Kłamstwa lub pokrętne tłumaczenia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego mają wieloletnią historię
"Magister"
Zacznijmy od sprawy jego wykształcenia. Przed wyborami prezydenckimi w 1995 r., Kwaśniewski, wówczas lider i kandydat SLD na urząd prezydencki, zapewniał, że ukończył studia, napisał i obronił pracę magisterską. Jego żona Jolanta Kwaśniewska w tej sprawie również kłamała, twierdząc, że widziała dyplom magisterski swojego męża; więcej - przysięgała, iż w dzień obrony pracy magisterskiej małżonka czekała na niego pod drzwiami sali egzaminacyjnej.
Również na obwieszczeniu Państwowej Komisji Wyborczej i ulotkach w czasie kampanii wyborczej znajdowała się informacja, że Kwaśniewski ma wyższe wykształcenie ekonomiczne. Prawda była inna. 5 października 1978 r. został skreślony z listy studentów Uniwersytetu Gdańskiego z powodu niezaliczenia V roku.
Na temat swojego wykształcenia Kwaśniewski skłamał zresztą znacznie wcześniej. W wydanym przez Wydawnictwo Sejmowe "Informatorze o Sejmie II kadencji" (1993-1997), w biogramie Kwaśniewskiego czytamy: "wykształcenie wyższe, magister ekonomii". Z notatki redakcyjnej wynika, że biogramy posłów opracowano na podstawie danych z ich własnych kwestionariuszy.
Po zwycięstwie nad Lechem Wałęsą w II turze do Sądu Najwyższego wpłynęło prawie 550 tys. protestów, w których żądano unieważnienia wyborów z powodu fałszywej informacji dotyczącej wykształcenia prezydenta elekta. Protestujący powoływali się m.in. na sondaże CBOS i OBOP, w których ponad 30 proc. badanych za główny walor przyszłego prezydenta uznawało wykształcenie. 9 grudnia 1995 r. Sąd Najwyższy orzekł, że Aleksander Kwaśniewski może zostać prezydentem (5 na 17 sędziów zgłosiło votum separatum). Wszyscy sędziowie uznali jednak, że podanie przez Kwaśniewskiego kłamliwej informacji o wykształceniu było naruszeniem ordynacji wyborczej.
Wcześniej sędziowie zwrócili się do Kwaśniewskiego o dokumenty i wyjaśnienia. Nie doczekali się ich jednak. Nie przeszkodziło to prezydentowi elektowi zaraz po wyroku Sądu Najwyższego powiedzieć: "Z czystym sumieniem złożę przysięgę prezydencką". Nie omieszkał również przeprosić wyborców, ale tylko za "emocje", na jakie byli narażeni.
Aleksander Kwaśniewski brał dodatek przysługujący za wyższe wykształcenie od 1985 r., gdy został członkiem rządu Zbigniewa Messnera. Warto pamiętać, że do pełnienia funkcji szefa Komitetu Młodzieży i Kultury Fizycznej wymagane było magisterium.
"Polisa"
W październiku 1995 r. wyszło na jaw, że Jolanta Kwaśniewska od kwietnia 1994 r. do maja 1995 r. nabyła 31 tys. akcji towarzystwa ubezpieczeniowego "Polisa" za blisko 500 mln starych złotych. Kwaśniewski pytany, skąd żona ma pieniądze na zakup takiej liczby akcji, odparł, że nie wie i nie interesuje się tym. "To pytanie do mojej żony. Ona prowadzi działalność gospodarczą". Pytany, czy nie widzi nic zdrożnego w tym, że żony polityków (również żona ówczesnego premiera Józefa Oleksego posiadała wiele akcji "Polisy") zajmujących najbardziej eksponowane stanowiska w państwie biorą udział w przedsięwzięciach wraz z osobami zamieszanymi w różne afery finansowe, Kwaśniewski odparł: "Nie widzę powodów, aby w wolnym kraju nie można było prowadzić działalności gospodarczej".
Najwięcej trudności miał jednak Kwaśniewski z wyjaśnieniem tego, czy uwzględnił akcje żony w obowiązkowym poselskim oświadczeniu majątkowym. Najpierw powiedział, że nie pamięta. Tłumaczył: "Nie byłem wnikliwie informowany o inwestycjach mojej żony". Przyciskany do muru, 8 listopada 1995 r. (dwa dni po I turze wyborów prezydenckich) przyznał: "Akcji 'Polisy'" nie wpisałem". Dodał jednak: "Nie traktuję tego jako wykroczenie. To wina niejasności w kwestionariuszu". Powiedział, że nie przyszło mu do głowy, że akcje "Polisy" stanowią również jego majątek.
Jednak kilka dni wcześniej przyznał, że na początku 1995 r. przeprowadził notarialne rozdzielenie majątku swojego i żony (w rzeczywistości nastąpiło to 17 maja). Ta wypowiedź wskazuje, że prezydent orientował się, że majątek nabywany na nazwisko żony przeszkadza mu w pełnieniu funkcji politycznych. Również list skierowany do ówczesnego ministra sprawiedliwości Jerzego Jaskierni, w którym wyjaśniał, dlaczego nie uwzględnił w oświadczeniu majątkowym akcji żony, przeczy jego wcześniejszym wyjaśnieniom. Pisał bowiem, że dokonał "analizy treści oświadczenia".
Można zapomnieć to, co się starannie analizowało?
