mi nadal nie działa........
-
-
www.cracovia.krakow.pl -> http://www.kki.pl/cracovia/
KSC - probowales przez cracovia.org.pl ?? (tylko przez male C)
mi teraz.pasy nie dzialaja.. :(
Rock Dzięki!;- Stronka bardzo fajna;-)
Wielkie gratulacje i podziekowania za checi i ozywienie, odswiezenie strony.
In minus niestety grafika- najgorszy jest napis Cracovia portal informacyjny.... - ciezki, liternictwo toporne i zle wygladajace przy tym napisie- ukladzie liter
tadek
No to Ci się Rock oberwało ;)
przeca to wersja pre-beta jest, spokojnie :)
Szczerze?
No to będzie szczerze.
Gdy robi się coś nowego, to inni oczekują, że będzie to coś [b]znacznie[/b] lepszego od teraźniejszości. Nowa www.cracovia.krakow.pl nie jest znacznie lepsza od starej a napewno nie jest zapowiadaną rewolucją.
Piszesz Rock "to jest dopiero wersja pre-beta".
W projektach internetowych jak nigdzie indziej liczy się przede wszystkim pierwsze wrażenie. A to w moim przynajmniej wypadku oznacza:
1. Problemy z forum
2. Ciągle ten wstrętny szaro-szary layout
3. Zapał i chęci
Życze Wam, by to co na trzecim miejscu przesłoniło kiedyś jedynkę i dwójkę
Panowie,a nie dało by się zmienić kolorystyki na jedyną słuszną :-) ???
Widze , że tworzycie fantastyczny dział ludzie Cracovii
może przyda się wam artykul o profesorze Wyce z wczorajszego dziennika
Pewnie go zauważyliście, ale na wszelki wypadek wklejam
aha , radzę "ludzi Cracovii" podzielić na dwie grupy- 1 sportowcy 2 działacze i słynni kibice
W 30. rocznicę śmierci Kazimierza Wyki
Maratończyk historii literatury
Kazimierz Wyka
Fot. archiwum "DP"
Zmarły przed 30 laty, 19 stycznia, prof. Kazimierz Wyka był człowiekiem wszechstronnym. Typem humanisty niespotykanym już dzisiaj. Zasłynął jako wybitny historyk literatury, choć pasjonowały go również socjologia, sztuka oraz... piłka nożna.
1.
Jedno ze wspomnień o dniu śmierci wybitnego myśliciela brzmi znamiennie. Autor, Marian Tatara, polonista i uczeń prof. Wyki, przed laty napisał następujące słowa: W niedzielę 19 stycznia 1975 roku przed południem na stadionie Cracovii odbywał się mecz piłki nożnej. Spiker zawodów ogłosił wiadomość o śmierci byłego wiceprezesa klubu Kazimierza Wyki. Po spotkaniu sportowym grupy kibiców piłkarskich udały się na ulicę Gołębią pod gmach polonistyki. W tym czasie odbywały się w nim zajęcia Studium Podyplomowego. Słuchacze, a wśród nich znajdowali się byli uczniowie profesora, z okrzyków wznoszonych na ulicy dowiedzieli się o jego zgonie.
Miłość do sportu urodzonego w 1910 roku profesora dziś udziela się osobom, które próbują choćby w wyobraźni odtworzyć jego wizerunek. Przede wszystkim jako naukowca. Tu zresztą o metafory sportowe nie będzie trudno. Pracowitość Kazimierza Wyki zaowocowała bibliografią, której podsumowanie układa się automatycznie w listę rekordów. Prawie 1000 tytułów - od pomniejszych artykułów, poprzez drobne szkice, recenzje, omówienia, referaty, aż po wybitne dzieła, tak naukowe, jak i wspomnienia.
W encyklopediach notowany jest przede wszystkim jako przedstawiciel jednej dyscypliny. Była nią ukochana przez niego historia literatury. Dziś swoim nazwiskiem Kazimierz Wyka sygnuje pozycje obowiązkowe w zestawie ćwiczeniowym przyszłych literaturoznawców i krytyków: klasyczny podręcznik Modernizm polski, dwutomowa monografia "Pan Tadeusz", wciąż żywo dyskutowane O potrzebie historii literatury, czy wzorcowe szkice Rzecz wyobraźni oraz Łowy na kryteria.
Zainteresowania profesora nie ograniczały się jednak tylko do jednego pola - Kazimierz Wyka imał się różnych dyscyplin. Jego wszechstronność musi budzić szacunek. Był bowiem socjologiem, znawcą sztuki, eseistą, autorem reportaży, opowiadań oraz wspomnień wojennych zamkniętych w tomie Życie na niby. Napisał też niezwykle dowcipne parodie oraz pastisze wydane w zbiorze Duchy poetów podsłuchane. Wyka, bawiąc się językiem, wciela się tam w rolę znanych twórców, z wielką wprawą imitując ich charakterystyczny styl.
