Dobrze ze Cabaj byl wtedy za bramka co by sie stalo gdyby byl miedzy slupkami wtedy to wole nie myslec
-
-
Mecz Lech Poznan - Cracovia Krakow
Cabaj jest OK!
Cała drużyna zaje...cie zagrała.BARAN do reprezentacji(szkoda tylko ze tak szybko zszedł)
Gratuluje zwycięstwa panowie :)))))))))))), pozdrawiam wszystkich kibiców Pasów szczególnie tych którzy byli dzisiaj z nami.
Cóż, słabiutki wynik, pozostaje tylko pozazdrościć drużyny.
Pozdrawiam.
A wogóle ilu było naszych???
PAS napisał(a):
> Mniej efektownie, ale z 3 punktami. Baaaaaaaaaaaaaaaaardzo
> potrzebne TRZY punkty spokoju. Nareszcie więcej cwaniactwa.
> Chociaż w I połowie dużo nerwów kosztowało mnie zbyt długie
> rozgrywanie piłki na swojej połowie. Nie pora jednak jak tu już
> ktoś zauważył mówić o mankamentach. Dzisiaj wieczór pozytywnego
> odreagowania miesiąca sierpnia. Obie bramki
> "prima sorta". Baniowy - raz a dobrze i o to chodzi. Drumlak -
> strzał życia. Brawa dla całej drużyny i Stawowego. Może teraz
> będzie miał więcej spokoju? A El Cabajo chyba na dłużej zagości
> w bramce...
>
Mam dokładnie takie same odczucia...
"A Lecha podobno tylko 10.tys na stadionie to prawda? :/"
A powiem szczerze, że godzinę przed meczem wyglądało to jeszcze gorzej, puste trybuny! Dalej jednak jakoś to się uzbierało trochę. Atmosfera jak przystało, przyjaciele z Cracova przyjechali dobrze zaopatrzeni w suweniry wszelakie:)
Krótko- gratuluję zwycięstwa, a mecz? nie wyglądał żeby dla Was był ciężki, gdybyście chcieli to byście nam wsadzili z 5 spokojnie. Niestety pod względem sportowym nijak nie da się powiedzieć, że było DWCH :(
Pozdrawiam z Poznania!
ufff. nareszcie. pieknie nie bylo, ale skutecznie. moze canal po derbach mniej naszych meczy bedzie transmitowal, bo nie byla to pilka ladna dla oka, ale co tam, wazne sa wyniki
Siema Pasiaki ! Ilu było waszych trudno określić bo rozsiani po całym stadionie byliście, ale myśle, że te 1,5 - 2 tys. was było ! Doping dobry z obu stron, wspólne okrzyki, brawa itd. Gry naszych nie komentuje, tylko Wam pogratuluje 3 pkt. Pierwsza brama zaj....a, drugiej nie widziałem bo skakaliśmy w kotle tyłem do boiska, gdy nagle ktoś krzyknął 2:0. Cóż, jestem pod wrażeniem atmosfery i waszej obecności i czekam do wiosny na rewanż. BĘDE NA BANK
Pozdrawiam
Arka..........Gdynia
Cracovia......Kraków
Lech.......Poznań
wszystko ladnie pieknie......ale dlaczego Wojtek zmienil Areka Barana??????No i jeszcze te kontry niewykozystne:/.Ale dobrze jest jak jest.
JA KOCHAM PASY
http://sport.interia.pl/news?sid=2920152&cid=2920152&cinf=544016 Zobaczcie to......
gratulacje, ale teraz czas na zwyciestwo na swoim stadionie, Forza Pasy
Gratulacje!!! Naprawde w przekroju calego meczu Cracovia byla zespolem lepszym. Lech, gdyby nie skutecznosc mogl odwrocic wynik na swoja korzysc, ale nieporadnosc naszych zawodnikow byla porazajaca.
Dzieki za to ze byliscie, atmosfera na trybunach byla goraca. Kiedy wpadla 2 bramka dla Craxy i fani Pasow zaczeli spiewac "Kolejooorz, Kolejooorzzz..." to bylo niesamowite wrazenie i wlalo niesamowita otuche w niejedno niebiesko biale serce. Dziekujemy i gratulujemy. Na wiosne rewanz :)
pozdrawiam
I jest wygrana.
LECH Poznań - CRACOVIA 0:2 (0:1). Bramki: Drumlak 22, Bania 70 min. Sędziował M. Ryszka z Warszawy. Żółte kartki: Madej, Kotorowski, Michał Goliński, Topolski - Baran. Widzów 11 tys.
Cracovia w ekstraklasie wygrała drugi mecz, ponownie uczyniła to na boisku rywala. Wiadomo było, że dla obu zespołów nie mających ostatnio dobrej passy spotkanie miało szczególną wagę, grano zarówno o punkty jak i spokój wokół drużyny. ,Pasy" w pocie czoła na ten spokój w Poznaniu zapracowały. Efektowna bramka Drumlaka, kapitalne prostopadłe podanie Gizy i gol Bani, jak by nie wychwalać ambicji Lecha, to krakowianie byli skuteczniejsi i zasłużenie wygrali. Teraz czas na pierwszy komplet punktów na swoim stadionie. Na niespodziankę w meczu z Groclinem wszyscy czekają.
