Fikus za te bielskie cipki oceniam cie jako malopolska debilnosc.
Mecz jest meczem ale nie obrazaj stary bielska ich kibicow i pilkarzy
-
-
CRACOVIA - PODBESKIDZIE 3 : 2
Oglądając w akcji Toma Cruise’a w dwóch kultowych częściach MI napięcie i niepewność do ostatniej sekundy filmu były z pewnością nieuniknionymi ,,kompanami” . Podobna rzecz działa się na stadionie przy ulicy Kałuży, gdzie Cracovia podejmowała Podbeskidzie Bielsko-Biała. Gospodarze przegrywając 0:2 doprowadzili do zwycięstwa, a decydująca bramka padła w doliczonym czasie! Horror!
CRACOVIA - PODBESKIDZIE 3:2 (0:2)
Cracovia: Olszewski, Radwański, Skrzyński, Kolasa, Baster, Bojarski, Przytuła (46 Świstak), Baran, Makuch (46 Szczoczarz), Giza, Wróbel (46 Bania)
Podbeskidzie: Merda, Cienciała, Piekarski, Bujak, Agafon, Szyło, Czak (46 B.Woźniak) , Stalmach (47 Żukowski), P.Woźniak (81 Klaczka), Rączka, Błasiak
Bramki:
Cracovia: Bania 49 i 63, Świstak 90 + 1
Podbeskidzie: Rączka 15, Agafon 27
Żółte kartki:
Cracovia: Baran 72
Podbeskidzie: Rączka, cieniała, Agafon, Bujak, Szyło
Czerwona kartka: Mieczysław Agafon (Podbeskidzie) 76 za drugą żółtą
Widzów: ok. 5 tys.
Przed meczem tylko zagorzali fani drużyny z Bielska-Białej wierzyli w sukces swego zespołu, a opinia publiczna, nie tylko w Krakowie, była zgodna co do tego, kto wygra pojedynek. Co odważniejsi sugerowali, że goście zostaną pożarci przez wiecznie nienasyconego wilka, a rozmiary porażki będą druzgocące. Nic bardziej mylnego.
Trener Cracovia Wojciech Stawowy, ze względu na kontuzje bądź też pauzę z powodu żółtych kartoników, nie mógł skorzystać z usług kilku swych podopiecznych (Kazimierz Węgrzyn, Paweł Drumla, Paweł Nowak, Artur Czerwiec, Karol Piątek). W składzie pojawiły się jednak ,,tylko” dwie zmiany personalne w stosunku do ostatniego meczu z Zagłębiem Lubin (0:1). I tak w miejsce Kazimierza Węgrzyna szkoleniowiec na środek defensywy desygnował Roberta Kolasę. Największa niewiadoma tyczyła się ataku. Bo to, że w nim grać miał Piotrek Giza, nominalny środkowy pomocnik, było wiadome od dłuższego czasu. Znak zapytania stał przy pozycji przeznaczonej dla drugiego snajpera. ,,Walka” toczyła się pomiędzy trójką: Piotr Bania, Stanisław Wróbel, Łukasz Szczoczarz. Po tym jak sam trener Stawowy stwierdził: ,,…skłaniam się, ku temu, aby wreszcie dać Szczoczarzowi szansę od pierwszych minut…” można było przypuszczać, że tak też się stanie. Słowo nie zostało jednak dotrzymane, a na boisku od początku pojawił się Stanisław Wróbel, który po raz kolejny nie zabłyszczał i wypadł co najmniej słabo.
Mecz obie drużyny chciały rozpocząć mocnym uderzeniem. Niesamowita agresywność towarzyszyła im od pierwszego gwizdka sędziego. Nic ,zatem dziwnego, że już po kilkunastu sekundach na murawie leżał poturbowany jeden z graczy gości.
Pierwszą groźną sytuację stworzyli piłkarze Podbeskidzia. W 3 min wywalczyli sobie rzut rożny. Piłkę w lewym narożniku boiska ustawił sobie Piotr Czak, po czym oddał bezpośredni strzał na bramkę. Piłka z dużą rotacją nieco zaskoczyła obronę gospodarzy, lecz mimo to Sławomir Olszewski, choć z problemami wypiąstkował ją przed pole karne. Było to ostrzeżenie przed świetnie wykonywanymi stałymi fragmentami gry przez bielskich zawodników.
