bilet jest ! oj sie bedzie dzialo , cos niesamowitego !!!!!!!
-
-
IV mecz: CRACOVIA - GKS Tychy 21.03.2006 godz. 18.00
We wtorek pierwsze podejście hokeistów ComArchu/Cracovii do mistrzowskiego tronu. Zasiądą na nim, jeśli pokonają GKS Tychy. Mają na to ogromną szansę.
Choć "Pasy" wygrały już w finałowym starciu trzy mecze z Tychami, nikt przy Siedleckiego nie czuje się pewniakiem. - Mrożenie szampanów? Nic z tych rzeczy. Nie chcemy zapeszyć - mówią hokeiści Cracovii. Dzisiaj o godz. 18 zabraknie miejsca w hali. Cracovia może być mistrzem po raz pierwszy od 1949 roku!
Nikt w ekipie krakowskiej nie spodziewał się, że drużyna wygra obydwa mecze w Tychach. - Najcięższym było pierwsze spotkanie w Krakowie, w którym dwa razy musieliśmy gonić wynik. Z kolei drugi mecz, wygrany po karnych, na wyjeździe, miał psychologiczne znaczenie - zwraca uwagę napastnik pierwszej "piątki" Karel Horny, który ma już na koncie trzy złote medale mistrzostw Polski (zdobyte w barwach Unii Oświęcim) i dwa brązowe (z Tychami i Cracovią).
Okazuje się jednak, że podopieczni trenera Wojciecha Matczaka nie są w stanie "ugryźć" świetnie przygotowanej fizycznie i dysponującej znacznie szerszą kadrą Cracovii. - W dzisiejszych czasach nie da się grać całego sezonu na trzy "piątki" - skomentował Stanisław Urban. Z powodu kontuzji barku ten wychowanek "Pasów" nie może wspomóc zespołu w finałowej rywalizacji, ale trener "Pasów" Rudolf Rohaczek przed sezonem zadbał o to, by mieć w drużynie wartościowych zmienników.
Hokeiści są dumni z tego, że mogą się odpłacić za zaufanie, jakim ich obdarzył najpierw sponsor, a teraz także prezes klubu prof. Janusz Filipiak. - Robimy wszystko, by jego inwestycja w nasz zespół, zwróciła się. Jeśli zdobędziemy mistrzostwo, zwróci się i to z nawiązką - mówią zgodnie.
W trudnych czasach dla piłki nożnej "Pasów" hokeiści leją miód na serca kibiców i działaczy klubu. - Piłkarzom teraz nie idzie, taki jest sport. Zdajemy sobie sprawę, że tylko my możemy osiągnąć spektakularny sukces na stulecie klubu, ale futbolistom też wiele zawdzięczamy. Gdyby nie oni, profesora Filipiaka nie byłoby w hokeju, bo najpierw zaangażował się w piłkę - podkreśla obrońca Paweł Kozendra.
Na wczorajszym treningu trener Rohaczek zarządził gierkę, a na koniec ćwiczono rzuty karne. - To prawdziwy maraton. Piątek, niedziela, wtorek - trzy mecze w pięć dni. Kto to wytrzyma, ten będzie mistrzem - wylicza napastnik Michał Piotrowski.
Wszyscy są skupieni przed czwartym meczem, ale nie przeszkadza to w zachowaniu dobrego nastroju. W mniejszej szatni (w dni treningowe dla wygody zespół zajmuje dwa pomieszczenia) o podniesienie bojowego nastroju zadbał Martin Potoczny. Na cały regulator puścił ostre dźwięki grupy Bon Jovi i czeskiej metalowej formacji Kabat. Agresywny przebój tej drugiej nucił przed treningiem Martin Voznik. Głośne dźwięki nie przeszkodziły Mariuszowi Dulębie w snuciu planów na dzisiejsze spotkanie. - Najważniejsza będzie pierwsza tercja. Jeśli w niej coś strzelimy, a nic nie stracimy, to będzie dobrze - mobilizował się.
Marian Csorich wykazuje się sporym hartem ducha. W drugim meczu półfinałowym po starciu z Marcinem Koluszem doznał urazu barku. - Od tamtej pory gram na zastrzykach, żeby nie czuć bólu - opowiada. Wczoraj czołowy obrońca "Pasów" ćwiczył indywidualnie, bez ochraniaczy, ale w czwartym starciu będzie walczył jak lew.
