Zarząd KGHM grozi kibicom
Zarząd KGHM, zniesmaczony zachowaniem fanów Zagłębia Lubin, zadeklarował, że jeśli kibice nie ukrócą swoich działań, to będzie musiał podjąć radykalną decyzję i "rozważyć celowość utrzymywania i sponsorowania klubu". Słowem, zrezygnować z dalszego finansowania dwukrotnych mistrzów Polski.
Poniżej oficjalny komunikat zarządu spółki:
[i]
Zarząd KGHM Polska Miedź S.A. wyraża głębokie zaniepokojenie postawą części kibiców podczas ostatniego meczu piłkarskiego Zagłębia Lubin ze Śląskiem Wrocław oraz konsekwencjami tego wydarzenia dla spółki. W sprawach ważnych dla klubu zarząd liczy na dialog z sympatykami Zagłębia Lubin, jednakże pod warunkiem, że opinie kibiców będą wyrażane w sposób cywilizowany i zgodny z obowiązującymi normami prawnymi.
Zarząd nie może akceptować postaw kibiców, które nie spełniają tych kryteriów i godzą w wizerunek spółki Zagłębie Lubin SA oraz jej właściciela i głównego sponsora klubu - KGHM Polska Miedź S.A.
W przypadku kontynuacji dalszych tego typu działań ze strony pseudokibiców zarząd zostanie zmuszony do rozważenia celowości utrzymywania i sponsorowania Zagłębia Lubin. Władze holdingu za niewątpliwy sukces uznają awans zespołu do Ekstraklasy, nie mogą jednak pozwolić, aby nieodpowiedzialne zachowania psuły wizerunek klubu i sponsora oczach opinii publicznej.
Lubin, 31.07.2009[/i]
Źródło: Gazeta Wrocławska
-
-
U NASZYCH RYWALI....(prywatne "pogaduchy" będą kasowane) cd
http://www.forbes.pl/forbes/2009/07/30/060_zapetlone_kable_tele.html
http://sport.onet.pl/74331,1248675,2019617,wiadomosc.html
Dziś odbyło się spotkanie Rady Nadzorczej Zagłębia Lubin, na którym pojawili się nie tylko działacze piłkarskiego Zagłębia, ale także przedstawiciele najmocniejszej grupy kibicowskiej lubińskiego klubu.
Stowarzyszenie kibiców wręczyło przewodniczącemu Rady Nadzorczej, Mariuszowi Boberowi "Oficjalne oświadczenie kibiców Zagłębia". Pismo ma zostać przedstawione zarządowi KGHMu. Kibice chcą wyjaśnić niejasności związane z układami w klubie. Między innymi chodzi o sprawę zatrudnienia Dariusza Machińskiego.
Według źródeł zbliżonych do klubu Machiński jako dyrektor zarządzający i pełnomocnik zarządu ds. rozwoju i sportu już w pierwszy dzień pracy próbował dowiedzieć się, ile kosztuje rozwiązanie kontraktu z firmą Nike, która jest jednym ze sponsorów Zagłębia.
Według kibiców obecny zarząd Zagłębia Lubin działa na niekorzyść spółki. Sympatycy lubińskiej drużyny domagają się dialogu z zarządem KGHM-u.
Źródło: ASInfo
Marek Motyka: Nie popadam w euforię
Trener Korony po udanej inauguracji ekstraklasy czeka na potwierdzenie formy w meczu z Lechem.
==
Cezary Kowalski:
Pańska Korona Kielce razem z Legią Warszawa znalazła się po pierwszej kolejce na prowadzeniu w ekstraklasie. Będziecie się bić o mistrzostwo?
Marek Motyka:
Spokojnie redaktorze, dopiero co wyszliśmy z czyśćca po karnej degradacji. Ograliśmy Polonię Warszawa 4:0 na dzień dobry, ale za długo siedzę w piłce, żeby się podniecać. Pamiętam jak w poprzednim sezonie po kilku zwycięstwach nosili mnie na rękach w Bytomiu, a jak dwa razy przegrałem to mnie pozamiatali. Nie ma co się napinać. Za tydzień gramy z najlepszą drużyną w lidze - Lechem Poznań. Jak i ich tak ogramy to może popadnę w euforię.
