[quote='wojtiPASY' pid='1399720' dateline='1569048884']
Mnie zastanawia tylko jedno, czym sąsiadka chciała płacić Wszołkowi, skoro złożyła mu propozycje kontraktu albo przynajmniej byli nim zainteresowani. Ponoć miał bardzo duże wymagania i wstępnie nawet L nie było stać na niego to obniżył wymagania. Tam są chyba sami odklejeni po drugiej stronie :D
[/quote]
reklamami na stadionie
-
-
U NASZYCH RYWALI....prywatne "pogaduchy" będą kasowane część II
Psy mają Kwietnia i Sharks co pewmie kasą za prochy płacą piorac ja zapewne.
Poza tym radni im pomagają hahs
[quote='rukola77' pid='1399734' dateline='1569056507']
Psy mają Kwietnia i Sharks co pewmie kasą za prochy płacą piorac ja zapewne.
Poza tym radni im pomagają hahs
[/quote]
Też mi przeszło przez myśl z tym praniem kasy bo jak się wydaje nikt nie kontroluje przepływu pieniędzy a zwłaszcza skąd się one biorą u bankrutów.Nikogo to nie obchodzi ważne że biznes się kręci a potem papier wszystko przyjmie.
[quote='hryztuz' pid='1399730' dateline='1569054319']
[quote='wojtiPASY' pid='1399720' dateline='1569048884']
Mnie zastanawia tylko jedno, czym sąsiadka chciała płacić Wszołkowi, skoro złożyła mu propozycje kontraktu albo przynajmniej byli nim zainteresowani. Ponoć miał bardzo duże wymagania i wstępnie nawet L nie było stać na niego to obniżył wymagania. Tam są chyba sami odklejeni po drugiej stronie :D
[/quote]
reklamami na stadionie
[/quote]
Czyżby w stylu "proszek/z/omo pierze najlepiej ? :D
Tajemnicze problemy lechitów. Klub bada, co było ich powodem .
Ostatniego meczu ligowego z Jagiellonią nie dokończyło dwóch podstawowych piłkarzy Lecha - Thomas Rogne i Karlo Muhar. Obaj musieli opuścić murawę z powodu podobnych problemów mięśniowych i sztab szkoleniowy Kolejorza analizuje teraz, co mogło być ich przyczyną.
Sezon jest dopiero na początku i nie jest to jeszcze moment, w którym w końcówkach spotkań piłkarzy powinny na boisku ze zmęczenia łapać skurcze. Tymczasem Rogne musiał opuścić murawę na noszach właśnie z powodu skurczu mięśni i to w obu nogach równocześnie. Zanim do tego doszło, w trakcie spotkania przyjmował kilka razy suplementy podawane mu z ławki rezerwowych, ale problemom nie udało się w ten sposób zapobiec. - Thomas miał bardzo mocne skurcze, Karlo też miał problemy mięśniowe. Nic poważnego jednak im się nie stało i nie będą musieli pauzować w kolejnych spotkaniach – wyjaśnia drugi trener Kolejorza Karol Bartkowiak .
Zagadką jest jednak to, co spowodowało takie kłopoty zdrowotne u dwóch piłkarzy równocześnie. - Moim zdaniem problem nie leży w przygotowaniu fizycznym, tylko w jakimś innym aspekcie. Czymś co wydarzyło się w tym konkretnym dniu. Analizujemy tę sprawę i szukamy przyczyny – zapewnił Bartkowiak.
- Wpływ na tę sytuację mogło mieć dużo różnych czynników, zaczynając na przykład od żywienia i tego, co piłkarze zjedli w dniu meczu na śniadanie. Rozmawialiśmy na ten temat z Thomasem oraz Karlo i próbujemy znaleźć wspólny mianownik, by wyjaśnić, dlaczego doszło do takiej sytuacji. Na razie jeszcze tego nie wiemy – przyznaje drugi trener Lecha.
Najważniejszą informacją jest jednak to, że problemy z meczu z Jagiellonią nie mają dla piłkarzy żadnych poważniejszych konsekwencji. Obaj są zdrowi i w stu procentach gotowi do gry w meczu Pucharu Polski z Chrobrym Głogów.
We wtorkowym spotkaniu na pewno zabraknie za to Pawła Tomczyka. Napastnik Kolejorza po trafieniu piłką w głowę przez Jakuba Wójcickiego w końcówce spotkania z Jagiellonią doznał wstrząśnienia mózgu i chociaż szpital opuścił już po kilkunastu godzinach, to teraz czeka go przymusowa przerwa w grze. - Wyniki wszystkich przeprowadzonych badań ma dobre, ale na ten moment czeka go co najmniej 10 dni wolnego od treningów. Tak naprawdę wszystko zależy jednak od jego samopoczucia, stale obserwujemy stan jego zdrowia – tłumaczy Bartkowiak.
Tomczyk to już drugi lechita, który w ostatnich miesiącach musi pauzować z powodu mocnego uderzenia piłką w głowę. Podczas letniego obozu przygotowawczego w Opalenicy urazu w podobny sposób na jednym z treningów doznał Tymoteusz Klupś. Skrzydłowy także wtedy musiał przez kilka dni pauzować i nie mógł wtedy wystąpić w dwóch pierwszych meczach kontrolnych Kolejorza z Widzewem Łódź i Broendby Kopenhaga.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/lech-poznan/lech-poznan-tajemnicze-problemy-miesniowe-pilkarzy/1pm4xcq
*************************************************************************************************************************************************************************
Niewulis bliżej powrotu na boisko .
W poprzednim sezonie Raków stracił najmniej goli w I lidze. Dowodzona przez stopera Andrzeja Niewulisa defensywa dała sobie wbić 22 bramki. Obecnie gra obronna beniaminka ekstraklasy nie funkcjonuje tak dobrze, bo w dziewięciu kolejkach drużyna straciła 14 goli (czwarty najgorszy wynik w lidze).
W porównaniu do poprzedniego sezonu w składzie częstochowskiej defensywy brakuje właśnie Niewulisa. Powodem jest kontuzja. 7 maja w Hiszpanii 30-latek przeszedł skomplikowany zabieg stawu kolanowego. Rekonstruowane były m.in. więzadła krzyżowe. Powoli kończy się piąty miesiąc rehabilitacji wychowanka Wigier Suwałki. – Jego powrót na boisko przewidujemy na przełom października i listopada – mówi prezes Rakowa Wojciech Cygan.
– Andrzej jest dla nas bardzo ważnym zawodnikiem. Poza tym świetnie zna specyfikę naszego ustawienia. Był wybierany na najlepszego obrońcę i zawodnika I ligi. To pokazuje, jakie ma umiejętności i wpływ na zespół – podkreśla Maciej Kędziorek, drugi trener beniaminka.
Kiedy więc Raków zagra w optymalnym ustawieniu obrony? – Gramy tak co tydzień. Spośród dostępnych zawodników wybieramy tych w najlepszej formie. Z Andrzejem faktycznie możemy zagrać w okolicach końcówki października, ale w przypadku powrotu po takich kontuzjach nie ma co się śpieszyć. Na razie powoli zaczyna biegać i trenować indywidualnie. Lepiej, żeby wrócił nieco później niż za szybko – dodaje.
Przed kapitanem do zajęć z zespołem wróci Arkadiusz Kasperkiewicz, który kilka dni temu przeszedł zabieg artroskopii. Z powodu drobnego urazu mięśniowego w ostatnim spotkaniu z Piastem (1:2) nie zagrał Patryk Kun, ale on powinien być gotowy na sobotni mecz z Wisłą Płock (godz. 15.00).
