Prawię półtora roku bez klubu w wieku 22 lat? To coś dziwnego!
-
-
U NASZYCH RYWALI....prywatne "pogaduchy" będą kasowane część II
Białostockiemu Tabiszowi pojawiły się dolary w oczach. Ile taki chłopak może rządać w kontrakcie?
Chłopak może dać rząd? Nie rozumiem
Jakub Rzeźniczak trafił do szpitala i stwierdzono u niego wirusowe zapalenie opon mózgowych.
33-letni obrońca będzie pozostawał pod stałą obserwacją lekarzy. Nie wiadomo jak długo potrwa jego przerwa w grze.
za http://www.90minut.pl/news/300/news3003426-Jakub-Rzezniczak-trafil-do-szpitala.html
[quote='hank' pid='1405608' dateline='1572525895']
Jakub Rzeźniczak trafił do szpitala i stwierdzono u niego wirusowe zapalenie opon mózgowych.
33-letni obrońca będzie pozostawał pod stałą obserwacją lekarzy. Nie wiadomo jak długo potrwa jego przerwa w grze.
za http://www.90minut.pl/news/300/news3003426-Jakub-Rzezniczak-trafil-do-szpitala.html
[/quote]
Mimo wszystko - zycze mu szybkiego powrotu do zdrowia
Kleszcze
Krzysztof Zając: Trzeba być konsekwentnym .
Krzysztof Zając przejął stery w Koronie Kielce ponad dwa lata temu. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym” podsumowuje spędzony przy Ściegiennego czas.
Korona ostatnio wpadła w olbrzymie tarapaty. W każdym klubowym pomieszczeniu czają się problemy. Uchylając drzwi do szatni, zobaczymy rozbity zespół, zajmujący ostatnie miejsce w tabeli. U księgowej też nie jest wesoło. Właściciele po raz drugi w tym roku chcą zwiększyć kapitał spółki, co w praktyce wiąże się z kolejną prośbą do władz miasta o przekazanie prawie dwóch milionów na działanie klubu. Do tego prezesi Korony zdecydowali się iść na wojnę z dziennikarzami, bo ci wstawili się za byłym pracownikiem klubu Michałem Siejakiem, który przez lata tworzył KoronaTV i teraz rości sobie prawa do materiałów znajdujących się na tym kanale. Sprawa trafiła do sądu, ale na tym konflikt się nie zakończył, bo kieleccy szefowie odmówili swojemu byłemu pracownikowi akredytacji na mecz Korony. Za Siejakiem wstawiła się grupa lokalnych dziennikarzy, niektórzy z nich na znak protestu zrzekli się akredytacji, a klub – by ratować relacje z mediami – w pośpiechu zwołał spotkanie z ich przedstawicielami. Kibice mają tego już serdecznie dość i trybuny w Kielcach świecą pustkami.
O te i kilka innych spraw zapytaliśmy prezesa Krzysztofa Zająca.
Łukasz Grabowski: Lubi pan spokój?
Krzysztof Zając: Oczywiście.
To po co klubowi wojna z Michałem Siejakiem i dziennikarzami? I to rozpętana w trudnym dla was czasie.
W ogóle nie jest nam to potrzebne.
W takim układzie, po co dokładać sobie problemów?
Zacznijmy od spraw sportowych.
Słucham.
Sytuacja rzeczywiście jest bardzo trudna. Ostatnio po raz pierwszy, odkąd tu pracuję, wszedłem do szatni…
Minimum drugi raz, bo rozmawiał pan też z piłkarzami w szatni dzień po porażce w półfinałowym meczu Pucharu Polski z Arką Gdynia w 2018 roku.
Możliwe.
Rozmawiał pan z Mateuszem Możdżeniem.