2.
Maratończyk musi być wytrwały. Niezależnie od tego, na jakim stadionie startuje. Kazimierz Wyka nie marnował żadnej chwili na trening myśli i ducha. - Mawiał o sobie, że jest pracusiem - wspominała przed laty profesor literatury polskiej Janina Garbaczowska. - Od szarego świtu pracował przez godziny ranne, aby po nich mieć czas na wykłady, biblioteki, spotkania z ludźmi, na "kibicowanie" w czasie meczów w województwie krakowskim albo przynajmniej oglądanie ich w telewizji.
O tym, jak bardzo określał autora Rzeczy wyobraźni sport, wiedzą chyba najlepiej jego uczniowie. Profesor regularnie zagrzewał swoich wychowanków do "walki". Wspominający go podopieczni często opowiadali, że podczas wykładów Wyka stawiał tak ważkie tezy, że co druga z nich nadawała się jako temat rozprawy doktorskiej.
Jako pedagog i nauczyciel niestrudzony i niedościgniony. Jako człowiek - życzliwy, towarzyski, dowcipny i zorganizowany; ciekawy i zafascynowany światem. Taki obraz wyłania się z relacji osób, które miały okazję znać prof. Wykę. Te wszystkie cechy sprawiały, że - mimo natłoku obowiązków (poza posadą profesora UJ oraz w warszawskim Instytucie Badań Literackich Wyka m.in. był także redaktorem "Twórczości") - uczony z nikim się nie wyścigował i zawsze grał fair.
Podobno dużo spacerował. Niczym perypatetycy przemieszczał się, rozmyślając nad kolejnym tematem artykułu, wykładu, rozdziału projektowanej książki. Większość pieszych wycieczek odbywał oczywiście ulicami Starego Miasta. Oglądał i słuchał, zafascynowany i nigdy niesyty - wspominał Tomasz Weiss - urzeczony był wciąż na nowo, a przecież mieszkał tu tak długo.
O Krakowie Kazimierz Wyka opowiadał, że jest centrum świata i historii równym Olimpowi. Profesor był lokalnym patriotą - zawodnikiem, który nie dość, że był wierny swojemu klubowi, to jeszcze w dodatku ostro kibicował tradycji, dowodząc, że ona może stać się opętaniem, urzeczeniem, fascynacją, wcale nie prowadząc do tradycjonalizmu. Nie bez kozery zajmował się twórcami narodowymi: obok Mickiewicza i Norwida szczególnie cenił naszego, krakowskiego Wyspiańskiego.
3.
To, że był zapalonym admiratorem kultury fizycznej, należało do wiedzy powszechnej. Uważni czytelnicy nawet w tekstach znajdywali mnóstwo aluzji i nawiązań sportowych. Tak jak w pisanym w 1972 roku, a zamieszczonym potem w tomie Rzecz wyobraźni, szkicu o Trenie Fortynbrasa Zbigniewa Herberta. Wyka wspomina tam o kończącej się właśnie w Sapporo olimpiadzie zimowej i o dogorywającym ogniu olimpijskim: Kiedy wygasł w olbrzymiej czaszy - pisał uczony - wydawał się ten za chwilę nieobecny już ogień podobny do lampki oliwnej, gaszonej przez Apostoła w scenie "Zaśnięcia Marii" w krakowskim ołtarzu Wita Stwosza. Oznaczał również odejście w przeszłość.
Te słowa profesora musiały dość mocno brzmieć trzydzieści lat temu w głowach tych, którzy akurat towarzyszyli mu w ostatniej drodze na Salwator. Musiały wtedy także w ich głowach odżywać sportowe fascynacje wybitnego polonisty i jego szczególna słabość do klubu piłkarskiego Cracovia. Pisali oni o tym później w tomie wspomnieniowym.
Marian Tatara: Wyka cieszył się z wyboru do zarządu klubu sportowego "Cracovia" i w czasie jubileuszu profesora Stanisława Pigonia wszystkim obecnym pokazywał kartę wolnego wstępu na zawody, co uważał za jeden ze swoich największych sukcesów życiowych.
Tadeusz Kwiatkowski: Mókł często na stadionie do ostatniego gwizdka sędziego, by nie uronić ani jednej akcji swych ulubieńców, którym pozostał wierny mimo ich spadku aż do III ligi.