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/rakow-czestochowa/andrzej-niewulis-niebawem-moze-wrocic-na-boisko/hc1c3qd
Jak informuje katowicki "Sport" gwiazda PKO Ekstraklasy Igor Angulo wciąż nie otrzymał propozycji nowego kontraktu w Górniku Zabrze. Mimo zaawansowanego wieku Hiszpan to wciąż czołowy snajper całej ligi.
- Nie dostałem żadnej oferty ze strony klubu, ani oficjalnej ani nieoficjalnej. Władze klubu dobrze wiedzą, że chcę zostać w Górniku, a to też wiąże się z tym, że stracę na tym finansowo. Decyzja zatem należy do władz klubu - tłumaczy na łamach "Sportu" Angulo.
W ostatnich sezonach Angulo był podporą Górnika i gwarantem bramek, został nawet królem strzelców w ekstraklasie. Na jego usługi było wielu chętnych, ale Hiszpan deklarował, że dobrze mu w Zabrzu i nie chce się nigdzie ruszać. Jego kontrakt jednak wygasa już w czerwcu i jeśli nie otrzyma nowej propozycji, teoretycznie już zimą będzie mógł szukać nowego pracodawcy.
Jak informuje "Sport" w Górniku nie zamierzają spieszyć się z oferowaniem mu nowego kontraktu. Sam Angulo byłby zainteresowany nieco dłuższą umową, klub natomiast chciałby przedłużenia o rok. Takie przeciąganie liny może jednak zakończyć się utratą tego wciąż bardzo wartościowego gracza.
za https://sport.onet.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/igor-angulo-wciaz-bez-nowego-kontraktu/4006vz1
Dušan Kuciak przedłużył kontrakt z występującą w piłkarskiej ekstraklasie Lechią Gdańsk do 30 czerwca 2022 roku. Dotychczasowa umowa 34-letniego słowackiego bramkarza obowiązywała do końca tego sezonu.
Kuciak trafił do Lechii w lutym 2017 roku z angielskiego Hull City i w sumie we wszystkich rozgrywkach rozegrał w biało-zielonych barwach 95 spotkań, z czego 89 w lidze.
W obecnych rozgrywkach Słowak zaliczył osiem meczów w ekstraklasie, dwa w Lidze Europy oraz jeden o Superpuchar Polski.
W zeszłym tygodniu kontrakt z Lechią do 30 czerwca 2022 roku przedłużył także trener Piotr Stokowiec.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/lechia-gdansk/dusan-kuciak-przedluzyl-kontrakt-z-lechia-gdansk/w352b5p
4 dni później
Dariusz Żuraw coraz odważniej stawia na klubowych wychowanków, a oni odpłacają za zaufanie dobrą grą.
Od lat Kolejorz szczycił się swoją akademią i wykształconą w niej młodzież chętnie wprowadzał do ekstraklasy, ale na taką skalę jak w minionych kilkunastu dniach jeszcze tego nie robił. W trzech ostatnich spotkaniach wychowankowie nie stanowili tylko uzupełnienia składu, a jego trzon i często ponad połowę zawodników przebywających na boisku w koszulce Lecha. Kulminacyjnym momentem była końcówka spotkania Pucharu Polski z Chrobrym (2:0), kiedy na murawie równocześnie grało aż ośmiu piłkarzy z klubowej akademii .
– Nie dostają niczego tylko za to, że są młodzi, ale dlatego, że dobrze pracują i zasługują na szansę – podkreśla trener Dariusz Żuraw. A na boisku mieliśmy ostatnio na to niepodważalne dowody. Cztery z sześciu goli strzelonych w meczach z Jagiellonią, Chrobrym i Górnikiem były autorstwa klubowych wychowanków. Pierwsze trafienia dla Kolejorza zaliczyli w tym czasie Mateusz Skrzypczak (z Chrobrym) i Tymoteusz Puchacz (z Górnikiem), a udane debiuty w zespole zanotowało dwóch 17-latków – Jakub Kamiński i Filip Szymczak.
W wygranym meczu z Górnikiem (3:1) młodzież obsadziła wszystkie główne role. Do bramki trafili Kamil Jóźwiak i Puchacz, a asysty zapisali Robert Gumny i Jakub Moder. Zwłaszcza ten ostatni miał po meczu dużo powodów do uśmiechu. Dotychczas zagrał w lidze tylko ostatnich pięć minut w starciu z ŁKS, a przeciwko Górnikowi wybiegł na boisko po raz pierwszy w ekstraklasie w wyjściowej jedenastce i musiał zastąpić na boisku Pedro Tibę. Został więc rzucony na głęboką wodę i nie utonął. Był najlepszym zawodnikiem spotkania i przodował we wszystkich możliwych zestawieniach – liczbie udanych dryblingów, odbiorów, wykonanych sprintów. Po spotkaniu imiennie wyróżnił go nawet trener Żuraw, który nie zwykł wystawiać swoim piłkarzom takich indywidualnych laurek. Po tak dobrym występie wychowanka postanowił jednak zrobić wyjątek.
Doskonały czas wychowanków nie jest jednak taki dla wszystkich. Wydawało się, że ten sezon będzie należał do 17-letniego Filipa Marchwińskiego, który już w poprzednich rozgrywkach swoimi wejściami na boisko zrobił furorę. W ligowym debiucie z Zagłębiem Sosnowiec (6:0) strzelił gola, zostając najmłodszym autorem bramki w historii Lecha, a potem trafieniem zapewnił zwycięstwo nad Legią przy Bułgarskiej. W obecnym sezonie niemal nie pojawia się na boisku. Uzbierał na nim raptem 25 minut, a ostatni raz w lidze zagrał na początku sierpnia. Trener Żuraw przekonuje jednak, że nie trzeba się o sytuację nastolatka martwić.
– Z młodymi zawodnikami już tak jest, że często mają wahania formy. Wcześniej Filip był na zgrupowaniu reprezentacji, z którego wrócił z lekkim urazem i to też nie pozostało bez wpływu na jego sytuację. Ostatnio prezentuje się zdecydowanie lepiej, wraca do dobrej dyspozycji i na pewno będziemy chcieli z niego korzystać w kolejnych meczach – zapewnia.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/lech-poznan/lech-poznan-mlodzi-pilkarze-odgrywaja-glowne-role-zuraw-na-nich-stawia/h3gvsvs
************************************************************
Klub zaproponował mi przedłużenie umowy – przyznaje Jorge Felix, najlepszy strzelec mistrza Polski.
W tym sezonie piłkarz w piętnastu meczach (w lidze, europejskich pucharach i Superpucharze Polski) strzelił osiem goli. Niepozorny gracz zaczął wyręczać mało skutecznych napastników drużyny. Jego umowa z gliwickim klubem wygasa pod koniec czerwca przyszłego roku i Piast chce przedłużyć z nim kontrakt. – Władze klubu rozmawiają na ten temat z moim menedżerem. Nie ma jednak pośpiechu w tej kwestii, możemy dogadać się później – mówi „PS” Felix, którego latem kusił między innymi klub z Indii (zarobiłby więcej niż w Polsce). – Może pod koniec roku znowu się zgłoszą, ale wolę grać w Piaście niż w Indiach. W Gliwicach czuję się bardzo dobrze, mam dobry kontakt z trenerem, kolegami z drużyny, tu odniosłem największy sukces w karierze, czyli zdobyłem z zespołem mistrzostwo Polski. Menedżer przekazał mi, że interesują się mną również kluby z Włoch, Belgii i Hiszpanii. Możliwe jednak, że przedłużę umowę z Piastem – zaznacza ofensywny gracz, który wypromował się nad Wisłą, bo wcześniej w swojej ojczyźnie grał w niższych ligach.
