Moja znajoma w zeszłym roku też była w Indiach na własną rękę i cały koszt tygodniowego pobytu wyniósł ją ok. 4000 zł, przy czym większość z tej kwoty to koszt przelotu, a na miejscu korzystała ze wszelkich możliwych usług turystycznych. Z tego co mówiła Indie są bardzo tanie, jedyny problem to znaleźć tanie połączenie lotnicze do tego kraju. Jednak do Chin to osobiście leciałbym tylko przez biuro podroży, bo z uwagi na tamtejszy system polityczny po przylocie do Pekinu czy Szanghaju nie chciałbym zostać zawrócony na lotnisku bo jakiś tam urzędnik uzna mnie za "wroga Chin Ludowych" ;) W przyszłym roku chcę właśnie lecieć do Indii albo Meksyku, w tym roku już mam zaplanowany urlop na Chorwacji, więc wizyta w Indiach lub Meksyku w roku bieżącym raczej odpada.
-=KsC_Qr2nOw=- dzięki za informacje :)
-
-
Gdzie kto wyjezdza ? :D
Hrabia a gdzie Ty sie naczytałeś o tych wrogach Chin?Kogoś musiało nieżle pogrzać...
Ja niedługo wyjeżdżam do Bytomia na kilka godzin :D
Gdzie Wy pracujecie że Was stać na te meksyki ;)
każdego by było stac jak tylko by chciał. Zapierdalać non stopnie wydawać milionów na %:D imprez ilość minimalna itd. mam stare rozlatujące się 21 letnie auto bo wole oszczedności wydac na podróż niż na auto:)
Lot do Chin lub Indii (tam i z powrotem) da się znaleźć za około 1500 zł
przykład: http://www.tanie-loty.com.pl/bilety-lotnicze/promocje-na-tanie-loty.html?pid=23124286&src_type=promosrc
K-S-C Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Hrabia a gdzie Ty sie naczytałeś o tych wrogach
> Chin?Kogoś musiało nieżle pogrzać...
Przy "wrogach Chin Ludowych" dałem emotikon "oczko", który w kontekście całego zdania oznacza, że zwrot ten został użyty nie dosłownie. Ale czytałem kiedyś w prasie, że na lotnisku w Chinach nie wpuścili turysty, który przyleciał w koszulce "Wolny Tybet" (napis był w języku angielskim). Była to bez wątpienia prowokacja turysty, a ja w takiej koszulce na pewno nie wybierałbym się do Chin, ale nie znam tamtejszych zwyczajów i nie wiem czy coś innego, mniej poważnego nie zostałoby uznane za prowokację z mojej strony. Z uwagi na system, który panuje w Chinach raczej nie miałbym możliwości odwołania się od decyzji urzędnika odmawiającej mi wstępu na terytorium tego kraju. Dlatego w tym konkretnym przypadku wolałbym lecieć przez biuro podróży, bo przynajmniej uzyskałbym zwrot kasy w przypadku niezawinionego przeze mnie nie wpuszczenia mnie do Chin. Natomiast do Meksyku czy Indii to wolę lecieć na własną rękę.
wrzo.ksc Napisał(a):
-------------------------------------------------------
Gdzie Wy pracujecie że Was stać na te meksyki
5000 zł za Meksyk czy 4000 zł za Indie przy cenach usług lotniczych to wcale nie są jakieś bardzo drogie wakacje. Myślę, że osoba mająca przeciętne dochody i nie mająca na utrzymaniu rodziny jest w stanie bez problemu w ciągu roku zaoszczędzić tyle pieniędzy ile kosztują te wakacje, a może nawet więcej. Ja wprawdzie zarabiam nieco powyżej średniej krajowej, ale naprawdę nie wiele więcej, więc wiem ile da się zaoszczędzić nawet uwzględniając fakt, że ktoś ma dochody o kilkaset złotych niższe. Poza tym do tej pory jeździłem na bliższe wojaże zagraniczne, więc koszty też były niższe, a dopiero w przyszłym roku chcę zaliczyć jeden dalszy wyjazd z trójki "Meksyk, Indie, Chiny".