Ałganow
W sierpniu 1997 r. "Życie" opublikowało artykuł, w którym napisano o wspólnych wakacjach w Cetniewie Aleksandra Kwaśniewskiego z płk. KGB Władimirem Ałganowem. Prezydent najpierw wypierał się jakiejkolwiek znajomości z Ałganowem. Jednak, gdy gazeta przedstawiła fotografię z 1 maja 1987 r., na której obok Kwaśniewskiego stał Ałganow, prezydent stwierdził, że w swoim życiu spotkał się z wieloma dyplomatami i nie wyklucza, że wśród nich był i Ałganow. Zaprzeczył jednak, że wiedział, czym trudnił się oficer sowieckiego KGB.
- Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Kwaśniewski musiał wiedzieć, jaką rolę pełnił Ałganow w Polsce - powiedział nam Andrzej Milczanowski, były minister spraw wewnętrznych. - Jego środowisko doskonale wiedziało, kim był Ałganow. Trudno podejrzewać, żeby Kwaśniewski był od swoich kolegów głupszy.
Zbrodnie komunistyczne
Kwaśniewski głosował w Sejmie przeciwko ściganiu komunistycznych zbrodniarzy, ale dziennikarzy przekonywał, że nie uczestniczył w tym głosowaniu. Gdy prawda wyszła na jaw, ówczesny koordynator służb specjalnych Janusz Pałubicki nazwał Kwaśniewskiego "prezydentem wszystkich ubeków".
Goleń prawa
W 2000 r. w Charkowie podczas uroczystości upamiętniających polskich oficerów zamordowanych przez NKWD w 1940 r. Aleksander Kwaśniewski cierpiał - według oficjalnego komunikatu - "na pourazowy zespół przeciążeniowy goleni prawej". Minister z Kancelarii Prezydenta przyznał potem w Krakowie na nieoficjalnym spotkaniu, ale w obecności kilkunastu osób, że po prostu Kwaśniewski był w Charkowie pijany.
Forte
Niekonsekwentne były tłumaczenia prezydenta w sprawie reklamowania przez niego mebli firmy Forte w prasie sześć lat temu. Meblarska firma Forte zatrudniała wtedy najbliższą rodzinę małżonki prezydenta. Gdański salon firmy prowadził szwagier Jolanty Kwaśniewskiej wraz ze swym ojcem. Kwaśniewski deklarował, że nie wiedział, iż w reklamowanej firmie pracuje jego rodzina. Twierdził też, że "rodzina nie miała żadnej świadomości, że ukaże się jakakolwiek reklama z moją podobizną".
Zapewniał równocześnie, że w tej sprawie prowadzona jest wewnętrzna kontrola w jego kancelarii i zagroził, że konsekwencje muszą być wyciągnięte wobec osób, które odpowiadają za podjęcie decyzji o ukazaniu się reklamy w prasie. Tymczasem kilka tygodni później ówczesny rzecznik prezydenta Antoni Styrczula poinformował pisemnie, że "została udzielona zgoda Prezydenta RP na wykorzystanie jego wizerunku w reklamie mebli firmy Forte oraz na publikację tej reklamy w "Rzeczpospolitej" i "Gazecie Wyborczej".
Na tej wypowiedzi sprawa się nie zakończyła. Niecałe trzy tygodnie później prezydent powiedział, że nie żałuje swego udziału w reklamie. Poinformował, że jej pomysł powstał w drodze normalnej korespondencji i nikt mu nie doradzał w tej sprawie, zaś z firmą Forte nic go nie łączy.
Wyprowadzenie pieniędzy
W grudniu 1989 r. Komitet do spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej, którym kierował obecny prezydent, zawiązał z Związkiem Socjalistycznej Młodzieży Polskiej spółkę "Juwentur" SA. Udział kapitałowy komitetu miał wynosić 500 mln zł, co stanowiło w chwili założenia spółki równowartość 100 tys. dol. Kilka miesięcy później w celu objęcia akcji "Juwenturu" dokonany został przelew na konto tej spółki o równowartości 100 tys. dol.
W tym czasie kurs dolara wzrósł o prawie 100 proc. W rzeczywistości przelano więc do spółki, w której prawie 90 proc. głosów posiadał ZSMP, nie 500 mln zł, ale 945 mln zł, czyli o 445 mln zł więcej niż wynosiły zobowiązania. Sprawę tę wykryli półtora roku później kontrolerzy NIK. W marcu 1992 r. NIK przesłała do Prokuratury Wojewódzkiej w Warszawie doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Przeczytać można w nim, że za te sprzeczne z prawem działania, w wyniku których powstały poważne straty skarbu państwa, odpowiedzialność ponosi w szczególności Aleksander Kwaśniewski.
Warto dodać, że "Juwentur" udzielił kilku pożyczek, które m.in. otrzymali założyciele "Polisy", czyli np. państwo Kwaśniewscy czy Oleksowie. Oczywiście prezydent Kwaśniewski zapewniał, że nie było mowy o żadnych nieprawidłowościach z jego strony.
Dochnal
We wczorajszym numerze tygodnika "Wprost" zamieszczone zostało zdjęcie Aleksandra Kwaśniewskiego podejmującego w Pałacu Prezydenckim Marka Dochnala, lobbystę, który znajduje się w areszcie tymczasowym, bo prokuratura zarzuca mu łapówkarstwo i pranie brudnych pieniędzy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na łamach "Polityki" prezydent powiedział: "Dochnala oczywiście nie znam, nigdy z nim nie rozmawiałem, nie miałem z nim żadnych kontaktów".
