Może Michał klnie a II bierze wszystko na Siebie :D
-
-
Media o Cracovii
Albo pierwszy klnie a drugi nie wytrzymuje i adekwatne te kartki :D
Probierz klnie zaslaniajac usta reka, a drugi porusza tylko ustami, widac bylo na powtorkach
Na weszło:
[i]Kibic Cracovii przekazał krakowskim szpitalom 1200 gogli ochronnych. Wczoraj zapowiedział, że je ma i – nie ukrywajmy – mógłby na tym dobrze zarobić. Ale tego nie zrobił i co tu kryć – piękny gest.[/i]
Janusz Gol, kapitan "Pasów": To wszystko traciło już sens .
Janusz Gol, kapitan Cracovii, opowiada o trudnym czasie dla piłkarzy, którzy podobnie jak wszyscy muszą dostosować się do specjalnego czasu walki z epidemią koronawirusa.
Sezon został w piątek zawieszony. Zapewne wy, piłkarze ekstraklasy, czekaliście na taki rozwój wypadków.
Tak, to była jedyna słuszna decyzja, jaką można było podjąć, by te rozgrywki zawiesić. A wznowić je, jeśli tylko wszystko się uspokoi i unormuje.
Nikt nie wie, jak długo potrwa ten stan. Dostaliście jakieś wytyczne?
Na razie mamy przerwę, dostaliśmy kilka dni wolnego, a wytyczne są takie, jakie dawał minister zdrowia, by uważać na siebie, stosować zasady higieny, nie podróżować. Czyli standardowe zasady, które mają ograniczyć możliwość zarażenia się.
Macie jakieś indywidualne rozpiski treningowe, co trzeba robić?
Na razie nie, najbliższe dni będą poświęcone na odpoczynek, a potem zobaczymy.
A jak przeżywał pan te ostatnie dni, gdy epidemia narastała. Cały czas nie było jasności, co będzie z rozgrywkami ekstraklasy. Wiadome było to, że będą mecze bez kibiców. Jak pan reagował na tę niepewność?
Wszystkie najważniejsze ligi zostały zamknięte, u nas też to musiało nastąpić. Bardzo dobrze się stało, dla bezpieczeństwa.
Pomijając już oczywiste kwestie bezpieczeństwa, to takie mecze bez publiczności nie mają racji bytu. Mieliście okazję zagrać takie spotkanie w ćwierćfinale Pucharu Polski w Tychach. Jak pan się czuł, grając taki mecz?
Wiadomo, że mecze bez kibiców nie są takie same, jak z publicznością, szkoda byłoby, gdybyśmy musieli grać spotkania bez fanów. To nie ma większego sensu.
Żałował pan tych piłkarzy, którzy musieli ostatnio grać w meczach Ligi Mistrzów, gdyż UEFA nie odwołała jeszcze tych spotkań? Wczuł się pan w ich położenie?
Myśmy też musieli grać wspomniane spotkanie pucharu Polski w Tychach bez publiczności. Traciło sens to wszystko.
Trudno spekulować, ale jak pan sądzi, rozgrywki ekstraklasy zostaną wznowione za jakiś czas, czy liczy się pan z tym, że to już może być koniec sezonu?
Nie wiem, na dzisiaj nie mogę nic powiedzieć. Musimy czekać na rozwój wydarzeń. Zależy jak będzie rozwijać się sytuacja z opanowaniem wirusa i jak będą wyglądały późniejsze decyzje organów państwowych i PZPN, dotyczące między innymi zgromadzeń ludzi na stadionach, w galeriach handlowych itp.
W pierwszej wersji PZPN wydał komunikat, w którym czytaliśmy, że rozgrywki mają się toczyć normalnym trybem, ale bez udziału publiczności. A gdyby ich kontynuacja była niemożliwa to za obowiązującą tabelę przyjmie się tę, po ostatniej kolejce, która była rozegrana. To nie byłoby chyba sprawiedliwe, że po każdej najbliższej kolejce sezon mógłby być zakończony.
