do kogo podobny:):):):)
[img]http://audiohobby.pl/db/topics/e72aab37ce.jpg[/img]
-
-
MŚ 2010 w RPA - 11.06-11.07
[img]http://audiohobby.pl/db/topics/fedb19b241.jpg[/img]
To dobry aktor jest , ale fakt ze troche podobny do pitekantropa ,a troche do J.Krzynówka, bez obrazy , dla pitekantropa zwłaszcza...
Akurat Brozek od przeszlo roku nie potrzebuje juz tysiaca sytuacji, a bramki strzela z kazdej pozycji, nawet akrobatycznej.
mknacylopez Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Akurat Brozek od przeszlo roku nie potrzebuje juz
> tysiaca sytuacji, a bramki strzela z kazdej
> pozycji, nawet akrobatycznej.
taaaa... pod warunkiem, że do bramki jest nie dalej niż 5 metrów ;)
eh panowie, panowie. tez z wiaodmych wzgledów nie lubie brozka. uwazam ze nalezy do esencji, rdzenia pedałko-wiślactwa jakie od kilku lat panuje. ale tym ze go nie lubie nie zamierzam mydlic oczu sobie i innym. ten gosc naprawdę nauczył sie strzelać..
nie, dalej jest taki słaby jak był. a w reprezentacji cała drużyna nie bedzie kopała na niego. ten gosc nei ma najmniejszych szans w reprezentacji.
w moim zestawieniu rzeczywiscie pominalem Blaszczykowskiego i Sagana ktorzy rowniez moga grac. tak wiec ja nie rozumiem jak mozna nie zrobic druzyny jak mozna sobie sciagnac kazdego zawodnika ktory tylko ma w paszporcie PL
Mylicie sie. Bramki Brożek strzela teraz z każdego zakątku pola karnego, lewą, prawą nogą, głową, jajami, brzuchem, dupą. Wisła gra na niego, owszem, czemu nie skoro jest w najlepszej formie jakiej był kiedykolwiek? to czemu nie zagrac tak w kadrze?
edit 23 gole Brozka w minionym sezonie
z pola karnego - 13
zza pola karnego - 1
z pola bramkowego 9
głową - 8
lewą nogą - 2
prawą nogą - 13
z pierwszej piłki - 20 (razem z główkami, co zrozumiałe)
po dryblingu - 3
po przyjęciu/poprawce - 0 (!)
dobitka strzału partnera - 6
sami wyciągnijcie wnioski.
Ulatowski coraz bardziej wariuje
Jak wiadomo, w San Marino można zrobić tanie zakupy, ale żeby od razu traktować PZPN jak biuro turystyczne? W środę zagramy z najgorszą drużyną Europy - San Marino. Podchodzimy do tego spotkania tak poważnie, że Rafał Ulatowski poleciał zobaczyć, jak piłkarze z tego księstwa grają w piłkę. Ale... pierwsza reprezentacja nie grała, oglądał młodzieżówkę!
- Nie możemy zaniedbać żadnego szczegółu i cieszę się, że tam byłem. Miałem okazję zobaczyć jak ten zespół prezentuje się piłkarsko, bo w 2008 roku San Marino nie rozegrało jeszcze żadnego meczu. Mimo że było to spotkanie kadry młodzieżowej to wypadało tam być, by zobaczyć ich system gry i w jaki sposób poruszają się po boisku - stwierdził Ulatowski.
Sądziliśmy, że nic nas nie zaskoczy od momentu, gdy Ulatowski wybrał się na mecz Zagłębie Sosnowiec - Elana Toruń, by obserwować dwóch piłkarzy w kontekście powołania do kadry. Ale teraz leżymy na łopatkach. Ludzie! On poleciał do San Marino obejrzeć kadrę U-21, ocenić jej taktykę i sposób poruszania się, by na tej podstawie wyciągnąć wnioski, jak gra seniorska kadra! To jest tak niedorzeczne, że aż słów brakuje.
