O, widzę, że mamy tu masochistów ;-)
-
-
Media o Cracovii
[quote]#post1571756 Proszę bardzo. Co prawda z 2010 ale on i tak zawsze pierdoli to samo, więc bez różnicy:
"Nie wiem, czy mi się to uda. "[/quote]
No i miał rację. Jak zawsze.
Moim marzeniem było kiedyś przespać się z Claudią Schiffer i też mi się nie udało. Ciekawe czy moja porażka ma coś wspólnego z tym, że nigdy nie próbowałem jej spotkać.
Trela: Nieuzasadnione ambicje. Dlaczego Cracovia nie robi nic
Pasy rozgrywają czwarty z rzędu sezon, w którym na finiszu ich mecze nie mają już większej temperatury. Jednocześnie co jakiś czas wciąż pada tam hasło o pucharowych ambicjach. Tyle że sposób budowy kadry pokazuje, że to deklaracje bez pokrycia.
Ilekroć ktoś podstawi Januszowi Filipiakowi pod nos mikrofon, tyle razy prezes Cracovii zgłasza mistrzowskie albo przynajmniej pucharowe aspiracje. Nie zawsze dotyczą one danego sezonu. Czasem wybiegają w dalszą przyszłość, zwykle bliżej nieokreśloną, żeby nie było tak łatwo rozliczyć go z deklaracji. Jacek Zieliński jest w tych kwestiach ostrożniejszy, bardziej przyziemny. Nikt nie przyłapie go jak Michała Probierza, na mówieniu o mistrzostwie. Ale i on przed meczem z Widzewem Łódź stwierdził, że to ostatnia szansa, jeśli Pasy chcą jeszcze włączyć się do walki o miejsca pucharowe. To było zaskakujące, bo po pierwsze wszyscy wokół, nawet najbardziej kategorycznie odrzucający tezy o garbatej doli Cracovii, już dawno wyleczyli się ze wszelkich złudzeń co do finiszu tej drużyny w czwórce. A po drugie, gdyby nawet się nie wyleczyli, lepiej do ogłaszania wozu albo przewozu nadawałby się sobotni mecz z Pogonią: sześć punktów straty do miejsca pucharowego. Przy porażce — dziewięć i koniec złudzeń. Przy wygranej — trzy i tląca się wciąż nadzieja.
Cracovia i jej polityka kadrowa
Ważniejsze jednak od tego, czy krakowianie wieczorem wciąż jeszcze zachowają jakiś cień szans na grę w przyszłym sezonie w Europie, wydaje się ustalenie, na jakiej w ogóle podstawie sądzą, że powinno to być ich celem. Co uczynili w tej kwestii? Jak przygotowali się, by wedrzeć się między Raków i Pogoń, które finiszowały na podium w dwóch poprzednich sezonach oraz Legię i Lecha, które podzieliły między siebie dwa ostatnie mistrzostwa Polski? Tzw. mecz ostatniej szansy z Widzewem stanowił w tej kwestii pewien symbol. Bo Cracovia w ostatnich miesiącach zrobiła wiele, by nie dać sobie realnej szansy na skończenie ligi tam, gdzie — deklaratywnie — chciałaby ją skończyć.
Choć trenerzy od czasu wybuchu pandemii mogą zabierać na mecze dwudziestu zawodników, obok Zielińskiego siedziało ostatnio tylko siedmiu rezerwowych. Jednym z nich był oczywiście Lukas Hrosso, drugi bramkarz. Spośród sześciu graczy z pola, tylko Mateusz Bochnak, ściągnięty w zimie z Chrobrego Głogów oraz Michal Siplak, realnie rywalizują na co dzień o miejsce w podstawowym składzie. Kacper Śmiglewski raczej jest wykorzystywany w Centralnej Lidze Juniorów, gdzie ma pomóc w utrzymaniu drużyny w lidze. Kacper Jodłowski ma prawie 24 lata, gra w III-ligowych rezerwach i na ekstraklasowych boiskach uzbierał dotąd minutę. 22-letni Michał Stachera dobija do stu występów w III lidze, ale w Ekstraklasie dostał szansę tylko raz, gdy praktycznie nie było innego wyboru. Przemysław Kapek to wciąż młodzieżowiec, jakiś czas temu podejrzewany nawet o spory talent. Michał Probierz trzy lata temu pozwolił mu na dwie minuty pojawić się na boisku. Ale dziś to też piłkarz rezerw.
