Pokoik na pięterku
Na Kolejowej każdego dnia spotkasz "Najstarszego Kiero w Ekstraklasie", wypijesz kawę z bohaterami kibicowskiej wyobraźni sprzed czterech dekad. I posłuchasz opowieści, skrzących się humorem i dobrym żartem.
Zmierzwiły Cię, drogi Kibicu, kolejne opowieści o futbolu, co to zszedł na psy, albo raczej na Fryzjera? Zapraszamy na Kolejową 6 do Bytomia, do malutkiego pokoiku na pierwszym piętrze. Tu przeniesiesz się o pół wieku wstecz, ale pozostaniesz w gronie ludzi wciąż młodych duchem. I wciąż zakochanych w tej dziwnej pani, co kilkadziesiąt lat temu zawładnęła ich życiem...
Ile waży mistrzostwo?
Polonia wciąż ma tę moc. Wystarczy wejść do siedziby klubu, na wspomnianej Kolejowej. Już kilka dekad mieści w tym samym miejscu. To nie jest oczywiście nowoczesny szyk właściwy choćby wielkiej firmie ubezpieczeniowej czy też spółce notowanej na giełdzie. Ale to tutaj chętniej pokażą Ci, drogi Kibicu, kronikę klubową ze zdjęciami kilkudziesięciu tysięcy fanów, wiwatujących ponad czterdzieści lat temu na ulicach miasta na cześć zdobywców Pucharu Ameryki. To tutaj przyjrzysz się z bliska Pucharowi Rappana.
- Właśnie czeka na swoją kolej do odrestaurowania - mówią w klubie.
I pewnie tylko tutaj dostaniesz do potrzymania w ręce trofeum za mistrzostwo Polski z 1962 roku. Jeśli go udźwigniesz, bo waży - bagatela - 16 kg (bez 50 gramów)!
W tym wszystkim jednak ważni są ludzie. Kiedyś takim kultowym miejscem na Śląsku, gdzie zawsze można było spotkać wspaniałych graczy z przeszłości, była kawiarenka przy Cichej. Zapełniała się bohaterami ot tak, na co dzień. A już przy niebieskiej Wigilii od nadmiaru niegdysiejszych gwiazd wręcz pękała w szwach. Nawet i tradycja - święta niemalże - w końcu jednak przegrała z dążeniem do bycia "profi".
"Tadziu Głowacz - ten to miał głos..."
W Bytomiu - na razie - w kierunku zwanym "profi" też podążają, choć może mniej radykalnie. W każdym razie klubowe legendy wciąż jeszcze mają swój kącik przytulony do klubowej siedziby. Właśnie na wspomnianym pięterku. To tam prawdziwym gospodarzem jest Wacław Kruczkowski - jeszcze trzy tygodnie temu najstarszy czynny kierownik drużyny w lidze! Wiosną już nie pojedzie z drużyną na mecz, nie wejdzie do szatni i nie "zabałaka" jak przed wojną na Łyczakowie.
- Czasami, zwłaszcza w ostatnich latach ci najmłodsi, trochę ze mnie łacha ciągnęli. Przedrzeźniali mnie czasem. Ale zawsze z szacunkiem! Zawsze! A jak po wygranym meczu przychodzili i zagadywali: "Kiero, będzie to piwko za zwycięstwo?", to mnie się serce radowało - opowiada pan Wacek.
Polonia stała się dla niego drugim domem - po tym utraconym, lwowskim. To nie jest przenośnia: w klubie spędzało się kiedyś dużo więcej czasu, niż obecnie. Nie tylko zresztą w klubie.
- Zawodnicy potrafili się bawić. To nie były jakieś podejrzane ekscesy. Spotykaliśmy się najczęściej w restauracji "Ludowa". Były śmiechy, opowieści, wspólne śpiewy. Liderem w tej ostatniej sztuce był Tadziu Głowacz.