Do roboty wzięli się także piłkarze Cracovii strasząc Łukasza Merdę. Najpierw w 4 min z rzutu wolnego bardzo słabo uderzał Krzysztof Przytuła. Futbolówka odbiła się od nóg zawodników stojących w murze i wyleciała w boisko. Dwie minuty później ładne crossowe podanie Roberta Kolasy znalazło adresata w osobie nie pilnowanego Krzysztofa Radwańskiego. Ten nie zastanawiając się długo, dośrodkował w pole karne jednak Piotr Giza uderzył niecelnie. Kilkanaście sekund później piłkę przechwycili gospodarze, ładną akcję przeprowadził Marcin Makuch, który w następstwie dośrodkował w okolice ,,szesnastki”. Marcin Bojarski, choć piłka nie była nadzwyczaj trudna, źle ją przyjął. Z akcji nici.
Jeden z przełomowych momentów przypadł na 11 minutę. Wtedy to piłkę ręką w polu karnym zagrał defensor gości - Sławomir Cięciała, a sędzia nie miał wątpliwości. Rzut karny! Kibice oszaleli z zachwytu. Wyglądało to tak, jakby już na tablicy świetlnej widniał wynik 1:0. Nieliczni realiści podchodzili do tego inaczej. Na boisku nie było przecież Piotra Bani - stałego egzekutora ,,jedenastek”. Z tego powodu piłkę na wapnie ustawił sobie Stanisław Wróbel. A ustawiał ją dobre kilka sekund, gdyż za każdym razem zsuwała się z kępka trawy. Wreszcie poddała się i zastopowała swe poczynania. Wróbel mógł zatem zrobić rozbieg, wziąć głęboki oddech i przymierzyć. A jego celownik wyznaczył sobie lewy dolny róg bramki. Oddał precyzyjny strzał, który jednak nie wystarczał. Uderzył, bowiem zbyt lekko. Inna sprawa, że kapitalnie zachował się bramkarz gości wyczuwając, gdzie potoczy się piłka. Wybił ,,skórę” na róg sprawiając, że na trybunach rozległ się jeden wielki jęk zawodu.
Nie wykorzystane sytuacje się mszczą? Skądś to znamy. I faktycznie. Zaledwie cztery minuty po rzucie karnym, piłkę w prawym narożniku boiska ustawił sobie Paweł Stalmach. Wykonał rzut rożny tak od niechcenia. Piłka, uderzona dosyć lekko, kierowała się na pierwszy słupek bramki Olszewskiego. Tam znalazł się Wojciech Rączka, który posłał futbolówkę do siatki. 0:1! Obrona ,,Pasów” zdecydowanie zaspała, a Olszewski stał jak pomnik odprowadzając jedynie ,,skórę” do swego ,,królestwa”.
Gospodarze liczyli na szybkie odrobienie strat. Jako pierwszy do tego chciał się zabrać Krzysztof Przytuła. W przeciągu dwóch minut (21 i 22) dwa razy uderzał na bramkę Merdy. O ile pierwszy strzał sprawił spore problemy goalkeeperowi gości, który musiał ją wybijać na róg, o tyle drugi był daleko chybiony.
W 24 min próbkę swych umiejętności pokazał Marcin Bojarski. Dostając świetne podanie ze środka pola na prawe skrzydło pola karnego natychmiast ruszył do piłki. Jego przyjęcie było jednocześnie przelobowaniem obrońcy. Były gracz ,,Gieksy” stanął ,,oko w oko” z bramkarzem Podbeskidzia. Choć kąt nie był mały oddał ładny strzał. Merda nie dał się zaskoczyć. Wybronił piłkę, która jeszcze ocierając się o słupek wyszła na róg. Pech gospodarzy.
