To Edward M., polonijny biznesmen z Chicago, zlecił zamordowanie b. szefa polskiej policji Marka Papały - podejrzewa prokuratura. Wydała za nim międzynarodowy list gończy.
To przełom w trwającym od sześciu lat śledztwie w sprawie zastrzelenia b. komendanta głównego policji. Podobno mało brakowało, żeby Edward M. wpadł w ręce organów ścigania kilka dni temu w Kanadzie. Jednak wieści dotarły do niego szybciej niż policjanci - umknął.
Co wiedział Papała, że musiał zginąć? I dlaczego właśnie Edward M., ustosunkowany na lewicy milioner z polskim paszportem oraz amerykańskim obywatelstwem, miałby chcieć jego śmierci? W śledztwie rozważano kilka wersji: Papała mógł wpaść na trop afery, w którą zamieszani są politycy z pierwszych stron gazet, wiedzieć o wielkim przemycie narkotyków lub o przestępczych interesach byłych esbeków. - Polecenie zabójstwa padło z wyższych szczebli niż Edward M. Trop prowadzi do służb specjalnych. To moje domysły graniczące z pewnością - mówi Lech Kaczyński, który poznał sprawę jako minister sprawiedliwości w latach 2001-02. Prokuratura oraz warszawski sąd, który wczoraj wydał europejski nakaz aresztowania biznesmena, milczą. [...]
[b]Prokuratura miała już Edwarda M. na widelcu w 2002 r. Zatrzymała go, ale wypuściła przed upływem 48 godzin. Dlaczego? Prokurator krajowy Karol Napierski odpowiadał mgliście, że biznesmen był "pod kontrolą UOP", a decyzja o wypuszczeniu go zapadła "kolegialnie". Tego samego wieczora Edward M. pojawił się na bankiecie w warszawskiej restauracji Belvedere, który wydał Roman Kurnik - wtedy doradca ministra spraw wewnętrznych, a wcześniej zastępca gen. Papały. Na bankiecie był m.in. ówczesny szef MSWiA Krzysztof Janik z SLD. Potem biznesmen wyjechał z Polski i do dziś się nie pojawił. Wytoczył natomiast procesy Lechowi Kaczyńskiemu za to, że wiązał go ze śmiercią Papały. Wczoraj miał się pojawić na jednej z tych rozpraw - nie przyjechał.[/b]
Edward M. znał Papałę, załatwiał mu stypendium językowe w USA, bo generał miał tam zostać oficerem łącznikowym. Był jedną z ostatnich osób, które widziały go żywego, a w nocy po zabójstwie pojawił się na miejscu zbrodni. Kilka lat temu media opublikowały zdjęcie Edwarda M. z Andrzejem Kuną i Aleksandrem Żaglem - tymi samymi, którzy zorganizowali spotkanie Kulczyka z rosyjskim szpiegiem Ałganowem w Wiedniu. O Kunie i Żaglu mówi się, że są powiązani ze służbami specjalnymi. Na tym samym opłatkowym spotkaniu w hotelu Holiday Inn w 1995 r. była też Jolanta Kwaśniewska - przypadkowo, jak zapewniała Kancelaria Prezydenta.
Ostatnio główny oskarżony w aferze FOZZ Żemek wymienił Edwarda M. jako członka lobby amerykańskiego, które skorzystało z pieniędzy sprzeniewierzonych w Funduszu.
==
Edward Mazur ma 58 lat. Przyjechał do USA z rodzicami jako dziecko. W latach 80. odwiedzał Polskę jako przedstawiciel firmy Cargill, amerykańskiego giganta w handlu zbożem. W drugiej połowie lat 80. wyłożył 100 tys. dolarów na założenie z rodziną Komorowskich spółki Bakoma, która teraz produkuje jogurty. Wycofał się, gdy w 1998 r. Bakoma weszła na giełdę. Po sprzedaży udziałów został multimilionerem. Sam jego dom w Glenview, ekskluzywnej dzielnicy pod Chicago, wart jest podobno przynajmniej milion dol. W Polsce widywany był najpierw w środowisku PSL, potem w towarzystwie prominentnych polityków SLD, m.in. z Józefem Oleksym.
==
25 czerwca 1998 r. gen. Marek Papała był na lekcji angielskiego. Potem w ekskluzywnej restauracji w warszawskim Wilanowie zjadł kolację, m.in. z Edwardem Mazurem. Wcześniej chciał się spotkać z Leszkiem Millerem, ale mu się nie udało. Ok. godz. 21 pojechał na dworzec, by odebrać krewnych z pociągu. Pociąg był mocno opóźniony, więc Papała wrócił do domu. Przed godz. 22 jego bordowe daewoo espero zatrzymało się pod blokiem przy ul. Rzymowskiego 17 w Warszawie. Papała wysiadał właśnie z samochodu, gdy podszedł zabójca. Chwilę rozmawiali, potem morderca prawie przyłożył pistolet do głowy policjanta i raz wystrzelił prosto w czoło.
W ciągu sześciu lat śledztwa objętego klauzulą najwyższej tajności prokuratura zgromadziła 60 tomów akt, ale jedynym oficjalnym podejrzanym jest na razie gangster Ryszard B. - skazany niedawno na 25 lat więzienia za zabójstwo innego gangstera, "Pershinga". Zarzut nakłaniania do morderstwa prokuratura chciałaby postawić też jednemu z bossów gangu pruszkowskiemu Andrzejowi S. ps. "Słowik", który siedzi w areszcie. Muszą się jednak na to zgodzić Hiszpanie, którzy wydali nam "Słowika". Według nieoficjalnych źródeł wśród tych, którzy szukali "cyngla na Papałę" był też Nikodem S. "Nikoś" - twórca polskiej mafii samochodowej zastrzelony w 1998 r. w Trójmieście.
Żródło: gazeta.pl
Wiadomość zmieniona (11-03-05 08:33)
-
-
Skojarzenia
Kto ostrzegł Mazura
Trzy lata temu prokuratorzy pozwolili, by Edward Mazur, podejrzewany o zlecenie zabójstwa generała Marka Papały, wyjechał z Polski. Teraz doszło do nowego skandalu - kilka dni temu biznesmen został ostrzeżony, kiedy wyjeżdżał z USA do Kanady. W ostatniej chwili zrezygnował z podróży.
- 9 marca Edward Mazur dowiedział się, że jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Gdyby nie to, zostałby zatrzymany na terytorium Kanady - powiedział "Rzeczpospolitej" Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego. Polska zwróci się do Stanów Zjednoczonych i Kanady z prośbą o wyjaśnienie, jak doszło do ostrzeżenia Mazura.
Nadzorujący policję wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Andrzej Brachmański zaatakował tymczasem prokuraturę za ujawnienie wiadomości o ściganiu Mazura. - To było "nieprofesjonalne i nieodpowiedzialne" - mówił. Dodał, że to prawdopodobnie uniemożliwi zatrzymanie biznesmena.
- Ta wypowiedź wiceministra świadczy raczej o jego nieprofesjonalizmie - odcina się prokurator Olejnik. - Wiadomość o ostrzeżeniu Mazura przekazali prokuraturze oficerowie Centralnego Biura Śledczego, czyli służby podległej ministrowi. Właśnie z powodu tego ostrzeżenia warszawska Prokuratura Apelacyjna dzień później, czyli w czwartek, wydała komunikat o poszukiwaniu biznesmena listem gończym - tłumaczył.
Mazur był już raz w rękach polskiej prokuratury. W lutym 2002 r. gangster o pseudonimie Iwan rozpoznał w nim człowieka, który oferował 40 tysięcy dolarów za zabicie Papały. Mazura zatrzymano. Na polecenie Karola Napierskiego, szefa Prokuratury Krajowej, wypuszczono go jednak bez stawiania zarzutów. Napierski tłumaczył, że decyzję podjęło kolegialnie grono prokuratorów. Za przedstawieniem zarzutów, a następnie aresztowaniem Mazura był prokurator Jerzy Mierzewski, prowadzący śledztwo, i Jacek Kaucz z Prokuratury Krajowej oraz policja.