Myślę, że tak, dla wszystkich lepszą decyzją było zawieszenie, a jak będzie wyglądało kontynuowanie rozgrywek, to już się okaże, w jakiej to będzie formie.
Jako czynny sportowiec, przyzwyczajony do treningów, nawet bardzo intensywnych, które odbywają się czasem dwa razy dziennie, jak pan znajduje się w tej trudnej sytuacji, kiedy to jest pan skazany na bezczynność?
Trzeba będzie sobie zorganizować zajęcia domowe, trzeba ograniczyć wychodzenie na zewnątrz. Będzie trochę więcej czasu dla rodziny.
Czy przypomina pan sobie sytuacje ze swojej kariery, z okresu gry w lidze rosyjskiej, by musiał pan dostosować się do nieprzewidzianej przerwy w rozgrywkach?
Nie przypominam sobie takich momentów, teraz sytuacja jest wyjątkowa.
za https://dziennikpolski24.pl/cracovia-janusz-gol-kapitan-pasow-to-wszystko-tracilo-juz-sens/ar/c2-14857697
4 dni później
Który z piłkarzy "Pasów" gra najwięcej w ekstraklasie, a który najmniej?
W chwili gdy rozgrywki ekstraklasy są zawieszone, warto spojrzeć na tych, którzy z obecnej kadry Cracovii mieli okazję najczęściej zaprezentować się w meczach ekstraklasy, a którzy najmniej. Są pewne zaskoczenia! Sprawdźcie też, kto zdobył najwięcej bramek dla "Pasów". Zapraszamy do naszego zestawienia w GALERII.
https://gol24.pl/cracovia-ktory-z-pilkarzy-pasow-gra-najwiecej-w-ekstraklasie-a-ktory-najmniej/ar/c2-14865217
Bartosz Kapustka postanowił zmienić klub
Bartosz Kapustka był objawieniem Euro 2016, co zaowocowało transferem do Leicester City. Polak nie zrobił kariery w Premier League, a dziś jest przekonany, że koniecznie musi rozstać się z Anglią.
Wszystko wskazuje na to, że 23-letni Polak wkrótce pożegna się z ligą angielską. O występach w Premier League wciąż może tylko pomarzyć.
Kapustka zasmakował słynnych rozgrywek, ale nie od tej najważniejszej dla piłkarza strony, jaką jest gra w ligowych meczach. Pozostały mu występy na wypożyczeniach do Niemiec i Belgii.
Czy wróci do Ekstraklasy? W ostatnich miesiącach pojawiały się takie spekulacje, szczególnie dotyczące zainteresowania piłkarzem ze strony Legii Warszawa.
Na razie Kapustka ma jeden cel. "Nie ukrywam, że po tym sezonie w lecie muszę odejść z Leicester, muszę odejść z Anglii i jestem do tego przekonany" - powiedział piłkarz w rozmowie z Weszlo.com.
"Bardzo chciałbym coś zmienić, zacząć nową przygodę i myślę, że jestem przygotowany na taki krok. Trzeba wrócić na dobre tory" - dodał, choć jego kontrakt wygasa dopiero w 2021 roku.
O powrocie do Ekstraklasy na razie nie chce mówić. "Sam nie wiem. Nawet jeślibym wiedział, to nie powiedziałbym tego, bo sytuacja na świecie jest tak dynamiczna, że nie zmienia się nawet z miesiąca na miesiąc, co bardziej z tygodnia na tydzień" - podkreślił były piłkarz Cracovii.
https://sport.interia.pl/premier-league/news-bartosz-kapustka-postanowil-zmienic-klub,nId,4392617#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome
Andreea Hanca, żona Sergiu, piłkarza "Pasów" pomogła krakowskiemu szpitalowi .
Państwo Hanca - Sergiu, piłkarz Cracovii i jego żona Andreea, znani są z dobrego serca. Oto kolejny przykład ich działania.