Dementor Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Lot do Chin lub Indii (tam i z powrotem) da się
> znaleźć za około 1500 zł
>
> przykład:
> http://www.tanie-loty.com.pl/bilety-lotnicze/promo
> cje-na-tanie-loty.html?pid=23124286&src_type=promo
> src
Dzięki. Sprawdziłem na tej stronie i z trzech krajów, które chcę odwiedzić aktualnie tylko do Meksyku są drogie.
Byłem na parę dni w Wenecji. Chyba więcej się spodziewałem, może przytłoczył mnie tłum ludzi, który tam zjechał na święta, ale w najbliższym czasie nie chciałbym tam wracać. Jeśli miałbym polecić miasto we Włoszech to prócz Rzymu, stawiam na Weronę. Piękne miasto! :)
9 dni później
Jade za pare godzin do Lwowa na weekend. Co warto zobaczyc? Pytam bardziej o fajne knajpki, dobra szame, ciekawe miejsca niż kwestie typowo turystyczne.
Pogoń ;)
razdwa trzy a z jakiego biura jedziesz? ten wyjazd za 130 zł? miałem jechać w ten weekend ale nie udało się i dopiero w wakacje pojadę:)
dobra szama w restauracji Pod Złotym Wieprzem na samiuśkim rynku, Kopiec Unii, Cmentarz Orląt... nie bardzo jest jak doradzać co wybrać. Aha i pytałeś co można przywieźć... ja przywiozłem karton szlugów i plecak alko... ale wtedy nie byliśmy w UE, więc nie wiem jak to jest obecnie.
Lwów, Lwów, Lwów... nie bardzo wiem od czego zaczac...
Miasto: bardzo ladne, architektonicznie w wielu przypadkach calkiem podobne do Krakowa. Rynek i ogolnie stare miasto uroklliwe, czuc w nim "polska dusze". Bardzo zadbany (chociaz nie do konca sie tego spodziewalem) Cmentarz Lyczakowski robi ogromne wrazenie, szczegolnie cmentarz Orlat oczywiscie. Szkoda, ze ogrodki zamykaja stosunkowo wczesnie bo ok 23/24, ale dzieki temu, ze knajp i dyskotek nie brakuje to bylo gdzie sie bawic. Hotele tanie ale dominuja postradzieckie molochy ze wspolnym kiblem na korytarzu. Bardziej oplaca sie poszukac czegos lepszego, bo roznice w cenie sa male.
Ludzie: Generalnie to nastawieni do Polakow sympatyczniej niz myslalem, ze beda. Po Polsku idzie sie dogadac w zasadzie wszedzie (nie uzywalem innego jezyka, bo stwierdzilem, ze nie bede sie wysilal w polskim miescie, szczegolnie, ze z angielskim ukraincy stoja raczej slabo). Duzo pija, do Lwowa przyjechalem ok 7/8 rano - pelno osob wracalo z 'piatkowej' imprezy. Moda troche jak u nas 10 lat temu. Pelno chodzi na sportowo. Smieszny byl styl 'mieszany' - lakierki do szpica, obcisle jeansy i gora od dresu. A jak juz ukrainiec jest wylansowany to po grubosci - zloto, sygnety, dolczegabana i kowbojskie buty.
Kobiety: mmmmmmm... ukrainki, ukrainki ;););) Malo brzydkich, pelno dobrych dup i sporo RAKIET jak z filmow (tych 'filmowych' 2 glowne kategorie: a) niesamowite figury, twarze jak laleczki - hollywoodzkie superproducke kostiumowe b) niesamowite figury, twarze lekko... hmm... ordynarne - niemieckie harcore porno). Generalnie 90% ma niesamowicie dlugie nogi, idealne wciecie w talii i duzy biust, co nawet przy sredniej urody twarzy daje zadowalajacy efekt. Ubieraja sie raczej tak, zeby podobac sie mezczyzna co mi osobiscie przypadlo do gustu i bylo mila odskocznia od wielce wyemancypowanych, ubierajacych sie 'dla siebie', artystycznych krakowianek.