Źródło: Dziennik Polski - Włodzimierz Knap
-
-
Prawdomówność inaczej Aleksandra K.
Partyjny kacyk stawiający sie ponad prawem!! Mam nadzieje ze skonczy w jakims ladnym wiezieniu.
A ja mam nadzieję że skonczy w brzydkim więzieniu:)
niech się za hama wezmą i największego przekręta z pałacu do kryminału bo tam twoje miejsce Oluś a za tobą pójdą Józio Lesio i inni!!!ŚMIERĆ KOMUNIE!!!
Bardzo ciekawe jest porównanie artykułów Dzienniku Polskim z tymi z gwubeckiej...:) Jak to się mówi swój zawsze broni swego....
Ale naszczeście większość dziennikarzy pisze prawdę, może i gwubecka kiedyś też zacznie...
L.D.Z. - smierc komunie- popieram w 100%
Jeba.ł go pies!!!!!!
Komentując zamiar wyjazdu Kwaśniewskiego do Moskwy, marszałek sejmu Cimoszewicz zdementował właśnie w wywiadzie dla radiowej jedynki informację jakoby Aleksander Kwaśniewski miał swoją teczkę w Moskwie. :)
Wiadomość zmieniona (09-03-05 07:31)
Cimoszko walił na pewniaka , teczki są podobno przechowywane w miasteczku KGB pod Moskwą;))))))
Z Interii:
[img]http://img.interia.pl/wiadomosci/nimg/Kwasniewski_bedzie_mial_647833.jpg[/img]
żygać się chce tymi komuchami już...
k... jak widze tego świńskiego kłamliwego czerwonego ryja.......
Ja na niego nie głosowałem!
ps. mocno wierze, że te Młyny Boskie co to mielą wolno ale skutecznie także w przypadku tego jegomościa (i jeszcze paru innych) nie zawiodą...
Wiadomość zmieniona (09-03-05 22:18)
Ja nienawidzę wszelkiej maści komuchów. Ale ktoś, kto w ciągu jednej nocy przemienia się z komucha w socjaldemokratę, z członka KC w patriotę, to mi się po prostu chce rzygać. Jak słyszę kombatanckie Kwaśniewskiego przemówienia podczas rocznic związanych z Solidarnością, to mnie krew zalewa.
Mówię wam: z dwojga złego, gdybym już musiał, to prędzej bym poszedł na piwo z Bermanem, Mincem czy Bierutem niż z Kwaśniewskim czy Millerem. Bo tamci jacy byli tacy byli, ale jakieś tam jeszcze szczątkowe strzępy honoru jeszcze mieli, czego o Kwaśniewskich, Millerach i jemu podobnych powiedzieć nie można.
Geopijatyk
Następne kłamstwa kwacha
1 Mataczenie w sprawie głosowania ustawy pozwalającej ścigać zbrodnie PRL. Gazecie Wyborczej w 1995 roku jeszcze poseł Kwaśniewski, a już kandydat na prezydenta RP, powiedział, że w ogóle nie brał udziału we wspomnianym głosowaniu. Kiedy jednak sprawdzono wydruk sejmowy i okazało się, że jednoznacznie pokazuje, iż Kwaśniewski głosował przeciwko ustawie, już dzień później usłyszano od niego całkowicie odmienną wersję jego zachowania w trakcie głosowania: Rozmawiałem z wiceministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii i wpadłem na salę tylko na głosowanie. Podniosłem rękę tak, jak osoba odpowiedzialna w klubie za tę sprawę.
2 Manipulacja podczas obchodów 60 rocznicy wyzwolenie KL Auschwitz
W swoim przemówieniu podczas obchodów 60 rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz prezydent RP Aleksander Kwaśniewski wymienił kilku "sławnych Polaków", więźniów KL Auschwitz, w tym min. Józefa Cyrankiewicza, który zasłynął brutalnym stłumieniem poznańskiego powstania `56 roku. Prezydent ani słowem nie zająknął się o św. Maksymilianie Kolbe, który w obozie oddał życie za współwięźnia, ani o rotmistrzu Witoldzie Pileckim, który celowo dał się złapać w 1940 roku aby pójśc do Auschwitz i tam załozyć konsporacyjny Związek Organizacji Wojskowych. Pilecki uciekł z obozu, zameldował o tym co widział KG AK. W 1947 r. schwytał go UB. Rok później na pokazowym procesie został skazany na karę śmierci. W tym czasie, premierem był Cyrankiewicz. Premier Cyrankiewicz odmówił potwierdzenia w sądzie, że Pilecki był twórcą konspiracji w KL Auschwitz, a także nie poparł prośby o jego ułaskawienie. Prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski i rotmistrz Pilecki, bohater Auschwitz i Powstania Warszawskiego został rozstrzelany przez komunistów w więzieniu przy Rakowieckiej w dniu 25 maja 1948 roku.
3 Kłamstwo w sprawie zbrodni w Jedwabnem
5 marca 2001 w wywiadzie dla Radia RMF FM Aleksander Kwaśniewski powiedział:
"Po drugie - musi świat usłyszeć naszą ocenę tamtego wydarzenia, przypominam bestialskiej śmierci 1600 obywateli polskich Żydów, którzy zostali przez współmieszkańców zamordowani."
