4 kartki to w sumie taka srednia ilosc - nie za duzo, nie za mało.
-
-
Wisła - Cracovia [wrażenia po meczu]
tak czułem, że to on będzie...
po kolei byli: Mikulski, S. (bez nazwiska), Żyro.... nie chcę by po tym meczu okazalo się, że (prawem serii) sędziował Pan G.
Pytanie do Nurka i FA... Czy prawdziwym twierdzeniem może być takowe: "w rozgrywkach I, II Ligi oraz w meczach innych, na Reymonta lepiej nam zło w pierwszej połowie roku niż w drugiej?
rysmis Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Podyktował dla nas rzut karny. Z tego co
> pamiętam to trochę kontrowersyjny bo Dudzic
> faulowany był na linii pola karnego.
>
decyzję o tym, gdzie był faul, podjął, o ile pamiętam, po wysłuchaniu opinii liniowego.
W TV tłumaczył, ze w kwestii faulu liczy sie nie tylko gdzie sie zaczyna, ale tez gdzie kończy. Pisząc obrazowo: kiedy obronca ciągnie napastnika za koszulke to moze zacząć na linii pola karnego ale skonczyc (i przewrocic zawodnika) na linii bramkowej.
Tę interpretację polecam tez na przyszlosc ewentualnych analiz fauli w okolicach pola karnego.
Bergman Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> W TV tłumaczył, ze w kwestii faulu liczy sie nie
> tylko gdzie sie zaczyna, ale tez gdzie kończy.
Na meczu Polska- Brazylia o 3 miejsce na MŚ 1974 (1:0 dla nas) w pewnym momencie Brazylijczyk wyszedł sam na sam z bramkarzem, mijając Kasperczaka. Było to jakieś 40-50 metrów przed polem karnym. Kasperczak "łap go za koszulkę" Brazylijczyk leci z piłką i Kasperczakiem trzymającym go za koszulkę długo, skończył na polu karnym.
Był wolny i żółta kartka.
Dziś by ewidentnie była czerwona, jak widać mógłby być i karny...
dev Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> bez Tupaskiego może byc ciężko juz wole zamiast
> niego Karwana , bądz tez Barana na tej pozycji
> niz słabiutkiego Urbąnskiego który
> najnormlaniej jeszcze sie nie nadaje do gry o taka
> stawke.
>
>
> Gdy się rana lub śmierć mieści artykuł 230
Karwan to chyba zagra za Kłusa Bo podobno Kłus tez ma nie zagrać chyba ze to nasza zagrywka ala Skorża
Sędzią tego meczu jest Grzegorz Gilewski (Radom).
Kolejne zmyślone statystyki ukazały się w prasie. Tym razem wypuścił je biuletyn "Biała Gwiazda" rozdawany dziś na mieście.
Napisali 69 spotkań towarzyskich, a było 70. Żeby się liczba zgadzała dopisali jeden mecz do I ligowych (58, a naprawdę było 57). Rok temu im się nie sumowało teraz kolejny babol.
Pisząc o historii derbów "zapomnieli" sobie o meczu o mistrzostwo Polski w 1948. Taki drobiazg, nie? Przesunęli tez datę planowanych derbów z 3 września 1939 na 2.
Choć żreją flaki i siorbią tran
tacy dwaj Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> tak czułem, że to on będzie...
> po kolei byli: Mikulski, S. (bez nazwiska),
> Żyro.... nie chcę by po tym meczu okazalo się,
> że (prawem serii) sędziował Pan G.
>
> Pytanie do Nurka i FA... Czy prawdziwym
> twierdzeniem może być takowe: "w rozgrywkach I,
> II Ligi oraz w meczach innych, na Reymonta lepiej
> nam zło w pierwszej połowie roku niż w drugiej?
Nie wiem co to są [i]mecze inne[/i].
Spis jest tu: http://www.wikipasy.pl/Kategoria:Wis%C5%82a_Krak%C3%B3w
Trzeba po prostu policzyć wygrane i przegrane na wiosnę. Ja jestem leń.
