Janusz Kowalik - urodziny
Janusz Kowalik
26 marca 1944 urodził się Janusz Kowalik. Urodził się w Nowym Sączu, gdzie jego rodzice ukrywali się przed Niemcami, jednak po zakończeniu wojny wrócił z rodzicami do Krakowa. Ponieważ jego ojciec był fanatykiem Pasów i trenerem trampkarzy Cracovii - nic dziwnego, że Janusz od dziecka bywał na Kałuży, i to nie tylko w charakterze widza.
Już jako junior wybijał się spośród innych. Mając 14 lat wraz ze starszymi kolegami świętował Mistrzostwo Polski Juniorów, w które miał dość spory wkład, strzelając kilka ważnych bramek. W wieku zaledwie 16 lat zadebiutował w II lidze w zremisowanym 0:0 meczu ze Stalą Mielec. W młodszym wieku w Pasach debiutował jedynie Józef Kałuża.
W tym samym 1960 roku Cracovia awansowała do I ligi, a Kowalik trafił do reprezentacji Polski juniorów i uczestniczył w Pucharze UEFA w Wiedniu. Rok później polscy juniorzy z Kowalikiem, ś.p. Hausnerem i Rewilakiem w składzie dotarli do finału gdzie przegrali z gospodarzami - Portugalią. Kowalik grał jeszcze w trzecim turnieju UEFA w Rumunii w 1962. Jednocześnie szybko stal się czołową postacią Cracovii. Błyskawicznie został idolem kibiców, i to nie tylko ze względu na strzelane bramki.
Dlaczego on? Z zespołu z połowy lat 60-tych: śp. Hausner był od niego lepszy technicznie, Orczykowski miał znacznie lepsze warunki fizyczne, a Zuśka był znacznie bardziej waleczny. Ale Janusz miał w sobie to nieuchwytne "coś". Potrafił myśleć na boisku, wiedział gdzie i kiedy najlepiej się ustawić, jak zmylić bramkarza (Kowalik chyba jako pierwszy w Krakowie zaczarował publiczność bramką zdobytą bezpośrednio z rogu). A przy tym wszystkim, choć nie był zbyt wysoki - był nieprawdopodobnie skoczny (wiele bramek strzelał głową ośmieszając znacznie roślejszych od siebie obrońców (np. w meczu z Karpatami Krosno, czy ŁKS). Umiał też (w odróżnieniu od np. ś.p. Hausnera czy Rewilaka) robić wokół siebie medialny szum. A że z dziennikarzami rozmawiać potrafił i lubił - stał się gwiazdą.
W tym samym czasie został powołany do młodzieżowej reprezentacji Polski. Niestety w 1962 Pasy spadły do II ligi, gdzie grały do sezonu 1965/66, co nie sprzyjało reprezentacyjnej karierze. Jednak Janusz (jeszcze z II ligi [!!!] - w 1965) trafił do reprezentacji Polski, a w sezonie 1965/66 wprowadził Cracovię do I ligi (mimo tego, że w rozgrywkach Pasy dwukrotnie przegrały z Pogonią – zajęły I miejsce w tabeli). Po siedmiu kolejkach nowego sezonu Cracovia została sensacyjnym wiceliderem tabeli, a Kowalik przewodził tabeli strzelców z 6 bramkami (z tego czterema w meczu z Pogonią, rozgrywanym na stadionie... Wisły, bo nasz był wtedy odbudowywany po pożarze).
Potem szło już gorzej, i Cracovia obsuwała się w tabeli, niemniej, jak zapewniał Janusz na spotkaniu z kibicami w lutym 1967 - "spokojnie się utrzymamy". Trzy dni po tym spotkaniu chyłkiem uciekł na Zachód. Kibice nie mogli mu tego wybaczyć. I już nie chodziło o sam wyjazd, lecz o sposób, w jaki to zrobił, zwłaszcza, że przez kilka następnych miesięcy zapewniał telefonicznie działaczy, że na pewno wróci. W końcu był kapitanem, który nawet tonący statek powinien opuszczać jako ostatni.
Niektórzy usiłowali go tłumaczyć. Powstała nawet "spiskowa teoria”, (w którą osobiście nie za bardzo wierzę), ze Kowalik zamiast propozycji nie do odrzucenia - jakie w owych czasach często składali naszym piłkarzom działacze pewnego gwardyjskiego klubu - wybrał ucieczkę z kraju.
Dla mnie wtedy była to sprawa zupełnie niezrozumiała. Najlepiej zarabiający ówcześnie piłkarz w Krakowie, jedyny, który miał wtedy prywatny samochód (Steyer Pucha, albo Zastawę - nie pamiętam już, ale w 1967 to było coś) i kapitan drużyny – a wszystko w wieku 22 lat - nagle rzuca wszystko w diabły. I to w taki sposób.
