Małysz będzie zeznawał
Prokurator zajmie się Adamem Małyszem. Wielu czytelników nie chciało w to wierzyć. A jednak! Krakowska Prokuratura Okręgowa zamierza przesłuchać naszego najlepszego skoczka w charakterze świadka. Śledztwo w sprawie umów zawieranych przez zarząd Polskiego Związku Narciarskiego z firmą Sportmarketing Ediego Federera jest jednak we wstępnej fazie i na razie nie wiadomo, kiedy Małysz zostanie wezwany.
Przedmiotem śledztwa jest działanie na szkodę PZN przez zarząd związku poprzez nadużycie udzielonych uprawnień i niedopełnienie obowiązków przy zawieraniu umów w latach 1999-2005 z firmą Federera, dotyczących wykorzystania powierzchni reklamowej na kombinezonie Adama Małysza. Wymieniony czyn zagrożony jest karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do pięciu lat, co wynika z Artykułu 296 § 1 Kodeksu Karnego.
- Śledztwo zostało wszczęte 21 marca. Przesłuchaliśmy dopiero 3 osoby, więc trudno wyrokować kiedy zakończymy postępowanie w tej sprawie. Zamierzamy wezwać kolejnych świadków, m.in. Adama Małysza, menedżera Ediego Federera, trenerów Apoloniusza Tajnera oraz Heinza Kuttina, a także wszystkie inne osoby, które mogłyby pomóc w ustaleniu interesujących nas faktów. Po przesłuchaniach będziemy kompletować wszelkie umowy — powiedziała Bogusława Marcinkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Na razie w tej sprawie zeznawały trzy osoby ze ścisłego kierownictwa Polskiego Związku Narciarskiego: prezes Paweł Włodarczyk, sekretarz generalny Jacenty Kowerski i sekretarz Komisji Rewizyjnej Jan Braj. Prokurator dysponuje także sprawozdaniami komisji rewizyjnej PZN i protokołami z posiedzeń zarządu związku. Na razie to jedynie kserokopie dokumentów, ale w najbliższym czasie do prokuratury powinny trafić oryginały. — To może trochę potrwać, ponieważ za gromadzenie dokumentów PZN w latach 1999-2005 nie była odpowiedzialna jedna osoba — zaznaczyła prokurator Marcinkowska.
Prezes nie martwi się śledztwem prokuratury. Jak sam twierdzi, upublicznienie sprawy pomogło mu zakończyć współpracę z Edim Federerem. [b]Austriacki menedżer nie zamierza jednak się poddać i wytoczył kolejny argument: jeżeli sprawa znajdzie finał w sądzie, to Adam Małysz nie będzie mógł przygotować się do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich, bo wezwania przed oblicze Temidy zakłócą mu cykl treningowy.
To kolejny szantaż Federera. Najpierw wraz z Małyszem straszył Włodarczyka, że polscy skoczkowie nie wystąpią w Zakopanem podczas Letniego Grand Prix. Skutecznie. Później namówił Małysza do złożenia absurdalnej deklaracji o zakończeniu kariery, gdyby PZN nie zaakceptował przedłużenia umowy do przyszłego roku. Teraz Austriak chce obarczyć Włodarczyka winą za ewentualne niepowodzenia Małysza w Turynie.[/b] Ale prezes PZN już postanowił, że kontrakt z Federerem wygaśnie (zgodnie z umową) 30 kwietnia. — Można rozmawiać jedynie o warunkach zakończenia współpracy — twierdzi Włodarczyk.
Najpierw dojdzie jednak do rozmów kierownictwa PZN z Adamem Małyszem. — Potwierdziliśmy termin i miejsce spotkania. Nie mogę jednak tego ujawnić, gdyż nie mam na to zgody zawodnika. Chcemy spokojnie porozmawiać, wyjaśnić wszystkie sprawy, ustalić szczegóły współpracy na najbliższe miesiące. W błysku fleszów i w obecności telewizyjnych kamer, nie będzie to możliwe. Dlatego prosimy o wyrozumiałość — powiedział Włodarczyk.
Argumenty Włodarczyka
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego nie zamierza kontynuować współpracy z firmą Edi Federer Sportmarketing. Twierdzi, że umowa PZN z austriackim menedżerem wygasa 30 kwietnia br., zaś notatka sporządzona 4 września 2004 została podpisana pod przymusem i w świetle prawa jest nieważna. Zdaniem Włodarczyka Federer kilkakrotnie naruszył obowiązujący kontrakt. Zawarł w imieniu PZN umowy sponsorskie z firmami MaxData, Generali, Indesit i RMF choć nie miał do tego tytułu prawnego. Jednocześnie zapewniał firmy, że będą się mogły posługiwać tytułami „głównego sponsora” oraz „oficjalnego partnera” reprezentacji polskich skoczków do czego także nie miał praw.