Ukraina: Drogi to maja okrutne nawet w porownaniu z naszymi. Jakies 60 km. od granicy do Lwowa autobusem jechalismy ponad 2 godz. Ciekawostka sa lezace policjanty na krajowej drodze:) Zajebiscie tanio!!!! Piwko w knajpie od 2zl do jakos 4 max. 0,5 w sklepie zaczynaja sie od 7/8zl Malboro czerwone kosztuja ok 3,5zl... Jedzenie w restauracjach tez bardzo tanie. Zjadlem obfity posilek w dobrej restauracji popijajac go 2ma piwkami i zaplacilem niecale 30 zl :) A da sie zjesc duuuzo taniej. Ogolnie jest troche dziko, duzo niespojnosci i dysproporcji ale nie bede sie o tym rozpisywal.
Tak jak dementor jesli chodzi o pamiatki dla siebie postawilem na przemysl rozrywkowy (chociaz mozna przewiezc tylko 2 paczki(!!!) papierosow i litr wodki na glowe to znalazlo sie w autokarze duzo niepalacych... gorzej z niepijacymi hehe ale jakos sie dalo rade). Papierosy z sentymentu zwiozlem sobie Parlamenty, ktore palilem jak byly u nas. Wodke to generalnie wszyscy Nemiroffy kupowali, ja poszedlem inna droga (po co kupowac cos co mamy w Polsce) i postanowilem wybrac jakiegos zajzajera i padlo na produkt rodem z Lwowa o wdziecznej nazwie "Sława" (ok8 zl za 0,5). Nawet dobra, bo testowalismy przez wiekszosc wyjazdu:) W Lwowie robia ponadto swietne piwko (automatycznie wskoczylo do mojego top5) mianowicie Stare Misto.
Ogolnie to na pewno wroce tam jeszcze w tym roku bo mam niedosyt. Na pewno juz nie wycieczka autokarowa, a z wlasna ekipa. Oczywiscie bez dziewczyn:) Polecam wszytkim, bardzo ladne, polskie (chociaz zamiekszale w wiekszosci przez ukraincow) miasto. Cenowo w porownaniu z Polska jest PRZEPASC, a najwazniejsze czyli KOBIETY, sa takie, ze najwybredniejsi beda zadowoleni. Jedyny minus to stanie na granicy i kipisz przy powrocie (lowcy kontrabandy po naszej stronie, ukraincy maja wyjebane co wywozisz, jesli nie sa to stare ikony;)).
To takie wrazenia w skrocie z weekendowego pobytu, mojego pierwszego zarowno we Lwowie, jak i na Ukrainie.
będą angol na euro2012 wyrywać te rakiety na gruby portfel... oj będą...
10 dni później
W marcu wizyta na Atletico Madryt-Real Madryt.
W tym samym samolocie jak można było się spodziewać leciała także delegacja Ruchu i Widzewa.Bilety na sektor Frente ogarnął nam( odstąpił swój i kolegi) kibic naszego klubu,który aktywnie uczestniczy w życiu tejże ekipy.Cena 50 euro od sztuki.Po znajomościach można na taki mecz dostać po 100 euro od konika.Wiele się po tym meczu (jak i po Madrycie) nie spodziewałem,ale skoro pojawiła się okazja (słoneczny termin,tanie loty oraz co najważniejsze,bilety na mecz) tak dla świętego spokoju chciałem go sobie odbębnić w swoim kalendarzu.
Po przylocie na miejsce okazało się,że kibice Cracovii również zostają zaproszeni na imprezkę w knajpie pod Estadio Vicente Calderón.
Kolega znalazł noclegi w samym sercu Madrytu (chyba:)) czyli przy placu Puerta del Sol mimo to odizolowanym od hałasu bardzo przyzwoitym hostelu po 20 euro za nocleg.W dzień meczu przez ten plac przeszła 500 (tylko tyle biletów dostali) osobowa ekipa Realu udająca się na derby dzięki czemu mieliśmy okazję przyjrzeć im się z bliska:).
Coś teraz o samym meczu.Pod stadionem jedna wielka balanga,,,wszyscy'' palą,piją,śpiewają,tańczą przy regularnie odpalanych racach.Pierwsze zaskoczenie,bo spodziewałem się tłumu zarobionych hiszpańskich pikników dla których liczy sie tylko samo ogładniecie meczu,a reszta to już chuj:).Drugie zaskoczenie spotkało mnie po wejściu na stadion,gdzie w centralnym miejscu na płocie pręzył się wytatułowany chłop bez koszulki z szalikiem Cracovia ss front.Się później okazało,że to jakiś mistrz Hiszpanii w Vale tudo z fc Valencia. Na płocie wisiała łaczona flaga Ruchu i Widzewa, trochę dziwna sprawa,bo co ma Widzew wspólnego z Atletico?
