Celnie go trafili.
Oto wypowiedź Wojciecha Stawowego na konferencji prasowej po meczu ze Śląskiem, czyli [b]na 3 dni[/b] przed zwolnieniem z Arki. Arka w tym momencie znajdowała się na 4 miejscu w tabeli.
[i]Pytanie z sali:
- Mówi się o Pana dymisji. Pana zawodnicy twierdzą, że jest to dziennikarski wymysł. Jak to jest naprawdę?
Wojciech Stawowy:
- Nie wiem kto to wymyśla. Prawda jest taka, że jeżeli trener i drużynę, bo to nie jest tak, że finał za słabsze wyniki, słabszą postawę, obarczać należy piłkarzy. Tak na pewno nie jest. Wina tutaj jest też po mojej stronie, albo ja sobie z tym radzę, albo nie. Natomiast dywagacje na temat dymisji, odejścia mojego z Arki oczywiście będą się w takich sytuacjach pojawiać. [b]Ja natomiast chcę powiedzieć jedną rzecz, jesteśmy w takim momencie, do końca zostało 9 kolejek, że ja osobiście chcę ten sezon dokończyć z tymi piłkarzami. To co wspólnie zaczęliśmy, chcę wspólnie zakończyć. Ja wiem, że ktoś może nie wierzyć, że nam się uda, ale ja taką wiarę mam i mam wiarę w tę drużynę i w to co robimy. Wierzę, że ta karta się w końcu odwróci.[/b] Przecież ta drużyna niedawno grała w Ekstraklasie i grać w piłkę nie zapomniała. Natomiast ja też jestem tylko i wyłącznie pracownikiem klubu i jeżeli taką decyzję podejmą władze klubowe, a tutaj mam na
myśli głównie pana prezesa Ryszarda Krauze, bo to z nim się umawiałem na temat pracy, funkcjonowania klubu. Ja oczywiście taką decyzję uszanuję. Ale mówię wyraźnie to musi być decyzja prezesa, nie spekulacje, takie jakie pojawiały się w ostatnim czasie w Przeglądzie Sportowym i innych gazetach, które na pewno nie pomagały drużynie w motywacji do kolejnych spotkań.[/i]
Źródło:
-
-
Re: Dalsze losy naszych byłych sportowców, trenerów , smakowite historyjki itp.
czując się lekko niesmacznie zachowaniem Stawowego
nie mogę się oprzeć wrażeniu
że jak weszlo.com zacznie wykładać prawo
to na ulicy, w autobusach, szkole, na błoniach i w biedronkach
zrobi się jakby mniej bezpiecznie
a zanim wszyscy stróże moralności i etyki
(na pewno przyłączy się, jak wiadomo, etyczna Rzepa)
potępią W.S. z oburzeniem
warto zapoznać się z tym co mówi kontrakt,
jeśli stoi, że "trenerowi należy się premia,
jeśli prowadził zespół w X meczach i zespół wywalczył awans"
to, jeśli udowodni, że zespół wywalczył awans,
a nie wygrał go w piłkarskim pokerze,
to ma szanse na należne mu prawnie $$$,
i mówienie o etyce jest równie nieetyczne.
czekam aż piłkarzom Motoru Lublin, którzy
nie mają co dać dziecku do jedzenia, nie mówiąc o kupnie trendy butów,
zarzuci się brak etyczności przez dochodzenie swoich wynagrodzeń
Arka Gdynia została pozwana do Piłkarskiego Sądu Polubownego przez byłego szkoleniowca klubu, Wojciecha Stawowego.
Trener domaga się wypłaty premii za awans zespołu do ekstraklasy. Arka rozstała się ze Stawowym na dziewięć kolejek przed końcem w rozgrywek.
W gdyńskim klubie premie za wygrane mecze były wówczas zamrażane i miały zostać wypłacone piłkarzom i kadrze trenerskiej po wywalczeniu awansu.
