klub na w. ma nowego trenera
Zgodnie z doniesieniami prasy Adam Nawałka zostanie następcą Dragomira Okuki na stanowisku trenera Wisły Kraków. Obecny dyrektor sportowy zostanie oficjalnie przedstawiony w tej roli we wtorek podczas konferencji prasowej.
Jeszcze w poniedziałek odbyło się spotkanie Nawałki z władzami klubu, podczas którego uzgodniono ostatnie szczegóły jego pracy na stanowisku szkoleniowca wicemistrzów Polski. Podczas wtorkowego spotkania z przedstawicielami mediów dotychczasowy zwierzchnik Okuki ma przedstawić tzw. "bilans otwarcia" - sytuację zespołu, a także strategię wyjścia Wisły ze sportowego kryzysu.
Były pomocnik "Białej Gwiazdy" trenerem jej drużyny był już dwukrotnie. Obie przygody były krótkie, ale udane. W marcu 2000 roku przejął drużynę po Wojciechu Łazarku i poprowadził ją do wicemistrzostwa. Rok później Nawałka ponownie wystąpił w roli strażaka. W marcu zdymisjonowany został Orest Lenczyk, a drużyna pod kierownictwem Nawałki zdobyła mistrzostwo Polski. Tytuł został przypieczętowany zwycięskim meczem z Legią w Warszawie.
Po opuszczeniu Wisły Nawałka pracował w Zagłębiu Lubin i Jagiellonii Białystok. Tam nie zanotował żadnych sukcesów.
-
-
U NASZYCH RYWALI.... prywatne "pogaduchy" będą kasowane
Arkadiusz Aleksander odejdzie do Widzewa
Arkadiusz Aleksander, 26-letni napastnik, przenosi się ostatecznie do Widzewa Łódź - takie ustalenia zapadły podczas spotkania działaczy z piłkarzem .
Pieniądze za ten transfer nikogo nie powalają, ale tylko dlatego, że Aleksander zrzekł się wszelkich zaległości finansowych jakie ma Górnik Zabrze wobec niego.
Dzisiaj zostaną sfinalizowane dwie umowy kontraktowe z dwoma piłkarzami Rozwoju Katowice: Adamem Giesą oraz Łukaszem Hanzlem (obaj pomocnicy). Na tym jednak nie kończą się poszukiwania zawodników do Górnika.
źródło: Sport
Mimo niewłaściwego stroju wszedł na salony, tymczasem Wisła Kraków znów odpadła z Pucharu UEFA, znów wyrzuci trenera, znów powymienia prezesów i dyrektorów, znów da zarobić pośrednikom na transferach i w ogóle wszystko zrobi znów. Nie wiem, czy członkowie Komitetu Gamonie i Krasnoludki po nieudanych wyborach samorządowych wyślą swoje CV, ale mam przeczucie, że zostałoby ono pod Wawelem serio rozpatrzone, i to niezależnie od stanowiska, o jakie by się ubiegali. Kto uważnie obserwuje wiślackie możliwości bałaganiarsko-improwizacyjne, wie, że dziś można spodziewać się tam wszystkiego - Papy Smerfa na trenerskiej ławce, Ciasteczkowego Potwora w napadzie i Ministerstwa Głupich Kroków zamiast zarządu. Co wcale nie jest aż tak śmieszne, bo choć Krakowa nie sposób porównywać do Lyonu, to klub, który - jak mistrz Francji - przez 20 lat będzie konsekwentnie parł do przodu, jest naszej piłce niezbędny.
Fajny tekst z G.
skąd ten tekst??
Tomasz Kłos blisko ŁKS
Rozmawiał Jerzy Walczyk2006-12-19, ostatnia aktualizacja 2006-12-19 18:28
Do końca tygodnia Tomasz Kłos zadecyduje, czy wróci do klubu z al. Unii.
Tomasz Kłos pożegnał się z ŁKS latem 1998 po zdobyciu tytułu mistrza Polski. Od tamtej pory występował we francuskim AJ Auxerre, niemieckich FC Kaiserslautern i FC Koeln, a ostatnio w Wiśle Kraków. W ekstraklasie rozegrał 161 spotkań, w których zdobył 25 goli. W marcu skończy 34 lata.
Jerzy Walczyk: Będzie Pan wiosną występować w ŁKS?
Tomasz Kłos: Jeszcze nie jestem zdecydowany. Myślę o propozycji prezesa Daniela Goszczyńskiego, ale wiem, że spółka ma określone możliwości finansowe, dlatego w tej chwili nie chcę spekulować. Po prostu cierpliwie czekam. Znam dobrze trenera Marka Chojnackiego i wiem, że on widzi mnie w zespole. ŁKS to wciąż markowa drużyna, a po powrocie do ekstraklasy spisuje się bardzo dobrze.
Podobno ma Pan też atrakcyjne oferty z Cracovii, a nawet z Anglii.
- Coś rzeczywiście jest na rzeczy, ale na razie nie chcę zdradzać swoich planów. Muszę wszystko przemyśleć, bo w moim wieku nie można pozwolić sobie na nieprzemyślane decyzje. Porozumienie z panem Goszczyńskim jest bliskie. Nie sądzę też, bym mógł nie trafić do ŁKS z powodów finansowych.
Kiedy podejmie Pan ostateczną decyzję?
- Wzór kontraktu przeglądają prawnicy. Mam nadzieję, do końca tygodnia wszystko się wyjaśni.
W ŁKS będzie Pan miał silną konkurencję, bo w kadrze jest czterech stoperów: Tomasz Hajto, Zdzisław Leszczyński, Tarik Cerić i Robert Sierant...