Wyjazdem Kowalik może "podrasował się finansowo", ale stracił chyba więcej. Oprócz uwielbienia kibiców, zamknięto dla niego na zawsze drzwi reprezentacji (ponoć były na to naciski z samej partyjnej góry, nie potrafiącej zrozumieć jak ktoś taki mógł z socjalistycznego raju uciekać), nie skończył rozpoczętych na WSP studiów. Po zakończeniu kariery w klubach holenderskich Kowalik został menedżerem piłkarskim. Wypromował w Polsce kilku średniej klasy zawodników, jednakże Cracovii, którą jak twierdzi „kocha nad życie” - zbytnio nie pomógł.
Janusz Kowalik w Cracovii rozegrał 251 spotkań strzelając w nich 104 bramki. Na Zachodzie (Sparta, NEC, SVV Maastricht i na zakończenie kariery hiszpański Real Sociedad. Grywał także w klubach polonijnych w USA) - w 153 meczach strzelił 73 gole 73. W reprezentacji (w latach 65-66) rozegrał 6 meczów, m.in. z Belgią (0:0) czy Anglią w Liverpoolu (1:1). Ponadto cztery razy siedział na ławce rezerwowych reprezentacji, lecz nie wszedł na boisko.
Miś
--------------------------------------------------------------------------------
-
-
Urodziny Janusza Kowalika
Wszelkiej pomyślności, zdrowia i pogody ducha oraz radosnych wieści o Cracovii.
Nie wiem, kto to "Miś" (Ty, Kropidło?), ale oddaje bardzo dokładnie moją opinię o Januszu. Wszystko mogło być inaczej...W każdym razie - STO LAT!
Niestety "Miś" to nie ja , to chyba Misior. Tekst ten przeniosłem ze strony "Teraz Pasy".
hehe, dobre Misior:)))))).
wszystiego najlepszego duzo zdrowia
Dobrze, że nie Misiek..
Wszystkiego najlepszego panie Januszu. Zdróweczka i pogody ducha.
Ja też się dołączam. Wszystkiego Najlepszego, zdrowia i sukcesów na niwie zawodowej jako menadżer.
Pan Janusz był chyba (jest?) menadżerem Łukasza Kubika.
To nie Misior na 100%;-)
Dużo zdrowia panie Januszu...i zero takich ofert dla Cracovii jak przy "handlu Alchemikiem".
Panie Januszu !
Jestem szczęśliwy, że mogę Panu złożyć tą drogą najserdeczniejsze życzenia urodzinowe.
Stu lat w zdrowiu dla Pana i rodziny.
Od wielu lat czekam cierpliwie na zawodnika, który miałby taki talent jak Pan. Moze już niedługo ?
Przy okazji troche uzupełnień i sprostowań.
Po wyjeździe " chyłkiem ???" na zachód / jakby inne wyjazdy były wtedy możliwe - przykładowo Banaś i Bajger z Polonii Bytom, Słomiany z Zabrza a choćby Tobollik / Kowalik grał w Sparcie Rotterdam, gdzie został vicekrólem strzelców holenderskiej ligi za samym Johanem Cruyffem.
Za wyszkolenie zawodnika Sparta przekazała na konto CRACOVII kwotę 20.000 $ / była to kwota olbrzymia, dość wspomnieć, że 1.000 $ klub przeznaczył na komplet ochraniaczy dla całej drużyny hokejowej + kompletny ubiór dla bramkarza /. Kilka tysiecy daniny należało dać na potrzeby PZPN, kilka przeznaczono dla sekcji piłki nożnej a niestety reszta gdzies wyparowała.
Przed mistrzostwami w 1974 roku mówiło sie po cichu, że czynione są starania o wskrzeszenie kariery reprezentacyjnej Janusza, ale jak wiemy nic z tego nie wyszło.
Był nieprzeciętnym technikiem, jego krótka kiwka na lewym skrzydle wprowadzała w rozpacz wszystkich prawych obrońców w Polsce. A w meczu z Zabrzem, reprezentacyjny wtedy obrońca Floreński poprosił w czasie przerwy o zmianę.
Przy okazji mógłbym wymienić wielu uciekinierów z klubu do zespołów krajowych, Staszowów, Wieliczki, Stalowej Woli i jakoś im sie tego nie wypomina.
Niewątpliwie od lat 60-tych ubiegłego wieku nie mieliśmy takiej indywidualności piłkarskiej.
