faktycznie, mój błąd, założyłem, że skala jest ta sama, a jest zupełnie inna.
-
-
Historyja
W sobotę 8 września ponad 200 osób, więcej niż w poprzednich latach, uczestniczyło dzisiaj na Hali Łabowskiej w Beskidzie Sądeckim we mszy św. odprawionej w intencji ks. Władysława Gurgacza SJ i partyzantów Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej. Eucharystii przewodniczył i płomienne kazanie wygłosił ks. Henryk Michalak z Warszawy.
Ks. Władysław Gurgacz, ur. 2 kwietnia 1914 w Jabłonicy Polskiej k. Brzozowa na Podkarpaciu, w 1931 r. wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w Starej Wsi, a w 1942 r. otrzymał święcenia kapłańskie. W latach 1945-1947 był kapelanem szpitalnym w Gorlicach, a później (1947-1948) u sióstr służebniczek w Krynicy. Tu związał się z oddziałem zbrojnym antykomunistycznej Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, złożonej w całości z młodzieży sądeckiej. [b]W1948 r. został aresztowany przez UB, a następnie w procesie pokazowym skazany przez sędziego Ludwika Kiełtykę na karę śmierci . Wyrok wykonano 14 września 1949 przez rozstrzelanie w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. Jego grób, odnaleziony przez byłych żołnierzy Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej dopiero w latach 60., znajduje się na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.[/b]
http://www.sadeczanin.info/wiadomosci,5/hala-labowska-lekcja-patriotyzmu-w-lesie,38133
zubereg Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/445593,tajny-pakt-lenin-pilsudski-cz-1
W Empiku (np. róg Siennej i Rynku) jest aktualnie ten numer (XXIV) kwartalnika "Myśl.pl" i tam można się zapoznać z pełnym tekstem Marka Wojciechowskiego.
Autor powołuje się m.in. na prof. Andrzeja Nowaka, ale podaje tylko jedną pozycję z jego obfitego dorobku, dotyczącego stosunku Józefa Piłsudskiego do Sowietów, do generała Antona Denikina, do admirała Aleksandra Kołczaka czy generała Piotra Wrangla, krótko mówiąc do "białych" dyktatorów Rosji w latach 1918-1921. Ponadto powołany przez Wojciechowskiego artykuł prof. Nowaka kończy się szerszymi i bardziej złożonymi konkluzjami niż konkluzje samego Wojciechowskiego, o czym ten nie wspomina.
Faktem jest, że odrodzona Polska (o nieustalonych i płonących granicach) znajdowała się wówczas formalnie w konflikcie z tylko jedną stroną rosyjskiej wojny domowej, z bolszewikami. Przez dłuższy czas uważano, że początek tego konfliktu jest niemożliwy do uchwycenia. Zakładano że pierwsze potyczki polsko-bolszewickie miały charakter spontaniczny, zależny od lokalnych sytuacji wynikającej z wycofywania się ze Wschodu armii niemieckiej. Sukiennicki nie bez racji stwierdził, że właściwy początek wojny z bolszewikami nastąpił w sylwestrową noc 1918 roku, w momencie skoordynowanego ataku bolszewików na Wilno bronione przez Samoobronę Wileńską, która była faktycznie częścią odradzającego się Wojska Polskiego.
Na przełomie 1918/1919 bolszewicy widzieli Polskę bardziej jako niepokorny skrawek byłego Imperium, niż poważną siłę. Taktyka Lenina i Trockiego sprowadzała się do jednego: zajmować szybko co się da. Użycie nawet słabych oddziałów było obliczone na efektywność działania agentury i odzew części ludności sympatyzującej z nimi. Pozwalało to posuwać się do przodu przy minimalnym zaangażowaniu wojska i sprzętu, jednocześnie wzmacniać wojsko ochotnikami i poborem na zajętych obszarach. Już wkrótce miało się okazać, że na terenach polskich ta taktyka się nie sprawdza.
Natomiast z "białymi" odrodzona Polska nie była w formalnym konflikcie. Z nimi problem był innego rodzaju. Któryś z dyskutantów celnie skomentował tekst Wojciechowskiego, pisząc, że "biała" Rosja z natury rzeczy nie mogła być sojusznikiem Polski, bo jej dyktatorzy od początku działań wojennych do katastrofy Kołczaka na Wschodzie i Denikina na Południu tylko warunkowo godzili się na niepodległość państwa polskiego. Powoływali się na odezwę Rządu Tymczasowego z 29 marca 1917 roku, która zakładała "tworzenie niepodległościowego państwa polskiego [b]połączonego z Rosją za pomocą wolnej unii militarnej[/b]" w granicach "etnicznych", co oznaczało jedynie Królestwo i Małopolskę Zachodnią. Zarówno Kołczak, jak i Denikin operowali wówczas określeniem "linia Bugu", nie uwzględniając aspiracji odradzającej się Polski do granic wykraczających poza rubież dawnej Kongresówki. Praktycznie było to konsekwentne egzekwowanie idei wielkorosyjskich, idei Rosji jedynej i niepodzielnej. O jakichkolwiek ustępstwach w stosunku do Ukrainy (nie wspominając o Białorusi) nie chcieli nawet słyszeć.
Problemem "białych" Rosjan była odpowiedź na pytanie: jak nie odstąpić od programu odbudowy Imperium i zarazem pozyskać konieczną do tego pomoc Ententy, albo od Polski. Co by nie mówić, w liberalnych kołach rządowych Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych reprezentanci starego reżimu nie budzili już wówczas zaufania. Przed uzależnioną od Zachodu "białą" Rosją pojawił się więc problem przybrania, jak to nazwał prof. Nowak, swego rodzaju "barw ochronnych". W grudniu 1918 roku w Paryżu utworzono Rosyjską Radę Polityczną z ks. Gieorgijem Lwowem na czele. Zaprzęgnięto do współdziałania ambasadorów republikańskiej Rosji w Paryżu, Waszyngtonie i Rzymie. Dziewięć miesięcy później, w połowie września 1919 roku armia generała Denikina uderzyła bezpośrednio w kierunku Moskwy. 20 września zajęła Kursk, 10 dni później Woroneż, 13 października Orzeł, ale licząca się pomoc Ententy nie nadchodziła, pozostawała Polska...
Prof. Andrzej Nowak wytrwale badał stosunek dyktatorów "białej" Rosji do niepodległości Polski w zachowanych zbiorach dokumentów przywódców politycznych i wojskowych obozu "białych" (chodzi głównie o Archiwum Borisa Bachmietiewa - ówczesnego ambasadora republikańskiej Rosji w Waszyngtonie, które zdeponowane jest w bibliotece Columbia University w Nowym Jorku oraz archiwum Międzynarodowego Instytutu Historii Społecznej w Amsterdamie - konkretnie teki Borisa Sawinkowa). Jego wniosek jest jednoznaczny: w 1919 roku, do czasu klęski "białych", porozumienie polityczne Polski z Denikinem i z Kołczakiem nie było możliwe.
Oceniając decyzje Piłsudskiego powinniśmy uwzględniać ówczesne realne uwarunkowania.
Dla mobilizacji przed Marszem Niepodległości dobrze jest zapoznać się z jakimś historycznym dokumentem.
Przytoczony poniżej dokument pochodzi z archiwum Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku (konkretnie z Archiwum Adiutantury Generalnej Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego - T. 29, L. Dz. 5239). Jest to fragment raportu mjr. Zygmunta Ołdakowskiego z Berna z 27 września 1920 r., który zawiera [b]odpis tłumaczenia niejawnej wypowiedzi Lenina na tematy polskie[/b].