Zielińskiemu nie wypada tego przyznać, lecz w ostatnim meczu ligowym miał maksymalnie dwie możliwości zmiany: wpuszczenie Siplaka do defensywy albo Bochnaka do ofensywy. Pozostali siedzieli tam tylko na sztukę, na wypadek jakiegoś kataklizmu. Tym dwóm bardziej doświadczonym graczom z pola też trener jednak niespecjalnie ufał. Słowaka wpuścił, bo musiał wobec kontuzji Davida Jablonsky’ego, a on i tak był później zamieszany w utratę bramki. Bochnaka wykorzystał, podobnie jak Śmiglewskiego, jako zmianę taktyczną dla urwania kilkudziesięciu sekund. Przez 90 minut przeprowadził jedną, wymuszoną zmianę.
Rezerwowi z III ligi
Janusz Niedźwiedź, który też nie prowadzi kadrowego potentata i też przyjechał do Krakowa z przetrzebioną drużyną, w drugiej połowie wprowadził Bożidara Czorbadżijskiego (wywalczony rzut karny), Jakuba Sypka, który z miejsca rozruszał grę, Andrejsa Ciganiksa, reprezentanta Łotwy oraz Juliusza Letniowskiego, który już udowadniał, że na poziomie Ekstraklasy też może dawać impulsy z drugiej linii. Cracovia, ponoć celująca w puchary, w przeciwieństwie do Widzewa, który mówił o spokojnym utrzymaniu, mogła co najwyżej odpowiedzieć etatowymi III-ligowcami.
Trzeba przyznać, że do pewnego stopnia to obrazek tendencyjny. Krakowianie lizali bowiem rany z meczu z Rakowem Częstochowa, który sporo kosztował ich kadrowo, wykluczając z gry pauzujących za kartki Janiego Atanasova, Patryka Makucha i Jakuba Jugasa. Gdyby każdy z nich był do dyspozycji, udałoby się wypełnić ławkę rezerwowych. Może nawet byłoby kogo z niej wpuścić i o miejsce w składzie odbywałaby się jakaś rywalizacja na innych pozycjach niż tylko lewego wahadłowego (Jaroszyński kontra Siplak) i ofensywnego pomocnika (Rakoczy/Konoplanka kontra Bochnak).
Mało goli dżokerów
Ale tak krótka ławka to nie jest wcale dla Pasów sytuacja wyjątkowa. Limitu zmian Zieliński nie wykorzystał ani w Częstochowie (4), ani w Grodzisku Wielkopolskim (3), ani ze Śląskiem Wrocław (4), ani z Piastem (4). Ostatni raz przeprowadził wszystkie pięć zmian w meczu ze Stalą Mielec półtora miesiąca temu. Wtedy zresztą Cracovia ostatni raz wygrała, jedyny raz w sezonie odwracając wynik meczu. Wprowadzeni z ławki Otar Kakabadze i Jewhen Konoplanka wypracowali obie bramki. Tylko dwa razy w sezonie zdarzyło się, by rezerwowy Pasów strzelił gola. Żaden zespół w lidze nie jest pod tym względem gorszy. Najlepsze — Widzew, Pogoń i Wisła Płock zawdzięczają dżokerom aż dziewięć trafień. To przepaść.
Wcale nie musiałoby tak być. Takuto Oshima, strzelając gola Widzewowi, został już piętnastym zawodnikiem Pasów, który trafił w tym sezonie do siatki. Jedenaście ostatnich bramek Cracovii zdobyło jedenastu różnych piłkarzy. W żadnej innej drużynie ligi gole nie rozkładają się tak równomiernie. Zieliński też nie jest trenerem co do zasady unikającym sięgania po rezerwowych. Pod względem liczby przeprowadzanych zmian Cracovia zajmuje jedenaste miejsce, co oznacza, że jest kilka klubów w lidze, które jeszcze mniej korzystają z prawa do przeprowadzenia pięciu roszad w meczu. Widać jednak pewną tendencję.
W pierwszych 13 kolejkach Zieliński aż siedem razy sięgał po pięć zmian, a ani razu po mniej niż cztery. W kolejnych trzynastu pięciu rezerwowych wpuścił tylko trzykrotnie. Ale na początku sezonu kadra Cracovii wyglądała jeszcze inaczej. O sile drugiej linii decydował Mathias Hebo Rasmussen. Zagrożenie ze skrzydła zapewniał Kamil Pestka. Defensywę trzymał Matej Rodin. Dynamikę w ofensywie zapewniał Jakub Myszor. Z tej czwórki wiosną na boisku pojawiał się tylko ten ostatni. Na siedem minut w dwóch pierwszych kolejkach. Ani on, ani żaden z pozostałych ubytków nie został adekwatnie zrekompensowany. Więc Zielińskiemu zostaje coraz mniej zawodników, którym może ufać.