- Myślę, że jest to wyłącznie powód do radości dla trenera. Każdy szkoleniowiec chciałby mieć taką rywalizację na każdej pozycji. To powinno mieć pozytywny wpływ na cały zespół. A ja rywalizacji się nie boję.
Przez ostatnie pół roku praktycznie nie grał Pan. Dlaczego?
- Bo latem doznałem kontuzji. Ale już jestem w pełni sił i stać mnie na walkę o miejsce w wyjściowym składzie ŁKS. Ale o mojej grze w tym klubie będę się wypowiadał dopiero po podpisaniu kontraktu.
źródło: GW
Hamer - to Steca Rafala feletion. www.gazeta.pl
Jacek Magiera kończy karierę
Mistrz Europy do lat 16 z 1993 r. i piłkarz Legii przez dziewięć sezonów Jacek Magiera podjął decyzję o zakończeniu kariery piłkarskiej.
Jacek Magiera z czasów gry w Legii
Ostatnio piłkarz, który 1 stycznia skończy 30 lat, był asystentem trenera kadry do lat 19 Radosława Mroczkowskiego. W rundzie jesiennej tego sezonu rozegrał pięć meczów w Cracovii. W Legii ostatni raz wystąpił jesienią 2005 r., wiosną został wypożyczony do trzecioligowego Rakowa Częstochowa, klubu, w którym zaczynał karierę.
Na Łazienkowskiej Magiera spędził dziewięć sezonów, rozegrał blisko 200 meczów pierwszoligowych, strzelił 17 goli. Zdobył wszystkie możliwe trofea - Puchar Polski, Puchar Ligi, Superpuchar, a mistrzostwo Polski dwukrotnie. Z warszawskim klubem nie zrywa kontraktu. Od nowego roku będzie w nim zatrudniony.
waj byli reprezentanci Polski [b]Paweł Drumlak[/b] i Paweł Kaczorowski oraz Łukasz Trałka z Pogoni Szczecin są kandydatami do gry w II-ligowym Zawiszy.
- Prowadzimy z nimi poważne rozmowy i bardzo chciałbym, by cała trójka zagrała u nas - mówi Bogusław Baniak, szkoleniowiec Zawiszy. Pozyskanie tych piłkarzy byłoby sporym wzmocnieniem walczącej o awans drużyny do Orange Ekstraklasy. 32-letni Kaczorowski w przeszłości grał w m.in. w Lechu Poznań (zdobył Puchar i Superpuchar Polski), Legii Warszawa, a ostatnio w krakowskiej Wiśle.
[b]30-letni Drumlak to dobry znajomy Baniaka jeszcze z czasów, gdy ten ostatni prowadził Pogoń Szczecin. Ostatnio ze zmiennym szczęściem próbował swoich sił w Cracovii. W Bydgoszczy miał się już pojawić przed rozpoczęciem sezonu, ale ostatecznie nic z tych planów nie wyszło[/b]. Podobnie jak z pozyskania do Zawiszy pomocnika Pogoni Michała Łabędzkiego, który związał się z Górnikiem Łęczna. - Rozumiem jego decyzję. Górnik gra w ekstraklasie i zaproponował mu naprawdę dobre warunki - komentuje Baniak. Zamiast Łabędzkiego do klubu z ul. Gdańskiej trafi być może inny gracz Portowców Łukasz Trałka.
Na liście życzeń Zawiszy byli też dwaj piłkarze poznańskiego Lecha Maciej Scherfchen i Arkadiusz Bąk, ale ich odejściu z klubu sprzeciwił się trener Franciszek Smuda.
Kaczorowski, Drumlak i Trałka mają pomóc bydgoskiemu klubowi w walce o ekstraklasę. Wiadomo, że w przypadku realizacji tego celu piłkarze otrzymają do podziału milion złotych premii.
Źródło: gazeta.pl
pawe Napisał(a):
> klub, który - jak
> mistrz Francji - przez 20 lat będzie
> konsekwentnie parł do przodu, jest naszej piłce
> niezbędny.
mądre zdanie
...może Korona spróbuje?
a może Pan lub Pani spróbuje?
tytus, romek. i a'tomek Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> pawe Napisał(a):
> > klub, który - jak
> > mistrz Francji - przez 20 lat będzie
> > konsekwentnie parł do przodu, jest naszej
> piłce
> > niezbędny.
>
> mądre zdanie
>
> ...może Korona spróbuje?
>
> a może Pan lub Pani spróbuje?
>
> ..................................................
> ....................................
> "przyjdo młodsi, bedo lepsi, nie bedo
> przeklinali"
> ..................................................
Tytus
to był cytat z Gazety
chciałem zaznaczyć , że prasa coraz lepiej to postrzega straszno i smieszno:)
a ja już 33 lata pre do przodu i dorobiłem się dwóch potomków co mają serce w pasy:)
ja wcale nie szydze
przynajmniej na poczatku
potrzebny nam normalny klub
który przybliży nasze bagno do Europy
i byc może w końcu je osuszy
choćby to miała być Wisła, Legia czy Amica
ale daj Bóg Korona, bo wiele na to wskazuje
tak jak okazuje sie coraz bardziej,
potrzebny nam był Kasperczak,
choć każdy z nas
ma wstręt do Wisły
i potrzebny jest nam Beenhakker,
choć każdy normalny człowiek
ma wstręt do PZPN i ich "struktur"
zawiodłem się na naszych super eksportowych
markach Wiśle, Legii i Lechu
ale kto wie, może Korona,
albo Pan, panie Michniewicz, Matusiak...