W listopadzie 2004 r. ujawniliśmy, że przed postawieniem Mazurowi zarzutów w sprawie zabójstwa Papały biznesmena bronili funkcjonariusze UOP (obecnie ABW). Jesienią 2001 r. podczas narady w Ministerstwie Sprawiedliwości Ryszard Bieszyński, ówczesny szef Zarządu Śledczego UOP, oznajmił, że Mazur nie może mieć nic wspólnego ze zleceniem zabójstwa i znajduje się pod kontrolą służb. Po wielu naleganiach służby specjalne pozwoliły policji i prokuraturze przejrzeć swoje materiały dotyczące Mazura. [b]Okazało się, że ma on bogatą teczkę, a część dokumentów potwierdzających jego współdziałanie z polskimi służbami znajduje się obecnie w aktach śledztwa.[/b]
"Rz" informowała już od kilku lat o politycznych naciskach w sprawie wypuszczenia Mazura, powiązanego z politykami PSL, SLD i ludźmi ze służb specjalnych. Ministrem sprawiedliwości była wówczas Barbara Piwnik, a premierem Leszek Miller.
Źródło: Rzeczpospolita
==
Dziwne zdarzenia wokół Edwarda Mazura nie ustają i dziś, gdy ma status podejrzewanego. Już wczoraj ujawniliśmy, że prawdopodobnie został ostrzeżony przed grożącym mu znów zatrzymaniem. 9 marca był w Kanadzie, w Vancouver. Wymknął się i wrócił do USA, których ma obywatelstwo. Postanowienie o przedstawieniu zarzutu Edwardowi Mazurowi zostało wydane 25 stycznia 2005 r. 1 lutego Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy wydał postanowienie o jego tymczasowym aresztowaniu na 14 dni od daty zatrzymania. Dało to podstawę do rozpoczęcia międzynarodowych poszukiwań.
- Prokuratura Apelacyjna w Warszawie uzyskała wiarygodną informację, że Edward Mazur wiedział o tym, że jest poszukiwany, zanim to ujawniliśmy - powiedział nam prok. Zbigniew Jaskólski, rzecznik warszawskiej prokuratury apelacyjnej.
Źródło: gazeta.pl
Wiadomość zmieniona (12-03-05 21:37)
Marek Papała bał się czegoś i zanim został zastrzelony, szukał pomocy
Ostatni dzień generała
Marek Papała był śledzony przez trzy grupy przestępcze jednocześnie. Oprócz zabójców z Podbeskidzia i gangu rosyjskojęzycznych killerów z Gdańska chodzili za nim bandyci nasłani przez "Baraninę" - bossa polskiej mafii w Wiedniu - wynika z ustaleń "Rzeczpospolitej".
Zabójca pojawia się zawsze w pierwszym tomie akt śledztwa - twierdzą kryminolodzy. "Rz", podobnie jak prowadzący śledztwo, odtworzyła ostatnie dni życia Marka Papały.
- Marek Papała czegoś się bał. Był nerwowy, gestykulował, miał przy sobie broń - zeznali świadkowie, uczestnicy imienin ówczesnego posła UW Jana Króla, na których generał pojawił się 22 czerwca wieczorem.
23 czerwca w godzinach między 20 a 22 Papała spotkał się w hotelu Victoria z prałatem Henrykiem Jankowskim i Edwardem Mazurem. Spotkanie zorganizował Papała. Mazur twierdzi, że nie jeździł do Gdańska, więc nie mógł być tym człowiekiem, który wśród tamtejszych zabójców szukał kogoś, kto za 40 tysięcy dolarów zastrzeli Papałę. - Odniosłem wrażenie, że Mazur chciał mnie wtedy spotkać, by "móc łatwiej inwestować na terenie Gdańska" - zeznał tymczasem prałat.
Ostatni dzień swojego życia - 25 czerwca 1998 r. były komendant zaczął, jak zwykle w ostatnich tygodniach, od lekcji języka angielskiego w studiu Laris.
8.00 - tuż po przyjściu sygnalizuje lektorowi, że będzie musiał wyjść "na około pół godziny do Ambasady USA w sprawie wizy".
9.00 - dzwoni do Jana Bisztygi, byłego pracownika wywiadu, wówczas doradcy Leszka Millera, przewodniczącego klubu SLD, i mówi, że muszą się spotkać. Umawiają się na 10.15, koło Sejmu.
9.45 - wychodzi ze szkoły
10.00 - dzwoni do Małgorzaty Winiarczyk-Kossakowskiej, byłej wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, wówczas pracownika Kancelarii Prezydenta. Umawiają się na spotkanie na dzień następny.
10.15 - spotyka się z Bisztygą. - Papała był zdenerwowany, chciał się spotkać z Millerem, mówił, że "chcą go wyślizgać z Brukseli" i "szykują na niego haka". Twierdził, że jest możliwy "atak polityczny na Millera" - relacjonował później Bisztyga. Doradca nie zorganizował jednak rozmowy z Millerem, ale zaproponował spotkanie na 30 - 31 czerwca z Romanem Kurnikiem, byłym zastępcą Papały.
10.45 - Papała wraca na lekcje.
12.15 - dzwoni do Włodzimierza Jermanowskiego, pełnomocnika dyrektora Pol-Mot Holding i członka zarządu Legia Daewoo i nalega na spotkanie w tym samym dniu. Jermanowski dał Papale kilka miesięcy wcześniej "prywatną pożyczkę" w wysokości 13 tys. zł na spłatę raty w spółdzielni mieszkaniowej. Jermanowski umawia się z Papałą na następny dzień na godzinę 9.30 w Kuźni Napoleońskiej w Wilanowie.
12.45 - opuszcza szkołę. Właściciele i pracownicy szkoły zeznali, że od kilku tygodni widzieli podejrzanych typów, którzy kręcili się wokół budynku i nawet wchodzili do środka. Z późniejszych ustaleń policji wynika, że Papała był śledzony przez bandytów nasłanych przez "Baraninę".
13.00 - Papała przyjeżdża do MSZ. Załatwia formalności, je obiad, dostaje nominację na oficera łącznikowego w Brukseli z datą 1 lipca 1998 r. (wyjazd miał nastąpić 1 września).
16.15 - wychodzi z MSZ, jedzie do domu.
19.00 - zawozi kuzynów i swoją córkę Natalię na zakupy do sklepu Géant.
20.00 - przyjeżdża do mieszkania generała Józefa Sasina (emerytowanego funkcjonariusza wywiadu PRL, byłego dyrektora Departamentu V, zajmującego się gospodarką), gdzie spotyka się z Edwardem Mazurem. Mazur załatwiał mu kurs językowy w USA. Papała prosi go o przesunięcie terminu swojego wyjazdu do USA z 29 czerwca na 26 lipca; powrót miał nastąpić 21 sierpnia.
20.40 - wychodzi od Sasinów z informacją, że musi pojechać odebrać matkę z dworca. Po chwili Mazur pojechał do mieszkania przedsiębiorcy Andrzeja Szweryna. Tu później dostał telefon o zabójstwie Papały i pojechał na miejsce zdarzenia.
20.55 - Papała dowiaduje się, że pociąg z Przemyśla, którym ma przyjechać matka, będzie spóźniony.
21.00 - dzwoni do kobiety, z którą łączyła go wieloletnia przyjaźń, i umawia się z nią "natychmiast".
21.05 - spotyka się z nią i rozmawiają w samochodzie podczas jazdy w pobliżu jej domu.
21.30- odjeżdża, by jak mówi "odświeżyć się w domu po całym dniu".
21.50 - Małgorzata Papała wychodzi na spacer z psem.
21.57 - widzi podjeżdżający na parking samochód męża i słyszy odgłos, który bierze za próbę włamania do jakiegoś auta. Widzi też biegnącego od strony parkingu do uliczki pożarowej młodego mężczyznę i mijającą go parę młodych ludzi. Później okaże się, że byli to zabójcy z grupy Ryszarda Boguckiego. Na miejscu widziano także Ukraińca - Siergieja Sienkiwa z gangu z Trójmiasta.
22.00 - Małgorzata Papała odkrywa zwłoki męża w samochodzie.