Kowalski:
Tak naprawdę to powinniście walczyć o tę ekstraklasę w barażach, dostaliście ten awans na skutek decyzji PZPN podjętej przy zielonym stoliku...
Motyka:
Byliśmy gotowi na to aby wywalczyć sobie ten awans w barażach, ale skoro okazało się, że awansowalibyśmy bez niego, to nie mamy zamiaru się na PZPN obrażać. Zresztą po pierwszym meczu widać, że nie odstajemy od towarzystwa poziomem.
Kowalski:
Dotychczas kojarzył się pan z trenerem, który prowadzi kluby walczące o utrzymanie, które ledwo wiążą koniec z końcem. Korona to chyba pierwszy w miarę poukładany klub w pana karierze...
Motyka:
A żeby pan wiedział, jakiegoś pecha miałem. Gdzie nie poszedłem to wszystko się waliło. Do takiego Górnika Zabrze trzy razy wracałem i zawsze przegrywałem z jakimiś układami, polityką, podchodami i biedą. Ze Szczakowianki zwolnili mnie po trzech miesiącach. O Polonii Bytom mówiłem. Najdłużej pracowałem rok - w Polonii Warszawa. Marzy mi się aby ktoś mnie wreszcie rozliczył po dwóch, trzech latach pracy. W polskich warunkach o takim komforcie mogą mówić tylko nieliczni trenerzy. Przecież to jest chore.
Kowalski:
Mówił pan, że Korona wyszła z czyśćca. Sądzi pan, że polska liga nie jest już skorumpowana?
Motyka:
Cieszę się widząc tych młodych sędziów, którzy popełniają koszmarne błędy, kiedy jednak wiem, że chłopak po prostu się myli, a nie w ordynarny sposób mnie kroi. Wolę uczciwą amatorkę niż profesjonalne draństwo. Życie w piłce nauczyło mnie, że nie można za nikogo dać sobie ręki obciąć, ale pewnym jestem wyłącznie tego, że umrę. Teraz jest jednak wyraźnie uczciwiej. Jak wszyscy nauczą się funkcjonować w innej rzeczywistości to i ta liga będzie coraz lepsza. Trzeba dać jej trochę czasu. Jak będziemy tkwić w tej atmosferze podejrzliwości, to zwariujemy. Fakt, że biznesmeni klasy Solorza zaczynają inwestować w ten sport oznacza, że liga będzie zdrowsza. Nie wierzę aby ludzie tej klasy składali się na mecze, które trzeba kupić. Straciliby dobry wizerunek, na który pracowali w innych dziedzinach.
Kowalski:
Nie szkoda panu piłkarzy ŁKS, których zdegradowano, bo działacze nie dostarczyli na czas jakichś dokumentów?
Motyka:
Szkoda i szczerze mówiąc wierzyłem, że jednak będą grać w ekstraklasie. Z drugiej strony są argumenty, że wreszcie jakiś klub powinien być naprawdę ukarany za niespełnienie wymogów licencyjnych. Trzeba by to jakoś wyważyć. Ja tego nie potrafię. Przychylam się jednak do zdania piłkarzy ŁKS.
Kowalski:
Jako trener zasłynął pan z tzw. szarańczy. Przed wybiciem rzutu rożnego pana piłkarze biegają jak oszalali po polu karnym aby zmylić przeciwnika. W Koronie też pan będzie ją stosował?