Największe zaskoczenie to jednak sama atmosfera na meczu.Doping od pierwszej do ostatniej minuty,mimo 0-2 do przerwy,wiara w zmianę niekorzystnego wyniku niesamowita.Podobnie jak u nas z gts'em,gdzie jak przegrywamy jedną bramką po walce to prawie jakbyśmy przynajmniej zremisowali:)
Samo miasto też fajne,czyste,zadbane,bardzo przyjazne co zresztą można wyczuć po wszechobecnym zapachu thc.Mimo,że jest to nielegalne nikt się nie przejmuje kamerami,czy przechodzącymi w pobliżu psami.Jarają ,,wszyscy'':)
Zabytków to tam za wiele niema,ale jakoś nie przejąłem się tym w ogóle.
Zachęceni zeszłorocznym dłuuuuugim majowym weekendem,który zakończył się sukcesem w postaci przeżycia takich meczów jak Ferencvaros-Ujpest,Dinamo Zagrzeb-Hajduk,Crvena-Vojvodina w finale pucharu Serbii i Partizan -Crvena ( po przyjezdzie zorientowalismy się ,że moglismy zobaczyc jeszcze Rapid Wiedeń-Sturm Graz) wpadliśmy na genialny pomysł wybrania się do Stanbułu na derby Besiktas-Galatasaray.Człowiek tyle nasłuchał się o tej tureckiej dziczy na trybunach i ulicach,że wreszcie postanowił zobaczyc to na własne oczy.Jedziemy w trójkę, 1800 km w jedną stronę nie robi na nas żadnego wrażenia heheh,a śmiechem traktujemy słowacką psownie , która na dzień dobry każe nam wyskoczyć ze 100 euro za wymijanie na zakręcie jakiegoś tira.Nikt nam nie zrobi nic!Na miejscu okazuje się,że faktycznie trafiliśmy do dżungli,ale takiej samochodowej dzięki której nasza nawigacja raz po raz wariowała,bo nie nadążała za naszymi manewrami wymuszonymi wymuszaczami i klaksonami (trąbi mi w uszach do dzisiaj).Udało się wreszcie zaparkować w centrum,gdzie mieści się stadion Besiktasu tam też znalezlismy hostel, droższy od tego w Madrycie o 5 euro i uboższy,ale przecież nie przyjechaliśmy tam spać.Trzeba się na rozgrzewkę czegoś napić więc piwo w normalnym tureckim warzywniaku w przeliczeniu za 6-7 pln nie robi na nas zadnego wrażenia.Wrażenia nie robi na nas tym bardziej Absolut za jakies 90 pln,bo przywieźliśmy go ze sobą z Polski.
Miasto całkiem,całkiem mają tam nawet pod mostem sieć ekskluzywnych restauracji na którym nie ma szans oprzec się o barierkę i popatrzyć na wodę,bo jest on w stu procentach zajęty przez wędkarzy.
Aha jeszcze trzeba wspomniec o słynnych tureckich kebabch,które przypominają gówno.Wszędzie tak samo serwowane i w takiej samej cenie podobnej jak u nas,ale te kebaby na Grodzkiej to ciężki rarytas jest w porównaniu z tamtymi.
Bilety na mecz można było dostać bez problemu w dniu jego rozgrywania w cenie 30 euro.Mnie osobiście atmosfera jaka panowała w środku tęgo rozczarowała,bo przyznam,że spodziewałem się gruszek na wierzbie.W drugiej połowie padły dwie bramki dla Basiktasu i wtedy naprawdę zrobiło się gorąco,ale do Belgradu,Sarajeva,czy nawet wspominanego wcześniej Madrytu naprawdę im daleko.