Ulatowski to naprawdę był kiedyś bardzo rozsądny, zdrowo myślący facet. Ale ostatnio coś mu się w głowie pokręciło. Powiedział też:
- 90 minut meczu piłkarskiego wiąże się z tym, że nie ma zdecydowanych faworytów. Przed spotkaniem ktoś może myśleć, że jesteśmy wyżej w rankingu i wystąpiliśmy w mistrzostwach Europy, a San Marino nigdy się do tego turnieju nie zakwalifikowało. To z pewnością stawia nas w uprzywilejowanej pozycji, ale nie zapominajmy o tym, że oni też potrafią nieźle grać w piłkę. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę, że to nie będzie łatwy mecz.
Jezu, jeśli San Marino potrafi nieźle grać w piłkę, to kto na świecie gra słabo? Przypomnijmy, że San Marino na 88 meczów eliminacyjnych przegrało 86. Wygrało raz w historii - w sparingu z Liechtensteinem! Wdusiło gola na 1:0... Niemcy wygrali tam 13:0. A my przecież - zdaniem Beenhakkera - graliśmy z naszymi sąsiadami jak równy z równym.
Źródło:
I bonus ====>
Leo Beenhakker sądzi, że jest nieomylny. Od meczu z Portugalią wiele osób tak uniżenie padało do jego stóp, że poczuł się niemal jak bóstwo w jakiejś afrykańskiej wiosce. Wszystkich, którzy chcieli wytykać mu błędy lub po prostu z nim dyskutować traktował jako niegodnych uwagi. Pan i władca na końcu świata. Pozwolono mu nosić głowę tak wysoko, że ludźmi, którzy mają na futbol inne spojrzenie niż on zwyczajnie gardzi. A to pierwszy krok do tego, by się kompletnie zagubić. Miłość własna jest naprawdę niszcząca.
Żaden inny selekcjoner nie popełnił tylu błędów w wielkim turnieju, co właśnie Beenhakker. Ale to nas nawet nie zaskoczyło, bo nie ma przypadku, jeśli ktoś na dziesięć meczów w finałach mistrzostw świata i Europy nie wygrywa ANI RAZU. Gdzieś kończy się pech, a zaczyna reguła.
Natomiast zaskakiwał tupet selekcjonera. On w Polsce złapał Pana Boga za nogi i już nie puści. Zarabia blisko 800 tysięcy euro rocznie, do tego za awans do mistrzostw Europy dostał milion dolarów premii, którą "zapomniał" podzielić się ze swoimi asystentami. Dodajmy do tego udział w reklamach - for money. Nigdzie indziej nikt nie zapłaciłby mu połowy tego. Dlatego nie odejdzie z własnej woli nigdy.
A może powinien? Kadra gra systemem, który zawiesza się niczym Windows 95 przed poprawkami. W ataku wystawiany jest człowiek, który w klubie gra na prawej obronie. Powołania zupełnie nie trzymają się kupy. Najlepsi piłkarze albo zostają przed selekcjonera odsunięci, albo w ogóle nie są powoływani. Zmiany w składzie przyprawiają o ból głowy - nie ma w nich nawet krzty logiki (pamiętacie roszady na Euro - to był jakiś sen wariata). Atmosfera też jest podła, a trochę światła rzucił na to ostatnio Dariusz Dziekanowski. Zadowolony z siebie jest tylko sztab i osobista "tłumaczka" Beenhakkera, czyli Marta Alf... Gdzieś znikają pieniądze - jeśli holenderski fizjolog Mike Lindemann za cztery tygodnie pracy bierze z kasy związku sumę znacznie przekraczającą 100 tysięcy złotych, to coś tu jest nie tak. Coś jest bardzo nie tak.
Jak się nie da, panie Leo - a już pan to przecież powiedział w czerwcu - to po co pan tu jeszcze siedzi? Niech pan choć raz będzie szczery i powie - for money. Chyba że aby wypowiedział pan te słowa, też trzeba panu zapłacić.
coraz mniej rozumiem poczynania Leo...
no ale nie pozostaje nic innego, jak tylko poczekać co będzie z Czechami i Słowacją
Michał Kołodziejczyk:
Nie ma pan wrażenia, że we Lwowie, gdzie za picie alkoholu po meczu trener zawiesił Artura Boruca, Dariusza Dudkę i Radosława Majewskiego, skończył się duch drużyny?