Andreea przekazała Szpitalowi Specjalistycznemu im. Żeromskiego w Krakowie dwa tysiące butelek wody mineralnej dla pacjentów szpitala. Państwo Hanca znani są z ofiarności. Od lat pomagają biednej rumuńskiej rodzinie, która żyje w bardzo trudnych warunkach. Sergiu po każdej strzelonej bramce przeznaczał pewną kwotę na rzecz tej rodziny. Urządzili też zbiórkę darów. Teraz chcieli zrobić coś w walce z koronawirusem w Polsce.
W szpitalach zaczyna brakować wielu potrzebnych rzeczy, m.in. maseczek czy googli ochronnych. Niedawno kibic "Pasów"(@MichalFK85) przekazał 1200 par gogli krakowskiemu szpitalowi, a inny z fanów podarował ten sprzęt szpitalowi w Krośnie.
https://gol24.pl/cracovia-andreea-hanca-zona-sergiu-pilkarza-pasow-pomogla-krakowskiemu-szpitalowi/ar/c2-14871399
"Już się tym waszym nie będzie chciało". Gest Kozakiewicza, załamany Stawowy, Cracovia odarta z marzeń we Wronkach
W kwadrans z nieba do piekła. Taką drogę przeszła na finiszu sezonu 2004/2005 Cracovia, przegrywając we Wronkach z Amicą 2:3. "Pasy" nie wystąpiły przez to w pucharach i na debiut w Europie musiały potem czekać kolejne 11 lat!
Zespół prowadzony przez Wojciecha Stawowego był beniaminkiem, ale do Idea Ekstraklasy (tak nazywały się tamte rozgrywki) wszedł z drzwiami i rozegrał bardzo dobry sezon. Na finiszu bił się o 4. miejsce, które dawało udział w Pucharze UEFA, bo będący na podium Groclin Dyskobolia Grodzisk Wlkp. wywalczył też Puchar Polski.
"Pasy" jechały do Wronek na starcie z Amicą, która wtedy nie walczyła już o nic i wszyscy byli pewni, że raczej nie sprawi ostatniemu rywalowi wielkich problemów. Tak zresztą na początku było. Po 57 minutach i golach Marcina Bojarskiego oraz Arkadiusza Barana krakowianie prowadzili 2:0.
Mecz zrobił się senny, Amica sprawiała wrażenie, jakby nie za bardzo jej zależało na odwróceniu wyniku. "Już się tym waszym nie będzie chciało" - mówił jeden z krakowskich dziennikarzy na trybunie prasowej. Szybko zrzedła mu mina, a katastrofa gości zaczęła się w 74. minucie od świetnego strzału z dystansu Marcina Burkhardta. Tu przy okazji doszło do małego skandalu, bo pomocnik gospodarzy wykonał w kierunku trybuny zajmowanej przez miejscowych kibiców gest Kozakiewicza. To była odpowiedź na niewybredne epitety skierowane do podopiecznych Macieja Skorży.
Część fanów z Wronek miała dziwną przypadłość. Z jednej strony wspierali zespół obecnością na stadionie, z drugiej gdy tylko pojawiał się kiepski wynik, potrafili głośno wykrzykiwać hasła wyrzucające piłkarzom duże zarobki i trwonienie kapitału firmy, która utrzymywała klub. M.in. z tego powodu Karol Gregorek rok później otwarcie przyznał po jednym ze spotkań, że nie dziwi się Jackowi Rutkowskiemu, że ten chce przenieść biznes do Poznania, co ostatecznie zrobił latem 2006.
Po meczu z Cracovią wszyscy jednak wychodzili ze stadionu we Wronkach uśmiechnięci. Gol na 2:2 to samobójcze trafienie Łukasza Skrzyńskiego, ale remis wciąż dawał drużynie Stawowego awans do pucharów, bo w tym samym czasie Wisła Płock tylko remisowała u siebie z Legią Warszawa (0:0). Remisu krakowianie jednak nie dowieźli, bowiem w 90. minucie świetną główką w rozpacz wprawił ich Dawid Banaczek.