Galaty coś koło 1800 osob w sektorze,po meczu pijemy sobie piwko przy stoliku postawionym obok jakiegoś warzywniaka,a tu niespodzianka,idą bez eskorty:).Szli rozproszeni i w pewnym momencie zobaczylismy niepozornego chlopa(samego) w okularach który niósł na ramieniu baner.Zapewne musiała być to najważniejsza flaga Galaty Ultras Asian.
Następnego dnia popłyneliśmy do Azji gdzie swój mecz rozgrywał najpopularniejszy klub turecki Fenerbache.Najtańsze bilety w punktach sprzedaży były za 70 euro,a pod stadionem takie pomięte oferowano nam za 20, że kolekcjonerami biletów nie jesteśmy więc z okazji nie skorzystaliśmy.
Wracając z Turcji zakotwiczyliśmy na dwie noce w Burgas w Bułgarii.Tam to są dopiero ceny,aż chce się żyć.Mieszkaliśmy kolo stadionu Czarnomorca tego na którym wygralismy kiedys z jeszcze silną Bułgarią 3-0 w jakis elminacjach,a mimo tego przegapilismy ich ekstraklasowy mecz na którym bylo 300 osób.Nie ma się jednak co dziwić frekwencji skoro ich ekipa nazywa się blue sharks.
Na sam koniec czekała nas wizyta w Bukareszcie.Steua kontra Rapid.Tydzień wcześniej Steua grała inne derby, z Dinamem i było bardzo ciekawie,więc spodziewaliśmy się wiele.Rapid Bukarest to w skrócie taka rumuńska Cracovia, Steua to rumuński gts, niestety okazalo się,że rumuński gts nie przyznał na to spotkanie biletów rumuńskiej Cracovii w odpowiedzi na takie samo zagranie przeciwnika w rundzie jesiennej.
Wyszła więc padaczka zakłocona w pewnym momencie pojawieniem się na trybunie głównej ekipy Rapidu,która odrazu została wyrzucona ze stadionu przez milicję.
Nastepnego dnia odwiedzilismy stadiony Dinama i Rapidu , na tym ostatnim spotkalismy w knajpie 10 osobową , konkretną ekipę starych chlopów z Rapidu którzy ogladali mecz Politechniki Timisoara( mają zgodę).Podbili do nas z pytaniem skad i za kim:).Oczywiście slyszeli o nas same dobre rzeczy i zaprosili na piwo, jako,że kierowaliśmy się już w kierunku Polski,a z 10 Rumnów w obcym języku tylko jeden po angielsku mówił little,a drugi po niemiecku perfect nie skorzystaliśmy z zaproszenia, bo żaden z nas nie mówił po niemiecku nawet little.Ogólnie wbrew temu co słyszałem Bukareszt zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie i napewno tam na Rapid wrócę,jedyny minus to ceny wyższe niż w Polsce.
W czasie wojaży dostaliśmy zaproszenie od kibiców Željezničara na odbywające się w tym czasie derby Sarajeva, z bólem serca i małym wewnętrzym konfliktem, stosunkiem głosów 2 do 1 z powodu znacznego przekroczenia budżetu przeznaczonego na ten wyjazd i koniecznością brania jeszcze jednego dnia urlopu przeze mnie (a za wiele na wakacje mi go już nie zostało) zdecydowaliśmy się wrócić do Polski.
Panowie! Jak Was czytam, to juz bym jechał, na taki wyjazd. Wy tak trafiliscie na te derby jedne drugie piąte, czy planowane to bylo własnie tak precyzyjnie?
Powinniscie otworzyc biuro podróży ...kibicowskie. Proszę o wiecej ...
Cracovia jest wszedzie!!!