Wąska kołdra
Będzie jeszcze gorzej, bo z drużyny właśnie wypadł do końca sezonu kolejny z filarów, Jablonsky, który w meczu z Widzewem zerwał więzadła. Analiza kadry Cracovii wskazuje, że do końca sezonu sytuacja z meczu z Widzewem może się powtarzać. Zieliński będzie miał w porywach szesnastu piłkarzy z pola prezentujących ekstraklasowych poziom. W porywach, bo Myszor wciąż zmaga się z kontuzjami i na razie do tego grona wlicza się tylko teoretycznie, a na przykład Rakoczy w najbliższym meczu będzie pauzował za kartki. Biorąc pod uwagę, że Jewhen Konoplanka też co chwilę ma problemy zdrowotne, w wielu meczach wyjściowa jedenastka będzie się wystawiać praktycznie sama. A później będzie musiała grać przez blisko 90 minut bez żadnych zmian. Siplak i Cornel Rapa, rezerwowi wahadłowi, będą musieli zabezpieczać także pozycję stoperów, na dwa miejsca w środku pomocy jest trzech kandydatów.
O jakimkolwiek posadzeniu kogoś na ławce, bo prezentuje się słabiej, nie ma co nawet mówić. Wahadłowi Paweł Jaroszyński i Siplak spisują się w tym sezonie kiepsko, ale któryś z nich musi grać. Nowo pozyskani Atanasov, Arttu Hoskkonen i Bochnak na razie nie pokazali nic, co kazałoby w nich widzieć etatowych graczy podstawowego składu albo przynajmniej pierwszych zmienników, ale muszą nimi być, bo kołdra jest na tyle krótka. Napastnicy Benjamin Kallman czy Patryk Makuch też nie zawsze prezentują formę, która kazałaby im dawać abonament na grę. O Konoplance nie wspominając. Ale w tej chwili Cracovia to trzynaście do piętnastu nazwisk.
Odkąd z klubu odszedł Probierz, dyrektor sportowy Stefan Majewski oraz Zieliński starali się skończyć z hurtowym sprowadzaniem piłkarzy i dokonywać tylko pojedynczych, punktowych wzmocnień. Zeszłej zimy przyszli do klubu tylko Virgil Ghita i Konoplanka, minionego lata Makuch, Oshima, Kallman i — w awaryjnym trybie po kontuzji Pestki — Jaroszyński. W poprzednim oknie Atanasov, Hoskkonen i Bochnak. Teoretycznie to dobry kierunek, za który można by chwalić. Problem jednak w tym, że ostatnio sytuacja doszła już do ekstremum.
Drużynę w tym samym okresie opuścili Pelle Van Amersfoort, Sergiu Hanca, Luis Rocha, Rodin, Thiago, Filip Balaj, Marcos Alvarez, Florian Loshaj, Rivaldinho, Sylwester Lusiusz i Damir Sadiković. Przy długotrwałych kontuzjach Jablonsky’ego, Hebo Rasmussena i Pestki daje to czternaście nazwisk w trzy okienka. Przy ośmiu transferach przychodzących. Nie zgadza się to nawet liczbowo. Nie mówiąc już o tym, że Konoplanka nie daje tyle, ile dawał Van Amersfoort, Oshima jest na razie gorszy od Rasmussena, Jaroszyński od Pestki, Hoskkonen od Rodina, a Bochnak od Hanki. Atanasov dotąd niespecjalnie różni się od Loshaja. Zastąpieni zostali najsłabsi z listy odchodzących — Makuch i Kallman to mimo wszystko lepszy duet niż Rivaldinho i Balaj — ale całościowo trudno mówić o wzmocnieniu kadry. Z nowo pozyskanych jedynie o Ghicie można powiedzieć bez żadnych zastrzeżeń, że został wzmocnieniem.