Kwota sięgająca ok. 2 milionów złotych nie została wypłacona, ponieważ gdynianie nie wywalczyli awansu na boisku, ale dzięki degradacjom Zagłębia Lubin i Korony Kielce.
http://sport.interia.pl/pilka-nozna/ekstraklasa/news/stawowy-pozwal-arke-do-sadu,1256006
Czekam na reakcję na "Teraz Wąsy", wykładnie prawną, stan faktyczny itd
Kryzys dociera do Polski, kariera wuefisty powoli dobiega końca więc coś musi odłożyć na przyszłość. A Wąs nie głupi człowiek i zdaje sobie sprawę, że w przyszłości, w oświacie jako nauczyciel WF nie zarobi kokosów.
http://www2.90minut.pl/news/84/news849477.html
ciekawe komentarze
Korona - Stal Stalowa Wola 3-2 a drugiego gola dla Stalowki strzelil Konrad Cebula
Ja tak sobie myśle że jak Stawowy domaga się czegoś
co mu sie na mocy kontraktu jaki zawarł z Arką nie należy
no to Piłkarski Sąd Polubowny odrzuci jego roszczenie.
Czy tak?
Jesli kwota zamrożonych i niewypłaconych premii dla trenerów i piłkarzy
sięga faktycznei 2 mln zł no to w grę wwchodzi naprawdę konkretna kasa
i decyzja tego całego sądu może mocno wpłynąć na budżet Areczki
Ja myślę, że trzeba odróżnić dwa problemy: problem prawny i że się tak wyrażę moralno-wizerunkowy. O pierwszym trudno się postronnym osobom wypowiadać.
Natomiast istnieje rażący rozdźwięk między własnym wizerunkiem jaki pan Wojtek kreuje od lat, a faktem, że domaga się gratyfikacji za awans, który de facto dokonał się przy zielonym stoliku i którego on na boisku nie wywalczył.
Zmiennicy są za słabi
Jedyny zarzut dla pomocników i napastników Górnika Łęczna, którzy zagrali w pierwszej odsłonie, to nieskuteczność. Nad występem zmienników i nowych: [b]Kamila Witkowskiego, Krzysztofa Radwańskiego[/b] oraz testowanego Michała Grobelnego lepiej opuścić kurtynę milczenia.
Źródło: Kurier Lubelski
Słabiej z KSZO wypadli Witkowski i Radwański, ale obaj zagrali po zaledwie jednym treningu z zespołem.
- Widać było u nich brak zgrania - wyjaśnia trener Stawowy. - Każdy zespół przygotowuje się swoim cyklem, inaczej pracuje, jest na innym etapie przygotowań. Dlatego nie wszystko funkcjonowało jak należy, ale to też nie może być czynnik usprawiedliwiający - dodaje.
Dla Witkowskiego potyczka z KSZO była jednocześnie powrotem na Lubelszczyznę. Grał w Motorze Lublin, gdy ten występował w trzeciej lidze.
- Długo mieszkałem za granicą [w Stanach Zjednoczonych - red.], ale mam tu kilku znajomych i trochę rodziny. Będzie miło się z nimi spotkać - zdradza Witkowski - W Łęcznej jest dobra drużyna, która będzie się biła o awans. Ja jeszcze nigdy nie walczyłem o wyższe cele, dlatego będzie to dla mnie nowe doświadczenie. Wiem, jaką sytuację w tabeli ma Górnik, ale siedem punktów straty jest do odrobienia w piętnastu meczach. W tej lidze każdy może wygrać z każdym. Nie ukrywam jednak, że nigdy nie grałem w systemie 4-3-3, ale grałem już w różnych ustawieniach, dlatego powinienem szybko złapać o co w tym wszystkim chodzi. Nie zakładam sobie konkretnej ilości bramek, jakie strzelę wiosną. To mogą być nawet trzy bramki, ważne jednak, żebym mógł w jakiś sposób pomóc drużynie w zrealizowaniu celu - kończy napastnik.
Źródło: Kurier Lubelski/
sportowefakty.pl
Nie ma do czego wracać - rozmowa z Piotrem Gizą, piłkarzem Legii Warszawa
Kiedy występował w Cracovii, uważany był za jednego z najlepszych pomocników w kraju. Również początek gry w Legii Warszawa był dla niego udany. Później było już nieco gorzej, ale przy Łazienkowskiej liczą na jego powrót do wysokiej formy. O przygotowaniach do rundy wiosennej i nie tylko rozmawialiśmy z pomocnikiem warszawskiego zespołu, Piotrem Gizą.