Plany zaczynają się w momencie pojawienia się terminarzy na soccerway,a pózniej juz jest z górki:)
W tym roku plany były bardzo ambitne czyli wizyta w Buenos Aires,ale skończyło się trzema wypadami( ten pierwszy miał miejsce z końcem listopada tamtego roku na który składały się takie mecze jak Poli Timisoara-Cluj, Crvena-Partizan i Željezničar-FK Sarajevo).W takim przypadku sumując wszystkie koszta tych wyjazdów po nie wielkim dofinansowaniu wycieczka do Ameryki Południowej może stać się faktem:)
Swój wraz z trzema pasiakami wyjazd do Belgradu miałem opisać już dawno ale dopiero przymusowe wolne spowodowało, że znalazłem trochę czasu i korzystając z bałkańskiego klimatu rozmowy :)
Zacznę od tego skąd w ogóle pomysł na ten wyjazd. Każdy z Was pewnie nie raz myślał by wybrać się na jakiś ciekawy mecz czy to do Splitu, Zagrzebia czy Belgradu (że wymienię tylko te miasta) więc w tym aspekcie niewiele się różnimy. Dla mnie dużą barierą zawsze były finanse, bo na wyjazdy Lecha czy mecze u siebie wydaję dość sporo pieniędzy stąd raczej nie planowałem takiego wyjazdu. Okazja sama przyszła. Jak to bywa, z powodów innych niż wolne od pracy nie pojechałem na wyjazd Cracovii do Wrocławia mimo że wcześniej planowałem a za to oglądałem go w EFC gdzie spotkałem 2 z 3 pozostałych uczestników wyprawy . Mówią, że szukają kogoś do kompletu więc niewiele myśląc mówię "jadę". Organizację zostawiłem kolegom bo skoro wcześniej już myśleli o tym, wcześniej też byli w Belgradzie to jechali jak do siebie :)
Wyjazd rozpoczęliśmy w Wielki Czwartek, gdzie mecz był w sobotę. Droga mija dość szybko, nie licząc kierowcy :P Najgorszym elementem tej podróży było stanie na granicy węgiersko - serbskiej.
Kiedy docieramy już do Belgradu udajemy się od razu do hotelu gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg, szybka bania (jak mówią krakusy) i ba miasto, które robi, przynajmniej na mnie świetne wrażenie. Chodzisz gdzie chcesz, alkohol dostępny wszędzie, pić można w miejscach publicznych bez obawy, że policja Cię zatrzyma.
Wszędzie spotykamy się z wyrazami sympatii dla Polaków, zwłaszcza kibiców m.in. za podejście do niepodległości Kosowa i m.in. dzięki temu zdobywamy bilety na młyn Grobari, których w kasach już nie było.
Mecz, jak na derby Belgradu rozczarował ale wiedzieliśmy już o tym jadąc tam. Ekipy bojkotują wyjazdy w święto, zwłaszcza w to kiedy my tam byliśmy. Sektor gości świecił zatem pustką ale na trybunach (skrajne sektory Partizana) zasiadło i tak sporo kibiców Crveny Zvezdy co było widać po reakcjach na sytuacje podbramkowe, na samą bramkę i świętowanie po meczu, po prostu wyszli szybciej. Mimo że w Polsce takie sytuacje się zdarzają to nie wyobrażam sobie nie mieć zakazu i siedzieć u znienawidzonego rywala na sektorze. Zvezda oczywiście nie dopinguje a crno-beli (czarno - biali) ograniczają się do przyśpiewek o Partizanie. Osobiście najbardziej robiło na mnie wrażenie jak śpiewali piosenki (tego typu jak Malenczuka o Cracovii czy Makino) i słucham to do dzisiaj m.in. [url=http://www.youtube.com/watch?v=B56-GXVtY-g&feature=related]http://www.youtube.com/watch?v=B56-GXVtY-g&feature=related[/url]
Dla mnie konkretnie to brzmi zwłaszcza śpiewane przez cały młyn. Zapewne wielu z Was myśli, że w Serbii pewnie wszyscy są fanatykami i każdy śpiewa na całego. Otóż nie, u nich również przede wszystkim śpiewa młyn, co prawda wielki jak cholera ale zazwyczaj tylko młyn. Wygląda to jednak świetnie bo jest nabity do granic możliwości i patrząc z boku (staliśmy w trakcie meczu w różnych miejscach) widać, że śpiewają, skaczą WSZYSCY, dziadki, młodzi, kobiety, dzieci. Kto jest na tym sektorze to śpiewa. Śpiewa, nie drze ryja jak u Nas :P Wychodzi to naprawdę konkretnie więc można sobie tylko wyobrazić jak to wygląda na meczach z ciśnieniem kibicowskim bo te derby były pod tym względem słabe. Uratował je doping i trochę piro co pokazało, że w normalnej sytuacji jest konkretnie.