Źródło: Rzeczpospolita - Anna Marszałek
Przypomnijmy, że komisja czeka na rozliczenie finansowe fundacji Jolanty Kwaśniewskiej już trzeci miesiąc. I być może będzie czekać na nie do końca świata, bo według podsłuchanych przez ABW rozmów znanego lobbysty Marka D. fundacja "Porozumienie bez barier" nie prowadzi dokładnej dokumentacji finansowej. Marek D. o funkcjonowaniu fundacji wie sporo, ponieważ przez pewien czas był w jej władzach.
Źródło: Dziennik Polski - Jan Osiecki
==
Monika Olejnik:
Proszę powiedzieć a czy Fundacja Bez Barier zamieściła wreszcie listę swoich sponsorów w internecie?
Aleksander Kwaśniewski:
Oczywiście, że tak.
Monika Olejnik:
Jest wszystko, tak? Wszystko wiadomo, tak?
Aleksander Kwaśniewski:
Wszystko wiadomo i więcej Pani powiem. Ja uważam, że ta Fundacja to jest jedno z największych dzieł , które niestety przy tej atmosferze, jaka jest odstraszy następczyni Pani prezydentowej, czyli następne first lady, żeby prowadzić tak dobrą działalność.
Monika Olejnik:
Ja myślę, że first lady nie powinny się zajmować takimi fundacjami...
Aleksander Kwaśniewski:
Pani się myli.
Monika Olejnik:
Powinny wspierać. Tak mi się wydaje bo chyba nie jest tak na świecie, że first lady zbierają pieniądze, wysyłają listy do wojewodów, proszą żeby przedstawić listę przedsiębiorców...
Aleksander Kwaśniewski:
Tak jest. Są. I powiem Pani szczerze, że jeżeli moja żona, jeżeli ja z nią rozmawiam najbardziej bardziej żałuje swojej aktywności. Bo ten czas mogła spędzić naprawdę dużo bardziej wygodnie tak jak wiele....
Źródło: [url=http://tvp.pl/2216,20050307184809.strona] TVP1 - Prosto w oczy[/url]
==
Tylko przejęzyczenie?
- Prezydent źle zrozumiał małżonkę - przekonuje Teresa Gajewska
[b]Prezydent Aleksander Kwaśniewski dwukrotnie zapewniał, że lista sponsorów Fundacji "Porozumienie bez barier" znajduje się w Internecie. Sprawdziliśmy - nie ma jej tam.[/b]
Prezydent twierdził tak w ubiegły poniedziałek w programie "Prosto w oczy", który oglądało 3,2 mln Polaków. Przypomnijmy, fundację prowadzi jego żona, Jolanta Kwaśniewska.
Okazuje się, że lista będzie, ale po 31 marca. - Prezydent nie skłamał, tylko przejęzyczył się - przekonuje Teresa Gajewska z zarządu Fundacji "Porozumienie bez barier".
Zdaniem naszej rozmówczyni Aleksander Kwaśniewski źle zrozumiał swoją małżonkę i dlatego w programie "Prosto w oczy" zapewniał, że lista darczyńców znajduje się już na stronach internetowych fundacji. - Pani prezydentowa powiedziała, że lista jest przygotowana w komputerze. Prezydent uznał, że skoro wpłaty są zarejestrowane w komputerze, to jest to równoznaczne z umieszczeniem jej na stronach internetowych - mówi Teresa Gajewska.
Członkini zarządu Fundacji "Porozumienie bez barier" przypomina, że fundacja z tej racji, że jest organizacją pożytku publicznego, musi upublicznić sprawozdanie ze swojej działalności do 31 marca każdego roku. - Zarząd podjął decyzję, że sprawozdanie zostanie umieszczone na naszej stronie internetowej. Lista darczyńców powinna być ogólnie dostępna w kwietniu tego roku - twierdzi Teresa Gajewska.
Źródło: Dziennik Polski - (KW)
Wiadomość zmieniona (15-03-05 06:38)
6 dni później
Rzeczywistość Kwaśniewsko-Belkowej III Rzeczpospolitej.
==
Po czwartkowo-piątkowych przesłuchaniach Andrzeja Czyżewskiego, dziwne zdarzenia działy się w czasie minionego weekendu nie tylko wokół posła Andrzej Grzesika, któremu skradziono samochód wraz ze znajdującym się w środku sejmowym laptopem, ale i wokół krakowskich prokuratorów, związanych ze śledztwem w sprawie tak zwanej mafii paliwowej.
Prokurator apelacyjny w Krakowie Bogusław Słupik, zapytany przez PAP, czy możliwy jest związek tej kradzieży z przesłuchaniami na odległość świadka w tzw. aferze paliwowej Andrzeja Czyżewskiego, poinformował o dziwnych przypadkach, jakie dotknęły krakowskich prokuratorów.
Nie chciał jednak podać szczegółów, podkreślając, że nie ma jednoznacznych dowodów na związek tych zdarzeń z przesłuchiwaniem świadka w aferze paliwowej.
Jak dowiedziała się PAP z wiarygodnego źródła zbliżonego do organów ścigania, chodzi o kradzież z włamaniem do domu jednego z prokuratorów z zespołu śledczego do spraw mafii paliwowej, oraz zdarzenia związane z łącznością telefoniczną.
Źródło: PAP
Mafia zarzuciła sieć
Czyżewski: Znani politycy bywali na imprezach u „Baraniny”Z tajnych zeznań byłego prokuratora Andrzeja Czyżewskiego wynika, że mafia paliwowa zarzuciła korupcyjną sieć na polityków, urzędników i funkcjonariuszy państwowych.
– To, co zeznaje pan Czyżewski jest porażające. Wymienia m.in. nazwiska bardzo znanych polityków, którzy bywali we wrocławskiej willi Jeremiasza Barańskiego, w czasach, gdy jeszcze na stałe mieszkał w Polsce. Przedstawia na to konkretne dowody, które jak najszybciej powinna zweryfikować prokuratura – podkreśla Andrzej Aumiller, wiceszef komisji badajacej aferę Orlenu, który brał udział w przesłuchaniu Czyżewskiego.
Zarzucanie sieci
Poszukiwany listem gończym, były prokurator został przesłuchany za pośrednictwem Internetu. Zeznania składał w niemieckiej prokuraturze. Szczegółowo mówił o kontaktach polityków, urzędników i samorządowców z Jeremiaszem Barańskim ps. Baranina, jednym z najbardziej znanych międzynarodowych gangsterów. Mieszkający na stałe w Austrii był m.in. zleceniodawcą zabójstwa byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Gangster powiesił się w celi wiedeńskiego aresztu Na początku lat 90. mieszkał we Wrocławiu. Kierował wtedy przekrętami paliwowymi na Dolnym Śląsku.
Oficjalnie jako biznesmen był organizatorem wielu imprez i przyjęć. W zeznanich Czyżewski wyliczył m.in. [b]Władysława Frasyniuka, Jana Chaładaja (były poseł SLD), Grzegorza Schetynę (PO)[/b].
Zapomniane bale
– Bywałem na wielu imprezach jako wicewojewoda wrocławski. Nie przypominam sobie kontaktu z Barańskim – tłumaczy poseł PO. Podobnie mówi Jan Chaładaj. – Znam Edwarda Mazura, który miał zlecić zabójstwo generała Papały, ale nie znam Barańskiego. Bywałem na różnych imprezach, ale nigdy go nie spotkałem – podkreśla były poseł Sojuszu.
Źródło: Życie Warszawy - Dorota Kania, Robert Więckowski
dla mnie to jakaś paranoja!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zbychu napisał:
[i]dla mnie to jakaś paranoja!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!![/i]
Ołowiana kulka w głowie byłego szefa policji państwowej dosyć dużego kraju europejskiego nie jest fatamorganą. Nie jest też fatamorganą fakt, że śledztwo w tej sprawie było przez kogoś od początku gmatwane i przez siedem długich lat nie przyniosło rezultatów. Jest liczny zbiór podobnych, niewyjaśnionych i gmatwanych przez kogoś kwiatków.