IPN: "...W dniu 30 czerwca 2003 r. prokurator Radosław Ignatiew - Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku, na podstawie art. 322 § 1 kpk, wydał postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie brania udziału w dniu 10 lipca 1941 r. w Jedwabnem (powiat Łomża, b. woj. białostockie) w dokonaniu masowego zabójstwa nie mniej niż 340 obywateli polskich narodowości żydowskiej..." (za IPN).
no ta ja tak przy okazji dodam moze wypowiedz Jonaty Kwasniewskiej z TV publicznej gdzies przed roku - półtora:
"Stan wojenny był dla nas tragedią: Olek stracił pracę...."
dla młodszych: Aleksandr K. był wtedy redaktorem naczelnym reżimowego tygodnika, który został, tak jak wszystkie czaspisma wtedy, zawieszony w wydawaniu na trzy miesiące....
Jeszcze porównanie dwóch wypowiedzi Kwaśniewskiego z ostatniego okresu:
*1) Polityka nr 44/30 października 2004
[i]Aleksander Kwaśniewski:
Jeżeli w sobotniej „Gazecie Wyborczej” czytam, że opozycja jest zawiedziona zawartością notatek, gdyż wcześniej słyszała, że jest w nich informacja, iż Marek Dochnal miał pod moim patronatem stworzyć specjalny fundusz korupcyjny, to pytam: gdzie jest kres szaleństwa? Dochnala oczywiście nie znam, nigdy z nim nie rozmawiałem, nie miałem z nim żadnych kontaktów[/i]
źródło:
*2) Gazeta Wyborcza, 9 marca 2005
[i]Redakcja:
A czy może Pan ręczyć za współpracowników? Że oni nie wykorzystywali fundacji Pańskiej żony?
Aleksander Kwaśniewski:
Z ręczeniem zawsze ciężko. Ale ja mam zaufanie do moich współpracowników. Rozpatrzmy choćby przypadek Dochnala. Wszedł do rady głównej fundacji w 1997 r., pojawił się raz i na tym się skończyło.
Redakcja:
Natknął się na Mazura.
Kwaśniewski:
Nie. Na Mazura w ogóle nie mógł się natknąć. Z Mazurem moja żona mogła się zetknąć gdzieś w Ameryce na publicznym spotkaniu, ale nigdy się nie spotkała z nim w Polsce.
Redakcja:
To jest Pańska rekonstrukcja post factum.
Kwaśniewski:
Tylko post factum, przecież ja w ogóle w tym nie uczestniczyłem. Jest tu jedna rzecz ważna. Dochnal w 1997 r., reprezentując jakieś firmy irlandzkie, był członkiem oficjalnej delegacji do Irlandii. Firmy irlandzkie złożyły się na ponad 400 tys. zł na fundację żony i te pieniądze zostały przekazane dla Instytutu Onkologii we Wrocławiu. I to właściwie cały epizod, który można nazwać: Dochnal w fundacji.
Redakcja:
I potem o Dochnalu Pan nie słyszał?
Kwaśniewski:
Owszem, pojawiał się w różnych dokumentach, które do mnie docierają...
Redakcja:
...w dokumentach służb specjalnych?
Kwaśniewski:
Tak, i one mają charakter negatywny, włącznie z ostrzeżeniem, żeby w żaden sposób nie dawać mu szansy kręcenia się koło nas.
Redakcja:
Kiedy te dokumenty zaczęły się pojawiać?
Kwaśniewski:
W 2003, 2004. To powoduje, że ja już żadnych kontaktów z Dochnalem na pewno nie mam. I to ważne, ponieważ Dochnal twierdzi w swoich zeznaniach, które wy macie, a ja nie mam, że on został zatrzymany w wyniku jakiejś intrygi "pałacu".[/i]
źródło:
Wiadomość zmieniona (10-03-05 07:01)
TVP1 - "Prosto w oczy" - 8 marca 2005
=====================================
Monika Olejnik:
Dobrze to teraz ja się Pana zapytam. A pamięta Pan, że Pan zaglądał do teczek też? Tak mówi profesor Paczkowski.
Aleksander Kwaśniewski:
Nieprawda.
Monika Olejnik:
Że była adnotacja, że Pan zaglądał do teczek.
Aleksander Kwaśniewski:
Nie żadnych.
Monika Olejnik:
Na początku 90 roku.
Aleksander Kwaśniewski:
Nieprawda. 90 –tego? Ja?
Monika Olejnik:
W 89, tak.
Aleksander Kwaśniewski:
Ja, do teczek? Absolutnie nieprawda. A z Panem Paczkowskim mogę się spierać. Pana Paczkowskiego pamiętam jako wybitnego szefa Związku Alpinistów i nigdzy w życiu nie rozmawiałem o teczkach.
-o-o-o-
"Życie Warszawy" - 14 marca 2005:
================================
Czego szukał w mojej teczce
Romaszewski: Kwaśniewski dostawał materiały SB o mnie
Liderzy PZPR, w tym Aleksander Kwaśniewski, Józef Oleksy i Leszek Miller, na początku 1989 r. mieli dostęp do dokumentów SB z mojej teczki - twierdzi senator Zbigniew Romaszewski. Według senatora (w latach 80. działacza Solidarności - red.), informacje były przekazywane, by partyjni działacze mogli przygotować się do obrad Okrągłego Stołu.