Fascynacja sportem w przypadku wybitnego polonisty i krakowianina nie była tylko metaforyczna. Sam chętnie opowiadał o tej szczególnej - obok uwielbienia dla Tatr, górali oraz turystyki - pasji. Poza tym często udzielał mu się język sprawozdawcy: Nie jestem człowiekiem walki, nie jestem człowiekiem ataku, raczej wydaje mi się, że jestem człowiekiem konstruktywnym. Mam naturę mediatora powściągliwego - mówił w wywiadzie udzielonym na trzy lata przed śmiercią.
Gdy dziś czyta się te słowa prof. Wyki, nikt chyba nie ma wątpliwości, że należał on do pokolenia ludzi cierpliwych, szlachetnych i godnych. Ludzi, których dziś spotkać coraz trudniej.
MARCIN WILK
Podczas pisania artykułu korzystałem z książek "Kazimierz Wyka. Charakterystyka, wspomnienia, bibliografia" w opr. Henryka Markiewicza i Aleksandra Fiuta (Kraków, 1978) oraz "Pożegnania" Henryka Markiewicza (Kraków, 1992).
Z okazji 30. rocznicy śmierci profesora w Instytucie Polonistyki UJ (ul. Gołębia 20) w sali 22 odbędzie się dzisiaj spotkanie, podczas którego postać Kazimierza Wyki będą wspominać profesorowie: Maria Podraza-Kwiatkowska, Marta Wyka i Wojciech Ligęza. Krzysztof Miklaszewski pokaże swój film "Po prostu: Wyka", będący obszerną relacją z pogrzebu wybitnego polonisty. Początek - godz. 18.30. (MW
Wiadomość zmieniona (20-01-05 21:04)
Hwat. to rewolucja technologiczna, nie graficzna ;)
Mam pytanie : czy forum będzie na stałe pod tym adresm (kki.pl) czy wróci pod stary ?
naprawdopodobniej wroci pod stary po upgradzie do nowej wersji.
Niech wraca pod stary, bo na tym szmelcu kki 2 razy wolniej forum mi się otwiera:(
No cóż, chyba nie do końca wszyscy łapią. Forum na KKI jest od momentu jego powstania. Została przeniesiona tylko strona i domena, dlatego nie wskazuje ona teraz FORUM, bo jest zaparkowana na innym serwerze.
Także jeżeli komuś się coś wolniej otwiera niż przedtem to i teraz i przedtem była to wina KKI ;)
Pozdrawiam.
[quote]Także jeżeli komuś się coś wolniej otwiera niż przedtem to i teraz i przedtem była to wina KKI[/quote]
Mi sie strasznie wolno Interia otwiera ale w sumie nie wiem co temu KKI winne? ;)
No a dzisiaj się okazało, że za niedługo nawet Interia będzie śmigać lepiej, KKI spox ;)
W tekście, który pojawił się dziś na stronie głównej (o Marcinie Makuchu) jest poważny błąd. We wstępie i w jednym z pytań podano niezgodną z prawdą datę napadu na Marcina w Pszczynie, co zresztą rażąco rozmija się z logicznymi odpowiedziami Marcina.
Już we wstępie do wywiadu mamy:
[i]Kiedy na początku lata ubiegłego roku Marcin Makuch został napadnięty i dźgnięty nożem w nogę mówiło się, że [...][/i]
a potem w pytaniu mamy:
[i]Wróćmy do tej feralnej sytuacji z czerwca zeszłego roku. Jak w ogóle do tego doszło?[/i]
[b]Tymczasem Marcin został dźgnięty nożem nie w czerwcu, ale zaraz po derbach na Reymonta 3 października (na derbach grzał ławę), a więc nie w czerwcu na początku lata, jak się tam sugeruje. Wcześniej grał około 20 minut w Lubinie, cały mecz w Graczach, wszedł też zupełnie zdrowy na murawę pod koniec meczu z Groclinem.[/b]
I wywiedzi Marcina to zresztą potwierdzają:
[i]- Oczywiście, ale to i tak dobrze, że ten incydent nie wydarzył się na początku sezonu, bo wtedy byłbym wyeliminowany z całej rundy, a tak chociaż w małej cząstce zasmakowałem ekstraklasy.[/i]
Wydaje mi się, że wypada to poprawić.
[i]We wstępie i w jednym z pytań podano niezgodną z prawdą datę napadu na Marcina w Pszczynie, co zresztą rażąco rozmija się z logicznymi odpowiedziami Marcina.[/i]
Rzeczywiście jeśli chodzi o datę , to odpowiedź Makiego wyraźnie rozmija się z pytaniem. Dziwne to trochę ... :))
hehe..no to moja gafa... nie wiem czemu, ale utrwalił mi się w pamięci fakt, że stało się to po fecie awansowej...nie mam pojęcia dlaczego, a Marcina się nie pytałem, bo ,,byłem pewien"
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)