Zaczęło się w Poznaniu od bardzo nerwowej gry. Oba zespoły miały trudności z dłuższym utrzymaniem się przy piłce, nie było przemyślanych akcji, ani tym bardziej groźnych strzałów. Za to były liczne faule i wydawało się, że ciężko będzie którejkolwiek ze stron przełamać ten impas. I pewnie rzeczywiście byłyby z tym kłopoty, gdyby nie kapitalny strzał Drumlaka. Napastnik krakowian wykorzystał to, że obrońcy Lecha poczuli się zbyt pewnie i nie widzieli zagrożenia w fakcie, że ten znalazł się przy piłce 25 m od bramki Kotorowskiego. Może w innej sytuacji nie byłaby to sytuacja bramkowa, tyle że Drumlak oddał strzał jak marzenie i piłka wpadła w ,okienko" poznańskiej bramki. Zaskoczenie? Dla rywali tak, ale właśnie ta sytuacja pozwoliła Cracovii grać swobodniej i chociaż kolejnych strzałów tak od razu nie było, to mocno podenerwowani gospodarze ułatwiali podopiecznym Wojciecha Stawowego zadanie w grze obronnej. Bo co z tego, że Michał Goliński i spółka z determinacją przedzierali się pod bramkę Cabaja, skoro w bezpośredniej jej bliskości nie potrafili rozsądnie akcji zakończyć. Trzeba przyznać, że bramkarz Cracovii bronił bardzo pewnie, jeden przypadek - kiedy wypuścił piłkę z rąk, ale na szczęście za bramkę - tej opinii nie zmienia.
Pozorna przewaga Lecha trwała i w drugiej części gry, lecz nadal nic z niej nie wynikało. Jeden Michał Goliński, to trochę za mało na to, by w grze zespołowej wypracować sobie taką przewagę, która raz po raz drogę do bramki gości by otwierała. Poza tym poznaniacy ciągle mieli kłopoty z celnością strzałów, gubili się na ogół wówczas, gdy to wyrachowanie, ,zimna krew" najbardziej były potrzebne. Ciosem, który definitywnie sprawę załatwił było świetne prostopadłe podanie Gizy i gol Bani. Sytuacja ,sam na sam", to dla kapitana krakowian okazja, której nie zwykł marnować. Potem można by jeszcze znaleźć kilka okazji do podwyższenia wyniku, ale Cracovii chyba się po prostu zrobiło żal kompletnie załamanych piłkarzy Lecha. Dopóki trwała walka o punkty ,Pasy" były bezlitosne, gdy trzeba było rozstrzygnąć dylemat dobijać czy nie przeciwnika, przypomniano sobie o więzach przyjaźni jakie oba kluby łączą. Najważniejsze, że trener i zespół mogą wreszcie złapać oddech, wtedy zawsze łatwiej o kolejne miłe niespodzianki.
LECH: Kotorowski - Sasin, Mowlik, Wójcik, Topolski - Zakrzewski (58. Stachowiak), Scherfchen (71. Majewski), Mirosław Goliński (46. Gajtkowski) - Michał Goliński, Madej - Reiss.
CRACOVIA: Cabaj - Radwański, Skrzyński, Węgrzyn, Świstak (46. Baster) - Bojarski, Giza, Baran (35. Citko, 79. Przytuła), Nowak - Drumlak, Bania.
Źródło: Ja - Gazeta Krakowska (Sobota, 18 września 2004r.)
Lech Poznań - Cracovia Kraków 0-2 (0-1)
0-1 Drumlak 22 min
0-2 Bania 70 min
Lech (4-4-1-1): Kotorowski 4, Sasin 4, Wójcik 4, Mowlik 4, Topolski 4, Zakrzewski 3, (56 Stachowiak), Scherfchen 3, (70 Majewski), Mirosław Goliński 3, (46 Gajtkowski 3), Michał Goliński 4, Madej 3, Reiss 4
Cracovia (4-4-1-1): Cabaj 6, Radwański 6, Skrzyński 6, Węgrzyn 6,
Świstak 5, (46 Baster 5), Bojarski 6, Giza 7, Baran 5, (39 Citko 5, 79 Przytuła), Nowak 6, Drumlak 7, Bania 6
Żółte kartki: Madej (38 min, faul na Świstaku), Kotorowski (52 min, faul na Citce), Michał Goliński (63 min, faul na Bani), Topolski (74 min, faul na Radwańskim), Baran (20 min, faul na Scherfchenie), Nowak (45 min, za niesportowe zachowanie), sędziował Ryszka z Warszawy oraz Rostkowski i Gudyn, widzów 11 000.
Jak padły bramki
0-1
Paweł Drumlak przejął piłkę na 30 metrze, podciągnął pare metrów i oddał mocny, soczysty strzał. Piłka wpadła tuż obok słupka.
0-2
Piotr Giza zdecydował się na indywidualną akcję, minął dwóch rywali i podał w "uliczkę" do Piotra Bani, który wyszedł na czystą pozycję i ze spokojem strzałem po ziemi pokonał Kotorowskiego.
Oba zespoły bardzo potrzebowały zwycięstwa, Cracovia nie wygrała od czterech spotkań, Lech przegrał trzy pod rząd pojedynki ligowe. Trener Czesław Michniewicz zdecydował się na dość diametralne zmiany, wystawił 18-letniego Mirosława Golińskiego (brata Michała), w bramce Kotorowski zajął miejsce Piątka, który targuje się z klubem o pieniądze. Trener Stawowy ponownie postawił na Cabaja w bramce, w ataku wystawił obok Bani - Drumlaka, w obronie Świstaka.
Pierwsze minuty mało ciekawe, jakby każda z drużyn chciała rozpoznać siły rywala. W 16 min groźnie uderzał z wolnego Michał Goliński, ale piłka przeleciała 20 cm obok słupka. Cracovia starała się grac uważnie w obronie, atakować kontrami.