Wewnętrzne zastępstwa
Lada moment kontrakt kończy się Niemczyckiemu, którego pewnie Cracovia straci za darmo, bo trudno będzie przekonać go perspektywą, że za chwilę już naprawdę zacznie się bić o najwyższe cele. Widząc logikę ostatnich okienek, Pasy będą przekonywać, że w jego miejsce będą chcieli pozyskać tylko kogoś, kto faktycznie podniesie jakość zespołu i w efekcie zostaną z Lukasem Hrosso jako jedynką, który przecież już udowodnił, że potrafi bronić w Ekstraklasie. Tak samo rozwiązano przecież sprawę Van Amersfoorta (bo był Rakoczy), Hanki (bo był Myszor), Rodina (bo był Jablonsky). W efekcie jedenastka Cracovii do pewnego stopnia cały czas wygląda przyzwoicie i pozwala zajmować miejsce w górnej części tabeli, a nawet czasem, w dobry dzień, postraszyć kogoś z czołówki. Ale nie będzie pozwalała rywalizować z drużynami, w których z ławki wchodzą Amaral, Kvekveskiri, Marchwiński, Satka, czy Gorgon, Borges, Malec, Kurzawa, Biczachczjan albo Rosołek, Carlitos, Sokołowski, Baku, albo Jean Carlos, Wdowiak, Cebula czy Lederman.
Puchary jak naprawa dachu
Kontrakt po sezonie wygasa nie tylko Niemczyckiemu, ale także trenerowi. Sprawa na razie jest odsuwana, co sam Zieliński bagatelizuje, ale co świadczy o tym, że w Cracovii czekają na rozstrzygnięcia z tego sezonu z decyzją, czy kontynuować tę współpracę. A wiadomo, że rozstrzygnięcia z tego sezonu to awans do pucharów albo jego brak. Można oczywiście dyskutować, czy po półtora roku pracy Zielińskiego Cracovia zrobiła jakiś krok do przodu i czy był odpowiednio duży. Ale główny klucz do tego, dlaczego wciąż stoi w miejscu (w poprzednim sezonie 9. miejsce, w jeszcze wcześniejszym na boisku dziewiąte, 19/20 siódme) raczej nie tkwi w trenerze, a w polityce kadrowej. Pasy zachowują się jak proboszcz, któremu tak naprawdę wcale nie chodzi o wyremontowanie dachu, lecz o ciągłe zbieranie na to pieniędzy. Tak, jakby wcale nie zależało im, by faktycznie walczyć o puchary, lecz by zbudować najtańszą kadrę, która będzie utrzymywać iluzję, że to możliwe.
MICHAŁ TRELA, Canal+ Sport
-
Bardzo dobry, fachowy artykuł!
Jednym zdaniem - 20 lat ucierania du.y szkłem ! ☹️
Ile prawdy w tym artykule i rzeczowych faktów z którymi trudno się nie zgodzić
Teraz to już nie smutek, a wściekłość!
8 dni później
- Edytowany
Jacek Żukowski
17 kwietnia 2023, 11:12
Janusz Filipiak (prezes MKS Cracovia SSA) Anna Kaczmarz
Prezes Cracovii Janusz Filipiak mówi nam o ważnych kwestiach dotyczących klubu, drużyny piłkarskiej i hokejowej. - Nie jest problemem Pestka, problemem jest jego menedżer - mówi m.in. o możliwości przedłużenia kontraktu przez gracza Cracovii.
Europejskie puchary „odjechały” Cracovii po przegranym meczu z Pogonią w Szczecinie 2:3. Jak pan ocenia tę sytuację?
Jest pan pesymistą. Ciągle walczymy o nie.
Naprawdę? Zostało sześć meczów do końca rozgrywek ekstraklasy, a Cracovia traci aż dziewięć punktów do czwartej w tabeli Pogoni Szczecin. Wierzy pan w powodzenie misji „puchary”?
Jakby drużyna do końca grała tak jak z Radomiakiem, to jest światełko w tunelu. Podobał mi się ostatni nasz mecz.
Jest sporo spraw związanych z przyszłością drużyny piłkarskiej. Trenerowi Jackowi Zielińskiemu kończy się kontrakt po sezonie. Rozmawiacie panowie na ten temat?
Zobaczymy, jak się skończy sezon, ale mamy dobrą komunikację.
Kilku piłkarzom i to niektórym z pierwszego składu kończą się kontrakty 30 czerwca. Jak pan widzi ich przyszłość? Choćby Karola Niemczyckiego?
Rozmawiamy z Karolem. Bardzo chciał iść za granicę, w tej chwili są rozmowy.
Jest pan optymistą, co do przedłużenia umowy przez bramkarza „Pasów”?
To jest pytanie do Karola Niemczyckiego, my na pewno go chcemy.
A jak wygląda sprawa Kamila Pestki?
