- Edytowany
To trochę poleciało slangiem komarchowskim. Realizuje w większej grupie jakiś program, na ukończeniu okazuje się że ma od groma błędów, klient się nieciepliwi bo wydał miliony, Janusz wpada do [i]open office[/i] i wykrzykuje że nie zapłaci za nadgodziny a jeden z programistów wstaje i mówi "jeszcze kilka linijek i bedzie to najlepiej działający program [i]ever[/i]". Janusz uspokojony wrac do biura porozmawiać z menadzerami o sprzedaży Piątka i ewentualnych premiach za to ;).
Ps. Czy szeroko rozumiany świat biznesu zasiedlają w większości takie nieuleczalne przypadki?