Mjr Zygmunt Ołdakowski był w tym czasie attache wojskowym Poselstwa Polskiego w Bernie. Raport ten skierował do Oddziału II (wywiadowczego) Sztabu Generalnego Naczelnego Dowództwa w Warszawie. Szefem Oddziału II był wówczas ppłk Ignacy Matuszewski, chrzestny syn Bolesława Prusa, skazany na śmierć zarówno przez bolszewików jak i przez Niemców. Ppłk Matuszewski dowodził polskimi oddziałami, które w lutym 1919 roku wkroczyły do Mińska Białoruskiego i przepędziły stamtąd bolszewików. Był jednym z najbliższych współpracowników Piłsudskiego. Raport Ołdakowskiego zawiera treść niejawnej wypowiedzi Lenina z pierwszej połowy września 1920 roku. Wypowiedź Lenina pozyskano za pośrednictwem informatora polskiego wywiadu w Szwajcarii od powracającego z moskiewskiego Kongresu III Międzynarodówki bolszewika szwajcarskiego, Julesa Humbert-Droza. Dokumenty tego rodzaju przygotowywał dla Naczelnego Wodza oficer Oddziału II mjr Bogusław Miedziński, kolejny z zaufanych ludzi Józefa Piłsudskiego.
Prawdopodobnie raport został dostarczony na biurko Piłsudskiego jeszcze przed końcem września. Data raportu jest istotna, gdyż w tych dniach, po rozgromieniu bolszewików pod Warszawą, trwała właśnie operacja niemeńska, a rokowania pokojowe w Rydze nie weszły jeszcze w decydującą fazę. Wykorzystując efekt zaskoczenia 26 września wojska polskie zajęły Grodno, a 28 września po ciężkich walkach zdobyły Lidę. Rozpoczęto realizację planu okrążenia wojsk bolszewickiego Frontu Zachodniego. Uderzenie prawego skrzydła 4 Armii gen. Skierskiego wzdłuż szosy słuckiej w kierunku na Baranowicze i równoczesne natarcie sił głównych 2 Armii Rydza-Śmigłego na to miasto prowadziły do zamknięcia pierścienia w rejonie Baranowicz. Front Zachodni przestał stanowić zagrożenie dla Polski i nie był już w stanie zahamować polskiego marszu na Wschód. Operacja niemeńska miała istotny wpływ na przebieg rokowań pokojowych w Rydze.
Przypomnę jeszcze, że po klęsce bolszewików, Piłsudski podsumował pracę Oddziału II w sposob zwięzły tak: [i]"Była to pierwsza wojna, którą Polska prowadziła od wielu stuleci, w czasie której mieliśmy więcej informacji o nieprzyjacielu niż on o nas"[/i]. I bezpodstawnie tego nie mówił.
==
Oto istotny fragment wypowiedzi Lenina:
[i]"Tak często powtarzałem Trockiemu, który nareszcie mnie pojął, że Polska niepodległa nie stanowi dla nas wielkiego niebezpieczeństwa. Polska nie jest Rosją i jakikolwiek będzie miała rząd, nie będzie on niebezpiecznym dla naszej organizacji sowieckiej. Ale stanowczo nie możemy zezwolić na to, ażeby na południu Rosji uformował się rząd burżuazyjny, który bezwzględnie stanie się biegunem przyciągającym dla Ukrainy i Rosji Centralnej i wówczas stracilibyśmy te dla nas tak cenne spichlerze aprowizacyjne. Naszym niebezpieczeństwem śmiertelnym jest Wrangel i należy go zwalczać za wszelką cenę.
Polska - posiądziemy ją i tak, jak wybije godzina, a zresztą projekty tworzenia 'Wielkiej Polski' są wodą na nasz młyn, bo póki Polska rościć je będzie, póty Niemcy będą po naszej stronie. Im silniejszą Polska będzie, tym bardziej nienawidzić ją będą Niemcy, a my potrafimy posługiwać się tą ich niezniszczalną nienawiścią. Przeciwko Polsce możemy zawsze zjednoczyć cały naród rosyjski i nawet sprzymierzyć się z Niemcami, podczas kiedy istnienie niepodległej południowej Rosji [Wrangla] stanowić będzie zagrożenie dla Rosji Sowieckiej, stały ferment niezgody oraz wieczną niepewność. Nie żywię specjalnych sympatii dla Niemców, lecz łatwiej mi posługiwać się nimi niż kimkolwiek innym, jeśli zadrasnąć ich dumę. Jako zwycięzcy byli nam pożyteczni, zwalczając potęgę carskiego regime'u oraz wnosząc korupcję do sfer wyższych, bo w ogóle w korupcji Niemcy są mistrzami. Jako zwyciężeni również przysługują się nam - dzięki ich biernemu oporowi w wykonywaniu warunków pokojowych i ich podziemnym planom, temu stanowi gorączki i niepokoju, którego nam trzeba dla zrealizowania naszego dzieła rewolucyjnego. Francja stanowi dla nas wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ pragnie ona stabilizacji Europy i dąży do tego z całych sił... [...]
Wszędzie Niemcy są naszymi pomocnikami i naturalnymi sprzymierzeńcami, ponieważ rozgoryczenie z powodu poniesionej klęski doprowadza ich do rozruchów i zaburzeń, dzięki którym maja nadzieję, że rozbiją żelazną obręcz, którą jest dla nich pokój wersalski. Oni pragną rewanżu, a my rewolucji. Chwilowo interesy nasze są wspólne. Rozdzielą się one i Niemcy staną się naszymi wrogami w dniu, kiedy zechcemy się przekonać czy na zgliszczach starej Europy powstanie nowa hegemonia germańska czy też komunistyczny związek europejski"[/i]
==
Komentarz prof. Andrzeja Nowaka:
[i]Słowa brzmią, jakby wymyślił je Mackiewicz. Ale wypowiedział je Lenin (styl nie jest może do końca leninowski; myśli natomiast - tak, co potwierdza m.in. pełna ich zbieżność z korespondencją Koppa z Cziczerinem i Leninem z tego okresu). I mógł przeczytać je Piłsudski. Jeszcze przed podjęciem ostatecznej decyzji o zakończeniu wojny i nie udzieleniu pomocy Wranglowi w próbie ocalenia rosyjskiego "Tajwanu" na Krymie.
Podjął ją jednak. Nie doczekał spełnienia proroczej wizji Lenina. Mackiewicz, na zgliszczach starej Europy, zobaczył jak 23 sierpnia i 17 września 1939 roku ten scenariusz się realizuje. A potem 22 czerwca 1941 roku, i wreszcie w akcie "wyzwalania" Europy Wschodniej i Środkowej w 1944-45 roku. Zapisał w swej twórczości to właśnie doświadczenie - i powracające, "przeklęte" pytanie: czy mogło być inaczej?[/i]
Dokument został opublikowany w:
- Andrzej Nowak: [i]Lewa wolna[/i] albo o spiskach Piłsudskiego z Leninem, Arcana, nr 3/3, 2007, str. 185-204
- Nina Kozłowska, Małgorzata Ptasińska (red.): Zmagania z historią. Życie i twórczość Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej, Materiały z konferencji w Muzeum Polskim w Rapperswilu z cyklu "Duchowe źródła nowej Europy", Zamek Rapperswil, 26-28 września 2006 r., Wydawnictwo IPN, 2011., str. 117-143.
Z Kołaczakiem i Denikinem nie było o czym gadać. Natomiast z Wranglem? Być może...
Nie znamy wszystkich motywów Piłsudskiego, wszystkich raportów, negocjacji. Może próbował porozumieć się z Wranglem, ale nie okazał sie on skłonny do ustepstw??
Warto przy tym dodać, iż endeccy negocjatorzy lekką ręką oddali w traktacie ryskim miliony ludzi na pożarcie bolszewikom
Grabski powinien za to pójsc "pod ścianę"
Krst pod Triglavom Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Warto przy tym dodać, iż endeccy negocjatorzy
> lekką ręką oddali w traktacie ryskim miliony
> ludzi na pożarcie bolszewikom
> Grabski powinien za to pójsc "pod ścianę"
Całe lata słyszałem, że bolszewicy w Rydze byli gotowi oddać Mińsk tylko endecja spieprzyła negocjacje ale ostatnio trochę czytałem na necie na ten temat i sprawa była o wiele bardziej skomplikowana i ponoć bolszewicy nie chcieli iść na ustępstwa terytorialne. Nie znam dogłębnie tej sprawy, dobrze by było aby ktoś przytoczył jakieś konkretne źródła.