Zdaniem prezesa Sportmarketing bezprawnie zerwała współpracę z wieloletnimi dostawcami sprzętu dla reprezentacji skoczków. Obie firmy uznały sposób rozwiązania umowy za skandaliczny i odmówiły dalszej współpracy. Edi Federer sprzedał też dwóm firmom to samo miejsce na kombinezonie skoczków oraz miejsca reklamowe na nośnikach, do których nie posiadał praw marketingowych. Wykorzystał również do celów reklamowych polską flagę, czym naruszył konstytucyjny zapis o ochronie symboli narodowych.
Włodarczyk twierdzi, że dalsza współpraca z firmą Sportmarketing narażałaby członków zarządu na zarzuty o działanie na szkodę związku. W myśl kodeksu karnego jest to zagrożone sankcją karną do pozbawienia wolności włącznie.
Argumenty Federera
Austriacki menedżer twierdzi, że notatka z 4 września, przedłużająca umowę z PZN do końca sezonu w 2006 r. ma moc prawną. Powołuje się przy tym na zapis zastrzegający, że umowa z PZN podlega prawodawstwu austriackiemu. Czyżby austriacki sąd dopuszczał szantaż, jako formę prowadzenia interesów?
Stronnikiem Federera w sporze z PZN-em jest Adam Małysz. Austriak przez pięć lat dbał o interesy skoczka, wykorzystując w tym celu jego wizerunek, kask, a także 150 cm kwadratowych na kombinezonie zawodnika. Drugą połową powierzchni reklamowej dysponował związek, ale Małysz nic z tego nie miał.
[b]Federer zrobi wszystko, by wygrać sprawę, bo współpraca z PZN przynosiła mu ogromne dochody. Według szacunkowych wyliczeń na samym Małyszu Austriak zarabiał około milion euro rocznie[/b]. W roku olimpijskim wartość powierzchni handlowej na kombinezonie zawodnika takiego formatu jest dużo większa, niż w innych sezonach.
Menedżer uważa, że Włodarczyk działał na szkodę związku, ponieważ nie potrafił stworzyć puli na rozwój polskich skoków. Z tego powodu, zdaniem Austriaka, rocznie przepada od 50 do 70 tysięcy euro.
Federer sugerował również, że Włodarczyk nie jest już reprezentatywny dla PZN, wykorzystuje stanowisko dla realizacji własnych, egoistycznych celów, a więc demonstracji władzy i obecności w mediach.
Źródło: Dziennik Zachodni - Jarosław Galusek
-
-
Małysz, olimpiada i pan prokurator
powiem wam ze nudzą mnie skoki jak fiks i cala ta otoczka...........
231 dni później
Pogróżki pod kierunkiem Apoloniusza Tajnera
Wczoraj w Hotelu Gołębiewski w Wiśle odbyła się konferencja prasowa polskiej reprezentacji skoczków narciarskich, przed rozpoczynającym się za tydzień Pucharem Świata. Mowa była o przygotowaniach do sezonu olimpijskiego, ale ponieważ obecny był kurator PZN Apoloniusz Tajner, nie zabrakło również wątku afer jakie ostatnio dotknęły narciarską centralę. Na początku spotkania z dziennikarzami była jednak mowa o sprawach czysto sportowych.
Drugi trener polskiej reprezentacji Łukasz Kruczek, pod nieobecność Heinza Kuttina, mówił o przygotowaniach do sezonu. - Udało nam się zrealizować prawie wszystko to, co sobie założyliśmy - mówi Łukasz Kruczek. - Pracowaliśmy bardzo ciężko i to powinno zaowocować. Mieliśmy jednak trochę problemów ze śniegiem i z tego powodu forma na pier wsze konkursy w Kuusamo, może być trochę niewiadomą. Na razie mamy jednak wytypowanych pięciu zawodników, którzy prezentują się najlepiej. Są to Adam Małysz, Robert Mateja, Krystian Długopolski, Marcin Bachleda i Kamil Stoch. W trakcie sezonu o tym kto będzie zaliczany do kadry A, będą decydowały wyniki osiągane w Pucharze Świata i Pucharze Kontynentalnym. Po sprawach spor towych przyszedł czas na ostatnie problemy związku.