W tym miejscu powinno się ponownie znaleźć powiedzenie odnośnie tych niewykorzystanych sytuacji. Nie będę się jednak przecież powtarzał. Otóż w 27 min stadion na chwilę zamarł i niemal wszyscy, albo łapali się za głowy, albo je po prostu spuszczali. Dlaczego? Krótkie pytanie, krótka odpowiedź. 0:2! Znowu piłka została dośrodkowana z rzutu rożnego i znowu z tego samego narożnika. Tym razem poszybowała na drugi słupek. Tam znalazł się Mieczysław Agafon, który główkował w otoczeniu biernej postawy obrońców. Olszewski musnął jeszcze piłkę, która odbijając się od słupka z minimalnym kątem kierowała się do siatki. Mimo wybicia jej przez jednego z defensorów sędzia liniowy podniósł chorągiewkę, co arbiter główny jasno zinterpretował. Przekroczyła linię bramkową. Choć z trybun nie było tego widać dokładnie, wszelkich złudzeń pozbawili widownię sami piłkarze Cracovii, którzy bez żadnych protestów przyjęli decyzję sędziego do wiadomości.
W 35 min Podbeskidzie mogło totalnie dobić drużynę aspirującą do awansu. Po dynamicznej akcji ofensywnej części zespołu piłka dostała się pod nogi Pawła Stalmacha, który bez zastanowienia dośrodkował po ziemi wzdłuż bramki. Olszewski, ustawiony na krótkim słupku, odsłonił dalszą część swej ,,twierdzy”. Nadbiegający Paweł Wodniak nie trafił jednak w futbolówkę! Niesamowity pech gości, ogromny fart gospodarzy. To mógłby być definitywny cios.
W odwecie ruszyli gracze Cracovii, jednak ani Piotrowi Gizie (37 min), ani Marcinowi Makuchowi (40 min) nie udało się zagrozić bramce gości. Giza bardzo niecelnie uderzył piłkę z rzutu wolnego, natomiast Makuch główkował, ale tylko w boczną siatkę.
W końcówce pierwszej części spotkania jeszcze raz ruszyli zawodnicy Podbeskidzia. W 45 min piłkę źle przyjął Wojciech Rączka, co uniemożliwiło mu oddanie precyzyjnego strzału. Mimo to wywalczył rzut rożny. Już w doliczonym czasie gry okazję na swoją drugą, a trzecią dla zespołu bramkę miał Mieczysław Agafon. Jego strzał z linii bramkowej wybił Krzysztof Radwański. Wcześniej, bo w 41 min pierwszy żółty kartonik w tym meczu obejrzał Rączka.
Ostatni gwizdek sędziego w tej odsłonie spotkania. Kibice ze smutkiem na twarzy usiłowali nabrać nadziei przed drugą połową. O ile do słabej gry Cracovii we wcześniejszych meczach można się było przystosować, o tyle ich postawa w pierwszej części meczu wołała o pomstę do nieba. Tak słabej Cracovii w tym sezonie chyba nikt jeszcze nie widział. źle radziła sobie niemal każda formacja drużyny. Nawet Sławomir Olszewski był jakiś nie swój. Szczególnie słabo zagrali Wróbel, Makuch i Kolasa. jedynym zawodnikiem, który starał się wydostać z tej szarej otoczki prezentowanej przez zespół był Arkadiusz Baran. Goście natomiast poczuli, że mogą sprawić ogromną niespodziankę. Wspaniałe egzekwowanie rzutów rożnych było godne podziwu. Mimo tego obaj trenerzy mieli w szatni wiele pracy. Szkoleniowiec ,,Pasów”, aby natchnąć swój zespół do walki do ostatniej minuty, a trener Bielszczan, aby nie poczuli się zbyt pewnie i nie podeszli lekceważąco do drugiej odsłony. Nie wiadomo, czy tak wspaniale wykonał swe zajęcie trener Stawowy, czy też tak mizernie trener Pawlak. W każdym bądź razie na boisko wyszły dwie zupełnie inne jedenastki.
Szkoleniowiec Cracovii, nie mając nic do stracenia zagrał, tak jak zagrałby prawdziwy hazardzista. ,,Wyrzucił” z boiska aż trzech graczy: Wróbla, Makucha i Przytulę, a w ich miejsce wprowadził: Piotra Banię, Łukasza Szczoczarza i Michała Świstaka. Naprawdę trener Stawowy miał nosa, o czym przekonamy się w dalszej części relacji. Pawlak odpowiedział tylko jednym ,,ciosem”. W miejsce Czaka wszedł Bartosz Woźniak.