Mecz ustawiła kapitalna bramka zdobyta przez Pawła Drumlaka mocnym strzałem z ponad 25 metrów. Cracovia leniej radziła sobie w strefie środkowej, gospodarze nie mogli złapać rytmu gry. W 31 min po centrze Reissa, Zakrzewski na 5 metrze nie trafił w piłkę głową. W 35 min trener Stawowy dokonał pierwszej zmiany, zszedł Baran zastąpiony przez Citkę.
W 39 min po centrze Citki Bania niepotrzebnie główkował, bo gdyby piłka dotarła do Węgrzyna, byłoby prawdopodobnie 2-0. Świetną kontrę wyprowadziła Cracovia w 41 minucie, podawał ze skrzydła Giza, Bania nie dosięgnął piłki na 5 metrze. W 45 min Skrzyński zablokował strzał Michała Golińskiego, za w chwilę potem w pole karne Lecha wpadł Giza, strzelał z 15 m, ale trochę za mało precyzyjnie i Kotorowski piłkę wyłapał.
Druga połowa zaczęła się od ataków Lecha, parę razy zakotłowało się pod bramka Cabaja, ale gracze Lecha byli wczoraj wyraźnie niedysponowani. W 53 min do długiej piłki wystartował Citko, był za polem karnym faulowany przez Kotorowskiego. Dostał żółtą kartkę, czy nie należała się mu czerwona?
Lech niby atakował, ale bardzo przejrzyście, nieudolnie. Kontry krakowian były znacznie groźniejsze. W 60 min Citko z 50 metrów lobował Kotorowskiego, ale piłka o pól metra minęła słupek. Groźnie było pod bramką krakowian między 61 a 65 minutą. Najpierw strzał Reissa z 14 m obronił Cabaj, potem bramkarz Cracovii odbił piłkę w bok po mocnym uderzeniu Madeja.
70 minuta przyniosła rozstrzygnięcie meczu - po świetnej, indywidualnej akcji Giza wymanewrował graczy Lecha, po jego precyzyjnym podaniu Bania trafił do siatki. To trzeci gol kapitana "pasów" w tym sezonie, pierwszy strzelony nogą (dwa poprzednie zdobywał głową).
Mecz ma teraz jednostronny przebieg, szarpiący się Lech atakuje, ale bez żadnego skutku. Każda kontra "pasów" pachniała bramką. Krakowianom zabrakło jednak precyzji. Tak było w 87 min, kiedy po centrze Radwańskiego, Mowlik w ostatniej chwili zablokował na 7 metrze strzał Bani. W 89 min szybka wymiana piłki między graczami Cracovii, Przytuła (pojawił się na boisku w 79 minucie) podał do Drumlaka, ale ten nie trafił w światło bramki z 10 metrów.
Wygrana Cracovii jak najbardziej zasłużona. Pewnie wypunktowała bardzo słabego Lecha, który jest nadal w głębokim kryzysie, a tacy gracze jak Madej (ma grać podobno w Wiśle) prezentowali się fatalnie.
Krakowianie grali pewnie w obronie, dobre partie rozegrał w bramce Marcin Cabaj, obaj stoperzy, Radwański na prawej obronie. W pomocy błyszczał Giza, dużo napracowali się obaj skrzydłowi Bojarski, Nowak, swoje zrobili Drumlak i Bania, zdobywając po golu.
Zaskakujące, że lepiej grają krakowianie na wyjazdach, wygrali już drugi mecz (na cztery rozgrywane), u siebie jeszcze nie zwyciężyli. Za tydzień przyjeżdża do Krakowa Groclin. Może teraz?
Do ostatnich sił
Piotr Bania: - To był mecz przyjaźni tylko na trybunach, na boisku walczyliśmy do ostatnich sił. Poprawiliśmy skuteczność w ataku, która była naszym słabym punktem w meczu z Górnikiem. Cieszę się ze strzelonego trzeciego gola w tym sezonie.
Mariusz Mowlik: - Mieliśmy nadzieję, że meczem z Cracovią przełamiemy złą passę. Zagraliśmy jednak słabo, zabrakło nam przede wszystkim zimnej krwi pod bramką rywala. Widzę postęp w naszej grze, jednak był on zbyt mały, by pokonać krakowian. (RS)
Opinie trenerów
Wojciech Stawowy, Cracovia: - Zagraliśmy trochę inaczej niż dotychczas, bardzo agresywnie w strefie środkowej, czyhając na kontry. Najważniejsze, że zawodnicy w 100 procentach zrealizowali założenia taktyczne. Mecz ustawiła dla nas pierwsza bramka Pawła Drumlaka, uderzenie z 25 metrów było znakomite. Przepiękna była druga akcja wyprowadzona przez Piotrka Gizę, analogiczną akcję przeprowadził wiosną tego roku w Bełchatowie. Zmieniłem Arka Barana, po jednym ze starć zaczął narzekać na przywodziciela. Nie było sensu ryzykować. Zszedł także z boiska Marek Citko, bo sygnalizował lekki uraz mięśnia dwugłowego. Cieszę się, że znowu dobrze bronił Marcin Cabaj. Oby tak dalej, pamiętajmy, że to młody bramkarz, ma dopiero 23 lata.
Czesław Michniewicz, Lech: - Nie mogę być zadowolony, znowu przegraliśmy, nie zdobyliśmy gola. Choć pociechą może być fakt, że wreszcie wypracowaliśmy kilka pozycji strzeleckich. Ale gramy zbyt nerwowo pod bramką i nie potrafimy wykorzystać prostych sytuacji. Grę młodych piłkarzy Mirosława Golińskiego i Topolskiego oceniam dobrze.