Piotr Zarzycki: Pierwszy obóz przygotowawczy za wami. W jakich jesteście nastrojach?
Piotr Giza: Na pewno w dobrych. Dobrze przepracowaliśmy ten okres, zagraliśmy sporo sparingów. Wiadomo, że były jakieś drobne urazy, ale większe kontuzje na szczęście nas ominęły. Tak więc wszystko jest w porządku i spokojnie czekamy na drugie zgrupowanie.
Nad czym głównie pracowaliście w Mijas?
- Nad siłą, motoryką i wytrzymałością. Krótko mówiąc, tak jak jest przeważnie na pierwszym obozie.
Podczas pobytu w Hiszpanii zagraliście pięć sparingów. Niby wyniki nie są ważne, ale trzy zwycięstwa i dwa remisy na początku przygotowań mogą robić wrażenie; szczególnie wysoka wygrana nad Dynamem Kijów.
- Wiadomo, że wynik też jest ważny, bo w jakiś sposób podbudowuje mentalnie i przygotowuje do ligi. Myślę, że przede wszystkim możemy być zadowoleni z naszej gry w tych sparingach. Oby tak dalej. Jednak wiadomo, że sparing i mecz ligowy to dwie zupełnie różne historie. Udzielają się inne emocje, tak więc nie można zbytnio sugerować się wynikami sparingów.
Wziąłeś udział we wszystkich tych sparingach, w meczu z Young Boys Berno zdobyłeś zwycięskiego gola. Jak ocenisz swoją obecną dyspozycję?
- Wydaje mi się, że w dobrze przepracowałem ten czas i jestem w swojej normalnej dyspozycji. Powoli zbliżamy się do końca przygotowań i z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Podczas rundy jesiennej, czy teraz w sparingach, prezentowaliście się dobrze. Ale czy nie obawiacie się, że odejście kilku zawodników może negatywnie wpłynąć na wasz poziom sportowy wiosną?
- Trudno powiedzieć. Nie chciałbym mówić czegoś, czego nie wiem i co trudno przewidzieć. To takie gdybanie. Może być różnie. Może być tak, że np. skład, który będzie wychodził w pierwszej jedenastce "załapie" i będzie się prezentował lepiej niż poprzedni. Może być też całkiem na odwrót. Jednak uważam, że nie ma ludzi niezastąpionych i wszystko się jakoś ułoży.
Cofnijmy się do twoich początków gry w Legii. Pierwsza runda była bardzo udana, później - niestety - było już nieco gorzej. Jakie mogły być tego główne przyczyny?
- Przede wszystkim wpływ na to miała kontuzja, którą złapałem na początku kolejnej rundy. Nie grałem praktycznie przez dwa miesiące... Nie wiem z czego to wynikło. Po prostu tak jest z piłkarzami. Raz gra się dobrze, a później ma się słabszy okres. Ale to już było dawno, nie ma o czym mówić.
Jak ci się układa współpraca z trenerem Urbanem?
- Świetnie. To naprawdę doskonały trener, dobrze się dogadujemy, jestem zadowolony z tej współpracy.
Nawiązuję tu do wypowiedzi trenera Urbana, który szczególnie pod koniec ubiegłego roku często mówił: "Piotrek to dobry piłkarz. Dajmy mu czas, a pokaże na co go stać".
- Tak, jak powiedziałem wcześniej - dobrze nam się współpracuje. Trener wspiera mnie, pomaga. Robi wszystko, aby było jak najlepiej i wierzy w to, że mogę się odbudować na wiosnę.
A jak jest z presją? Czujesz nacisk ze strony kibiców i mediów?
- Szczególnie na początku miałem ciężko, ale teraz już nie. Można się do tego przyzwyczaić. Presja była, ale po co do tego wracać? Dziennikarze lubią wracać do tego, co było i do tego, co najgorsze. Dobrze zakończyłem poprzedni rok i to chciałbym pamiętać, a nie to, co się działo rok czy pół roku temu.