Ekipa rywala będzie osłabiona kontuzjami Michała Woźnicy i Artura Gwiżdża.
[b]Dla Gazety[/b]
[b]Damian Słaboń[/b]
[i]napastnik ComArchu/Cracovii[/i]
Dobrze by było skończyć finałową serię już we wtorek, ale tyszanie się nie poddadzą. Trzeba będzie walczyć na całego. Ważne, że my gramy na cztery formacje, oni tylko na trzy. To powinno zaprocentować przy tak napiętym kalendarzu. Wobec tego, że piłkarzom na wiosnę się nie wiedzie, chcemy dostarczyć radości kibicom i działaczom Cracovii. Prezes Filipiak wspiera nas finansowo i dopingiem. Po niedzielnym zwycięstwie w Tychach w szatni składał nam gratulacje. Mistrzostwo Polski przypieczętowałoby jubileusz stulecia. Brakuje nam małego kroczku do osiągnięcia tego celu. Sam też długo czekam na złoty medal. Mistrzem jeszcze nie byłem.
[b]Leszek Laszkiewicz[/b]
[i]napastnik ComArchu/Cracovii[/i]
Zrobimy wszystko, żeby już we wtorek wygrać po raz czwarty. Każdy z nas jest już zmęczony długim sezonem i nie ma co tego przedłużać. Przed zgrupowaniem reprezentacji trzeba pojechać na urlop. Wiadomo też, że Tychy się nie położą. Będą chciały wygrać choć jeden mecz. Mamy jednak przewagę psychiczną - gramy we własnej hali, a tu nikomu nie jest łatwo nas pokonać.
[b]Paweł Kozendra[/b]
[i]napastnik ComArchu/Cracovii[/i]
Parę lat temu nawet mi się nie śniło, że coś takiego może się zdarzyć, że w finale będziemy prowadzić 3:0. Była nas garstka, klubowa kasa świeciła pustkami. Sam nigdzie się nie ruszałem, bo urodziły się dzieci, a dla mnie rodzina jest najważniejsza. Na dodatek mam w Krakowie pracę. Teraz, dzięki wsparciu finansowemu prezesa Filipiaka zdobędziemy na pewno drugi medal z rzędu, a mamy wielką szansę na to, żeby był złoty.
[b]Gazeta Wyborcza[/b]
Heh.... Załozyłem ten wątek nie zdając sobie sprawy z tego, że mogę nieświadomie rzucić klątwę.... Wydaje mi sie, że jednak nie mam w sobie złej energii.... No, ale kto wie, skoro sam tego nie wiem.... Jeżeli ma się sprawdziić czarny scenariusz za sprawą mojej osoby to wolę ustąpić miejsca Zuberkowi.... Tak więc sam zamykam ten wątek i równocześnie zobowiązuję Zuberka do założenia podobnego tematu.......
Hokej: we wtorek zawodnicy GKS-u staną przed ostatnią szansą, by odwrócić losy finałowej rywalizacji. Tym razem mecz w Krakowie
Wojciech Todur 20-03-2006 , ostatnia aktualizacja 20-03-2006 16:19
Po zakończeniu niedzielnego meczu kibice tyskiej drużyny kwaśno żartowali, że zamiast poniedziałkowego treningu Wojciech Matczak powinien puścić swoim hokeistom film "Mission Impossible". Zawodnikom Cracovii brakuje już tylko jednej wygranej, by zdobyć pierwsze od 57 lat mistrzostwo Polski.
Po zakończeniu niedzielnego spotkania kibice tyskiej drużyny kwaśno żartowali, że zamiast poniedziałkowego treningu Wojciech Matczak powinien puścić swoim hokeistom film "Mission Impossible". Zawodnikom Cracovii brakuje przecież już tylko jednej wygranej, by zdobyć pierwsze od 57 lat mistrzostwo Polski.
Tyszanie są zmęczeni i rozbici. Zamiast gry przydałby się im solidny odpoczynek. Po niedzielnym meczu trenerzy stwierdzili nawet, że w poniedziałek trenuje ten, kto chce. Wczoraj część zawodników wyjechała na lód, inni tylko biegali.