Motyka:
Oczywiście. To mój znak firmowy, prawdziwy konik. Na początku to się nawet denerwowałem jak się ze mnie śmiali, ale teraz? Przecież to mój patent. Naprawdę w piłce nie jest już łatwo coś nowego wymyślić. Mało tego, to jest skuteczne. Element zaskoczenia we współczesnym futbolu ma ogromne znacznie. W zeszłym sezonie w osłupienie wprowadził mnie trener Jagiellonii Michał Probierz, który zastosował naszą broń w meczu przeciwko nam. Całe szczęście nie udało im się wtedy wbić gola. W przeciwnym razie serce by mi w gardle stanęło. Przez wiele lat grałem w lidze, wystąpiłem ze trzysta razy w Wiśle Kraków, byłem zawodnikiem reprezentacji, a jak ostatnio szedłem po parku to mnie dzieci rozpoznały. Mamo, mamo, zobacz, to ten pan od szarańczy idzie - krzyknął jakiś mały kibic. I co ja mam się na niego obrazić? Mogę być panem od szarańczy, nie ma sprawy.
Kowalski:
W Kielcach znów jest znakomita atmosfera dla futbolu. Ciekawa drużyna, kilkanaście tysięcy widzów na każdym meczu, wspaniały stadion...
Motyka:
I świetna baza treningowa. Nigdy nie miałem przyjemności pracować w takich warunkach. Tutaj całe miasto żyje tą drużyną. Nic tylko wygrywać.
Kowalski:
Sprowadza pan coraz więcej Brazylijczyków. Właśnie do Kielc dotarł były zawodnik Legii - Edson. Nie boi się pan, że zbyt duża kolonia ludzi z kraju kawy może sprawić kłopoty? Tak bywało w innych klubach.
Motyka:
Wie pan co? Ja jestem dumny, że pracuję z takimi ludźmi jak Edi Andradina, Hernani czy Edson. Ten Edi jest już symbolem klubu - wzorem do naśladowania, prawdziwym idolem. Ludzie potrzebują pozytywnych idoli. On spełnia takie kryteria. W wyborach na kapitana brało udział dwudziestu trzech zawodników. Edi zwyciężył bezapelacyjnie. Na trzecim miejscu znalazł się Hernani. To świadczy o tym jak wielkimi autorytetami są ci zawodnicy. Niech pan sobie wyobrazi, że w programie większości wycieczek po kielecczyźnie jest zwiedzanie stadionu Korony. Turyści przychodzą na treningi i każdy chce sobie zdjęcie z Edim zrobić. Czasem dezorganizuje to treningi, ale nie wkurzam się. To jest właśnie urok tego klubu.
Kowalski:
Edson trzy lata temu zapewnił Legii mistrzostwo Polski. W jakiej jest teraz formie?
Motyka:
Bardzo dobrze wygląda. On jest zachwycony Polską. Jak idzie po ulicach Kielc to wszyscy go rozpoznają, pozdrawiają, czuje i widzi jak wielkie są wobec niego oczekiwania. I sądzę, że je spełni. Już mu powiedziałem, że jego lewa noga warta jest dwa miliony dolarów. Aby nie zwariował dodałem, że prawa ledwie pięć dolarów. Uśmiechnął się i powiedział, że będzie nad tą prawą pracować.
Źródło: Dziennik - Cezary Kowalski
Lechia odpokutuje za kibiców
Lechia Gdańsk została ukarana przez Komisję Ligi za zajścia podczas ligowego meczu z Arką Gdynia. Postanowiono zamknąć stadion w Gdańsku na jedno spotkanie w zawieszeniu na pół roku. Dodatkowo ukarano klub grzywną w wysokości 20 tysięcy złotych.
Komisja ostro zareagowała na karygodne zachowanie sympatyków Lechii. Z zajmowanego przez nich sektora poszybowała szklana butelka w kierunku piłkarzy Arki. Ponadto po meczu palono szaliki klubowe rywali, a w trakcie spotkania odpalono kilkadziesiąt rac.
Konrad Wojciechowski, źr. ASInfo
Jakby takie wydarzenie miały miejsce na stadionie Cracovii, to dostalibyśmy co najmniej 2 mecze przy pustych trybunach.
W Sporcie pisza o przejmowaniu władzy przez pilkarzy w ŁKS.Piłkarz,prawnik,biznesmen.
Górnik nie płaci piłkarzom!
Górnik nie płaci piłkarzom!To może być prawdziwy dramat dla zabrzan, bo Górnik nie będzie miał kim grać!