...gratuluje potomków
http://www.90minut.pl/news.php?id=488915
Tomasz Kłos podpisał kontrakt z ŁKS-em
Tomasz Kłos podpisał wieczorem kontrakt z drużyną beniaminka Orange Ekstraklasy Łódzkim Klubem Sportowym - dowiedziała się nieoficjalnie PAP.
Umowa z łódzkim klubem ma obowiązywać przez półtora roku. Kłos grał już w Łódzkim Klubie Sportowym w latach 1995-1998. Po wywalczeniu mistrzostwa Polski z tą drużyną przeniósł się do francuskiego AJ Auxerre. Później bronił barw niemieckich zespołów: 1.FC Kaiserslautern i 1.FC Köln. W 2003 r. przeszedł do Wisły Kraków. Z tym zespołem wychowanek Boruty Zgierz dwukrotnie zdobył Mistrzostwo Polski. Kłos w reprezentacji Polski zagrał w 67 spotkaniach i strzelił 5 bramek.
źródło: PAP
Bartłomiej Chwalibogowski żegna się z Zagłębiem
Działacze sosnowieckiego klubu zgadzają się na transfer piłkarza do GKS-u Bełchatów. - Do uzgodnienia zostały szczegóły. Niewykluczone, że jeszcze w tym roku podpiszemy umowę przedwstępną, a kontrakt sfinalizujemy dopiero w styczniu - tłumaczy Wojciech Rudy, dyrektor klubu.
Pieniądze, jakie sosnowiecki klub zarobi na transferze Chwalibogowskiego (nieoficjalnie mówi się nawet o 500 tys. zł), mają zostać zainwestowane w zakup nowych zawodników. Na liście życzeń pojawił się Piotr Malinowski z Rakowa Częstochowa.
Dziś w Sosnowcu odbędzie się miła uroczystość. Do Polski przyjeżdża bowiem z Holandii kibic Zagłębia, który kupił na internetowej aukcji pamiątkową koszulkę klubu. Kibic zapłacił 2550 zł, a pieniądze zostaną przekazane sosnowieckiemu domowi dziecka.
źródło: GW
Piotr Malinowski,którym interesuje się Zagłębie, a także i Górnik był u nas na test meczu w listopadzie.Po tym meczu ktoś powiedział ,że wypadł dobrze i ,że będziemy się mu przyglądać.Zawodnikiem interesuje się kilka klubów z I i II ligi i jeżeli rzeczywiście wypadł dobrze to kroki odnośnie jego sprowadzenia należało by podjąć już teraz, bo za niedługo to rzeczywiście będziemy mogli go sobie poopglądać ,ale strzelającego bramki np dla Górnika Zabrze czy Zagłębia.
Koniunktura w Kraju coraz lepsza ale o inwestrora w piłke dalej trudno:
Górnik Zabrze: Inwestor zrezygnował
Inwestor zrezygnował z kupna akcji Górnika Zabrze Fot. Grzegorz Michałowski
Inwestor zrezygnował z kupna akcji Górnika Zabrze Fot. Grzegorz Michałowski /Agencja Przegląd Sportowy
Czwartek, 21 grudnia (21:50)
W czwartek z negocjacji wycofał się inwestor zainteresowany wcześniej zakupem od miasta Zabrze większościowego pakietu akcji miejscowego Górnika. Oficjalnym powodem tej decyzji jest zbytnie nagłośnienie sprawy transakcji w mediach, a co za tym idzie brak poufności rozmów.
Informacja o pojawieniu się firmy chętnej do zakupu akcji klubu pojawiła się 10 listopada - dwa dni przed wyborami samorządowymi - i od razu wywołała mnóstwo spekulacji na temat przyszłego właściciela. "Wykonano sporo pracy przy przygotowywaniu przyszłej transakcji. Powstało nawet coś na kształt deklaracji, czy umowy przedwstępnej. W odróżnieniu od innych potencjalnych nabywców ten inwestor prowadził konkretne rozmowy, a w piątek miało dojść do spotkania z prezydentem Zabrza Małgorzatą Mańką-Szulik. W tej sytuacji zamiast do spotkania z inwestorem dojdzie do rozmowy pani prezydent z prezesem Górnika Eugeniuszem Postolskim na temat alternatywnych dróg wyjścia z zaistniałej sytuacji" - powiedziała rzecznik Urzędu Miasta Zabrze Katarzyna Kuczyńska.
Samorząd Zabrza jest większościowym akcjonariuszem Górnika przez spółkę zależną - MOSiR. Ma niespełna 61 proc. udziałów. Ustępujący prezydent Jerzy Gołubowicz od dawna nie ukrywał, że gmina sama ciężaru utrzymania piłkarskiego klubu nie udźwignie. Stąd poszukiwania inwestora strategicznego.
Gmina chciała zbyć większość posiadanych akcji, a zostawić sobie kilka procent, by mieć wgląd w "papiery" klubu. Na początku grudnia Górnik został wsparty przez samorząd kwotą miliona złotych. Poprzedni prezydent Zabrza Jerzy Gołubowicz w wyborach nie startował.
O degradacji Arki Gdynia i Gónika Łęczna do drugiej ligi oraz odjęciu 20 punktów Zagłębiu Lubin ma zadecydować Wydział Dyscypliny PZPN po zapoznaniu się z wynikami śledztwa dotyczącego korupcji w polskiej piłce - pisze "Dziennik".
- Jeśli to prawda to skandal - mówi Jan Tomaszewski. - Słyszałem, że zdecydowali, iż spada Łęczna i Arka, a wszystko po to żeby uratować Zagłębie. Co to ma być? Oszukują nawet w kwestii karania oszustów? Zagłębie jest pierwszym klubem, który jest do cna umoczony w korupcję - dodał.