Co do dziennikarzy, to generalnie mało pojawia się twoich wypowiedzi lub wywiadów. Nie lubisz mediów?
- To nie jest tak, że nie lubię. Nie daję często wywiadów, ale jak ktoś poprosi o rozmowę, to nie ma problemu, czego dowodem jest nasza rozmowa. Chodzi o to, że muszę się spotkać z dziennikarzem twarzą w twarz i normalnie porozmawiać. Nie tak, że ktoś do mnie dzwoni. Przecież nie znam wszystkich dziennikarzy po głosie i nie wiem, z kim rozmawiam. Jeżeli ktoś przyjdzie i chce pogadać, to nie ma sprawy.
Zmieniając temat, na jakiej pozycji widzisz miejsce dla siebie w zbliżającej się rundzie? Liczysz na wygranie rywalizacji z Rogerem i Maciejem Iwańskim i grę jako jeden z dwóch rozgrywających?
- Wygrać z nimi rywalizację o wyjściowy skład będzie ciężko, ale czuję się dobrze i myślę, że będę potrzebny drużynie. Jeżeli dostanę swoją szansę, to przecież nie muszę grać koniecznie na tej pozycji. Mogę też grać tam, gdzie mnie ustawi trener.
W Cracovii strzelałeś sporo bramek. Myśleliście o przesunięciu cię do ataku?
- Gra na pozycji ofensywnego pomocnika niewiele różni się od gry napastnika, więc myślę, że nie ma nad czym się zastanawiać. Różni się praktycznie tylko tym, że jest więcej zadań defensywnych.
A z kolei w drugą stronę, bardziej jako defensywny pomocnik. Tomasz Jarzębowski może grać na kilku pozycjach, z kolei młody Ariel Borysiuk niekoniecznie wytrzyma trudy całej rundy. Widzisz się w tej roli?
- W Krakowie praktycznie przez trzy lata grałem na pozycji defensywnego pomocnika. Tak więc tutaj też nie widzę żadnego problemu.
weszlo.com
50 złotych kary za nazwanie trenera trenerem
9 lutego 2009 - 22:12
Trudno wyobrazić sobie coś bardziej upokarzającego dla szkoleniowca. Wiecie, co wymyślili piłkarze Zagłębia Lubin? Każdy zawodnik, który określi Roberta Jończyka słowem "trener" musi wpłacić 50 złotych do klubowej skarbonki. Serio! To oczywiście klubowa tajemnica, ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy jej nie ujawnili.
Jończyk zastąpił w trakcie rundy jesiennej Fornalaka. Nie zdobył jednak specjalnego poklasku, bo piłkarze mają go raczej za "pana od wuefu". Najpierw dyskretne podśmiechujki przerodziły się w coraz bardziej śmiałe kpiny. 50 złotych na nazwanie gościa trenerem to już jednak absolutny szczyt. Chociaż żart nam się szczerze podoba - oryginalny, chyba nikt wcześniej czegoś takiego nie wymyślił. Ciekawe, czy sam Jończyk ma pojęcie, że brakuje mu posłuchu. Jak sądzicie - wie czy nie wie, co się wokół niego dzieje? My obstawiamy, że nie.
Na razie nie opowiadamy się po żadnej ze stron - nie mamy wyrobionego zdania, czy Jończyk to rzeczywiście "pan od wuefu", czy jednak trener.
cosi sie mi zdaje ze to kto inny jest panem od wuefu.... :D
weszlo.com to dno, więc nie zdziwiłbym się, gdyby to były totalne bzdury
dno dnem, ale anegdotki z Wójcikiem sa pierwsza klasa :D "Tu nie ma co trenowac! Tu trzeba dzwonic!" :D
Stefan Majewski, który prowadził m.in. takie kluby jak Amica Wronki, Świt Nowy Dwór Mazowiecki czy Widzew Łódź, został przesłuchany przez wrocławską prokuraturę w charakterze świadka w związku z aferą korupcyjną w polskiej piłce,
- Absolutnie nie ujawnimy czego dotyczą zeznania Majewskiego. Możemy tylko powiedzieć, że nie postawimy mu zarzutów i budynek opuści sam - powiedział prokurator Edward Zalewski.