Sprawę o rozwiązanie umowy z winy klubu do PZPN chce złożyć pięciu czołowych piłkarzy. Klub od trzech miesięcy zalega z wypłatami!
W Zabrzu miało być kolorowo i bajecznie, ale tak niestety nie jest. Kiedy ponad dwa lata temu Górnika przejmowała firma Allianz wszyscy skakali z radości. Solidny sponsor zapewnił przecież stabilność finansową i wielki budżet, który z roku na rok miał rosnąć. Najpierw było to 10 mln złotych. Potem kwota na kolejny sezon wzrosła dwukrotnie, żeby w ostatnim sezonie sięgnąć 25 mln zł. Celem było mistrzostwo Polski w 2012 roku.
Jednak nie po raz pierwszy okazało się, że w sporcie ciężko cokolwiek zaplanować. Po nieoczekiwanym spadku z ekstraklasy sytuacja Górnika mocno się zagmatwała. Budżet okrojono do 12,5 mln zł. Klub szuka oszczędności, gdzie się tylko da. Z tego powodu latem nie przeprowadzono, żadnego transferu.
Mało tego, zawodnicy od trzech miesięcy nie dostali na konta pieniędzy. Trwają zresztą cały czas rozmowy piłkarzy z prezesem Jędrzejem Jędrychem na temat renegocjacji kontraktów. Nic dziwnego, że atmosfera w klubie nie jest najlepsza, a kilka dni temu Dariusz Kołodziej jako pierwszy z piłkarzy złożył do PZPN wniosek o rozwiązanie swojego kontraktu z winy klubu. Na Roosvelta plotkuje się, że w kolejce do rozwiązania umów stoją kolejni futboliści, w tym mający bardzo wysoki kontrakt, bo około 50 tys. złotych na miesiąc, Damian Gorawski, a także Tomasz Zahorski. Wymienia się także Adama Banasia.
Inna strategia klubu jest w ekstraklasie, a inna w pierwszej lidze. W sytuacji gry na zapleczu nie dysponujemy pieniędzmi z Canal plus i z transmisji telewizyjnych. Gdybyśmy byli w ekstraklasie to nasza sytuacja byłaby diametralnie inna tłumaczy prezes Jędrych.
www.goool.pl
Widzew wygrał z ministrem sportu przed WSA - chodziło o zeszłoroczną licencję Polonii Bytom
Wojewódzki Sąd Administracyjny orzekł dziś, że rok temu minister sportu powinien był zbadać naruszenia PZPN w sprawie przyznania licencji TS Polonia Bytom. Przyznanie licencji Polonii Bytom sprzecznie z procedurą licencyjną przesądziło o spadku Widzewa do pierwszej ligi w minionym sezonie.
- Rok temu zwracaliśmy głośno uwagę, że PZPN podejmował bezprawnie decyzje przyznając licencję Polonii Bytom w lipcu, poza wszelkimi procedurami. Nikt nas nie chciał słuchać, więc zgłosiliśmy tę sprawę do sądu, który nie miał wątpliwości, kto ma rację - komentuje Sylwester Cacek, właściciel Widzewa.
- Nie jest to zła informacja dla ministra sportu. WSA właśnie potwierdził, że minister ma nie tylko prawo, ale i obowiązek kontrolować PZPN, także w zakresie procesu licencyjnego. W szczególności ministrowi przysługuje uprawnienie do weryfikacji legalności decyzji podejmowanych przez związek i organy przyznające licencje - wyjaśnia Cacek.