- Przede wszystkim do 27 lutego obwiązuje abolicja. Wszyscy, którzy mają coś do powiedzenia w tej sprawie, mogą się do nas zgłaszać i nie będą stosowane żadne sankcje - zapewnił przewodniczący WD PZPN Krzysztof Malinowski.
PZPN dostaje informacje o wynikach śledztwa od prokuratury we Wrocławiu. - Dopiero jak złoży się nam to w całość, podejmiemy radykalne decyzje - powiedział zastępca Malinowskiego Jacek Kryszczuk.
Kryszczuk dodał, że jeśli w lutym dojdzie do degradacji jakichś klubów informacje o tym nie będą podawane do końca sezonu.
Więcej w "Dzienniku"
Szok po pijackiej awanturze z udziałem sędziów
Pijaństwo, nocne kluby i uliczna bijatyka. Tak bawili się w weekend polscy sędziowie piłkarscy. Impreza zakończyła się interwencją policji, a jedna osoba wylądowała w szpitalu. Nad wszystkim czuwali prezesi Michał Listkiewicz i Eugeniusz Kolator.
W sobotę w Płocku podwładni prezesa Listkiewicza urządzili sobie halowy turniej piłkarski pod patronatem PZPN. Na zawody zjechało ponad 150 arbitrów z całej Polski. Ale sport był tylko pretekstem do tego, żeby urządzić sobie tęgą popijawę. Futbolowi "sprawiedliwi" czekali z niecierpliwością, aż program zawodów piłkarskich zostanie wyczerpany i będą mogli ruszyć w miasto.
Sędziowie wlewali w siebie wszystko, co miało procenty. Piwo, wódkę, znaleźli się także amatorzy spirytusu! Nic dziwnego, że po takiej mieszance panów z gwizdkami roznosiła energia. W sobotę przed północą część z nich opuściła hotel, w którym trwała libacja, i ruszyła szukać wrażeń gdzie indziej.
Wybór padł na jeden z nocnych klubów ? Enklawa, prowadzony przez Ormianina Arega Gaspariana. Zabawa szła na całego, ale do czasu. Podchmielona grupa "obcych" nie spodobała się miejscowym uczestnikom dyskoteki. Od słowa do słowa doszło do szarpaniny, która w końcu przerodziła się w regularną bijatykę. Do jednej z ofiar trzeba było wezwać karetkę.
"Do awantury doszło między pierwszą a drugą w nocy. W jej wyniku jeden z mężczyzn został odwieziony do szpitala z obrażeniami głowy. Kiedy na miejsce podjechała załoga policyjna, było już po wszystkim. Nikt nic nie wie, nikt niczego nie widział. Poszkodowany także nie chciał złożyć zeznań" - opowiadał sierż. sztabowy Mariusz Gierula.
Pijacki skandal w Płocku wywołany przez sędziów piłkarskich stał się głośny w całym kraju. Sprawcy pobicia mężczyzny w dyskotece Enklava mają zostać surowo ukarani przez PZPN.
"To jest rażące naruszenie regulaminu dyscyplinarnego. W czwartek zajmiemy się tą sprawą" - mówi zastępca szefa Wydziału Dyscypliny PZPN, Jacek Kryszczuk.
Alkohol lał się strumieniami. Arbitrzy też ludzie, lubią się zabawić. Tym razem jednak zachowanie pijanych sędziów niewiele miało wspólnego z zabawą.
Najbardziej agresywni z nich wszczęli awanturę z miejscowymi fanami tańca. Poszło o rządy na parkiecie i przy bufecie. Około godziny 2.00 karetka pogotowia zawiozła do szpitala rannego jednego z uczestników bijatyki, który śmiał się sprzeciwić hordzie arbitrów i solidnie za to oberwał. Interweniowała policja...
" nagłośnił ten skandal, publikując serię zdjęć. Co na to szef sędziów Andrzej Strejlau? "O tym wydarzeniu dowiedziałem się z "Faktu". Bo żaden z sędziów i ich opiekunów nie powiedział mi ani słowa, a byłem w Płocku w niedzielę rano!" - mówi nam zdenerwowany Strejlau. "Wprawdzie przestanę szefować sędziom już 31 grudnia, ale tego skandalu płazem nie puszczę. Rozmawiałem już z szefem sędziów małopolskiego związku Stefanem Sochą, bo to jego podopieczni wystąpili w głównych rolach. Zresztą na publikowanych w zdjęciach dwóch z nich rozpoznałem. Socha obiecał, że sprawą się zajmie. Jestem wstrząśnięty, bo turniej piłkarski arbitrów to impreza PZPN. Jego uczestników obowiązują więc takie same reguły jak piłkarzy!"
Zupełnie inne zdanie na temat skandalu w Płocku ma kierownik ekipy sędziów z Krakowa Jacek Pocięgiel. "Bijatyka? Wódka? To niemożliwe. Na pewno nie w naszym zespole. O niczym nie wiem. Byłem kierownikiem zespołu, ale to nie są moi podopieczni. Nie biorę za nich odpowiedzialności" - bezczelnie idzie w zaparte ten były arbiter.
Uczestników pijacko-zbójeckiego skandalu w Płocku zamierza surowo ukarać zastępca szefa Wydziału Dyscypliny PZPN Jacek Kryszczuk "Jeżeli udowodnimy sprawcom winę, to możemy albo czasowo ich zawiesić, albo ukarać finansowo, albo nawet zdyskwalifikować dożywotnio" - mówi "Faktowi" Kryszczuk. "Nie wykluczam, że zwrócimy się o pomoc do płockich organów ścigania. Zbierzemy możliwie najwięcej dowodów tej afery, zwrócimy się do o udostępnienie kompletu zdjęć. "Dobrze, że najbliższe posiedzenie naszego wydziału odbędzie się już w czwartek, bo sprawa jest tak bulwersująca, że musimy się nią zająć jak najszybciej" - podkreśla Kryszczuk.