Rzeczywiście tak było, zapomniałem. Wracając jednak do tego, co teraz. Zdajemy sobie sprawę, że nasza sytuacja jest bardzo trudna, ale według mnie jeszcze nie beznadziejna. Jestem przekonany, że możemy się utrzymać, ale musimy zacząć grać zdecydowanie lepiej. Bo – i powiedziałem to chłopakom – jeśli dalej będziemy się prezentować tak, jak obecnie, jesteśmy pierwszym zespołem do spadku. Jeśli chodzi o konflikt z panem Michałem Siejakiem, to zupełnie nie jest nam na rękę i w ogóle go nie szukaliśmy
To dlaczego sprawa musiała trafić do sądu? Dlaczego nie udało się rozwiązać sprawy polubownie?
Przede wszystkim dbam o dobre imię klubu.
Ale to dobre imię zostało mocno nadszarpnięte.
Chwileczkę, proszę pozwolić mi przedstawić nasze stanowisko.
Słucham.
Pan Siejak był przez lata pracownikiem klubu. Wykonywał pracę, za którą pobierał wynagrodzenie, teraz kiedy nasze drogi się rozeszły, zażądał od nas 250 tysięcy złotych i zablokował kanał KoronaTV. Nasz wspólny, bo przecież są tam klubowe treści tworzone przez Siejaka. Dziś nie możemy z nich korzystać, chociaż za nie zapłaciliśmy, wypłacając pensję. Chcieliśmy się dogadać, ale pan Siejak nie był zainteresowany. Dwukrotnie organizowaliśmy spotkanie, ale on, będąc wtedy jeszcze pracownikiem klubu, po prostu się na nim nie pojawił.
Czyli utrzymuje pan, że była wola porozumienia?
Tak. Tylko że jednostronna. Pan Siejak nie chciał rozmawiać ani z prezesem Markiem Paprockim, ani z panią Eweliną Michną-Kulpą, dyrektor klubu. Później przekazał nam, że możemy się kontaktować tylko z jego prawnikiem.
Doszło do tego spotkania?
Tak, ale w obecności prawników trudniej jest osiągnąć porozumienie. Próbują przemycić tyle zapisów, tyle klauzul, że sprawy zaczynają się coraz bardziej komplikować. Chcą wpisać zabezpieczenie na wszystko, nawet na ewentualne trzęsienie ziemi.
Wie pan, że gdyby prawnik tworzył umowę Siejaka z klubem osiem lat temu, dziś trzęsienia ziemi by nie było? Bo brakuje w niej najważniejszego punktu – o przekazaniu autorskich praw majątkowych.
Nie było mnie wtedy w klubie, trudno mi sprawdzać wszystkie zapisy w umowach pracowników. Chcieliśmy to wyprostować, ale już było za późno.
Kończąc wątek – musieliście iść na otwartą wojnę? Nie przyznawać akredytacji, wydawać oświadczenia itd.? Nie można było po prostu napisać: „Sprawa rozstrzygnie się w sądzie, do tego czasu klub nie będzie udzielał żadnych komentarzy”.
Pan Siejak atakował Koronę w publikowanych przez siebie w internecie filmach i tekstach, dlatego musieliśmy się bronić.
Ale bronić się nie przyznając akredytacji? Albo zabraniając przyjeżdżać do klubu razem z ekipą Canal+, z którą obecnie współpracuje? Przecież to telewizja, która pokazuje ligę i płaci za to ogromne pieniądze. To wizerunkowy strzał w kolano.
To akurat była decyzja prezesa Paprockiego, mnie nie było wtedy w klubie. Podobno szefowie Canal+ zrozumieli nasze argumenty i ja popieram działania mojego zastępcy. Czasem trzeba podjąć ryzyko. Zresztą, założyliśmy propozycję panu Michałowi.
Jaką?
Chcieliśmy, żeby pan Siejak odblokował kanał KoronaTV do czasu zakończenia postępowania sądowego. W zamian przyznalibyśmy akredytacje na mecze klubu. Dwie strony poszłyby na ustępstwo.
Ale nieprzyznanie mu akredytacji to, za przeproszeniem, głupota.
To pana zdanie. Uważam, że zrobiliśmy dobrze. Nie jest tak, że jesteśmy uparci. Chcemy się dogadać, naprawdę.
Gdyby mógł pan cofnąć czas, zrobiłby pan to samo?
