NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ
JAK ROZJEDZIEMY POLKOWICE
-
-
HEJ PASY GOL
Dzisiaj o godz. 17: Górnik Polkowice - Cracovia
Odliczanie godzin
Dzisiaj rozstrzygnie się, czy od nowego sezonu piłkarze Cracovii grać będą w piłkarskiej ekstraklasie. Po 4-bramkowej zaliczce wywalczonej w pierwszym meczu "pasy" o godzinie 17 staną do rewanżowego meczu barażowego z Górnikiem Polkowice.
Od czwartku piłkarze Cracovii są w Karczowiskach w pobliżu Polkowic. - Przyjechaliśmy do Karczowisk w czwartek, koło godz. 21 - powiedział nam trener Cracovii Wojciech Stawowy. - Zamieszkaliśmy w stylowej karczmie. Okolica jest bardzo ładna, las, jeziorko. W piątek do południa chłopcy byli na spacerze, po południu ćwiczyliśmy na odległym o 2 kilometry boisku. Ćwiczyli wszyscy piłkarze. Zabrałem ich na mecz aż 21, chciałbym, aby w tym tak ważnym meczu dla Cracovii obecni byli wszyscy gracze, którzy dołożyli swoją cegiełkę do sukcesu. Nie ma z nami tylko Czerwca i Piszczka. Na mecz do Polkowic przyjedziemy wprost z Karczowisk, ok. godz. 16.
- Jak zagracie w Polkowicach? Czy oczekujecie innej taktyki ze strony rywala?
- Na pewno Polkowice zagrają zupełnie inaczej niż w Krakowie, gdzie stosowały taktykę na wskroś defensywną. To się na pewno nie powtórzy, liczymy się z tym, że rywal od pierwszych minut ruszy do ostrych ataków. Bo co im zostaje innego? Nasi zawodnicy są na to przygotowani. My, jak mówiłem, nie zamierzamy grać defensywnie. Chcemy grać swój futbol, a więc agresywny, szybki, ofensywny. Wierzę w naszych piłkarzy, ich umiejętności, w to, że poradzą sobie w tym, jak już nieraz mówiłem, najważniejszym meczu w seoznie. Bo stawiającym kropkę na i.
Czy dziś zagra Piotr Giza, który ostatnio narzekał na ból przywodziciela. Jest pod dobrą opieką fizykoterapeuty Piotra Sochy, trener Stawowy ma nadzieję, że Giza, który w ostatnich meczach sygnalizował wysoką formę, także strzelecką (Górnikowi Polkowice strzelił dwie bardzo efektowne bramki) zagra w barażu.
Przypuszczalny skład Cracovii: Olszewski - Radwański, Skrzyński, Węgrzyn, Baster - Bojarski, Giza, Baran, Przytuła - Bania, Drumlak.
Gdyby okazało się, że Giza nie będzie mógł jednak zagrać, to Przytuła przejdzie do środka pomocy, a na lewej pomocy wystąpi Paweł Nowak, który przed tygodniem grał przez 90 minut z Górnikiem Polkowice.
Do Polkowic wybiera się kilkuset kibiców krakowskich. Oficjalnie Górnik przekazał Cracovii ponad 700 biletów. Zapowiada się więc gorący doping dla "pasów". Na meczu będzie całe kierownictwo klubu z szefem ComArch-u profesorem Januszem Filipiakiem na czele.
Kibice odliczają godziny...
Źródło: (AS) - Dziennik Polski
Przypieczętować
Cracovia jest w luksusowej sytuacji przed rewanżowym meczem o ekstraklasę z Górnikiem Polkowice. Przed tygodniem w Krakowie padł wynik 4:0. Nie trzeba chyba dodawać, jak rzutuje to na mecz rewanżowy. Wprawdzie w Cracovii nikt jeszcze się nie cieszy z powrotu do I ligi, ale też nikt nie dopuszcza myśli, by plan mógł się nie powieść.