Źródło: Dziennik - Dariusz Łuszczyna, KO
Piłkarze z Polski już nie uciekają?
Choć najlepszych polskich ligowców kuszą kluby z Europy Zachodniej, wschodzące gwiazdy reprezentacji Leo Beenhakkera zapewne zostaną w kraju.
Po poprzednim sezonie Orange Ekstraklasę opuściły największe gwiazdy - król strzelców Grzegorz Piechna trafił do Torpedo Moskwa, Ireneusz Jeleń przeniósł się do Auxerre. Dziś nikt do wyjazdu się nie pali, mimo że dobrymi zawodnikami obrodziło. Najbardziej rozchwytywani są ci, którzy zachwycili w jesiennych meczach reprezentacji - Grzegorz Bronowicki z Legii i Radosław Matusiak z BOT GKS Bełchatów. A wiosną obaj byli jeszcze szarymi ligowcami.
Z Malediwów do Serie A?
Obrońcą Legii zainteresowany jest wicelider ligi francuskiej - Lens. - To nasz faworyt numer 1 - mówi klubowy skaut Joachim Marx. Mistrz Polski chce za 26-letniego obrońcę milion euro. W drużynie mistrza Polski zostanie za to Łukasz Fabiański. - Jego przejście do Celticu to tylko plotki. Owszem, trener Gordon Strachan oglądał go w kilku meczach, ale żadnych oficjalnych propozycji na razie nie ma - mówi dziennikarz szkockiego "The Herald".
Ofertę z Francji ma też najlepszy strzelec Wisły Kraków (10 goli w 18 meczach) Paweł Brożek. 23-letnim napastnikiem zainteresowane jest Nancy, ale on twierdzi, że w tak młodym wieku mógłby nie poradzić sobie za granicą.
Niejasna jest przyszłość innego piłkarza wicemistrza Polski - Jakuba Błaszczykowskiego. 21-letni prawoskrzydłowy wciąż negocjuje warunki nowego kontraktu. Do decydujących rozmów ma dojść tuż po świętach.
Nie wiadomo też, gdzie wiosną zagra Radosław Matusiak. Podczas meczu Pucharu Ligi z Legią napastnika Bełchatowa oglądali wysłannicy klubów z Anglii, Włoch i Francji. Matusiak twierdzi, że odejdzie tylko, jeśli dostanie propozycję nie do odrzucenia. W kraju do boju o napastnika BOT GKS Bełchatów stanęła jedynie Legia Warszawa, ale sprawa przestała być aktualna, kiedy Matusiak zadeklarował, że interesuje go wyłącznie wyjazd na Zachód.
- No i ofert jest coraz więcej - mówi Matusiak, który wczoraj wrócił z wakacji na Malediwach. - Mimo urlopu wciąż docierały do mnie pytania z zachodnich klubów. Ostatnio z ligi włoskiej. Mógłbym grać w jednej z drugoligowych drużyn lub innej z Serie A.
Matusiak nie chciał wprost powiedzieć, o jaki klub chodzi, ale dodał, że nie jest z najwyższej półki, ma świeże doświadczenia w europejskich pucharach i dotychczas niechętnie zatrudniał obcokrajowców. Dziennikarze z Italii rozmawiać o sprawie nie chcą, nawet nieoficjalnie, bo strajkują.
Matusiak: - Chcą zapłacić za mnie grubo ponad milion euro. Zgłosił się też klub z Anglii proponujący wysokie zarobki, ale za to mniej za transfer. Jeszcze przed świętami spotykam się z prezesem GKS. Ta rozmowa wiele wyjaśni. Chciałbym wiedzieć, jakie plany transferowe ma moja drużyna, na co będzie ją stać w rundzie wiosennej. Mogę przecież podpisać kontrakt z nowym klubem, a z Bełchatowem powalczyć do końca sezonu o mistrza.
Argentyńczyk w Polsce
Szefowie GKS już szukają następców Matusiaka. Jednym z kandydatów jest Chmiest z Odry Wodzisław, który grał w Bełchatowie zaledwie półtora roku temu. Wtedy nie chciał przedłużyć kontraktu i odszedł do Legii, gdzie długo nie zabawił.
- Mogę zostać w kraju, ale mam też ciekawe propozycje z zagranicy - mówi Chmiest. - Najbardziej konkretne są z Rosji i Portugalii. W Polsce naprawdę jest w czym wybierać. GKS, Arka Gdynia, Zagłębie Lubin, Wisła Kraków. Dziś najbliżej mi do Bełchatowa i Zagłębia.
Za Chmiesta trzeba zapłacić ponad milion złotych, bo wiąże go z Odrą jeszcze półtoraroczny kontrakt. Legia oddała go za darmo i bez żalu. Chmiest: - Chcieli koniecznie rozwiązać umowę.
Propozycji powrotu do stolicy nie dostał, tym bardziej że mistrz kraju sprowadził z Widzewa Łódź Bartłomieja Grzelaka. - Bartek musi wykorzystać szansę, bo w Warszawie nie dostanie ich wiele - przestrzega Chmiest. Legia zapłaciła za 25-letniego napastnika 600 tys. euro. W Widzewie zastąpi go sprowadzony z Górnika Zabrze Arkadiusz Aleksander (cztery gole jesienią).