Końcówka spotkania we Wronkach była szokiem, gdyż ekipa Macieja Skorży w tamtej rundzie spisywała się beznadziejnie. Wygrała w sumie trzy z trzynastu meczów, zdobywając marne dziesięć bramek. Nikt więc nie mógł przypuszczać, że na finiszu, nie walcząc już o nic, wyjdzie ze stanu 0:2 i sięgnie po pełną pulę. W pucharach wystąpiła ostatecznie Wisła Płock (po sezonie przysłała do Wronek list z podziękowaniami), Cracovia była 5., zaś Amica 6.
Skorża, który łącząc wówczas pracę w Amice z asystenturą u Pawła Janasa w kadrze, zmagał się z ogromną krytyką, mógł choć na chwilę odetchnąć, tymczasem Stawowy był kompletnie załamany. Koło nosa przeszła mu życiowa szansa, a takiego sukcesu w trenerskiej karierze nie osiągnął już nigdy. Rewanż na Amice wziął wprawdzie szybko, bo już w 2. kolejce następnego sezonu ("Pasy" zwyciężyły przy Kałuży 1:0), lecz kilka miesięcy później rozstał się z klubem (miesiąc po podpisaniu pamiętnego 10-letniego kontraktu). Skorża z Amiki odszedł jeszcze wcześniej - w listopadzie 2005, bo dalsze łączenie dwóch funkcji uznał za niemożliwe.
Szymon Mierzyński
https://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/875716/juz-sie-tym-waszym-nie-bedzie-chcialo-gest-kozakiewicza-zalamany-stawowy-cracovi
Ten mecz to Cracovia w pigułce.
Ten mecz to Stawowy w pigułce ;)
Michał Probierz: Nie chcę nic przewidywać, bo powiedzą, że to ja wymyśliłem koronawirusa .
Nie można kozaczyć i opowiadać, co należy zrobić. Nie chciałbym być w skórze ludzi z kierujących ekstraklasą i PZPN" – powiedział Michał Probierz, trener Cracovii, który obecnie pracę wykonywaną przez swoich piłkarzy może kontrolować tylko zdalnie.
Cracovia, która w tabeli ekstraklasy zajmuje trzecie miejsce, swój ostatni mecz rozegrała 10 marca w ćwierćfinale Pucharu Polski. Pokonała wówczas 2:1 pierwszoligowy GKS Tychy. To było przedostatnie spotkanie, jakie odbyło się w Polsce, gdyż trzy dni później zawieszono wszystkie rozgrywki z powodu pandemii koronawirusa.
Zawodnicy "Pasów" dostali kilka dni wolnego, a od niedzieli rozpoczęli w swoich domach treningi indywidualne, zgodnie z planami opracowanymi przez sztab szkoleniowy.
Dla nas to nowa sytuacja. Wszyscy się jej uczą. Piłkarze dostali rozpiskę ćwiczeń na osiem dni. Mamy możliwość monitorowania tego co robią. Na razie się to sprawdza. Wiadomo, że służy to tylko podtrzymaniu dyspozycji fizycznej, żeby jej spadek nie był aż tak znaczący. Generalnie to jest wielka niewiadoma dla nas wszystkich. Nie można kozaczyć i opowiadać, co należy zrobić. Nie chciałbym być w skórze ludzi z kierujących ekstraklasą i PZPN – przyznał Probierz.
W ostatnich dniach dyskutowany jest pomysł zgłoszony przez kierownictwo Rakowa Częstochowa, aby dokończyć rozgrywki ekstraklasy na kilku wybranych stadionach, koszarując wszystkie zespoły, po uprzednim przeprowadzeniu testów przez piłkarzy.
Probierz nie chciał komentować tego pomysłu. Przyznał jednak, że coraz mniej wierzy w to, że obecny sezon uda się dokończyć.