Chłopaki, powalczcie WRESZCIE o 3 punkty!!!
Jak grać z Wisłą pokazała w środę młodzież Legii. Drużyna biegała i nie odpuszczała nawet milimetra boiska. Majkowski rocznik 89 przechodził Baszczyńskiego jak juniora. Wisła grająca w optymalnym składzie być może i zlekceważyła Legie, ale to mogło trwać tylko do 56 minuty kiedy Legia strzeliła bramkę. Później Wisła powinna zacząć grac na miarę swojego potencjału, ale nie grała, bo Legia jej na to nie pozwoliła. A dlaczego tak ten mecz się potoczył?? Najlepiej to oddaje końcówka spotkania i zmiana Majkowskiego, który schodząc z boiska praktycznie słaniał sie na nogach. Wisła ma lepszą drużynę, a nasi zawodnicy aby wygrać muszą grac nie na 100 ale na 120 %. Tak jak grał w środę młody Majkowski.
jezeli Majkowski krecil Baszczynskiego to ciekawe co sie z nim staje jak Majoro wejdzie na lewajke :>
Niech nasi piłkarze gryzą trawę i wygrają Derby. Nie wiem jak to w sumie może wpłynąć, ale ten gorszy stan murawy na psiarni wydaje mi się, że może wyjść lepiej dla nas, bo zawsze to gts nie poklepie tak jakby chciał, a nasi jeszcze stylem gry nie imponuja wiec az takiej roznicy nie ma dla Cracovii.
Są jakieś szanse, że Tupalski i Kłus zdążą się wykurować na derby? W prasie piszą raz tak drugi raz nie. Jeżeli ktoś ma jakieś info z klubu to proszę napisać.
Raczej nikłe, ponoć Tupal nawet dziś nie ćwiczył.
Tak było 13 lat temu
- Kilka dni przed derbami poszliśmy na Reymonta podejrzeć Wisłę. Rozpoznali nas kibice, obrzucili wyzwiskami. Poleciały też kamienie. Powiedzieliśmy sobie: wkrótce tu wrócimy, a wtedy pożałujecie - wspomina II-ligowe derby sprzed blisko 13 lat pomocnik Krzysztof Hajduk. Wtedy Cracovia po raz ostatni pokonała Wisłę.
Piłkarze z Kałuży doskonale pamiętają tamten mecz. - Skoro dzwoni pan przed derbami, to wiem o co chodzi - uśmiecha się Tomasz Kwedyczenko, który wtedy stał w bramce Cracovii. - Sporo czasu już minęło. To spotkanie zapamiętam jednak do końca życia - dodaje Hajduk.
Zdecydowanym faworytem spotkania przy Reymonta była Wisła. Sezon wcześniej spadła z ekstraklasy, za to Cracovia była beniaminkiem. Na drugą stronę Błoń jechała na pożarcie, choć kibice mocne ściskali kciuki. - Nie dawali nam żyć. Co krok podchodzili i prosili: wygrajcie! Resztę meczów możecie przegrać, ale nie te! - wspomina Hajduk.
Ciśnienie przed derbami było takie wielkie, że piłkarze Cracovii wyjechali z miasta na dwa dni do Alwerni, choć wtedy to była rzadkość. - Chcieliśmy się odizolować. W obu drużynach większość piłkarzy była krakusami, więc kibice nas rozpoznawali i non stop zaczepiali - podkreśla Kwedyczenko.
Mobilizacja pomogła. W obecności kilkunastu tysięcy kibiców (według Kwedyczenki fani siedzieli nawet na drzewach) 24 września 1995 roku Cracovia ograła Wisłę 1:0. Zwycięska bramkę tak opisywał Ireneusz Adamus, ówczesny trener Cracovii: - Gol wpadł po opracowywanym przez nas wcześniej rzucie rożnym. Nazywaliśmy go "orzeszek". Określenie wzięło się od nazwiska piłkarza Górnika Zabrze. Kiedyś zdobył gola w podobny sposób w europejskich pucharach. Dośrodkował Wrześniak. Hajduk zblokował Kaliciaka, Duda zrobił zwód i głową wpakował piłkę pod poprzeczkę.