- Pięknie śpiewał - mówi Kruczkowski. - Poza tym tu, gdzie siedzimy, na pięterku przy Kolejowej, kiedyś miejsca było dużo więcej. Stały stoły do bilarda, do ping-ponga, grało się w karty - wzdycha "Kiero".
"Stówka w łapę. Albo dwie"
Coś z atmosfery tamtych lat jednak w klubie zostało. Sprawdź, drogi kibicu. Codziennie w samo południe spotkasz tam niegdysiejszych idoli Twojego ojca, albo i dziadka. To naprawdę frajda siąść przy jednym stoliku z Janem Liberdą, Ryszardem Grzegorczykiem, Kazimierzem Trampiszem. Skrzy się humor, sypią anegdotki.
- Na początku, zaraz po 1945, w Polonii przeważali Ślązacy. Ale potem wokół klubu zaczęli się gromadzić kresowiacy. Nie tylko ze Lwowa, bo przecież Trampisz pochodził ze Stanisławowa. Efekt był taki, że w pewnym momencie nawet i miejscowi chcieli uchodzić za lwowiaków. Niech pan posłucha, jak Jasiu pięknie się naszego akcentu wyuczył - śmieje się Wacław Kruczkowski, specjalnie ze wschodnim zaśpiewem zapowiadając jedną z największych legend Polonii.
- A jak się miałem nie nauczyć tej mowy, skoro po przyjściu do klubu z nikim się po niemiecku czy po śląsku dogadać nie mogłem? No to się już potem przypiąłem do lwowiaków. Tak bardzo, że kiedy parę razy w tym mieście znalazłem się razem z drużyną, w gronie mieszkających tam wciąż Polaków robiłem za swego! - przekonuje Jan Liberda.
I dość płynnie przechodzi z akcentu śląskiego na kresowy. Liberda to zawsze w Bytomiu był ktoś.
- "Panie Jasiu"; inaczej do mnie nie mówili, kiedy szedłem przez rynek. Ale zawsze zaczepiali. Zwłaszcza taksówkarze. Oni mieli kasę, i uwielbiali się zakładać ze mną. Ile bramek strzelę, albo jak wysoko wygramy. A to były niezłe sumki... Premię za wygraną mieliśmy na przykład na poziomie 600 złotych, a ja z takich zakładów potrafiłem wyciągnąć i 1500 złotych, i 2000! - zdradza Liberda. - Trenerzy nigdy o tych zakładach nie wiedzieli. Koledzy - i owszem. No to przychodzili potem pod prysznicem, i pytali po cichu: "ileś zarobił?". I trącali: "no to odpal coś, boś sam tego meczu nie wygrał". Dawałem im w łapę stówkę albo dwie. A za tydzień - od nowa...
Chłopcy z Krzyżowej lali medalistów!
Człowiek sobie musi jakoś w życiu radzić - uśmiecha się Wacław Kruczkowski, słuchając tych słów. Nie było kiedyś zawodowych kontraktów. Sponsorem Polonii były zakłady mięsne.
- I w rzeźni paru chłopaków normalnie pracowało. Świetny bramkarz Heniu Skromny, albo Tadziu Głowacz na przykład - wspomina "Kiero". Jemu akurat - najpierw piłkarzowi (- Ale tylko rezerw, bo przy takich postaciach to ja nie miałem prawa w pierwszej drużynie zagrać), a potem długoletniemu działaczowi - to "radzenie sobie" wychodziło całkiem dobrze.
- Na tyle, że kiedy na początku XXI wieku moja Polonia niemal sięgnęła dna, trzeba było sięgnąć czasem do zaskórniaków. Pożyczałem wtedy klubowi po 5 tys. zł, no bo przecież Polonia nie mogła zginąć - wzdycha pan Wacek. - Ale zawsze oddawali, kiedy tylko wpłynęły pieniążki z miasta.
Z kasą wiąże się wiele innych opowieści. O markach na przykład.