Kurator Apoloniusz Tajner uspokajał, że doszło już do spotkania z przedstawicielem głównego sponsora Grupy Lotos i że firma ta powinna wkrótce wznowić finansowanie polskiej reprezentacji. Nie powinno być również sankcji ze strony FIS, bo jak wyraził się Tajner, światowa federacja stwierdziła, że polskie problemy są wewnętrzną sprawą naszego związku. Kurator powiedział nam wczoraj, że jeśli nie podjąłby się tej roli, to była groźba poważnych problemów z przygotowaniami polskich reprezentantów do Igrzysk Olimpijskich. - To, że zostałem kuratorem, nie było moją inicjatywą - mówi Apoloniusz Tajner. - Zostałem postawiony w sytuacji, w której musiałem podjąć trudną decyzję. Minister postawił sprawę jasno, albo ja to przyjmę, albo będzie szukał innych rozwiązań. Gdybym nie przyjął tej propozycji, to PZN znalazłby się w bardzo trudnej sytuacji. Nie wiadomo co by się działo, czy na tej konferencji nie musielibyśmy krzyczeć o ratunek. Niestety, rola Tajnera nie podoba się wszystkim w związku.
- Przyjąłem tylko propozycję objęcia funkcji, dzięki której związek może dalej funkcjonować - dodał były trener kadry. - A co do zarzutów postawionych działaczom PZN, to ja nawet się do nich nie ustosunkuję. Tym się zajmują odpowiednie służby i to nie jest moją sprawą. Zdaję sobie sprawę, że część ludzi może nie być zadowolona, że zostałem kuratorem. Pojawiły się już pod moim adresem pogróżki telefoniczne. Dzwoniono i do mnie do domu i do związku. Ja jednak choć należę do ludzi spokojnych, to również do odpornych psychicznie. Takie sytuacje nie wpłyną na moją działalność.
Źródło: Gazeta Krakowska - Bartosz Karcz
28 dni później
Tajner brał na boku - Budny oskarża opiekuna Małysza
Według Edwarda Budnego Apoloniusz Tajner jeszcze w ubiegłym roku miał tajną umowę z menedżerem Adama Małysza Edim Federerem. Sam Tajner przyznaje, że brał pieniądze od Austriaka, ale wszyscy o tym wiedzieli.
Edward Budny to jeden z najbardziej znanych i szanowanych trenerów sportów zimowych w Polsce. To on doprowadził w 1978 roku Józefa Łuszczka do mistrzostwa świata w biegu na 15 km. Obecnie Budny jest prezesem klubu WKS Zakopane i jednym z najgłośniejszych kontestatorów decyzji ministra sportu Tomasza Lipca, który zawiesił cały zarząd Polskiego Związku Narciarskiego, a na kuratora wyznaczył Apoloniusza Tajnera.
Prawa ręka Włodarczyka
- Minister postąpił słusznie, zawieszając Włodarczyka. Powołanie Tajnera na kuratora to jednak jakieś kuriozum. Przecież Polo był ostatnio prawą ręką prezesa jako sekretarz generalny, a wcześniej dyrektor sportowy związku - przypomina Budny. - Na dodatek Tajner jeszcze w ubiegłym roku miał tajną umowę z Edim Federerem. Od Austriaka brał pieniądze od początku współpracy z Małyszem. Dokładnie wiedział, że związek nic nie ma z kontraktów sponsorskich Adama, czym zainteresował się w końcu prokurator. Nie mógł nie wiedzieć, bo kasę brali tylko Małysz, Federer i Tajner - dodaje Budny.
Brałem, bo się należało
- Te pseudooskarżenia to element brudnej gry przedwyborczej (Tajner będzie kandydował na prezesa związku, co nie podoba się działaczom z Zakopanego, walczących o wpływy z działaczami z Wisły i Szczyrku - przyp. red.). Spodziewałem się kolejnego ataku ze strony grupy zakopiańskiej - komentuje Apoloniusz Tajner. - Brałem pieniądze od Federera, ale to nie była żadna tajemnica, że mamy podpisaną umowę. Tak jak wszyscy trenerzy świata pobierałem gratyfikacje za reklamowanie sponsorów. Wiedzieli o tym prezes Włodarczyk i wiceprezes Nadarkiewicz - zapewnia Tajner.