(AS)
Liczba meczu: 10
Była to 10 wygrana Cracovii w meczach I-ligowych obu zespołów, w 21 meczach 7 wygranych Lecha, 4 remisy, 10 zwycięstw "pasów", w bramkach 33 do 19 dla krakowian.
Źródło: Dziennik Polski (Andrzej Stanowski)
Ponad półtora miesiąca czekali sympatycy "Pasów" na drugie zwycięstwo swoich ulubieńców w rozgrywkach ekstraklasy. Przepiękny gol Pawła Drumlaka i bramka Piotra Bani dały krakowianom upragnione zwycięstwo i zasłużone trzy punkty. Szkoda tylko, że z kontuzją boisko opuścił Marek Citko.
"Pasy" przed tym meczem miały złą passę - po pierwszym zwycięstwie w Lubinie nastąpiły trzy kolejne porażki i dopiero w czwartym meczu udało się im zremisować. W tym czasie wokół piłkarzy i trenera Wojciecha Stawowego zrobiło się bardzo nerwowo. Prezes klubu prof. Janusz Filipiak musiał dementować doniesienia prasowe o rychłej dymisji trenera. W takiej atmosferze "Pasom" bardziej niż wszystko inne potrzebne było wreszcie zwycięstwo. I udało się - w meczu ze słabym Lechem krakowianie stworzyli sporo okazji, a w końcówce, gdy prowadzili już 2:0, dominowali na boisku.
Wczorajszy mecz nie był porywającym widowiskiem, głównie z powodu wielu błędów popełnianych przez obie drużyny. Pierwsi do ataku rzucili się gospodarze. Michał Goliński (16. min) omal nie zaskoczył z rzutu wolnego Marcina Cabaja, ale piłka po jego strzale przeszła minimalnie obok słupka. Krakowianie zbyt często tracili piłkę. Ta uwaga szczególnie dotyczy Łukasza Skrzyńskiego i Arkadiusza Barana. "Skrzynia" w 18. min sprezentował piłkę Marcinowi Golińskiemu, który - na szczęście - pogubił się w polu karnym. Z kolei Barana (wcześniej sporo faulował i otrzymał żółtą kartkę) zastąpił z powodzeniem Marek Citko.
Pierwszy celny strzał dał "Pasom" prowadzenie. Ale co to był za strzał! W środku pola Paweł Drumlak (22. min) zdecydował się przymierzyć chyba z 30 m i piłka wylądowała w górnym rogu bramki obok wyciągniętego jak struna Krzysztofa Kotorowskiego.
Bramka zmusiła lechitów do odważniejszej gry. Po centrze Zbigniewa Zakrzewskiego Piotr Reiss minął się z piłką. Za moment błąd popełnił Cabaj, który zbyt krótko wybił piłkę po dośrodkowaniu z rogu. Dopadł do niej Reiss, jednak jego mocne uderzenie obronił, w pełni się rehabilitując, bramkarz Cracovii. Do pełni szczęścia zabrakło krakowianom drugiego gola, którego powinien zdobyć Piotr Giza. Środkowy pomocnik "Pasów" przegrał jednak pojedynek sam na sam z Kotorowskim.
Druga połowa rozpoczęła się od mocnego strzału Łukasza Madeja w środek bramki. Goście w tym okresie nie stracili gola, ale sprawiedliwie trzeba przyznać, że zawdzięczali to głównie ślamazarności lechitów w polu karnym, którzy nie mogli się zdecydować na strzał.
W 52. min warszawski sędzia popełnił poważny błąd. Bramkarz Lecha powinien zostać wyrzucony z boiska po tym, jak poza szesnastką powalił Citkę zmierzającego z piłką do bramki. Były reprezentant Polski starał się jak mógł - najpierw omal nie przelobował Kotorowskiego, a później poszedł sam na przebój, został jednak uprzedzony przez bramkarza. Groźne sytuacje stwarzali też lechici, ale w bramce Cracovii coraz lepiej spisywał się Cabaj. Nie dał się zaskoczyć Madejowi mocnym plasowanym uderzeniem (65. min), obronił też strzał Reissa. W odpowiedzi na sytuacje Lecha gola zdobyła Cracovia. Giza (70. min) minął trzech lechitów i wyłożył piłkę Bani, a ten strzelił obok bramkarza i było 2:0.
W końcówce Cracovia potrafiła szanować piłkę i stworzyć sytuacje bramkowe po kontratakach. Ale też do samego końca zdarzały się jej denerwujące straty.
Lech 0 - Cracovia 2 (1)
STRZELCY
Cracovia: Drumlak (22.), Bania (70.).
SKŁADY
Lech: Kotorowski Ż - Sasin, Wójcik, Mowlik, Topolski Ż - Zakrzewski (58. Stachowiak), Mirosław Goliński (46. Gajtkowski), Scherfchen (71. Majewski), Michał Goliński Ż, Madej Ż - Reiss.
Cracovia: Cabaj - Radwański, Skrzyński, Węgrzyn, Świstak (46. Baster) - Bojarski, Giza, Baran Ż (36. Citko, 79. Przytuła), Nowak Ż - Bania, Drumlak.
Sędziował Mirosław Ryszka z Warszawy. Widzów 10 000.
Zdaniem trenerów
Czesław Michniewicz, Lech: Cracovia wygrała zasłużenie, strzeliła piękne bramki. Jeśli chodzi o nas, to martwi kolejny mecz bez gola i punktu. Sytuacja zrobiła się zła. Powody do małego optymizmu można wysnuwać na podstawie kilku sytuacji, jakie stworzyliśmy w tym meczu. Zawiódł mnie Madej, który w pierwszej połowie podał wprost pod nogi Drumlaka, a ten zdobył gola. W drugiej sytuacji Scherfchen prosił o zmianę, miał problemy, żeby ustać na boisku, i nadzialiśmy się na kontrę.