Zawodnicy GKS-u rozegrali z Cracovią trzy wyrównane, dramatyczne mecze, a jednak za każdym razem zjeżdżali z lodu pokonani. W decydujących momentach brakowało im szczęścia, a częściej sił. Nie da się wygrać złota, grając trzema niepełnymi piątkami. Gdy trener Rudolf Rohaczek raz za razem wysyła na lód nowe formacje, trener Matczak z niepokojem patrzy na swoją ławkę rezerwowych i stwierdza, że nie ma kim grać. Kontuzje Michała Woźnicy i Artura Gwiżdża zabrały resztkę nadziei.
Mało kto wie, ale na lód nie powinien też w ogóle wyjeżdżać Mariusz Justka, który gra z poważną kontuzja kolana. Gdyby nie środki znieczulające i blokady, "Juhas" nie założyłby nawet łyżwy. Walczy jednak ile sił, własnym ciałem blokuje krążki uderzane z piekielną siłą przez krakusów. Jakby problemów było mało, we wtorek prawdopodobnie nie zagra bramkarz Arkadiusz Sobecki, który narzeka na ból pachwiny...
Rok temu, gdy GKS sięgał po pierwsze mistrzostwo w historii klubu, w Tychach narzekano, że nie ma czwartej piątki. Tymczasem teraz trzeba się nagłowić, by zebrać trzeci atak! Chyba jednak zbyt lekką ręką pozbyto się Marcina Frączka, Łukasza Mejki czy Petra Kotlarzika i Tomasa Kramnego, którzy pożegnali się z zespołem przed i w trakcie rozgrywek.
Czy w takim razie tyszanie mają jakiekolwiek szanse, by odwrócić losy rywalizacji? Na zdrowy rozsądek nie. Chyba że Cracovia uwierzy, że złoto ma już w kieszeni, a na lód wyjedzie, będąc myślami przy pomeczowej fecie.
Osobna sprawa to sędziowanie. Po niedzielnym meczu tyszanie mieli olbrzymie pretensje, twierdząc, że arbitrzy krzywdzili ich niesprawiedliwymi decyzjami. Działacze i zawodnicy GKS-u uważają, że Piotr Sarnik przed trafieniem do siatki sfaulował dwóch zawodników GKS-u, natomiast Leszek Laszkiewicz, zanim podał do Damiana Słabonia (trafił do bramki z metra), zatrzymał i podał sobie krążek ręką. Ich zdaniem nie było też spalonego, gdy do tercji Cracovii wjechał Michal Belica, który gnał sam przeciwko Rafałowi Radziszewskiemu. Po meczu trener Matczak najbardziej krytykował sędziego liniowego Sebastiana Molendę. - Uważam, że sędziowałem dobrze i mam na to świadków. Zainteresowanych odsyłam też do nagrania wideo. Sytuację Laszkiewicza pamiętam dobrze. Zgasił krążek zgodnie z przepisami. Bramki Sarnika zwyczajnie nie pamiętam - odpowiada Molenda.
Inna sprawa, że sędziowie jeżeli się mylili, to też i w drugą stronę i puszczali faule tyszan, którzy podenerwowani i bezsilni sami zaczęli wymierzać sprawiedliwość. - Praca sędziów, ich utajnione oceny to jedna wielka lipa! Kwalifikator powinien wpisywać notę sędziego do protokołu, a nie wkładać ją do koperty i wysyłać Bóg wie gdzie. Sędziowie robią, co chcą albo są zwyczajnie słabi. Tak czy siak powinni zmienić pracę - denerwuje się jeden z działaczy tyskiego klubu.
W trzeciej tercji niedzielnego meczu zrezygnowani zawodnicy GKS-u rzucili w pewnym momencie rękawice na lód. Czy podniosą je w Krakowie? Początek dzisiejszego spotkania o godz. 18.
Dla Gazety
Wiesław Jobczyk
jeden z najlepszych napastników w historii polskiego hokeja
Oglądałem dwa ostatnie mecze. To walka dwóch niezwykle wyrównanych drużyn. Przy odrobinie szczęścia tyszanie mogli dziś prowadzić w tej rywalizacji. Są jednak zbyt nerwowi, za dużo faulują. Krakowianie są bardziej zdyscyplinowani, nawet jeżeli dostaną po głowie, to sami nie wymierzają sprawiedliwości. Zespół GKS-u ma też za krótką ławkę, kontuzje go rozłożyły.