W obecnym sezonie w ekstraklasie zdobył na razie pięć bramek. – Stać mnie na to, aby poprawić swój najlepszy wynik w karierze, czyli strzelić więcej niż dziesięć goli. Będę do tego dążył – dodaje zawodnik. Tyle trafień miał w sezonie 2017/18, kiedy występował w Hiszpanii w Club Lleida Esportiu w Segunda Division B (trzeci poziom rozgrywkowy). W ostatniej kolejce z Arką (0:0) Felix prezentował się zdecydowanie poniżej swojej średniej. – Wypadłem słabo, trudno mi się walczyło z tym wielkim chłopem Christianem Maghomą, ale ani ja, ani drużyna nie jesteśmy w kryzysie. Wiadomo, że w poprzednim sezonie byliśmy dużo lepsi. Aby nawiązać do tamtych rozgrywek, potrzebujemy czasu. Nowi piłkarze, tacy jak Rymaniak, Tuszyński, Malarczyk muszą bardziej się z nami zgrać. A my mierzymy wysoko, bo znowu chcielibyśmy wygrać ligę – dodaje.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/piast-gliwice/piast-gliwice-zlozyl-jorge-feliksowi-nowa-oferte-przedluzenia-kontraktu/vkntmd4
Komisja Ligi Ekstraklasy SA ukarała Arkę Gdynia w związku ze zdarzeniami podczas meczu ostatniej kolejki z Piastem Gliwice opisanymi w raporcie delegata meczowego.
Arka musi zapłacić 5 tysięcy złotych kary.
za http://www.90minut.pl/news/299/news2996039-Arka-ukarana-przez-Komisje-Ligi.html
Nie zapomnieli przypadkiem o karze dla sąsiadki??? Czy nikt nie widział rac?
O nasz mecz z legią nie pytasz? Czy nikt nie widział rac?
[quote='bearkley\'s brother' pid='1402197' dateline='1570100391']
Nie zapomnieli przypadkiem o karze dla sąsiadki??? Czy nikt nie widział rac?
[/quote]
to się nazywa donosicielstwo...
nieładna cecha.
Raczej zgłoszenie obywatelskie . ;)
W sobotę Michał Nalepa złamał nos, ale znalazł się w kadrze na spotkanie z KGHM Zagłębiem Lubin.
Michał Nalepa złamał nos w ligowym meczu z Legią w Warszawie. Obrońca Lechii doznał urazu, gdy został kopnięty przez Jose Kante
Nalepa kilka dni temu pojechał do Hanoweru po specjalną maskę, która pozwoli mu grać mimo kontuzji
W meczu z Legią Nalepa chciał grać pomimo złamanego nosa, ale zszedł z boiska z powodu krwotoku
Kiedy Michał Nalepa schodził z boiska w sobotnim meczu z Legią (2:1) ze złamanym nosem, wyglądało na to, że sytuacja w obronie Lechii będzie w kolejnym ligowym spotkaniu bardzo trudna. Szczególnie, że kilkanaście minut później czwartą żółtą kartkę w tym sezonie zobaczył Filip Mladenović. Wydawało się, że w meczu z Zagłębiem Lubin zabraknie dwóch kluczowych graczy. Na dodatek 26-letniego stopera nie za bardzo było kim zastąpić. Mario Maloča leczył bowiem jeszcze kontuzję, której doznał w meczu rezerw. Dramatu jednak nie ma, ostatnie dni przynosiły bardzo dobre wiadomości. Chorwat wrócił do zdrowia, trenuje z pełnymi obciążeniami, a Nalepa czuje się zaskakująco dobrze – znalazł się w kadrze na sobotni mecz. Jeśli w nim zagra, to w specjalnej masce, po którą udał się do Niemiec. W środę rano wrócił z nią z Hanoweru, w czwartek odbył w niej pierwszy trening.
za https://sport.onet.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/michal-nalepa-zagra-w-masce-or-ekstraklasa/603hvr7
Kamil Jóźwiak w końcu wyrasta na lidera ofensywy Lecha.
Będziemy więcej wymagać od Kamila. Stać go, żeby przejąć większą odpowiedzialność – mówił w lipcu wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski. Chociaż Jóźwiak wciąż łapie się na obowiązujący w obecnych rozgrywkach wiek młodzieżowca, to już przed ich startem miał 80 meczów w pierwszym zespole. Było więc jasne, że w jego przypadku czas najwyższy, by odkleił od siebie łatkę młodego talentu i wcielił się w lidera drużyny.
– Jestem teraz jednym z najbardziej doświadczonych zawodników, ale dla mnie to nic nowego, że gram w pierwszym składzie, więc nie odczuwam żadnej dodatkowej presji – przekonywał 21-latek na starcie sezonu.
Trener Dariusz Żuraw od początku rozgrywek konsekwentnie na niego stawiał. Na prawej flance gracze się zmieniali, ale lewa była na stałe zarezerwowana dla niego. Poza meczem z Lechią, aż do dziś Jóźwiak wszystkie spotkania rozpoczynał w wyjściowej jedenastce. Długo brakowało mu jednak liczb, bo w pierwszych dziewięciu kolejkach uzbierał tylko gola i asystę. A że wymagania kibiców wobec niego były duże, to coraz częściej na jego głowę spadała spora krytyka. – Fala hejtu? Nie do końca tak to odbierałem. Takie rzeczy najczęściej piszą ludzie sprzed komputera, a ja staram się tego nie czytać. Jeżeli coś do mnie dociera, to przez znajomych. Znam wielu kibiców, którzy chodzą regularnie na mecze i wydaje mi się, że z ich strony nie było wiele krytyki. Czasem uda się to zaangażowanie przełożyć na dobrą grę na boisku, a czasem nie. Na szczęście coraz częściej to wychodzi – mówi.
Potwierdza się to w ostatnich dniach, bo w zaledwie dwóch meczach z Górnikiem i Wisłą poprawił swój dorobek. Doskonale zagrał zwłaszcza w spotkaniu z krakowianami, w którym oprócz gola i asysty wykonał między innymi 9 kluczowych podań. Co ciekawe, wszystkie te liczby zanotował ustawiony nie na lewej, a na prawej flance, gdzie dobrze układała się jego współpraca z Robertem Gumnym. – Znamy się w końcu od lat i doskonale rozumiemy na boisku. Ale chociaż jestem prawonożny, to wolę jednak grę na lewej stronie – zdradza Jóźwiak.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/lech-poznan/kamil-jozwiak-wyrasta-na-lidera-ofensywy-lecha-poznan/pb0v4ms
Jacek Zieliński z mediów dowiadywał się, że zastąpi go Wojciech Stawowy. Dziś żaden z nich nie jest szkoleniowcem Arki. Może zostać nim cudzoziemiec.
Klub z Gdyni po raz trzeci w ostatnich latach zwolnił szkoleniowca przed derbami z Lechią (mecz zostanie rozegrany 20 października) i znów wszystko odbyło się w specyficznych okolicznościach.
Komunikat klubu, który pojawił się wczoraj o 13.46, brzmi tak: „Decyzją właściciela większościowego Dominika Midaka trener Jacek Zieliński z dniem 8 października przestał pełnić obowiązki I szkoleniowca Arki. Tymczasowo jego obowiązki przejął II trener Daniel Myśliwiec”. Jak ustaliliśmy, Midak zmianę szkoleniowca rozważał już kilkanaście dni temu. – Arka nie może być klubem, który w każdym sezonie do ostatniej kolejki walczy o utrzymanie – mówił w sierpniu właściciel, gdy na stanowisku prezesa Arki Wojciecha Pertkiewicza zastępował Grzegorz Stańczuk. To właśnie Midak, mający duże aspiracje, miał spory wpływ na to, że do Gdyni wrócił Marko Vejinović – najlepszy zawodnik końcówki ubiegłego sezonu, który wtedy jeszcze był tylko wypożyczony z holenderskiego AZ Alkmaar.