Od czwartkowego wieczora krakowska ekipa przebywa w miejscowości Karczowiska niedaleko Polkowic. Nie zaniedbano więc niczego w przygotowaniach, traktując ten mecz poważnie. Wczoraj piłkarze odbyli trening, zajmowali się - tak jak to zwykle bywa w dzień poprzedzający mecz - analizą gry rywala. W Krakowie Górnik nie pokazał nic godnego uwagi, ale nie znaczy to, że w rewanżu nie może czymś zaskoczyć. Do jego składu powraca po pauzie za żółte kartki Daniel Dubicki (piłkarz Wisły Kraków wypożyczony do Górnika). Małe są szanse na występ innego wiślaka w barwach polkowiczan - Grzegorza Patera, a wykluczony jest udział w spotkaniu trzeciego z krakowskiej kolonii w Polkowicach - Łukasza Nawotczyńskiego.
Do składu ,Pasów" wraca zaś Marcin Bojarski.
- Jest takie powiedzenie, że zwycięskiego składu się nie zmienia - mówi trener Cracovii Wojciech Stawowy. - Ale ja się tym nie sugeruję. Paweł Nowak świetnie spełnił swoje zadanie w poprzednim spotkaniu, ale teraz nie zagra od początku. Nie boimy się o wynik, ale też nie cieszymy się przedwcześnie. Wygraliśmy pierwszą połowę, ale została nam jeszcze druga. Chciałbym, by zespół zagrał dobrze. Leży to w jego interesie, bo mamy umowę, że jeśli piłkarze zagrają dobrze, to dostaną więcej wolnego.
Jest więc o co grać. W niedzielę piłkarze i trenerzy spotkają się z kibicami podczas fety na stadionie o godz. 18. Odbiorą gratulacje i pójdą na urlopy. Będą one co najmniej tygodniowe, a może jak zapowiada trener i dłuższe - wszystko zależy od samych piłkarzy. Zapewne zrobią wszystko, by dłużej wypocząć po wyczerpującym, także psychicznie sezonie
Źródło: Żuk - Gazeta Krakowska
Rozmowa z Marcinem Bojarskim
Waldemar Kordyl: Jakie samopoczucie przed meczem?
Marcin Bojarski: Bardzo dobre, nie ma co narzekać. Żałuję, że nie mogłem wcześniej zagrać ze względu na żółte kartki, ale trener dał mi szansę gry w rewanżu.
Aż tak jest Pan spragniony gry?
- Bardziej niż samej gry jestem spragniony przypieczętowania awansu do ekstraklasy. Każdy mecz to stres, na który nakłada się kolejny stres. Zawsze tak jest, gdy komuś zależy na awansie do pierwszej ligi.
Z jednej strony stres, z drugiej spokój finansowy.
- Cracovia jest wspaniałym miejscem pracy, wszystko jest tu poukładane i nie ukrywam, że człowiek trochę odżył. Mogę się skupić wyłącznie na grze w piłkę nożną.
Jak by Pan scharakteryzował zespół Górnika?
- Sukcesem polkowiczan są baraże, bo w lidze Świt prezentował się dużo lepiej. Przyjście Grzegorza Patera i Daniela Dubickiego trochę ich wzmocniło. Bez nich Górnik to przeciętna drugoligowa drużyna. Rozegrali tylko jedno przyzwoite spotkanie z Górnikiem Zabrze wygrane 3:1 i to wszystko. Naprawdę trudno coś dobrego powiedzieć o tym zespole.
Czy to Pana pierwsza szansa na awans do ekstraklasy?
- Druga. Pierwszą miałem w barwach GKS Katowice w sezonie 1999/2000. Wtedy w II lidze grały 24 drużyny i to dopiero był koszmar. Do Katowic trafiłem przed rundą wiosenną, na 23 spotkania. Dopiero w przedostatniej kolejce, wygrywając 2:1 w Ostrowcu z KSZO, wywalczyliśmy awans do ekstraklasy. W tamtym meczu strzeliłem zwycięskiego gola w 90. minucie.
Wiosną strzelił Pan siedem bramek. To dużo czy mało?
- Jak na ofensywnego pomocnika to niezły dorobek. Nie grałem dużo, tylko w 14 meczach, poza meczem z Górnikiem zabrakło mnie w spotkaniu z Jagiellonią.