Wojciech Stawowy, Cracovia: Od początku rozgrywek graliśmy ładną piłkę, ale brakowało nam szczęścia. Dziś było ono z nami. Moi piłkarze w pełni zrealizowali przedmeczowe założenia, strzelili dwie piękne bramki i stworzyli widowisko na niezłym poziomie. Lech miał optyczną przewagę, zwłaszcza w drugiej połowie gra toczyła się na naszej połowie, ale my odpowiadaliśmy groźnymi kontrami.
Zdaniem piłkarzy
Piotr Bania, kapitan Cracovii: Przed meczem wiedzieliśmy, że w obu drużynach jest nerwowa atmosfera. Z drugiej strony jednak wiemy, że gramy poukładaną piłkę, nie jesteśmy słabi i stać nas na wiele, a do pełni szczęścia brakuje nam tylko goli. Udało się je zdobyć w Poznaniu. Przy bramce dostałem doskonałe podanie od Piotrka Gizy i nie pozostało nic innego, jak je wykorzystać.
Marek Citko, Cracovia: Taka jest piłka: wcześniej graliśmy lepiej, ale przegrywaliśmy lub remisowaliśmy. Teraz stało się dokładnie odwrotnie. Mam nadzieję, że zwiększy się zaufanie do nas i do trenerów. Miałem dwie okazje do strzelenia pierwszego gola w Cracovii. Starałem się przelobować bramkarza, bo kątem oka widziałem, że wyszedł z bramki, za drugim razem obrońca zdążył "dziubnąć mi" piłkę. Nie wytrzymałem do końca meczu, bo poczułem ból w mięśniu dwugłowym. Myślę, że będę gotowy do gry za 7-10 dni.
Źródło: Gazeta Wyborcza - wak, pele
Dzielni kibice
Było źle, jest gorzej. Mała rewolucja w składzie Lecha nie dała efektów. Kolejorz przegrał czwarte z rzędu spotkanie ligowe i nadal nie widać choćby promyka nadziei na poprawę sytuacji.
Trener Czesław Michniewicz zapowiadał przewietrzenie składu i słowa dotrzymał. W pierwszym składzie pojawili się Krzysztof Kotorowski i debiutujący w ekstraklasie Mirosław Goliskiński. Na prawej obronie Pawła Kaczorowskiego zastąpił Paweł Sasin, a Zbigniew Zakrzewski zagrał wyjątkowo na prawej pomocy.
Początek spotkania dość niemrawy - sporo fauli, a mało ładnych akcji. W 3 min. Maciej Scherfchen nieskutecznie dobijał strzał Mirosław Golińskiego,a chwilę później dośrodkowanie w pole karne Zakrzewskiego, obrońcy Cracovii wybili na rzut rożny. Trybuny ożywiły się jeszcze w 16 min. - rzut wolny z ok. 25 metrów egzekwował Michał Goliński, piłka poszybował 30 centymetrów obok słupka.
Gol jak marzenie
I nadeszła 22 minuta. Z pozoru niegroźna akcja Cracovii, Paweł Drumlak swobodnie prowadził piłkę i widząc, że obrońcy Lecha nie kwapię się by mu przeszkodzić, oddał fantastyczny strzał z ponad 30 metrów. Piłka wpadła do siatki przy samym słupku.
Kolejorz przebudził się po pół godzinie gry. Bliski szczęścia był Zakrzewski, po dośrodkowaniu Piora Reissa, ale Kazimierz Węgrzyn zdążył wybić na rzut rożny. Jeszcze lepszą szansę Kolejorz miał po akcji braci Golińskich. Michał ,,wkręcił’’ Węgrzyna, wycofał do młodszego brata, ale Mirek prawą nogą nie potrafi strzelać.
Nie wiedzieli co się dzieje
Ciekawa była końcówka pierwszej połowy, bo oba zespoły poszły na wymianę ciosów. W ostatniej akcji przed przerwa Michał Goliński był już prawie sam na sam z Marcinem Cabajem, ale świetnym wślizgiem Łukasz Skrzyński, wybijając na rzut rożny.
- Każdy widzi, że bardzo chcemy, ale nic nam zupełnie nie wychodzi. Nie potrafimy dłużej utrzymać się przy piłce, stworzyć akcji, nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje - mówił rozpaczliwym tonem Łukasz Madej w przerwie spotkania.
Ale po przerwie Lech grał ,,swoje’’ czyli chaotycznie w ataku i niepewnie w defensywie. Koszmarne nieporozumienia Davida Topolskiego z Kotorowskim przed polem karnym Lecha mogło stracić się utratą drugiego gola. Bramkarz gospodarzy powalił Marka Citkę, na szczęście dla ,,Kotora’’ skończyło się tylko żółtą kartą.
Bania postawił kropkę nad ,,i”
W 65 min. jedna z nielicznych ładnych akcji lechitów - Reiss strzelił z ostrego kąta, ale Cabaj wypadł piłkę na rzut rożny. 6 minut później ,,było pozamiatane’’. Bania dostał idealne podanie od Piotra Gizy i w sytuacji sam na sam po raz drugi pokonał Kotorowskiego.
- Liczyliśmy, że przełamiemy złą passę i zdobędziemy wreszcie punkty. Nie udało się, po raz kolejny zagraliśmy słabo, choć trochę lepiej niż w Lubinie - przyznał po meczu Mariusz Mowlik.