Tak. Uważam, że czasem trzeba podejmować takie decyzje.
Nie lepiej się wycofać i przyznać do błędu?
Najtrudniejsza część biznesu to podejmowanie decyzji. Jak już się to zrobi, trzeba być konsekwentnym. Zresztą, powiem panu, że ostatnio pozyskaliśmy trzech fajnych sponsorów pomimo tego, jak się nas przedstawia w mediach.
Jakich?
Wchodzą do naszego klubu biznesu, pewnie niedługo ogłosimy więcej szczegółów. Ale na tym nie koniec. Jeden z przedstawicieli naszych nowych sponsorów w trakcie podpisywania umowy, powiedział mi, że mu zaimponowałem. Bo podjąłem decyzję. Trudną, może kontrowersyjną, ale w biznesie takie cechy się docenia.
OK, zyskał pan trzech sponsorów, super. Ale kibice nie są zachwyceni tym, co się dzieje. Na trybunach pustki.
To głównie z powodu wyniku sportowego. Gdybyśmy wygrywali, ludzi byłoby więcej.
Tak źle jak teraz nie było od bardzo dawna.
Poprawią się wyniki, kibice zaczną przychodzić. Jestem o tym przekonany i wierzę, że już niedługo tak się stanie.
A co z finansami klubu? Po raz drugi w tym roku niemieccy właściciele chcą zwiększyć kapitał spółki, co wiąże się z tym, że miasto znów musiałoby wesprzeć Koronę finansowo kwotą około 1,8 miliona złotych.
Sezon 2017/18 zamknęliśmy stratą około sześciu milionów. Ale część długu istniała już przed zakupem akcji od miasta.
Wtedy było 1,5 miliona na minusie.
Plus rozliczenie za sezon, który się kończył.
Korona zajęła 5. miejsce w lidze, raczej nikt tak dobrej lokaty nie zakładał, więc chyba nie byliście stratni.
Ale na pewno było to więcej niż 1,5 miliona, o których pan mówi. Wracając jednak do obecnej sytuacji. Wszystko się skomplikowało z powodu wyniku sportowego. W poprzednim sezonie założyliśmy awans do ósemki. Nie udało się i powstała dziura. Teraz zapadła decyzja o podwyższeniu kapitału, by wyprowadzić Koronę na zero. To są jednak decyzje właścicielskie. My jako zarząd tylko wykonujemy wolę.
A nie było tak, że żyliście ponad stan?
Nie.
Lataliście samolotami na ligowe mecze w sytuacji, gdy autokar i tak pokonywał całą trasę.
Niech mi pan wierzy, to był mały procent budżetu. Poza tym chcieliśmy stworzyć drużynie najlepsze możliwe warunki do podróżowania.
Kolejny dziwny wydatek to zatrudnienie pana Dominica Niehoffa, czyli specjalisty od marketingu, zarabiającego bardzo dobre pieniądze, zupełnie niewspółmierne do efektów jego pracy.
To była decyzja poprzedniego właściciela.
Czyli to pan Dieter Burdenski chciał, by Niehoff pracował w Koronie?
Tak. Pan Burdenski był przekonany, że może klubowi pomóc. Wyszło inaczej, dlatego dość szybko się pożegnaliśmy. Mimo sprzeciwów z góry.
Będziecie w stanie funkcjonować bez dodatkowych pieniędzy od miasta?
Pewnie tak, ale to są sprawy właścicielskie, to nie moje kompetencje.
Co jeśli Korona spadnie? Niemiecki kapitał zniknie z Kielc?
Nie bierzemy pod uwagę takiej opcji, że w następnym sezonie będziemy w pierwszej lidze. Dla nas w tym momencie liczy się tylko gra w PKO Ekstraklasie.
A jeśli jednak się nie utrzymacie?
Utrzymamy. Ale naprawdę, to nie jest pytanie do mnie. Takie decyzje zapadają wyżej i ja się muszę do nich dostosować.
Potrafi się pan przyznać do błędu?
Tak. Każdy ma prawo popełniać błędy. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi.