Źródło: Wak - Gazeta Wyborcza
Przed barażem Górnik Polkowice - Cracovia
Ostatni mecz sezonu 2003/2004 gra w sobotę Cracovia w Polkowicach, a stawką jest awans do I ligi. Jeśli "Pasy" nie roztrwonią zaliczki z pierwszego spotkania (4:0), będą świętować powrót do ekstraklasy po 20 latach banicji.
"Pasy" od czwartku przebywają w Karczowiskach oddalonych 23 km od Polkowic. Trener Cracovii Wojciech Stawowy chwalił miejsce, w którym wraz z zespołem przygotowuje się do barażu. Wczoraj przed południem krakowianie wybrali się na krótki spacer wokół pobliskich jezior. Potem analizowali jeszcze raz grę przeciwnika. Wieczorem przyszła pora na 45-minutowy trening poświęcony głównie stałym fragmentom gry. Ćwiczono na świetnie przygotowanej murawie.
Trener Stawowy zapewnił, że lekko kontuzjowani Krzysztof Radwański i Piotr Giza już są gotowi do gry. Czego można się spodziewać po Górniku? - Będzie atakował, a nie tylko się bronił, a to oznacza więcej miejsca dla pomocników i napastników - przeczuwa krakowski trener.
- Niczego nie wolno być absolutnie pewnym, przed meczem nie ustalam wyniku, ale wierzę w mój zespół - dodaje Stawowy.
Nie będzie końca świata
Największym problemem drużyny z Polkowic jest dyspozycja zawodników Górnika, którzy I ligę oddali właściwie bez walki. Szefowie klubu wierzą, że zespół będzie walczył, ale zdają sobie sprawę, że powoli trzeba przygotowywać się do występów w II lidze. - Nie jest tak, że jeśli w Polkowicach nie będzie I ligi, to ogłosimy koniec świata - zapewnia dyrektor klubu Artur Sikorski. - Już od kilku dni spotykamy się w swoim gronie i przygotowujemy do konkretnych ruchów. Na razie, do momentu zakończenia dwumeczu z Cracovią, nie chcę niczego przesądzać i ogłaszać oficjalnie. Mogę tylko powiedzieć, że jeśli zespół spadnie, pewne ruchy kadrowe będą - zaznacza.
Wiślacy odchodzą
Pewne jest, że z Górnika odchodzi trójka zawodników wypożyczonych z Wisły - Grzegorz Pater, Daniel Dubicki i Łukasz Nawotczyński. Z Polkowic już wyjechał Bartłomiej Jamróz, który przyniósł do klubu zwolnienie lekarskie, a później opuścił miasto. Nieoficjalnie wiemy, że chęć zmiany klubu zgłosili Waldemar Żelasko i Milan Bosanac.
Na razie ważne kontrakty z Górnikiem, które nie kończą się 30 czerwca, mają tylko Sebastian Gorząd, Dominik Szostak i Robert Malawski. Jeszcze kilkanaście dni temu wstępnie przedłużono kontrakty z kilkoma innymi piłkarzami, jednak zawierają one klauzulę, że po degradacji do II ligi zawodnicy mogą je rozwiązać. Tak skonstruowana umowę ma m.in.: Marcin Jeziorny.
Cracovia: Olszewski - Radwański, Węgrzyn, Skrzyński, Baster - Bojarski, Baran, Giza, Przytuła - Drumlak, Bania.
Górnik: Banaszyński - Adamski, Jeziorny, Szymański - Malawski, Wojtarowicz, Bosanac, Pilch, Narwojsz (Żelasko) - Dubicki, Moskal.
===
Dla Gazety
Daniel Dubicki, piłkarz Wisły wypożyczony do Górnika
Gramy bardziej o honor niż o pierwszą ligę. Co trzeba zrobić, by osiągnąć dobry wynik? Zagrać przede wszystkim agresywniej i do przodu, nie wolno się cofać i czekać na 30. metrze od bramki. Może koledzy byli trochę przerażeni szczelnie wypełnionym stadionem? Każdy ma nadzieję, że coś można zmienić, ale czy wygrać 4:0? Tego nie wiem.