Traktat Ryski był de facto naszą porażką, tak jak mówisz zostawił miliony Polaków i nie tylko ( Ukraińcy, Białorusini, Żydzi, Tutejsi ;) ) na pożarcie czerwonym. Miłosz celnie określił traktat ryski jako przypieczętowanie cofnięcia się polskiej kultury kilkaset kilometrów na zachód. Zostawiono spore skupiska Polaków między Wołyniem/Podolem a Kijowem, Mińszczyznę, zaścianki szlacheckie ( często schłopiałe ) nad Berezyną ( ponoć świetnie je opisał Florian Czarnysiewicz w ''Nadberezyncy '', okręg Witebski ( wywodziło się z niego dość sporo znanych Polaków ) oraz zdradzono naszych ówczesnych sojuszników czyli antybolszewicko nastawionych Ukraińców, Białorusinów i białych Rosjan ( także Kozaków ) walczących po naszej stronie ( przeprosił ich za to Piłsudski ), którzy z dnia na dzień zostali bez środków do życia, często z rodzinami i majątkami ( biali Rosjanie ) zostawionymi za wschodnią granicą RP. Zdradziliśmy i potraktowaliśmy ich tak samo jak nas alianci w czasie II WŚ.
Jak mowa o antybolszewickich sojusznikach Polski, to warto wspomnieć o wybitnej, aczkolwiek mało znanej postaci Stanisława Bułaka-Bałachowicza.
http://general.blox.pl/html
http://www.fuckpc.com/index.php/historia/105-stanisaw-buak-baachowicz-anio-zemsty
https://www.youtube.com/watch?v=avWGK-RehPA
Co do Traktatu Ryskiego, to również oceniam go negatywnie. Ale tak samo można się dopatrzeć wielu błędów w polityce sanacji. Jeśli Grabski miałby pójść pod ścianę, to gdzie powinni iść sprawcy śmierci gen. Rozwadowskiego, albo osoby odpowiedzialne za fatalny stan polskiej armii w 1939r.? Uważam, że nie ma sensu w XXI w. odgrzewać konfliktu endecja-sanacja.
Mnie w tej całej sytuacji podoba sie jedno-wiadomo że granice Polski ustaliła eNDecja, nie jak kłamie większość Piłsudski lub sanacja....
Nie wiedziałem do którego tematu wrzucić, ale chyba do tego pasuje najlepiej:
http://www.youtube.com/watch?v=1OOAXEPAJi4
[quote=zubereg]
Mnie w tej całej sytuacji podoba sie jedno-wiadomo że granice Polski ustaliła eNDecja, nie jak kłamie większość Piłsudski
lub sanacja....
[/quote]
hmmm, nie do konca wiem o czym piszesz; endecja miała znacząca rolę w negocjacjach, niemniej bez żołnierzy dowodzonych przez Piłsudskiego wynegocjowaliby granice co najwyżej na Warcie i Wisle, ot tak ze trzy obecne województwa ;-)
Sanacja oczywoscie nie miala nic wspolnego z granicami II RP bo na początku lat 20 nie istniała
osobiscie ująłbym to inaczej: granice wywalczyli sobie sami Polacy; mój dziadek i jego brat nie walczyli ani dla Piłsudskiego ani dla Dmowskiego
@As_ksc
jak najdalszym od konfliktu ;-)
niemniej nie uważam, iż rolniczy kraj, jakim była II RP mógł mieć dużo silniejszą armię, być moze, przy maksymalnym sprężeniu podnieślbyśmy jakosc bojową wojska o 20 procent, ale co by to zmieniło? zamiast 880 czołgów i tankiektek mielibysmy ich 1100? zamiast 400 samolotów 500? w starciu z Niemcami i Sowietami nie mielismy szans, mozna było na najwyzej przedłużyc agonię o tydzień czy dwa; dysproporcja potencjałów gospodarczych i tym samym sił zbrojnych była zbyt duża
zresztą teraz sytacja jest podobna, obronic sie mozemy co najwyzej przed Litwinami, Czechami i Słowakami
No potęgą militarną, to byśmy na pewno nie byli. Ale zauważ, że przez większość czasu piłsudczycy nie przykładali dużej wagi do modernizacji armii. Procentowy udział wojsk pancernych i lotnictwa w stosunku do przestarzałej kawalerii był niestety bardzo niewielki. Co prawda, w ostatnich latach przed wybuchem wojny wprowadzono trochę nowoczesnych typów broni, takich jak karabin przeciwpancerny "Urugwaj", ale nie zmienia to faktu, że polska armia była zapóźniona technicznie. Abstrahując nieco od sedna, nie wiem czy obecnie obronilibyśmy się przed Litwinami w sposób zbrojny, ale w sposób dyplomatyczny niestety nie obroniliśmy się:) Swoją drogą ciekawe, jakby rozmaite "instytuty demokracji", czy "centra monitorowania ksenofobii" zareagowałyby, gdyby polski rząd przyjął taką politykę wobec szkolnictwa mniejszości narodowych, jak w zeszłym roku rząd litewski wobec polskiego szkolnictwa na Litwie.
As_ksc:
[i]Abstrahując nieco od sedna,
nie wiem czy obecnie
obronilibyśmy się przed Litwinami w sposób
zbrojny, ale w sposób dyplomatyczny niestety
nie obroniliśmy się:) [/i]
Litwini zawsze byli twardym i pamiętliwym przeciwnikiem. Chociaż w okresie 1918-1939 tymczasową siedzibą ich rządu było Kowno, to za stolicę uważali Wilno, co znajdowało odzwierciedlenie w ich konstytucji z 1928 i 1938 roku. Warto przy okazji przypomnieć jaki był zasięg litewskich rewindykacji terytorialnych w okresie konferencji pokojowej w Paryżu. 24 marca 1919 roku reprezentujący na tym forum rząd litewski Augustinas Voldemaras w nocie przesłanej francuskiemu premierowi Clemenceau sprecyzował je tak: gubernie kowieńska, wileńska, grodzieńska i suwalska, część guberni kurlandzkiej i część Prus Wschodnich. Był to obszar 125 tys. km2, zamieszkały przez 6 mln ludności. Oprócz Wileńszczyzny, którą Kowno traktowało jako ziemię historycznie przynależną Litwie, zgłaszali roszczenia m.in. do: Białegostoku, Brześcia, Suwałk, Grodna, Lidy i Wołkowyska. Były to obszary, na których ludność litewska stanowiła mniej niż 1/3 populacji.
Dziś Litwini celebrują każdy historyczny szczegół z tego okresu, szczególnie począwszy od momentu wyjścia wojsk niemieckich z Wilna a skończywszy na wyborach do sejmu Litwy Środkowej w 1922 roku. Nie od rzeczy będzie przypomnieć kolejność wydarzeń z kluczowych lat 1918-1922.
Okupujące Suwalszczyznę i Wileńszczyznę wojska niemieckie stopniowo ustępowały z tych terenów, realizując jednocześnie cele polityczne, które zakładały maksymalne osłabianie odrodzonej Polski. Szef bolszewickiego Tymczasowego Rządu Rewolucyjnego na Litwie Vincas S. Mickievicius-Kapsukas zabiegał u dowódcy niemieckiej 10. Armii o oddanie pod jego rządy Wilna i okolic. W tej sytuacji polska samoobrona w Wilnie (Samoobrona Krajowej Litwy i Białorusi) po uzyskaniu informacji, że 5 stycznia 1919 roku Niemcy przekażą Wilno bolszewikom, postanowiła go wcześniej zająć. Do pierwszych starć doszło w Sylwestra 1918/1919. Po kilkugodzinnych starciach z nieregularnymi formacjami bolszewickimi, jeszcze w sylwestrową noc miasto zostało opanowane przez Polaków.