źródło: Gazeta.pl
Potwierdzam ;)
http://sport.interia.pl/wiadomosci-dnia/news/stefan-majewski-przesluchany,1257484,6
Wojciech Stawowy: Arka Gdynia kłamie
Rozmawiał Grzegorz Kubicki http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35617,6253726,Wojciech_Stawowy__Arka_Gdynia_klamie.html
2009-02-09, ostatnia aktualizacja 2009-02-09 19:22
- Pracownicy Arki mnie oczerniają, ale przyjdzie czas na rewanż. Zaraz po wyroku sądu polubownego będę miał sporo "smaczków" na temat działań klubu z Gdyni. Niektóre osoby nie mogą spać spokojnie - mówi były trener Arki Wojciech Stawowy
Grzegorz Kubicki: W poprzednim sezonie odszedł pan z Arki w trakcie rozgrywek, zostawił pan zespół w trudnym momencie, teraz domaga się pan od klubu pieniędzy za awans do ekstraklasy. Czy to fair?
Wojciech Stawowy: Ale ja się nie domagam pieniędzy za awans...
Jak to? 6 lutego Arka wydała oświadczenie, w którym pisze: "Klub jest pozwanym przez trenera Stawowego o zapłatę nagrody z tytułu awansu Arki do (...) ekstraklasy, który był możliwy poprzez karne degradacje innych klubów". Zarząd klubu dodał też, że pana postawa jest "wysoce nieetyczna".
- Przykro mi to słyszeć, bo nie chcę od Arki premii za awans. Kiedy rozwiązywałem kontrakt z Arką, zrzekłem się wszystkich premii.
Ale założył pan sprawę w sądzie polubownym PZPN, gdzie domaga się pan od Arki zaległych pieniędzy.
- Założyłem, ale nie ma to nic wspólnego z premią za awans. Kontrakt z Arką rozwiązałem za porozumieniem stron. Ustaliliśmy warunki rozwiązania umowy i klub się z nich nie wywiązał. Mówiąc konkretniej, wypłacił mi tylko 50 proc. kwoty, na którą się umówiliśmy.
Czyli ile jest jeszcze panu winny?
- Nie mogę zdradzić tej kwoty.
I nie chce pan pieniędzy za awans? W Gdyni aż huczy, że żąda pan premii, choć Arka tak naprawdę nie wywalczyła awansu do ekstraklasy, tylko gra w niej dzięki karnym degradacjom Korony i Zagłębia.
- Powtarzam: za to, że Arka gra teraz w ekstraklasie nie chcę nawet pół złotówki. Nie chcę oceniać swojego wkładu w to, gdzie teraz jest Arka, ale kiedy rozwiązywaliśmy umowę, ustaliliśmy, że nie będę miał żadnych roszczeń wobec klubu. Oczywiście oprócz tych wynikających z porozumienia. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, czy Arka awansuje do ekstraklasy, ale mam swoje sumienie i już wtedy zaznaczyłem, że nie będą niczego się domagał. Choć mógłbym zrobić inaczej, bo kontrakt gwarantował mi takie możliwości. Moje rozstanie z klubem z Gdyni trwało ok. 20 minut. Wydawało mi się, że się rozumiemy, że rozmawiam z uczciwymi ludźmi. Okazało się, że byłem w błędzie.
Czyli teraz Arka kłamie oświadczając, że żąda pan pieniędzy za awans?
- Tak. Z tego co wiem Arka ma kłopoty z wypłacaniem zaległości, słyszałem, że nie mogą się ich doczekać trenerzy Byzdra, Wrześniak, Jończyk, a nawet niektórzy piłkarze. Ja żadnej premii nie chcę. Dlatego dziwię się, że pracownicy Arki tak mnie oczerniają, ale przyjdzie czas na rewanż.
Co ma pan im do zarzucenia?