Źródło: Widzew Łódź
Biedne betoniarki. Maja kompleks Areczki i przez to wariuja na trybunach....Niech zamknach ten ich chlew na jak najdluzej
Kriss7 co innego byś mówił jakby nam zamknęli stadion. Zresztą już nie raz zamykali za podobne pierdoły i nie jest to sprawiedliwe.
http://ekstraklasa.wp.pl/kat,32282,wid,11381599,wiadomosc.html
powinno iśc raczej do smieszności ,ale tutaj więcej osob przeczyta :D
kibice zza Błoń bystrzejsi niż się spodziewano: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,6908908,Naukowiec__Psy_rozumieja_ponad_150_slow_i_licza_do.html?skad=rss
Ooooo a dzisiaj w Szybkiej Zmyłce w TVP2 dowiedziałem się że nasza sąsiadka przez przypadek nie zawojowała rozpoczynającej sie Ligi Mistrzów-a to że 2 pierwsze bramki ze spalonego to nic .Jaka liga tacy eksperci.
Luka.... psy to psy ale bądź sprawiedliwy.... Pierwsza bramka ewidentny spalony ale druga absolutnie nie.... Brożek był równo z ostatnim obrońcą.....
Psiakom już sędziowie pomagają....., potem sie dziwią ze ich amatorzy w pucharach leją....
Wisła-Makkabi 2-1 29-X-1921
Drugie z rzędu przyjacielskie zawody w obecnym sezonie między powyższemi druzynami [...] Przed rozpoczęciem zawodów wręczyła Makkabi Wiśle wspaniale haftowany proporzec, poczem nastąpiło uczczenie dwóch graczy Makkabi
Powinna być zasada, że wszelkie spory rozstrzyga się na korzyść drużyny niżej sklasyfikowanej, wtedy może w pucharach europejskich nie grały by cioty porzyzwyczajone, że zawsze się pod nich gwiżdże.
Górnik Z się odradza, a my się pogrążamy. Jakie to przykre.
Przepraszam sugerowałem się materiałem z TVP3 z piątku-tam sugerowano że były 2 spalone.Szybkiej zmyłki nie mam siły oglądać do końca.
Z Łukaszem Gargułą, piłkarzem Wisły Kraków, rozmawia Bartosz Karcz.
==
Bartosz Karcz:
Na początek tradycyjne w Pana przypadku pytanie o stan zdrowia.
Łukasz Garguła:
Na dzisiaj wygląda to tak, że wychodzę na ostatnią prostą w rehabilitacji. Jak zostaje końcówka, to trzeba jeszcze ostrożniej podchodzić do sprawy, żeby nie przesadzić, żeby za szybko nie wyjść na boisko i nie zrobić sobie krzywdy. Zbyt dużo pracy kosztował mnie cały okres rehabilitacji, żeby teraz to wszystko popsuć. Obecnie pracuję przede wszystkim nad mobilinością stanu kolanowego. To powinno potrwać do końca sierpnia. We wrześniu mam nadzieję wejść w normalny trening, ale czy będzie to początek tego miesiąca, połowa czy koniec, nie jestem w stanie dzisiaj przewidzieć.
Bartosz Karcz:
Niektórzy piłkarze bardzo łagodnie wchodzą do gry po kontuzji, inni nie mogą się po tak ciężkim urazie długo pozbierać. Myśli Pan już o tym, jak to będzie wyglądało na boisku?
Łukasz Garguła:
Nigdy nie miałem w karierze tak długiej przerwy. Dlatego jest to dla mnie niewiadoma. Wiem, że są różne przypadki piłkarzy, którzy wracają do gry po kontuzji. Ja przede wszystkim chcę położyć nacisk na przygotowanie fizyczne. Chcę zrobić mocną podbudowę, nawet większą niż przed kontuzją. W ten sposób na pewno zwiększę swoje szanse, żeby grać na takim poziomie jak przed urazem.
Bartosz Karcz:
Rozmawiał Pan z kolegami, którzy mieli podobne przeżycia?
Łukasz Garguła:
Rozmawiam dużo z Tomkiem Dawidowskim, z Maćkiem Stolarczykiem. Oni mieli podobne urazy. Takie rozmowy to jednak bardziej sprawa poprawy własnej psychiki, bo przecież każdy tego typu uraz to sprawa indywidualna.
Bartosz Karcz:
Wisła gra w sobotę z pańskim byłym klubem, Bełchatowem. Gdyby mógł Pan grać, byłby smaczek tego spotkania, a tak pozostaje.