- Tysiąc mi wciskali do kieszeni, jak przyjechałem z ŁKS-em do Bremy i 7-2 wygraliśmy - emocjonuje się Jan Liberda. - Tylko za to, żebym się zastanowił nad ucieczką na Zachód. Legalnie przecież wtedy z polskiego klubu do Bundesligi trafić nie było można. Obiecywali zarobki na poziomie 30 tys. marek... Ale nie mogłem zostawić najbliższych.
- Talenty takie jak Liberda w tym czasie rodziły się w Bytomiu na kamieniu - wspomina Wacław Kruczkowski. - Pamiętam, jak w latach bodaj pięćdziesiątych naprędce skrzyknięta drużyna podwórkowa z mojej ulicy (Krzyżowa - dop. red.) ograła juniorów Polonii, którzy wtedy byli wicemistrzami Polski (było to w roku 1956 - dop. red.)! Ale tym chłopakom nie chciało się regularnie trenować, poddawać jakimś rygorom. Woleli wystawać po bramach, zapalić papierosa. Ilu wtedy mogło być z nich ligowców, nawet reprezentantów Polski - pan Wacek aż łapie się za głowę.
"Ty masz mnie do nogi podać!"
A kto był piłkarzem wszechczasów Polonii? Nie, nie wspominany tutaj Jan Liberda... Nawet on sam - człowiek wciąż pełen energii i humoru - tym razem nie protestuje.
- Edward Szymkowiak - powtarza zgodnie z Kruczkowskim. - Nie było takiego drugiego w dziejach klubu. Solidny, skuteczny w bramce... Ale i tak zostawał po treningach i długo po zniknięciu innych z boiska ćwiczył swe interwencje.
Ta galeria wielkich jest w Polonii bardzo długa. Wielkich klasą sportową, bo przecież - nie zawsze warunkami fizycznymi. - Przyjechaliśmy kiedyś do Poznania na mecz z Wartą. Zeskoczyliśmy z tej paki ciężarówki - tak, tak, kiedyś się w ten sposób podróżowało nawet na mecze ligowe - w stolicy Wielkopolski, i powitały nas okrzyki rozczarowania: "Polonia juniorów przysłała" - śmieje się Kazimierz Trampisz. O pomyłkę Pyrom nie było trudno: on sam miał ledwie 163 cm wzrostu. - Pokazaliśmy im potem na boisku, jak ci "juniorzy" grają w piłkę!
- Kazik to też był wielki pan na murawie. Nie biegał nigdy do piłek niedokładnie zagranych. "Ty masz mie do nogi podać" - mawiał do kolegów z drużyny. Ale jak już taką piłkę od partnera dostał, to wiedział, co z nią zrobić - rozpływa się nad swym przyjacielem Wacław Kruczkowski. - Tak było... - potakuje Trampisz.
"A co tam w mojej Polonci?"
Nie starczyłoby stron w grubym tomie, by spisać wszystkie wspaniałe opowieści byłych polonistów. Ile dziś z nich jest prawdą, a do ilu w ciągu dekad dopisano legendę, w którą uwierzyli sami ich bohaterowie? A jakie to ma znaczenie. Faktem jest, że można ich słuchać długo. Dziś, kiedy świat pędzi do przodu, nie rozglądając się na boki - a tym bardziej za siebie - taka chwilka refleksji nad futbolem utraconym ma siłę niemalże terapeutyczną.
A Polonia? Polonia wciąż ma tę magiczną moc...
Nie wierzycie? Myślę, że się za zdradzenie tego sekretu Marcin Brosz na niżej podpisanego nie obrazi. Ten, który zapoczątkował sportową odnowę klubu awansem z III do II ligi, i który dziś pracuje z Podbeskidziem Bielsko-Biała na kolejny awans - już do ekstraklasy, wiele rozmów ze mną zaczyna od prostego pytania: "A co tam w mojej Polonci?".
