Oby się nam udał duet idoli Citko-Ibo
-
-
Marek Citko : "Cracovia zacznie wygrywać"
No jakbym wykrakał;-(
"Marek Citko z każdym dniem prezentuje coraz lepszą formę. Kto wie, czy nie zagra w Poznaniu od pierwszych minut i to w roli klasycznego napastnika!" - powiedział w "Dzienniku Polskim" Wojciech Stawowy trener Cracovii.
Niewątpliwie ciekawy eksperyment. Co jakiś czas udanie przekfaliwikowywuje się napastników i pomocników na "stare lata" na obrońców. Ale po 30-tce robienie z rozgrywającego napastnika (zwłaszcza ,że partner w ataku ma ewidentne problemy z szybkością ) to niewątpliwie nowatorskie rozwiązanie...
To samo było przez kilka meczy z Pawłem Drumlakiem, z którego Wojtek na siłę robił "klasycznego" napastnika. Tymczasem większy pożytek z takich niskich graczy, dysponujących świetną techniką i znakomitym przeglądem sytuacji jest w II linii (z ewentualnością wymiany pozycji z napastnikiem oczywiście). Takiego się chyba zwykło nazywać nie klasycznym ale fałszywym napastnikiem.
CRACOVIA MA... tyś chlubą mego miasta - PROSTE ŻE CRACOVIA WYGRYWAĆ BĘDZIE - MISTRZ POLSKI na 100lecie NASZ!!!
Hehehe,oby tak było!!!!
A co do MARKA CITKO to sie chłop na bank ogra
Zaczniemy wygrywac wtedy gdy zamiast BANI bedzie gral CITKO
Wątpię czy będziemy wygrywać mecze bez rasowego napastnika, za to z kilkoma niewysokimi ofensywnymi pomocnikami (np. Drumlak, Citko, Giza, Nowak), niespecjalnie radzącymi sobie z twardo grającymi obrońcami (wyjątek to Bojarski, który twardej gry się nie boi).
W kontekście gry duetu Bania-Citko warto prześledzić akcję z drugiej połowy, kiedy Bania idealnie odgrywa Markowi w polu karnym, a ten ni to strzela ni to podaje wzdłuż bramki do Piotrka Gizy. Jeżeli podaje to bardzo nieprecyzyjnie. Z tego powinna być bramka.
Oglądałem dwukrotnie mecz Cracovii z Górnikiem w "C+" i mogę stwierdzić, że Piotrek Bania był najbardziej charującym na boisku zawodnikiem Cracovii! Postulat by odstawić Go od składu jest delikatnie mówiąc niepoważny! Citko może grać obok Banii w ataku!
Jestem za,aby w ataku postawić na DueT CITKO-BANIOWY.
Taka siła ataku,sprawdzi sie napewno w Poznaniu
Pozdro
A ja trochę z innej beczki .
Czy Marek nadal czynnie udziela się w ruchu neokatechumenalnym ? Kilka lat temu publicznie o tym oznajmił.
Z góry oznajmiam że nic przeciwko temu nie mam ,po prostu żem ciekaw i tyle .:
23 dni później
[IMG]http://www.uefa.com/MultimediaFiles/Photo/footballcentral/FootballCentral/211906_BIGPORTRAIT.jpg[/IMG]
Myślę że w ataku znajdzie się miejsce i dla Bani i dla Citki i dla Ibo bo wszyscy wymienieni przeze mnie gracze są graczami dużego formatu,pomimo Ibo młodego wieku posiada on duże umiejętności techniczne , które wypadało by Trener Stawowy wykorzystał w najbliższych meczach ligowych.Myślę ,że tak jak Citko mówi -nadszedł czas aby zacząć wszystko wygrywać wtedy będą realne szanse na gre w pucharach.
WKRÓTCE PASY PASY PASY LIDEREM EKSTRAKLASY!!!!!!!!!!!!!!!!!
Z perspektywy czasu mówię że pan sie nie mylił panie Citko...Oby tak dalej
16 dni później
Marek Citko wraca do gry. A więc dla przypomnienia i z przymrużeniem oka: Marek Citko oczami Kowala.
==
Marek ma rzecznika prasowego - szok. Człowieku, co ci dziennikarze tobie zrobili? Z dziennikarzami to się zawsze imprezowało, a nie rozmawiało przez pośredników. Rzecznikiem tym jest mój ulubieniec z roku 1993, Tomasz Zimoch - o cholera, jeszcze lepiej! Nie mogłeś sobie już chociaż znaleźć kogoś mądrzejszego? Jak wcześniej wspomniałem, właśnie przed dwumeczem z Włochami poznałem Marka Citkę. Cała Polska huczała wtedy od plotek na jego temat. Spodziewałem się jednak normalnego gościa - a tu na dzień dobry pierwszy strzał, ma rzecznika...
Z czasem w kadrze zaczęto mówić, że Marek na zgrupowaniach nie rozstaje się z biblią, choć opowiadał komuś tam o swoich grzechach młodości, problemach w Białymstoku. Może chciał się oczyścić? Był przy tym raczej zamknięty w sobie i stronił od szerszego grona. Jakoś mi to wszystko nie pasowało do wizerunku piłkarza. To piłkarz chce być księdzem, czy ksiądz piłkarzem? Kilka lat już się w tym światku piłkarskim kręciłem i kogoś takiego nie spotkałem. Mało tego - o takich przypadkach nawet nie słyszałem. Co tu dużo mówić - dziwiliśmy się.