- Dokumenty o działalności mojej i żony otrzymywali m.in. Kwaśniewski (wówczas członek rządu Rakowskiego) oraz inni partyjni działacze, m.in. Oleksy, Miller i Sławomir Wiatr - mówi Romaszewski.
Zapytany kilka dni temu o sprawę w programie Moniki Olejnik prezydent - zaprzeczył. Podobnie jak Oleksy, który twierdzi, że z żadnymi informacjami na temat Romaszewskiego się nie zetknął.
Z dokumentów z teczki senatora wyraźnie wynika, że to informacje o nim. Są też adnotacje, do kogo były kierowane.
Wiadomość zmieniona (14-03-05 06:52)
Niedziela 28 lipca 2002 r., kilka dni po glosnej wizycie Rywina u Michnika.
=========================================================
Bezpośrednia relacja telewizyjna z Sopotu. Final turnieju tenisowego "Idea Prokom Open". Sklad dwojki finalowej byl dosc niespodziewany, bo spodziewany byl raczej udzial w finale znanego mistrza Carlosa Moya. Ale Moya przegral juz w polfinale z Jose Acasuso (po dwoch tie-breakach).
Pan prezydent specjalnie pofatygowal sie z Juraty (gdzie przebywal wlasnie
od kilku dni) do Sopotu na korty sopockiego SKT, gdzie zajal miejsce w lozy honorowej w towarzystwie przybywajacego z Warszawy Lwa Rywina.
W telewizji widac jak rozbawiony Aleksander Kwasniewski gawedzi z sasiadem. Mozna odnieść wrazenie, ze obaj zajeci rozmowa panowie w szampanskich humorach. Lew Rywin pali cygaro... bynajmniej nie sprawia wrazenia przygnebionego.
Acasuso wygral tez final, o ile pamietam, w trzech setach (pierwszego przegral). Pamietam, ze jego finalowy przeciwnik niesamowicie sie wydzieral przy kazdym odbiciu pilki.
-o-o-o-
"Gazeta Wyborcza", 31 grudnia 2002:
===================================
Agnieszka Kublik, Monika Olejnik:
Jakie moga byc konsekwencje opisanej przez "Gazete" sprawy Lwa Rywina?
[...]
Aleksander Kwasiewski:
To dziwna sprawa, niezrozumiala, jesli chodzi o intencje, i bulwersu-
jaca, jesli chodzi o wystepujace osoby. Wymaga wyjasnienia i oczekuje,
ze wlasciwe urzedy uczynia to bezzwlocznie. Konsekwencje musza wynikac
z ustalen nie tylko sledztwa dziennikarskiego, ale i postepowania
przeprowadzonego przez prokurature, a moze i komisje sejmowa, jesli
bedzie taka wola Sejmu.
Kublik, Olejnik:
Jozef Oleksy mowi - jak wielu sceptykow - ze to kolejna afera, ktora
nie zostanie wyjasniona. W jakim swietle stawia to organy panstwa?
Kwasniewski:
Afery musza byc do konca wyjasnione. Choc nie jest to takie proste.
[b]Przeciez jak czyta sie wasz tekst, to tez trudno wszystko ulozyc
w logiczna calosc. Nie moze to byc jednak zadnym usprawiedliwieniem.
Trzeba wyjasnic.[/b] Poza tym w Polsce jest problem zaufania do organow
panstwa. Zwloka "Gazety" w upublicznieniu sprawy, niezgloszenie jej
do wlasciwych urzedow zaraz po fakcie, niestety tez o tym swiadczy.
Apeluje do ministra sprawiedliwosci, by dolozyl niezbednych staran,
aby ta i inne afery byly wyjasnione. Od tego zalezy powaga panstwa
i zaufanie obywateli do jego instytucji.
Kublik, Olejnik:
Jak sie Panu wydaje - czy Rywin przyszedl do Adama Michnika z taka
propozycja sam z siebie, czy tez zainspirowaly go jakies grupy ludzi
wladzy?
Kwasniewski:
Nie mam pojecia. Czekam na prace prokuratury, a takze wyjasnienie
samego Lwa Rywina.
-o-o-o-
Salon polityczny radiowej trojki, 7.01.2003,
============================================
Pienkowska:
Ale czy dzis pan uwaza, ze tak, jak mowil w zeszlym tygodniu marszalek
Borowski mamy do czynienia z chorym teatrem wyobrazni, czy z afera
korupcyjna?
Kwasniewski:
To jest do wyjasnienia. [b]Dla mnie ciagle brakuje wyjasnien najwazniej-
szych. Pana Lwa Rywina.[/b] Uwazalem go i uwazam ciagle za osobe, ktora
byla i jest kompetentna w swojej dziedzinie mediow, filmu, kultury.
Uwazalem go, teraz juz nie moge niestety tego powiedziec za osobe
powazna. Jestem zdumiony tym wszystkim, co sie wydarzylo i oczekuje
jego wyjasnien. Bo tu jest wlasnie klucz. Bo albo to jest wybryk
wynikajacy z chwili slabosci psychicznej czy naglych potrzeb finan-
sowych, albo w tym jest rzeczywiscie jakis spisek, jakis plan, jakas
grupa i wtedy trzeba znac nazwiska tej grupy. I trzeba wyciagnac
wszelkie konsekwencje.