To, co wydarzyło się w pierwszych minutach drugiej połowy było czymś niesamowitym. Najpierw w 47 min ucierpiał Stalmach, który faulował gracza ,,Pasów”. Zawodnik Podbeskidzia, z podejrzeniem złamania ręki, został odwieziony do szpitala. W jego miejsce pojawił się Marcin Żukowski. Żółtą kartkę za dyskusję otrzymał Cienciała. Piłkę do rzutu wolnego ustawił sobie aktualny lider klasyfikacji strzelców drugiej ligi, Piotr Bania. Ze stoickim spokojem uderzył, a piłka poleciała tak, jak snajper tego oczekiwał. Precyzyjny strzał. Piłka zatrzepotała w siatce. 1:2! Bramka kontaktowa! Stadion oszalał, a kibice natychmiast skandowali: ,,Jeszcze jeden, jeszcze jeden”. Ich prośba niedługo się spełniła, ale wcześniej było jeszcze kilka gorących chwil.
W 51 min ponownie Bania uderzał z rzutu wolnego, jednak minimalnie nad poprzeczką. Minutę później próbował Krzysztof Radwański, a w 54 min po technicznym uderzeniu Piotra Gizy futbolówka o centymetry minęła prawy słupek bramki. Przy tej akcji napracował się Łukasz Szczoczarz, który ładnie prowadził piłkę po to, by dokładnie podać ją strzelającemu.
Cracovia grała zupełnie inaczej. Chyba najbardziej efektowniej w dotychczasowych meczach rundy wiosennej. Kibicom zaś raz po raz udzielały się ogromne emocje. Takiego napięcia nie wytrzymał jeden z fanów, który zemdlał z wrażenia. Dość niebezpiecznie zsunął się z trybun, jednak na posterunku znaleźli się lekarze. Medycy, aby ratować pechowca zdecydowali się na szalony krok. Otóż, aby nie okrążać stadionu dookoła wbiegli na murawę, kiedy piłkę rozgrywali gospodarze. Można się domyślać, jaka była złość graczy Cracovii w stosunku do lekarzy.
W 57 min po ładnym dośrodkowaniu Marcina Bojarskiego piłki nie sięgnął Łukasz Szczoczarz i kibice na drugą bramkę musieli jeszcze poczekać. Natomiast w 60 min został oddany, tak naprawdę jedyny strzał gości w drugiej połowie. Robert Piekarski wykonywał rzut wolny, jednak uczynił to bardzo źle, przez co nie mógł zagrozić bramce Olszewskiego.
63 min meczu. Łukasz Skrzyński kapitalnym crossem uruchomił Gizę, który w następstwie dośrodkował wzdłuż bramki. Tam znalazł się Piotr Bania, który pewnie wbił futbolówkę do siatki.2:2! Stadion ponownie oszalał. A Bania udowodnił, że trener niesłusznie posadził go na ławce rezerwowych. Harował jak nigdy. Nie dość, że groźnie kłuł defensywę gości, to jeszcze dzielnie poczynał sobie w obronie. W 78 min po straconej przez ,,Pasy” piłce ruszył w pościg, jakby był obrońcą. Dogonił gracza gości, po czym odebrał mu ,skórę”. A sytuacja była niebezpieczna. Nic dziwnego, że otrzymał masę oklasków.
Zaraz po strzeleniu drugiej bramki anonimowy sponsor obiecał 2 tys. złotych dla gracza Cracovii, który strzeli następną bramkę. Z czasem ta suma była zwiększana przez innych ludzi, aż osiągnęła pułap 5 tys. Fani obawiali się jednak, czy aby ten ,,prezent” nie wszczepi w poczynania graczy chęci uzyskania tej kwoty, a co za tym idzie grania indywidualnie, tylko pod siebie. Na szczęście tak się nie stało. Cracovia bowiem w dalszym ciągu nacierała na bramkę Merdy I tak w 67 min po rzucie rożnym wykonywanym przez Mariusza Bastera główkował obok słupka Michał Świstak.
Następnie przez kilka minut można było oglądać niezbyt widowiskowy futbol. Zawodnicy Podbeskidzia, nie wierząc w sukces, zaczęli bawić się w aktorów. Ich sztuka była pod wszystko wyjaśniającym tytułem: ,,Symulacja jest w modzie”. Masowo kładli się na murawę, a to wpadając wcześniej na słupek, a to na swojego partnera. Wszystko, by tylko zarobić kilka cennych sekund. Kondycja panów z noszami została wystawiona na ciężką próbę.