Kogoś bardzo wpływowego.
A Paradowska i Ordyński gadają w TOK FM, że to teoria spiskowa.
Pomoc Rzecznika Praw Obywatelskich
[b]Rzecznik praw obywatelskich prof. Andrzej Zoll potwierdził, że na początku 2002 r. przekazał Krzysztofowi Janikowi dokument od Andrzeja Czyżewskiego dotyczący mafii paliwowej.
Czyżewski wyjaśnił, że był doktorantem Zolla i skorzystał z jego pomocy przy sporządzaniu dokumentów i przekazaniu ich dalej.[/b]
Gdy Zoll był już rzecznikiem, Czyżewski przyszedł do niego i opowiadał mu o swoich problemach w branży paliwowej. - Zasugerowałem mu, że tymi sprawami powinien zainteresować prokuraturę, lecz powiedział, że nie ma do niej zaufania, a jedyną osobą, do której ma zaufanie, jest Krzysztof Janik - wówczas już minister spraw wewnętrznych - wyjaśnił Zoll. - Powiedziałem, żeby to, co mi mówi, spisał, i zadeklarowałem, że mogę to przekazać Janikowi - powiedział. Dodał, że dokument otrzymał i przekazał Janikowi prawdopodobnie w marcu 2002 r., w jego gabinecie.
Janik nie wyklucza, że materiały otrzymał, nie przypomina sobie jednak ich treści ani nie kojarzy nazwiska ich autora.
Źródło: PAP
Czego bał się były minister skarbu. Taśmy Chronowskiego
Były minister skarbu Andrzej Chronowski obawiał się, że dostanie "kulkę w łeb" po tym, jak zaczął mówić o nieprawidłowościach przy prywatyzacji PZU SA.
Ujawniona przez wczorajsze "Fakty" TVN rozmowa między byłym ministrem skarbu Andrzejem Chronowskim a jego znajomym, najprawdopodobniej byłym prezesem związanej z PZU spółki Agent Transferowy Mirosławem Borkowskim, odbyła się 1 lutego. Kilka dni wcześniej Chronowski wstrząsnął opinią publiczną, mówiąc, że Eureko-BIG BG mogło kupić PZU za pieniądze PZU. Zapis rozmowy prokuratura przekazała komisji śledczej.
Chronowski:
Już się z tego nie wycofam. Mirek, co ja mogę, jakie mam wyjście, kurna, no.
Borkowski:
Nie wycofasz się...
Chronowski:
Czyli, co, kulka w łeb...
Borkowski:
Nie Andrzej, nikt do ciebie nie będzie strzelał, moim zdaniem. Będą chcieli cię k... niestety zniszczyć (...). Nie, no ja nie wiem nic, nic mi nie wiadomo, by ktoś chciał cię pier... ć.
W innym fragmencie jest mowa o premierze Marku Belce i prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim.
Borkowski:
Nie warto umierać za PZU. Jeśli czujesz coś takiego i uważasz, że coś to zmieni, idź i się dogadaj z nim. Moim zdaniem głównym adresatem może być tylko k... Belka, bo z Kwaśniewskim nie porozmawiasz.
Chronowski:
A dlaczego myślisz, żeby z Kwaśniewskim nie porozmawiać?
Borkowski:
Operacyjnie wszystkie czynności wykonuje Belka. Moim zdaniem i kontakty z Eurekiem, wszystko.
Dyskusja schodzi też na rolę służb specjalnych.
Chronowski:
To powiedz mi z drugiej strony, kurna, to co nasze służby specjalne? Kurna, są powiązane z kimś?
Borkowski:
Nie ma czegoś takiego, że nasze służby są k... apolityczne i bronią interesów państwa. Nikt samodzielnie nie działa. Działają wyłącznie, choć nikt się do tego wprost nie przyzna, poprzez wpływy Ungiera na WSI, pociągania za sznurki, a drugiej strony w ABW ludzi Millera. Tak były przez ostatnie pięć lat prowadzone sprawy.
Źródło: Rzeczpospolita (P.Ś.)
6 dni później
Mafia!
Najpierw były dziwne powiązania znanych osobistości z półświatkiem i tajnymi służbami. Potem zdarzały się przerzuty broni do krajów objętych embargiem oraz wielkie transporty (po kilka ton) narkotyków, za którymi stali gangsterzy, ludzie tajnych służb i powiązani z nimi biznesmeni i politycy. Powstawały wtedy spółki za pieniądze z funduszy operacyjnych tajnych służb (firmowane przez znanych obecnie biznesmenów), w nielegalne interesy wchodziły dawne centrale handlu zagranicznego. A potem w dziwnych okolicznościach zaczęły ginąć osoby, które o tych interesach wiedziały lub były w nie uwikłane. "Nie ma w Polsce mafii, jest tylko zorganizowana przestępczość" - mówili kolejni ministrowie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości III RP, choć ślady istnienia mafii widzieliśmy na każdym kroku. Dopiero sejmowe komisje śledcze ujawniły skalę tej gangreny. I okazało się, że kluczem do polskiej mafii jest zabójstwo gen. Marka Papały, byłego komendanta głównego policji.
Szwadrony śmierci mafii
Zanim w czerwcu 1998 r. zginął gen. Papała, od siedmiu lat zdarzały się tajemnicze zgony. Śmierć Waleriana Pańki, prezesa Najwyższej Izby Kontroli, w październiku 1991 r. wyglądała jak zwykły wypadek. Tyle że zdarzył się na prostym odcinku trasy z Warszawy do Katowic, a auto rozpadło się na dwie części jakby przecięte skalpelem. Za kilka dni prezes Pańko miał w Sejmie przedstawić ustalenia NIK dotyczące afery FOZZ. Mało kto pamiętał wtedy, że jak zwykły zawał cztery miesiące wcześniej wyglądała śmierć Michała Falzmanna, kontrolera NIK zajmującego się sprawą FOZZ. Miał zaledwie 38 lat. Zawału doznał krótko po tym, jak domagał się powołania specjalnej sejmowej komisji ds. FOZZ. Falzmann ustalił, że z funduszy FOZZ powstały dziesiątki spółek kontrolowanych przez byłych wysokich oficerów tajnych służb i milicji.
W 1991 r. przed blokiem, w którym mieszkał, zabity został strzałem w głowę Andrzej Stuglik. Przed 1989 r. był on oficerem kontrwywiadu PRL, potem głównym specjalistą ds. rozliczeń dewizowych w Ministerstwie Finansów, a wreszcie doradcą finansowym w Towarzystwie Handlu Międzynarodowego DAL SA, które sprzedawało m.in. broń - nie zawsze legalnie. Osoby pracujące w spółce DAL (bracia D.) pojawiły się potem w śledztwie w sprawie zabójstwa Papały. Tuż przed śmiercią Stuglik chwalił się, że czeka na dopływ dużych pieniędzy. Miały one pochodzić z transakcji, w której pośredniczył, a którą współorganizowały rosyjskie tajne służby.
Takie międzynarodowe transakcje z udziałem tajnych służb były wtedy na porządku dziennym i nie dotyczyły tylko broni. Oto w 1996 r. na tydzień zniesiono cło na zboże. Dziwnym trafem na granicy Polski stały już wagony wypełnione milionem ton zboża z Uzbekistanu. Sprowadzili je bohaterowie afery Orlenu, wcześniej występujący w sprawie Olina - Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel oraz rosyjski szpieg Władimir Ałganow. Kuna i Żagiel pojawili się w grudniu 1995 r. na opłatkowym przyjęciu w hotelu Holiday Inn, gdzie spotkali się m.in. z Jolantą Kwaśniewską. Podczas przesłuchań Kuny i Żagla przed komisją ds. Orlenu wyszło na jaw, że znają oni praktycznie całą czołówkę SLD, a także polityków SDPL oraz byłych i obecnych ministrów Kancelarii Prezydenta.
