przez 5 kolejek. kolega miał na myśli coś stałego jak sądzę
-
-
Cracovia 1 - 1 Stal Mielec, poniedziałek 30 września 2024, 19:00
Ty nie ważne "co kolrga miał ma mysli" tylko co sprawi, że koledzy kolegi i inni niezainteresowani ruszą dupy. I wcale nie jestem pewny, czy 3 sezony grania o majstra byłyby w stanie to zmienić. Ludziom się po prostu nie chce wychodzić z domu. Szczerze, to nie wiem co by mogło być takim czynnikiem. Dobry występ w Europie, wygrywanie mecz za meczem kilkoma bramkami, głośne nazwiska?
Ale ja stale uważam, że twożenie z frekwencji złotego cielca jest zabawa niegodną kibica Cracovii i jest pozwalaniem na wciąganie się w grę tych grszych.
- Edytowany
Wiele rzeczy, zaczynając od "środowiska", aury w okół klubu, relacji z kibicami, mentalności naszych kibiców.
Sportowe rzeczy chyba są na ostatnim miejscu na chwilę obecną. Bo obecnie uważam jest bardzo przyjemna sytuacja sportowo, której już nie było bardzo dawno i ja sam śmigając na mecze już dawno się tak nie jarałem na mecz jak teraz ale u nas to nic nie daje.
Jak mamy się zasłaniać wynikami jedynie i sportem to nie rozumiem w takim razie co się dzieje w Kielcach gdzie frekwencje są lepsze/takie same jak nasze. (nie wrzucając beniaminków bo tam oczywiście jest entuzjazm po-awansowy).
Tak statystycznie tylko, jakby wszystkie psiaki które były na ich ostatnim meczu z Odrą miały wejść na nasz obiekt to w obecnej sytuacji i tego ile mamy miejsc, zabrakłoby im 200 krzesełek... :) (ostatni tytuł 13 lat temu i klub który od kilku sezonów lawiruje na granicy upadku i jest w głębokiej p...... )
W Krakowie ludzie mają za dużo atrakcji i ze szczęścia w głowach się przewraca. Dla nich mecz to nie jedyna rozrywka. Tym bardziej, gdy jest zimno. Innym się nie chce, bo korki. Jeszcze inni nie mogą, bo wiozą dzieci na dodatkowe zajęcia. Zawsze coś. Gdyby u nas było jak np. w Lesznie, gdzie nie ma nic, a jedyną rozrywką jest mecz żużlowy, to też by przychodzili. Poza tym transmisje. Gdy każdy mecz można obejrzeć, to po co jechać i jeszcze płacić. Porównajmy to z ligami, gdzie prawie wszystkie mecze są o tej samej porze i nie wszystko można obejrzeć na żywo. Kwestia strategii: albo zyskuje stacja telewizyjna, która dyktuje warunki, albo mecz i frekwencja. Oczywiście zawsze pozostają ci najwierniejsi, ale stąd właśnie jest ich mniej niż byśmy chcieli.
Poważnie myślisz, że w Poznaniu i Łodzi jest taki kulturalny wypizdów, że ludzie z nudów na mesz przychodzą. Apsy niczego poza piłką nie ogarniają. Nie. Chyba nie w miejskich atrakcjach tkwi problem.
Myślę, że to wszystko jest złożone i wieloczynnikowe. Nie chce budować prostych zależności, bo każde miasto jest inne, ma inne tradycje, inną mentalność mieszkańców. Różnie też wygląda - że tak powiem - miejska struktura klubowa. Nie wszędzie jest tak, że konkurencyjny klub to, jak Warta w Poznaniu, kibicowska wydmuszka. We Wrocławiu i Gdańsku jest np. bardziej jak u nas, tłumów nie ma. W Łodzi z frekwencją na ŁKSie jakoś super nie jest. Ogólnie rzecz biorąc, to wszystko w naszym przypadku jest spuścizną wielu poprzednich dekad, w szczególności tych, gdy niektórzy prezesi chodzili w mundurach. Cóż zrobić.