Co w takim razie zrobił pan źle jako prezes Korony?
Za późno zwolniłem Lettieriego. Powinniśmy się rozstać po poprzednim sezonie. Nikt nie był w stanie jednak przewidzieć, że będziemy grać aż tak słabo w obecnym sezonie. Tym bardziej że kadra została szybko skompletowana i można było spokojnie pracować.
Wie pan, ilu zawodników jest w klubie od początku pana rządów?
Pewnie mi pan powie, że żaden?
Dwóch: Marcin Cebula i Jakub Żubrowski. Nie wydaje się panu, że rotacja była za duża? Że brakuje wam stabilizacji?
Nie tylko ja podejmowałem decyzje dotyczące kadry zespołu. To była kwestia w dużej mierze należąca do sztabu szkoleniowego.
Czyli o wszystkim decydował Gino Lettieri?
Można powiedzieć, że miał dużo do powiedzenia w tej kwestii, ale nie była to władza absolutna.
Dostał za dużą swobodę?
Możliwe. Jednak z drugiej strony w pierwszym sezonie wszystko działało dobrze. Sprowadziliśmy niezłych zawodników, graliśmy dobrze w piłkę, awansowaliśmy do pierwszej ósemki i półfinału Pucharu Polski. Paradoksalnie, najsłabszy indywidualnie zespół osiągnął najlepszy wynik.
Może dlatego, że w Kielcach była grupa zawodników, którzy byli przywiązani do klubu? Po prostu im zależało, więc zasuwali.
Kiedy podpisujemy kontrakt z piłkarzem, to on nie ma na czole napisane, że nie będzie walczył.
Niby nie, ale zawodników trzeba obserwować pod każdym kątem, wolicjonalnym też. Może zamiast bezgranicznie ufać Lettieriemu, trzeba było zatrudnić dyrektora sportowego?
Gdybym znalazł odpowiedniego kandydata, już bym go zatrudnił.
Paweł Golański ostatnio zgłosił swoją kandydaturę.
Też mógłbym powiedzieć, że chętnie zostałbym premierem Polski. Nie znam pana Pawła na tyle, żeby komentować jego słowa. W każdym razie to nie jest takie proste, by znaleźć odpowiedniego człowieka na to stanowisko. Wracając jednak do transferów, to też nie było tak, że bazowałem tylko na opinii Lettieriego. Kiedy decydowaliśmy się na sprowadzenie piłkarza, pod jego oceną podpisywało się kilku szkoleniowców. Jak dostawałem raport od czterech czy pięciu fachowców, którzy chwalą piłkarza, to co miałem zrobić? Postawić weto? Na jakiej podstawie?
Pojawia się też zarzut, że wielu zawodników z Bałkanów ma tego samego menadżera.
Większość z nich broniła się piłkarsko, to po pierwsze. Po drugie, tylko na początku zakontraktowaliśmy piłkarzy z jednej agencji, później już nie było takich transakcji. Zresztą, tak jak wspominałem wcześniej, najważniejsza przy transferach była opinia trenerów, a nie to, kto reprezentuje danego zawodnika. Układy nas w ogóle nie interesują.
Co z wychowankami? Dlaczego nie było dla nich miejsca w pierwszym zespole?
Cały czas słyszałem, że nie są gotowi. Nigdy nie będę ingerował w skład. To nie moja rola. Teraz pracuje z nami trener Mirosław Smyła i próbuje stawiać na naszych chłopaków. Zobaczymy, jak to dalej będzie wyglądać.
Dlaczego nie udało się zatrzymać w klubie Bartosza Rymaniaka? Czemu zawodnik dowiedział się od dziennikarzy o tym, że nie przedłużycie z nim kontraktu?
To nie nasza wina. Rozmawialiśmy z jego menadżerem, który był wyznaczony do negocjacji i to on miał Bartkowi o tym powiedzieć. W kontrakcie było wyraźnie napisane, że wszelkie rozmowy mamy prowadzić z przedstawicielem piłkarza. On o wszystkim wiedział.