Dziękuję Marcinowi Bojarskiemu za dobre słowa. Na pochwały trzeba sobie zasłużyć. Idealnie pasuje tu angielskie przysłowie: jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Szkoda, że Grzesiu Pater nie może zagrać, znamy się jak łyse konie, on wie, jak mi dograć piłkę w polu karnym.
Źródło: Wak - Gazeta Wyborcza
Zapowiadane gratulacje od trenera Baniaka przekazane za pośrednictwem red. Kordyla.
==
Największy rywal o Cracovii - mówi Bogusław Baniak, trener Pogoni
Pogoń Szczecin dwa razy walczyła w tym sezonie przeciw Cracovii. Przez długi czas oba zespoły były równorzędnym kandydatami do bezpośredniego awansu. Dopiero w końcówce sezonu Pogoń wywalczyła pierwsze miejsce. Cracovia zajęła trzecie i gra o ekstraklasę w barażach. Jak - zdaniem trenera rywali Bogusława Baniaka - grają "Pasy"?
Już w pierwszym meczu barażowym Cracovia zdeklasowała Górnika Polkowice. Myślę, że drugiego meczu krakowianie nie prześpią i już dziś składam gratulacje na ręce pana Filipiaka. Cracovia nie tyle awansowała, co powróciła na swoje miejsce, które jej się należy.
Bramkarz i obrona
Gratulacje na ręce trenera Wojciecha Stawowego od tylko trochę starszego trenera za odwagę w przyjęciu jeszcze w trzeciej lidze systemu 4-4-2, za ciekawe transfery w przerwie letniej, tj. Kazimierza Węgrzyna, którego Stawowy wyciągnął mi w ostatniej chwili. Tomasz Wacek i Marek Baster wykreowali się na podstawowych zawodników zespołu.
Sławomir Olszewski to mocny punkt drużyny. Teraz potrzebny jest mu silny konkurent wzmacniający rywalizację na pozycji bramkarza, autorytet, który podejmie walkę o miejsce w zespole. Nie wymieniałbym pary stoperów Węgrzyna i Łukasza Skrzyńskiego. Transfer Jacka Wiśniewskiego to ruch w dobrym kierunku, prawa strona obrony zostanie wzmocniona, a jednocześnie zostanie podwyższony blok defensywny, który dotychczas był niski, co nie znaczy, że był zły.
Baran - szara eminencja
Pomocnika Arkadiusza Barana chciałem ściągnąć do Stali Rzeszów (dwukrotnie ją prowadziłem) z JKS Jarosław. Baran to szara eminencja. Może nie jest aż tak widoczny i piękny, ale za to niezwykle pożyteczny. Konkurentem dla niego może być, jak słyszę, Witek Wawrzyczek. Jeśli tak się stanie, to proszę mi powiedzieć, kto pokryje Cracovię przy stałych fragmentach gry?
Piotr Giza i Paweł Drumlak będą toczyć ciekawą rywalizację albo trener - tak jak ostatnio - poszuka miejsca na boisku dla obu tych piłkarzy. Z pewnością druga linia Cracovii z Gizą będzie pozytywną niespodzianką w ekstraklasie.
Bania będzie zaskakiwał
Trener nie pożegna się z tak dobrym napastnikiem, jakim jest Piotr Bania. Ten będzie zaskakiwał niejednego bramkarza w pierwszej lidze. Cieszę się, gdy widzę Marcina Bojarskiego, mojego ulubionego piłkarza, gdy trenowałem Lecha Poznań. Z tego, co się orientuję, w Cracovii szukają wysokiego, grającego głową napastnika. Idealnym kandydatem wydaje się Marcin Chmiest [zdaniem prof. Filipiaka zawodnik ten jest za drogi - przyp. red.].
Podsumowując - krakowianie potrzebują trzech-czterech transferów przed pierwszoligowym sezonem.