Do tego jeszcze to sędziowanie! Tak słabego sędziowania, jak w niedzielę, nie widziałem już dawno. Zazwyczaj nie krytykuję arbitrów, ale dziś mówię, że popsuli widowisko! Pogubili się, nie wiedzieli, co gwizdać. Akcję Laszkiewicza, po której wpadł trzeci gol, pamiętam dobrze. Oglądałem jeszcze powtórki w telewizji i jestem przekonany, że zagrał krążek ręką. Były też inne błędy... Myślę, że tyszanie mogą się jeszcze pokusić o niespodziankę, ale złota już raczej nie zdobędą.
info G,W .KATOWICE
http://www.jkh.pl/
HOKEJ To będzie wielki dzień dla "Pasów"?
Wtorek, 21 marca 2006r.
Jak mówi stara hokejowa prawda, czwarty mecz w play off jest decydujący. Hokeiści Comarch-Cracovia stają przed szansą zdobycia złota po 49 latach, do tego pierwszego od 1987 roku w historii klubu (wtedy to mistrzowski zespół miały piłkarki ręczne Cracovii). Tylko czterech zawodników w drużynie zaznało smaku trzymania mistrzowskiego pucharu - Leszek Laszkiewicz, Karel Horny, Mariusz Dulęba i Krzysztof Śliwa. Czy ich i partnerów czeka ten zaszczyt już dzisiaj? Jest jeszcze jeden, poważny, powód by zakończyć rywalizację już we wtorek. Zdrowie trenera. Po niedzielnym meczu Rudolf Rohaczek długo siedział na ławce w szatni ze spuszczoną głową, mając kłopoty z mówieniem. Każdy kolejny mecz jest dla niego coraz większym przeżyciem, a przecież dla niego sezon nie kończy się na play off. - Założeniem po pierwszym meczu, było wygranie jednego spotkania w Tychach - mówi jeden z ostatnich "krakusów" w drużynie, Paweł Kozendra. - Chyba sam trener nie spodziewał się, że będzie tak dobrze i wygramy oba. Przed czwartym meczem nie mogę już powiedzieć, że szanse są na tytuł są jak 50 do 50 procent. Byłoby to niepoważne. Są jak 75 do 25 i chcemy dzisiaj zakończyć rywalizację. Mam już w kolekcji brązowy medal, ale złoto to spełnienie marzeń sportowych. Nie spodziewamy się, że czeka nas łatwy mecz. Mamy jednak chyba już przewagę psychiczną. W drugiej konfrontacji rywale dwukrotnie prowadzili dwoma bramkami, a to my ostatecznie wygraliśmy. W ostatnim, dwa razy nas dochodzili, ale udawało się nam ich "przełamać". Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, a do tego sukces nas dodatkowo mobilizuje. Takiej szansy nie możemy wypuścić z rąk!
Przewaga krakowian nad tyszanami to nie tylko trzy zwycięstwa. Drużyna Rudolfa Rohaczka jest po prostu znacznie bardziej wyrównana. Tyszanie mają dwóch kontuzjowanych zawodników - Gwiżdża i Woźnicę, co w znaczący sposób ogranicza możliwości manewru Wojciechowi Matczakowi. Nie może z Baula, Parzyszka, Bagińskiego, Justki, Belicy i Ślusarczyka "zrobić" dwóch ataków, gdyż po pierwsze cały mecz by jego zawodnicy nie wytrzymali kondycyjnie, a gra przeciwko Cracovii trzecią formacją w składzie: Skoś - Bober - Gawlina byłoby równoznaczne z popełnieniem przez trenera harakiri. Porównując zespół "Pasów, trzeba powiedzieć, że jego czwarty atak: Safarik - Cieślak - Śliwa przynajmniej w trzech drużynach PLH byłaby drugą formacją. I to stanowi o sile krakowskiego zespołu. Czy to potwierdzi się dzisiaj, przekonamy się niebawem (początek meczu o godz. 18).
TRANSMISJE TVP3
Mecze Comarch-Cracovia - GKS Tychy oraz Wojas Podhale Nowy Targ - Dwory Unia Oświęcim będą transmitowane przez TV 3 od 18.30 do 21.00.