Ech, cóżeś ty za pani, Polonio...
Źródło: Sport - Dariusz Leśnikowski
-
-
U NASZYCH RYWALI.... prywatne "pogaduchy" będą kasowane
Transferowa ofensywa Górnika Zabrze
Na początku stycznia Górnik przedstawi nazwiska nowych piłkarzy. Wszystko wskazuje na to, że będą wśród nich: Paweł Strąk, Robert Szczot, Adam Banaś i Mariusz Przybylski.
Rozmowy i finalizowanie umów trwają. Doszło do zapowiadanego spotkania trenera Henryka Kasperczaka z Pawłem Strąkiem, który ostatnio występował w austriackiej ekstraklasie. - Wstępne warunki zostały uzgodnione. Wszystko jest na najlepszej drodze, by Paweł grał w Zabrzu - mówi Radosław Osuch, menedżer piłkarza, którego Kasperczak dobrze zna z występów w krakowskiej Wiśle.
Górnik chce ściągnąć grupę zawodników z klubów śląskich. Już wcześniej trwały rozmowy w sprawie pozyskania Adama Banasia, obrońcy Piasta Gliwice. Także i ten transfer jest bliski finalizacji. Decydujące rozmowy mają się odbyć po świętach.
Ostatnio doszło też do rozmów w sprawie sprowadzenia Mariusza Przybylskiego z Polonii Bytom. 26-letni pomocnik, który większość kariery spędził w Rakowie Częstochowa, ma za sobą bardzo udaną jesień. - Potwierdzam, że Górnik jest mną zainteresowany. Mam jeszcze 2,5-roczny kontrakt z Polonią i dlatego na razie rozmowy toczą się między klubami. Górnik buduje ciekawy zespół i fajnie byłoby znaleźć się w nim - mówi Przybylski. Sprawę transferu może utrudniać zainteresowanie pomocnikiem Polonii ze strony innych klubów, podobno wstępne oferty złożyły Legia Warszawa i Cracovia..
Najprawdopodobniej zaraz po Nowym Roku Górnik oficjalnie ogłosi nazwiska pierwszych pozyskanych piłkarzy. Poza już wspomnianymi mają to być również Robert Szczot z Jagiellonii i być może Damian Gorawski, ostatnio w rosyjskim Szinniku Jarosław.
- W połowie stycznia zespół wyjeżdża na obóz zagraniczny i do tego czasu chcielibyśmy zamknąć sprawy kadrowe - potwierdza Jędrzej Jędrych, prezes klubu. Ten obóz odbędzie się w Tunezji, której reprezentację przed laty prowadził Kasperczak. - Jedziemy do Monastyru. Znam dobrze to miejsce, byliśmy tam na obozie także z krakowską Wisłą. Mają znakomitą infrastrukturę, a wśród naszych sparingpartnerów będą miejscowe zespoły. Tunezyjska piłka poczyniła duże postępy - przekonuje szkoleniowiec.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
Tyrała nie w Arce
Sebastian Tyrała, który zadebiutował w grudniu w barwach reprezentacji Polski, nie zagra wiosną w Arce Gdynia. Czesław Michniewicz usiłował sprowadzić zawodnika do Gdyni od dwóch miesięcy. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, tymczasem Borussia Dortmund odrzuciła ofertę gdynian.
Dotychczasowy klub 20 letniego pomocnika chce się pozbyć Tyrały, który nie spełnia oczekiwań. Sprawa rozbiła się o to, że Arka nie zamierza od razu wykładać pieniędzy, miała go zamiar jedynie wypożyczyć. Z kolei Borussia założyła sobie sprzedać reprezentanta Polski, na którego ma innych potencjalnych kontrahentów.
W listopadzie Tyrała stwierdził, że bardzo chętnie zagrałby w polskiej Ekstraklasie w barwach Arki Gdynia. Wygląda na to, że będzie to niemożliwe.