Tacy piłkarze jak Janusz Kowalik na trwale weszli do historii naszego Klubu.
AjKot, ja myślę że Misiowi nie chodziło o to, że "chyłkiem" z Polski (bo wiemy, że inaczej się nie dało), ale że "chyłkiem" z Cracovii. A to już zupełnie inna sprawa. Innym się nie wypomina, ale Janusz to legenda klubu.
Wiadomość zmieniona (26-03-04 18:04)
Jeszcze jedno uzupełnienie. Mój dziadek, kibic Cracovii (lat 85 i pół), który internetu nie używa, powiedział mi, że jego zdaniem warto przypomnieć jeszcze dwa pierwszoligowe mecze, na których był i dwie bramki strzelone przez Janusza Kowalika :
a) I ligowy mecz rozegrany 42 lata temu na Kałuży z Ruchem Chorzów:
25 marca 1962 r.
Cracovia - Ruch 1-1 (0-0)
Bramki strzelili: dla Ruchu Eugeniusz Lerch mniej więcej w połowie drugiej połowy, dla Cracovii Janusz Kowalik na 10 minut przed końcem meczu.
b) I ligowy mecz rozegrany na stadionie warszawskiej Gwardii:
6 maja 1962 r.
Gwardia Warszawa - Cracovia 0-4 (0-3)
Bramki strzelili: Hausner, Kowalik, Antczak (I połowa) i Szymczyk (II połowa).
Wszelkiej pomyślności i zacieśnienia więzi z Cracovią!
Wiadomość zmieniona (27-03-04 09:45)
Wyzwany do tablicy przez Pasiaka z osiedla odpowiadam na zarzuty:
ad1) ucieczka w momencie gdy jest się KAPITANEM drużyny, która jest zagrożona spadkiem a "ucieczka" z drużyny środka (czy górnej połówki) tabeli do Staszowa to dwie różne sprawy. Od kapitana niestety wymaga się trochę więcej niż od zwykłego zawodnika. Gdyby pomógł wtedy utrzymać drużynę (jak solennie zapewniał), a wyjechaŁ PO sezonie - niewielu miałoby do niego pretensje.
ad2) 20,000 USD Sparta wypłacila z łaski (śmieszne pieniądze, już wtedy zawodnicy tej klasy chodzili na Zachodzie za 2-4 miliony dolarów) po skardze Cracovii w UEFA i handryczeniu się przez ponad pół roku.
ad3) Kowalik byl świetny technicznie, ale moim zdaniem Hausner był lepszy. Byc moze ten mój sąd bierze się stąd, ze Januszowi nie zawsze grać się chciało, często udawał kontuzje, a czasem je łapał. Zawodnik NAPRAWDĘ świetny technicznie (Hausner, czy z nowszych Tobolik) kontuzji nie łapie. Ale przez kontuzje Kowalik, mimo, że w sumie grał dłużej niż Hausner w I drużynie - zaliczył znacznie mniej meczy od Krzyśka. I Hausner którego widziałem na boisku częściej - bardziej wrył mi się w pamięć.
Legendą Kowalik stał się głównie z powodów, o których napisałem w cytowanym przez Kropidłę tekście - jako jeden z pierwszych piłkarzy wyczuł, że z dziennikarzami warto dobrze żyć
ad 4) nie zgodzę się też z twierdzeniem, że nie mieliśmy takiej indywidualności. Mieliśmy, mieliśmy i to niejedną, ale "działacze" nie potrafili ich utrzymać. A takich co grali tylko w juniorach lub krótko - nie zapamiętuje się.
Dziękuję za pozostale uzupełnienia - niemniej zdania o Kowaliku nie zmieniłem:)
Ja też pamiętam Pana z wielu meczów. Zwłaszcza tego dla mnie pierwszego z 1960 ; chyba to było w październiku z Odrą Opole . 2:0 dla Cracovii. (bramki: Kowalik i Suder) Pamiętam Pana cudowne rajdy po lewym skrzydle mimo ciężkiego boiska. Gdy Pan dostawał podanie w okolicy środka boiska, publiczność wołała: jjjjjjeeeeeeesssssssst!!!!!!!! . Takim był Pan bożyszczem. Dziś kibice mówią, że twarde jest Pana serce dla Cracovii, a ja jestem w rosterce, bo kocham Cracovię i nie mogę zrozumieć dlaczego ktoś, kto jej zawdzięcza wszystko, odwraca się plecami ... Przecież nawet biblijny syn marnotrawny wrócił, by pracować w majątku swojego ojca ....... Życzę wszelkiej pomyślności i łączę wyrazy szacunku.
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)