Cracovia wyszła z kryzysu, w Lechu on jeszcze bardziej się pogłębił. I tylko należy chylić ukłony przed kibicami, którzy mimo kolejnej porażki, odśpiewali tradycyjne ,,Czy wygrywasz czy nie, ja i tak kocham cię’’.
Sprawa odroczona
Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN nie podjęła decyzji w sprawie rozwiązania kontraktu Michała Golińskiego. Powodem była nieobecność głównego zainteresowania na posiedzeniu, bowiem Goliński rozgrywał mecz z Cracovią. Decyzja ma zostać podjęta w przyszłym tygodniu.
Lech Poznań - Cracovia 0:2 (0:1)
Bramki: 0:1 Paweł Drumlak (22), 0:2 Piotr Bania (71)
Lech: Kotorowski - Sasin, Mowlik, Wójcik, Topolski - Zakrzewski (58. Stachowiak) Scherfchen (71. Majewski), Mirosław Goliński (46. Gajtkowski), Michał Goliński, Madej - Reiss.
Cracovia: Cabaj - Radwański, Skrzyński, Węgrzyn, Świstak (46. Baster) - Bojarski, Baran (36. Citko, 79. Przytuła), Giza, Nowak - Drumlak, Bania.
Żółte kartki: Krzysztof Kotorowski Michał Goliński, David Topolski, Piotr Reiss (Lech) oraz MIchał Świstak (Cracovia).
Sędziował: Mirosław Ryszka (Warszawa).
Widzów: 9 tys.
Źródło: Gazeta Poznańska (lic)
Trwa fatalna passa poznańskiego Lecha
Lech Poznań nadal jest dostarczycielem punktów. Cracovia Kraków wygrała z nim dość łatwo. Poznaniacy znów byli niemal w każdej akcji wolniejsi od rywali. Tym razem jednak przynajmniej stwarzali sytuacje bramkowe.
Wolniejsi - dodajmy - tym razem o niewiele. Ale jednak... Ten ułamek sekundy, te kilka centymetrów niekiedy decydowały o powodzeniu akcji, czy to ofensywnej, czy defensywnej. W efekcie Cracovia zdobyła przewage nie tyle na boisku, co psychologiczną. I wygrała w ekstraklasie z Lechem po raz pierwszy od pół wieku!
Tym razem, w przeciwieństwie do chociażby koszmarnego meczu w Lubinie, lechici zagrali ambitniej. Walczyli, tyle że walka w ich wykonaniu polegała raczej na polowaniu na nogi rywali. Cracovia atakowała piłkę, ale Lech - nie. Poznaniacy spóźniali się, faulowali i zebrali sporo żółtych kartek.
To m.in. dlatego mecz był brzydki. Poza tym irytował. Lech bowiem był nieporadny, często psuł wypracowywane przez siebie akcje, wreszcie marnował okazje strzeleckie.
Cracovia nie zagrała wielkiego meczu, ale potrafiła lechitów wyprzedzić i sprawniej konstruowała akcje. Kilkakrotnie zakotłowało się pod poznańską bramką, w której występujący po raz pierwszy w tym sezonie Krzysztof Kotorowski chwilami miał problemy z kontrolą pola bramkowego.
W składzie Lecha pojawiła się tez młodzież - David Topolski czy Mirosław Goliński, młodszy brat Michała. Debiut w takim spotkaniu nie mógł być udany - zbyt duże obciążenie psychiczne, nerwy. Młody Goliński po prostu "się spalił".
Kiedy w 16. min Michał Goliński uderzył z rzutu wolnego tuż nad poprzeczką, wydawało się że poznaniacy są wreszcie w stanie stworzyć zagrożenie bramki rywali. A jednak w 23. min jedno nieudane zagranie bardzo aktywnego w tym spotkaniu Łukasza Madeja spowdowało nieszczęście. Piłkę przejął bowiem Paweł Drumlak i silnym strzałem w okienki bramki Lecha dał Cracovii prowadzenie.
Lech najlepszą okazję bramkową miałw ostatniej akcji pierwszej połowy, gdy czysta i odważną interwencją Łukasz Skrzyński ubiegł wpadającegio w pole karne Michała Golińskiego.
W tym czasie kibice na trybunach przeżywali prawdziwą schizofrenię. Po pierwsze - był to tzw. mecz przyjaźni, więc potrzebujący akurat mocnego wsparcia piłkarze Lecha często słyszeli z trybun okrzyki dla Cracovii, albo nawet dla ... Arki Gdynia! Wielu kibiców Lecha nie wiedziało na czym bardziej się skupić - na wspomaganiu własnej drużyny w chwili, gdy tego najbardziej potrzebowała, czy też na pielęgnowaniu dobrych stosunków z Cracovią i Arką.
Po drugie wreszcie - po kolejnej nieudanej akcji Lecha kibice zaczęli skandować: - K. mać, Kolejorz grać! Przy okazji okrasili to okrzykami poparcia dla trenera Czesława Michniewicza. Potem zmienili zdanie. Wściekłość zastąpiły wzruszające hasła "Czy wygrywasz, czy nie, jak i tak kocham cię".
A Lech nie wygrywał. Na początku drugiej połowy lechici kilkakrotnie zagościli pod bramką Cracovii i marnowali te okazje w niezwykle łatwy sposób. Madej, Reiss, Goliński, Gajtkowski strzelali zbyt słabo, albo rezygnowali ze strzałów, wdając się w jakieś tańce z piłką. Zbigniew Zakrzewski w dogodnej sytuacji przyjał piłkę "na radar", czyli bardzo niedokłądnie. Naraził się przez to na gwizdy, zwłaszcza że niemal w tej samej chwili trener zdjął go z boiska.