Cierpliwość właściciela do Zielińskiego zaczęła się kończyć po dziesiątej kolejce. Arka zremisowała w niej bezbramkowo u siebie z Piastem, choć była zespołem lepszym. Władze klubu uważają, że zespół w tym składzie powinien grać lepiej i już wtedy zaczęto zastanawiać się nad ewentualnym następcą. Gdy w piątek Arka przegrała w Płocku aż 1:4 z Wisłą, Midak długo rozmawiał z Krzysztofem Sobierajem. Chciał, by były zawodnik Arki, który w ostatnich latach był pierwszym trenerem Ogniwa Sopot i asystentem Leszka Ojrzyńskiego w Wiśle Płock, wrócił do klubu z Gdyni właśnie w roli asystenta. Właściciel myślał o zatrudnieniu zagranicznego szkoleniowca, ale Sobieraj stwierdził, że wolałby pracować z Polakiem. Midak rozważał ponowne zatrudnienie Zbigniewa Smółki, z którym pozostaje w dobrych relacjach, jednak od razu usłyszał, że to mogłoby doprowadzić do jeszcze większych problemów w klubie, gdzie ponad połowa zawodników po doświadczeniach z poprzedniego sezonu raczej nie wyobraża sobie współpracy z tym szkoleniowcem.
To właśnie Sobieraj miał zaproponować kandydaturę Wojciecha Stawowego, który pracował w Arce w latach 2006–2008. Pod jego wodzą zespół wygrał wówczas dwumecz barażowy z Jagiellonią Białystok o utrzymanie w ekstraklasie, a w kolejnych rozgrywkach zajął jedenaste miejsce w elicie, tyle że został zdegradowany w związku z aferą korupcyjną. To właśnie na stadionie w Gdyni kibice w tamtych czasach często skandowali: „Wojciech Stawowy, najlepszy trener ligowy!”. Pochodzący z Krakowa szkoleniowiec, który od czerwca 2015 roku pozostaje bez pracy z drużyną seniorską (odejście z Widzewa), w niedzielę spotkał się z właścicielem Arki. Nie miał wielkich wymagań finansowych, chciał w końcu objąć ekstraklasową drużynę i jeszcze dwa dni temu było prawdopodobne, że we wtorek zostanie oficjalnie zaprezentowany jako nowy szkoleniowiec. Tyle że Stawowy wcale nie był – jak informowano na portalach społecznościowych – pewniakiem do objęcia posady. W ostatnich dniach władze Arki spotkały się z kilkoma kandydatami, w Gdyni był m.in. czeski szkoleniowiec David Holoubek. Poniedziałkowe rozmowy ze Stawowym trwały do późna, ale nie zakończyły się powodzeniem. Obie strony nie doszły do porozumienia – chodziło o kilka kwestii, nie tylko te finansowe.
W tym czasie trener Zieliński o wszystkim dowiadywał się… z mediów. Szkoleniowiec już wcześniej był niezadowolony z niektórych rzeczy dziejących się w Arce. Wczoraj pojawił się w pracy o ósmej rano i widział się ze Stańczukiem, który opisał mu sytuację w klubie. Zieliński po tej rozmowie spotkał się z piłkarzami i wyjaśnił im, co się dzieje. Minęły ponad trzy godziny i władze Arki oficjalnie poinformowały o pożegnaniu z dotychczasowym trenerem. W tym czasie Zieliński i Midak spotkali się w Gdyni. Panowie doszli do wspólnego wniosku, że najlepiej dla obu stron będzie zakończyć współpracę. Podjęto decyzję, na którą zanosiło się od dłuższego czasu.
„Dziękujemy za wkład pracy i życzymy powodzenia w dalszej pracy szkoleniowej” – tymi słowami kończy się oświadczenie klubu. Kibice Arki przeżywają swoiste deja vu, bo w kwietniu 2017 roku, też przed meczem z Lechią, zwolniono Grzegorza Nicińskiego, którego zastąpił Leszek Ojrzyński. Ubiegły sezon? W kwietniu tego roku, godzinę przed derbami, Midak poinformował na Twitterze, że niezależenie od wyniku spotkania będzie to ostatni mecz Smółki.
Piłkarze Arki wyjechali wczoraj na trzydniowe zgrupowanie do Cetniewa, które ma im pomóc przygotować się do derbów z Lechią. Władze klubu prowadzą rozmowy z kilkoma kandydatami. Nie jest prawdą, że nikt nie chce pracować w Gdyni. Na ten moment jest bardziej prawdopodobne, że kolejnym szkoleniowcem będzie obcokrajowiec.
Arka zajmuje czternaste miejsce w tabeli i wiele wskazuje na to, że znów będzie się dramatycznie bronić przed spadkiem. Spokój w tym klubie dalej jest fikcją.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/arka-gdynia/pko-ekstraklasa-w-arce-gdynia-trenera-i-spokoju-brak/fmgzlch
***************************************************************************************************************************************************************************
Tajemnica skuteczności Zagłębia. Słoweńcy lepsi niż cała reszta .
Aż 10 goli strzelili już Damjan Bohar i Saša Živec. Tyle co wszyscy pozostali gracze KGHM Zagłębia Lubin. Żaden inny zespół w ekstraklasie nie ma tak efektywnych skrajnych pomocników.
Już jest jasne, że w Lubinie istnieje życie bez Bartłomieja Pawłowskiego, który po starcie sezonu przeniósł się do tureckiego Gaziantepu. Znakomicie zastąpił go Živec, który na początku sezonu osiąga znacznie lepsze liczby niż poprzednik - w tej chwili ma już 5 goli i 2 asysty. W ogóle słoweńskie skrzydła (bo po drugiej stronie gra Damjan Bohar) funkcjonują imponująco - obaj Słoweńcy zdobyli już po 5 bramek
To głównie forma i snajperska skuteczność Słoweńców powodują, że Miedziowi od kilku tygodni spisują się pod bramką rywali imponująco. Kibice żartują, że lubinianie grają w systemie 5-4-3-2, bo właśnie tyle goli strzelają w kolejnych meczach (5 z Wisłą Płock, 4 ze Śląskiem, 3 z ŁKS i 2 Lechią). Czy zgodnie z tą regułą w następnym meczu będzie tylko jeden gol? Niekoniecznie, bo jeden również już był - w pucharowym starciu z Koroną w Kielcach goście wygrali właśnie 1:0. W każdym razie z tych 14 ostatnich ligowych bramek duet Bohar - Živec, zresztą zgodnie ze średnią z całego sezonu, ma udział w połowie, czyli w siedmiu trafieniach (jeden gol to strzał samobójczy).
Ewidentnie widać, że metamorfoza w Lubinie nastąpiła po dymisji trenera Bena van Daela, który 31 sierpnia przegrał z Wisłą Kraków (2:4) i pół godziny później usłyszał, że właśnie stracił posadę. Ówczesny prezes KGHM Zagłębia Mateusz Dróżdż zdecydował się na ten krok, mimo że nie miał gotowego następcy. Czas pokazał, iż decyzja wcale nie była obarczona dużym ryzykiem. Nawet asystent Holendra Paweł Karmelita znacznie lepiej poradził sobie w roli awaryjnego pierwszego trenera, bo to właśnie pod jego komendą zespół koncertowo rozbił Nafciarzy (5:0). Jedną z kluczowych decyzji Karmelity było przywrócenie do wyjściowej jedenastki Bohara, który zaczynał sezon w podstawowym składzie, ale przez cały sierpień - w pięciu spotkaniach - był już tylko rezerwowym. Karmelita zrobił dla niego miejsce w składzie, bo zakończył eksperymenty z ustawieniem Alana Czerwińskiego na prawym skrzydle, co działo się wbrew naturalnym predyspozycjom piłkarza, który zresztą wysyłał sygnały, że lepiej czuje się na boku obrony. Van Dael jakimś cudem tych oczywistych powodów do roszad na boisku nie widział, dlatego po trzeciej porażce z rzędu cierpliwość jego przełożonych raptownie się wyczerpała.