Borussia faktycznie odrzuciła naszą ofertę, a my nie zamierzamy jej zmieniać stwierdził Piotr Burlikowski, dyrektor sportowy Arki Gdynia. Chcieliśmy wypożyczyć Tyrałę z opcją transferu definitywnego, Niemcy zamierzają go od razu sprzedać. Trudno. Musimy szukać innych rozwiązań w pomocy.
Piłkarzem interesują się jednak inne polskie zespoły.
goool.pl
Lechia Gdańsk zainteresowana Łukaszem Grzeszczykiem
Piłkarz pierwszoligowej Wisły Płock Łukasz Grzeszczyk znalazł się na celowniku Lechii Gdańsk. - Chciałbym grać w Ekstraklasie, dlatego oferta z Lechii bardzo mnie zainteresowała - mówi zawodnik.
- Wisła Płock nie ma szans na awans do wyższej ligi. Od początku sezonu wiadomo było, że jest to zespół zdecydowanie odmłodzony, któremu ciężko będzie walczyć o najwyższe cele w lidze. Do transferu do Lechii jednak chyba raczej nie dojdzie, bo Wisła zażądała za mnie dużą kwotę pieniędzy. W grę wchodzi jednak jeszcze moje wypożyczenie do końca sezonu do drużyny z Gdańska - dodaje.
Nafciarze chcieliby za swojego etatowego pomocnika ponad 500 tys. złotych.
źródło: ekstraklasa.net
Wg mnie Grzeszczyk to bardzo ciekawy zawodnik, który w zeszłym sezonie był obok Lewandowskiego jedną z sił napędowych Znicza Pruszków. Gra na pozycji środkowego pomocnika, czyli akurat tam gdzie my mamy braki......
[b]Stilić chce odejść już teraz[/b]
Semir Stilić już w tym oknie transferowym chce odejść z Lecha Poznań do Celtiku Glasgow - informuje "Super Express"
"To dla mnie honor, że tak wielki klub jak Celtic zainteresował się moją osobą - mówi Stilić, który odpoczywa teraz w rodzinnym Sarajewie. "W Lechu zaistniałem, tu mnie docenili. Jednak, jeśli mogę zmienić klub już teraz, to... chciałbym z tego skorzystać. Tak, chcę odejść! Przecież nie wiadomo, co będzie za pół roku, czy jeszcze wtedy Celtic będzie mnie chciał" - tłumaczy bośniacki pomocnik.
Według doniesień szkockich mediów Celtic gotowy jest zapłacić za Stilicia 2,5 miliona funtów. Mało prawdopodobne, by taka suma zadowoliła działaczy lidera polskiej ekstraklasy, ale na transfer Bośniaka naciska też agent piłkarza, Miralem Jaganjać.
"Jestem za tym, by Semir zmienił klub w styczniu, nie wiem tylko, czy w Lechu myślą podobnie" - mówi bośniacki menedżer. "Jednak liczę, że Lech będzie wyrozumiały i znajdzie jakieś rozwiązanie tak, by wszystkie strony były zadowolone. Ważny jest interes klubu, ale i piłkarza. Semir poradził sobie w Lechu, poradzi sobie i w Celticu " - uzasadnia Jaganjać.
http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/stilic-chce-odejsc-juz-teraz,1235913
[b]Paweł Janas złożył wymówienie z funkcji trenera PGE GKS Bełchatów[/b]
Były selekcjoner reprezentacji Polski został trenerem PGE GKS w maju ubiegłego roku zastępując Oresta Lenczyka. W obecnym sezonie drużyna pod jego wodzą wygrała dziesięć meczów, jeden zremisowała i sześć przegrała. Po rundzie jesiennej zespół z Bełchatowa jest na piątym miejscu w tabeli. Po ostatnim meczu z Legią Warszawa, szefowie klubu oznajmili piłkarzom, że w tym sezonie mają walczyć o mistrzostwo Polski, a oni zrobią wszystko, by w tym pomóc.