Umiejętności piłkarskie Marka były dla mnie zagadką. Wiedziałem, że wygrał wszystkie możliwe plebiscyty i podobno nawet redakcja magazynu dla dzieci do lat trzech, "Misia", przyznała mu jakąś nagrodę. Z drugiej strony, nikt w całej kadrze nie wiedział tak do końca, za co. Że wyróżniał się w polskiej lidze? Co roku wyróżnia się pięciu piłkarzy. No a może dlatego, że strzelił dwie bramki w przegranych meczach? Duża klasa! Pierwsza - na Wembley z pięciu metrów do pustaka. Druga - fakt, że ładna, z Atletico prawie z połowy boiska, ale Molinie takich bramek nastrzelało mniej więcej stu grajków. No tak, w Polsce wystarczyło uderzyć z czterdziestu metrów w światło bramki, przegrać 1:4 i zostawało się wielkim bohaterem. Co więc ten Citko prezentuje naprawdę? Byłem ciekaw.
Powiem szczerze - może kiedyś, na podwórku, jego gra zrobiłaby na mnie wrażenie. To był dobry piłkarz, dobry kiwak. Jednak ja wtedy od kilku sezonów występowałem w Hiszpanii, a tam się już tak nie grało. Cały świat dążył do tego, by piłka była jak najszybsza. A Citko na odwrót - jeździł całymi godzinami z piłką po murawie. Mógł, był na topie - ulubieniec Piechniczka. To w ogóle były śmieszne treningi, bo gdy taki napastnik jak ja - nauczony szybkiej, hiszpańskiej gry na dwa czy trzy kontakty - przyjeżdżał na kadrę, to piłkę dostawał raz na pół godziny. Obrońca podał do pomocnika - ten jechał sam. Stracił. Spadło pod nogi następnemu - jechał. Stracił. Zabierał się z piłką następny i jechał. Stracił. I tak w kółko. A napastnicy stali i patrzyli. Żadnych efektów. W zasadzie to można powiedzieć, iż to były zajęcia w ogóle bez piłek. Takie bardziej teoretyczne, wizualne - oto patrzcie, jak Marek czy Piotrek Nowak kiwają się. A że sami ze sobą? To nic. Ważne jak!
Gdyby ktoś patrzył na to z boku, nigdy by nie zgadł, że obserwuje reprezentację narodową. To wszystko wyglądało raczej na zbiórkę hobbystów, którzy postanowili pokopać sobie po pracy. Taka reprezentacja artystów polskich. Ze szczególnym uwzględnieniem jazdy figurowej na lodzie. Lub na murawie, wszystko jedno - piruet za piruetem, sport indywidualny.
Frustrowałem się - ja zagrywam, wychodzę na pozycje, a on jedzie sam. Z takim stylem gry Marek nie miałby szans zrobienia kariery w poważnej lidze. W Europie po prostu już tak nie grano. No dobrze, podobno jeszcze jeden tak gra, ale właśnie leży w szpitalu. Citko poniekąd sam padł ofiarą swojej gry. Przy takim wożeniu się, nie było szans uniknąć kontuzji choćby na treningu. Nawet Zidane jak kiwa, a robi to bardzo dobrze, to po dwóch czy trzech zwodach ucieka z nogami, podaje do kolegi, bo mógłby jakiś drwal go pocelować. Inaczej się nie da. Późniejszy uraz, jakże poważny, był właśnie wynikiem tego, że Marek nie spotkał na swojej drodze trenera, który nauczyłby go poważnego futbolu. Z drugiej strony, szkoda, że jednak nie wyjechał za granicę. Usiadłby na ławce, może też złapał kontuzję, ale chociaż by mu płacili. A w Polsce to prezes kontuzjowanemu piłkarzowi nie da wypłaty, tylko co najwyżej w łeb!
Żal mi Marka - ta bajeczna oferta z Blackburn mogła sprawić, że inaczej potoczyłaby się jego kariera. A tak, równie pochyła. W Legii trafił na Okukę, który zawsze preferował szybką grę i tacy zawodnicy jak Citko czy Piekarski niekoniecznie mieli czego szukać. Podobnie grał kiedyś Leszek Pisz - on też lubił się bawić piłką. Miał jednak tę zaletę, że robił to wtedy, kiedy było można, a potrafił też dokonać błyskawicznego przerzutu z centrymentrową dokładnością. Taką, że dostawiało się nogę i był gol. Niby robił kółeczka, a wiadomo było, że kwestia przeniesienia akcji w pole karne rywala jest kwestią sekundy. Citko tego nie miał. Przesadzał.
Oczywiście Antoniemu Piechniczkowi to się podobało - jak cały futbol z 1982 roku. Nie zauważył, że czasy się zmieniły. Owszem, mecz Brazylia - Włochy w mistrzostwach świata był wtedy ładny, ale tam jeden obrońca wziął piłkę na szesnastym metrze, przebiegł całe boisko, stracił i z kontrą ruszył inny defensor - kontrą polegającą na osiemdziesięciometrowym biegu z piłką przy nodze. Kto sobie to wyobraża? Piechniczek myślał, że z Citką w składzie te czasy mogą jeszcze wrócić. A nie mogły.
Źródło:
Wojciech Kowalczyk, Krzysztof Stanowski - [url=http://www.90minut.pl/strona.php?id=felieton,kowal_105]Kowal [/url]- prawdziwa historia. Warszawa 2003
i dobrze ja tez sie kocham kiwac :]
Właśnie przeczytałem, że dziś (w piątek) o 21,30 Telewizja Trwam nada półgodzinny reportaż pt. "Marek Citko mówi o sobie".
a ja wlasnie ogladam, czyli ze o 21:30 bedzie powtorka. sporo materialu filmowego z pasiastych treningow, polecam
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)