Już w 1997 r. wszczęto śledztwo w sprawie importu zboża przez Kunę, Żagla i Ałganowa, lecz zostało ono szybko umorzone. Kilku zbyt dociekliwych urzędników państwowych po cichu zwolniono, a nadzorującego dochodzenie oficera Komendy Głównej Policji przesunięto na podrzędne stanowisko. Oficer ten mówi "Wprost", że pod drobnym pretekstem zatrzymał wtedy Andrzeja Kunę. Ten zaśmiał mu się w twarz i stwierdził, że za chwilę zostanie zwolniony, podobnie jak policjant. I rzeczywiście - prokurator kazał go natychmiast zwolnić, a oficera ukarano degradacją.
Warto pamiętać, że interesy z Kuną i Żaglem prowadzi Sławomir Wiatr, były pełnomocnik rządu ds. informacji europejskiej (w sierpniu 2002 r. przyznał, że był świadomym współpracownikiem tajnych służb PRL). Wiatr był w 1990 r. współzałożycielem spółki Mitpol, której udziałowcami zostali później Kuna i Żagiel. Byli oni także właścicielami firmy Polmarck, która wraz z Mitpolem zakładała w 1991 r. spółkę Billa Polska, mającą sieć supermarketów. W Polmarcku pracował rosyjski agent Władimir Ałganow. Sławomir Wiatr jest dobrym znajomym prezydenckiej pary.
Wszyscy ludzie mafii
Gdy trzy lata temu policjanci z Centralnego Biura Śledczgo przeszukali w Bratysławie willę Jeremiasza Barańskiego (Baraniny), jednego z najważniejszych bossów mafii, znaleźli tam zapiski, że w 1992 r. Barański gościł w swojej willi jednego z polskich posłów, później (i obecnie) ważnego polityka. Baranina tak chciał go ugościć, że zaproponował mu własną żonę. Ta wpadła w furię i postrzeliła Barańskiego. We wrocławskim domu pracującego dla Baraniny Ryszarda K., gdzie Baranina bywał nawet wtedy, gdy ścigano go listem gończym, przez lata organizowano imprezy sylwestrowe, na których bawiła się miejska elita, m.in. prokuratorzy, radni, najwyżsi miejscy urzędnicy. Pojawił się tam także Władysław Frasyniuk, szef Unii Wolności i założyciel Partii Demokratycznej.
Barański znał też Andrzeja Kunę i Aleksandra Żagla oraz rosyjskiego szpiega Władimira Ałganowa. Znał także Edwarda Mazura, polonijnego biznesmena, za którym polska prokuratura rozesłała list gończy, bo jest podejrzany o zlecenie zabójstwa gen. Papały. Mazur zna w Polsce prawie wszystkich ważnych polityków. Zna również Ałganowa, bo w pierwszej połowie lat 90., gdy bywał w Warszawie, mieszkał w sąsiedztwie Ałganowa w tzw. zatoce czerwonych świń, gdzie wtedy mieszkali niemal wszyscy liderzy SLD, w tym Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller i Józef Oleksy.
Cicha ekspansja mafii trwała do 19 lipca 1997 r. Wtedy to w wypadku samochodowym zginął poseł ziemi radomskiej Tadeusz Kowalczyk, członek Klubu Parlamentarnego na rzecz Akcji Wyborczej Solidarność. Kowalczyk był wcześniej członkiem Politycznego Komitetu Doradczego przy ministrze spraw wewnętrznych. Już po jego śmierci okazało się, że od lat współpracował z gangsterami i byłymi oficerami tajnych służb. To Kowalczyk poręczył za Stanisława M., uznawanego za jednego z bossów podziemia. To on współpracował z braćmi D. z Radomia, handlującymi m.in. bronią. Ustaliliśmy, że przed śmiercią Kowalczyk co najmniej kilka razy spotykał się z Markiem Papałą, wtedy zastępcą komendanta głównego policji.
Zlecenie na Papałę
W poprzednim numerze "Wprost" ("Ofiara niewinności") napisaliśmy o zdobytym przez nas piśmie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku (ze stycznia 2000 r.) do konsulatu generalnego RP w Chicago. Prokurator prosił w nim o przesłuchanie Edwarda Mazura. Z pisma wynika, że Mazura podejrzewano o to, iż w kwietniu 1998 r. spotkał się w gdańskim hotelu Marina z gangsterami Andrzejem Zielińskim (Słowikiem), Nikodemem Skotarczakiem (Nikosiem), Kazimierzem Hedbergiem (Kartoflem) i Arturem Zirajewskim (Iwanem). To na tym spotkaniu miała zapaść decyzja o zabiciu gen. Papały, co stało się 25 czerwca 1998 r.
Warto przypomnieć, że Kazimierz Hedberg, niegdyś złodziej kieszonkowy, na polecenie i pod kontrolą komunistycznej bezpieki zorganizował grupę przestępczą specjalizującą się m.in. w przemycie narkotyków. Pieniądze z tego procederu trafiały na fundusz operacyjny SB, ale także na prywatne konta oficerów, którzy Kartofla kontrolowali. Przykład Hedberga pokazuje powiązania pospolitych gangsterów z funkcjonariuszami komunistycznych służb specjalnych. Takie powiązania miał także Andrzej Kolikowski (Pershing), zabity w 1999 r. w Zakopanem boss "Pruszkowa". Prawie 80 proc. znanych przywódców polskiego podziemia było informatorami bądź tajnymi współpracownikami SB, WSW i milicji.
Źródło: Wprost - Tomasz Butkiewicz, współpraca: Leszek Misiak, Jarosław Knap, Ewa Ornacka
197 dni później
Dziś zaraz po południu w wiadomościach radiowej jedynki słyszałem ciekawą informację o działalności mafii kokainowej i prowadzonym intensywnym śledztwie. W informacji przewinęło się nazwisko Mieczysława Wachowskiego, byłego prezydenckiego ministra i współpracownika Wałęsy. Poinformowano, że istnieją dowody na to, że Mieczysław Wachowski miał się spotykać z panami: Edwardem Mazurem, Andrzejem Kuną i Aleksandrem Żaglem i jest w tej sprawie intensywnie indagowany przez prokuraturę.
Co ciekawe, portale: gazeta.pl i rzeczpospolita.pl, które prowadzą bieżący serwis informacyjny, na razie na ten temat milczą.
W tej chwili jedynie onet.pl podaje krótkie info. Ale brak tam wątku o Wachowskim.
==
Sensacyjne wątki w narkotykowym śledztwie
Nowe ślady dotyczące śledztwa w sprawie przemytu narkotyków do Polski i zabójstwa b. szefa policji gen. Marka Papały zdobyli polscy prokuratorzy podczas wyjazdów do Niemiec i USA - poinformował rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Jerzy Balicki.
Podczas podróży prokuratorzy spotykali się z funkcjonariuszami amerykańskiego urzędu do spraw zwalczania przestępczości narkotykowej DEA (Drug Enforcement Administration) i uczestniczyli w przesłuchaniach świadków.
Jak ocenia prokuratura, w uzyskanych materiałach znajdują się m.in. informacje mogące wskazywać na osoby, które były zainteresowane zabójstwem gen. Papały. Jak powiedział Balicki, jest tam również informacja, że amerykański biznesmen Edward M., którego ekstradycji z USA w związku z zabójstwem Papały domaga się Polska, miał udzielić pożyczki w wysokości 170 tys. dolarów na budowę domu wysokiemu oficerowi MSW. Informacje te zostaną przekazane warszawskiej prokuraturze, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Źródło: onet.pl
Oto pełniejsza wiadomość PAPa, która właśnie się ukazała.
==
Nowe ślady ws. śmierci Papały
Nowe ślady dotyczące śledztwa w sprawie przemytu narkotyków do Polski i zabójstwa b. szefa policji gen. Marka Papały zdobyli polscy prokuratorzy podczas wyjazdów do Niemiec i USA - poinformował rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Jerzy Balicki.
Podczas podróży prokuratorzy spotykali się z funkcjonariuszami amerykańskiego urzędu do spraw zwalczania przestępczości narkotykowej DEA (Drug Enforcement Administration) i uczestniczyli w przesłuchaniach świadków.