Jakub Błaszczykowski:
Oczywiście przekroczone zostały pewne granice i musiały przyjść kary, ale mnie bardziej martwi, że sprawa tak szybko ujrzała światło dzienne, że nie udało nam się załatwić wszystkiego wewnątrz drużyny. W innych reprezentacjach afery bywały większe, ale nie przedostawały się do prasy. U nas informację tę dziennikarzom przekazała osoba, której przecież także na pewno zależy na sukcesach drużyny narodowej, dlatego nic już z tego nie rozumiem. Szkoda, że interes reprezentacji nie może być najważniejszy.
Kołodziejczyk:
Krytyków najłatwiej uciszyć zwycięstwami, a wy swoją grą potwierdzacie, że coś jest nie tak...
Błaszczykowski:
Sugeruje pan, że nie chciałem wygrać ze Słowenią, że nie dałem z siebie wszystkiego, by chociaż wymęczyć skromne zwycięstwo? Czasami tak jest, że chociaż bardzo się chce, to nie zawsze się udaje. Ale i to się kończy. W poprzednich eliminacjach bardzo szybko skreśliliście Beenhakkera, bo przegrał pierwszy mecz z Finlandią na własnym boisku. Później jednak, kiedy wszyscy zawodnicy zrozumieli, jaka jest ich rola na boisku i przyszła passa zwycięstw, stał się bohaterem mediów. Mam nadzieję, że to taka nasza brzydka tradycja, że źle zaczynamy eliminacje, ale znowu zakończymy je sukcesem. W drużynie pojawiło się kilku nowych zawodników i teraz to tak naprawdę plac budowy. Trzeba poczekać, by zobaczyć efekty naszej pracy. Jestem optymistą, uważam że chociaż zremisowaliśmy ze Słowenią, to nie przegramy z Czechami, Słowacją i Irlandią Północną.
Kołodziejczyk:
Z powodów pozasportowych w reprezentacji nie gra już sześciu piłkarzy. Poza trójką zawieszonych, Radosław Matusiak zakończył karierę, a Ireneusz Jeleń i Artur Wichniarek powiedzieli, że nie będą grali dopóki trenerem jest Leo Beenhakker. Pan też miał do niego pretensje za to, że nie znalazł dla pana miejsca w kadrze na mistrzostwa Europy, a jednak nie zrezygnował pan z gry dla Polski.
Błaszczykowski:
No właśnie - dla Polski. Oczywiście każdy może podejmować decyzje, jakie chce, ale nie gra się przecież dla żadnego trenera, tylko dla kraju. Powołanie do reprezentacji to największy zaszczyt, jaki może spotkać piłkarza i nie wyobrażam sobie, bym mógł odmówić przyjazdu na zgrupowanie. Mogę grać ogony, mogę nie być zadowolony z takiej czy innej decyzji trenera, ale kadra to kadra.
Źródło: Rzeczpospolita
bez paniki panie i panowie, 2 lata temu zaczelismy gorzej,a jakos sie udalo. wiecej dystansu. to co bylo we wroclove tez mnie zalamalo ale teraz jestem umiarkowanym optym (no bo czy moze byc gorzej?NIE).
z brożkiem czy bez jakoś damy rade. ja bym tam wolał żeby Ebi z "martwych" powstał albo żeby Leo jednak postawił na Irka J. no bo na Dudzica czas przyjdzie już w RPA:).
Frans Hoek i bramkarze
Okazało się, że Boruc w czasie Euro 2008 miał Fransa Hoeka w głębokim poważaniu - brał drugiego trenera od bramkarzy, Andrzeja Dawidziuka i trenował sobie z boku, wedle własnego cyklu. A jak już koniecznie trzeba było coś zrobić z Hoekiem, to mówił, że go noga boli. Oczywiście Hoek widział, że nie jest traktowany poważnie (a nawet lekceważony) i dlatego już w czasie meczu z Niemcami (w czasie meczu!) mówił, że zamiast Boruca trzeba wstawić Fabiańskiego. Stąd ta słynna kłótnia z Dziekanowskim, którą później "Dziekan" potwierdził.