Wilno znajdowało się w polskim posiadaniu tylko do 5 stycznia, kiedy to zostało zaatakowane i zajęte przez wdzierające się na Litwę, po wyjściu Niemców, regularne oddziały bolszewickie. Zaczęto wprowadzać bolszewicki system rządów i miesiąc później z rozkazu Lenina Wilno zostało stolicą Radzieckiej Socjalistycznej Republiki Litwy i Białorusi zwaną po rosyjsku "Lit-Biełem" [1]. Suwerennością Litwy bolszewicy się wtedy nic a nic nie przejmowali.
Dla Piłsudskiego kwestia Wilna była kluczowa - tak z racji realizacji swojej polityki, jak i osobistego doń stosunku [5]. W końcu marca postanowił przystąpić do realizacji planu ofensywy na to miasto. Decyzja zapadła 26 marca podczas narady z generałami Szeptyckim i Listowskim w Brześciu. 19 kwietnia 1919 r. podczas trwającej konferencji w Wersalu, oddziały polskie dowodzone przez gen. Szeptyckiego, w ramach samodzielnego rajdu dywizji piechoty i brygady jazdy wyparły bolszewików z Wilna. Piłsudski przybył do miasta 22 kwietnia i wydał znaną odezwę "Do mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego". W istocie była to oferta do zawarcia fereracji skierowana do rządu litewskiego [1]. W trzeciej dekadzie kwietnia bolszewicy kilkakrotnie ponawiali próby odbicia miasta. Wszystkie zakończyły się niepowodzeniem i zmuszeni byli wycofać się na północny wschód. Ale walki z grasującymi oddziałami bolszewickimi na Wileńszczyźnie i na ziemiach białoruskich trwały jeszcze do lipca.
Zajęcie Wilna przez Polaków, mimo że dokonane po zwycięskiej walce z bolszewikami i zakończone ich przepędzeniem, traktowane było przez Litwinów jako akt wrogi wobec ich aspiracji terytorialnych. Zapoczątkowało to niewypowiedzianą wojnę polsko-litewską, której skutki odczuwalne są do dziś.. Pierwsze incydenty na Suwalszczyźnie zanotowano w kwietniu i maju.[5]. W lipcu 1919 r. w Paryżu zdecydowano o przeprowadzeniu linii demarkacyjnej (zwanej linią Focha) wzdłuż linii Grodno-Wilno-Dyneburg, zostawiając Wilno po stronie polskiej.
I ci zrobili Litwini? Ich administracja opuściła część Suwalszczyzny, ale pozostała w Sejnach aż do Czarnej Hańczy na Zachodzie (a więc za linią Focha). Kiedy w sierpniu do Sejn przyjechał premier Slezevicius i podburzał tamtejszych Litwinów do oporu, POW zorganizowała powstanie. Mimo że Litwini mieli liczebną przewagę,w nocy z 22 na 23 sierpnia 1919 nasi rozpoczęli działania zbrojne. Litewska załoga w Krasnopolu została od razu rozbrojona, zaskoczeni nie stawiali większego oporu. Polacy przejęli duży obszar Suwalszczyzny i kilka miejscowości po litewskiej stronie linii Focha. Litwini ściągnęli posiłki i 26 sierpnia rozpoczęli kontratak. Już po dwóch godzinach odbili tereny położone poza linią demarkacyjną i po ciężkiej walce także Sejny. W czasie obrony Sejn zginął dowódca z POW, jednak oddziały polskie przeprowadziły natychmiastowy kontratak i odbiły Sejny jeszcze tego samego dnia. Do 9 września 1919 linia Focha została obsadzona przez regularne polskie wojsko z Suwałk i walki wygasły.
Walki z Litwinami nasiliły się potem w styczniu 1920 roku, kiedy to Litwini atakowali polskie placówki w Owantach i Stokliszkach. Tymczasem dyplomacja bolszewicka rozpoczęła pertraktacje z Litwinami w sprawie ich stanowiska w wojnie z Polską. Traktowała je jako formę nacisku politycznego na Polskę. Dziś wiemy, że Litwini, nauczeni doświadczeniem z zimy 1919 roku, przez jakiś czas ociągali się z przyjęciem bolszewickiej oferty, słusznie obawiając się iż kryje się za nią chęć podporządkowania sobie Litwy. 31 marca 1920 r. rząd litewski wysłał jednak depeszę do Moskwy z powiadomieniem o przyjęciu bolszewickiej propozycji. Rozmowy bolszewicko-litewskie rozpoczęły się w Moskwie 7 maja, czyli w momencie w którym Rydz-Śmigły wkraczał do Kijowa, a na Białorusi front stał na Berezynie. Sfinalizowano je 12 lipca, czyli w czasie kiedy już trwały zacięte walki na linii rzeki Wilii, jeziora Świrsk i Tuchaczewski sposobił się do forsowania Niemna.
12 lipca 1920 r w Moskwie Sowieci podpisali z Litwą układ polityczny. Moskwa uznawała prawo Litwy do większości ziem spornych z Polską, w tym Wilna i Wileńszczyzny i m.in. Suwałk i Augustowa. Rząd litewski, choć oficjalnie zadeklarował neutralność, wyraził zgodę na sobodne korzystanie z terytorium Litwy przez armie sowieckie podczas operacji prowadzonych przeciwko Polsce. Jak się okazało, Moskwa potraktowała układ z Litwą instrumentalnie. Znamy dziś treść listu szefa delegacji rosyjskiej na rokowania z Litwinami Adolfa Joffe (później negocjatora w Rydze), skierowany do Politbiura RKP(b) w dniu 11 lipca 1920 r., w którym pisał: [i]"Po utwierdzeniu się bolszeickiej armii w Polsce "biała" Litwa w żadnym wypadku nie może się ostać, a podpisany traktat utrzyma się przez kilka tygodni. Dlatego radzę, aby Litwinom nie dawać od razu przyznanych w traktacie pieniędzy, gdyż mogliby je wydać jeszcze przed utworzeniem sowieckiej Litwy"[/i].[7]. 23 lipca na posiedzeniu Politbiura na wniosek komisarza spraw zagranicznych Gieorgija Cziczerina podjęto decyzję o utrzymaniu pozorów przestrzegania traktatu. Równolegle Lew Dawidowicz Trocki i Michaił Tuchaczewski pracowali nad planami zajęcia Litwy. Dziś już wiemy, że w końcu lipca 1920 roku do realizacji tych planów przewidziano 15 tys. żołnierzy [7].
Litwini włączyli się do walki o Wilno 7 lipca. Zaatakowali 1. batalion Słuckiego Pułku Piechoty. Miało to miejsce w sytuacji, gdy oddziały polskie uprzedziły wojska litewskie o swoim wycofywaniu się z miasta i zamiarze unikania z nimi starć zbrojnych [5]. 12 lipca wojska litewskie zaatakowały 1. batalion Lidzkiego Pułku Piechoty pod Jewiem. W Kownie przygotowywany był plan siłowego zajęcia Wilna, o czym strona polska została poufnie poinformowana przez oficerów z Wojskowej Misji Alianckiej przy armii litewskiej. Dowództwo armii litewskiej zarządało oddania Wilna. Prowadzący w tej sprawie negocjacje z Litwinami płk Wiktor Rylski, nie posiadając instrukcji, nie udzielił odpowiedzi. 13 lipca w Warszawie po burzliwych obradach Rady Obrony Państwa, w czasie których premier Władysław Grabski referował postanowienia zawarte w Spa, zadecydowano o oddaniu Wilna Litwinom. Rozkazem z 14 lipca Piłsudski nakazał oddanie Wilna Litwinom z zastrzeżeniem "ewakuacji naszego dobra wojskowego oraz ludności na linii Wilno-Grodno". Dla uzgodnienia warunków ewakuacji płk Rylski udał się do Kowna.
