- Edytowany
Liczę na to, że w tym wątku nie będzie podziałów i będziemy trzymać się regulaminu. Ciekawe co teraz będzie z gospodarką. Rynek już od bardzo dawna nie jest tylko prostą wymianą dóbr i wyceną czyjejś pracy. Wszystko jest sztuczne. W założeniu rynek ma odzwierciedlać wartość pracy każdego w porównaniu z innymi ludźmi i produktów/usług. W rzeczywistości mamy pewien układ, który stawia wszystko do góry nogami. Obecnie szalejący wirus może wiele zmienić.
Banki są na szczycie hierarchii. Decydują o wszystkim najważniejszym. Są iluzją, oszustwem. Suma rzeczywistych pieniędzy na rynku nie jest równa z wirtualnymi funduszami. Gdyby wszyscy ludzie postanowili zabrać pieniądze z banków i trzymać fizyczną gotówkę w domu, to nie byłoby tyle żeby im wypłacić. Gdyby zdecydowano się dodrukować brakujące banknoty, wszystkie straciłyby od razu znacznie na wartości. Już na tym etapie jesteśmy okradani z tego co nam się należy.
Notowania giełdowe i polityka państw - kolejne oszustwo. Pieniądz miał być po to żeby odzwierciedlać wartość pracy i towaru. W praktyce jest inaczej.
Towary niepotrzebne, przepłacane profesje - jedne zawody są potrzebne, a inne mniej. Celebrytów nie potrzebujemy do niczego, a sporo zarabiają. Najlepsza sztuka nie powstawała dla pieniędzy. Piłkarze grali kiedyś z pasji, a dziś to jeden z najbardziej przepłacanych zawodów świata. Reklamy nie są nikomu do niczego potrzebne, a są niemoralne. Popularność marki powinna być oparta na cenie i jakości, a ludzie nie powinni być zachęcani do kupna, tylko powinni być panami rynku, którzy pozyskują to czego potrzebują lub na co mają ochotę.
Biurokracja i inne niepotrzebne nikomu zawody. Kto potrzebowałby maklerów, gdyby rynek polegał tylko na wymianie towarów na pieniądze? Kto potrzebowałby tylu urzędników, gdyby załatwianie spraw było maksymalnie uproszczone?
Zawyżanie pensji ludziom, których pracę rynek ocenia nisko i zasiłki dla tych, którzy nie mogą pracować lub mają zawyżone wydatki z powodu chorób - dopiero tutaj (5 miejsce). Wiem, nie można o tym dyskutować, ale nie zamierzam tego robić. Jedni są za tym żeby wspierać te osoby ustawowo, ale z jakiegoś powodu nikt nie mówi o rzeczywistych rozwiązaniach, tzn płaca minimalna skutkuje wzrostem wyższych płac w taki sposób żeby zachować poprzednie proporcje. Powiedzmy, że pensja minimalna wynosi w jakimś kraju 1000 jednostek pieniądza (j) = x. Rząd podnosi ustawową pensję na 1300j, ale 1300j dalej = x. Nieco wyżej wyceniany pracownik zarabiał wcześniej 1500j = 1,5x, więc po podwyżce pensji minimalnej zarabia nadal 1,5x = 1850j. Wszyscy nadal mają tyle samo pieniędzy, bo jak ktoś zarabiał 1850j, po podniesieniu pensji minimalnej zarabia proporcjonalnie więcej. Rząd podnosi j, a realna płaca jest w x, a j się do tego dostosowuje. Jeśli tak nie jest, to tylko z powodu pozostałych, wcześniejszych czynników, które najbardziej uderzają w najbiedniejszych. Poza tym są jeszcze ceny, które mogą wzrosnąć żeby x się wyrównał. Jest szereg innych rozwiązań, o których się nie dyskutuje, a które mogłyby faktycznie pomóc chorym i biedniejszym w taki sposób żeby nie szkodzić pozostałym, tylko działać w symbiozie. Tak naprawdę nie ma tu między nami różnic, albo są tylko sztuczne (jak zwał, tak zwał). Wszyscy chcemy tego samego, ale ludzie wierzą w różne rozwiązania. Złe i podrzucone z góry żeby nie trzeba było się wysilać intelektualnie i można było wybrać jedną z przeciwnych opcji, które tworzą podziały między ludźmi i sprawiają, że nieświadomie stają się oni sługami rządzących elit, którym takie podziały są na rękę. Zresztą właśnie przez takie podziały nie można dyskutować na forum o polityce (spokojnie, ja nie dyskutuję,tylko oznajmiam, a poza tym teraz piszę o metapolityce i liczę na to, że ta dyskusja nie zejdzie w dół).
Z powyższych powodów gospodarka nie wróci po kwarantannie do poprzedniego stanu, bo nie oddaje realnej wartości pieniądza. Niektóre zobowiązania trzeba wypłacić mimo braku transakcji z obopólnymi zyskami, a inne nie dojdą do skutku, choć ktoś na nie liczył i opierał na nich swoją egzystencję finansową. Gospodarka ciągle jest sztucznie sterowana, więc stanie się to czego chcą elity rządzące powiązane z bankami światowymi. Obawiam się, że koronawirus jest pretekstem, a tak naprawdę pada gospodarka USA i Europy. Nie padłaby teraz, to zaraz. Przez lata ustawił się pewien porządek - konkretni ludzie zdobyli pozycję dużych graczy, wiadomo dlaczego. Teraz będzie można zbudować nowy porządek, ale nie w normalny sposób, tylko w taki żeby rządzący zostali przy korytach, tak jak było z okrągłym stołem. Kozłem ofiarnym może okazać się koronawirus. A może to wszystko w jakiś sposób uratuje padającą gospodarkę i pozwoli zrobić bohaterów z rządzących marionetek? Zapraszam do kulturalnej dyskusji i przypominam, że za politykę są bany, więc nie wolno dyskutować o konkretnych partiach, politykach, socjalizmie, liberalizmie itd. Tylko gospodarka i Wasze prognozy na temat finansów. Kto zyska? Kto straci? W co warto zainwestować, a które gałęzie gospodarki mogą się załamać?