Kuszczak, którego odsądzono od czci i wiary, mógł mieć jednak rację. Mało tego - coraz więcej wskazuje na to, że miał. Przyjechał na zgrupowanie, widział, że nikt go nie traktuje poważnie, w dodatku trener od bramkarzy zarządza takie ćwiczenia, że można zostać kaleką. No to spakował się i wyjechał. Mówił tak: "Przyjechałem na zgrupowanie do Niemiec po ciężkim sezonie. Szczególnie intensywny był ostatni miesiąc, który decydował o tytule mistrza Anglii i wygraniu Ligi Mistrzów. Miałem nadzieję, że na kadrze pierwsze dni będą dla mnie luźniejsze, żeby się zregenerować. Zamiast tego od razu wpadłem w cykl morderczych treningów i przez to doznałem urazu przeciążenia kręgosłupa. Stałem się jedną z ofiar tych treningów". I jeszcze: "Trener Hoek tak zaplanował ćwiczenia, że stracił jednego bramkarza. Mniejsza o to, czy ważnego. Liczyłem, że będę miał indywidualne zajęcia, które pozwolą mi odzyskać świeżość".
Dodajmy, że Kuszczak raczej nie należy do piłkarzy, którzy unikają ciężkiej pracy. Tylko, że we wszystkim trzeba zachować umiar... Kto się wypnie na Hoeka następny?
Źródło:
Prezes Michał Listkiewicz obwieścił niedawno światu, kogo widzi w roli swojego następcy. Szczęśliwcem tym okazał się Grzegorz Lato, ale nie wszystkim spodobała się ta kandydatura.
- Haha, Grzesiek na prezesa związku? Przecież to trzeba przynajmniej umieć czytać i pisać - śmieje się z Laty były trener reprezentacji Jacek Gmoch.
Gmoch oczywiście żartuje, ale kandydatura Laty mimo wszystko nie za bardzo mu się podoba.
- Hm, wiem, że on oczywiście czyta i pisze, ale zarządzanie wielką federacją to wyższa szkoła jazdy - dodaje po chwili.
Kto więc, jak nie Lato? Gmoch już wie.
- Engel. On ma menedżerską głowę i doświadczenie, bo kierował klubami, reprezentacją, pracował w związku - odpowiada bez wahania.
Gmoch nie komentuje już meczów w polskiej telewizji, a fani za nim tęsknią.
- Siedzę sobie w Grecji, gdzie jestem Bogiem, komentuję mecze dla ich telewizji, a na Polskę patrzę z sympatią, lecz z oddali - mówi pan Jacek.
A jak ocenia pan mecz ze Słowenią?
- Dotąd broniłem Leo Beenhakkera. Teraz jednak, po dokładnej analizie ostatniego spotkania, skłaniam się do opinii, że Holender powinien zrezygnować z prowadzenia polskiej kadry. Leo to nie jest "mesjasz", który zbawi naszą piłkę. On już zrobił swoje. Wprowadził nas, po raz pierwszy w historii, do finałów Euro. Na tym jednak powinien poprzestać. Teraz niepotrzebnie psuje swój doskonały wizerunek. To wielki trener, wspaniały człowiek, ale jego czas dobiegł końca.
Dlaczego?
- Mógłbym powiedzieć o odczuciach, bo aż ciśnie mi się na usta stwierdzenie, że mecz ze Słowenią pokazał, że pewna epoka się skończyła. Nie ma już tej magii, która była wcześniej. Nie chcę jednak wyłącznie bujać w obłokach, dlatego dodam jeden konkret. Byłem na takim spotkaniu, które otwierało rozdział pod tytułem: Beenhakker trenerem kadry. On wtedy powiedział, jakie jest jego motto. "Musimy być jak najdłużej w posiadaniu piłki, bo wówczas nie mają jej rywale" - mówił Leo. Przed Euro tą myśl było widać na boisku. Jednak we Wrocławiu oglądaliśmy już bezhołowie. Nasi zawodnicy biegali jak dziadkowie. Jeśli chce się grać skutecznie atakiem pozycyjnym trzeba mieć technikę i szybkość. Tego naszym zabrakło.