Jednak oddziałom litewskim nie udało się uprzedzić bolszewików w zajęciu Wilna. 14 lipca gen.Boruszczak, po otrzymaniu informacji że kawaleria sowiecka jest już na obrzeżach miasta, samodzielnie wydał rozkaz ewakuacji wojska z Wilna do Landwarowa. W trakcie wycofywania doszło do walk z oddziałami bolszewickimi, wdzierającymi się do miasta przez Antokol, dążącymi do obsadzenia mostów na Wilii. Jeszcze po południu 2.batalion Kowieńskiego Pułku Piechoty szturmem opanował dworzec kolejowy, ale łącznie z trzecim batalionem nie był w stanie utrzymać tej części miasta. W tej sytuacji zdecydowano się na wycofanie Kowieńskiego Pułku Piechoty do Landwarowa. W krótkim czasie Wilno zostało całkowicie opanowane przez sowiecki 3. Korpus Konny Gaja.
6 sierpnia 1920 r. rząd litewski podpisał z Sowietami konwencję wojskową. Przewidywała ona podział terytorium Litwy na trzy strefy i stopniową ewakuację z nich wojsk sowieckiech. Pierwsza strefa, obejmująca obszar Święcian, miała być przekazana Litwinom w ciągu 3 dni, druga obejmująca Wileńszczyznę z Wilnem do 1 września 1920 r., terminu obejmującego trzecią strefę (m.in. Grodno, Lidę i tereny w rejonach tych miast) w ogóle nie ustalono.Dziś wiemy, że bolszewicy zamierzali przekazać Litwinom Wilno dopiero po zainstalowaniu w mieście władz komunistycznych. Dlatego wraz z kawalerią Gaja do Wilna wjechał Vincas Mickievicius-Kapsukas. Jego zadaniem było wzniecenie w mieście przy pomocy wojsk bolszewickich zbrojnego powstania przeciw rządowi w Kownie. 17 sierpnia Mickievicius-Kapsukas z towarzyszami zorganizował w Wilnie wielki wiec komunistyczny, na którym wygłosił przemówienie okraszone w finale okrzykiem "Precz z władzą kowieńską".
Po zwycięskiej dla Polaków bitwie na przedpolach Warszawy, sytuacja diametralnie się zmieniła. 27 sierpnia Sowieci sposobiąc się do odwrotu przekazali Wilno Litwinom, a Lenin zabronił komunistom litewskim czynnego występowania przeciw rządowi litewskiemu [5]. Liczył, że decyzja przekazania miasta jeszcze bardziej zaostrzy stosunki polsko-litewskie.Litwini natychmiast przenieśli swój rząd do Wilna. Tymczasem 26 sierpnia do Kowna przybyła polska misja wojskowa z płk. Mieczysławem Mackiewiczem na czele. Strona polska wysunęła propozycję zawarcia polsko-litewskiej konwencji wojskowej umożliwiającej przepuszczenie przez terytorium Litwy wojsk polskich prowadzących operacje militarne przeciw Sowietom. Domagała się też zwolnienia internowanych żołnierzy polskich. 28 sierpnia rząd litewski wysłał do Warszawy depeszę. Litwini nie zamierzali dyskutować o zgodzie na przemarsz wojsk i zaproponowali nową (nie do przyjęcia) linię demarkacyjną Grajewo-Augustów-Sztabin. Rząd polski natychmiast zarządał wycofania wojsk litewskich na linię Focha. Rokowania zakończyły się fiaskiem.
Stosunki polsko-litewskie były omawiane na posiedzeniu Rady Obrony Państwa, które odbyło się 27 sierpnia. Przyznano Naczelnemu Wodzowi pełną swobodę w działaniach mających na celu usunięcie Litwinów z polskiej części Suwalszczyzny [8]. Obecny na posiedzeniu Piłsudski sprawę Suwalszczyzny wiązał z kwestią zabezpieczenia lewego skrzydła oddziałów polskich. Polski sztab pracował już nad planami błyskawicznego rajdu na tyły rosyjskiego Frontu Zachodniego poprzez terytorium Litwy.
Zadanie opanowania polskiej części Suwalszczyzny otrzymał dowódca 2. Armii gen. Rydz-Śmigły. Rozkaz w tej sprawie został wydany 28 sierpnia. Po rozpoczęciu działań Litwini nie stawiali większego oporu, stopniowo wycofując się poza linię Focha. Tam, po wzmocnieniu sił, osiągnęli lokalnie 3-krotną przewagę liczebną nad oddziałami polskimi i planowali przejście do kontrofensywy. Jej początek był korzystny dla Litwinów, którzy znowu zajęli Sejny i podeszli pod Augustów. Wówczas śmiały manewr polskiej kawalerii zmusił ich do odwrotu z powrotem za linię Focha. Przewaga słabszych liczebnie wojsk polskich polegała na szybkości działań i stosowaniu manewrów obchodzenia zgrupowań przeciwnika.Po wzmocnieniu się Litwini powtarzali kontratak, by znowu opuszczać odzyskany obszar pod presją manewrów polskiej kawalerii.
Na posiedzeniu Rady Obrony Państwa 8 września rozważano kroki, jakie winny być podjęte wobec Litwy. Referentem był minister spraw zagranicznych - książę Eustahy Sapieha, który przedstawił 3 warianty rozwiązań. Sapieha ujawnił wtedy po raz pierwszy, że w wojnie z Sowietami rozważana jest ewentualność wykorzystania terenów litewskich ( co należy rozumieć "na północ od linii Focha" ) dla przeprowadzenia operacji wojskowych. Po nim zabrał głos szef Sztabu Generalnego gen. Tadeusz Jordan-Rozwadowski, który twardo opowiedział się za prowadzeniem działań zbrojnych jednocześnie przeciwko Sowietom, jak i wojskom litewskim. Poparł go minister spraw wojskowych gen. Kazimierz Sosnkowski, który argumentował, że bez wkroczenia na terytorium Litwy wręcz niemożliwe będzie dotarcie do starych okopów niemieckich, a tylko one na dłuższą metę stwarzają szansę obrony zajętych na Wschodzie pozycji. Ostatecznie Rada Obrony Państwa upoważniła Naczelnego Wodza do rozważenia takiego wariantu .przyszłej operacji.
Piłsudski był informowany przez polski wywiad o planach szefa litewskiego Sztabu Generalnego gen. Konstantego Kleszczyńskiego prowadzenia w ścisłej współpracy z Sowietami działań zaczepnych przeciwko oddziałom polskim szykującym się do decydującej operacji niemeńskiej [6]. 10 września w Kwaterze Głównej Naczelnego Wodza w Brześciu na odprawie dowództw 2 i 4 Armii przedstawił założenia operacyjne do bitwy nad Niemnem i Szczarą. Tymczasem 13 września oddziały litewskie ponownie natarły na Sejny, a następnie na Giby, polska obrona zmuszona była wycofać się na linię Czarnej Hańczy.
Rząd polski wyraził zgodę na prowadzenie rokowań pokojowych z Litwinami. Prowadzono je w Kalwarii od 17 września. Nie mogły jednak przynieść pozytywnego rezultatu, bo Litwini stawiali warunki nie do przyjęcia, a Polacy nie byli zainteresowani osiągnięciem porozumienia bez dokonania zdecydowanych rozstrzygnięć militarnych. Jednocześnie polsko-litewskim sporem terytorialnym zajmowała się Rada Ligi Narodów. 20 września ogłosiła ona specjalną rezolucję wzywającą Polskę i Litwę do zakończenia wszelkich działań wojennych. Strona polska oskarżyła przed tym forum Litwę o współpracę militarną z Sowietami, m.in. o umożliwienie transportu przez jej terytorium żołnierzy rosyjskich internowanych w Prusach Wschodnich, co nie było pozbawione podstaw.
We wrześniu oddziały polskie ponownie zbliżyły się nad Niemen. Rozkaz Kwatery Głównej z 19 września sprecyzował zadania armii, grup operacyjnych i poszczególnych jednostek. Operacja Niemeńska rozpoczęła się 20 i trwała do 28 września. Okazała się drugim wielkim sukcesem militarnym Polski po "cudzie nad Wisłą" w trakcie wojny polsko-bolszewickiej. Wojsko Polskie zadało strategiczny cios bolszewickiej armii i przesądziło o jej wyniku. O ile Wojsko Polskie w pościgu za bolszewikami wyparło Litwinów z Suwalszczyzny, nie można jednak było tego zrobić w przypadku Wilna. Powód był dyplomatyczny. Minister spraw zagranicznych ks. Eustachy Sapieha zwrócił się wcześniej do Ligi Narodów z żądaniem wywarcia presji na Litwinów by ci opuścili Wilno. Tym samym umiędzynarodowił sprawę Wilna.