Wreszcie ok. 65. min najpierw Madej, a potem Reiss łądnie i mocno uderzyli na bramkę Marcina Cabaja. Ten wyszedł cało z opresji, po czym Cracovia przeprowadziła jedną z wielu kontr. Piękne, prostopadłe podanie Piotra Gizy bez trudu wykorzystał Piotr Bania. W tym czasie utykał w środku pola kontuzjowany Maciej Scherfchen (prawdopodobnie ma pęknięta rzepkę) i nie brał udziału w akcji. Krakowianie bezwzględnie wykorzystali tę okazję.
Było 0:2 i 10 minut do końca. Pewnie wyrównanie w takim meczu na 2:2 byłoby tym, czego obecnie Lechowi brakuje do przełamania kryzysu, ale poznaniacy nie byli do tego zdolni. Zablokowani psychicznie, nerwowi, ze sztywnymi nogami znów ulegli.
Lech Poznań 0 (0)
Cracovia Kraków 2 (1)
Strzelcy bramek:
0:1 Drumlak (23. min), 0:2 Bania (71. min, z podania Gizy)
LECH: Kotorowski Ż - Topolski Ż, Mowlik, Wójcik, Sasin - Madej Ż, Scherfchen (71. Majewski), Mirosław Goliński (46. Gajtkowski), Michał Goliński Ż, Zakrzewski (58. Stachowiak), Reiss
CRACOVIA: Cabaj - Radwański, Skrzyński, Węgrzyn, Świstak Ż (46. Baster), Bojarski, Baran (35. Citko, 79. Przytuła), Giza, Nowak, Drumlak Ż, Bania
Sędzia: Mirosław Ryszka (Warszawa)
Widzów 10 tys.
~~
Daty:
2001 - wtedy doszło do ostatniego meczu Lecha i Cracovii - w Krakowie, w Pucharze Polski po remisie 2:2 poznaniacy wygrali rzuty karne
1984 - wtedy po raz ostatni doszło do meczu ligowego Lecha i Cracovii; 9 maja 1984 r. w Poznaniu "Kolejorz" pokonał "Pasy" 1:0 po golu Ryszarda Szewczyka i krótko potem sięgnął po tytuł; tamten mecz oglądało ponad 25 tys. widzów
1966 - wtedy po raz ostatni Cracovia wygrała w Poznaniu - było 2:1 dla "Pasów"
1954 - wtedy po raz ostatni Cracovia wygrała w Poznaniu w ekstraklasie
~~
[b]Szacunek kibiców dla historii - 17 września
Kibice Lecha Poznań i Cracovia Kraków - darzący się sympatią - razem obserwowali mecz. Przed spotkaniem grupka kibiców, w której dominowali fani z Krakowa, szła ze śpiewem ul. Paderewskiego w Poznaniu w stronę Starego Rynku. Kibice darli się niemiłosiernie, ale gdy doszli do pomnika ułana, gdzie trwały obchody radzieckiej agresji z 17 września 1939 r., ... zamilkli. W ciszy minęli miejsce uroczystośc i znów zaczęli śpiewać dopiero na Rynku.[/b]
~~
Wojciech Stawowy - trener Cracovii
W tym niezłym pojedynku Lech miał może optyczną przewagę, częściej był przy piłce, ale my wyprowadziliśmy zabójcze kontrataki. Trener Michniewicz wykonuje w Lechu kawał dobrej roboty, poukładał ten zespół i wierzę, że wyniki wkrótce przyjdą.
Czesław Michniewicz - trener Lecha Poznań
Kolejny mecz bez bramki, bez punktu i sytuacja jest już zła. Powody do optymizmu są takie, że stworzyliśmy kilkanaście sytuacji bramkowych. Gramy jednak nerwowo, za wszelką cenę chcemy zdobyć gola i komplikujemy sobie nawet najprostsze sytuacje.
Mariusz Mowlik - obrońca Lecha
Nasza gra wyglądała już lepiej niż ostatnio. Co z tego? Każdy z nas chce, ale nie wychodzi. Były już jednak okazje strzeleckie, no i fizycznie wytrzymaliśmy ten mecz do końca. Walczyliśmy choćby o bramkę, która pozwoliłaby się nam odblokować.
Piotr Bania - napastnik Cracovii
Lech miał sporo kazji i gdyby był zespołem na fali, zapewne strzeliłby z tego kilka bramek. Ponieważ jest w dołku, marnował je.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Poznań) - Radosław Nawrot, pele
No to do kolekcji jeszcze może to:
==
Kryzys na Bułgarskiej, Cracovia bez pardonu rozjechała Lecha
Fatalnie spisujący się w rundzie jesiennej piłkarze Lecha Poznań, w pierwszym meczu szóstej kolejki, nie dali rady beniaminkowi z Krakowa. Zaprzyjaźnione drużyny walczyły twardo (sielanka była tylko na trybunach), jednak to zawodnicy Cracovii okazali się sprytniejsi i strzelili dwa gole.
Choć to "Kolejorz" pierwszy zaatakował - strzał Macieja Scherfchena na bramkę Marcina Cabaja został zablokowany, a niecelnie dobijał Mirosław Goliński - to goście uzyskali prowadzenie. Po ponad dwudziestu minutach na uderzenie z trzydziestu metrów zdecydował się zawodnik "Pasów" - Paweł Drumlak. Z bramki wyszedł Krzysztof Kotorowski i niepilnowany były pomocnik Pogoni Szczecin ulokował piłkę w samym "okienku".