PAWEŁ GUGA - Gazeta Krakowska
http://www.jkh.pl/
Do meczu tuż tuz, więc przywracam temat....
kurwa mać...........
mimo wszystko było pieknie . 3 tercja po prostu marzenie !!! doping cała tercje Hej Pasy goolll :D w piątek musi byc zwycięstwo i balujemy !!!
Tychy z wielką determinacją. Przez niemal dwie tercje grali pressingiem. Nais niestety zbyt spięci chyba jednak byli - zwłaszcza pod bramką Sobeckiego oraz na niepotrzebne kary w I tercji (za faule popołniane za naszą bramką - bodaj 2 - 3 razy) Nie wykorzystanie niemal dwóch minut 5 na 3 i.... później w kilkanaście sekund z 0:2 na 2:2 i wydawało się, że już po meczu. Rywale przetrzymali, dogrywkę - widać chcieli karnych.
Karne - niestety ....
... no to do piątku
dla mnie wielka szkodza ze Safarik z Laszkiewiczem nie wykorzystali swietnej sytuacji z 1 czesci meczu jechali 2 na Sobeckiego i Laszkiewicz przestrzelił (drugi raz w karnych )
wedlug mnie 1i2 tercja dla Tyszan 3 dla nas i chyba dzis Sobecki troszke lepszy byl od Radzika
i p;odziwiam tyszan ze majatyle sil ze wytrzymali naszą nawalnice w 3 tercji
BYLEBYSMY TYLKO NIE OBUDZILI NADZJEJI W TYCHACH
I JESZCZE TYLKO POWIEM ZE NASZA GRA W PRZEWADZE DZIS BYLA NAPRAWDE FATALNA
Niezgodzę się, że Sobecki załatwił nas w karnych. Nasi w ogóle nie trafiali w bramkę przy karnych. Za to rzeczywiście Sobecki uratował Tychom remis w normalnym czasie gry.
Chyba naszym brakowało trochę dziś motywacji???
a już tu na forum były posty ze "pieknie wygrana 4-0 w playoff" a jednak...
Ja tylko powiem tyle GKS grał dzisiaj przez 3/4 meczu na 2 piątki przeciwko 4 piątkom Cracovii i to jest MISTRZOSTWO ŚWIATA ! My w Tychach ciągle wieżymy i ta wiara jest uzasadniona !
Wasz doping w 3 tercjii bardzo dobry, no i niebyło pozdrowień dla "przyjaciółki" z drugiej strony błoń :)
Póki co Mistrzami Polski dalej są Tyszanie :)
Pozdro
zastanawiam się kogo kopnąć w d.u.p.ę:
- założyciela tematu ;)
- tych, co błagali hokeistów, żeby móc świętować w piątek
- tych co - po to tylko abym wydał w piątek kolejne 18 zł - pokazali, że mają kibiców gdzieś
- tych co spieprzyli mi taki ładny przesąd (teraz już nie będę miał usprawiedliwienia jak się na mecz spóźnię :(
czy może jeszcze kogoś innego?
A na poważnie. Gratuluje ziomalom z Tych zwycięstwa. Należało im się. Po prostu bardziej chcieli wygrać, co było widać choćby po karnych. Nasi strzelali je tak, jakby im "strzelać nie kazano". I czemu strzelał Sarnik, a nie Horny?