Wcześniej na froncie, już od trzeciej dekady sierpnia, Tuchaczewski obsadzał linie rzek Niemen, Szczara i Świsłocz. Z głębi Rosji gorączkowo ściągał posiłki planując kontrofensywę. Kiedy już odtworzył niemal wszystkie dywizje rozbite nad Wisłą. 20 września 21 Dywizja Górska gen. Andrzeja Galicy i 22 Dywizja Ochotnicza płk. Adama Koca uderzyły na 5 i 6 bolszewickie Dywizję Strzelców by poprawić położenie oddziałów centralnego frantu pod Grodnem i stworzyć optymalne warunki do natarcia. Zaskoczenie Rosjan było widoczne. Wycofali się oni pośpiesznie w stronę fortów Grodna. Równocześnie działająca na prawym skrzydle 2 Armii 3 Dywizja Piechoty Legionów odrzuciła 11 i 16 Dywizję Strzelców i sforsowała Świsłocz [6].
Drugi dzień operacji przyniósł kolejne sukcesy stronie polskiej. Kontrataki bolszewickich 5 i 6 Dywizji Strzelców nie przyniosły sukcesów stronie rosyjskiej. 11 Dywizja Strzelców poniosła duże straty w walkach z 3 DP Leg pod Brzostowicą Wielką. Polacy rozbili 93 i 97 pułki strzelców i zagrozili sztabowi dywizji. Jej dowódca został ranny i uciekł z pola walki [6].
22 września sytuacja pod Grodnem uległa zasadniczej zmianie. Do zmagań o miasto rzucił Tuchaczewski odwody i wobec rysującej się tam przewagi liczebnej Sowietów trwały ciężkie walki w jego okolicach. Na południu pod Brzostowicą Wielką i Małą 3 Dywizja Piechoty Legionów odpierała kolejne ataki, w sumie było ich kilkanaście. Dywizja Ochotnicza ppłk. Koca odpierała ataki pod Nowym Dworem a Dywizja Górska pod Kuźnicą Białostocką,
Wtedy Piłsudski wcielił w życie główną część polskiego planu operacyjnego. Na północym odcinku frontu Grupa Uderzeniowa 2 Armii gen. Edwarda Rydza-Śmigłego szybkim marszem przecięła skrawek terytorium litewskiego po osi Sejny - Druskieniki, żeby wyjść na głębokie tyły bolszewickich oddziałów toczących bój o utrzymanie linii Niemna. Na czele grupy atakowała 4 Brygada Jazdy ppłk. Adama Nieniewskiego błyskawicznie rozbijając próbujące stawiać opór oddziały litewskie. 23 września przejęła nienaruszony most na Niemnie w Druskiennikach. Do niewoli wzięto kilkuset jeńców. W tym samym czasie 1 Dywizja Piechoty Legionów w sześciogodzinnej bitwie rozbiła dwa litewskie pułki piechoty, wzięła przeszło 1700 jeńców, 12 armat i opanowała Sejny. Nazajutrz weszła do Druskiennik a 24 września zajęła Marcinkańce. W międzyczasie 1 Dywizja Litewsko-Białoruska gen. Rządkowskiego z 2 Brygadą Jazdy rozbiła 7 pułk piechoty litewskiej i dotarła do Porzecza. Rozpoczęły się i trwały ciężkie walki o Lidę i Wołkowysk. Kiedy jeszcze w Lidzie trwały walki, 26 grudnia armie sowieckie rozpoczęły odwrót. W rejonie Baranowicz rozpoczęła się operacja zamykania pierścienia wokół bolszewickiego Frontu Zachodniego.
Ostatecznie, po zakończeniu Operacji Niemeńskiej, umowę wojskową z Litwinami o tymczasowej linii demarkacyjnej: od granicy Prus Wschodnich przez Suwalskie i linią Druskienniki-Orany-Bastuny (stacja kolejowa pod Lidą) podpisano 7 października w Suwałkach. Linia demarkacyjna kończyła się na stacji pod Lidą. Wilna umową nie objęto. Strona polska dążyła do przeprowadzenia plebiscytu na Wileńszczyźnie, na co nie zgadzała się strona litewska.
Piłsudski zdecydował się zatem na inne rozwiązanie problemu. Aby zająć Wilno posunął się do podstępu. Zlecił gen. Żeligowskiemu, dowódcy Litewsko-Białoruskiej Dywizji Piechoty, upozorować "bunt" i wkroczyć do Wilna. 9 października 1920 r. oddziały Żeligowskiego weszły do miasta. Proklamowano utworzenie państwa, tzw. Litwy Środkowej.
Końcowe rokowania z Litwą odbyły się 6 maja 1921 w Brukseli. Przedstawiciel Polski książę Eustachy Sapieha przedstawił tam Litwinom projekt Piłsudskiego stworzenia Litwy kantonalnej na wzór szwajcarski, pozostającej w ścisłej unii państwowej z Polską. Projektu nie kupili.
20 lutego 1922 r. parlament Litwy Środkowej (zwany potocznie Sejmem Wileńskim) przyjął uchwałę o włączeniu Litwy Środkowej do Polski.
---
Uwaga szczegółowa związana z rozumieniem "programu litewskiego" Piłsudskiego [z marca 1919 roku, a więc sprzed okresu współpracy Litwinów z Sowietami w 1920 roku]
14 marca 1919 roku Walery Sławek zaprosił do mieszkania przy placu Wareckim 4 w Warszawie Michałą Romera. Mieszkanie to należało do Aleksandra Prystora i od początku lutego 1919 roku służyło za miejsce zebrań, na których opracowywano zasady organizacji i administracji ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego po ich uwolnieniu od bolszewików. W naradach tych brali udział najbardziej zaufani współpracownicy Piłsudskiego, tacy jak Sławek, Prystor, Downarowicz czy Osmołowski oraz grono uchodźców z Litwy, m.in. W.Abramowicz, K.Gordziałkowski czy M. Romer. Romer nie był zachwycony, że jego rozmówcą będzie Sławek, dobrze mu znany ze spotkań w 1916 r., któremu według jego opinii brak było wyczucia zagadnień litewskich. W mieszkaniu był już W.Abramowicz i grono znajomych wileńskich. Na osobności Sławek wtajemniczył Romera w szczegóły wojskowe przygotowywanej wyprawy, której celem miało być odbicie Wilna i Wileńszczyzny z rąk bolszewików. Następnie zarysował mu plan polityczny tego zamierzenia, który Romer określił w swoim dzienniku [2] jako "program litewski" Józefa Piłsudskiego. Naczelnik chciał "pochodowi wojsk polskich na Litwę nadać charakter dzieła wyzwolenia, wolności [..] i w miarę możliwości jak najszybciej zarząd cywilny tworzony z ramienia Polski przez samorząd wytwarzany z łona ludności miejscowej". Chodziło o powołanie w Wilnie rządu krajiowego. Rozważając plany Piłsudskiego Romer był przekonany, że zmierzają one do tego, "aby w Litwie wytworzyć fakt dokonany i dać Litwinom się zorganizować i tą drogą uodpornić Litwę i uzdolnić do zawierania związku z Polską, jako państwo z państwem" [1].
