Od wielu lat jestesmy bombardowaniami w mediach informacjami o nadchodzacym koncu swiata ,kurczeniu sie dziewiczych obszarow przyrody, rosnacych smiercionosnych zanieczyszczeniach wskutek grabiezczej gospodarki czlowieka itd itp.
W innym watku,zupelnie nie na temat zresztą, moj ulubiony forumowicz Geoś napisał był:
>Natomiast na twoje pytanie: "nie wiem czy kapitalizm zniszczy ziemię" nauka odpowiada >w sposób jednoznaczny: tak, zniszczy. Teraz już wiesz. Ziemię niszczą: USA (1/4 >zanieczyszczeń, Chiny 1/5 zanieczyszczeń a będzie więcej). Europa i kraje III świata >nie sa pod tym względem lepsze. Dewastacja środowiska będąca następstwem explozji >demograficznej w krajach III świata jest też skutkiem uprzemysłowienia krajów >kapitalistycznych (por Wallerstein i jego koncepcja core-semipheriphery-periphery, czy >w ogóle teorie globalizacyjne). Jedyna nadzieja w lewicy, która wprawdzie kroczy na >czele współczesnej humanistyki, ale podejrzewam, że jest za słaba, żeby móc coś >konkretnego zdziałać.
>Powiedzmy sobie szczerze: to co obserwujemy teraz i to co się zaczyna to koniec >świata. Albo przynajmniej "Koniec świata jaki znamy" (tutuł dzieła Wallersteina). I >dlatego uciekłem w religię.
Potem Geoś posunąl się nawet do zakwestionowania faktów podawanych przez Astona 1906 o tym że wybuch Krakatau wprowadził do atmosfery więcej zanieczyszczeń niż naprodukowala ich ludzkośc...
Na pisanie Geopijatyka mialem odpowiedzie wlasnymi, koślawymi słowami, kiedy to wpadł mi w ręce świetny felieton M.Rybińskiego z ktorego to fragment zacytuję poniżej:
Uczeni straszą nas też naturą i Kosmosem. Doradzam spokój. Najsłynniejszym uczonym proroctwem ostatniego półwiecza był opublikowany w 1972 r. raport Klubu Rzymskiego. Z tego raportu zrodziły się liczne ruchy ekologiczne i polityczne, miał on wpływ na programy wielkich partii i życie całych społeczeństw. Do dziś na ten raport powołują się krytycy cywilizacji. Czy ktoś jeszcze pamięta, co przewidywał Club of Rome w 1972 r.?
Otóż według proroctw raportu w 1981 r. wyczerpały się światowe rezerwy złota. Od roku 1985 nie ma srebra i rtęci. Od 1987 r. żyjemy bez cyny, od 1990 r. bez cynku. Ropa naftowa wyczerpala się w roku 1992. Ołowiu i miedzi nie ma od roku 1994. Rok później wyeksploatowano całkowicie złoża gazu. Nie przewidziano natomiast ani Gazpromu, ani Schrödera w rurze pod Bałtykiem.
Grozę budzono też demografią. „Malthus miał rację z przepowiednią, że liczba ludzi będzie rosnąć w postępie geometrycznym”– napisał w swojej książce Drogi do równowagi wiceprezydent Al Gore, ojciec czworga dzieci. Konrad Lorenz ogłosił sympatię dla AIDS, jako bariery dla powstrzymania eksplozji demograficznej. Prognozowano, że liczba ludności ziemi podwoi się do roku 2010. Malowano przerażające wizje ludzi, którzy mogą tylko stać, i to na jednej nodze. Tymczasem stopa wzrostu ludności świata spadła do 1,4 proc. i jest najniższa od dziesięcioleci.
Ale nie szkodzi. Są inne. Całkowite zniszczenie natury przez cywilizację. Zagłada gatunków. Pomiędzy prorokami zagłady trwa swoista konkurencja. Ile gatunków ginie? Jeden miesięcznie, jeden tygodniowo, jeden dziennie, jeden na godzinę czy na minutę. Niemiecki ekolog Paul Ehrlich przewidział całkowite zniknięcie świata zwierząt w roku 2025. Amerykanin Edward O. Wilson szacuje, że rocznie wymiera 27 tysięcy gatunków, to znaczy 70 dziennie. Przebił go Wolfgang Engelhardt, prezydent Niemieckiego Kręgu Ochrony Natury, który uważa, że bezpowrotnie znika od 300 do 400 gatunków zwierząt dziennie.