-o-o-o-
"Gazeta Wyborcza" (wyd. sieciowe) 27 listopada 2003 godz. 17:33
(przedruk wywiadu Kwasniewskiego dla "Radia Zet" z 9 listopada 2003 r.)
=======================================================================
Olejnik:
Dlaczego nie powiedzial Pan od razu, ze 28 lipca zeszlego roku dostal
Pan list od Lwa Rywina?
Kwasniewski:
A komu mialem to powiedziec 28 lipca?
Olejnik:
W prokuraturze.
Kwasniewski:
Powiedzialem w pewnym momencie prokuraturze.
Olejnik:
Ale dopiero wtedy, kiedy istnienie listu ujawnil premier.
Kwasniewski:
I natychmiast komisja sledcza dostala ode mnie te kartke.
Olejnik:
Dlaczego nie od razu?
Kwasniewski:
Mowilem juz o tym w prokuraturze. Ta kartka nie byla adresowana
do nikogo. Traktowalem to jako bardziej oswiadczenie Lwa Rywina,
a nie jako list do mnie. Nie wiedzialem, ze dostalem ja tylko ja.
Tym bardziej ze byla datowana na 25 lipca, a ja ja otrzymalem
28 lipca. Kiedy ja przeczytalem, bylem przekonany, ze otrzymalo
ja wiecej osob. Ze to oswiadczenie Rywina, ktory chce wyjasnic,
co sie wydarzylo wobec aktywnosci drugiej strony, czyli Adama
Michnika.
Olejnik:
Premier nie mogl dostac tej kartki, bo jest tam o nim mowa w trzeciej
osobie.
Kwasniewski:
Byc moze nie, ale moglo dostac kilka osob. Jak tylko sprawa stala sie
publiczna, komisja ja otrzymala. Prosze nie mowic, ze przez osiem
miesiecy przetrzymywalem te kartke. Od lipca nie bylo co z nia zrobic,
zeby nie wiem co. Mozna ja bylo wyslac...., nie wiem gdzie...
-o-o-o-
Afera Rywina nie schodzila z pierwszych stron gazet, w mediach prywatnych byla walkowana codziennie, ale o sopockim spotkaniu obu panow dlugo nie mowil nikt. Dziwny kraj. Tym bardziej dziwny, ze lipcowy sopocki final turnieju Idea Prokom Open byl transmitowany przez telewizje i jesienia byl powtorzony. Kamery wielokrotnie dokonywaly zblizen trybuny honorowej, na ktorej zasiadali obok siebie gaworzacy i na oko rozluznieni Lew Rywin i Aleksander Kwasniewski. Kiedy rozgrywal sie ten mecz o aferze sprzed kilku dni malo kto wiedzial.
Ponizej, dla ilustracji, mozecie sobie przeczytac o tym w jak kabaretowych
okolicznosciach opinia publiczna dowiedziala sie o owym sopockim
spotkaniu. Zalaczam fragment dyskusji przeprowadzonej na zywo w "Radio
Zet". Uczestniczyl w niej, tak jak co tydzien, prezydencki minister
Dariusz Szymczycha.
-o-o-o-
Radio Zet, "Siodmy dzien tygodnia", 23 marca 2003 r.
====================================================
[...]
Monika Olejnik:
Panowie, pan prezydent w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" powie-
dzial wiele waznych spraw. Powiedzial, ze juz we wrzesniu, w paz-
dzierniku, w listopadzie namawial zarowno Adama Michnika, jak i
premiera do tego, zeby sprawe przekazali do prokuratury. [...]
W odpowiedzi uslyszelismy slowa pana premiera Leszka Millera,
ktory powiedzial, ze on i jego ludzie, cytuje: "wiedza o liscie,
ktory pan Rywin napisal pod koniec lipca do pana prezydenta".
Dariusz Szymczycha, czy moze pan nam powiedziec o co chodzi?
Dariusz Szymczycha - minister w kancelarii prezydenta:
Nie wiem o co chodzi.
Jan Rokita - posel PO, czlonek Komisji Sledczej:
Zna pan ten list?
Szymczycha:
Znam ten list.
Lech Kaczynski - prezydent Warszawy:
W takim razie, wie pan o co chodzi.
Szymczycha:
Nie, ...znaczy... nie wiem o co chodzi.
Bogdan Pek - posel LPR:
Czyli prezydent wiedzial znacznie wczesniej o sprawie.
Szymczycha:
Jestem pelen zdumienia, po prostu, i zaskoczenia, poniewaz do
pana prezydenta w ostatnich dniach lipca ubieglego roku dotarla
notatka - to nie byl list, bo to nie bylo adresowane - od pana
Lwa Rywina, gdzie byly jakies stwierdzenia, ze "jestem panie
prezydencie w bardzo przykrej, zlej sytuacji. Prosze mnie zle
nie zrozumiec, zle nie chcialem", i tak dalej....
Tomasz Nalecz - wicemarszalek Sejmu UP, szef Komisji Sledczej:
Poczta dotarla?... Czy?
Szymczycha:
Jakos.... do reki,... do reki...
Olejnik:
Do reki.
Szymczycha:
Do reki.
Nalecz:
Ale kto dal? To bardzo ciekawe.
Szymczycha:
No... kto dal? Dal na... zawodach tenisowych, pod koniec Sopota(!)
... w Sopocie... prezes Polskiego Zwiazku Tenisowego... Lew Rywin
obecnemu na tych zawodach tenisowych, na finale, prezydentowi
Rzeczypospolitej.