15 marca 1919 r. Romer rozmawiał jeszcze w tej sprawie z Aleksandrem Prystorem. Ten powtórzył w zasadzie informacje Sławka, W odróżnieniu od Sławka bardziej podkreślał udział demokretycznej lewicy w autorstwie "programu litewskiego". Rola Romera miała sprowadzać się do bliżej niesprecyzowanego "wytwarzania kontaktu i współdziałania z Litwinami i Białorusinami". Przy czym miał do wyboru albo wstąpienie do wydziału politycznego przy Głównym Dowództwie, albo do organizowanego zarządu cywilnego ziem litewsko-białoruskich. Każdą z tych propozycji Romer uznał za nie do przyjęcia. Jedynie warunkowo zgodził się na przyjęcie roli pośrednika, jako "czynnik obywatelski", w ewentualnych rokowaniach z Litwinami. To jego oświadczenie podchwycił Prystor dowodząc, że przed planowaną wyprawą na Wilno, konieczny jest wyjazd do Kowna dla nawiązania dialogu ze stroną litewską. W ten sposób Romer stał się kandydatem do misji dyplomatycznej.
Po powrocie do Łomży, analizując już na spokojnie przebieg rozmów warszawskich, Romer bardzo sceptycznie oceniał szanse powodzenia "programu litewskiego" [4]. Przede wszystkim wątpił, żeby metodą faktów dokonanych udało się pozyskać zaufanie Litwinów i Białorusinów dla idei związku państwowego z Polską. Nie wierzył także, aby ludzie oddelegowani przez Piłsudskiego do realizacji tego zadania, potrafili przyjąć do końca opcję litewską. Największe zaufanie pokładał w samym Piłsudskim, skłonny wierzyć "w instynkt jego krwi i rasy oraz ducha, który jest przecie kość z kości, charakter z charakteru Litwy".
Źródła:
[1] - Ochmański J.: Kulisy wyprawy wileńskiej Piłsudskiego 1919 r., w: "Z dziejów stosunków polsko-radzieckich, t.III, 1968, str. 65-78.
[2] - Romer M.: Dziennik z lat 1911-1933, t.XXVI, zapisy z: 7,11, 17, 19 i 23 marca 1919 roku,[
[3] - Łossowski P.: Konflikt polsko-litewski 1918-1920, Książka i Wiedza, 1996, str.40-41, 182-233.
[4] - Solak Z.: Między Polską a Litwą. Życie i działalność Michała Romera 1880-1920, Arcana, 2004, str.394-410.
[5] - Wyszczelski L.: Wojna o Kresy Wschodnie, Bellona, 2011, str. 67-143.
[6] - Wyszczelski L.: Operacja niemeńska 1920 roku, Neriton, 2003, str. 27-445
[7] - Łossowski P.: Zwycięstwo odniesione samotnie, w: "Rok 1920 z perspektywy osiemdziesięciolecia" (red.Andrzej Ajnenkiel), 2001, str.315
[8] - Protokół z Posiedzenia Rady Obrony Państwa nr 18 z 27.08.1920 r., część tajna, Archiwum Akt Nowych, Rada Obrony Państwa, t.I.
W księgarni IPN w Bronowicach można kupić książkę o polskim wywiadzie na Litwie..
Moim zdaniem Traktat Ryski był dobry biorąc pod uwagę ówczesną sytuację Polski. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie co byłoby gdybyśmy zażądali bardziej korzystnych granic, a bolszewicy nie zgodzili się na te granice bardziej korzystne dla Polski. Należałoby wtedy kontynuować walkę, co rodziło ryzyko przegranej wojny i utraty tego co już zdobyto. W przypadku dalszych sukcesów polskich zawsze istniała szansa, że bolszewicy przetrwają kryzys i w którymś momencie uda im się pokonać nasze wojska, ruszą do Zachód i nie tylko odzyskają zajęte tereny, ale wręcz ponownie będzie zagrożona niepodległość Polski. Z uwagi na rozległość kraju znajdującego się pod władzą bolszewików i liczbę ludności tego kraju nie mieliśmy szansy na jego podbój, a im dłużej trwała wojna tym większe było ryzyko popełnienia przez naszych przełomowego błędu wojskowego lub wyczerpania się zasobów wojennych. Bolszewicy wprawdzie nadal tłumili liczne bunty chłopskie, ale po klęsce "białych", których tylko niedobitki jeszcze broniły się w Rosji, w zasadzie nie mieli poważnego przeciwnika wewnątrz kraju, zatem ich upadek na skutek konieczności skierowania zdecydowanej większości sił przeciwko wojskom polskim był mniej realny niż pokonanie w którymś momencie naszych wojsk i odzyskanie utraconych terytoriów połączone z ponownym zagrożeniem naszej niepodległości. Traktat Ryski był rozsądnym kompromisem uwzględniającym realne możliwości Polski i bolszewików oraz możliwy do zniesienia dla obydwu stron. Podobno bolszewicy ustąpili znacznie bardziej niż początkowo zamierzali, bo nieco wcześniejszy bunt żołnierzy i marynarzy bolszewickich w Kronsztadzie był dla nich sygnałem, że nawet czerwonoarmiści mogą się zbuntować.
W odniesieniu do osób, które współpracowały z Polakami przeciwko bolszewikom, a pozostały po ich stronie granicy, jednak uważam, że Państwo Polskie powinno domagać się dla nich w Traktacie Ryskim przyznania im możliwości osiedlenia się w Polsce.
Co do wojny domowej w Rosji, jak już kiedyś zresztą pisałem, uważam, że Piłsudski dobrze zrobił. Międzynarodowa izolacja bolszewików zapewniała Polsce większe korzyści i większe szanse na stworzenie niepodległego państwa. "Biała" Rosja byłaby bardziej od Polski preferowana przez mocarstwa zachodnie, więc w przypadku konfliktu polsko - rosyjskiego o granice lub zagrożenia bytowi Państwa Polskiego przez Rosjan, Polska mogła na więcej liczyć w konflikcie z komunistą Rosją a nie z kapitalistyczną Rosją. Także w przypadku klęski Polaków w walce o niepodległość, ponieważ w przypadku kolejnego militarnego konfliktu światowego z Rosją Sowiecką było oczywiste, że mocarstwa zachodnie będą zainteresowane odrodzeniem Polski w celu osłabienia państwa komunistycznego, a w przypadku Rosji carskiej lub demokratycznej będą zainteresowane utrzymaniem jak najrozleglejszej i jak najsilniejszej Rosji w celu szachowania Niemców. Twierdzenia Denikina o jego poparciu dla pomysłu niepodległości Polski wynikające z linku wklejonego przez Zuberega - jak wskazuje treść tego linku - były głoszone wiele lat po przegraniu wojny domowej, gdy nie miał nic do stracenia głosząc takie poglądy, bo emigranci rosyjscy w tym momencie woleliby nawet oddać Polsce ziemie sprzed I -go rozbioru w zamian za wyzwolenie Rosji spod władzy bolszewickiej. Poza tym Denikin też częściowo usprawiedliwiał się, żeby przerzucić część militarnej odpowiedzialności za zwycięstwo bolszewików na Piłsudskiego, co akurat było całkowicie słuszne, choć z punktu widzenia interesu polskiego mniej tragiczne niż zwycięstwo "białych".
''Jeszcze kilka takich triumfów jak Traktat Ryski i Polski nie będzie'' - Władysław Gizbert- Studnicki.
II Rzeczpospolita miała ok. 390 000 km kwadratowych, z czego znaczną część uzyskała dzięki Traktatowi Ryskiemu. Niemcy obecnie mają ok. 360 000 km kwadratowych, więc mniej niż miała II Rzeczpospolita. Nie wiem jaka była powierzchnia ziem przyznanych Polsce Traktatem Ryskim, ale patrząc na mapę na pewno znaczna. Patrząc realnie na możliwości państwa powstającego do życia po 123 latach niewoli, wcale nie uważam, że dostaliśmy mało. Przy takim terytorium jakie dostaliśmy oraz zważywszy na okoliczność, że im dalej na wschód od granicy przyznanej Traktatem Ryskim tym procentowo było mniej Polaków w stosunku do ogólnej liczby ludności zamieszkującej dany teren, moim zdaniem wcale nie było źle. W celu uzyskania większego terytorium trzeba byłoby prowadzić dalej wojnę. Jak dla mnie kontynuowanie wojny w celu dołączenia jeszcze więcej ziemi ze znaczną przewagą ludności niepolskiej byłoby ryzykiem nie wartym tego co już osiągnięto. Jeśli przegralibyśmy dalszą wojnę to w najlepszym wypadku granica przebiegałaby na Bugu, a w najgorszym wypadku mogło skończyć się nawet utratą dopiero co z trudem zdobytej niepodległości.