- My żadnej umowy nie widzieliśmy. Była jednak nieformalna zgoda na to, by zawodnicy i trenerzy "sprzedawali swoje głowy" sponsorom. Nie mogli tego robić za to inni pracownicy związku - przyznaje zawieszony prezes PZN Paweł Włodarczyk (prokuratura stawia mu zarzuty korupcji i działalności na szkodę związku). - Jednak za umowę z komputerową firmą MAXDATA Tajner dostał ode mnie ustną naganę. Choć nie był już trenerem, a dyrektorem, reklamował ją w telewizji, co było działaniem na szkodę związku - mówi Włodarczyk.
Sprawa z MAXDATĄ była na początku ubiegłego sezonu jedną z najgoręcej komentowanych w mediach. Na biało-czerwonej chorągiewce, którą Heinz Kuttin "puszczał" zawodników z belki, pojawiła się reklama tej firmy. Wywołało to burzę. Apoloniusz Tajner nakazał usunięcie naszywki.
Bezprawne umowy
Wkrótce okazało się, że to wina Ediego Federera, który podpisał umowę, w której bezprawnie udzielił zgody na posługiwanie się tytułem "oficjalny sponsor" PZN. Po zniknięciu z chorągiewki Kuttina, napis MAXDATA pojawił się... na czapeczce Apoloniusza Tajnera, który przez cały ubiegły sezon pełnił rolę eksperta TVP. Z tytułu tej reklamy dostał on 45 tysięcy euro, przy "ledwie" 25 tysiącach Adama Małysza i 10 tysiącach Federera.
Zgoda, ale po fakcie
- Chcieliśmy dogadać się z MAXDATĄ. Polo, nosząc reklamę firmy, utrudniał negocjacje. Nie byli zainteresowani, bo mieli wspaniałą ekspozycję w telewizji dzięki Tajnerowi - dodaje Włodarczyk.
- Na reklamowanie MAXDATY miałem zgodę związku - twierdzi Apoloniusz Tajner. - Dopiero po fakcie. Gdy przedłużyliśmy umowę z Federerem (po gigantycznej awanturze, w której Adam Małysz groził zakończeniem kariery), jednym z jej punktów było wycofanie wszelkich roszczeń wynikających z kontraktu z MAXDATĄ - twierdzi Włodarczyk.
- Nie będę tego komentować. Mam dość tej brudnej kampanii. Jeśli zrobiłem coś złego, niech zajmą się tym odpowiednie służby - kończy Apoloniusz Tajner.
Źródło:
Nurzanie w błocie
Pochodzący z Wisły Apoloniusz Tajner, choć jeszcze tego nie ogłosił, będzie kandydował na stanowisko prezesa PZN.
Nie od dziś wiadomo, że w związku trwa wojna pomiędzy Zakopanem a Szczyrkiem i Wisłą. Tajner, były trener Małysza, sekretarz generalny, a teraz kurator PZN, staje się kandydatem do prezesury. Nie dziwi więc atak Budnego, szefa jednego z zakopiańskich klubów.
Unurzanie Pola w błocie nie jest eleganckim posunięciem. Gdy Adam skakał dobrze, nikt nie ważył się "tykać" świętości. Trzeba jednak przyznać, przy szacunku dla osiągnięć Tajnera, że sam w to błoto wdepnął. Oczywiście, miał prawo do pieniędzy od sponsorów.
Od początku powinno być jednak jasne, że tę kasę bierze. Tymczasem mówiło się o tym w kuluarach, po cichu. A już postępowanie Tajnera przy kontrakcie z MAXDATĄ jest co najmniej dwuznaczne.
Źródło:
4 dni później
Kto oglądał w wiadomosciach sportowych wczoraj wywiad z Małyszem. Czyżby zaczynała mu palma odbijać. Totalny zlew dziennikarza w prostacki sposób.
9 dni później
Niedzielny konkurs w Ga-Pa to dla Adama Małysza początek "wielkiej gry" o pieniądze.
Niemal wszystkie kontrakty reklamowe ma podpisane do kwietnia 2006. Jeśli w nowym roku nie zacznie wygrywać, może nie zawrzeć nowych, a już na pewno nie na tak dobrych warunkach.
Adam może też wypaść z grafiku Telewizji Polskiej, która obecnie pokazuje wszystkie konkursy z jego udziałem. Publicznej kończą się po sezonie prawa do pokazywania połowy zawodów Pucharu Świata.
"Zesłanie" do TVP Sport
- Na pewno strategicznych imprez, takich jak Turniej Czterech Skoczni, zawody w Zakopanem czy mistrzostwa świata nie odpuścimy - uspokaja wprawdzie wiceszef sportu w TVP Stanisław Snopek, ale zaraz dodaje: - Co będzie z pozostałymi imprezami? Wszystko zależy od wyników Adama. Mam pomysł, by przedłużyć licencje, ale mniej atrakcyjne konkursy pokazywać w kanale sportowym.