Po takim dopingu to mimo przegranej czlowiek do domu nie wraca wkur...:) Nasi trochę w I tercji zagrali jakby myśleli że już się Tychy pogodziły z przegraną. Ale z każdą minutą było coraz lepiej. Malo widoczny był dzisiaj Pasiut i Kozendra. Ta przegrana ma jedną zaletę w sobote można będzie spokojnie w domu (a nie w pracy) leczyć kaca.:)
26 Marca 2006 r KORONACJA
[i]Autor: gtx (IP zapamiętane)
Data: 21 mar 2006 - 21:33:10
(...)Chyba naszym brakowało trochę dziś motywacji?[/i]
proszę nie pisać takich rzeczy! jeszcze jakieś ścierwo kordylowe to przeczyta i jutro w GW będzie komentarz:
[i]Hokeiści Comarch/Cracovii nie włożyli w mecz całych sil i umiejętności, wyraźnie nie byli zainteresowani rozstrzygnięciem rywalizacji już w czwartym meczu. Zapewne na polecenie Prezesa Klubu, który chce - jak wynika z informacji przekazanych naszej redakcji przez chcących zachować anonimowość kibiców, m.in. "gtx-a" - podwójnie zarobić na finałowych meczach Mistrzostw Polski[/i]
tacy dwaj Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Zapewne na polecenie Prezesa
> Klubu, który chce - jak wynika z informacji
> przekazanych naszej redakcji przez chcących
> zachować anonimowość kibiców, m.in. "gtx-a" -
> podwójnie zarobić na finałowych meczach Mistrzostw
> Polski
I dobrze niech zarabia kasę na walkę z takimi ścierwnikami jak pzpn i G(ówno) W(arta)
Muertes Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Chyba za wcześnie nasi poczuli się mistrzami...
> pojedynek Sobecki - Radzik na remis, Sobecki w
> karnych bezbłędny ale ten prawy sierpowy Radzika
> przed końcem meczu to było mistrzostwo Polski!
>
> Jeśli nasi zagrają cały mecz tak jak w III tercji
> to nic nam nie odbierze mistrzostwa, tylko, że tak
> trzeba zagrać cały mecz a nie ostatnie 20 minut
Lewy sierpowy :) naprawde niezły !
Myśle że najlepsze wydarzenie tego meczu :)
Mecz zajeb.sty.
Przez dwie tercje lepszy GKS, w trzeciej i w dogrywce już my.
Doping najlepszy od dawna na hokeju...
Hokeiści GKS Tychy wygrali w Krakowie
Wojciech Todur 21-03-2006 , ostatnia aktualizacja 21-03-2006 21:52
Tyscy hokeiści, po trzech kolejnych zwycięstwach Cracovii, wygrali dramatyczny mecz w Krakowie i wciąż ma szansę na obronę mistrzowskiego tytułu. - Bankiet przełożony - uśmiechał się Arkadiusz Sobecki, bramkarz tyskiej drużyny
Po trzech kolejnych zwycięstwach zawodnicy Cracovii wypinali już piersi do złota. Do Krakowa przyjechał Zenon Hajduga, prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, który przywiózł ze sobą puchar za mistrzostwo i komplet złotych medali. Trybuny zapełniły się do ostatniego miejsca, a wśród kibiców trudno było znaleźć osobę, która wątpiłaby, że rywalizacja o mistrzostwo potrwa dłużej niż 60 minut. - Popsujemy im fetę! - odgrażał się przed spotkaniem Arkadiusz Zioła, masażysta tyskich hokeistów.
Po ponad dwóch godzinach emocjonującej, dramatycznej rywalizacji, zakończonej dogrywką i rzutami karnymi, okazało się, że Zioła miał rację. - Dziś jeszcze nie zjecie jajek z majonezem - śmiał się do krakusów Dariusz Wieczorek, drugi trener GKS-u, który w sobotę został ojcem. - Dziś dopiero zaczęliśmy wielką grę o złoto - żartował Wojciech Matczak, szkoleniowiec tyskiej drużyny.
Spotkanie przypominało oscarowo wyreżyserowany horror. Tyszanie przez 55 minut grali z olbrzymim poświęceniem i wyrachowaniem. Długo unikali fauli, nie dawali się prowokować rywalom. Po dobrej pierwszej tercji, w drugiej zagrali koncertowo. Znakomite uderzenia Rafała Cychowskiego (z niebieskiej linii) i Adriana Parzyszka (trafił do siatki zewnętrzną stroną kija) uciszyły trybuny i sparaliżowały rywala.
86-letni Maksymilian Więcek, jedyny żyjący zawodnik Cracovii, który w 1949 roku zdobył ostatnie dla drużyny z Krakowa mistrzostwo Polski, przecierał oczy ze zdumienia. - Za mało strzelają - ganił zawodników drużyny gospodarzy.
Na ławce tyskiej drużyny było gwarno niczym w ulu. Trenerzy i zawodnicy cały czas pokrzykiwali na siebie i mobilizowali się do walki. Karol Pawlik, dyrektor GKS-u, przechodził sam siebie. Stojąc za pleksi oddzielającą trybuny od ławki, na której siedzieli tyscy zawodnicy, zdzierał gardło i zagrzewał zespół do ambitnej gry.
