- Edytowany
Ot tak, z nudów.
Na początek taki samplomat, bo jeszcze nic nie mam na półce. Ale jak się Wam któraś pozycja spodoba wyjątkowo, to sygnalizujcie,nieomieszkając. Wtedy pojedziemy po całości.
Ja mam chrapkę na coś z tematyki damn United, więc na przystawkę fragment -
FACECI W CZERNI (THE MEN IN BLACK)
autorstwa Tony'ego O'Neilla, z pomocą Petera Welsh'a
[IMG]https://uploads.tapatalk-cdn.com/20200518/9be61e29e882121ee23fb090159e410f.jpg[/IMG]
Spis treści
Wstęp
Cel- Kilo
Operacja Mars
Skrętka
Witamy w piekle
Antychuliganka-policyjny wywiad
Konkurenci
Gangchester United
Pocięty
Noc kominiarek
Łobuzerki i usterki poza granicami kraju
Faceci w czerni
Na wyjazdach
Super-firma
Stara miłość nie rdzewieje
Końcowy gwizdek
Wstęp
"Cześć Pete, to ja, Debbie. Słyszałeś o Tonym?"
"Nie."
"Został postrzelony."
"Postrzelony?!"
"Żyje?"
"No.., jest na Intensywnej w MRI (szpital w Manchesterze, Manchester Royal Infirmary-dop. tłum.). Po operacji. Powinien wyjść z tego."
Za kilka dni, na rynku wydawniczym, miała się ukazać pierwsza książka Tony'ego O'Neilla "Czerwonoskóry Generał"(org. Red Army General) , a ja byłem jej wydawcą. Był to literacki portret Tony'ego, w roli czołowego chuligana Manchesteru United i opis jego dokonań na tym tle .
Byłem przyzwyczajony do problemów z ostatniej chwili, które pojawiają się zawsze przed publikacją. Opóźnienie w drukarni, normalka. Błąd zecerski w jakimś cytacie, nic nowego. Ale telefon od jego żony i info o tym, że "mój" autor wyłapał kulkę w weekend i leży w stanie krytycznym na Oiomie, to nie była codzienność w mojej pracy wydawcy. Wiedziałem też, że dla Tony'ego to nie był pierwszy raz. 11 lat wcześniej, został postrzelony z obrzyna, w klubie nocnym w Manchesterze. Zaraził się wtedy sepsą, co o mały włos nie kosztowało go życia. Tym razem był w lepszym stanie. Taką przynajmniej miałem nadzieję. Kilka dni później pojechałem odwiedzić go w Manchester Royal Infirmary. Leżał tuż przy wejściu na oddział, w plątaninie, przewodów, rurek i monitorów. Debbie czuwała przy jego łóżku. Potworny rząd szwów biegł przez cały jego obojczyk. Nigdy nie był specjalnie opalony, ale teraz leżał tam blady, jak sama śmieć. Przyniosłem ze sobą kilka gorących kopii, pachnących jeszcze świeżą farbą drukarską. Kilku osobom obiecałem egzemplarze z autografem autora. To była pierwsza okazja, żeby mi je podpisał. Tony stwierdził, że to ostateczny dowód mojej pazerności i łajdactwa. Gdy on wydaje ostanie tchnienie i wygląda księdza z ostatnim namaszczeniem, jego chciwy wydawca podsówa mu do podpisu książki. Liczył się tylko zysk. W jego słabym głosie było słychać nutkę tryumfu. Wiedziałem, że żartuje. Że rozumie, że tak trzeba i akceptuje moje zachowanie. "O proszę, - wycharczał ledwo, ledwo, z silnym mankuniańskim akcentem. Jest pan Przepadlisty. Ja tu wydaję ostatnie tchnienie, ale co tam. Scruge wydaje książkę. Jak będzie trzeba, nawet z nieboszczyka wyciśnie parę szylingów.Bezgraniczne skoorwysyństwo i brak litości, kompletny." W porządku, pomyślałem. Skoro ma ochotę do żartów, to chyba nie jest z nim aż tak kiepsko.