Sytuacja na mieście dość dziwna jak na Nasze standardy bo Crvena i Partizan to kosy ale na mieście spokojnie możesz chodzić w barwach i nic ci nie grozi, pod warunkiem jednak, że nie masz na sobie niczego sygnowanego nazwą Grobari bądź Delije.
Po meczu picie całą noc z całą gamą obcokrajowców, Żyd, Niemiec, Holenderka, Słowak i kij wie kto tam jeszcze. Dobrze się działo a na drugi dzień humory dopisywały :) Odwiedzamy stadion Crveny, który przy tym Partizana wygląda zdecydowanie lepiej ale z zewnątrz oba przypominają stadion Dziesięciolecia :D Syf jak diabli.
Zwiedzając Belgrad nie mogłem ominąć Zoo bo inaczej siostra by mnie zabiła. Ogród znajduje się w okolicy Dunaju, praktycznie w centrum w okolicy muzeum militarnym Serbii (parę zdjęć poniżej tekstu) ale ze względu na to zwierzęta (przynajmniej w porównaniu do Poznańskiego Nowego Zoo) biednie, gorąco i mało swobody. Do tego kupić jakąś pamiątką z Zoo to jak wygrać w totka, nie ma czczego :] Najśmieszniejsza była również rozmowa z Panią w kasie "do you have any postcards"? a ona na to "Only Cash" :D Tutaj rozkłada się ręce i mówi "thank you" :D
Jedzenie w Belgradzie świetne, dziwnie wygląda, sanepidu tam chyba nie znają ale tanie i dobre. A że żyjemy to znaczy, że nie było najgorsze :P
Powrót w poniedziałek, wizyta na poczcie gdzie babka wysyła nam listy prawie za darmo gdzie w Polsce za wszystko masz dodatkową zapłatę :D:D W Polsce jesteśmy dość późno bo jak zwykle na granicy serbsko-węgierskiej stoimy w dużym słońcu swoje :] W samochodzie króluje muzyka Partizana i do dzisiaj krąży mi gdzieś nad uchem. Volim Partizan :)
Zburzone podczas nalotów budynki państwowe pozostawione są sobie samym aż do zakończenia procesów..a kiedy?
[IMG]http://i56.tinypic.com/2e4lu2s.jpg[/IMG]
Klub Koszykarski Partizan
[IMG]http://i53.tinypic.com/mb625d.jpg[/IMG]
Droga prowadząca do Muzeum Militarnego
[IMG]http://i55.tinypic.com/2e3sbja.jpg[/IMG]
Muzeum i jego ekspozycja
[IMG]http://i51.tinypic.com/ket17d.jpg[/IMG]
Widok na Dunaj :)
[IMG]http://i56.tinypic.com/2elz6mo.jpg[/IMG]
Wieczorem miło było obok mieszkać, widok kapitalny :)
[IMG]http://i56.tinypic.com/zilqva.jpg[/IMG]
Tablica pamiątkowa na stadionie Partizana
[IMG]http://i56.tinypic.com/140em8j.jpg[/IMG]
Miasto prezentuje się okazale
[IMG]http://i53.tinypic.com/a0upgm.jpg[/IMG]
Zoo
[IMG]http://i55.tinypic.com/11i1y6d.jpg[/IMG]
Mecz
[IMG]http://i54.tinypic.com/13ygpyr.jpg[/IMG]
[IMG]http://i52.tinypic.com/jr5w95.jpg[/IMG]
Skrajny sektor gdzie siedzieli kibice Crveny - przed meczem
[IMG]http://i55.tinypic.com/2883uhv.jpg[/IMG]
po meczu
[IMG]http://i56.tinypic.com/2ivxyti.jpg[/IMG]
Piro - mimo że niewiele to pokazało jak u nich jest luźno w tej kwestii, jak u Nas prawie 10 lat temu. Piękne czasy :)
[IMG]http://i53.tinypic.com/nzno6t.jpg[/IMG]
Hala Partizana
[IMG]http://i54.tinypic.com/2ln9zs5.jpg[/IMG]
Dworzec w Belgradzie
[IMG]http://i52.tinypic.com/2j63fc8.jpg[/IMG]
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)