Beneficjentem rozstania z upartym Holendrem jest przede wszystkim Bohar. - Damjan zachował się jak profesjonalista, bo w sytuacji, gdy stracił miejsce w jedenastce, nie marudził, tylko ciągle pracował, aby do niej wrócić. I gdy dostał szansę, natychmiast ja wykorzystał - podkreśla dyrektor sportowy KGHM Zagłębia Michał Żewłakow.
Bohar jest teraz w formie ze swoich topowych meczów z poprzedniego sezonu i widać, że świetnie się czuje współpracując ze swoim rodakiem Živcem. Ten z kolei gra tak jak w swoich najlepszych występów w barwach Piasta Gliwice, zanim przeniósł się na Cypr, gdzie nie szło mu tak dobrze.
- Saša chciał wrócić do polskiej ligi, by tutaj wrócić do bardzo dobrego grania. Z taką myślą podpisywaliśmy z nim kontrakt - zaznacza Żewłakow. Živec w tej chwili demonstruje nawet więcej piłkarskich atutów niż Pawłowski. Jest bardziej kreatywnym piłkarzem, ma lepszą technikę użytkową, więc tym bardziej po byłym skrzydłowym w Lubinie obecnie nikt nie płacze.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/kghm-zaglebie-lubin/pko-ekstraklasa-damjan-bohar-i-sasa-zivec-strzelili-juz-10-goli-dla-zaglebia-lubin/w1pvwrv
- Edytowany
Serb Aleksandar Rogić, ciekawy nowy trener Arki. Spore doświadczenie ale raczej jako asystent poważnych nazwisk.
Arka Gdynia poinformowała, że Aleksandar Rogić został nowym szkoleniowcem zespołu z PKO Ekstraklasy.
38-letni Serb podpisał z Arką kontrakt obowiązujący do połowy 2021 roku. Polski klub w kontakcie z Rogiciem był od kilku dni, a od wtorku trwały intensywne negocjacje zakończone porozumieniem.
Rogić zastąpił na stanowisku szkoleniowca Jacka Zielińskiego, który został zwolniony po porażce Arki 1:4 z Wisłą Płock. Gdynianie po 11 kolejkach PKO Ekstraklasy zajmują 14. miejsce w tabeli, a więc są w strefie spadkowej.
Pierwotnie trenerem Arki miał zostać Wojciech Stawowy, ale nie udało mu się znaleźć porozumienia z działaczami klubu. Gdynianie postawili więc na Aleksandara Rogicia. 38-letni Serb w przeszłości był asystentem w reprezentacjach Serbii i Ghany oraz pomagał Radomirowi Anticiowi w chińskich klubach. Pracę w roli pierwszego trenera rozpoczął w Estonii, gdzie od lipca 2017 do 15 września bieżącego roku prowadził Levadię Tallinnie.
- Nigdy nie miałem tak dobrego trenera - powiedział Markus Jürgenson, obrońca Levadii, który był jedną z wielu osób chwalących Rogicia za pracę w Estonii, gdzie zależało mu, by jego zespół grał przede wszystkim w atrakcyjnym stylu. Do pracy w Arce przymierzany był już w wiosną ubiegłego rokum, ale gdynianie wybrali wówczas Zbigniewa Smółkę. Rogić był także przymierzany do przejęcia Górnika Łęczna zimą sezonu 2016/2017, jednak szkoleniowcem klubu został wtedy Franciszek Smuda.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/arka-gdynia/pko-ekstraklasa-aleksandar-rogic-trenerem-arki-gdynia/ygjs5mz
************************************************************************************************************************************************************************
Filip Marchwiński został umieszczony przez brytyjski dziennik "The Guardian" na publikowanej co roku liście sześćdziesięciu najbardziej obiecujących talentów w światowej piłce. Obok niego w zestawieniu znalazł się między innymi grający już regularnie w barwach Barcelony i strzelającego dla niej gole - Ansu Fati.
Marchwiński jest największą perełką klubowej akademii Kolejorza. Debiut w ekstraklasie zaliczył jeszcze przed 17. urodzinami w ubiegłym sezonie w meczu z Zagłębiem Sosnowiec (6:0), w którym od razu zdobył bramkę. Został tym samym najmłodszym strzelcem oficjalnego gola dla Lecha w historii, wyprzedzając o dokładnie jeden dzień Dawida Kownackiego, który także znalazł się na liście "Guardiana", tyle że przed pięcioma laty. Dziś "Kownaś" ma 22 lata i jest czołową postacią w niemieckiej Fortunie Düsseldorf.
Przy Bułgarskiej liczą, że podobną, a może nawet większą karierę będzie wkrótce robił na zachodzie Marchwiński. Chociaż początek obecnego sezonu nie był dla niego wymarzony, a w pierwszych kolejkach uzbierał w ekstraklasie zaledwie 25 minut. – Z młodymi zawodnikami już tak jest, że często mają wahania formy. Wcześniej Filip był na zgrupowaniu reprezentacji, z którego wrócił z lekkim urazem i to też nie pozostało bez wpływu na jego sytuację. Ostatnio prezentuje się zdecydowanie lepiej, wraca do dobrej dyspozycji i na pewno będziemy chcieli z niego korzystać w kolejnych meczach – zapewniał kilka dni temu trener Lecha Dariusz Żuraw.
Obietnicę swoją spełnił, Marchwiński pojawił się na boisku na ostatnich kilkanaście minut meczu z Wisłą Kraków (4:0)... i zdążył strzelić gola. Efektownym dryblingiem ograł Marcina Wasilewskiego i posłał piłkę do siatki tuż przy prawym słupku.
Marchwiński jest drugim piłkarzem w obecnej kadrze Lecha, który znalazł się na prestiżowej liście "Guardiana". Pięć lat temu w zestawieniu znalazł się także wypożyczony obecnie do Kolejorza z CSKA Moskwa napastnik Timur Żamaletdinow. Rosjanin jednak w Poznaniu nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Na koncie ma tylko jednego gola w ekstraklasie, przeciwko Jagiellonii jeszcze w ubiegłym sezonie, a w obecnym zagrał na razie w pierwszym zespole tylko 20 minut i niczym szczególnym się nie wyróżnił. Ostatnio ma problem z wywalczeniem sobie gry nawet w drugoligowej drużynie rezerw Kolejorza.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/lech-poznan/pko-ekstraklasa-filip-marchwinski-na-liscie-najwiekszych-talentow-swiata/qs084kw
Człowiek z zasadami .
Nowy trener Arki Aleksandar Rogić nie wyobraża sobie, by jego zespół nie kontrolował meczu.
Boczny obrońca Levadii Tallin Maksim Podholjuzin próbuje podać krótko po ziemi do środkowego pomocnika. Piłkę przechwytują jednak gracze Flory, a konkretnie znany z polskiej ekstraklasy Konstantin Vassiljev i po chwili goście zdobywają bramkę. Levadia przegrywa bardzo ważne derbowe spotkanie 1:2, estońscy dziennikarze krytykują Podholjuzina. Co robi trener przegranej drużyny Aleksandar Rogić? Udziela wywiadu, w którym swojego obrońcę ocenia tak: „Ta bramka by nie padła, gdyby Maksim wybił piłkę, ale ja nie chcę, by moi zawodnicy grali w ten sposób”.