Czy to jest jednak wyłącznie wina Beenhakkera?
- Daleki jestem od takiego stwierdzenia. Trener kadry ma kilka dni i nie może za wiele poprawić. Poza tym nie jest jego winą, że nasi piłkarze, za granicą, nie grają, ale raczej siedzą na ławce. Dlatego optuję za stworzeniem systemu, w którym otaczalibyśmy utalentowanych graczy szczególną opieką. Z grupą przyjaciół opracowaliśmy kilka pomysłów, wkrótce je przedstawię. Bo to my Polacy musimy się wziąć za naprawę naszej piłki. Tego wymaga racja stanu.
A Holender na ławce w tym przeszkadza?
- Za bardzo go szanuję, żeby nie powiedzieć tych kilku słów prawdy. Jego formuła pracy z kadrą już się wyczerpała. Na jego miejscu bym zrezygnował. Teraz jest najbardziej odpowiedni moment. W zasadzie to coś się zepsuło już na zgrupowaniu przed Euro. Od tamtego czasu zrobiliśmy krok do tyłu. Dlatego nie możemy już składać całej odpowiedzialności za losy polskiej piłki na barki Leo.
Źródła: Polska, The Times i dziennik.pl
Kiedy rok temu Beenhakker został wybrany człowiekiem roku, ironicznie pytałem:
- Ciekawe, czy zostanie wybrany za rok, po mistrzostwach Europy?
Wtedy jednak nikt nie chciał mnie słuchać, za to wciąż przypominano moją wypowiedź z początku pracy Beenhakkera w Polsce - że Holendra trzeba deportować!
Przypominam, że powiedziałem to, gdy okazało się, że Beenhakker pracuje bez pozwolenia na pracę. I dziś to podtrzymuję! Jego należy DEPORTOWAĆ. Jak najszybciej! Dwa lata temu dziennikarze mnie za te słowa wyśmiali, teraz sami chcą się Holendra pozbyć - trzeba było myśleć wcześniej, teraz możecie płakać i płacić! A dosadniej - możecie mu naskoczyć i go w dupę pocałować, bo ma kontrakt.
Za co mu płacimy? Za fuszerkę, za sportowe oszustwo. To co się dzieje z polską kadrą, woła o pomstę do nieba. Jeśli jako jedyny napastnik wystawiany jest ktoś, kto w klubie przymierzany jest do prawej obrony, to nie jest to sabotaż - to jest zwykłe skurwysyństwo!
Wiecie jak teraz nazywam Beenhakkera? To jest holenderski Sabała, czyli facet od opowiadania bajek. Robi ludziom wodę z mózgów, myśli, że przyjechał do dziczy i czarny lud wszystko kupi.
Źródło:
tak teraz wychodza wszyscy Ci ktorzy zaczeli narzekac po Finlandii a za pare spotkan znowu sie schowają w cień i będą siedzieć cicho. pajace
Ręczna robota, czyli mecze z kelnerami
Są takie mecze, których nie można przegrać. Ten środowy należy do tej kategorii.
W czasie gdy reprezentanci Polski przebywali na zgrupowaniu we Wronkach i opływali w luksusy hotelu Olympic, ich dzisiejsi przeciwnicy też pracowali, tyle że nie na boisku. W San Marino nie ma w ogóle futbolu zawodowego. Najlepsi piłkarze utrzymują się z pracy na roli, na poczcie, w bankach, restauracjach, policji, sklepach, u fryzjera i u rzeźnika. Republika San Marino nie ma nawet tysiąca zarejestrowanych zawodników. A ludności tyle, że gdyby wszyscy weszli na Stadion Śląski, to zostałoby jeszcze dużo wolnych miejsc.