Zamilkł na chwilę, by zapalić papierosa. Właśnie wtedy tyszanie stracili dwa gole i to na dodatek w dziesięć sekund! - A ostrzegałem, mówiłem "młodym": odpowiedzialnie w tyłach. Zaspali na chwilę... Wiedziałem, że jeżeli Cracovia strzeli bramkę, to dostanie skrzydeł - podkreślał Sebastian Gonera, obrońca GKS-u.
Po chwili tyscy zawodnicy musieli poczuć, co czuje osoba, która gubi kupon totolotka, na którym jest sześć trafnych skreśleń. Nieporozumienie Sobeckiego i Krzysztofa Majkowskiego skończyło się stratą krążka tuż przed bramką GKS-u, a z prezentu z zimną krwią skorzystał Martin Voznik. - Przez chwilę poczułem, że zwycięstwo może nam przejść obok nosa. Trener wziął jednak czas i poukładaliśmy wszystko na nowo - tłumaczył Parzyszek.
Cracovia rzuciła się do ataku, by dobić rywala. - Najgorzej było w dogrywce, gdy karę złapał Mariusz Justka. Brakowało nam już siły, a krakowianie cisnęli bardzo mocno - opowiadał bramkarz tyskiej drużyny.
Tyszanie przetrwali ciężkie chwile, a w karnych Sobecki pokazał klasę jak rok temu, gdy w finale zatrzymał zawodników Unii. Bramkarz GKS-u nie dał się zaskoczyć ani razu. - Gdy obroniłem pierwszy strzał Leszka Laszkiewicza, poczułem, że będzie dobrze - mówił Sobecki, który bronił wczoraj... na jednej nodze. - Boli mnie pachwina, gdyby nie środki przeciwbólowe i blokada, w ogóle nie wyjechałbym na lód - wzdychał. - Dziś Arek był górą, postaram się mu zrewanżować już w piątek - odgrażał się Laszkiewicz.
Tymczasem Adam Bagiński i Parzyszek strzelali bramki jak automaty i przedłużenie rywalizacji o złoto stało się faktem. - Jest! Jest! Jest! - krzyczał szczęśliwy Andrzej Skowroński, prezes klubu.
- Wracamy do gry. Będziemy walczyć dalej. Tanio złota nie oddamy - zapowiedział Parzyszek. - Brakuje już sił, ale to zwycięstwo na pewno doda nam wiary - dodał Gonera.
Dziś zawodników tyskiej drużyny czeka odpoczynek i odnowa biologiczna. W piątek znowu przyjadą do Krakowa, by po raz kolejny spróbować popsuć Cracovii fetę.
Cracovia 2 (0, 0, 2, d.0)
GKS Tychy 3 (0, 2, 0, d.0)
Rzuty karne: 0:2
Bramki: 0:1 Cychowski (22), 0:2 Parzyszek (24), 1:2 Potoczny (55), 2:2 Voznik (55). Rzuty karne dla GKS wykorzystali: Parzyszek i Bagiński
Cracovia: Radziszewski (2); Csorich (2) - Chabior, Marcińczak (2) - Dulęba (2), B. Piotrowski - Kozendra (2); Laszkiewicz - Słaboń - Horny, Witowski - Pasiut - Potoczny (8), M. Piotrowski - Voznik - Sarnik (2), Śliwa (2 techniczne) - Cieślak - Szafarik oraz Galant
GKS: Sobecki; Cychowski - Gonera, Majkowski (2) - Śmiełowski (2+10), Gretka (2) - Kuc (4); Parzyszek (2) - Bagiński (6) - Bacul, Justka (2) - Belica - Ślusarczyk (2), Gawlina (2) - Bober (2) - Skoś.
Widzów: 3000.
info G,W. KATOWICE
no nie wiem czy Tyszanie zagrali "koncertowo". Po prostu nasi zagrali wyjątkowo słabo w II tercji. A Radzik niestety po raz kolejny pokazał, że ma straszliwe problemy z koncentracją i przez pierwsze 2-3 minuty każdej tercji nasi obrońcy powinni o tym pamiętać, nie dopuszczając do strzałów z daleka.
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)