Jednym z niewielu transferów z z zagranicy (poza tradycyjnym zaciągiem z plaż Copacabany do Pogoni Szczecin) jest powrót do Korony Kielce Adama Czerkasa. 22-letni napastnik latem został na rok wypożyczony do Queen's Park Rangers z opcją transferu definitywnego. Polak zagrał w QPR tylko trzy mecze i klub z Londynu zrezygnował z niego już teraz.
W Arce Gdynia zagra Ricardo Hernan Wisniewski, Argentyńczyk z polskim paszportem. Ma 25 lat, może grać jako pomocnik lub napastnik. Ostatnio występował w lidze wenezuelskiej, wcześniej w II lidze argentyńskiej.
Źródło: gazeta.pl - M. Szadkowski, P.Iwańczyk
[i]Nie mam pojęcia, czego Brożek chce się jeszcze nauczyć w Wiśle, która stała się karykaturą poważnego klubu z aspiracjami.[/i]
Źródło: Rafał Stec
Milcząco zakładam że wygramy PP i Borussia Dortmund będzie już niedługo naszym rywalem. ;)
==
Stefan Szczepłek:
Oglądałem kalendarz klubowy Borussii na rok 2007. Każdy miesiąc to zdjęcie innego piłkarza. Dwunastu zawodników, ale nie ma wśród nich Ebiego Smolarka, chociaż jest pan obok Aleksandra Freia najlepszym strzelcem drużyny. Trochę to dziwne. Jako pański rodak nawet się trochę zdenerwowałem.
Euzebiusz Smolarek:
Dla mnie to też dziwne, ale nic na to nie poradzę. Mnie nie wypada powiedzieć, że się zdenerwowałem, ale to słowo jest odpowiednie do sytuacji. Może do tych, którzy przygotowywali kalendarz, też dotarła plotka, że noszę się z zamiarem opuszczenia klubu, i uznali, że zdjęcia byłego gracza nie będą dawać.
A ile jest prawdy w tej plotce?
Moja sytuacja zmieniła się na gorszą od wakacji. Klub kupił dwóch nowych zawodników - Szwajcara Aleksandra Freia z Rennes i Paragwajczyka Nelsona Valdeza z Werderu. Wydał na nich w sumie prawie dziewięć milionów euro, więc muszą grać. Zmienił się też trener, został nim Juergen Roeber, ale podobno tylko na pół roku. Jeśli nie będę miał miejsca w pierwszej jedenastce, to odejdę. Ja też muszę grać, wtedy lepiej się czuję. Poza tym lubię mieć poczucie, że chce mnie nie tylko trener, bo oni się zmieniają, ale i klub, z którym zawarłem umowę. A dziś takiej pewności nie mam. Poczekam, co z tego wyniknie. Piłkarz może tylko czekać.
W takiej sytuacji pomocą mógłby służyć menedżer, a pan swojego nie ma. Dlaczego?
[b]Miałem menedżera, kiedy grałem jeszcze w Feyenoordzie. Był nim Jan de Zeeuw. Ale, nie wdając się w szczegóły, zawiodłem się na nim, kiedy był mi potrzebny. I rozstaliśmy się. Dlatego zdziwiłem się, widząc go przy reprezentacji Polski. Zadałem sobie pytanie - co on tam robi, przecież był moim menedżerem. Ale nikt mi nie odpowiedział. Nie mam menedżera, bo nie widzę powodu, żeby oddawać część swoich pieniędzy komuś, kto robi coś, co mogę zrobić sam. Albo nie robi, chociaż powinien. Menedżera nie potrzebuję. Przestrzegam młodych ludzi, żeby nie podpisywali pochopnie umów z menedżerami, którzy często chcą jedynie zarobić na znanej twarzy[/b].
Piłka nożna na poziomie, do którego pan dotarł, to już jest duży biznes. Sam pan prowadzi swoje interesy?
Sam, pomaga mi tylko ojciec. Kiedy mam jakieś wątpliwości, pytam ludzi znających się na prawie lub finansach.
A w co inwestuje pan pieniądze?
W różne rzeczy, żeby wszystkiego nie stracić, ale nie mogę mówić o szczegółach. Kilka lat temu, gdy grałem jeszcze w Feyenoordzie, doznałem poważnej kontuzji wiązadeł krzyżowych. Przez rok nie mogłem wyjść na boisko. Leżałem w łóżku i zastanawiałem się, co będę robił bez piłki i z czego będę żył. Zrobiłem sobie bilans, dużo plusów jeszcze w nim nie było. I wtedy uświadomiłem sobie, jak krucha jest kariera piłkarza. Jeden faul może wszystko zakończyć, więc trzeba szanować siebie i innych. Miałem wtedy niewiele ponad 20 lat. Chłopaki w Polsce chyba zbyt późno zaczynają myśleć o przyszłości.
Był taki okres w Feyenoordzie, kiedy grał pan razem z Robinem van Persiem i Dirkiem Kuytem. Pierwszy jest piłkarzem Arsenalu, drugi Liverpoolu, obydwaj są reprezentantami Holandii. Byliście dobrymi kolegami?
Tylko kolegami z boiska. Nic więcej. Nie mam żadnego bliskiego kumpla, który jest znanym piłkarzem. Wszyscy zajmują się czymś innym, można powiedzieć - normalną pracą. To jest dla mnie ważne, bo inaczej patrzę na to, co sam robię. Moja praca jest moim hobby. Mam fajne życie. Trenuję codziennie i ciężko, ale gram raz albo dwa razy w tygodniu po 90 minut i to wszystko. Jeszcze mi za to bardzo dobrze płacą. Moi koledzy w Holandii muszą wstawać o szóstej rano, ciężko pracować przez cały dzień, a zarabiają mniej. Oni nie są bogaci, ja nie mam bogatych przyjaciół. Z tego wynika mój stosunek do gry. Wpajał mi to ojciec, uczył trener w Ouderkerk i sam rozumiałem to od początku - [b]nie wolno udawać, że się gra, trzeba dawać z siebie wszystko, żeby mieć poczucie, że zrobiło się tyle, ile można. Nie grać przez 30, ale przez 90 minut. Znaną zasadę - jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz[/b] - usłyszałem pierwszy raz w drużynie juniorów Ouderkerk.