Cztery minuty później strzelec bramki dostał czerwoną kartkę. - Kopnął Kaliciaka, ale Krzysiek już taki był: nerwowy i agresywny - wspomina Hajduk.
Adamus zdradził "Gazecie", że po czerwonej kartce Duda schował się w szatni i płakał. - Jeszcze po meczu był podenerwowany. Przeprosił nas i podziękował, że dowieźliśmy zwycięstwo do końca - uśmiecha się Hajduk. - Nam nawet przez głowę nie przeszło, że możemy to przegrać. Jak Wisła nie strzeliła raz, drugi, to wiedziałem, że będzie dobrze.
10 piłkarzy Cracovii miało przeciwko sobie 11 wiślaków i kilkanaście tysięcy wrogiej publiczności. - Kibice zachowywali się tak samo jak teraz, od 20 lat nic się nie zmieniło. Z trybun leciały obraźliwe hasła, ale nas to mobilizowało - podkreśla Hajduk.
Relacje bohaterów różnią się tylko w opisie wydarzeń pomeczowych. Hajduk odpoczywał w domu, bo na drugi dzień musiał się stawić w szkole, gdzie prowadził praktyki. - Trochę gratulacji odebrałem, bo większość uczniów była za Cracovią.
Za to Kwedyczenko w uśmiechem przyznaje, że świętowanie trwało dobrych kilka dni. - Radość była wielka. Po meczu spotkaliśmy się w hotelu Cracovia, ale dobrze nie pamiętam, który to był dzień tygodnia. Dość długo i ostro świętowaliśmy po tych derbach, ale na kolejny mecz byliśmy w formie.
Ostatni zwycięzcy derbów dla Cracovii do dziś są rozpoznawani przez kibiców. Przypominają sobie o nich, gdy drużyna po raz kolejny nie może pokonać rywala zza Błoń. - Ostatnio przeczytałem wypowiedź Arka Barana, który mówił, że rozegrał przeciwko Wiśle osiem meczów i ani razu nie wygrał. Trochę to przykre, ale dystans między tymi drużynami ciągle się powiększa. Wierzę jednak, że w niedzielę wygra Cracovia - mówi Hajduk, który derby obejrzy w telewizji.
Na stadion nie wybiera się także Kwedyczenko. - Ale liczę, że następnym razem zadzwoni pan do Marcina Cabaja, by powspominał ostatnie wygrane derby Cracovii.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
Kordyl:
Proszę o wytypowanie wyniku derbów.
Makłowicz:
Będzie 2:1 dla Cracovii. Gra ohydnie, ale skutecznie. Mecz jest przy Reymonta? To boję się, żeby nie było odwrotnie. Jadę do Chorwacji na zaproszenie właścicieli knajp w Splicie. Kibicują Hajdukowi, poprosili mnie o przywiezienie szalików Wisły i Cracovii. Mam je w swoim bagażu, tylko syn lekko się opierał przy kupnie obu naraz. Podkreślam kupiłem, a nie zdobyłem. Niech to będzie za cały komentarz to antagonizmów międzyklubowych.
Źródło:
Maciej Maleńczuk: Wolę hokej od piłki
Rozmawiał Waldemar Kordyl
2008-04-18, ostatnia aktualizacja 2008-04-18 19:59
- Ale chodzi mi po głowie piosenka o wyprawie kibiców Cracovii na wrogi teren - jak nieduża grupa jedzie na gościnne występy i coś tam się wyprawia - zdradza twórca hymnu Cracovii
Waldemar Kordyl: Chciałbym porozmawiać o zbliżających się derbach Krakowa.
Maciej Maleńczuk: Nie mam na ten temat nic ciekawego do powiedzenia, ale niech pan próbuje.
Nie lubi Pan piłki nożnej?