Pek:
U, la, la...
Olejnik:
To znaczy, ze...
Szymczycha:
Nie u la la !
Nalecz:
Chyba nie unikniemy przesluchania pana ministra Szymczychy.
Szymczycha:
Zaraz, zaraz, zaraz. Powoli... powoli.
Olejnik:
To znaczy, ze prezydent juz wtedy wiedzial o tym.
Szymczycha:
Ale tam nie bylo nic o przykrej sytuacji, ktora znal pan Leszek Miller
chocby z konfrontacji w dniu 22 lipca w swoim gabinecie. Tam byl opis
takiej sytuacji, ktora w odczuciu pana Rywina - z tego co pamietam
z tego tekstu, bo to tez nie jest list adresowany, jeszcze raz podkre-
slam - no "przedstawia mnie w zlym kontekscie, nie chcialem zle"
i tak dalej. Taki rodzaj tlumaczenia.
Olejnik:
No dobrze. Ale panie ministrze, czy wtedy pan prezydent zapytal sie
Lwa Rywina, skoro siedzieli obok siebie, o co chodzi?
Szymczycha:
Nie, nie zapytal sie. Poniewaz wreczyl ten list pan Lew Rywin w mo-
mencie rozstania - to nie byl list - te kartke papieru. I te kartke
papieru niewatpliwie pan prezydent przekaze komisji. Natomiast ta
kartka papieru - ba ja ja znam - w zadnym momencie nie mogla prowa-
dzic do przypuszczenia, ze pan Lew Rywin o czyms informuje.
Rokita:
Tylko szkoda, ze dowiadujemy sie o tym od Leszka Millera, a nie od
Dariusza Szymczychy wczesniej.
Olejnik:
No i szkoda, ze sie nie dowiedzielismy rowniez od prezydenta, ktory
byl indagowany w tej sprawie kilkakrotnie...
Szymczycha:
... Ale szanowni panstwo... ta kartka...
Olejnik:
... i pan prezydent mowil, ze dowiedzial sie o sprawie w sierpniu.
Szymczycha:
Tak, dowiedzial sie o sprawie w sierpniu z rozmowy z premierem rzadu.
Olejnik:
Ale nie powiedzial: "Ale dostalem list od pana Rywina juz pod koniec
lipca".
Szymczycha:
To nie byl list, to nie byl list, to byla kartka papieru.
Olejnik:
To: dostalem kartke. Jak zwac tak zwac, panie ministrze.
Szymczycha:
To byla kartka papieru, jeszcze raz powtarzam.
Pek:
A pan prezydent nie ma przypadkiem obowiazku zgloszenia o przestepstwie
do prokuratury?
Rokita:
A jaka jest roznica pomiedzy ta kartka, a listem?
Szymczycha:
Bo list jest adresowany, jest adresowany.
Kaczynski:
Jak by byl list to by musial pan prezydent powiedziec, a jak kartka
to nie?
Olejnik:
Przepraszam bardzo, pan prezydent rowniez na lamach "Rzeczpospolitej"
zaluje, ze nie wlaczyl sie w te sprawe...
Szymczycha:
Tak.
Olejnik:
... ze moze powinien byl przekazac do prokuratury, ale jak mowi...
Szymczycha:
... ze nie nacisnal premiera, zeby premier wykazal wiecej stanowczosci
w tej sprawie. I na Adama Michnika. I tyle, to powiedzial w wywiadzie.
Olejnik:
Adam Michnik mial obowiazek obywatelski, a premier mial obowiazek
z urzedu. To tylko przypomne.
Szymczycha:
Sluchajcie panstwo...
Olejnik:
Jozef Oleksy, co pan na to?
Szymczycha:
... ale ja bym chcial...
Olejnik:
Przepraszam, Jozef Oleksy.
Jozef Oleksy - posel SLD, byly premier :
Ja mysle, ... ze to sie zageszcza wszystko. [tu glosny smiech w studio
kilku uczestnikow dyskusji] Ja bardzo bym chcial uniknac komen-
towania tej calej sprawy, bo ona ma swoja dynamike i coraz to...
Olejnik [rozbawiona]:
Uwielbiam pana jezyk.
Rokita:
Wszyscy, wszyscy uwielbiamy [ponowny glosny smiech kilku uczestnikow
dyskusji w studio].
Nalecz:
Ale to jest niesprawiedliwe, ze tylko pana Oleksego.
Oleksy:
... coraz to nowe fakty. I nie robcie sobie zartow.
Kaczynski:
My sobie zartow nie robimy, dlatego ze tu nie ma zartow.
[...]
Oleksy:
Nie wiem jakie znaczenie premier przypisuje tej informacji o liscie
Rywina do prezy...
Rokita:
Kartce.
Oleksy:
... czy kartce Rywina do prezydenta. Ale zabrzmialo to...
Olejnik:
Ciekawe zreszta skad pan premier dowiedzial sie o tym?
Oleksy:
... ale zabrzmialo to bez watpienia sensacyjnie.
Olejnik:
Bo pan premier powiedzial, ze "nie dowiedzialem sie od prezydenta",
tylko "ja i moi ludzie dowiedzielismy sie o tym w zeszlym tygodniu".