A nie można było zaczepić Rymaniaka na korytarzu i powiedzieć: „Dzwoń po menadżera, musimy coś ustalić, bo za chwilę będzie za późno”.
Z perspektywy czasu wiele rzeczy wydaje się oczywistych.
To dlaczego pan tak nie zrobił?
Bartek też nas trochę zwodził. Najpierw prosił o czas do końca stycznia, potem do połowy marca, później do kwietnia. My też chcieliśmy wiedzieć, na czym stoimy. Czy mamy kogoś szukać na jego pozycję czy nie. Wszystko się przeciągało i w końcu się rozstaliśmy.
Jeśli chodzi o negocjacje z piłkarzami, pojawiają się zarzuty, że jednego dnia ustalacie warunki, ale kiedy przychodzi do podpisu, umowa wygląda inaczej.
Z kim tak było?
Na przykład z Jackiem Kiełbem.
Nieprawda. Pierwsza propozycja jaką dostaliśmy od przedstawiciela piłkarza, to trzyletni kontrakt. Nie chcieliśmy się wiązać na tak długo, więc zaoferowaliśmy roczny, ale ze znaczną podwyżką i możliwością przedłużenia po rozegraniu kolejnych meczów. Jacek to odrzucił, chociaż mógłby tu grać nawet do dziś. Tylko musiałby prezentować odpowiedni poziom. Nie było woli porozumienia, więc się rozstaliśmy. Szkoda, bo jest związany z klubem, kibice go lubią. Pewnie po zakończeniu kariery zostałby skautem, albo trenerem młodzieży. Wybrał inaczej.
A nie można było się z nim chociaż lepiej pożegnać?
Nie wydaje mi się, żeby stała się Jackowi krzywda. Pożegnanie zostało przecież zorganizowane na stadionie tak, aby kibice również mogli mu podziękować za jego grę.
Można było pożegnać go lepiej. W przerwie, a nie przed meczem, żeby więcej osób mogło to zobaczyć. To był ważny w historii Korony piłkarz. Tak samo jak Radek Dejmek, który odchodził razem z nim.
W klubach często żegna się piłkarzy przed rozpoczęciem meczu. Tak było i w tym przypadku. Zawodnicy otrzymali od nas pamiątkowe grawertony. Moim zdaniem odbyło się to zgodnie ze standardami.
Na razie bilans wygląda tak, że nie ma wyników, z Koroną pożegnali się pracownicy biura prasowego, którzy byli tu od wielu lat, nie ma też Michała Siejaka, piłkarze nie identyfikują się z Koroną, a trybuny świecą pustkami.
Podjęliśmy pewne decyzje i działamy. Wierzę, że na końcu wyjdzie na nasze. A co do biura prasowego, to dwóch jego pracowników złożyło wypowiedzenie, a nie zostało zwolnionych, jak to miało miejsce z panem Jańczykiem.
A musiał pan go zwalniać?
Tak, miałem do tego swoje powody. Nie mogłem przymykać oczu na pewne rzeczy. Ale nie chcę zdradzać szczegółów naszej współpracy.
Ale zwolnić Pawła Jańczyka, czyli rzecznika klubu za złe przetłumaczenie słów Lettieriego przez asystenta trenera, to brzmi absurdalnie.
To nie był przecież główny powód zwolnienia pana Jańczyka. Zostało to tak przedstawione w mediach, ale nie jest to prawdą. Co do tłumacza, od dawna mówiłem, by go zatrudnić. Wielokrotnie prosiłem chłopaków z biura prasowego, by znaleźli odpowiedniego człowieka. Nie przyprowadzili nawet jednego kandydata. Dopiero po feralnym tłumaczeniu wziąłem sprawy w swoje ręce i zatrudniłem Rafała Kielczyka.
Ostatnie pytanie. Kiedy przychodził pan do Korony, powiedział pan, że będzie można ocenić pracę nowych władz po dwóch–trzech latach. Jak pan ją oceni?