– Trener sprawił tymi słowami, że Maksim nie rozpamiętywał błędu. Rogić chce, żeby jego drużyna prowadziła grę, decydowała się na krótkie podania i jest w tym konsekwentny. Ma świetny kontakt z zawodnikami – mówi nam Marko Lipp, stoper Levadii, który w tamtej sytuacji próbował asekurować kolegę. – To fanatyk piłki. Wie o niej wszystko. Nigdy nie miałem tak dobrego trenera – dodaje Markus Jürgenson, inny obrońca estońskiego klubu.
Od kilku tygodni Rogić był w kontakcie z właścicielem Arki Dominikiem Midakiem, a wczoraj (po dwóch dniach intensywnych rozmów) podpisał w Gdyni kontrakt, obowiązujący do końca przyszłego sezonu (z opcją przedłużenia). Doświadczenie szkoleniowe Serb zbierał u boku nie byle kogo – w latach 2008–2010 w reprezentacji Serbii był asystentem Radomira Anticia, znanego z pracy w Barcelonie i Atletico Madryt. Był ceniony przez zawodników i miał duży wpływ na kwestie taktyczne. Później ten duet pracował jeszcze w dwóch chińskich klubach, a Rogić, oprócz kadry serbskiej, był też asystentem w reprezentacji Ghany. Pracę w roli pierwszego trenera rozpoczął w Estonii, gdzie od lipca 2017 do 15 września tego roku prowadził Levadię Tallin (klub początkowo nazywał się FCI Tallin, ale po połączeniu z Levadią w listopadzie 2017 roku przyjął jej nazwę). Tam od początku zaczął budować swój wizerunek człowieka z zasadami.
– Nigdy nie odmawiał wywiadu. Mało tego – upierał się, że przed każdym meczem ma się odbyć konferencja prasowa, co w Estonii wcale nie jest normą. Zawsze mówił ciekawie i nie bał się zwracać uwagi na problemy. Krytykował jakość muraw i niski poziom opieki medycznej. W Levadii dzięki niemu zaczęto zwracać większą uwagę na analizy statystyczne i odżywianie zawodników. Jest szkoleniowcem, który chce, by jego zespół dyktował warunki gry, a nie reagował na to, co robi przeciwnik. W klubie postawiono przed nim konkretne cele: mistrzostwo kraju oraz przejście pierwszego rywala w europejskich pucharach. Nie zrealizował ich, a mimo to działacze, zazwyczaj często zmieniający trenerów, dali mu kolejną szansę, bo zespół miał swój styl i uważali, że jest świetnym fachowcem – opisuje estoński dziennikarz Ott Järvela.
We wrześniu tego roku Rogić stracił pracę po remisie Levadii (1:1) z przeciętnym JK Viljandi. Ten wynik oznaczał, że zespół traci dwa punkty do liderującej Flory. To właśnie Järvela przeprowadził duży wywiad ze szkoleniowcem tuż po zwolnieniu. Z tej rozmowy warto przytoczyć jeden fragment. Pytanie dziennikarza: „Nie chciał pan porzucać swojej piłkarskiej wizji i grać inaczej, dłuższymi podaniami, co mogło przynieść lepsze wyniki? Można powiedzieć, że został pan ofiarą własnej filozofii piłkarskiej?”. Odpowiedź Rogicia: „To prawda. W piłce nożnej oczywiście najważniejsze są wyniki, ale dla mnie one są akceptowalne tylko wtedy, gdy osiąga się je w odpowiedni sposób. Właśnie dlatego, mówiąc o swojej pracy w Levadii, często używałem słowa proces. Pragnąłem ją kontynuować, bo byłem przekonany, że rezultaty w końcu przyjdą. Mogę zagwarantować, że kolejny zespół, który obejmę, też będzie dążył do posiadania piłki i kontrolowania meczu. Wierzę w to. Według mnie właśnie na tym opiera się współczesny futbol”.
Brzmi to trochę jak słowa Zbigniewa Smółki, który po objęciu Arki w czerwcu 2018 roku opowiadał w wywiadach, że jego zespół będzie grać atrakcyjnie, dominować i strzelać gole. Słyszeliśmy jednak, że obaj panowie, choć podobnie patrzą na piłkę, różnią się osobowością i Rogić wypada tutaj korzystniej.
W grudniu 2017 roku Serb mógł już objąć polski klub zagrożony spadkiem. Jego kandydatura była rozpatrywana przez działaczy Górnika Łęczna, ale ci ostatecznie postawili na wariant polski, swojski. Zatrudnili Franciszka Smudę. Zespół spadł.
Wiosną ubiegłego roku Rogić był przymierzany do Arki. Jeden z agentów polecił go Midakowi jako zdolnego, młodego szkoleniowca, będącego jednocześnie w zasięgu finansowym polskich klubów. W Warszawie doszło do spotkania Rogicia, Midaka i Piotra Włodarczyka, który już wtedy, choć jeszcze nieoficjalnie, pełnił funkcję doradcy w gdyńskim klubie. Serb zaskoczył wtedy swoich rozmówców, bo przyszedł na spotkanie znakomicie przygotowany. Przedstawił im autorską analizę, która pokazywała Arkę na tle innych drużyn ekstraklasy. Wynikało z niej, że ekipa z Gdyni w wielu elementach prezentuje się najsłabiej w całej stawce. – Rozmawialiśmy z nim, a także z trenerem Smółką. Obaj nam zaimponowali. Zdecydowaliśmy się wtedy na tego drugiego, bo chcieliśmy odbudować zespół, opierając go na zawodnikach z ekstraklasy i I ligi, a Smółka znał te rozgrywki – wspomina Midak.
Przed Rogiciem konfrontacja z rzeczywistością. Arka zajmuje w tej chwili 14. miejsce. Spadkowe, bo w tym sezonie degradowane są trzy ostatnie zespoły. Niecierpliwi działacze zwolnili Jacka Zielińskiego i oczekują w najbliższym czasie lepszych rezultatów. Serb zadebiutuje w najważniejszym, derbowym meczu z Lechią, w dodatku na własnym boisku. Presja będzie olbrzymia i nie wiadomo, jak (gdyby Arka nie wygrała) ludzie zareagują na słowa o wynikach, które bez właściwego stylu nie są tyle warte.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/arka-gdynia/kim-jest-aleksandar-rogic-nowy-trener-arki-gdynia/z2sk1g6
Paluszek: "Grajmy obligatoryjnie nawet dwoma młodzieżowcami"
Były szef akademii Zagłębia ma pomóc w tym, by wychowankowie Śląska wreszcie przebili "szklany sufit". Akademia wrocławskiego klubu, mimo oczywistego postępu, nadal nie dostarcza zawodników do pierwszej drużyny.
PRZEGLĄD SPORTOWY: Śląsk osiąga dobre wyniki w rywalizacji młodzieżowej. W tym roku juniorzy starsi zdobyli wicemistrzostwo Polski. Tego nie było od czasów, kiedy w wieku juniora byli Ryszard Tarasiewicz i Waldemar Prusik. Tylko w ekstraklasie tego w ogóle nie widać.