Zobaczymy… Powiem otwarcie, menedżer Bolek, to jest zły menedżer, który robi dużo krzywdy w polskim futbolu. Organizuje zawodnikom dodatkowe treningi poza klubem, to są przeciążenia i na skutek tych przeciążeń wielu jego zawodników ma zerwane więzadła, jest chyba ze sześciu zawodników Bolka z zerwanymi więzadłami w różnych klubach. Nie jest problemem Pestka, problemem jest jego menedżer.
A Jewhen Konoplanka zostanie na dłużej?
Zobaczymy, ma sześć meczów, by coś pokazać, zobaczymy, jak się zmobilizuje.
A Michal Siplak?
Co do Siplaka, to nie jestem optymistą. Miał grać z Wieczystą, powiedział, że nie będzie grał, ma uraz, co chwilę ma uraz...
Jeśli chodzi o młodych zawodników, to umowa kończy się też Przemysławowi Kapkowi.
Kapek będzie u nas na dłużej, chcemy go.
Skończył się sezon hokejowy, Comarch Cracovia uplasowała się na czwartym miejscu. Jest pan zawiedziony tym, że zespół skończył rozgrywki bez medalu?
Oczywiście, że tak. Ponieśliśmy bardzo duży wysiłek finansowy, były wysokie oczekiwania. Moje spojrzenie na hokej jest takie – zawsze mówię otwarcie – nie może być rozgrywek na najwyższym szczeblu, w których nie ma kontroli antydopingowej. W hokeju nie było ani jednej kontroli, o czym wszyscy wiedzieli, że nie będzie. Nie buduję teorii spiskowych, ale tak nie może być. W takich rozgrywkach jest ciężko grać. A po drugie, składaliśmy pisma do PZHL-u włącznie z materiałami wideo, gdzie widać, że śląskie kluby są uprzywilejowane jeśli chodzi o sędziowanie. Nie wiem, czy prędzej, czy później nie skończy się tym, że nie będzie Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, tylko będzie Śląski Związek Hokeja na Lodzie.
A co z trenerem Rudolfem Rohaczkiem, bo jemu też się skończyła umowa po sezonie?
Pracujemy, przedłużyliśmy ją.
Na jak długo?
No nie wiem…
Na rok, czy dłużej?
On jest młody jeszcze, to na długo (śmiech).
A jeśli chodzi o kadrę zespołu hokejowego, to ona ulegnie dość dużym zmianom?
Tak jak powiedziałem, włożyliśmy sporo pieniędzy, albo nawet bardzo dużo i niektórzy zawiedli, tak że jest weryfikacja, są rozmowy. Zobaczymy, będziemy budować, do sierpnia chcemy stworzyć nową drużynę.
A jak wygląda sprawa wykupu akcji MKS Cracovia SSA od gminy Kraków?
Mamy rozmowy, to trwa. Miał być przetarg publiczny ze względów formalnych, a chyba nie będzie go, tylko postępowanie ofertowe. Sprawy się toczą. My jako Comarch jesteśmy sprawni, bo jest decyzja, którą mogę podjąć, a miasto musi bardzo wiele uwarunkowań formalnych spełnić i to powoduje opóźnienie, ale idziemy w tym kierunku.
A potem będzie dokapitalizowanie spółki?
Tak, chcemy to zrobić.
Jeszcze jedna kwestia – Comarch ma wypuścić aplikację do sprzedaży, macie być konkurencyjni dla Allegro?
Tak, w czerwcu startujemy z tym.
Patrząc na rynek nie ma pan obaw, czy jest to dobry moment?
Proszę pana, gdybym miał obawy, to bym już przeszedł na emeryturę, mam 71 lat.
Czy w związku z tym nowym projektem, Cracovia coś na tym skorzysta?
Nie, to jest niezależna sprawa.
Przestań zadłużać Cracovie !
Michał Rakoczy: Z Patrykiem jest zdrowa rywalizacja, cieszymy się ze swoich goli .
Michał Rakoczy jest najlepszym strzelcem Cracovii. W spotkaniu z Radomiakiem zdobył swojego siódmego gola w tym sezonie.
Wygraliście z Radomiakiem w bardzo dobrym stylu.
Tak, na pewno brakowało nam tego zwycięstwa. Fajnie, że udało się wygrać i to 3:0, na pewno to bardzo cieszy.
Wrócił pan po pauzie za kartki i pana gol dał sygnał do ataku dla zespołu.