"Zesłanie" do TVP Sport będzie oznaczało kilka razy mniejszą oglądalność. Atrakcyjność Małysza dla potencjalnych sponsorów drastycznie spadnie.
Tylko do wiosny
Tymczasem większość kontraktów Adama kończy się najpóźniej 30 kwietnia. Za możliwość reklamowania się na kombinezonie mistrza firmy musiały płacić do tej pory ok. 250 tys. zł za sezon. Reklama na nartach warta była ok. miliona, a na kasku nawet dwa mln złotych. Wszystkie umowy były długoterminowe.
Oczywiście nawet jeśli Adam nie zdobędzie medalu olimpijskiego w Turynie, a nawet jeśli ani razu nie stanie na podium zawodów PŚ, nie oznacza to, że straci sponsorów. Andreas Goldberger, który też reklamował Red Bulla, nosił logo tej firmy na kasku do końca kariery, choć pod koniec miał kłopoty z awansem do II serii. Małysz tak jak "Goldi" czy Martin Schmitt (Milka) zapewne może liczyć na dożywotnie zainteresowanie sponsorów, ale już nie na tak dobrych warunkach.
Skoczek z Wisły z pewnością zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Robi co może, by odzyskać "błysk". W piątek z resztą naszej kadry trenował w Oberstdorfie. Pracował, a jakże, nad pozycją dojazdową. Heinz Kuttin był z niego zadowolony.
Źródło: Życie Warszawy
Po konkursie w Ga-Pa Heinz Kuttin - trener kadry skoczków mówił:
Znaleźliśmy się w narożniku. Nie wiem, co robić. Na pewno musimy coś zmienić, pomysły mam. Ale nie wiem, co się dzieje. Wszystko się cofa, zamiast iść do przodu. Musimy sporo zmienić. Adam musi wreszcie znaleźć czucie.
Tego lata próbowaliśmy wielu rzeczy. Ale zawsze najważniejsze dla mnie było, żeby zawodnicy czuli się dobrze, komfortowo. Ja nie zwalam winy na sprzęt albo pogodę. Ale po prostu musimy zmienić coś, żeby to czucie wróciło. Żeby skoki nabrały wyrazu. Muszę porozmawiać z Adamem, to nasz najważniejszy człowiek.
Nie chcę zmieniać planów, ale nie będziemy czekać do następnego tygodnia. Reakcja musi nastąpić natychmiast. Pierwszy skok nie był zły technicznie. Odbicie nie jest problemem. Ale cały system nie działa w locie. Hautamaeki np. lata. I dlatego musimy wszystko pozmieniać. Zobaczę, co Adam chce. Nie wiem, czy uda się gdzieś znaleźć skocznię, by w poniedziałek potrenować. Chcę zmienić Adamowi buty i narty. Żeby odnalazł to czucie. Austriacy mają w tym sezonie nowe buty, Rosjanie też.
Denerwuje mnie to, że skacze dobrze technicznie, a ląduje dziesięć metrów bliżej niż najlepsi. Chcę, by narty były mniej agresywne, by po wyjściu z progu nie szły tak bardzo do góry.
Źródło: gazeta.pl
Adam Małysz po dzisiejszym starcie:
Chyba nogi nie chodzą, jak trzeba. Druga faza lotu mi "tonie". Po wyjściu z progu wydaje mi się, że będzie daleki skok, a tymczasem za szybko spadam... Po 20 metrach, zamiast lecieć, już mnie nie niesie. A wszystko jest, jak należy...
Dziś to był fatalny start, rywale uciekli daleko. Nie wiem, dlaczego tak jest. Technicznie dzisiejsze skoki były w miarę. Nie dało się jednak odlecieć i stąd taki wynik. Płakać nie zamierzam, ale i do śmiechu mi nie jest. Pewnie popełniam jakiś drobny błąd, na pierwszy rzut oka nie do wychwycenia. Inni potrafią walczyć o odległość, mnie to się nie udaje.
Lecę w powietrzu i brakuje tego czucia. Nic nie czuje, jakbym w ogóle nie miał powietrza pod nartami. Wychodzę w górę i po paru chwilach zaczynam schodzić w dół. [...]