Z tego co słyszałem, w Holandii wprowadzono zakaz zgromadzeń publicznych do 1 czerwca. Za chwilę tak może być wszędzie. Nie chcę nawet przewidywać, bo za chwilę powiedzą, że to Probierz wymyślił koronawirusa – zażartował.
Szkoleniowiec "Pasów" przyznał, że dobrze radzi sobie psychicznie z przymusowym pobytem w domu i brakiem normalnej pracy.
Trenerzy to zazwyczaj samotnicy. Tak samo jak porażka, to nasz największy przyjaciel. Można poczytać książki, zrobić te rzeczy, które wcześniej odkładane były na bok. Czy brakuje mi futbolu? Ja już się na to uodporniłem. Po prostu nie jak nie mam na coś wpływu, to się tym nie zajmuję – wyjawił.
Nie brakuje opinii, że kryzys wywołany pandemią koronawirusa spowoduje ogromne zmiany w futbolu, że ten już nie będzie taki sam, jak jeszcze kilka tygodni temu.
Naprawdę trudno przewidzieć, jak to się rozwinie. Nie wiemy, jak organizmy tych, którzy ulegli zakażeniu będą zachowywać się za miesiąc, rok czy po dłuższym czasie. A jeśli chodzi o futbol, to może się wszystko wyrówna i przepaść finansowa pomiędzy najbogatszymi ligami zachodnimi a resztą się zniweluje. Pieniądze pompowane w futbol były tam ogromne. Ktoś mam chyba pomachał palcem – stwierdził trener Cracovii.
za https://sport.dziennik.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/artykuly/6467104,michal-probierz-cracovia-koronawirus-pzpn-ekstraklasa.html
https://cracovia.pl/aktualnosci/cracovia/przewodniczaca-rn-comarch-sa-pani-elzbieta-filipiak-wspiera-akcje-ujdlaszpitala/?fbclid=IwAR30XHzTwkdpDyISxKqA4lyY5yhk6OQVZIUzm9CH8U_kqDPb909yEEQZSGU
A kubuś z gts dał 400 tys. Filipiaki przebijcie Kubusia
To nie Płaszczykowski dał, tylko jego fundacja, a to jest coś zupełnie innego.
Lepiej coś zróbcie a nie tylko zawiść, nie wasza kasa nie wasza sprawa.
Mateusz Wdowiak: Trzeba zostać w domu, by epidemia szybko minęła .
Mateusz Wdowiak, pomocnik Cracovii, zachowuje spokój w obliczu utrudnionego życia przez pandemię koronawirusa.
Jak pan się odnajduje w nietypowej sytuacji, jak wyglądają pańskie treningi?
Zaczęliśmy indywidualne zajęcia od niedzieli. Dostajemy rozpiskę na maila. Każdy osobno, ale każdy ma to samo, z wyłączeniem bramkarzy. Było bieganie, takie dłuższe, innym razem przyspieszenia. Przyjeżdżamy na ul. Wielicką do naszego ośrodka treningowego, już przebrani. Mamy sobie wziąć nadajnik, by wszystko było kontrolowane. Po wszystkim oddajemy go i jedziemy do domu. Dostajemy informacje co robić z dnia na dzień.
A stacjonarne treningi?
Oprócz biegów mamy zestaw ćwiczeń stabilizacyjnych, w domu. Są takie a’la siłownia, na specjalnych gumach. Mamy mini-obóz przygotowawczy, bo robimy takie rzeczy, jak w okresie przygotowawczym .
Jak jesteście monitorowani?
Wkładamy nadajniczki w pasek, mamy zegarki, a potem wieczorem analizuje to trener i wysyła nam wynik ,
więcej : https://dziennikpolski24.pl/cracovia-mateusz-wdowiak-trzeba-zostac-w-domu-by-epidemia-szybko-minela/ar/c2-14878353
Ivan Fiolić, pomocnik Cracovii, zaczął grać w piłkę, bo przedłużały się zapisy do szkoły muzycznej .