[quote=Hrabia]
Moim zdaniem Traktat Ryski był dobry biorąc pod uwagę ówczesną sytuację Polski. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie co byłoby gdybyśmy zażądali bardziej korzystnych granic, a bolszewicy nie zgodzili się na te granice bardziej korzystne dla Polski. Należałoby wtedy kontynuować walkę, co rodziło ryzyko przegranej wojny i utraty tego co już zdobyto.
[/quote]
Wywód ten byłby logiczny, gdyby przyjąc, iż granice wschodnie II RP to były granice rozejmu z 18 października 1920 r. a tak nie było - Wojsko Polskie do połowy października zajęło Mińsk (w jego rejonie - Kojdanów - był później autonomiczny rejon tzw Dzierżyńszczyzna), Słuck, a na południe od Prypeci podeszły pod Żytomierz zajmując część późniejszego polskiego rejonu autonomicznego tzw Marchlewszczyzny a także Bar. Po stronie polskiej był np Kamieniec Podolski...
Pisząc więc jak kibol kibolowi ;-) było to tak, jakbys miał bilety na mecz po 10 zł, wysłał kibolska delegacje na rozmowy z Prezesem ws cen na nowy sezon i spodziewając sie biletów jesli nie po 9 to dalej po 10 złotych dostał je za 12...
Zajebisty sukces, nie ma co
Krst pod Triglavom, ale bolszewicy nie godzili się na linię graniczną według stanu zajętych terytoriów. Upierając się przy takiej linii granicznej, prawdopodobnie nie udałoby się zawrzeć pokoju i należałoby wojnę kontynuować. A dalsze kontynuowanie wojny mogło skończyć się ponownie wojskami bolszewickimi pod Warszawą, wcale nie możemy mieć pewności, że ostatecznie wojnę wygralibyśmy. Gdyby jeszcze ziemie, o których piszesz były zamieszkane głównie przez Polaków to byłbym zwolennikiem podjęcia ryzyka i kontynuowania wojny z bolszewikami w celu utrzymania tych ziem, ale na pewno nie byłbym zwolennikiem ryzykowania ponownej utraty niepodległości lub zmniejszenia terytorium Polski do granicy na Bugu tylko po to żeby starać się dołączyć jak najwięcej ziem zamieszkałych głównie przez ludność ukraińską i białoruską, czyli ludność nie zainteresowaną życiem w Polsce. Przykład, który podałeś jest nie adekwatny do sytuacji, o której dyskutujemy.
jest adekwatny jak najbardziej, bo jak już siedzisz w okopie to tak łatwo cie wykurzyć nie można.
skoro wiesz, ze mieli swoje problemy, skąd pomysł, ze trzeba by kontynuwać wojnę, negocjacje można prowadzić do usr... śmierci
a tak zostawiono mnóstwo ludzi na pastwe L U D O B Ó J C Ó W.
nie o zimie chodzi, o ludzi
Nie jest adekwatny. Negocjacje pokojowe między państwami to co innego niż negocjacje z przedsiębiorcą o cenę biletu. Gdy kibice nie dogadają się z prezesem co do cen biletów to kibice nie mogą "utracić niepodległości" czyli np. zostać niewolnikami prezesa. A w przypadku państw toczących wojnę jedno może po prostu przestać istnieć. Zupełna inna stawka. Inny też był potencjał. Poza tym zakładasz, że na skutek opanowania większych terytoriów niż oddano nam w Traktacie to my rozdawaliśmy karty i możemy żądać tyle ile dostaliśmy lub więcej. Porównując niecałe trzydzieści milionów Polaków do ok. 120 - 150 milionów ludzi pod władzą bolszewicką oraz rozmiar terytorium republik bolszewickich wojna nie mogła szybko się zakończyć. To było jak walka boksera wagi ciężkiej (Rosja radziecka) z bokserem wagi piórkowej (Polska). Bokser wagi ciężkiej wprawdzie jest kontuzjowany w kolano, w bark i ma złamane 2 żebra (straty po wojnie domowej z "białymi" ), z tyłu nie przygotowany do walki amator wagi piórkowej (buntujący się w niektórych rejonach kraju chłopi rosyjscy, mniejszości narodowe i religijne, ale tylko nieliczni, bo większość buntów bolszewicy już opanowali) daje mu od czasu do czasu słabe kuksańce w plecy, a mózg tego boksera wagi ciężkiej jest pogrążony w depresji (rozczarowani czerwonoarmiści). Natomiast bokser wagi piórkowej jest trochę osłabiony i przeziębiony po pobycie w karcerze (123 lata pod zaborami). Bokser wagi piórkowej wyprowadził kilka celnych ciosów, zepchnął boksera wagi ciężkiej do jednego z narożników (ale ten ring jest wyjątkowy, bo bardzo duży i ma 22 narożniki - ok. 22 miliony km kwadratowych powierzchni republik radzieckich). Na razie bokser wagi piórkowej lepiej wyprowadza ciosy, a bokser wagi ciężkiej odwraca się i łupie w łeb amatora (chłopów rosyjskich), ale niezbyt mocna trafia (partyzantka chłopska). Jednak nawet tych kilka słabszych ciosów powoduje, że amator coraz bardziej słania się na nogach. Mózg boksera wagi ciężkiej zmaga się z depresją, ale zaczyna zapominać o depresji, bo ten bokser wagi piórkowej zaczyna działać mu na nerwy (czerwonoarmistów zaczyna denerwować, że ich koledzy dostają baty).
Który bokser wygra walkę?
Skłaniałbym się ku poobijanemu bokserowi wagi ciężkiej. Wystarczy, że raz dobrze odwinie i bokser wagi piórkowej znajdzie się na deskach (jedna solidna klęska armii polskiej, wdarcie się bolszewików na tyły Polaków, groźba okrążenia tej części armii polskiej, która się nie poddała i wracamy na pozycje pod Warszawą, a kraj bolszewików jest długi i szeroki, zanim dojdziemy do końca tego kraju to oni 10 razy zdążą się zreorganizować po klęskach). Osłabiony i przeziębiony bokser wagi piórkowej nie znokautuje boksera wagi ciężkiej, a bokser wagi ciężkiej wystarczy, że wyprowadzi jeden celny cios.
Bokser wagi ciężkiej przedstawia propozycję bokserowi wagi piórkowej - "wiesz co, bijemy się o 3 miliony dolców, na razie ty wygrywasz, ja jestem trochę w depresji, jedno kolano i jeden bark mi nawalają, znajomy koleś z tyłu daje mi kuksańce, ale coraz słabsze, ale jak się wk... to w końcu trafię cię i padniesz na deski. Ty weźmiesz jeden milion dolców, a ja dostanę dwa miliony i kończymy walkę. Chciałem 3 miliony, ale trudno, dla 2 milionów też przestanę walczyć. To jak zgadzasz się?"
Ja na miejscu boksera wagi piórkowej uznałbym, że jeden milion to dużo i po cholerę walczyć o trzy miliony, gdy przy jednym milionie też będę bogaty.
Przykład może nie do końca adekwatny, ale na pewno bardziej zbliżony niż ten z prezesem i kibicami :)
Jeszcze co do ludzi, którzy pozostali pod władzą bolszewicką. Wtedy nikt nie mógł jeszcze przewidzieć ilu ludzi zginie pod okupacją sowiecką. Nie spodziewano się po bolszewikach nic dobrego, ale skala represji nie była powszechnie znana. Relacje świadków, którzy uciekli, uważano za przesadzone. Poza tym, jak już pisałem, w przypadku naszej przegranej to co spotkało obywateli sowieckich spotkałoby też wszystkich ludzi z terenów Rzeczpospolitej.
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)