[img]http://www.zycie.com.pl/teksty/2004/09/18/images/142[/img]
Akcja ta do złudzenia przypomina tą po której w zeszłej kolejce piłkarz Groclinu Grodzisk Wlkp., Rafał Kaczmarczyk, pokonał zbyt mocno wysuniętego Macieja Mielcarza z Amiki Wronki.
Tuż przed końcem pierwszej połowy szansę na podwyższenie miał Piotr Giza, lecz jego strzał po ziemi pewnie złapał golkiper gospodarzy.
Drugą odsłonę Lech zaczął od ładnej akcji. Po kontrze kapitan lechitów, Piotr Reiss, przerzucił piłkę do aktywnego Łukasza Madeja, który minąwszy w polu karnym świeżo wprowadzonego Marka Bastera huknął mocno na bramkę Cracovii, ale na posterunku był Cabaj. Podopiecznym Czesława Michniewicza, który wreszcie otrzymał licencję na prowadzenie drużyn pierwszoligowych, nie umieli wykonać tego ostatniego podania w polu karnym, a gdy już dochodziło do sytuacji podbramkowej napastnikom poznańskiego zespołu po prostu brakowało zimnej krwi.
Z kolei "Pasy" w piątkowy wieczór skutecznie rozbijały defensywę gospodarzy. Na dwadzieścia minut przed końcem spotkania po akcji duetu: Giza - Piotr Bania, ten ostatni przytomnym strzałem podwyższył prowadzenie i przypieczętował drugie zwycięstwo Cracovii w rundzie jesiennej.
Źródło: Życie - Tomasz Pazdyk
Lech - Cracovia 0:2. Krakowskie strzelanie
POZNAŃ, 17.9. Dwa człony kibicowskiej "Triady" zasiadły wczoraj na trybunach stadionu przy Bułgarskiej - fani Lecha i Cracovii. Zabrakło kibiców Arki, ale nie ma się czemu dziwić, bowiem ich ulubieńcy rozgrywali w tym samym czasie spotkanie drugiej ligi z ŁKS. W każdym razie, przyjacielska atmosfera z trybun w żadnym wypadku nie miała przenieść się na boisko. Tam walczono o punkty, które obu drużynom były pilnie potrzebne. A Lech przegrał już szóste spotkanie z rzędu, w tym czwarte w lidze.
Dotrzymał słowa
Trener lechitów, Czesław Michniewicz dotrzymał słowa i wystawił na lewej pomocy debiutującego w lidze 18-letniego Mirosława Golińskiego, którego występu wszyscy byli niezwykle ciekawi. I to właśnie Mirek oddał pierwszy strzał w tym spotkaniu, a piłka po jego uderzeniu z dystansu o metr minęła okienko krakowskiej bramki.
Tempo pierwszych minut nie rzucało na kolana. Lekką przewagę wypracowali sobie gospodarze, którzy dość łatwo przedostawali się na przedpole Cracovii. Jednak im dalej, tym gorzej. Najgroźniej pod bramką Marcina Cabaja zrobiło się w 16. minucie, kiedy rzut wolny wykonał Michał Goliński, zaś technicznie uderzona piłka o centymetry minęła bramkę. Nadeszła 22. minuta...
W samo okienko
Właśnie wtedy piłkę w środku pola przejął Paweł Drumlak. Pobiegł z nią kilka metrów i zdecydował się na strzał z 28 metrów. Uderzenie było cudowne - futbolówka trafiła idealnie w górny róg bramki Krzysztofa Kotorowskiego!
[img]http://sports.pl/gazety/iso_tempo/g-2004_09_18_10_05_411.jpg[/img]
Marcin Cabaj gratuluje Pawłowi Drumlakowi strzelenia pierwszej bramki dla Cracovii
Aż 10 minut gospodarze przeżywali szok pourazowy, nie mogąc zorganizować żadnej akcji. Dopiero w 32. minucie popisali się świetną kombinacją, po której Zbigniew Zakrzewski o centymetry minął się z futbolówką tuż przed bramką. Chwilę później starszy Goliński wyłożył piłkę bratu, lecz ten fatalnie chybił z 16 metrów. Wydawało się, że gospodarze wreszcie złapali rytm gry. Było to jednak mylne przeświadczenie. Nadal razili nieporadnością. O niebo groźniejsze były kontry Cracovii, już z udziałem wprowadzonego do gry Marka Citki.
Czy po przerwie obraz gry się zmienił?
Zmienił się o tyle, że gra zaostrzyła się w stopniu znacznym i sędzia musiał obniżyć temperaturę na boisku. Poznańscy kibice coraz głośniej domagali się wyrównania. Tymczasem minuty mijały, a Lech ciągle mógł tylko pomarzyć o golu.
Cieplej zrobiło się w 64. minucie, gdy mocnym strzałem z dystansu popisał się Łukasz Madej, zaś po chwili Piotr Reiss o mało nie przechytrzył Cabaja kąśliwym uderzeniem przy słupku. I znowu wydawało się, że miejscowi przycisną, zdobędą gola i uradują swoich kibiców. Była to jednak tylko chytra taktyka podopiecznych Wojciecha Stawowego. W rzeczywistości nieco uśpili czujność lechitow i przeprowadzili zabójczą kontrę. Znakomicie zachował się Piotr Giza, który po zwodzie zagrał w tempo do wychodzącego na czystą pozycję Piotra Bani. Król drugoligowych strzelców spokojnie przymierzył w długi róg i przyjezdni oszaleli ze szczęścia. Jego uderzenie z 16 metrów było nie do obrony.
Poznaniacy kolejny raz przekonali się, że z przyjaciółmi najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Jednak w tym przypadku sami są sobie winni.
Źródło: Przegląd Sportowy/Tempo (Dariusz Stolarczyk)
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)