Nauka zna 1,5 mln gatunków roślin i zwierząt, z tego ponad połowa to insekty. Od roku 1600 do dziś przestało istnieć 1300 gatunków, z tego 626 gatunków zwierząt i 654 gatunki roślin. Większość – przed rokiem 1920. Prorocy zagłady ignorują te dane, wychodząc z założenia, że gatunków jest na ziemi znacznie więcej – około 100 mln. Wymierają te nieznane nauce.
Najmodniejszym dziś proroctwem uczonym jest przepowiednia o ociepleniu klimatu na skutek efektu cieplarnianego, stopieniu lodów okołobiegunowych, podniesieniu poziomu mórz, zatopieniu całych połaci kontynentów i katastrofalnych zmianach klimatycznych.
Wygląda na to, jeśli się nie wygląda przez okno, że już nigdy śnieg nie będzie skrzypiał pod nogami ludzi. Globalne temperatury osiągają zatrważający wzrost. Ale rok 1977 był w Stanach Zjednoczonych najzimniejszy w całym stuleciu i sławny amerykanski klimatolog Stephen Schneider ogłosił w poważnym magazynie „Science” początek nowej ery lodowcowej, sprowadzonej działalnością ludzi. Dziś Schneider stał się Kassandrą efektu cieplarnianego.
To nie niezależni uczeni są autorami katastroficznych prognoz, krążących po mediach, tylko IPCC – Intergovernmental Panel on Climate Change, międzynarodowa instytucja powołana przez ONZ. Jej dokumenty sporządza 2100 osób – urzędnicy państwowi, funkcjonariusze organizacji ekologicznych i przedstawiciele grup interesów. Najmniej jest uczonych, ale wśród nich największą grupę stanowią socjologowie, a najmniejszą – klimatolodzy. Można przypuszczać, że jest to bardziej zapis nerwic współczesnych niż klimatycznych zagrożeń.
Jedno jest pewne – prowadzone od 300 lat stałe pomiary temperatury w stacjach meteorologicznych Berlin-Dahlem, Hohenpeissenberg i De Bildt nie wskazują, abyśmy byli świadkami jakichś dramatycznych zmian klimatu. Podobne wahania istniały zawsze. Potwierdzają to także sięgające tysiące lat wstecz oceny zmian temperatury na podstawie badania przyrostu drzew.
Przypominam to wszystko u progu roku 2006, żeby pokazać, że nic się od czasów Augusta i św. Jana nie zmieniło.
Tyle Rybiński....
Warto zauważyć, że jeszcze w latach 60. naukowcy na państwowym garnuszku zastanawiali się nad groźbą globalnego oziębienia. Niemniej globalne ocieplenie działa współcześnie jako straszak na obywateli i pretekst do niszczenia cywilizacji przemysłowej.
Meteorologowie twierdzą, że temperatura na Ziemi ma charakter zmienny. Nie są też przekonani, że za obecne ocieplenie odpowiada wzrost emisji tzw. gazów cieplarnianych. Ale nie oszukujmy się, przecież w tym wszystkim nie chodzi o PRAWDĘ, chodzi przecież
nałożenie dodatkowych podatków ekologicznych na firmy...
Cieplarnianą propagandę koordynuje Międzynarodowa Komisja do Spraw Zmian Klimatu (IPCC), dysponująca miliardowym budżetem, opłacanym naturalnie z kieszeni podatnika.
Propagandzistom wtórują politycy i dziennikarze.
Szczyt Ziemi w Rio w 1992 r. spowodował erupcję ekologicznej histerii.
Naukowcy postanowili jednak nie dać za wygraną. W tym samym roku został ogłoszony tzw. Apel Heidelberski(SŁYSZAŁEŚ O NIM GEO?) podpisany przez ponad cztery tys. wybitnych naukowców, w tym kilkudzie sięciu laureatów nagrody Nobla.