Jak ocenia prokuratura, w uzyskanych materiałach znajdują się m.in. informacje mogące wskazywać na osoby, które były zainteresowane zabójstwem gen. Papały. Jak powiedział Balicki, jest tam również informacja, że amerykański biznesmen Edward M., którego ekstradycji z USA w związku z zabójstwem Papały domaga się Polska, miał udzielić pożyczki w wysokości 170 tys. dolarów na budowę domu wysokiemu oficerowi MSW. Informacje te zostaną przekazane warszawskiej prokuraturze, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Prokuratorzy otrzymali także informacje na temat zlecenia zabójstwa, które miał wystawić jeden z podejrzanych w śledztwie narkotykowym. Ofiarą miał być świadek współpracujący z prokuraturą, a ceną za ustalenie miejsca jego pobytu w USA i zabójstwo był milion dolarów. Prokuratorzy otrzymali zdjęcia dwóch mężczyzn, którzy mieli podjąć się tego zadania. - Nie jest ustalona tożsamość tych osób - zaznaczył Balicki.
Jak powiedział rzecznik, informacje zdobyte za granicą mówią też o spotkaniu w połowie lat 90. pod Warszawą, w którym mieli uczestniczyć Mieczysław Wachowski, Edward M. oraz współorganizatorzy tzw. obiadu wiedeńskiego biznesmena Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem - Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel.
- Nie mamy żadnych informacji na temat charakteru tego spotkania, jest to informacja dotycząca wyłącznie składu osobowego, trudno oceniać jej znaczenie - powiedział Balicki.
Śledztwo narkotykowe, prowadzone przez krakowską prokuraturę, dotyczy przemytu znacznych ilości kokainy w latach 1997-2000 z Ameryki Łacińskiej do Polski w ramach zorganizowanej, międzynarodowej grupy przestępczej. Mechanizm przestępstwa ujawnił prokuraturze jeden z podejrzanych, przebywający w USA i współpracujący z amerykańskim urzędem antynarkotykowym.
Z ustaleń prokuratury wynika, że działalność grupy wiąże się z gangiem mokotowskim. Jak przyznawała prokuratura, w pozyskanych w trakcie śledztwa materiałach pojawiało się nazwisko Mieczysława Wachowskiego. On sam zdecydowanie zaprzeczał jakiemukolwiek związkowi z tą sprawą.
Amerykański biznesmen Edward M. jest od lutego poszukiwany międzynarodowym listem gończym. Wniosek o jego aresztowanie i ekstradycję Polska przekazała stronie amerykańskiej na początku kwietnia. Polska prokuratura chce postawić M. zarzut nakłaniania do zabójstwa Papały.
Były szef polskiej policji, nadinsp. Marek Papała, został zastrzelony 25 czerwca 1998 roku na parkingu przed swoim mieszkaniem w Warszawie. Śledztwo trwa od sześciu lat. Ostatnio przedłużono je piętnasty już raz - do 26 grudnia 2005 r.
Dotychczas zarzut nakłaniania i współudziału w tym zabójstwie postawiony został jednej osobie - Ryszardowi B., gangsterowi z grupy pruszkowskiej, skazanemu niedawno na 25 lat więzienia za zabójstwo "Pershinga".
Źródło: (PAP)
Dla gazety.pl tematu nowych śladów ws. śmierci generała Papały oczywiście nie ma. Zaległo głuche milczenie. Rzeczpospolita natomiast publikuje taką oto notatkę.
==
Donoszą na Mazura
Edward Mazur pożyczył 170 tysięcy dolarów doradcy szefa MSWiA z czasów rządu Millera i kontaktował się z ludźmi z branży narkotykowej. Takie sensacyjne zeznania złożyło dwóch świadków przesłuchanych w USA przez prokuratorów z Krakowa, którzy pojechali tam w związku ze śledztwem narkotykowym. Z zeznań wynika, że Mazur, biznesmen podejrzany o zlecenie zabójstwa generała Marka Papały, pożyczył 170 tys. dolarów Romanowi Kurnikowi, byłemu zastępcy Papały w KGP, a później doradcy wiceministra Zbigniewa Sobotki. - Nie pożyczałem od Mazura pieniędzy - powiedział "Rz" Kurnik. Świadkowie twierdzą, że były to pieniądze na budowę domu. Relacjonują, iż Kurnik miał się zdziwić, kiedy Mazur zażądał ich zwrotu.
Prokuratorzy otrzymali także zdjęcia płatnych zabójców, którzy mieli na zlecenie jednego z podejrzanych w śledztwie narkotykowym znaleźć w USA i zabić za milion dolarów świadka współpracującego z prokuraturą.
Świadkowie opowiadali też o spotkaniu zorganizowanym przez Mazura w willi pod Warszawą w połowie lat 90. Uczestniczyli w nim m.in. Mieczysław Wachowski oraz znani z afer "Olina" i Orlenu Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel (współorganizatorzy tzw. obiadu wiedeńskiego Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem).
Źródło: Rzeczpospolita
==
Dla przypomnienia
Roman Kurnik - były oficer Służby Bezpieczeństwa, potem: zastępca gen. Papały w KGP, doradca szefa MSWiA Sobotki, dyrektor administracyjny MSWiA. To on wydał w lutym 2002 r. sławetny bankiet w warszawskiej restauracji Belvedere, na który zaprosił zwolnionego kilka godzin wcześniej (ale przed upływem 48 godzin) z aresztu Edwarda Mazura (ten zaraz po imprezie odleciał do USA), oraz m.in. ówczesnych szefów MSWiA Krzysztofa Janika i Zbigniewa Sobotkę. Indagowany w tej sprawie prokurator krajowy Napierski oświadczył, że Mazur był "pod kontrolą UOP", a decyzja o wypuszczeniu go "zapadła kolegialnie". Mazur wytoczył potem procesy Lechowi Kaczyńskiemu za to, że wiązał go ze śmiercią Papały.
25 czerwca 1998 r. w ostatnim dniu życia zdenerwowany Papała spotkał się rano z doradcą Millera byłym pracownikiem wywiadu - Janem Bisztygą, prosząc o spotkanie z Millerem. Bisztyga miał mu zaproponować jedynie spotkanie właśnie z Romanem Kurnikiem, do którego miało dojść za kilka dni.
Wydawany przez postkomunistów tygodnik "Przegląd" nazywał Kurnika zastępcą i przyjacielem Papały.
7 dni później
ABW przeszukała dom Siemiątkowskiego
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przeszukała dom byłego szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego.
Dowiedziały się o tym "Wiadomości" TVP. Przeszukanie ma mieć związek z przeciekiem z tajnego śledztwa ABW w sprawie PERN - płockiej spółki zarządzającej ropociągami.
Rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu Włodzimierz Świtoński ujawnił "Wiadomościom", że w przyszłym tygodniu Zbigniew Siemiątkowski ma stawić się na przeszłuchanie w charakterze podejrzanego.
Źródło: IAR/TVP1
7 dni później
Kto szuka kwitów na Kaczyńskiego
Andrzej Czyżewski, jeden z kluczowych świadków w sprawie mafii paliwowej był nakłaniany do oczernienia Lecha Kaczyńskiego i Zbigniewa Wassermanna. Czyżewski twierdzi, że w akcję przeciw jednemu z kandydatów na prezydenta mogła być zamieszana także prokuratura.
Telefon do przyjaciela
Tuż po wyborach parlamentarnych przyjaciel Andrzeja Czyżewskiego, Jerzy Kosacz, odbył dziwną rozmowę telefoniczną. Podający się za dziennikarza mężczyzna prosił Kosacza, by podał mu numer telefonu do mieszkającego w Hamburgu Czyżewskiego. Później starał się nakłonić go do oświadczenia, że Andrzej Czyżewski sytuuje w gronie osób utrudniających śledztwo w sprawie mafii paliwowej również Lecha Kaczyńskiego i Zbigniewa Wassermana. Gdy Kosacz odmówił i zaczął domagać się, by dzwoniący się przedstawił, rozmowa urwała się. – Wyczułem, że telefonującemu wyraźnie zależało na tym, bym w imieniu pana Czyżewskiego skompromitował Lecha Kaczyńskiego i posła Prawa i Sprawiedliwości Zbigniewa Wassermanna, lub przynajmniej przygotował grunt pod jego rozmowę z Andrzejem Czyżewskim – mówi GP Jerzy Kosacz.