KRZYSZTOF PALUSZEK (DYREKTOR DS. ROZWOJU SPORTOWEGO ŚLĄSKA): Wróciłem na Oporowską po to, żeby pomóc w przekładaniu wyników grup młodzieżowych na pierwszy zespół. Mamy pomysły, jak to zrobić. Proszę nie oczekiwać konkretnych dat, ale musimy postawić na mocną indywidualizację treningów. Tutaj tkwią naprawdę ogromne rezerwy. Niedawno mieliśmy przyjemność uczestniczyć w szkoleniu Ekstraklasy, na którym pojawili się ludzie z Ajaksu Amsterdam. Oni podkreślali to samo: bez odpowiedniego podejścia do każdego zawodnika z osobna nie ma mowy o postępie. Duży nacisk musimy położyć na ich indywidualny rozwój i dlatego też wprowadziliśmy treningi pozycyjne. Fajnie się składa, że akurat w akademii zaczynamy mieć coraz więcej trenerów, którzy byli związani ze Śląskiem jako piłkarze. I to piłkarze, występujący na różnorodnych pozycjach. Za napastników odpowiada Tadeusz Pawłowski, z którym zaczyna mocno współpracować Janusz Sybis. Za bocznych obrońców odpowiada Krzysztof Wołczek. Za skrzydłowych - Krzysztof Ostrowski. Oprócz tego są jeszcze Piotr Jawny i Marcin Dymkowski, którzy też przygotowują zawodników na określone pozycje. Oni prowadzą treningi z konkretnymi grupami 3-4 adeptów i uczą ich indywidualnych zachowań. Do tego dochodzą analizy indywidualne oraz spotkania trenerów akademii ze sztabem pierwszego zespołu. To, co robimy w akademii, musi być kompatybilne z pracą ekipy ekstraklasowej. Jeśli w niedzielę jest mecz rezerw z Polonią Bytom, w którym weźmie udział pewna grupa piłkarzy z kadry pierwszej drużyny, to w poniedziałek i wtorek musi być dokładna analiza tego, co tam się działo na podstawie materiałów wideo, a w środę dodatkowy trening pozycyjny pod kątem tego, jakie braki i mankamenty zostały ujawnione. W takim treningu biorą udział zarówno trenerzy pierwszego, jak i drugiego zespołu. Chcemy promować naszych chłopców z akademii w ekstraklasie, ale oni muszą być gotowi, żeby ten ciężar udźwignąć. Mówię to z całą odpowiedzialnością: nie mamy mniej utalentowanych piłkarzy, niż na przykład Zagłębie Lubin, Legia Warszawa, Lech Poznań. Natomiast ich praca wymaga pewnego ukierunkowania. Chcę dodać, że świetnie się stało, iż drugi zespół awansował do trzeciej ligi. To jest optymalny poziom rozgrywkowy dla najzdolniejszych juniorów, którzy chcą wejść w dorosły futbol. Tu już mogą rywalizować z zawodnikami, mającymi za sobą przeszłość w dużej, krajowej piłce.
W tej chwili wydaje się, że rezerwy mają szansę nawet na to, by z marszu zaatakować II ligę. Chcecie tam awansować?
Drugi zespół jest nam potrzebny do dwóch rzeczy. Po pierwsze, mamy w tej chwili dosyć szeroką kadrę w ekstraklasie. Nie wszyscy piłkarze dostają tyle minut, ile by pewnie chcieli, a nam też zależy, żeby jednak byli w rytmie meczowym. Po drugie - ci „starzy” pomagają krzepnąć naszym zawodnikom z akademii. Młodzież może się od nich wiele nauczyć. Czy chcemy awansować? Będziemy analizować sytuację w przerwie zimowej. Na pewno aktualna liczba punktów daje nam komfort w postaci możliwości podejmowania pewnych decyzji, na które będąc tuż nad kreską być może nie moglibyśmy sobie pozwolić. Nie podpalamy się. Prawdziwa walka o drugą ligę zacznie się dopiero na wiosnę.
Czy zapis o obowiązkowym młodzieżowcu w ekstraklasie coś w ogóle daje? Vitezslav Lavička bardzo chwalił wprowadzenie tego punktu regulaminowego, ale koniec końców - po 1/3 sezonu zasadniczego widać, że stawia na najlepszych, nie na najbardziej perspektywicznych. Poza Przemkiem Płachetą młodzieżowcy są „spacyfikowani” przez stare wygi.
W III lidze w Pro Junior System jesteśmy w ścisłej czołówce i udaje się to godzić z regularnym punktowaniem. Konkurujemy w PJS z Zagłębiem Lubin i Górnikiem Zabrze. Na szerszy atak młodych na grę w ekstraklasie też przyjdzie czas. Jestem zwolennikiem obligatoryjnego grania młodzieżowcami na najwyższym poziomie ligowym. Idźmy dalej: jeśli uznamy, że to pomaga, niech w przyszłości gra nawet dwóch. Jestem w sztabie reprezentacji Polski U-21, prowadzonej przez Czesława Michniewicza i widzę, że selekcjoner często nie ma w kim wybierać. Bo w podstawowej jedenastce klubu X jest siedmiu obcokrajowców i czterech Polaków, z czego z wyjątkiem jednego, właśnie tego młodzieżowca, prawie wszyscy to gracze pod trzydziestkę. Ci, którzy nastawili się na szkolenie młodzieży kilka lat temu, mają dziś łatwiej. Nie występują u nich trudności z przygotowaniem kilku chłopaków, z których każdego można wstawić do składu bez szkody dla poziomu gry drużyny.
Jeśli będzie grał tylko Płacheta, inni młodzieżowcy mogą zacząć się niecierpliwić.
Nie da się ukryć, że to jest karta przetargowa, którą menedżer niejednego zawodnika może próbować zagrać. Co nam pozostaje? Przekonywać do konsekwentnej pracy i do cierpliwości. Nie czarujmy się. Nigdzie na świecie nie istnieje klub, który „wchłonie” do seniorów wszystkich młodych, których miał w akademii. Rozmawiamy z trenerem Lavičką minimum raz - dwa razy w tygodniu. Mówię tu o spotkaniach stricte szkoleniowych, poświęconych omawianiu jak grali zawodnicy w drugim zespole. On naprawdę ma wiedzę, który młody piłkarz w jakim miejscu jest pod względem sportowym. Dajmy najpierw niektórym okrzepnąć w trzeciej lidze, w której rezerwy są dopiero od tego lata, a nie domagajmy się już teraz wystawiania niektórych zawodników w ekstraklasie. W każdej kategorii piłkarz powinien być przynajmniej rok. Jeśli się wyróżnia - umieśćmy go wyżej.
Czy syn wywołał kryzys rodzinny w domu? Latem wśród kibiców Śląska była gorąca dyskusja, że Aleksander Paluszek, wyróżniający się zawodnik akademii i reprezentant Polski, poszedł do Górnika Zabrze. Bo uznał, że tam prędzej dostanie szansę występów, niż we Wrocławiu.
Mój syn skończył w kwietniu osiemnaście lat i podjął decyzję, jaką uważał za słuszną. Myślę, że jest zadowolony. Trenuje z pierwszym zespołem prowadzonym przez Marcina Brosza, a w trzecioligowych rezerwach Górnika w każdym meczu zalicza po 90 minut. W ciągu dwóch, może trzech lat rozstrzygnie się czy zaistnieje w zawodowej piłce. Chciał spróbować samodzielności i nie można mu tego zabraniać.
Jest też druga strona medalu przepisu o obligatoryjnym zawodniku z rocznika 1998 lub młodszym w ekstraklasie: padają zarzuty, że jeden młody dzięki temu przepisowi ma coś za darmo.