"Największymi zagrożeniami ludzkości są ignorancja i ucisk, a nie nauka, technologia i przemysł, które są niezbędne dla kształtowania naszej przyszłości i dla rozwiązania ważnych problemów takich jak nadmierny przyrost ludności, głód i szerzące się choroby"
—napisali uczeni.
Apel został ocenzurowany przez rządy i skorumpowane media. Naukowcy próbowali jeszcze dwukrotnie zainteresować opinię publiczną (Deklaracja Lipska, Petycja Oregońska- o nich pewnie tez nie słyszaleś drogi naukowcu). Bezskutecznie. Najwyższej sławy meteorolodzy są nieugięci wobec NAUKOWYCH faktów i przyznają bez ogródek: mit globalnego ocieplenia to największe kłamstwo w historii ludzkości!
A tak zupełnie prywatnie żeby nie bylo, że tylko Geo obraca się w środowisku naukowym, to przypominam sobie imprezę przy kielichu z jednym naukowcem z UJ zajmującym się ekologią. Kiedy poruszyłem ten temat, usmiechnąl się i powideział, daj chłopie spokój, ja wiem że to bzdury, ale na to czym się interesuje to mi nikt grantu nie da..a w grantach na badanie i przeciwdzialanie efektowi cieplarnianemu lub dziurze ozonowej to ja sobie mogę przebierac ze hoho!
Pozdrawiam zapraszając do dyskusji
Elwood
-
-
Ekokatastrofa?
Lewica, media , histeria to wszystko prawda, ale należy pamiętać o kilku rzeczach:
1. eksploatujemy na niespotykaną w dziejach skalę surowce nieodnawialne, tak więc prędzej czy później ulegą one wyczerpaniu. Co dalej?
2. klimat na Ziemi to sprawa cholernie skomplikowana nawet dla najtęższych komputerów, dlatego większość prognoz co do jego zmian przypomina rozkład normalny ze statystyki w myśl starego przysłowia że: na św Hieronima jest pogoda albo jej ni ma :)
3.ocieplenie klimatu może wprost doprowadzić do kolejnej epoki lodowcowej. Paradoks, a jednak prawda...
Elwood chętnie. Ja się naprawdę nie opierdalam. Oczywiście, że nie masz racji i Ziemia ma nóż na gardle, i być może tego stulecia nie przetrwa. Raczej napewno efekt cieplarniany stopi lodowce, podniesie się poziom wody w oceanach, nastąpią migracje i wybuchną wojny. Choć oczywiście wolałbym, że to Ty miałbyś rację, a nie ja. Ale ja NAPRAWDĘ nie mam czasu teraz na dyskusję. Uzbrój się w cierpliwość, a właściwie to lepiej usiąść przy piwie w jakiejś knajpie po meczu, bo od klikania palce bolą. W każdym razie w ciągu najbliższych kilku dni nie spodziewaj się mojej odpowiedzi, bo tłumaczę na angielski mój artykuł o.....gorączkach złota. Hahahahaha! A tak zwana lingwistyka (podobnie jak cała moja inteligencja) to moja bardzo słaba strona.
Ludzie życie jest czasem bardziej dowcipne/ironiczne niż najlepiej skonstruowany scenariusz. Właśnie w chwili gdy pisałem do Ciebie Elwood zaesemesował Pliszka:
"Mam dla ciebie zajęcia z demografii i geografii politycznej w Oświęcimiu. Zadzwon natychmiast albo daj mi znać smsem, że się zgadzasz".
Faciu z którym się mam skontaktować nazywa się Robert Borkowski (dobrze, że nie Tadeusz i że w środku jest litera "k"). Jakbym się zgodził, to czy mam się przyznawać, że jestem Pasiakiem czy nie?
Najwiekszym zagrożeniem swiata jest stopień skomplikowania rzeczywistosci nas otaczającej
skończy sie tym, człowiek po tyłku sie nie podrapie bez pomocy specjalisty a zeby zmienic baterie trzeba bedzie mieć doktorat z elektroniki
wiem, wiem: to mało intelektualne, ale u mnie z intelektem tez nie najlepiej ;)
Geo. w Oswiecimiu to bym uważał
Elwood Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> (...)