Jerzy Kosacz nie jest osobą publiczną. Z Andrzejem Czyżewskim przyjaźni się od ponad 20 lat. Ten, kto wybrał go na pośrednika w dotarciu do byłego prokuratora, musiał bacznie obserwować prace sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen. Gdy były członek komisji Andrzej Celiński zaczął bezpardonowo atakować i oczerniać Czyżewskiego, Kosacz wystąpił w obronie przyjaciela. Wystosował do sejmowych śledczych oświadczenie, w którym ostro zaprotestował przeciw wystąpieniom Celińskiego i wysoko ocenił uczciwość byłego prokuratora.
Prokurator bardzo prywatnie
Tuż po telefonie do Jerzego Kosacza znajoma Andrzeja Czyżewskiego – Danuta Gaszewska (Andrzej Czyżewski był udziałowcem firmy Danuty Gaszewskiej) – odbyła nie mniej dziwną rozmowę dotyczącą byłego prokuratora. – To było 2 października, na rozprawie w Sądzie Rejonowym w Zgorzelcu – opowiada GP Gaszewska. Podczas przerwy w rozprawie podszedł do niej prokurator Andrzej Stefanowski. Zaznaczył, że rozmowa będzie miała bardzo prywatny charakter i poprosił, by ochrona Danuty Gaszewskiej (dwóch policjantów) zostawiła ich samych.
– Nigdy wcześniej żaden z prokuratorów nie kontaktował się ze mną w ten sposób – ocenia Gaszewska. Stefanowski poprosił ją o skontaktowanie z Czyżewskim. Miała namówić swego byłego wspólnika, by spotkał się nieoficjalnie z prokuratorem Stefanowskim. – Przypuszczam, że chciał zaproponować Andrzejowi Czyżewskiemu jakiś układ, gdyby było inaczej, mógłby kontaktować się z nim oficjalnie, bez pośredników – spekuluje Danuta Gaszewska. Andrzej Czyżewski jest zdania, że propozycja prokuratora i telefon do Jerzego Kosacza mają ze sobą związek – Komuś najwyraźniej zależy na tym, bym obciążył Lecha Kaczyńskiego odpowiedzialnością za blokowanie śledztwa w sprawie mafii paliwowej – ocenia.
KH
Rozmowa z Andrzejem Czyżewskim
* Czy nakłaniano Pana do wydania oświadczenia, że Lech Kaczyński blokował śledztwo w sprawie Orlenu?
– Kilkanaście dni temu zwrócił się do mnie kolega z Elbląga, Jerzy Kosacz. Mówił, że otrzymał telefon z propozycją pośredniczenia w kontakcie ze mną. Chodziło o wyjaśnienie rzekomej bezczynności pana Lecha Kaczyńskiego i pana Zbigniewa Wassermanna w sprawie tzw. mafii paliwowej w okresie, kiedy Kaczyński był ministrem sprawiedliwości, a Wassermann prokuratorem krajowym.
Podobno osoby, które zainicjowały tę rozmowę, były gotowe natychmiast przyjechać do Hamburga, żeby przeprowadzić ze mną rozmowę, w której bym potwierdził bezczynność Kaczyńskiego. Moja wypowiedź miała zostać wykorzystana w kampanii wyborczej.
* Czy proponowano Panu coś za oskarżenia Kaczyńskiego?
– Ta rozmowa zbiegła się w czasie z rozprawą przeciwko pani Gaszewskiej i mnie, która odbyła się w Sądzie Rejonowym w Zgorzelcu. Podczas przerwy w rozprawie, ok. dziesięciu dni temu, prokurator Andrzej Stefanowski zaproponował prywatny układ. Miał on polegać na nawiązaniu kontaktu ze mną w celu – jak to przedstawił pani Gaszewskiej – załatwienia sprawy, która jest nieprzyjemna dla wszystkich i nie powinna dalej być, w jego odczuciu, przedmiotem postępowań. Podkreślił, że kontakt miałby być nawiązany poprzez osobiste spotkanie na gruncie prywatnym, ale jednocześnie zaznaczył, że działa z polecenia prokuratora okręgowego Jana Wojtasika oraz za wiedzą prokuratora Ryszarda Rychlika.
Przekazałem pani Gaszewskiej, żeby nie prowadziła żadnych rozmów z osobami, których motywy postępowania są niejasne.
* Co konkretnie, według prośby powtórzonej Panu przez Jerzego Kosacza, miał Pan zeznać?
– Miałbym wziąć udział w rozmowie, z której wynikałoby, że jedną z osób, które były zawiadomione odpowiednio wcześnie i nie podjęły żadnych czynności, miał być minister sprawiedliwości Lech Kaczyński. Drugą taką osobą – Zbigniew Wassermann. To wszystko oczywiście nieprawda. Nie zgadza się również z moimi zeznaniami przed krakowskimi prokuratorami w obecności członków komisji sejmowej. Drugi raz to samo zeznanie, poparte jeszcze dowodami, miało miejsce w maju w Hamburgu, a trzeci raz przywołałem te fakty w zeznaniu, które złożyłem w ramach pomocy prawnej wykonywanej przez prokuraturę hamburską na zlecenie Prokuratury Krajowej w śledztwie toczącym się na mój wniosek i z mojego zawiadomienia w Prokuraturze Okręgowej w Świdnicy przeciwko bardzo ważnym osobistościom w Platformie Obywatelskiej i Unii Wolności.
Źródło:
Toczy się proces o branie łapówek przy przetargach w Iraku. Największa afera łapówkarska w armii to wierzchołek góry lodowej.
Mieli pomagać w odbudowie Iraku. A brali łapówki za ustawianie przetargów. 14 oskarżonych wzięło w sumie minimum 740 tys. dol. Ale to wierzchołek góry lodowej. Śledczy nie zainteresowali się dowódcami kontyngentu ani oficerami Wojskowych Służb Informacyjnych. A powinni.
Jak największych mafiosów, do warszawskiego Wojskowego Sądu Okręgowego oskarżonych z Grupy Współpracy Cywilno-Wojskowej (CIMIC) III zmiany kontyngentu w Iraku, eskortują żandarmi z kałasznikowami gotowymi do strzału. 14 oficerów, podoficer i pracownicy cywilni zajmowali się odbudową Iraku. Miejscowi zgłaszali potrzeby, CIMIC organizował przetargi i płacił za robotę. Irakijczycy odwdzięczali się zwyczajowym arabskim bakszyszem, czyli 10 proc. zarobionej kwoty. Od początku misji w obozowiskach huczało od plotek. Kpt. Robert G. zeznał, że nie rozumiał, dlaczego CIMIC II zmiany do samego końca wręcz bił się z III zmianą o przetargi. Po miesiącu tłumacz Said S. - również oskarżony - wyjaśnił, że chodzi o łapówki. 14 oskarżonych wzięło minimum 740 tys. dol.
Wyśledzili, ale nie wszystkich
Mariusz S., szef III zmiany CIMIC, przyznał się do wzięcia 8 tys. dol. - Znalazłem je na łóżku. Słyszałem, że poszukiwał mnie płk B., szef WSI w kontyngencie. Wnioskowałem, że to pieniądze od WSI za moje informacje. W podobny sposób WSI wynagradzało mnie w czasie misji w Kosowie - mówił S. Na Bałkanach dostawał pieniądze za informacje o Albańczykach i Serbach. Służby płacą bowiem za cenne informacje. Zarówno miejscowym, jak i polskim żołnierzom. Pieniądze daje się bez pokwitowań, z ręki do ręki.
Na misjach WSI często działa "pod przykrywką" CIMIC. Oficerowie wywiadu jeżdżą na spotkania jako organizatorzy pomocy humanitarnej. Wypytują o nastroje, potrzeby. Rozmowa z CIMIC budzi mniejsze podejrzenia niż z oficerem wywiadu. Rozmówcy często nie wiedzą, z kim się spotykają. Aby łatwiej kontaktować się z informatorami, na drzwiach niektórych pomieszczeń WSI w Iraku wisiały tabliczki "CIMIC". Zdjęto je dopiero w czasie IV zmiany kontyngentu, na wyraźnie żądanie ówczesnego szefa CIMIC.