Kultowy charakter
Co trzeba pochwalić w Cracovii? Ogromną solidarność i spójność w niepowodzeniu. Drużyna pokazała charakter, a to jest potrzebne polskiej piłce i z pewnością wniesie coś ciekawego w polskiej piłce. Już w II lidze okazało się, że takich meczów jak Pogoń - Cracovia nie powstydziłby się Canal+.
Cracovii nie wypada
Czy Cracovia ma jakieś wady? W systemie 4-4-2 obrońcy grają idealnie w linii daleko od bramki, przy dobrej, prostopadłej piłce napastnicy mogą wychodzić przed stoperów, tak jak to uczynił Rafał Kaźmierczak w meczu Cracovia - Pogoń. Decyduje tu zwrotność stoperów i dobra gra nogą przez bramkarza.
Takiej drużynie jak Cracovia nie wypada mieć baraku zamiast szatni i murawy przypominającej hasiok. Siostry norbertanki powinny pomóc klubowi, nawet jeśli nie zawsze słyszą cenzuralne słowa padające ze stadionu podczas meczu.
Źródło: Wak - Gazeta Wyborcza
Wywiad Michała Białońskiego z Tomkiem Rząsą
===
[b]- Ostatnio na zgrupowaniu kadry Maciek Żurawski żalił mi się, że w gazetach porównują go do nieznanego mu Piotrka Bani z Cracovii. To dowód na to, że o "Pasach" zrobiło się głośno - mówi nam obrońca reprezentacji Polski, najsłynniejszy dziś wychowanek Cracovii, Tomasz Rząsa[/b]
=
Michała Białoński: Kiedy pojawiła się w pańskim życiu Cracovia?
Tomasz Rząsa: Na początku lat 80. ojciec wziął mnie i brata Maćka na mecz drugoligowych "Pasów". To było tuż przed awansem do ekstraklasy. W 1983 r. zacząłem trenować w Cracovii.
Kto Pana do tego namówił?
- Gdy trener Janusz Sputo wrócił z Niemiec, długoletni działacz Cracovii Ignacy Książek namówił go do przeprowadzenia naboru. Na pierwszy trening zaprowadził mnie tata z redaktorem Andrzejem Szelągiem. Ojciec się z nim przyjaźni. Szeląg uważał, że mam talent. Byłem już wprawiony w bojach na osiedlowym boisku. Mieszkaliśmy wtedy na Azorach. Tak się składało, że nigdy nie kopałem piłki z rówieśnikami, tylko chłopakami o trzy, cztery lata starszymi. To była niezła przeprawa. W walce o piłce z roślejszymi kolegami nauczyłem się zadziorności.
Selekcja Sputy była prawidłowa. Zdobyliście dwa tytuły mistrza Polski juniorów. Na początku lat 90. były to największe sukcesy piłkarzy "Pasów", do I ligi dostało się siedmiu graczy.
- Faktycznie, mieliśmy zdolną grupę. Gdy tylko zaczęły się rozgrywki, najpierw w hali, to pokonywaliśmy rywali. Nie pamiętam, żeby zdarzyło się nam przegrać walkę o mistrzostwo Krakowa.
Zaczął Pan treningi rok po Mistrzostwach Świata w Hiszpanii, gdzie Polska zajęła trzecie miejsce. Miał Pan idoli z tamtego mundialu?
- Nie. Grę w piłkę traktowałem wówczas jako zabawę. Nie przeszkadzało mi to w nauce. Chodziłem do Szkoły Podstawowej n 127 na Azorach, a potem do "109" na Białym Prądniku. W XIV Liceum Ogólnokształcącym nauczyciele szli mi na rękę. Z góry dostawałem piątkę z WF-u, mogłem więcej czasu poświęcić na treningi czy odpoczynek. Nikt mi nie robił wyrzutów z powodu ciągłych wyjazdów na obozy sportowe. Nie wszyscy nauczyciele potrafią zrozumieć dolę sportowca, a akurat w tym liceum na Azorach miałem znakomitą kadrę pedagogiczną. Profesorowie pomagali w nauce i trzymali za mnie kciuki.
Dzisiaj ma Pan już na koncie takie sukcesy jak Puchar UEFA w Feyenoordzie czy występy w reprezentacji. Jak z tej perspektywy ocenia Pan mistrzostwo Polski juniorów?