To ja odpowiem. Wszystko w okół klubu jest super gdy się jest gówniarzem. Jarałem się chuliganką, jarałem się dopingiem, jarałem się oprawami. Życie kibicowskie mnie kręciło. Ale z większości rzeczy się wyrasta gdy przychodzi czas by dorosnąć. Dzięki temu, że w tym uczestniczyłeś to rozumiesz rzeczy i to poszerza horyzont, wszystko było warto przeżyć. To pomaga zrozumieć, że chuligani są bardzo ważny elementem tożsamości i dają swoją obecnością w derbowym mieście pewne gwarancje. Ostatecznie jednak gdy założysz rodzinę i chcesz w swoim życiu mieć trochę rozrywki to pozostaje ci jednak istota sprawy, którą jest sport. Zaczyna do Ciebie docierać, że istotą tej zabawy nie jest to kto komu dał w ryj, kto jaką odpalił racę, jaką nową piosenkę z Grecji zaadaptowali kibice i jak zwykle nie wychodzi sialala. Istotą klubu sportowego jest to czy kopacze kopią piłkę. Albo robią to w sposób widowiskowy i idziesz oglądać dobrych zawodników. Albo walczą na całego, nie idziesz patrzeć z otwartą buzią jak rezerwowi grają dziadka (pamiętam taki mecz Lecha co Stilic i kilku innych gwiazdorów było na ławce, jak zakręcili dziadka pod naszą trybuną to ja nie musiałem już na meczu zostawać, bo wiedziałem, że nic lepszego mnie już nie spotka tego dnia), ale wiesz że drużyna wygra kolejny mecz i że będzie się pchać w górę tabeli.
Po latach dziadostwa filipiakowego, w momencie w którym nasz derbowy rywal - który przez wiele lat tworzył nad nami swój cień - jest w końcu w czarnej doopie, dochodzi do człowieka, że to jest moment, w którym w końcu coś musi drgnąć. Po latach rozczarowań jednak będąc już zmęczonym byciem idiotą, mówisz sobie, że nie dasz się tak łatwo zrobić jak przez wszystkie lata. Dlatego wcale nie wierzę, w tą drużynę i nie dam się zachłysnąć tymczasowym wyskokiem w górę tabeli. Nie wydaje mi się bym był obrażony, bardziej mi pasuje określenie - wypalenie kibicowskie. Ale żeby Wam ułatwić zrozumienie istoty sprawy to przyjmijmy, że jestem obrażony.
Miałem podobny moment z reprezentacją Polski. Euro na własnym terenie, naprawdę wielkie oczekiwania z mojej strony, wylosowana grupa marzeń, ja myślami przy półfinałach, oglądam mecz z Rosją z byłą miłością, którą ciepło wspominam po dzisiejszy dzień, na błoniach w wielkiej strefie kibica i to moje jedyne miłe wspomnienie tego turnieju. Powiedziałem sobie, że wbijam w reprezentację, lata rozczarowań zrobiły swoje. Nie oglądałem wcale jej meczów (albo nawet wcale - chyba że gdzieś przypadkiem w towarzystwie) aż do czasu wygranej na Narodowym z Niemcami. Tego też nie oglądałem. Ale to był realny sukces, w meczu o coś. W końcu pokonaliśmy znaczącego rywala, w dobrym jak się okazało stylu. Powiedziałem sobie wtedy, że wracam.
W piłce ligowej jest inaczej. A ciężar zawodu przez te wszystkie lata dużo mniejszy. Jeśli mam odpowiedzieć co musi się wydarzyć bym odzyskał zaufanie i znowu zaczął się tym cieszyć jak dziecko to pewnie będzie to o czym piszę od lat: wykorzystanie potencjału. Czyli wejście na stałe do czołówki ligi. Więc w tym roku medal. W przyszłym w zimie miejsce medalowe i być może podniosę głowę i zacznę patrzeć czy to już. Mam dość bylejakości i tyle.
Martwcie się pierw by wygrali dzisiaj ze Stalą.
W sumie dość trafna diagnoza SaNto. Zmieniłbym błonia na Błonia i towarzystwie na gronie…
Ja żyje tu i teraz i wyniki cieszą mnie tu i teraz. Nie potrzebuje serii 1.5 roku by cieszyć się z wygranego meczu.