Tymczasem po zakończeniu rozgrywek z PGE GKS do Legii odszedł Tomasz Jarzębowski, jeden z najlepszych piłkarzy drużyny jesienią. Działaczom nie udało się też przedłużyć umowy z liderem zespołu Łukaszem Gargułą. A na tych dwóch piłkarzach bardzo Janasowi zależało. I to - jak udało nam się ustalić - jeden z powodów rezygnacji szkoleniowca. Drugi, to lista transferowa, którą nie tak dawno ogłosił klub. Znalazło się na niej aż dziewięciu piłkarzy, którzy mogą odejść z PGE GKS. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, ogłoszono ją bez konsultacji z Janasem.
55-letni szkoleniowiec nie chce już pracować w Bełchatowie, ale na razie będzie jeszcze musiał. Obowiązuje go bowiem trzymiesięczne wypowiedzenie.
Nie udało nam się skontaktować z żadnym z działaczy PGE GKS. Telefonów nie odbierali: prezes Andrzej Zalejski, dyrektor sportowy klubu Zdzisław Drobniewski, a nawet rzecznik prasowy.
http://www.sport.pl/pilka/1,70988,6117180,Janas_odchodzi_z_PGE_GKS_.html
Paweł Janas odchodzi z Bełchatowa
Paweł Janas złożył wymówienie z funkcji trenera GKS Bełchatów.
Były selekcjoner reprezentacji Polski został trenerem GKS w maju ubiegłego roku zastępując Oresta Lenczyka. W obecnym sezonie drużyna pod jego wodzą wygrała dziesięć meczów, jeden zremisowała i sześć przegrała. Po rundzie jesiennej zespół z Bełchatowa jest na piątym miejscu w tabeli.
Po ostatnim meczu z Legią Warszawa szefowie klubu oznajmili piłkarzom, że w tym sezonie mają walczyć o mistrzostwo Polski, a oni zrobią wszystko, by w tym pomóc. Tymczasem po zakończeniu rozgrywek z GKS do Legii odszedł Tomasz Jarzębowski, jeden z najlepszych piłkarzy drużyny jesienią. Działaczom nie udało się też przedłużyć umowy z liderem zespołu Łukaszem Gargułą. A na tych dwóch piłkarzach bardzo Janasowi zależało. I to - jak udało się ustalić Gazecie.pl - jeden z powodów rezygnacji szkoleniowca. Drugi, to lista transferowa, którą nie tak dawno ogłosił klub. Znalazło się na niej aż dziewięciu piłkarzy, którzy mogą odejść z Bełchatowa. Jak nieoficjalnie dowiedziała się Gazeta.pl, ogłoszono ją bez konsultacji z Janasem.
55-letni szkoleniowiec nie chce już pracować w Bełchatowie, ale na razie będzie jeszcze musiał. Obowiązuje go bowiem trzymiesięczne wypowiedzenie.
źródło: Gazeta.pl
garguła w psiarni(tylko nie wiadomo od kiedy), ma zarabiac 300 tys euro ale lepsze jaja wam napisze w transferach
Poczciwiec ustawił się lepiej niż cwaniak
Wow, w Polsce naprawdę można się obłowić. Nawet jeśli 350 tysięcy euro rocznie to suma brutto. Jeszcze kilka lat temu Gargułę koledzy traktowali jako taką poczciwą, życiową pierdołę - fajny chłopak, ale nic nie ma, nie potrafi się dorobić i nie walczy o swoje. Minęło trochę czasu i proszę - wszystkich zostawił w tyle, swojego kolegę i wiecznego cwaniaka Radosława Matusiaka przede wszystkim.