Ivan Fiolić ma 23 lata, ale często słyszy, że ludzie dają mu znacznie mniej. – Przyzwyczaiłem się do komentarzy, że mam twarz dziecka. Być może nie wyglądam na takiego człowieka, ale na boisku lubię walkę i twardą grę. Nie żałuję transferu do Polski i PKO Ekstraklasy – deklaruje zawodnik Cracovii.
Wszystko się trochę przedłuży. Musicie poczekać około godziny. Wtedy zaczniemy zapisy – usłyszeli. Sześcioletni Ivan Fiolić do szkoły muzycznej przyszedł z mamą. Miał zacząć lekcje gry na gitarze i kontynuować w ten sposób rodzinne tradycje. U państwa Fioliciów co prawda nikt nie jest zawodowym muzykiem, ale jedna osoba świetnie gra na pianinie, druga na skrzypcach, trzecia na flecie. Prawie wszyscy skończyli odpowiednie szkoły. Ivan z mamą nie chcieli siedzieć bezczynnie. Zdecydowali, że pójdą na spacer. Traf chciał, że przechodzili obok stadionu NK Hašk, małego klubu z Zagrzebia. Akurat trenowały dzieci. Chłopiec zatrzymał się i z uwagą zaczął oglądać zajęcia. – Mamo ja też chcę grać w piłkę. Wolę to niż szkołę muzyczną – powiedział Ivan.
Matka na początku kręciła nosem, ale w końcu ustąpiła. – Poszła do trenera, który zgodził się, bym dołączył do drużyny. Można powiedzieć, że przypadek sprawił, że jestem piłkarzem, a nie gitarzystą. Nie żałuję. A w wolnych chwilach lubię posłuchać muzyki – mówi nam Fiolić, od zimy zawodnik Cracovii.
Jego mama dość szybko przekonała się, że syn ma wielki talent. Do dziś zbiera wszystkie wycinki prasowe na temat Ivana. Mogła to zacząć wcześnie, bo syn od początku wyróżniał się na tle kolegów i zaczął trenować z zawodnikami starszymi o trzy lata. Hašk gromadził chłopaków z dzielnicy Vukoemerec, z której pochodzi też Ivan. Wszyscy marzyli, by kiedyś występować w miejscowym Dinamie, największym klubie w kraju, ale na start najlepszy był właśnie Hašk. Podobnie potoczyły się losy Fiolicia. – Występowaliśmy w lidze, w której grało 10 drużyn. Mieliśmy wielu zdolnych chłopaków, więc wygraliśmy, a Dinamo zajęło dopiero czwarte miejsce. Później jego działacze ściągnęli do siebie najlepszych młodych zawodników z ligi. Wybrali dziewięciu, w tym mnie – opowiada Fiolić.
Gdy po raz pierwszy oglądał z trybun mecz Dinama, miał cztery lata. Pięć lat później został zawodnikiem stołecznego klubu, którego akademia jest znana na całym świecie z kształcenia wyjątkowo zdolnych graczy. Ivan chciał być jak oni – jego największymi idolami byli Luka Modrić i Niko Kranjčar.
W Dinamie był wyjątkowo długo. Na początku 2018 roku, choć nie występował regularnie w pierwszym składzie, to właśnie on miał najwięcej ofert z zagranicznych klubów, jednak kontrowersyjny prezes Zdravko Mamić nie chciał go puścić. – Miałem dwie konkretne oferty, jedna była z Toronto. Pragnąłem odejść, jednak w klubie chciano, bym został. Słyszałem, że jestem młody, że przede mną w Dinamie duża przyszłość, poza tym miałem jeszcze trzy lata kontraktu. Dlatego nie zmieniłem zespołu. Przyjąłem to do wiadomości, nie koncentrowałem się zbytnio na niedoszłym transferze. Skupiałem się na grze, bo wiedziałem, że tak będzie dla mnie lepiej – opowiada Ivan.