Poza tym był to też okres otrzymywania żółtych kartoników. I tak kanonadę rozpoczął gracz gości - Agafon (69 min). Następnie zawodnik gospodarzy - Baran(72 min), a potem bielszczanie Bujak (74 min) i Agafon (76 min), a że był to jego drugi kartonik tej barwy musiał obejrzeć ,,czerwień” i opuścić przedwcześnie plac boju.
Zawodnicy gospodarzy, mimo niekorzystnego wyniku grali zgodnie ze sportowym duchem rywalizacji. Stosowali zasady ,,fair play” gdy było trzeba. Tak postąpił Marcin Bojarski, który oddał piłkę gościom, po tym, jak urazu doznał ich bramkarz.
W 81 min nastąpiła trzecia i ostatnia zmiana w zespole gości. Boisko opuścił Paweł Wodniak, a w jego miejsce pojawił się Marcin Klaczka. W tej samej minucie Giza minimalnie spudłował po strzale z rzutu wolnego.
Minuty opływały a na tablicy świetlnej dalej 2:2. W 85 min strzelał Baran, nogę dołożył jeszcze Michał Świstak, jednak piłka poszybowała cztery metry nad poprzeczką. Czas leciał, a kibice coraz bardziej stawali się niecierpliwi. Wszyscy oczekiwali na cyferkę znajdującą się na tabliczce sędziego technicznego. Kiedy okazało się, że zawodnicy będą grać jeszcze przez pięć minut wstąpiła nowa nadzieja. I słusznie.
91 minuta była tą minutą, której Michał Świstak i jego koledzy z drużyny długo nie zapomną. Po niemiłosiernym zamieszaniu pod polem karnym Merdy piłkę wybił jeden z obrońców. Jak się okazało za krótko. Trafiła ona pod nogi wspomnianego Świstaka, który bez zastanowienia uderzył na bramkę. Futbolówka w drodze zrobiła jeszcze kozła, po czym wpadła do siatki. Euforia i wielka metamorfoza królowały na stadionie w tym momencie. Nikt nie siedział. Ludzie, którzy w przerwie całkowicie zwątpili w swój zespół teraz bili mu brawa! 3:2!
Nic więcej się już nie wydarzyło, bo nic nie miało prawa się wydarzyć! Podbeskidzie wygrało bitwę, ale przegrało całą wojnę. Natomiast Cracovia wróciła z dalekiej podróży i wciąż liczy się w walce o awans do ekstraklasy.
Na uwagę zasługuje postawa kibiców ,,Pasów”, którzy nawet w krytycznych chwilach swych pupili nie przestawali dopingować. Wspierali ich, jak tylko mogli wreszcie stając się dwunastym zawodnikiem! Doping prowadzony był niezwykle żywiołowo, oryginalnie, a przede wszystkim kulturalnie. Wysiłek został właściwie nagrodzony. Zarówno oni, jak i piłkarze Cracovii w drugiej połowie spisali się na medal, i to ten z najcenniejszego kruszcu. Oby tak dalej!
źródło: Darek Guzik, SportoweFakty.pl
[b]Świsnęło[/b]. Cracovia - Podbeskidzie Bielsko-Biała 3-2 (0-2)
0-1 Rączka 15 min
0-2 Agafon 27 min
1-2 Bania 48 min
2-2 Bania 63 min
3-2 Świstak 90+2 min
Żółte kartki: Baran - Cienciała, Bujok, Agafon, Rączka, czerwona - Agafon 76 min. Sędziował Pracz ze Szczecina. Widzów 4000.
Cracovia: Olszewski 5 - Radwański 5, Skrzyński 6, Kolasa 5, Baster 8 - Bojarski 6, Baran 6, Przytuła 3 (46 Świstak 7), Makuch 3 (Szczoczarz 6) - Wróbel 2 (Bania 8), Giza 5.
Podbeskidzie: Merda 6 - Cienciała 5, Piekarski 6, Bujok 6 - Czak 5, Szyszło 5, P. Woźniak 6 (Klaczka 81), Agafon 0, Stalmach (48 Żukowski) 6 - Rączka 6, Błasiak 4.