Zastanawia nas długość kontraktu - czas pokaże, czy Wisła nie przeholowała. Olbrzymi, pięcioletni kontrakt dla 28-latka (28 lat Garguła skończy w lutym)? W wypadku ofensywnych pomocników czas bywa bezlitosny. Jakoś nam się nie chce wierzyć, by ten dość podatny na kontuzje piłkarz utrzymał formę przez następne pięć lat, ale najwidoczniej Wisła musiała zaryzykować, bo w przeciwnym razie reprezentant Polski wybrałby inny zespół.
Dodajmy, że liga nabiera rumieńców. Lech ma Murawskiego i Stilicia, Legia Iwańskiego i Rogera, a Wisła Gargułę i jakiegoś mięśniaka do pary (za to Brożka z przodu). Kilka meczów zapowiada się naprawdę pasjonująco. Słabsze drużyny mogą być niemiłosiernie oklepywane.
Źródło: weszlo.com
Oby to był tak udany transfer jak w przypadku Matusiaka i Niedzielana
A żeby jeszcze nasz najlepszy przyjaciel "Dawid" zaraził Gargułę swoją pasją :D miło by było patrzeć jak pieniążki cinkciarza są "inwestowane" w branżę hazardową :D
Garguła to ułożony i rozsądny chłopak tak więc Dawid go na pewno nie zarazi. A jak mu będzie szło w Wiśle, to już inna para kaloszy. Chłopak jak dotąd spedził prawie całą karierę w jednym klubie gdzie wszystko kreciło się wokół niego. Teraz w wieku 28 lat przychodzi do klubu gdzie wymagania w stosunku do niego będą olbrzymie. Tak naprawdę wszyscy oczekują ,że wraz z jego przyjściem wszystkie cele, do których Wisłą dąży zrealizują się jak za skinieniem czarodziejskiej rużdżki. Jak sobie z tym poradzi grzeczny i skromny chłopak...pożyjemy, zobaczymy.
6 stycznia 2009, 11:56:58 - R_Czykiel
Piłkarze Polonii Bytom nie wyszli na pierwszy trening
Piłkarze Polonii Bytom odmówili wyjścia na pierwszy w tym roku trening. Powodem są zaległości finansowe klubu wobec zawodników.
Dziś przygotowania do rundy wiosennej mieli rozpocząć podopieczni Marka Motyki. Drużyna miała najpierw pobiegać, a następnie przenieść się do siłowni. Jednak zawodnicy Polonii odmówili rozpoczęcia zajęć z powodu zaległości finansowych. Piłkarze chcą najpierw porozmawiać z klubowymi działaczami.
źródło: SportSlaski.pl
Ano!
[i]Heniu coś ty kuźwa kupił ...
przecież to odpady, robisz skład, ale "drzewa i węgla"[/i]
Źródło: sports.pl - komentarz kibica Żaboli odnoszący się do wzmocnień za 2 miliony
Solorz właduje miliony w Śląsk Wrocław
Zygmunt Solorz zainwestuje w piłkę fot. Marcin Lobaczewski
Śląsk Wrocław czekają dobre czasy. Już w styczniu współwłaścicielem klubu może zostać właściciel Polsatu Zygmunt Solorz. "Na 80 procent jeden z najbogatszych Polaków zainwestuje w Śląsk" - mówi jedna z osób znających kulisy negocjacji. Teraz sprawą zajmują się prawnicy.
Jeśli prawnicy zajmujący się umową nie zablokują negocjacji, podpisy będą już tylko formalnością. "Fundamentalne kwestie już ustaliliśmy" - mówi informator, który bierze udział w negocjacjach. Prawnicy ocenią teraz, czy nie przekroczono przepisów dotyczących komercyjnych przedsięwzięć spółek miejskich z prywatnym kapitałem.
Jak miałaby wyglądać działalność Solorza w Śląsku? Nieoficjalnie wiadomo, że miasto Wrocław i bogacz Solorz poprowadzą przedsięwzięcie biznesowe, z którego część zysków będzie przekazywana do budżetu piłkarskiego Śląska. Taka forma współpracy ma być czymś nowym na polskim rynku.