Nie ma lepszej motywacji, niż świadomość, że trenujesz z dorosłymi piłkarzami i jeden z grupy „ty i twoi rówieśnicy” na pewno zagra. A nawet jeśli wykreował się zdecydowany faworyt, który wychodzi w podstawowym składzie regularnie, to masz szansę, by być pierwszym czy drugim w kolejce po nim. Który byś był, gdyby nie było przepisu o młodzieżowcu? Nie da się ukryć, że Przemek Płacheta ma pewien handicap: w pierwszej lidze przepis o młodzieżowcu jest od lat i on został wytransferowany do Śląska już jako zawodnik obyty z dorosłą piłką na niezłym, przynajmniej jeśli chodzi o polskie realia, poziomie. Ale to dopiero pierwszy sezon funkcjonowania tego przepisu w ekstraklasie. Żeby wyciągnąć właściwe wnioski, zauważyć jakieś tendencje, musimy go utrzymać przez minimum kilka sezonów. Nie róbmy tak jak z Młodą Ekstraklasą, w przypadku której okazaliśmy się kąpani w zbyt gorącej wodzie. Cały projekt po kilku latach poszedł do kubła, mimo że wcale nie był taki zły. On wymagał modyfikacji. Złe było na przykład związanie istnienia drużyny ME z ekstraklasowym bytem danego klubu w kategorii seniorskiej, bez względu na to ile ta drużyna ME zgromadziła punktów. Jeśli ktoś w ME grał o nic, a to się zdarzało bardzo często, potrafił sobie robić z tej drużyny poligon doświadczalny i wrzucać do składu szesnasto- czy siedemnastolatków. Cierpiał przeciwnik, który wychodził na mecz z założeniem, że się czegoś nauczy, tymczasem grał przeciwko rywalowi, w którego szeregach byli chłopcy niegotowi motorycznie na taki poziom. Tymczasem na przykład w Anglii zrobiono ligę rezerw U-23, z której można spaść.
Ile Śląsk traci z powodu braku zaplecza z prawdziwego zdarzenia dla akademii? O tej inwestycji mówił jeszcze poprzedni zarząd. Przedstawił nawet wizualizacje przebudowy Oporowskiej, wysłał wniosek o dofinansowanie do Ministerstwa Sportu i nic.
Do dziś nie otrzymaliśmy żadnej informacji czy możemy liczyć na dofinansowanie. Z raportu Ekstraklasy SA wynika, że takie dofinansowanie na budowę czy rozbudowę dostały cztery kluby: Legia, Pogoń, Jagiellonia i Lech. My będziemy lobbować za tym, żeby budować ośrodek z prawdziwego zdarzenia, tym bardziej, że jest bardzo mocne zainteresowanie właściciela Śląska, czyli gminy Wrocław, żeby takie zaplecze w końcu powstało. Na razie korzystamy z tego, że jesteśmy miejskim klubem. Mamy zatem pierwszeństwo w korzystaniu z infrastruktury rozlokowanej w wielu miejscach na terenie Wrocławia. Dobrze układa się także cały współpraca z AWF, która również ma przyzwoitą bazę.
Od tematu budowy centrum treningowego jednak nie uciekniecie.
Nie uciekniemy i nie zamierzamy. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie mieli dziesięciu boisk, w tym dwóch sztucznych i możliwości przykrycia przynajmniej jednej z płyt balonem czy wręcz zbudowania pełnowymiarowej sztucznej płyty w hali. Jeśli mamy pójść w szkolenie na miarę takiego miasta jak Wrocław i takiego klubu jak Śląsk, ten temat musi być załatwiony. Na to wszystko przy Oporowskiej po prostu nie ma wystarczającej powierzchni. Tu są dwa boiska. Jeśli dopchniemy kolanem, będą cztery, jednak niepełnowymiarowe. Dziś to jest miejsce, które służy jako codzienna baza treningowa pierwszego zespołu. Ponadto obsługuje rozgrywki trzecioligowych rezerw i zapewnia im jeden trening w tygodniu. Z kolei CLJ juniorów starszych i młodszych pojawia się tutaj tylko w dni meczowe. Reasumując: warunki są niewystarczające nawet do pełnej obsługi treningowej wszystkich czterech zespołów, będących na górze drabiny szkoleniowej. Chciałbym jednak podkreślić, że akademia to nie tylko infrastruktura, ale też profesjonalni trenerzy i odpowiednia liczba grup młodzieżowych, które to zapełnią. Kiedy będziemy gotowi w tych ostatnich aspektach, kolejnym etapem będzie projekt infrastrukturalny. Od czerwca chcemy mieć 6-7 trenerów zatrudnionych wyłącznie w klubie, pracujących tylko na potrzeby akademii piłkarskiej, bez dodatkowych obowiązków, np. w szkole.
Dziś ilu macie?
Czterech…
Nie macie obaw, że zanim to wszystko zrobicie, część konkurencji pod względem szkolenia bardzo daleko wam ucieknie? Sam pan wspomniał, że kilka klubów dostało dofinansowanie na budowę akademii.
Już teraz pod wieloma względami naprawdę możemy się pochwalić. Proszę pamiętać, że jako klub z dużego miasta zawsze będziemy mieli pewne możliwości. Aglomeracja wrocławska liczy około miliona mieszkańców. To duża populacja, w której nie zabraknie młodzieży. Za skauting odpowiada doświadczony w pracy w terenie trener Józef Klepak. Nie możemy równać się, przynajmniej na razie, z możliwościami całego zaplecza akademii Zagłębia Lubin, ale tam pod wieloma względami po prostu musieli przyjąć inne metody pracy. Na przykład w zakresie skautingu. Bo w Lubinie żyje 70 tysięcy ludzi i szukanie talentów daleko to po prostu konieczność. Mamy świadomość, ile jeszcze mamy do zrobienia, ale też się rozwijamy. Nawiązaliśmy dobre kontakty z uznanymi markami zagranicznymi, między innymi ze Slavią Praga, do której niebawem wyślemy ludzi na staże trenerskie. Ona stała się w pewnym sensie wzorcowym klubem jeśli chodzi o bliską zagranicę i bardzo zależy nam na dobrych kontaktach z nimi.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/slask-wroclaw/paluszek-grajmy-obligatoryjnie-nawet-dwoma-mlodziezowcami/2pz37vg
******************************************************************************************************************************************************************************
Tomasza Cywkę prześladuje pech. Od ponad roku nie zagrał w pierwszym zespole Lecha Poznań.
Na początku poprzedniego sezonu Cywka był niemal etatowym zawodnikiem wyjściowego składu i zbierał za grę solidne recenzje. Jest zawodnikiem, jakich cenią sobie trenerzy, bo może wystąpić na kilku pozycjach. Sprowadzany był do gry w środku pola, ale z powodu przedłużającej się wówczas absencji Roberta Gumnego łatał też dziurę na prawej stronie obrony. Do czasu jednak, bo pod koniec września ubiegłego roku w meczu z Miedzią doznał urazu więzadeł w kolanie, który miał go wyłączyć z gry na dwa miesiące. Okazało się, że aż do dziś był to jego ostatni występ w pierwszym zespole w oficjalnym spotkaniu.
Wiosną był szykowany do powrotu do ekstraklasy, ale doznał kolejnej kontuzji, tym razem łydki, i znów musiał pauzować. Nogi nie udało się wyleczyć do końca rozgrywek, a licznik dni bez występów na boisku bił, zbliżając się już wtedy do dziewięciu miesięcy.
Do letnich przygotowań Cywka przystąpił wreszcie w pełni zdrowy. Wrócił z urlopu nawet tydzień wcześniej niż koledzy, by nadrobić zaległości. A mimo to w tym sezonie nie pojawił się na boisku w żadnym meczu pierwszej drużyny, gra wyłącznie w drugoligowych rezerwach. Na jego nominalnej pozycji wyżej stoją akcje sprowadzonego latem Karlo Muhara oraz klubowego wychowanka Mateusza Skrzypczaka. – Sytuacja Tomka jest trudna – przyznaje trener Dariusz Żuraw. – To profesjonalista w każdym calu, ale liczba miejsc na boisku jest ograniczona. Musi uzbroić się w cierpliwość, dalej trenować tak dobrze jak obecnie i czekać na szansę. Niewykluczone, że gdy ją dostanie, to potem uda mu się utrzymać miejsce w składzie – dodaje.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/lech-poznan/pko-ekstraklasa-tomasz-cywka-od-roku-nie-zagral-w-lechu-poznan/28e8qq9
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (2 użytkowników)
Goście (2)