Dramatyczny mecz o dwóch obliczach. Do przerwy słaba, zupełnie bez wyrazu gra gospodarzy, którzy w 11 min zmarnowali karnego podyktowanego za rękę Cienciały. Sygnalizowany strzał Wróbla obronił bez trudu Merda.
Potem goście zdobyli dwa gole niemal w bliźniaczych sytuacjach, po rzutach rożnych zaspała obrona i bramkarz Cracovii i w 27 min było 2-0 dla gości. W 35 min mogło być po meczu, Woźniak nie trafił w piłkę na 3 metrze od bramki Cracovii...
"Pasy" pozycji strzeleckich miały niewiele, w 6 min Baran z 14 m uderzył bardzo niecelnie, potem dwukrotnie zagrażał bramce Bojarski.
W przerwie meczu trener Stawowy dokonał aż 3 zmian, przesunął Bastera do pomocy (w obronie jego miejsce zajął Świstak), w ataku grali - Bania i Szczoczarz. "Pasy" ruszyły do frontalnego ataku i bardzo szybko zdobyły kontaktowego gola po "petardzie" Bani. Gospodarze niesieni dopingiem kibiców atakowali nadal, spychając rywala do głębokiej obrony. To była inna Cracovia niż ta z I połowy. Grająca szybko, dynamicznie, z niebywałą ambicją, pasją.
Wyrównanie było blisko, w 54 min piłka po strzale Gizy otarła się o słupek, w 65 min Szczoczarz nie uderzył precyzyjnie piłki z 5 m. Ale w 63 min był remis, po wzorowej akcji Szczoczarza z Banią.
Napór Cracovii nie ustawał. Goście co chwilę odstawiali na boisku "kabaret", kradli cenne sekundy. W 76 min drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę, otrzymał Agafon.
Czy Cracovia zdoła strzelić zwycięskiego gola? Bliski szczęścia w 86 min jest Świstak, uderzał z 12 m, obok słupka. Ten sam gracz stał się jednak bohaterem meczu, zdobywając w doliczonym czasie gry gola na wagę 3 punktów.
Piłkarsko mecz pełen błędów, ale pełen ekspresji, dramatycznych zwrotów. Z happy endem dla Cracovii. Za I połowę dla większości krakowian dwója, za drugą - za bojowość, niezłomność i strzelenie trzech bramek - szóstka. Taka jest często piłka, zmienna, zaskakująca.
Było w tym meczu trzech bohaterów: Piotr Bania, Michał Świstak i pracujący na całej szerokości i długości boiska, występujący po raz pierwszy w roli kapitana - Marek Baster.
Jak padły bramki :
0-1
Rzut rożny z prawej strony, podawał na krótki słupek Stalmach, piłkę trącił Rączka i ta wpadła do siatki.
0-2
Znowu z kornera podawał Stelmach, tym razem na długi słupek, piłkę uderzył Agafon, już zza linii bramkowej wybił ją Baster.
1-2
Rzut wolny z 17 m. Po atomowym strzale Bani piłka wylądowała w siatce, tuż obok słupka.
2-2
Po krosowym podaniu Skrzyńskiego dośrodkowywał Szczoczarz, a akcję strzałem z 3 metrów zakończył Bania.
3-2
Ogromne zamieszanie na przedpolu gości, Klaczka wybił piłkę z bramki po strzale Bani, ta spadła na 15-16 metr, uderzył ją Świstak i futbolówka wpadła w długi róg bramki.
===
Opinie trenerów
Krzysztof Pawlak, Podbeskidzie: - Gratuluję Cracovii zwycięstwa, wygrała zasłużenie. My chcieliśmy zmazać plamę po fatalnym meczu z Piastem. I zapewne wygralibyśmy w Krakowie, gdyby Woźniak przy stanie 2-0 nie zachował się jak przedszkolak. W II połowie nie mieliśmy nic do powiedzenia. Tą porażką dolaliśmy oliwy do ognia, na pewno nikt nie będzie teraz chciał słuchać naszych tłumaczeń. Życzę Cracovii awansu do I ligi.