Fajnie że wróciłem i strzeliłem tę bramkę, mecz się otworzył i potem poszliśmy za ciosem. Na pewno w akcji bramkowej nie „zabrałem się” najlepiej z piłką, trochę mi odskoczyła do tyłu, ale pomyślałem, że przyjmę ją drugi raz i uderzę po „krótkim” rogu. I tak zrobiłem.
Zanim zdobył pan gola, miał pan okazję bramkową, mógł paść efektowny gol po strzale z woleja.
Tak, źle trafiłem w piłkę, powinienem się lepiej zachować w tej sytuacji, bo to była dobra okazja, z 16 metrów.
Ma pan już siedem bramek na koncie, jest pan liderem klasyfikacji strzelców jeśli chodzi o zdobywców bramek dla Cracovii. Ale Patryk Makuch naciska, zdobył już piątego gola. Jest między wami rywalizacja o to, kto będzie tym najlepszym strzelcem zespołu?
Nie, jest zdrowa rywalizacja. Ja cieszyłem się, że zdobył bramkę na 3:0, myślę, że on również cieszył się z mojego gola.
Dla piłkarza grającego na takiej pozycji jak pan – ofensywnego pomocnika – siedem goli w sezonie to już jest przyzwoity wynik, a jeszcze mamy sześć meczów do końca rozgrywek…
Jestem z tego bardzo zadowolony, ale myślę, że jeszcze zostało kilka meczów więc fajnie byłoby jeszcze strzelić jakieś bramki, a przy tym, żebyśmy wygrywali.
Przed tygodniem był dość bolesny dla Cracovii mecz z Pogonią Szczecin przegrany 2:3. On de facto pozbawił was szansy na czwarte miejsce. Nie mógł pan grać w tym spotkaniu, na pewno oglądając ten mecz w telewizji musiał się pan mocno denerwować.
Szkoda tego spotkania, które dobrze zaczęliśmy, strzeliliśmy bramkę w trzeciej minucie. A nawet jednego punktu nie wywieźliśmy stamtąd. Mogliśmy nawet trzy, bo Benjamin Kallman miał okazję. Dobrze, że teraz się przełamaliśmy i wygraliśmy.
Przed spotkaniem z Radomiakiem mieliście choćby małą, np. 1-procentową obawę o to, że ten sezon może się jeszcze źle potoczyć, w przypadku braku zwycięstwa?
Każdy widział tabelę, widział, w jakim miejscu jesteśmy, że mamy cztery punkty przewagi nad strefą spadkową, ale byliśmy spokojni, rozmawialiśmy, że na pewno ten mecz jest dla nas ważny, że chcemy go wygrać, oddalić się od strefy spadkowej i już spokojnie patrzeć tylko przed siebie.
Co teraz będzie dla was motywacją? Czwarte miejsce jest już raczej nierealne, spadek wam nie grozi, a jest jeszcze sześć spotkań.
Fajnie by było, gdybyśmy teraz pokonali Lechię, a następnie wygrali tych pięć spotkań. Takie zele sobie stawiamy, by każdy mecz wygrywać. Zobaczymy, jak to się potoczy, ale dla nas to nie jest koniec sezonu, że już się utrzymaliśmy, bo to nie jest tak do końca. Chcemy walczyć o jak najwyższą lokatę w tabeli.
To jest oczywiste, a ponadto trener Jacek Zieliński będzie mógł trochę rotować składem, być może da szansę komuś z drugiej drużyny. Pan też kiedyś wchodził do pierwszego zespołu z drugiej drużyny. Takie mecze są między innymi po to.
Na pewno tak, to byłoby miłe dla tych chłopaków, którzy z nami trenują, a nie dostali jeszcze takiej pełnowymiarowej szansy. Być może będą mogli się pokazać i udowodnić trenerowi, że w przyszłym sezonie też będą mogli powalczyć o miejsce w składzie.
Był bardzo nieprzyjemny moment meczu – kontuzja piłkarza Radomiaka.
To niemiła sprawa, bo zdrowie jest najważniejsze, można mu życzyć tylko, żeby wszystko było po jego myśli.
Teraz jedziecie do Gdańska. Lechia ma nóż na gardle. W związku z tym zobaczymy trochę inną Cracovię?