> A tak zupełnie prywatnie żeby nie bylo, że tylko
> Geo obraca się w środowisku naukowym, to
> przypominam sobie imprezę przy kielichu z jednym
> naukowcem z UJ zajmującym się ekologią. Kiedy
> poruszyłem ten temat, usmiechnąl się i powideział,
> daj chłopie spokój, ja wiem że to bzdury, ale na
> to czym się interesuje to mi nikt grantu nie da..a
> w grantach na badanie i przeciwdzialanie efektowi
> cieplarnianemu lub dziurze ozonowej to ja sobie
> mogę przebierac ze hoho! (...)
Otóż to - to właśnie clou całego "pseudoproblemu"!
a ja myśle że całkowity brak poszanowania przyrody przez ludzi już w tej chwili mści sie okrutnie , anomalie klimatyczne to własnie są skutki polityki USA Chin Indii w mniejszym zakresie Europy ,a w Polsce świadomość ekologiczna jest na poziomie ... ciężko znależć tak niski poziom - poczynając od zwykłych mieszkańców na rządzących i ministrze środowiska kończąc
[i]Raczej napewno efekt cieplarniany stopi lodowce, podniesie się poziom wody w oceanach, nastąpią migracje i wybuchną wojny.[/i]
Jest też teraz taka teoria, że dziś znajdujemy się w Europie w początkach epoki lodowej. Ale póki co klimat na Kałuży kształtuje Golfstrom, dostarczając ciepłe wody z okolic podzwrotnikowych w kierunku Grenlandii i północnych wybrzeży Skandynawii. Działa jak swego rodzaju gigantyczna pompa cieplna. Ale pomiary przeprowadzone przez Harry Brydena z National Oceanography Centre w Southampton wykazały, że Golfstrom niestety zaczał kilka lat temu hamować. A to nie jest dobra wiadomość nie tylko dla sympatyków futbolu. :(
Niektórzy panowie uczeni przypominają, że to właśnie zatrzymanie Golfstromu było w okresie od 110 tys. do 23 tys. lat temu początkiem epoki lodowej w Europie. I spekulują że może się to powtórzyć.
Mechanizm Golfstromu jest taki, że nagrzana w obszarach podzwrotnikowych masa wód kieruje się po powierzchnii oceanu na północ. Następnie stopniowo oziębiający się prąd zaczyna opadać w okolicach Grenlandii. Chłodne i słone wody toną tam i wracają na południe jako prąd głębinowy. Opadająca nisko słona i zimna woda działa jak turbina napędzając Golfstrom.
Wiosną 2004 r. ów zespół Brydena przeprowadził badania podczas rejsu statku badawczego. Płynęli z Wysp Bahama na Wyspy Kanaryjskie, mierząc wzdłuż 25 równoleżnika temperaturę i zasolenie wody na różnych głębokościach. Na podstawie pomiarów wyliczali intensywność przepływu prądu. Sprawdzali też czy ilość wody płynącej na powierzchni na północ i w głębinach na południe jest taka sama. Dane miały wykazywać, czy Golfstrom funkcjonuje prawidłowo (jak w latach 1957, 1981, 1992 i 1998, kiedy prąd nie wykazywał większych odchyleń od normy).
No i niestety wykryli, że ostatnio nastąpiła dramatyczna zmiana. W głębinach przepływ zmniejszył się o blisko 30 proc. Zimna woda, zamiast opadać niżej i wracać na południe, krąży gdzieś po Atlantyku. Proces ten trwa. Na Atlantyku rozmieszczono 25 stałych boi pomiarowych stale badających zachowanie się prądu na różnych głębokościach.