Z Dinama odszedł jednak ponad pół roku później, do belgijskiego KRC Genk. Co ciekawe, trenerem drużyny z Zagrzebia był wtedy Nenad Bjelica, znany w Polsce z pracy w Lechu Poznań (2016–2018). – To prawdopodobnie najlepszy szkoleniowiec, z jakim pracowałem. Moim problemem było nastawienie psychiczne. Patrzyłem na wszystko negatywnie, pesymistycznie. Kiedy coś mi nie wychodziło, byłem przekonany, że tak już będzie zawsze. Nakręcałem się. Bjelica, gdy objął zespół, zmienił moje myślenie. Rozmawiał ze mną, sprawił, że zacząłem w siebie wierzyć i stałem się lepszym zawodnikiem. Bardzo go za to cenię. To trener, który miał dość bliskie relacje z piłkarzami, a mimo to wszyscy bardzo go szanowali. Miał autorytet. Kiedy powiedziałem mu, że chcę odejść do Belgii, bo nie widzę się już w Dinamie, stwierdził: „Chciałbym mieć cię dalej w zespole, grałbyś u mnie, ale nie będę nakładał na ciebie presji” – wspomina Fiolić.
Działaczom Genku wpadł w oko dwa lata wcześniej. Wówczas był wypożyczony z Dinama do innego klubu z Zagrzebia, Lokomotivy, która wyjątkowo dobrze radziła sobie w europejskich w pucharach. W sezonie 2016/2017 doszła do rundy play-off Ligi Europy, w której zmierzyła się właśnie z Genkiem. – Nie dawano nam szans. Genk był wtedy bardzo mocny. Miał w pierwszym składzie ośmiu zawodników, którzy dziś występują w najlepszych europejskich ligach. Tymczasem mało brakowało, a byśmy ich wyeliminowali. Szczególnie pamiętam pierwsze spotkanie w Chorwacji. Graliśmy dobrze, ale to oni zdobyli dwie bramki. Po 50 minutach było 0:2, ale później rzuciliśmy się do ataku i w kilka minut doprowadziliśmy do remisu, a mogliśmy nawet wygrać – opisuje.
Fiolić strzelił wtedy wyrównującego gola. Dostał podanie, idealnie przyjął piłkę, zaimponował szybkością, minął bramkarza i trafił do pustej bramki. Fantastyczna akcja, niektórzy porównywali ją do zagrań Leo Messiego.
W Belgii Fiolić jednak sobie nie poradził. Rozegrał tylko cztery ligowe spotkania, w każdym wchodząc z ławki rezerwowych. – Rywalizacja o miejsce w składzie była olbrzymia, a ja doznałem kontuzji. Nie mogłem grać przez miesiąc, a drużyna prezentowała się w tym czasie świetnie. Dlatego później było mi ciężko. Uważałem, że zasługuję na więcej szans, ale taka była decyzja trenera – ocenia tamten czas zawodnik.
Później trafił do cypryjskiego AEK Larnaka, a gdy pojawiła się oferta z Krakowa, skontaktował się z pomocnikiem Legii Domagojem Antoliciem, z którym znają się z czasów wspólnej gry w Dinamie. – Domagoj powiedział, że Cracovia to dobry wybór. Stwierdził, że polska liga stylem gry trochę przypomina belgijską, a jej atutem jest to, że nie ma drużyn, które by mocno odstawały – mówi Fiolić.
za https://www.przegladsportowy.pl/pilka-nozna/pko-ekstraklasa/cracovia/pko-ekstraklasa-ivan-fiolic-z-cracovii-gra-w-pilke-bo-przedluzaly-sie-zapisy-do/kxhhzkr
Ciekawe, dlaczego akurat teraz ukazuje się ten artykuł, kiedy trzeba by siadać do kwestii wykupienia gracza. Menedżer, czy dziennikarz?
A może sezon ogórkowy a tekst wyciągnięty z lamusa ?
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)