Patrząc obecnie na tabelę trudno, by była wysoka. Popełniamy błędy, to normalne. Nie ma ludzi idealnych, podejmujących tylko dobrze decyzje. Ale jak patrzę na to, jak funkcjonuje klub, jestem pewien, że wygrzebiemy się z dołka, w którym obecnie jesteśmy.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/korona-kielce/krzysztof-zajac-trzeba-byc-konsekwentnym-wywiad/103j5h4
"Zawodnicy Wisły Kraków postanowili ufundować bilety na wyjazdowy mecz ze Śląskiem Wrocław (24 listopada) dla wszystkich fanów, którzy dopingowali ich podczas ostatniego meczu w Warszawie - poinformowała oficjalna strona klubu z Reymonta. Ponadto drużyna pokryje pełne koszty wyjazdu do Wrocławia niepełnosprawnych kibiców. "
Po co to piszesz, zostaw takie informacje dla siebie
[quote='wrobelson' pid='1406190' dateline='1572895248']
"Zawodnicy Wisły Kraków postanowili ufundować bilety na wyjazdowy mecz ze Śląskiem Wrocław (24 listopada) dla wszystkich fanów, którzy dopingowali ich podczas ostatniego meczu w Warszawie - poinformowała oficjalna strona klubu z Reymonta. Ponadto drużyna pokryje pełne koszty wyjazdu do Wrocławia niepełnosprawnych kibiców. "
[/quote]
Ciekawe w poczet czyjego długu poszło to fundowanie? :D
A w ogóle co na to dług?
Przecież tam wszyscy kibice są niepełnosprawni, więc jak? Wszystkim sfinansują wyjazd?
- Edytowany
[quote='konserwa' pid='1406207' dateline='1572901342']
A w ogóle co na to dług?
Przecież tam wszyscy kibice są niepełnosprawni, więc jak? Wszystkim sfinansują wyjazd?
[/quote]
To jest towarzystwo znane z lekkich obyczajów, we Wrocku pociągną tak, ze to się może okazać dobrą inwestycją a nie wydatkiem xd
https://twitter.com/i/status/1191465284894445569 wspaniały Sadlok
- Edytowany
Ej dobra... posmialismy się, podokuczaliśmy, teraz na poważnie i na sportowo (bo nie ma co sie przeciez pastwic nad sąsiadem w niedoli)...
Jesli gts zdecyduje się zwolnić Stolarczyka, lub też on sam odejdzie, biorąc pod uwagę, że nie mają pieniędzy ... jest duża szansa , ze następcą bedzie Mariusz Jop.
https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/8W6ktkpTURBXy8wMTNiOThmM2QyZTNjMDg2MGI5NTA0ZmNmODRlNjNlMi5qcGeSlQLNA8AAwsOVAgDNA8DCww
Idealny kandydat do zgaszenia światła.
Jop wie jak nie robi się nam krzywdy.
Coś mi się wydaje ,że Wisła do upadłości idzie.
Pan Kwiecień chyba buduje nową Wisłę na Wieczystej.
Możliwe że wykombinują coś a la Amica
Po co takie inwestycje w Wieczystą ?
Przypadek ? Jakoś nie chce się wierzyć....
No ale po co te kombinacje? Wieczysta jak awansuje to będzie na poziomie obecnych rezerw gtsu. Tow. Niemiec w razie planowej upadłości uwożliwi nowemu tworowi start na tym poziomie. No chyba że chodzi o miejsce do grania, ew.tereny na przyszłość dla jakiejś ich szkoły treserskiej?
W sedno Mr.Crowley...
Beda miec gotowa druzyne na 4 poziomie.. grac beda mieli gdzie... z tego co gdzies czytalem miasto ma na Wieczystej robic taki stadion jak Pradniczanki czyli do 2ligi spokojnie beda mieli gdzie grac...
Co do obiektów to mysle ze miadto nie spisze sie aptekarzowi za bwzcen tych ziemi
Pozostaje mieć nadzieję, że ich męki potrwają dłużej niż 1 sezon. Reset od 4 ligi da im odpoczynek od wpierdoli, a one najbardziej obniżają morale na trybunach i w szatni.
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (3 użytkowników)
Goście (3)