Klimatolodzy, którzy lubią snuć różne teorie, dowodzą tak jak tu już ktoś napisał wyżej, że ochłodzenie zostanie wywołane ociepleniem. W wyniku efektu cieplarnianego do oceanu spływa więcej słodkiej wody pochodzącej z lodowców. To z kolei rozcieńcza słoną morską wodę i sprawia, że zamiast tonąć w głębinach i napędzać mechanizm Golfstromu krąży gdzieś po powierzchni. W efekcie Golfstrom stopniowo słabnie aż do całkowitego zatrzymania. I niedługo nawet ogrzewana murawa na Kałuży nam nie wystarczy, nie mówiąc o wzroście kosztów energii na jaki będziemy narażeni żeby żyć w lodowym klimacie. :(
Jednak sprawa chyba nie jest taka prosta, bo temperatura powinna już spadać, a na razie nie spada. Możliwe że obniżający temperaturę wpływ hamowania Golfstromu jest niwelowany przez efekt cieplarniany. A może mamy jeszcze jakieś inne naturalne fluktuacje. Niektórzy oceanografowie liczą na to, że zawirowania oraz okresy różnej aktywności Golfstromu zdarzają się i wcale nie musi to być trwała tendencja.
A historia uczy że pomiędzy latami 1300 a 1850 nastąpiło gwałtowne ochłodzenie klimatu, zwane małą epoką lodowcową. W XVI w. były lata, w których Bałtyk zamarzał całkowicie.
Można poczytać więcej tu
4 dni później
[url]http://www.rubikkon.pl/Numer5/felieton-ekohisterycy.htm[/url]
co z tego że zlodowacenie jak mu mamy podgrzewana murawę :)
Ludzie! Ja tu otworzyłem pierwszą z brzegu encyklopedię na haśle "Efekt cieplarniany". Jest tam wykres przedstawiający wzrost komcentracji CO2 w atmosferze. Do 1800 krzywa prawie jest pozioma. Od 1800 (rewolucja przemysłowa) drastycznie rośnie. Najpierw kąt nachylenia tej krzywej jest mały, potem rośnie, potem krzywa jest prawie pionowa. Nikt by się na taką górę bez sprzętu nie wdrapał. Kto narysował tą krzywą? Lewactwo, podziemna ubecja, która pociąga za sznurki, klimatolog, który chciał dostać za nią granta?
Efektu cieplarnianego nie ma? Wawelu też nie ma? Pomnika Adasia też nie ma? Kościoła na Skałce też nie ma? Wisły Kraków też nie ma? A może Elwood nie istnieje?
efekt cieplarniany = zawartosc CO2 w atmosferze?
poprosze o udowodnienie tego twierdzenia
Słuchajcie! Ja reprezentuję sobą niezwykle niski, wręcz żenujący poziom intelektualny. Jestem mało kumaty, jeżeli chodzi o bardziej skomplikowane główkowania. Wstyd mi za siebie, ze nie nadążam za rozumowaniem interlokutorów (którego to wyrazu napisanie sprawia mi niemało kłopotów). Proszę się ze mnie nie nabijać, ja tylko tak, prostym, górnośląskim rozumowankiem... Wiem, że się ośmieszam, dlatego proszę was o wyrozumiałość. Niestety nie każdemu dany jest dar intelektu. Żeby było śmieszniej, jestem z wykształcenia geografem, ale niewiele pamiętam z tego czego mnie tam uczyli i expertem w zakresie efektu cieplarnianego jestem żadnym....
Zawartość CO2 w atmosferze jest bezpośrednim powodem efektu cieplarnianego, a nie samym efektem oczywiście, Jake Blues. Tak samo jak procent alkoholu we krwi nie jest zjechaniem na pobocze i walnięciem w przydrożnego dęba.
Załóżmy, że krzywa wzrostu CO2 w tejże Encyklopedii nie była dziełem jakiegoś podesłanego przez podziemną Ubecję zielonego marksisty, ale jest prawdziwa. Dlaczego do cholery nie widać na niej zupełnie wybuchu wulkanu Krakatau 1883? Przecież skoro jak mówił Aston 1906 wyleciało wtedy wielokrotnie więcej gazów cieplarnianych niż normalnie, co w ogóle ośmiesza zwolenników istnienia efektu cieplarnianego czyniąc z nich idiotów, no to krzywa powinna w roku 1883 gwałtownie podskoczyć. A ona jakby sobie z wybuchu wulkanu Krakatau nic nie robi. Wzrasta jak zwykle, pnie się pod górę, ale rok 1883 niczym nadzwyczajnym się na niej nie różni od roku 1882 czy 1884. Co jest do cholery grane? Sam nie wiem, choćem geograf, co się z tej ziemi podczas wybuchu wulkanu wydobywa. No kurka wodna nie wiem. Mozecie mnie nazwać gupkiem nie geografem, ale rzeczywiście nie wiem. W Wikipedii wyczytałem, ze wyleciało wtedy 25 km sześciennych skał, popiołu i pumexu, że wybuch widzieli na wyspie Reunion w Maskarenach, ale że się jakieś gazy cieplarniane z tego wulkanu wydobywały nic nie pisze. Nic nie pisze że się jakiś CO2 wydobywał. Może z głębi wulkanu żaden CO2 czy inne cieplarniane świństwo w ogóle nie wydobywa, albo się go wydobywa mało? Mi się CO2 kojarzy ze spalaniem węgla. No nie wiem czy się jaiś węgiel spala w czeluściach wulkanu, no nie wiem.
