- Edytowany
Lecąc do Buenos z Pragi musieliśmy gdzieś zostawić samochód.Zwykli ludzie w takich sytuacjach parkują na parkingu koło lotniska i bulą za tą nieprzyjemność.Niezwykli kombinują.
Koło lotniska w Pradze jest centrum handlowe z parkingiem na dachu,zaparkowaliśmy na nim i zeszliśmy na dół na śniadanie,gdzie zrodził się pomysł pozostawienia go tam do samego powrotu.Zapytaliśmy grzecznie kasjera czy tak można w odpowiedzi usłyszeliśmy,że nie,ale nigdzie ten zakaz nie jest zapisany,więc zostawiliśmy go tam na dwa tygodnie.Z samolotu go nie dostrzegliśmy ponieważ zasypał go przez ten czas śnieg.
Jeśli chodzi o cukier puder to jeden z nas kupił bilet dzień później i odcinek z SP do Frankfurtu pokonywał godzinę czy dwie po nas.Podróżując samotnie po dwutygodniowym obozie widać było po nim oznaki wyczerpania sezonem.Do tego doszedł długi lot w czasie którego również się nie oszczędzał,więc jak wysiadł na tym helmutowie wlekąc za sobą bagaż podręczny stał się idealnym celem dla poszukiwaczy pudru.
Byliśmy później pełni uznani dla jego osoby ,że po tym wszystkim co przeszedł wytrzymał na sam koniec jeszcze tą kontroel hehehe.
Aha, my po przygodach w lufthansie dwa tygodnie wcześniej trochę nie śmiało podeszliśmy do zamawiania napojów na pokładzie samolotu.I tu niespodzianka ,bo kiedy kręciliśmy się wte i wewte wśród śpiących ludzi podszedł do nas kapitan i powiedział ,że jak chcemy się napić to możemy śmiało uderzyć do przedsionka kabiny i tam stewardesy nam poleją.Nie wiem czemu,ale odpuściliśmy sobie tą wycieczkę.Ten jednak nie dawał za wygraną, podszedł do nas, zapytał czy wszystko już mamy, po czym kazał im do nas przyjść.Było już dosyć późno,a stewardesa śmigała do nas z coraz większa częstotliwością,aż wreszcie powiedziała basta i kazała iść spać.