- Na razie nie chcę nic mówić, poczekam na zakończenie sprawy w sądzie polubownym [nie wyznaczono jeszcze pierwszego terminu - red.]. Ale będę miał sporo "smaczków" na temat działań klubu z Gdyni. Niektóre osoby nie mogą spać spokojnie.
Dlaczego Arka nie chce panu wypłacić drugiej połowy sumy wynikającej z porozumienia?
- Nie mam pojęcia. Dzwoniłem do klubu z 30 czy 40 razy, ale prezes nie chce ze mną rozmawiać. Nie odbiera telefonów ode mnie, od mojej żony... W końcu moja cierpliwość się skończyła i dlatego sprawa jest w sądzie.
Nie może się pan dogadać z Arką, tymczasem jeszcze niedawno w Gdyni mówiono, że prowadzony przez pana Górnik Łęczna chce zatrudnić czterech piłkarzy gdyńskiego klubu. Podobno chciał pan ściągnąć Marcina Chmiesta, Piotra Bazlera, Tomasza Mazurkiewicza i Pawła Weinara?
- To kolejna plotka rozsiewana przez szefów Arki.
Wydaje mi się, że powyższa wypowiedź pana Wojtka jest sprzeczna z wydanym właśnie oficjalnym oświadczeniem jego pełnomocnika.
==
[i]Działając w imieniu Pana Wojciecha Stawowego, ustosunkowując się do oświadczenia Zarządu Klubu Arka Gdynia z 7 lutego 2009 roku, przedstawiam poniżej stanowisko Wojciecha Stawowego wobec zawartych w oświadczeniu twierdzeń; prostuję również podane przez Zarząd nieścisłe informacje. W związku z powyższym wyjaśniam, co następuje:
Po pierwsze, nie jest prawdą, jakoby Wojciech Stawowy podpisał z Arką Gdynia SSA najwyższy angaż spośród trenerów pracujących w polskiej piłce. Klub zagwarantował trenerowi wynagrodzenie na satysfakcjonującym go poziomie, jednakże twierdzenie, że było ono najwyższe na tle pozostałych polskich klubów jest nieuprawnione i bezpodstawne.
Po drugie, dochodząc przed Piłkarskim Sądem Polubownym PZPN swoich roszczeń wobec Arki Gdynia SSA trener Wojciech Stawowy opiera się na zapisach porozumienia zawartego z Klubem 16 kwietnia 2008 roku, a dotyczącego rozwiązania kontraktu trenerskiego. [b]Warunek wypłaty trenerowi wynagrodzenia, tj. awans drużyny Klubu Arka Gdynia do ekstraklasy, został w ocenie Pana Wojciecha Stawowego spełniony.[/b] Klub, pomimo wielokrotnych prób ugodowego zakończenia sprawy, nie wywiązał się z obowiązku zapłaty. W tej sytuacji Wojciech Stawowy zmuszony był dochodzić swoich roszczeń przed właściwymi organami PZPN.
W ocenie Wojciecha Stawowego stanowisko Zarządu Klubu Arka Gdynia wyrażone w oświadczeniu, a w szczególności twierdzenia dotyczące wniesionego pozwu oraz ocena postawy trenera, mogą skutkować wprowadzeniem w błąd arbitrów rozpatrujących spór stron przed Piłkarskim Sądem Polubownym oraz opinii publicznej. Wojciech Stawowy dochodzi jedynie swoich uprawnień wynikających z umowy z Arką Gdynia SSA w sposób przewidziany prawem wewnętrznym PZPN, co z całą pewnością nie może być traktowane jako działanie nieetyczne. Ocena zasadności tych roszczeń powinna zostać pozostawiona niezależnemu i kompetentnemu organowi.[/i]
Źródło:
Stawowy pali za sobą mosty.
Tabisz niech sprawdzi w umowie czy za gre w pucharach nie było coś o premii.
Dla jednych tylko INTERTOTO, dla innych jednak puchary.
A Stawowy przygotowywał drużyne, co prawda tylko przez miesiąc, ale z myślą o najbliższej 10-latce.
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)