Jeżeli prześledzimy krzywą wzrostu populacji ludzkości w dziejach, to widać najpierw powolny wzrost, a mniej więcej od rewolucji przemysłowej (ok 1800) lawinowy przyrost (explozja denmograficzna). Ale nawet na krzywej obrazującej wzrost populacji ludzi w skali całego świata widać rowek w połowie XIV wieku. Jest to efekt panującej w Europie dżumy. Zróbmy experyment. Człowieka nie obeznajmionego z demografią i historią zbliżmy do tego wykresu. I zadajmy mu pytanie: Kiedy się z populacją światową działo coś niezwykłego. Podejrzewam, że wskaże rowek na wykresie w połowie XIV wieku.
A teraz takiego samego prostego człowieka zbliżmy do wykresu obrazującego wzrost dwutlenku węgala w atmosferze w historii i zadajmy mu pytanie: Proszę na tym wykresie wskazać moment wybuchu wulkanu Krakatau. Podejrzewam, że bezradnie rozłoży ręce i powie: "Nie jestem w stanie wskazać tego momentu".
w zwiazku z powyzszym krzywa wzrostu zawartosci CO2 nie jest dowodem istnienia efektu cieplarnianego, tak, jak wydruk z alkomatu nie jest dowodem zaistnienia wypadku samochodowego.
w czym mierzymy efekt cieplarniany? w przyroscie sredniorocznej temperatury?
Efekt cieplarniany (gwałtowny wzrost przeciętnej temperatury powietrza) jest empirycznym faktem, a więc nie potrzebuje dowodów na swoje istnienie, a co najwyżej wytłumaczenia. Chodzi ci zapewne o to, czy między wzrostem CO2 a wzrostem temperatury istniej zależność. Ja nie jestem geofizykiem tylko filozofem i geografem w stanie spoczynku i trudno mi się tu profesjonalnie wypowiadać, ale z tego co wyczytałem to tak.
Różnica między zależnością między wzrostem temperatury i wzrostem CO2 w atmosferze a zależnością między obecnością alkohlu we krwi i wypadkiem jest następująca: Jak podejrzewam, masowe zjawiska występujące w różnego rodzaju gazach i płynach, rządzą się niezmiennymi prawami fizyki. Pomijam tu, dla przejrzystości wywodu, że atmosfera nie jest jakimś gazem doskonałym i izolowanym i wszelkie zjawiska, w tym zaburzenia zewnętrzne występują naraz, że same prawa fizyki są statystyczne (wszak prawdopodobieństwo podskoczenia kapelusza na stole lub znalezienia lodu w garnku wody położonym na rozgrzanym piecu można raczej pominąć). Raczej należy się spodziewać, że skoro fizyka dowodzi zależności między efektem cieplarnianym a wzrostem zawartości CO2, i skoro rzeczywiście oba te zjawiska występują, tym bardziej że nasiliły się od tego samego momenetu, to raczej należy się spodziewać, że są powiązane. Na dodatek fakt, że zaczęły się nasilać od około 1800 roku i w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat przybierają na sile, należy je raczej tłumaczyć antropopresją a nie przyczynami naturalnymi. Natomiast "pijany człowiek" i "wypadek" to podejrzewam trochę innna inkszość. Jeżeli pijany człowiek spowoduje wypadek, to istnieje duze prawdopodobieństwo, że między faktem wypicia dużej ilości alkoholu a wypadkiem istnije zależność. Ale podejrzewam, że już mniejsza niż w poprzednim wypadku. Wypadek mogła na przykład spowodować śliska jezdnia i nastąpiłby on nawet wtedy, gdyby facet był trzeźwy. Poza tym (podejrzewam, że intuicyjnie czujecie o co mi chodzi, ale nie jestem już w stanie z powodów czasowych, bólu palców i intelektualnych (niska zdolność do abstrakcyjnego myślenia, śledzenia bardziej zawiłych wątków myślowych i reagowania na nie, ograniczona zdolność do logicznego i zrozumiałego dla innych sposobu wysławiania się etc)) się wysłowić. Zależności fizyczne w gazie i w cieczach są, jak mi się wydaje, bardziej "probabilistyczne" ze swej istoty, niż zależności zachodzące między nielicznymi "twardymi materialnie" bytami, takimi jak człowiek (pijany)-drzewo-samochód-szosa. Np sikając z mostu do stawu raczej napewno doprowadzisz do tego, że wzrośnie w nim zawartość moczu, zaś strzelając karnego nie koniecznie musisz zdobyć gola.