Panu tylko rola kibica. Oglądał Pan ostatnio GKS w meczu z Jagiellonią, w którym bełchatowianie sprawiali wrażenie słabszych pod względem fizycznym. Miał Pan podobne odczucia?
Łukasz Garguła:
Tak, szczególnie dotyczyło to pierwszej połowy tego meczu. Jagiellonia bardzo łatwo stwarzała sobie sytuacje stuprocentowe. Widać, że w Bełchatowie piłkarze jeszcze czują w nogach okres przygotowawczy. Zresztą rozmawiałem z nimi i mówili mi, że bardzo ciężko pracowali. Brakuje im jeszcze świeżości, ale z meczu na mecz powinni wyglądać coraz lepiej.
Bartosz Karcz:
Jakie znaczenie ten brak świeżości Bełchatowa może mieć w sobotę?
Łukasz Garguła:
Mówiłem chłopakom z Bełchatowa, że Wisła jest na dzisiaj w takiej dyspozycji, że każdej drużynie w Polsce będzie z nią bardzo ciężko zdobyć jakiekolwiek punkty. Od spotkania o Superpuchar Wisła idzie do góry. Moim zdaniem nie tylko Bełchatów, ale każda następna drużyna będzie miała problem nawet ze zremisowaniem z Wisłą.
Bartosz Karcz:
Najsilniejsze i najsłabsze strony Bełchatowa na dzisiaj to...?
Łukasz Garguła:
Ciężko mi ich teraz oceniać po dwóch meczach. Na pewno są trochę "podjechani". Mają swoje cele, chcą walczyć o miejsce w pucharach. O obiektywną ocenę Bełchatowa będzie można się jednak moim zdaniem pokusić dopiero po czterech, pięciu kolejkach. Jedno jest pewne, nie planowali na starcie do sezonu porażki i remisu.
Bartosz Karcz:
Jak Pan podchodzi do teorii, która mówi, że teraz Wisła musi pilnować punktów w lidze, bo jak wrócą Garguła z Boguskim, to będzie już nie do zatrzymania?
Łukasz Garguła:
Życzyłbym sobie, żeby tak było. Muszę jednak prosić o cierpliwość, bo po takim urazie różnie bywa. Oczywiście zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby jak najlepiej przygotować się do powrotu do gry.
Biorę też jednak pod uwagę, że może trochę czasu upłynąć zanim na powrót zaaklimatyzuję się na boisku. Jeśli natomiast chodzi o Rafała, to miał krótszą przerwę, więc może mu być łatwiej.
Bartosz Karcz:
Wspomina Pan o aklimatyzacji na boisku. A jak z aklimatyzacją w Wiśle, Krakowie, skoro nie trenuje Pan na co dzień z drużyną?
Łukasz Garguła:
Jestem w Krakowie praktycznie od początku marca. Już w tym okresie wiele razy byłem w szatni. A już na obozie w Austrii w pełni zaaklimatyzowałem się w zespole. Mentalnie czuję się w stu procentach jego częścią.
Bartosz Karcz:
Czyli w sobotę pańskie serce nie będzie rozdarte?
Łukasz Garguła:
Siedem lat, które spędziłem w Bełchatowie, robi swoje i jest to okres, który na pewno pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Wiem jednak, gdzie obecnie jestem, z kim podpisałem kontrakt i nie będę miał sentymentów jeśli chodzi o sympatie w tym meczu. Będę kibicował Wiśle.
Bartosz Karcz:
Układa Pan sobie w głowie, z kim ewentualnie będzie grał w środku pola po powrocie na boisko?
Łukasz Garguła:
Jesteśmy w Wiśle Kraków i nikt tutaj nikomu nie odda miejsca za darmo. Byłem na obozie z drużyną i widziałem, jaka walka toczyła się o miejsce w składzie. Zdaję sobie sprawę z tego, że sam również będę musiał o miejsce powalczyć. I na pewno podejmę tę walkę od pierwszego dnia już normalnych treningów z drużyną.
Źródło: Polska, The Times
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)