Wkurzony jestem, to jasne. Ale staram się nie denerwować, przyjmować to ze spokojem. I liczę, że w końcu "wskoczę" w swoje skakanie. Trening będzie po MŚ w lotach. Gdybyśmy z nich zrezygnowali, dalibyśmy sygnał innym, że się denerwujemy. A tak, po starcie w Kulm, pojedziemy do Ramsau. A teraz muszę dokończyć tych kilka zawodów. I mam nadzieję, że jakoś szybko uda się wrócić na właściwe tory. I w końcu odlecę.
A jaka jest przyczyna, że zawodnik nie leci? Nie wiem. Wychodzę z progu i jest OK. Dostaję wysokości, a w pewnym momencie wielu odlatuje, a ja tak jakbym cały czas spadał. Nie wiem, co lepiej. Czy przejmować się, oglądać wideo, czy też po prostu gwizdnąć na to wideo i nic nie patrzeć. Chyba przeczytam książkę. Bo najważniejsze teraz jest, bym jak najszybciej odzyskał czucie. Podczas skoku muszę myśleć o wielu elementach, kontrolować. Nie ma czucia i automatyzmu.
Źródło: gazeta.pl
7 dni później
Profesor Żołądź znowu ze skoczkami
W przygotowania kadry skoczków narciarskich do igrzysk olimpijskich w Turynie od kilku dni włączył się fizjolog, profesor Jerzy Żołądź, który pracował już ze skoczkami w latach największych sukcesów Adama Małysza.
[img]http://bi.gazeta.pl/im/7/558/z558207G.jpg[/img]
Prof. Jerzy Żołądź w towarzystwie Małysza i trenera Tajnera
W poniedziałek przed południem kadra skoczków narciarskich trenowała na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. Adam Małysz oddał trzy bardzo dobre skoki, w ostatnim uzyskał odległość ponad 135 m. W zaplanowanym na poniedziałkowe popołudnie drugim treningu mistrz świata i dwukrotny medalista olimpijski nie będzie uczestniczył.
- Trener Heinz Kuttin zdecydował, że Małysz nie musi już dzisiaj skakać, po dwóch dniach treningów widać, że jego forma jest zdecydowanie wyższa niż pod koniec ubiegłego roku - poinformował rzecznik prasowy PZN Grzegorz Mikuła. - Adam wyjechał do domu, w środę reprezentacja wyjeżdża na mistrzostwa świata w lotach narciarskich. Trener Kuttin potwierdził, że piątym zawodnikiem w zespole będzie Krystian Długopolski.
Źródło: PAP
31 dni później
Polscy skoczkowie zostali na Igrzyskach odcięci od świata. Jako jedyni z naszych olimpijczyków zamieszkali tak daleko od obiektów (50 km od Pragelato), w niesamowitej willi. Co w mniej wyjątkowego? Stary dwupiętrowy dom usytuowany jest w wielkim zapuszczonym ogrodzie. Działka została ogrodzona potężnym murem, w którym jedyny wyłom stanowi zielona brama. Dookoła rosną potężne drzewa. Scenografia rodem z rasowego horroru.
Trener Kuttin skrzętnie pilnuje, by w ostatnich godzinach przed pierwszym konkursem olimpijskim nikt nie zakłócał spokoju zawodników.
- W gorącym okresie olimpijskim zawodnicy muszą mieć spokój i ja jestem od tego, by ich chronić - mówi Austriak.
Źródło: Przegląd Sportowy
6 dni później
Bogdan Karp, dotychczasowy rzecznik prasowy kieleckiej prokuratury, będzie nowym szefem Prokuratury Okręgowej w Krakowie.[...]
Bogdan Karp ma 41 lat. Pochodzi z Gorlic, jest absolwentem UJ, prokuratorem od 15 lat.[...] [b]Prywatnie przyznaje, że jest wiernym kibicem Cracovii[/b]. - Ostatnio także Kolportera Korony - dodaje. [...]
Źródło: gazeta.pl
24 dni później
Adaś Mała Mysz, najlepszy sportowiec Wisły, wraca do wielkiej formy. Szkoda, że w roku zimowych igrzysk tak późno. Nie trafienie z formą na odpowiedni moment jest klasycznym błędem w treningu. Jeżeli ktoś wybiera się do Planicy niech da Zn, bo ja (najprawdopodobniej) pojadę.
[i]Nie trafienie z formą na odpowiedni moment jest klasycznym błędem w treningu.[/i]
Kutin to był chyba zły wybór. Zastanawiające jest to, że cały czas negował pomoc prof. Jerzego Żołądzia.
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)