Jake Blues Napisał(a):
> w czym mierzymy efekt cieplarniany? w przyroscie
> sredniorocznej temperatury?
Efekt cieplarniany mierzymy w ilości publikacji na temat tegoż efektu. Im więcej publikacji tym większy efekt.
Pozdrowienia Elwood z Meksykanką i Aloszkiem
Ps. To za oknem teraz to tez efekt cieplarniany?
Z mojej ulubionej Encyklopedii 30-tomowej, tom 21, hasło Polska, rozdział klimat, strona 357. Jak ktoś nie wierzy, może sprawdzić. Na samym dole jest wykres pt "Trend zmian średniej temperatury w Polsce w okresie 1951 - 2000. Jest wygładzona krzywa wzrostu tej temperatury i roczne jej odchylenia:
Od 1951 do mniej więcej 1975 krzywa jest mniej więcej pozioma, odchyłki są w obie strony, dość cykliczne: parę lat powyżej krzywej, parę lat powyżej krzywej. Od 1975 w ciągu 25 lat krzywa zaczyna gwałtownie rosnąć do góry. Od 1988 odchyłki i to drastyczne są tylko do góry. Wygładzona krzywa pokazuje wzrost średniej temperatury Polski w ciągu 25 lat (1975 - 2000) od 7,5 st C do 8,7 st C.
Botanicy stwierdzają w Puszczy Białowieskiej gwałtownie cofanie się ku północy (mniej więcej o 200 m rocznie naturalnej granicy typowo borealnego gatunku świerka, Picea excelsior, który w Polsce występuje tylko na południu i płn-wsch (nie mylić z nasadzonymi świerkami, których jest wszędzie pełno).
Nie wierzcie w demagogiczną propagandę domorosłych filozofów, że nie ma efektu cieplarnianego. Ludzie przetrzyjcie oczy zanim będzie za późno. Choć może już jest za późno. Raczej na pewno jest za późno. Nie słuchajcie kapitalistycznych demagogów, którzy w dupie mają wszystko poza swoimi portfelami. Ziemia ginie!!!!
To co robić? Ja się tak przyzwyczaiłem do wydychania CO2 że aż strach,a prawdę powiedziawszy czasami wydaje mi sie że wydalam metan i siarkowodór.Szlak trafi Ziemię!!!
[img]http://multimedia.cracovia.strefa.pl/strefa/wyniki/kluby/cracovia.jpg[/img]
[b]KRAJ PASKÓW !!![/b]
Metan to na pewno wydalasz. Spytaj się jakiegoś lekarza jak nie wierzysz. Nawet kwas masz w żołądku i to na dodatek solny.
Solny powiadasz!! Aż boje się zrobić kupe chociaż już kiedyś chyba zrobiłem .Ja nawet podejrzewam że mam cukier w kostkach!!!Chyba zaniżyłem poziom dyskusji, o wybaczenie prosze.
[img]http://multimedia.cracovia.strefa.pl/strefa/wyniki/kluby/cracovia.jpg[/img]
[b]KRAJ PASKÓW !!![/b]
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)