Wojciech Stawowy, Cracovia: - Po takim meczu adrenalina skacze do gardła. Pierwsza połowa nie układała się nam, popełniłem błąd, tak zestawiając personalnie wyjściową jedenastkę. Zabrakło mi konsekwencji. Ten mecz jest także dla mnie doświadczeniem, nie wolno za dużo mieszać w składzie. W drugiej odsłonie zagraliśmy z ogromną determinacją, sportową złością. Druga bramka Piotrka Bani przedłużyła nasze nadzieje na baraż, gol Michała Świstaka - na bezpośredni awans do ekstraklasy. Teraz w sobotę czeka nas kluczowe spotkanie w Bełchatowie.
===
Na konferencji pomeczowej Michał Świstak nie krył swojej radości:
To mój pierwszy gol zdobyty w barwach Cracovii. Ogromnie się z niego cieszę. Jak strzeliłem bramkę? Czy mierzyłem w róg? Absolutnie nie! Piłka spadła mi pod nogi i zdecydowałem się na natychmiastowy strzał. Na zegarze była już 91 minuta. Uderzyłem piłkę trochę nieczysto, ale najważniejsze, że wpadła do siatki. Ogromnie się cieszę, że pomogłem kolegom w odniesieniu zwycięstwa. Te trzy punkty są bardzo ważne, bo dalej liczymy się w walce o awans do ekstraklasy.
Piotr Bania:
- Nawet nie widziałem piłki przy strzale, po którym padł pierwszy gol. Huknąłem ile miałem sił w nogach, mierzyłem koło słupka w bramkę. Nie wiem, w jaki sposób piłka minęła mur. Najważniejsze, że wpadła do bramki! Cieszę się z wygranej, która przedłuża nasze szanse na awans.
Dawno nie wychodziłem na boisko w roli jokera. Mamy szeroką kadrę, więc trzeba być przygotowanym na to, że nie zawsze wychodzi się w podstawowej jedenastce. Mam na swoim koncie 3 żółte kartki, a przed nami bardzo ważny sobotni mecz w Bełchatowie, więc myślę, że to też w jakimś stopniu zaważyło na decyzji trenera. (rs)
Andrzej Stanowski
===
Podbeskidzie do... PWST?
Piłkarze Podbeskidzia mogliby spróbować swoich sił na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Wygrywając 2-0 z Cracovią, robili wszystko, by "ukraść" jak najwięcej czasu. Często i gęsto padali na murawę, sygnalizując poważne urazy. Chwytali się za głowy, nogi, przewracali z bólu. Gdy jednak dobiegał masażysta, ochoczo wstawali, a po chwili jak gdyby nigdy nic biegali po boisku. Kuriozalna była sytuacja, w której bramkarz gości przewrócił się, po tym, jak nieatakowany uderzył się o słupek swojej bramki. Sędzia wykazał iście stoicki spokój, nie reagował, tylko przedłużył spotkanie o pięć minut. Gdyby Podbeskidzie grało szybko, być może w ogóle nie doliczyłby czasu, w którym padł trzeci gol dla Cracovii. (RS)
===
Horror z happy endem.
- Po raz pierwszy był Pan kapitanem Cracovii - pytam Marka Bastera
- Z emocji nawet nie pamiętam, jak to się stało. Wydaje mi się, że trener mnie wybrał. Nigdy dotąd nie byłem kapitanem w Cracovii, więc cieszę się ze zwycięskiego debiutu.
- Grał Pan kiedyś w tak dramatycznym meczu?
- Nie przypominam sobie. Wyciągnąć z 0-2 na 3-2 w II połowie to prawdziwy wyczyn! Cały czas wierzyliśmy, że możemy pokonać Podbeskidzie. Kiedy szybko strzeliliśmy pierwszą bramkę, byliśmy niemal pewni, że zdążymy do końca meczu zdobyć jeszcze dwie. To był horror, ale z happy endem, więc jesteśmy zadowoleni.
- Motywowały Was pieniądze (5000 zł), które sponsorzy oferowali za strzelenie zwycięskiego gola?
- Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, do jakiej kwoty podbito stawkę. Ja słyszałem o 3 tys. Michał Świstak w szatni zachował się koleżeńsko i podzieliliśmy się pieniędzmi jako drużyna.
- Stracił Pan dużo sił pracując na całym boisku, starczy energii na mecz z Bełchatowem?