Ciekawe, że ja to już słyszałem ćwierć wieku temu z ust pańskiego ojca. Nie ma pan wrażenia, że nie wszyscy pańscy koledzy z reprezentacji Polski wyznają podobną filozofię?
Najważniejsze jest to, jak kto myśli, po co wychodzi na boisko. Ja wychodzę, żeby wygrać. Nie mogę oceniać kolegów, bo nie wiem, co w nich siedzi. A w Polsce nigdy nie grałem, więc nie rozumiem toku myślenia chłopaków z polskiej ligi.
A gdyby wychowywał się pan w Polsce i tam zaczynał grać, zrobiłby pan taką samą karierę? Ojciec miał wątpliwości...
O tym już się nie przekonamy, ale chyba tata miał rację. W Holandii kończyłem zupełnie inne piłkarskie szkoły, niż są w Polsce, chociaż przyznaję, że tych polskich nie znam. Różnicę w wyszkoleniu między piłkarzem polskim a holenderskim widać gołym okiem. Słyszałem, że w Polsce bardzo dużo talentów się marnuje. Tutaj też, bo menedżerowie mącą młodym chłopakom w głowach. Ale w Polsce są chyba inne przyczyny.
Jak po pięciu miesiącach oceni pan występ reprezentacji na mistrzostwach świata?
Słabo zagraliśmy...
To wiem, ale dlaczego?
Żebym ja wiedział. Wszyscy chcieli dobrze zagrać, ale przed taką publicznością, przy pełnych stadionach kilku chłopaków jeszcze nie grało. Na mnie to nie robi wrażenia, bo jestem do takiej sytuacji przyzwyczajony. Kiedy ktoś przechodzi z małego stadionu z pięcioma tysiącami widzów na wielką arenę i ma świadomość, że miliony ludzi siedzą przed telewizorami, to może się przestraszyć. Myśli się wtedy o tych ludziach, a nie o sobie, i gra asekuracyjnie, bojąc się popełnić błąd. Właśnie w takich sytuacjach o błędy najłatwiej. Może to jest proste tłumaczenie, ale trzeba o tym pamiętać. Natomiast na pewno błędem było to, że wszyscy myśleli o meczu z Niemcami, a powinni o pierwszym - z Ekwadorem. On był najważniejszy i gdybyśmy wygrali, może poszłoby nam lepiej w następnych. Chociaż bądźmy sprawiedliwi - Niemcy byli od nas lepsi.
Czyli nastawienie psychiczne, a nie brak umiejętności, było podstawą słabej gry? Nawet nie błędy trenera Janasa?
Trener nie gra, tylko zawodnicy. Ale kiedy Leo Beenhakker inaczej do nas podszedł, okazało się, że potrafimy grać. Każdy trener jest inny, ma inne metody i organizację pracy. Na razie Beenhakker nie osiągnął z nami tyle co Paweł Janas. Jeszcze nie awansowaliśmy. Pokonaliśmy Portugalię i Belgię, ale do awansu jeszcze daleko. Podchodźmy do tego spokojnie, chociaż z większą wiarą.
Jest pan w stanie wymienić wymarzoną reprezentację Polski roku 2006?
Trudna sprawa. Ale mógłbym grać w tej, która zwyciężyła Portugalię.
Spotkał się pan kiedykolwiek z Eusebio?
Mamy nawet wspólne zdjęcie. Kiedy tata grał w Feyenoordzie, do Rotterdamu przyjechała Benfica. Jej trenerem był wtedy Eusebio. Zrobiliśmy sobie zdjęcie - on, tata i ja. Byłem wtedy jeszcze dzieckiem. Nie wiem, czy mu ojciec powiedział, dlaczego dał mi na imię Euzebiusz. Ale kiedy strzeliłem dwie bramki Portugalii, to tamtejsza prasa napisała, że zdobył je polski Eusebio. Więc myślę, że ten prawdziwy już o tym wie.
Ale pan czuje się bardziej jak Eusebio czy jak ojciec?
Ja jestem Ebi. Imię po znanym piłkarzu nie ma znaczenia, a to, że mój tata był wielkim graczem, nie znaczy, że ja też muszę być. Jak nie będę pracował, to niczego nie osiągnę. Tak mnie tata wychował. Nawet nie mogę powiedzieć, że nauczył mnie czegoś konkretnego, jakiegoś zwodu czy sztuczki. Ale miał na mnie wielki wpływ. Patrzył, jak gram i dopiero po meczu mówił - to zrobiłeś dobrze, to ja bym zrobił inaczej, ale głównie wytykał błędy. Jeszcze trochę pamiętam, jak on grał. Z Widzewa już nic, bo kiedy wyjeżdżaliśmy z Łodzi, miałem pięć lat, z Eintrachtu też niewiele, ale z Feyenoordu nieco więcej. Wiadomo, że chciałem grać jak ojciec.
Czy coś mówią panu nazwiska: Kwiatkowski, Schlebrowski, Michallek, Kelbassa, Niepieklo, Kapitulski...