Nasi to są przy nich nadludzie, skrzyżowanie statusu zawodnika Chelsea z umiejętnościami brazylijskimi. Jedyne, co reprezentacja San Marino ma do pokazania w starciu z 98 procentami innych reprezentacji (może z wyjątkiem Andory i Liechtensteinu), to duma, honor i ambicja. Nic dziwnego, że mecze z tą drużyną należą zazwyczaj do lekkich, łatwych i przyjemnych.
Nasze spotkania z San Marino też przebiegały w przyjemnej atmosferze, chociaż pierwszy kontakt miał prawo naruszyć w oczach naszych gości wizerunek Polaka jako człowieka honoru i rodaka papieża. Oto bowiem w roku 1993 na stadionie Widzewa Polacy, nie mogąc dać sobie rady z przeciwnikiem w żaden cywilizowany sposób, postanowili złamać zasady. Nie dało się strzelić bramki nogą ani głową, to Jan Furtok zrobił to ręką. Było to rękodzieło tak artystyczne, że ani sędzia, ani czuły na sprawiedliwość trener Andrzej Strejlau, ani ja, opisujący ten mecz, nie zwróciliśmy uwagi na jawną niesprawiedliwość. Wynik poszedł w świat bez tego kompromitującego szczegółu.
Kilka lat wcześniej nasza reprezentacja tak cieszyła się ze zwycięstwa nad słabym przeciwnikiem, nim mecz się rozpoczął, że na boisku nie miała już ani siły, ani pomysłu. Tak było, kiedy w roku 1987 do Gdańska przyjechał Cypr, zaliczany wtedy do trzeciej ligi europejskiej. Dla trenera Wojciecha Łazarka miał to być dzień triumfu. Pierwszy międzypaństwowy mecz w jego Gdańsku, sześciu napastników gwarantujących rekord skuteczności, a na boisku dramat. Nic nikomu się nie udaje, mimo że prawie każdy umie grać. Dariusz Dziekanowski, Jan Urban, Jan Furtok, Mirosław Okoński nie trafiają w piłkę. Mecz kończy się remisem 0:0. Dla Cypryjczyków to jest coś takiego jak Wembley'73 dla nas.
Mirosław Okoński był wtedy gwiazdą Hamburger SV. Chcąc zaszpanować kolegom i znajomym na Wybrzeżu, kupił sobie na wyjazd najnowszego mercedesa (a może BMW). Auto miało tyle rozmaitych przycisków, że opanowanie ich po drodze z Hamburga do Gdańska przekraczało możliwości piłkarza. Kiedy nieświadomie włączył ogrzewanie swojego fotela, nie potrafił wykonać czynności odwrotnej i dojechał do Trójmiasta w takim stanie, jakby w ostatniej chwili uciekł z grilla. Nie mógł się skoncentrować na grze, ponieważ jego myśli biegły w zupełnie innym kierunku. Tego rodzaju problemy polscy piłkarze mają od lat. Okażmy im więcej współczucia.
Źródło: Rzeczpospolita - Stefan Szczepłek
A czy Ty już obraziłeś Leo Beenhakkera?
No właśnie, czy Ty już obraziłeś Benhakkera? Czy kazałeś mu już spiepszać z naszego kraju? Wykrzyczałeś mu na łamach prasy, stacji telewizyjnej, tego czy innego portalu, że jest nieudacznikiem, który na piłce się nie zna , a do naszego kraju przyjechał tylko wziąć udział w paru reklamach i wypromować paru piłkarzy, by wziąć prowizkę za ich sprzedaż do lepszych klubów?
http://michalpol.blox.pl/2008/09/A-czy-Ty-juz-obraziles-Leo-Beenhakkera.html
http://www.sport.pl/pilka/1,65046,5677694,Beenhakker__Brudna_gra_wokol_kadry.html?as=1&ias=2&startsz=x
Majewski naszą repre trenuje, czy cóś? Patrzec sie na to nie da...
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)