- To był bardzo ważny etap w mojej karierze. Dokładnie pamiętam drogę po pierwszy tytuł. Byliśmy gospodarzami turnieju półfinałowego, podejmowaliśmy Chemika Police, ŁKS i Zagłębie Lubin. Wygraliśmy grupę, mój przyjaciel Krzysiu Hajduk został uznany za najlepszego zawodnika turnieju, a ja za najlepszego strzelca. W walce o złoto trafiliśmy na Lechię Gdańsk, która wtedy była objawieniem w II lidze. Gros chłopców z Gdańska znałem już z reprezentacji, oni ogrywali się w drugiej lidze. Lechia była ciężkim przeciwnikiem. Na pierwszy mecz w Krakowie przyszło ze dwa tysiące ludzi. Wygraliśmy 1:0 po bramce Grzesia Ostapczuka z karnego. W Gdańsku również nie brakowało kibiców - zajęta była cała trybuna główna. Było gorąco, przegrywaliśmy do przerwy 0:1 po golu Sławka Wojciechowskiego. Udało mi się wyrównać w drugiej połowie, później rywali dobił Ostapczuk. Byliśmy mistrzami.
Ale chyba wam się nie śniło, że sukces uda się powtórzyć już za rok?
- Oj nie, zwłaszcza że trener Sputo przejął pierwszy zespół i zaczął nas do niego wprowadzać. Juniorami opiekował się w tej sytuacji Andrzej Bahr. Do walki o drugie mistrzostwo juniorskie włączyliśmy się od fazy półfinałów. W finale wygraliśmy u siebie z Polonią Warszawa 2:1. Udało mi się strzelić te dwie bramki. Wydawało się, że tytuł wymknie nam się z rąk, gdyż w rewanżu warszawianie prowadzili 1:0. Na szczęście uratował nas wszędobylski Paweł Zegarek, który zdobył wyrównującą bramkę. To był również świetny okres. Po mistrzostwie Polski juniorów wywalczyliśmy awans do II ligi, wygrywając baraże z Radomiakiem.
W drugoligowej Cracovii spędził Pan tylko pół roku. Kibice nie mogli się pogodzić, że działacze chcą się Pana pozbyć, bo ujął się Pan za zwalnianym trenerem Sputą.
- Odmówiliśmy gry, bo wyrzucili nam trenera. Każdy wiedział, że za słabsze wyniki w II lidze nie jest winien trener. Po prostu na więcej młodej drużyny nie było stać. Działacze nie mogli tego zrozumieć, a są tacy, którzy twierdzą, że ich działanie było celowe. Podobno po wyrzuceniu Sputy bez przeszkód mogli sprzedać z zyskiem młodych utalentowanych piłkarzy. W tej teorii było sporo prawdy. Jedno jest pewne: naszym celem była gra dla Cracovii, tu zaczynaliśmy i tylko z tym klubem wiązaliśmy swoją przyszłość. Wydawało nam się, że skoro bijemy krajową konkurencję w juniorach, to czemu mamy sobie nie poradzić w dorosłej piłce. To prawda, na początku nam nie szło, lecz działacze za szybko nas i trenera przekreślili. Ja, jako kapitan tamtej drużyny, musiałem opuścić Cracovię w atmosferze kłótni i niedomówień.
Chociaż rozstał się Pan z "Pasami" w przykrych okolicznościach, nie zniechęcił się Pan do klubu. Pojawia się Pan na treningach noworocznych, na meczach przy Kałuży, a ostatnio spotkał się Pan z kibicami.
- Bo Cracovia od dziecka jest moim klubem i żadne kombinacje działaczy tego nie zmienią. Z chęcią wracam do naszych kibiców. Ci, którzy grali ze mną w drużynie, myślą podobnie. W 1990 r. czy później nie graliśmy dla sławy, pieniędzy, tylko dla klubu. Po każdym meczu śpiewaliśmy w szatni piosenki Cracovii, cieszyliśmy się z każdego zwycięstwa. To nas cementowało. Dlatego teraz chętnie wracam do "Pasów".