Na pewno będziemy chcieli wygrać to spotkanie. Wiemy, w jakim miejscu w tabeli jest Lechia, na pewno pojedziemy zmotywowani, a rywale będą walczyć o każdy punkt. Myślę, że będziemy chcieli zagrać wysoko i od razu pokazać, że chcemy ten mecz wygrać, niezależnie od tego, że rywale są na przedostatnim miejscu w tabeli. Dla nas to będzie bardzo ważne spotkanie, bo wiemy, jak wyglądamy w starciach z takimi zespołami. Daliśmy Koronie Kielce odetchnąć, myślę tu o meczu z drugiej rundy i potem wygrała wszystkie spotkania na własnym boisku. A na Lechię pojedziemy zmotywowani, by wygrać. Dla nas jest to bardzo ważne, by zdobyć trzy punkty i piąć się w górę tabeli.
Jakie są najbliższe plany młodzieżowej reprezentacji Polski, której jest pan członkiem?
Mamy w czerwcu zgrupowanie, dwa tygodnie po zakończeniu rozgrywek ligowych. Raczej w Polsce i zagramy dwa mecze towarzyskie.
Ostatnio dobrze się pan zaprezentował w meczach kontrolnych z Austrią (0:0, 76 minut na boisku) i w spotkaniu z Albanią (2:0, 61 minut na boisku).
Bardzo mi to odpowiada, że zagrałem na swojej pozycji, w środku pola. Myślę, że trener Probierz już nie będzie mnie ustawiał na skrzydle, chociaż tam też się dobrze czuję, ale wiadomo, że ta docelowa pozycja, to jest środek pola.
za https://gol24.pl/pilkarskie-orly-michal-rakoczy-z-patrykiem-jest-zdrowa-rywalizacja-cieszymy-sie-ze-swoich-goli/ar/c2-17467227
Patryk Makuch, napastnik Cracovii: Nie kalkulujemy, chcemy po prostu wygrywać .
Patryk Makuch zdobył swą piątą bramkę dla Cracovii w ekstraklasie. Ustalił wynik spotkania z Radomiakiem na 3:0. - Dwucyfrowa liczba bramek? Jest to realne, ale nie będę sobie tym zaprzątał głowy, chcę, żeby to przyszło naturalnie. Na pewno będę się starał w każdym spotkaniu, a jak bramki przyjdą, to będzie super.
Wszedł pan tylko na kilkanaście minut w samej końcówce meczu, a już po minucie wpisał się pan na listę strzelców. Spełnił pan oczekiwania swoje i trenera. Humor więc dopisuje.
Na pewno jest to bardzo przyjemne uczucie dostać nawet szansę w końcówce meczu, dziesięć minut doliczonego czasu gry. Tak naprawdę w drugim kontakcie z piłką udało mi się strzelić bramkę. Jest więc powód do szczęścia, ale nie ma co się za bardzo nad tym rozwodzić, trzeba starać się to powtórzyć i trenować dalej.
To była dość prosta bramka – golkiper Radomiaka Gabriel Kobylak popełnił błąd, wybijając piłkę przed siebie po strzale, nie miał pan więc wielkich kłopotów z dobitką.
Najważniejsze było to, że do końca zachowałem spokój, minąłem bramkarza, a nie starałem się strzelić w pierwszym kontakcie. Otworzyłem sobie drogę do bramki i najważniejsze, że trafiłem.
W poprzednim meczu, z Pogonią w Szczecinie, siedział pan na ławce rezerwowych, ale nie zagrał ani minuty. Był pan kontuzjowany i pańska obecność to był tylko „straszak”?
Kontuzja pojawiła się na treningu przed meczem z Widzewem, było to naciągnięcie mięśnia przywodziciela. Myślałem, że już jest OK, nie bolało mnie, a na wyjeździe, przed meczem z Pogonią odnowiła mi się ta kontuzja i trener nie chciał ryzykować, żebym pogłębił sobie uraz. Chciał dać mi jeszcze trochę czasu, żeby się zaleczyła.
Ten mecz w Szczecinie to było spotkanie, które de facto pogrzebało wasze szanse na puchary. Mogliście nawet wygrać, gdyby w końcówce Benjamin Kallman trafił do siatki rywali. Z kolei spotkanie z Radomiakiem było takie, by sobie zapewnić spokój przed końcową fazą rozgrywek, by się już nie denerwować.
Ważne było dla nas to, byśmy wygrali ten mecz. Teraz będziemy chcieli każde kolejne spotkanie wygrać, po to się trenuje, po to się gra. Nie kalkuluje się.
Zdajecie sobie sprawę, że czwarte miejsce jest już praktycznie nieosiągalne.
Tak, wiadomo, teraz musimy dawać z siebie wszystko w każdym meczu i starać się go wygrać.