- Lubię grać co trzy dni, więc nie powinno być problemu. Mamy dwa dni oraz szeroką kadrę, więc przygotujemy się spokojnie do następnego spotkania. (RS)
===
źródło: Dziennik Polski
koll - jestes nikim komputerowy kibicu - ani meczu nie widzialeś, ani nie blysnąłeś celnym komentarzem... - po prostu wpisałeś się, żeby się wpisać.....
Fajny komentarz apropo naszej wygranej znalazłem na jednym z portali, pisze kibic Zagłębia Sosnowiec:
,,Oby Cracovia weszła do I ligi to kibice Wisły będą podczas meczów wyjezdżać do rodzin na wczasy..."
:).
[img]http://www.teraz.pasy.net/fotogalerie/2004/liga-wiosna04/podbeskidzie/images/podb046.jpg[/img]
[img]http://www.teraz.pasy.net/fotogalerie/2004/liga-wiosna04/podbeskidzie/images/podb082.jpg[/img]
[img]http://www.teraz.pasy.net/fotogalerie/2004/liga-wiosna04/podbeskidzie/images/podb100.jpg[/img]
Wiadomość zmieniona (13-05-04 09:03)
ech...
żeby nie było za różowo - znowu koszmarne kolejki do wejścia - czy naprawdę muszą ochroniarze dyskutować z każdym wchodzącym? jak ludzie pokrzyczeli i wzięli się targacze z ochroniarzami do roboty to od razu przyspieszyła kolejka i było już ok...
no i nie rozumiem jak gośc mógł nie wpuścic piłkarek ręcznych na mecz... myślałem że zawodniczki mają wstep za darmo... no ale cóż...
ps. tylko czy "taki" awans bedzie cieszyl??? obojetnie jaki klub -bo szczerze mowiac obojetnie kto wejdzie z 2 ligi zycze w przyszlym roku spadku spowrotem
Byłem na meczu w Krakowie więc pozwole sobioe na parę uwag. Po pierwsze trochę byliśmy w szoku po 1 połowie, 2-0 dla nas to niecodzienny widok zwłaszcza że graliśmy z drużyną która ma 1 ligowe aspiracje. Po 2 druga połowa fatalna w naszym stylu, znowu górę wzięła taktyka murowania własnej bramki(to samo było np w Szczecinie gdzie bramkę tracimy też w doliczonym czasie). Po 3 sędzia w drugiej połowie to jednak troszkę przegięcie. Naprawdę co drugie zagranie w obronie naszego zawodnika to była kartka. W końcu nazbierało się tego trochę i Agafon wyleciał z boiska za drugą żółtą. Po 4 myślę, że przynajmniej kilka razy nasi pikarze symulowali i zwijali się na boisku bez powodu, ale to nie powód żeby obrażać całą Bielską piłkę nożną i przy okazji kibiców z Bielska. Po 5 kurcze coś mi nie pasuje z tą drugą połową-jestem daleki od wysuwania wniosków czy ktoś się z kimś umówił, czy sędzia dostał w łapę...nie wiem-dziwne to było. Po 6 szkoda, że nie weszliśmy do klatki, długie pertraktacje z Waszą ochroną zakończyły się fiaskiem. Po 7 bardzo dobry doping ale coś Wasi OPRAVCY zawiedli-liczyliśmy na jakiś mini pokazik Ultras.
pozdr
boli taki tekst ktory napisalem z jednej z gazet a zostal wykasowany prawda ???
a poza tym gratuluje murzynów na stadionie w barwach Cracovii.
lepiej mieć murzynów na trybunach niż w drużynie
To nie Murzyn! To Falasz!
[img]http://www.teraz.pasy.net/fotogalerie/2004/liga-wiosna04/podbeskidzie/images/podb100.jpg[/img]
Nie chwalac sie, jestem tu najlepiej wyeksponowany :D
trututu
sexpistols może byś sobie poszedł gdzieś indziej pisać bo mnie zaczynasz męczyć...
@ Adam
gniazdo, kremowa bluza ? :) szacunek, myslalem ze jestes mlodszy :)
;)
sexpistols,lepiej miec za kibicow muzynow,niz takich jebanych rasistow i idiotow jak ty...
Adam, a Ty co taka metamorfoze przeszedles? Ostre musialy byc urodzinki ;-)
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (2 użytkowników)
Goście (2)