- Edytowany
Ja temat wszystkich, dla których gdy Cracovia gra to jest wówczas za zimno, za ciepło, za mokro, że poniedziałek, itp itd już dawno zdiagnozowałem.
Otóż tacy ludzie nie mają zupełnie... kolegów Pasiaków, z którymi mogliby się przed meczem spotkać, na meczu pośmiać i poplotkować wypijając przemyconych kilka flaszek, a po meczu dalej kontynuować zabawę w okolicy Ziemi Świętej. Tacy gdy w ogóle przyjdą to centralnie na sam mecz i po meczu od razu do domu. Zdarza się nawet, iż jeszcze mają pretensje, że na meczu ich nie było (vide Pogoń gdy się internetów naczytali) i... chcą zwrotu za bilet.
Idę nawet przeziębiony, bo przed tv to mnie jeszcze większe nerwy targają. Zawsze jest to przeczucie, mogłem iść, może lepiej by wtedy zagrali, może miałbym wpływ na lepszy wynik ???
[quote]#post1644481 Idę nawet przeziębiony, bo przed tv to mnie jeszcze większe nerwy targają. Zawsze jest to przeczucie, mogłem iść, może lepiej by wtedy zagrali, może miałbym wpływ na lepszy wynik ??? [/quote]
Mam dokładnie to samo, oglądanie przed TV to nie to samo, abstrahując od komentarzy żony, że za bardzo przeżywam. A brako obecności na Pogoni będę długo żałować
- Edytowany
@leszeczek#4153
"Dobry występ w Europie, wygrywanie mecz za meczem kilkoma bramkami, głośne nazwiska?"
No właśnie na 1 miejscu dobry występ w Europie. Zauważ, że najwięcej kibiców na meczach mają kluby które dobrze pokazały się kiedyś w Europie. I przez to mają dużo kibiców nie tylko ze swojego miasta, ale i z regionu, jak i całej Polski.
Mam tak jak Santo poza tym, że reprezentacja mnie zupełnie nie kręci. Istnieje tylko Cracovia. I tyle.
Aha. Czyli PP i ew. medal to za mało żeby KIBIC przyszedł na stadion. KIBIC potrzebuje wyników w Europie. Kibic ŻĄDA EUROPY! :D Inaczej będzie się czuł wykorzystywany przez klub któremu... kibicuje.
Niesamowite jest nasze środowisko.
Nie Rocku, tutaj nie rozmawiamy o kibicach jak Ty czy ja to rozumiemy, tylko o potencjalnych kibicach. Ci wypaleni jak SaNto przyjdą może ze 3 razy na sezon, jak ich żona puści, albo szczęśliwie gdzieś wyjedzie. Rozmawiamy co zrobić by przyciągnąć nowych, młodych zapalonyech. A w zasadzie jak ich zapalić.
A ja wlasnie mowie o tych co chodzili i przestali. Takich starczyloby na komplet co mecz bo w międzyczasie doszlo kilka tysiecych nowych "stałych".
Zrobili sobie co poniektórzy fetysz niechodzenia i tyle.
Nie no raz na jakiś czas żyła każdemu opadnie.
Jest nas tylu ilu jest i już.
Mnie śmieszą stwierdzenia że miejsce takiego np. GTSu jest w ekstraklasie bo mają kibiców i stadion.
No a tacy kibice Kotwicy Kołobrzeg to gorszy sort bo ich jest mniej i maja brzydki stadion ? I są przez to mniej ważni?
Koniec roboty, ale co to za robota jak cały dzień myślę tylko o Niej. Do boju CRACOVIA !
bylem w podobnym 'marazmie', az kilka lat temu przeprowadzilem sie w nowe miejsce i sasiad mnie zaczal wyciagac na mecze.
A dzisiaj ja zabieram innego sasiada na pierwszy mecz od lat. W poniedzialek. Ze Stala.
To jest TEN sezon panowie - nie przespijmy tego! Cieszmy sie z kazdej kolejki!!!
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (2 użytkowników)
Goście (2)