Na razie plany muszą zaakceptować prawnicy. Wiadomo, że Solorz nie odkupi od miasta udziałów w spółce. Ma zamiar je nabywać poprzez stopniowe podwyższanie kapitału akcyjnego.
dziennik.pl
Schetyna z Waltzową powalczą w mediach o prezydenture?
7 stycznia 2009, 13:09:10 - MichalMKS
Polonia Bytom wystawiła wszystkich zawodników na listę transferową
Chaos w Bytomiu trwa. Wczoraj piłkarze Polonii nie wyszli na trening, a w efekcie dziś każdy z nich z osobna został zaproszony na rozmowę z władzami, aby dowiedzieć się, że jest na sprzedaż.
Co to oznacza? Że właściwie każdy z zawodników może tej zimy zmienić barwy klubowe. Przypomnijmy, że źródłem problemów są zaległości płacowe.
źródło: SportSlaski.pl
Piłkarze ŁKS-u też strajkują
Strajk nie tylko w Polonii Bytom, ale i w ŁKS-ie Łódź! Dzisiaj zawodnicy łódzkiego klubu mieli odbyć pierwszy w nowym roku trening, ale odmówili udziału w zajęciach, a wszystko za sprawą sporych zaległości finansowych. Piłkarze obyli burzliwą rozmowę z dyrektorem sportowym Tomaszem Kłosem, a także trenerem Grzegorzem Wesołowskim. Właściciela klubu Daniela Goszczyńskiego przy Alei Unii nie zastano.
W pierwszych dwóch tygodniach stycznia praktycznie wszystkie kluby ekstraklasy wznawiają treningi. Nie inaczej miało być wczoraj w Bytomiu, ale jak już wiadomo piłkarze miejscowej Polonii odmówili wyjścia na zajęcia. Sytuacja powtórzyła się dzisiaj także w Łodzi. Zawodnicy ŁKS-u, którzy na swoje pensje muszą czekać tygodniami postanowili zastrajkować i również zbojkotowali pierwsze w tym roku zajęcia.
W klubie nie dzieje się najlepiej. Postanowiliśmy porozmawiać z zarządem klubu i dowiedzieć się kiedy możemy liczyć na odzyskanie ciężko zarobionych pieniędzy. Niestety nikt nie potrafił nam na nasze pytania odpowiedzieć powiedział nam piłkarz proszący o anonimowość.
Zawodnicy liczyli, że dzisiaj uda im się porozmawiać z prezesem Danielem Goszczyńskim. Właściciela klubu nie zastano jednak w klubie, nie odbiera także telefonów.
Prezes już nieraz zapewniał nas o rychłych wypłatach i kończyło się na obiecankach. Jesteśmy zdeterminowani i jeśli szybko nie otrzymamy należnych nam pieniędzy, to pewnie drużyna nie wyjedzie na pierwsze zgrupowanie, które jest zaplanowane w Barcicach koło Starego Sącza (11-21 stycznia) mówią piłkarze.
Sytuacja w ŁKS powtarza się z cykliczną regularnością. Przypomnijmy, że identycznie było w czerwcu minionego roku, kiedy to także piłkarze zastrajkowali i nie rozpoczęli przygotowań do rundy jesiennej sezonu 2008/2009. Zawodnicy drużyny z al. Unii protestowali siedem dni. Wówczas piłkarze tak to argumentowali: Od ponad dwóch miesięcy nie otrzymujemy żadnych pieniędzy. Decyzja o strajku była jednomyślna.
GOOOL.pl / Express Ilustrowany
zac Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Piłkarze ŁKS-u też strajkują
(...)Prezes już nieraz zapewniał nas o rychłych wypłatach i kończyło się na obiecankach. (...)
Drumlak - BIERZ GO!!!
Ja tam jestem klakier Filipiaka, takiej sytuacji jak w ŁKS czy Boloni Pytom bym absolutnie nie chciał............
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)