Podobno nawet z piłkarzami Wisły na zgrupowaniach reprezentacji rozmawiacie o Świętej Wojnie?
- Zgadza się, przekomarzamy się z chłopakami, żartujemy sobie z niesnasek między Wisłą a Cracovią. Ostatnio Maciek Żurawski żalił mi się, że w gazetach porównują go do nieznanego mu Piotrka Bani z Cracovii. To dowód na to, że o Cracovii zrobiło się głośno.
Fanom "Pasów" marzy się pański powrót do klubu w związku z szansą gry Cracovii w ekstraklasie. Co Pan na to?
- Ciężko cokolwiek powiedzieć. Nigdy nie mówię "nigdy", zwłaszcza że mam nadzieję wrócić do klubu. Ale czy stanie się to już teraz? Cieszę się, że w Cracovii ostatnio dzieje się lepiej. Gdy grałem w Holandii, śledziłem losy "Pasów" w telewizji - miałem polski Canal +. Gdy ostatnie miesiące spędzałem w Jugosławii, jako źródło informacji miałem tylko internet.
Wierzył Pan, że reformy Grupy 100 i prezesa Misiora przyniosą efekty? Musi Pan przecież pamiętać fiasko wcześniejszych prób odrodzenia klubu.
- Zawsze życzyłem Cracovii jak najlepiej i wierzyłem w jej powodzenie, choć do tej pory podobne działania przy Kałuży kończyły się fiaskiem. Tym razem w powiodło się błyskawicznym tempie. Mam nadzieję, że na tym klub nie poprzestanie i będzie ciągle parł do przodu. Gorąco życzę Cracovii dalszych postępów.
Co oznacza dla Cracovii awans do I ligi?
- Wiele radości, ale też wiele ciężkich spotkań w ekstraklasie. Należy zdawać sobie sprawę z tego, że zwycięstwa nie przyjdą równie łatwo jak w II lidze. Poprzeczka zostanie zawieszona wyżej, ale to dobrze dla poziomu widowiska. Na pewno Cracovia częściej będzie przegrywać. Czekają ją przecież arcyciężkie mecze z Legią w Warszawie czy na Wiśle. U siebie, przy tym dopingu, zespół jest w stanie z każdym powalczyć o trzy punkty.
Jak się Panu podoba styl gry zespołu Wojciecha Stawowego?
- Ofensywny, 4 - 4 - 2, często też jest stosowany w Holandii. Taka taktyka pasuje jak ulał do grającej technicznie drużyny Cracovii. "Jedenastka" jest bardzo dobrze ustawiona na boisku, rozumie się znakomicie, gra ofensywnie skrzydłami. To nowoczesny futbol.
Kibiców już elektryzuje perspektywa derbów Cracovia - Wisła.
- Nie ma się co dziwić, to największa gratka. Sam brałem udział w meczu o Herbową Tarczę Krakowa rozegranym w 1990 r. z okazji rocznicy wyzwolenie Krakowa. Grałem na lewej pomocy, na reprezentanta Polski Marcina Jałochę. Stał się cud - trzecioligowa Cracovia pokonała pierwszoligową Wisłę 1:0 po golu Jacka Czernika, po dośrodkowaniu Krzyśka Dudy. Ostatnio brałem udział w derbach Partizan - Crvena Zvezda. W obecności 33 tys. widzów zremisowaliśmy, co nie zostało przyjęte za dobry wynik.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Pasy do ekstraklasy!
26 czerwca 2004 to najprawdopodobniej dzień w którym Cracovia, jeden z najstarszych polskich klubów piłkarskich z powrotem znajdzie się w gronie najlepszych drużyn w kraju. Z artykułów poniżej możecie dowiedzieć się o Cracovii wszystkiego, albo nawet więcej!
A więc kto żyw, do Polkowic !!!
nie jade:((((
ale trzeba sie przyzwyczajać do oglądania w TV tej drużyny, nie będzie mnie stać na wyjazdy meczów pucharowych np. do Angli, Hiszpani, czy Włoch ;)
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)