Rokita:
No coz. My bedziemy musieli - ja wczoraj mowilem o tym na komisji
sledczej, mowil tez o tym pan posel Bogdan Lewandowski - bedziemy
sie musieli zastanowic nad tym, czy wobec tego wszystkiego co
zostalo powiedziane nie poprosic pana prezydenta Rzeczypospolitej
zeby zechcial zlozyc wyjasnienia przed komisja.
[...]
Wiadomość zmieniona (14-03-05 18:33)
1536 dni później
Czy Rywin zacznie sypać?
12 lat więzienia dla 64-letniego Lwa Rywina to jak dożywocie. Czy skłoni go to do mówienia? Nie tylko o sprawie załatwiania lewych zwolnień. Jego szansą jest ujawnienie, kim była "grupa trzymająca władzę", która posłała go po łapówkę do Adama Michnika. Tylko wtedy prokuratura może pójść na układ z Rywinem. I tylko wtedy może wystąpić o nadzwyczajne złagodzenie kary.
Bohater najgłośniejszej afery III RP twardo milczał w sprawie ustawy za łapówkę. Ale to zrozumiałe - skalkulował sobie wtedy, że w więzieniu przesiedzi nie dłużej niż rok, i twardo trzymał język za zębami. Nie dowiedzieliśmy się, kto posłał go po łapówkę do Michnika i kim była słynna "grupa trzymająca władzę". Prokuratorom nie pozostało nic innego jak tylko zamknąć śledztwo.
[img]http://www.efakt.pl/m/Repozytorium.Podglad.aspx/-650/-550/faktonline/1243485780621.jpg[/img]
Ale teraz sytuacja Rywina jest zupełnie inna, a jego wiedza o aferze z ustawą to jego wielki i jedyny chyba atut.
- Opowiadając prokuratorom o aferze mógłby liczyć na nadzwyczajne złagodzenie kary - potwierdza znany adwokat, mec. Jacek Kondracki. - Ale jest jeden warunek: musiałby zeznać absolutnie wszystko o bohaterach afery - dodaje znany adwokat.
- Jest to możliwe, pytanie tylko, na ile realne. Czy milczący do tej pory Rywin zdecyduje się mówić? - powątpiewa prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.
Prokuratorzy, z którymi rozmawialiśmy, przyznają jednak, że chętnie wznowiliby śledztwo w sprawie ustawy za łapówkę.
- To byłaby duża sprawa, gdyby zdecydował się mówić - mówi nam śledczy z Prokuratury Krajowej.
Czy Rywin zdecyduje się zatem pójść na układ z prokuraturą?
- Pozostawiam to pytanie bez komentarza - usłyszeliśmy od jego obrońcy mecenasa Marka Małeckiego.
Być może sprytny adwokat szuka jeszcze innych metod, by wyciągnąć z opałów swojego klienta. Gdyby jednak Rywin zaczął zeznawać, prokuratorzy zastosowaliby wobec niego przepisy o "małym świadku koronnym" i wnieśliby o nadzwyczajne złagodzenie kary. Zamiast 12 lat odsiedziałby co najwyżej kilka miesięcy. Pytanie tylko, co zwycięży: strach przed długoletnim więzieniem czy przed mocodawcami, których Rywin do tej pory tak uparcie ukrywa.
Źródło: Dziennik/Fakt - Magdalena Rubaj
==
komentarz na forum "Faktu":
29.05.2009 13:11
Antoni Butrykowski
Lew (jaki lew, to zwykły, ordynarny śmietnikowiec) nigdy nie zacznie sypać "grupy trzymającej władzę". Jest na to zbyt cwany, pamięta co spotkało jego poprzedników, np: towarzysza Sekułę(który popełnił samobójstwo, strzelając sobie kilkakrotnie w brzuch - i chyba także w plecy - a potem otwierając drzwi córce wezwanej telefonicznie) budującego drugą Japonię ku chwale PZPR i jej spadkobierczyni "LSD". Czy towarzysza Jaroszewicza, wystarczy wspomnieć o pisaniu pamiętników. "Ludzie Honoru" nie odpuszczają nawet żonom. I to od Michnika, ich ulubionego "rewolucjonisty". Mafia sycylijska ze swoją wendettą to jest przy nich mały pikuś.
Baccio di morte w wykonaniu czerwonego Sekretarza to jest pewny wyrok śmierci, i to w wielkich męczarniach. Dlatego Oliny, Olki i cała ta czerwona hołota mogą spać spokojnie. "Za nimi WSI 24, za nimi Michnik, Urban, Solorz i Waltery. Z nimi PO, komuniści, z nimi Wrona Hirek".Jak śpiewa znany bard trójmiejski Bartek Kali Kalinowski w swoim songu "WSI 24".
Rywin będzie wolał POżyć jeszcze kilka lat, nawet w celi, gdzie będzie cieszyć się zasłużoną estymą i nie będzie musiał wcale rezygnować z ulubionego stylu życia. Przecież proste potrawy w rodzaju kawioru, whisky czy kubańskich cygar dostarczą więzienni kalifaktorzy prosto POd celę. POd warunkiem że POwtórzy swoją POstawę i zaPOmni kto zajmował się fałszowaniem dokumentacji medycznej i POśredniczeniem w jej rozprowadzaniu. Tak jak zaPOmniał składu grupy trzymającej władzę. W tej PrOfesji amnezja to POdstawa, tak jak dobry bajer. Bez tego ani rusz. Jeśli się chce żyć, nawet POd celą.
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)