WSI obciążyły też zeznania kpt. G. Przyznał się do wszystkiego. Zeznał, że w czasie III zmiany mjr Ł. z WSI wzywał irackich przedsiębiorców i domagał się pieniędzy. Mówił, że to na zakup broni od rebeliantów.
Dowódcy nie mogli nie wiedzieć
- Toczący się proces dotyczy działalności CIMIC w czasie III zmiany. Ale ze sprawy wyłączono 14 odrębnych postępowań. Dotyczą m.in. działań WSI - twierdzi ppłk Dariusz Knapczyński, rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Przesłuchać trzeba także dowódców misji. Skoro cały kontyngent huczał o przekrętach, dowódcy powinni coś zauważyć...
Tym bardziej że pomoc humanitarna była oczkiem w głowie polskiej misji. Szef CIMIC bezpośrednio podlegał dowódcy "polskiej" dywizji i często relacjonował mu postępy prac. Dochodziło do spotkań dowódcy dywizji oraz szefów CIMIC i WSI. Ten ostatni ma bowiem sporo do powiedzenia w sprawie pomocy. Udzielanie jej lub nie jest doskonałym sposobem dyscyplinowania miejscowych.
- W czasie rozmów z sołtysami sugerowaliśmy: "Wybudujemy drogę do wioski. Będziecie zadowoleni. Ale my też musimy być zadowoleni. Więc ujawnijcie jakiś magazyn broni" - relacjonuje nasz informator z WSI, który służył w Bośni.
Każdy bardziej rozgarnięty oficer, który jeździł na misje, zna te mechanizmy. Dlaczego nie zainteresowali się nimi wojskowi śledczy?
Prokurator powinien porozmawiać z nimi
Od pierwszej zmiany w kontyngencie huczało od plotek o bakszyszu. Ale dowódców misji, którzy bezpośrednio nadzorowali projekty odbudowy, nikt nie prosił o wyjaśnienia. Odwrotnie. Każdy z nich dostał order od prezydenta, awans na generała broni i wyższe stanowisko.
Andrzej Tyszkiewicz
56 lat. Od sierpnia 2003 do stycznia 2004 dowódca I zmiany. Odszedł z wojska na wymarzoną posadę ambasadora w Bośni.
MieczysŁaw Bieniek
54 lata. Od stycznia do lipca 2004 szef II zmiany. Awansował na dowódcę 2. Korpusu Zmechanizowanego w Krakowie.
Andrzej Ekiert
59 lat. Od lipca 2004 do stycznia 2005 dowódca III zmiany. Awansował na zastępcę dowódcy Wojsk Lądowych.
(SuperExpress - Jarosław Rybak)
Jaka jest rola Prezia w tej sprawie?
==
Prokuratura Okręgowa w Katowicach skierowała do Sądu Rejonowego akt oskarżenia przeciwko byłemu szefowi gabinetu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Markowi Ungierowi, który odpowie przed sądem za ujawnienie tajemnicy państwowej. niemu - poinformował wczoraj jej rzecznik Tomasz Tadla. Ungierowi grozi do pięciu lat więzienia. Według prokuratury, były szef gabinetu prezydenta miał ujawnić tajemnicę państwową, informując byłego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka o działaniach podjętych wobec niego przez służby specjalne w związku z rzekomym przyjęciem przez niego łapówki.
Śledztwo przeciwko Ungierowi było konsekwencją spotkania biznesmena Jana Kulczyka z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem w Wiedniu w lipcu 2003 r. Po powrocie do Polski Kulczyk miał poinformować szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego, że - według Ałganowa - Wiesław Kaczmarek i były szef Nafty Polskiej Maciej Gierej przyjęli od Rosjan 5 mln dol. łapówki za pomoc w prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej.
- Informacja ta zdaniem szefa wywiadu była na tyle istotna, że nadano jej klauzulę "ściśle tajne". Zainicjował on działania służbowe w Agencji Wywiadu po to, żeby zweryfikować te informacje - powiedział rzecznik prokuratury Tomasz Tadla.
- [b]Zapoznając się z tą informacją Ungier przekazał ją prezydentowi. Odbyło się to w ten sposób, że 5 sierpnia poleciał on do Juraty, gdzie Kwaśniewski spędzał urlop. Tego samego dnia wrócił do Warszawy. Następnie zadzwonił do Wiesława K. i zaprosił go na rozmowę. Ta rozmowa odbyła się w Pałacu Prezydenckim 7 sierpnia - powiedział Tadla. Właśnie w czasie tej rozmowy - zdaniem prokuratury - Ungier miał powiedzieć Kaczmarkowi, że w sprawie rzekomej łapówki prowadzone są działania przez służby specjalne.[/b]
Źródło: PAP
38 dni później
Ułaskawiony "Kasjer lewicy" organizował spotkanie Kulczyk-Auganow
Ułaskawiony przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego "Kasjer lewicy" Peter Vogel współuczestniczył w organizowaniu wiedeńskiego spotkania Kulczyka z Ałganowem - dowiedziało się "Życie Warszawy".
Spotkanie, które odbyło się w Wiedniu w 2004 roku, miało dotyczyć prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. Władimir Ałganow, rosyjski szpieg, miał na nim powiedzieć, że za obietnicę "załatwienia" sprawy, czyli sprzedaży rafinerii Rosjanom, ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek i szef Nafty Polskiej Maciej Gierej wzięli po pięć mln dolarów łapówki. Według ABW, te pieniądze mogły zostać ulokowane w szwajcarskim banku Coutss, w którym pracował Peter Vogel.
W poniedziałek dziennik opisał bulwersującą historię ułaskawienia Vogla. W 1971 roku nazywał się Piotr Filipowski vel Filipczyński. Jako 17-letni chłopak w celach rabunkowych bestialsko zamordował 75-letnią kobietę. Skazany na 25 lat więzienia, opuścił je po ośmiu - w 1979 roku. Uzyskał przerwę w odbywaniu kary. W 1983 roku dostał paszport i natychmiast wyjechał. W Szwajcarii zmienił nazwisko i zrobił karierę bankowca. Zajmował się klientami z Europy Wschodniej, w tym także z Polski.
W 1999 r. strona polska występuje o ekstradycję. Dochodzi do niej. Prawnicy Vogla wnoszą o ułaskawienie. Jednocześnie, jak w poniedziałek ustaliło "Życie Warszawy", prokurator generalny Hanna Suchocka podejmuje podobne kroki.
I tu sprawa staje się coraz bardziej dziwna. Prokurator Jolanta Rucińska z Ministerstwa Sprawiedliwości najpierw sporządza negatywną opinię. Potem ją zmienia. W aktach sprawy jest jednak jej notatka, gdzie wyjaśnia, że zmiany kazał jej wprowadzić zastępca prokuratora generalnego Włodzimierz Wolny.
Pozytywna opinia została podpisana przez drugiego zastępcę prokuratora generalnego Stefana Śnieżkę. Vogel zostaje ułaskawiony przez Kwaśniewskiego. Wcześniej, na polecenie Śnieżki, zostaje zwolniony z aresztu ekstradycyjnego i wyjeżdża za granicę. - Sprawdzimy, czy podczas procedury ułaskawienia doszło do przyjęcia korzyści - mówi gazecie Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy. Sprawa trafiła do Prokratury Apelacyjnej w Katowicach.
Z informacji "Życia Warszawy" wynika, że nazwisko Vogla pojawia się w aferze Orlenu i w śledztwach dotyczących prania brudnych pieniędzy mafii, także paliwowej, oraz znanych polityków lewicy. Funkcjonariusze ABW ustalili, że Vogel utrzymywał zażyłe kontakty z Ałganowem, a także z Andrzejem Kuną i Aleksandrem Żaglem - bohaterami afery Orlenu. Według ABW, cenne informacje na temat Vogla posiada aresztowany biznesmen Marek Dochnal.
Źródło: PAP
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)