Pierwszy raz, spotkałem Tony'ego "Świra" ( org. Buckethead) O'Neila, w Więzieniu Jej KrólewskiejMości, HMP Sudbury.Przy trasie A50, pomiędzy Derby i Stoke. Odsiadywał tam wyrok za udział w burdach przed meczem reprezentacji Anglii w Manchesterze. Prokuratura oskarżyła go o przewodzenie grupie chuliganów, którzy pod jego kierownictwem wtargnęli do jednego z pubów w Manchesterze, by stoczyć tam walkę z konkurencyjnym gangiem, z innego miasta. Tony wszystkiemu zaprzeczał, ale ława przysięgłych, nie dała temu wiary. Sędzia wlepił mu 3 lata i 9 miesięcy. Sadbury to zakład karny z kategorii półotwartych. "Świru" pracował w kantynie dla Służby Więziennej. Siadłem tam z nim przy blacie, w otoczeniu tych wszystkich klawiszy wcinających lunch i przedyskutowaliśmy moje plany na wydanie książki opowiadającej historię jego samego. Jego wspomnienia były w pewnym sensie wyjątkowe. Rozciągały się na prawie cztery dekady, zaczynając się we wczesnych latach 70tych i ciągnęły się, aż po początek lat 90tych. Przez te wszystkie lata, Tony był na pierwszej linii chuligańskiego frontu. Organy ścigania, wyselekcjonowały go jako jednego z "członków Zarządu" w firmie MU. Miało to miejsce pod koniec lat dziewięćdziesiątych i było jednym z ustaleń tajnej operacji policyjnej. Od tamtej pory, był on stale obecny na liście celów priorytetowych,policji w Greater Manchester. Ostatnio zajmował się organizacją wypraw na mecze wyjazdowe, w kraju i zagranicą, po przez firmę Champions Sports Travel, której był właścicielem i której skromnie umeblowane biuro, znajdowało się rzut beretem od Old Trafford. Jego sława i niesława sięgały daleko poza granice aglomeracji Greater Manchester, a jego nazwisko i ksywa, były bardzo dobrze znane wszystkim, obracającym się w chuligańskich kręgach brytyjskiego futbolu. Co raz więcej tytułów tego typu pojawiało się na księgarskich półkach, ale jeszcze nikt z chuliganów Manchesteru United, nie spisał swoich memoir, choć każdy jeden miałby na pewno co wspominać. Jednak to Tony był dla mnie kandydatem nr1, do spłodzenia takiego dzieła. Pewnie nigdy by do tego nie doszło, gdyby nie surowy wyrok i dłuższa odsiadka będąca efektem drobnego incydentu, w którym nikt nawet nie ucierpiał. Drobnego w jego ocenie, ale nie w ocenie sędziego w Sądzie Koronnym. Był rozżalony, że spotkała go taka krzywda, ale chyba sobie zdawał sprawę, że złota epoka chuligaństwa na stadionach, to już śpiewka przeszłości. Prawdopodobnie spisanie wspomnień było dla niego swego rodzaju benefisem, ukoronowaniem jego kariery jako chuligana.. Pracował nad rękopisem w więzieniu i przez kilka miesięcy po wyjściu, na zwolnieniu warunkowym. Jego osobowość i charakter, poznawałem czytając kolejne stronice jego zapisków, ale też podczas licznych rozmów, na widzeniach i w trakcie wielu spotkań, już po opuszczeniu zakładu karnego. Obserwując go, stawało się dla mnie oczywiste, że to jemu właśnie przypadła rola przywódcy. Był konkretnie zbudowany, zarówno fizycznie jak i w sferze psychiki. Silna osobowość, potrafiąca narzucić swój autorytet w grupie podobnych jednostek. Można powiedzieć, że był człowiekiem posiadającym własny pogląd na każde zagadnienie i nie mającym problemów z wygłaszaniem swoich opinii. Czasami bardzo głośno. Ale w jego wybuchach była pewna metoda, której głównym celem było ukrycie tego ,co myślał w rzeczywistości. Gdy się go słuchało, miało się czasami wrażenie, że on cię sonduje i sprawdza twoje reakcje. Takie metody charakteryzują cwaniaków z ulicy. Był jak Top-kocur, władca ciemnych zaułków. Jedno zdanie, jedno pytanie i on już wie kim tak naprawdę jesteś.Choćbyś próbował nie wiem jak, jego nie oszukasz. A jeśli jemu nie uśmiechało się drążyć jakiegoś tematu. bez ogródek zmieniał przedmiot dyskusji, do poprzedniego już nie powracając.
ŚWIEŻO MALOWANE