Będzie się wam łatwiej grało, skoro nie będzie już żadnej presji pucharowej, ani też takiej, związanej z zamieszaniem się w walkę o utrzymanie?
Presja będzie mniejsza, ale nie będzie zerowa. Mamy ambicje, będziemy chcieli wygrać każde spotkanie.
Teraz czeka was spotkanie z Lechią Gdańsk, która przystąpi do tego meczu z nożem na gardle. Czy sądzi pan, że ten mecz będzie miał taki schemat jak konfrontacja z Radomiakiem, czy też zobaczymy inną Cracovię?
Myślę, że będziemy chcieli narzucić swój styl gry, utrzymywać się przy piłce, stwarzać sobie jak najwięcej sytuacji. A jak będzie wyglądał? Będziemy musieli reagować na boisku.
Ma pan pięć goli na koncie. Chciałby pan pewnie skończyć sezon z dwucyfrową liczbą bramek, co byłoby już przyzwoitą liczbą. Zostaje sześć meczów do końca. Wiadomo, że jest to zadanie trudne, ale realne, bo nie gracie z rywalami z górnej półki, oprócz konfrontacji z Lechem Poznań.
Jest to realne, ale nie będę sobie tym zaprzątał głowy, chcę, żeby to przyszło naturalnie. Na pewno będę się starał w każdym spotkaniu, a jak bramki przyjdą, to będzie super.
Pana były klub – Miedź Legnica spadnie z ekstraklasy. Jest już nieprawdopodobne, żeby nawet przy serii zwycięstw legniczanie się utrzymali.
Dopingowałem kolegów, żeby się utrzymali, staram się oglądać każdy mecz Miedzi. Liczyłem na to, że się uda, bo gra nie była najgorsza, ale głupio traciła bramki i punkty. Na pewno jest mi żal tej drużyny, ale taka jest piłka.
1 maja podejmujecie Miedź. Będzie się pan chciał przypomnieć kolegom z bolesnej dla nich strony?
Na pewno dam z siebie wszystko w meczu. Spotkania z byłym klubem mają większy ładunek emocjonalny więc będzie u mnie na pewno duża motywacja. Na pewno koledzy będą mi chcieli utrudnić życie, to jest normalne, znają moje mocne i słabe strony i będą mi chcieli utrzeć nosa.
za https://gol24.pl/patryk-makuch-napastnik-cracovii-nie-kalkulujemy-chcemy-po-prostu-wygrywac/ar/c2-17470409
Cały czas zadaje sobie pytanie czy gdyby w końcówce meczu z Pogonią, Makuch miał taka sytuację jak Kallman to by trafił???
[quote]#post1573069 Cały czas zadaje sobie pytanie czy gdyby w końcówce meczu z Pogonią, Makuch miał taka sytuację jak Kallman to by trafił???[/quote]
To co prawda tylko gdybanie ale myślę, że tak , Makuch jest w formie której Kallmanowi ewidentnie brak .
[quote]#post1573072 [quote]#post1573069 Cały czas zadaje sobie pytanie czy gdyby w końcówce meczu z Pogonią, Makuch miał taka sytuację jak Kallman to by trafił???[/quote]
To co prawda tylko gdybanie ale myślę, że tak , Makuch jest w formie której Kallmanowi ewidentnie brak .[/quote]
W czym jest Makuch?😂
Myślę, że obaj są bez formy😂. Na razie widzę, że robią masę a rzeźbę odkładają na później. Wtedy tez przyjdzie forma.
Jak słyszałem komentatora w jednym ze skrótów, że Kallmana ciężko dogonić to o mało nie udławiłem się kolacją.....
- Edytowany
Na obecną chwilę dziesięć razy wolę Makucha od Kallmana , z całą pewnością prezentuje się lepiej od Benka , który jest powolny , niezwrotny i nieskuteczny .
Zaś co do formy , czy jak ja inaczej nazwać to większość naszych piłkarzy za nią wiosną goni .
Bramka z Radomiakiem i zachowanie chłodnej głowy pokazuje, że w Szczecinie mógłby się zachować lepiej. Ale i tak to tylko gdybanie. No i życzę mu, aby przebił te dziesięć bramek jeszcze w tym sezonie. 😁
Tylko najpierw musiałby się jeszcze znaleźć w takiej sytuacji jak Kallman.
A w dzienniku polskim cztery artykuły o psach a o zwycięstwie Cracovii ani jednego !!!
Co za jebane śmiecie…
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)