- Interesuję się sportem. Piłki nożnej już od dawna nie uważam jednak za sport. Dlaczego? Wystarczy otworzyć jakąkolwiek gazetę czy obejrzeć jakikolwiek program w telewizji, by zorientować się, że nie ma to nic wspólnego z rywalizacją fair play. Podobnie jest z boksem zawodowym, który też kiedyś lubiłem.
Coś Pana szczególnie dotknęło?
- Z powodu piłki nożnej nie mogą ginąć kibice. Nie podoba mi się korupcja, widok prowadzonych w kajdankach i zamykanych ludzi.
Piłka nożna sama w sobie nie jest temu winna.
- Pewnie, że nie. Jeżeli już, to lubię piłkarską ligę włoską, za angielską nie przepadam. We Włoszech są większe boiska i lepiej widać grę. Też oszukują, też na siebie plują, ale jakoś bardziej mi przypadła do gustu.
Uprawiał Pan kiedyś jakiś sport?
- Byłem lekkoatletą, biegałem 110 metrów przez płotki. W AZS-ie Kraków w latach 70. byłem wicemistrzem okręgu, miałem nawet złotą klasę i wynik 15 sekund na żużlowej bieżni w wieku juniora. Wcześniej ćwiczyłem wioślarstwo, też w AZS-ie.
Kibicuje Pan jednak Cracovii?
- Jestem jej kibicem we wszystkich dyscyplinach. Od dziecka, od zawsze, miłość do tego klubu wyssałem z mlekiem matki.
Dlaczego akurat temu klubowi?
- To jest klub reprezentujący niziny społeczne, ludzi poszukujących pracy, będących na rozdrożu. Nie jest to klub establishmentu, tak jak Wisła, tylko klub ludzi z ulicy.
Na jakie zawody sportowe lubił Pan chodzić?
- Jako dziecko chodziłem na mecze piłkarskie, ale dużo chętniej oglądałem hokej. Pamiętam sezony hokejowe 1973 i 1974 roku Cracovii w II lidze, na bramce stał wówczas Wacław Gój, a główną gwiazdą był Bogdan Migacz.
W ostatnich trzech latach Cracovia została dwa razy mistrzem Polski w hokeju, ale Pana na meczach nie było.
- Wiem i tym bardziej jest mi głupio, że dużo lepiej bawię się na meczu hokeja na lodzie niż na meczu piłkarskim.
Czyli hokej jest tym sportem?
- Zdecydowanie tak, oglądam ligę NHL i rosyjski hokej, który jest ciekawszy od kanadyjskiego i jest mniej bójek. Nienawidzę tylko tej kretyńskiej muzyki, która jest puszczana w czasie przerw.
Jest Pan kojarzony z hymnem Cracovii.
- Nie dziwię się, bo sam go napisałem.
Pewnie hymn byłby wzorem dla wielu innych klubów, gdyby nie jedna mocno kontrowersyjna fraza
- czasem warto być człowiekiem i nie schodzić na psy. Jeżeli ktoś bierze to do siebie, to jest to jego prywatna sprawa. To hasło ma dużo większe znaczenie niż tylko wskazywanie na Wisłę. Chodzi o to, by nie kupować i nie sprzedawać meczów, tylko trenować i grać.
Nie sądzi Pan, że jest to antagonizowanie środowiska kibicowskiego?
- Wisła była policyjnym klubem, a na policję mówi się "psy", ot i wszystko. Jak się kibice utożsamiają z hymnem, to znaczy, że jest dobrze napisany. Cracovia dla niektórych to jedyna świętość w życiu, choć świętości w sobie mają tyle, co kot napłakał. Nie wolno tego szargać, bo to są nerwowi ludzie. Cracovia jest dla nich jak Matka Boska.
Hymn jest jedynym akcentem sportowym w Pana twórczości.
- Chodzi mi po głowie piosenka o wyprawie kibiców Cracovii na wrogi teren - jak nieduża grupa jedzie na gościnne występy i coś tam się wyprawia.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
hehe, ciekawe czy sie kordyl wypytal co to za piosenka;)
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)