Mniej więcej. Na naszym stadionie w Dortmundzie stoją woskowe figury przedstawiające piłkarzy Borussii z lat pięćdziesiątych, którzy pierwszy raz zdobyli tytuł mistrza Niemiec. Kilku z nich ma polskie korzenie. Wiem, że Polacy, podobnie jak w Schalke, mają swoje miejsce w historii klubu, bo przyjeżdżali pracować w kopalniach Zagłębia Ruhry. W Dortmundzie także dziś mieszka wielu Polaków. Na nasze mecze przychodzą nawet z biało-czerwonymi flagami.
A jak pan się czuje w Niemczech jako Polak?
Nie mam żadnych problemów, ale raz, gdy jechałem samochodem z Holandii do Dortmundu, trafiłem na kontrolę policyjną. Było ograniczenie szybkości do stu kilometrów. Jechałem szybciej. Chciałem się przekonać, jak mnie potraktują i mając do wyboru pokazanie paszportu polskiego lub holenderskiego, wyjąłem polski. Policjant popatrzył w paszport i mówi: Polska, to twoje auto czy ukradłeś? Myślę, że Holendra by tak nie potraktowali.
Angażuje się pan w działalność charytatywną. Komu pan pomaga i w jaki sposób?
Działalność charytatywna ma sens wtedy, kiedy mniej się o niej mówi, a więcej robi. Nie zależy mi na tym, żeby przy moich spotkaniach z dziećmi, którym pomagam, były kamery i dziennikarze. To jest sprawa między mną a tymi dziećmi. Lepiej się wtedy czuję, a i dzieci inaczej na to patrzą. Albo od serca, albo na pokaz. Pomagam, bo mam taką potrzebę, a nie dla popularności. Kiedy podpisywałem umowę reklamową z Samsungiem, postarałem się, żeby każde dziecko z wybranego przeze mnie domu dziecka w Łodzi otrzymało odtwarzacz MP3. Staram się o zbudowanie w Łodzi boiska ze sztuczną trawą. Trzeba kupić teren, ale plany są już bardzo konkretne.
Jak pan spędzi święta?
Jeszcze nie wiem. Może pojadę do babci do Aleksandrowa Łódzkiego. Albo do rodziców w Holandii. A może gdzieś do ciepłych krajów.
Sam czy z dziewczyną?
Nie mam dziewczyny. Jeszcze swojej nie znalazłem. Mieszkam sam, kiedy mam wolny czas, śpię albo wchodzę w Internet i oglądam telewizję.
Źródło: Rzeczpospolita - rozmawiał w Dortmundzie Stefan Szczepłek, który informuje:
[i]Rozmowę z Ebim przeprowadziłem 13 grudnia w ośrodku treningowym Borussii, w dzielnicy Dortmundu Brackel. Piłkarz miał tego dnia dwa treningi. Przyjechał czarnym porsche, które postawił obok samochodów podobnej klasy swoich partnerów, reprezentantów Niemiec i innych krajów. Z kolegami rozmawiał po niemiecku, z trenerem po holendersku, z nami po polsku. Mieszka - jak sam to określił - w zjednoczonej Europie.[/i]
fiedka Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> O degradacji Arki Gdynia i Gónika Łęczna do
> drugiej ligi oraz odjęciu 20 punktów Zagłębiu
> Lubin ma zadecydować Wydział Dyscypliny PZPN po
> zapoznaniu się z wynikami śledztwa dotyczącego
> korupcji w polskiej piłce - pisze "Dziennik".
> - Jeśli to prawda to skandal - mówi Jan
> Tomaszewski. - Słyszałem, że zdecydowali, iż
> spada Łęczna i Arka, a wszystko po to żeby
> uratować Zagłębie. Co to ma być? Oszukują
> nawet w kwestii karania oszustów? Zagłębie jest
> pierwszym klubem, który jest do cna umoczony w
> korupcję - dodał.
>
> - Przede wszystkim do 27 lutego obwiązuje
> abolicja. Wszyscy, którzy mają coś do
> powiedzenia w tej sprawie, mogą się do nas
> zgłaszać i nie będą stosowane żadne sankcje -
> zapewnił przewodniczący WD PZPN Krzysztof
> Malinowski.
> PZPN dostaje informacje o wynikach śledztwa od
> prokuratury we Wrocławiu. - Dopiero jak złoży
> się nam to w całość, podejmiemy radykalne
> decyzje - powiedział zastępca Malinowskiego
> Jacek Kryszczuk.
>
> Kryszczuk dodał, że jeśli w lutym dojdzie do
> degradacji jakichś klubów informacje o tym nie
> będą podawane do końca sezonu.
>
> Więcej w "Dzienniku"
Niezłe jajca.. To, że w Zagłebiu zawsze w przeszłości działali matacze "pierwsza klasa" to wszyscy w Lubinie wiedzą. Z niby niewielkiego i odległego miasta sterowali umiejetnie, nie wychylając się zbyt często jednak a zadowalając się przeciętniactwem aby ubijać swe własne interesiki. W pzpn zawsze mieliśmy dobrze osadzonych "śpiochów", którzy uaktywniali się w chwilach kryzysu, raz jeden przysypiając gdy Nawałka spuszczał klub z ligi. Oczywiście nie ma się czym chwalić, zbrodniczy PZPN najlepiej wysadzić niczym WTC wraz z przyspawanymi tam dziadami. W Zagłebiu przepędzono nareszcie wszelkiej maści mataczy jak: Krug, Kardela, Jabłoński, Lulek i innych..
Szkoda tylko iż nastąpi ewentualnie taka kara gdyż wysiłek wielu młodych ludzi z zarządu i samych grajków pójdzie się je...
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)