Mam wrażenie, że niektórych zbyt idealistycznie nastawionych do życia ludzi może to trochę sprowadzić na ziemię...
Ale takie nastawienie do inwestycji to chyba najlepsze, czego można oczekiwać od sponsora.
Miłej lektury.
Żródło: gazeta.pl
----------------------------------
Janusz Filipiak: Za pewność trzeba płacić
Rozmawiali: Jerzy Chrzanowski, Waldemar Kordyl 28-12-2003, ostatnia aktualizacja 28-12-2003 18:22
[b]Nasze przyjście w istotny sposób zmieni piłkę, bo nasze pieniądze są prawdziwe i są nazwane. Nie pozwolimy sobie na to, że damy kasę, a działacze będą tymi pieniędzmi rządzić. U nas każda złotówka jest pilnowana i sensownie wydawana - mówi Janusz Filipiak, jeden z głównych udziałowców giełdowej firmy ComArch, właściciel Cracovii.[/b]
Jerzy Chrzanowski: Nie lubi Pan pytania, czy zakochał się Pan w Cracovii, a poświęca jej Pan najlepsze dni w tygodniu, czyli soboty i niedziele. Jak to inaczej nazwać?
Prof. Janusz Filipiak: Jesteśmy spółką giełdową, część pieniędzy, które wydaję na Cracovię, to nie są moje pieniądze, lecz inwestorów. Jestem większościowym udziałowcem, ale są jeszcze mniejszościowi i muszę się z nimi liczyć. W związku z tym nie mogę być w stanie ducha wskazującym na emocje typu miłość. Na pewno nie mogę finansować tej miłości z pieniędzy inwestorów. To był ruch skalkulowany.
Podkreśla Pan, że stać Pana na pierwszą ligę. Proszę doprecyzować: na pierwszą ligę w stylu Groclinu, Wisły czy GKS-u Katowice? Różne są u nas kluby.
- W tym czy innym kontekście stać nas na pierwszą ligę. Ale wywołał pan swoim pytaniem dwa problemy. Pierwszy, to księżycowa ekonomia w całym piłkarstwie. To jest stan tragiczny i dziwny, bo się nie utrzyma. Kluby mają zadłużenie po kilkanaście milionów złotych wobec Skarbu Państwa i ZUS-u. Często są już po restrukturyzacjach, a więc nie mogą już być drugi razy restrukturyzowane. Te pieniądze muszą być zapłacone. Na przykład Lecha - nie wiem, jak w styczniu zapłaci 10 mln. Czytałem, że przyjdzie tam pan Kulczyk, ale czy tak rzeczywiście będzie? Wątpię, że przyjdzie biznesmen i zacznie od spłacania 10 mln długu. To są pieniądze, które nic nie dają.
Drugi rodzaj długów jest nie mniej paradoksalny. Prezesi podpisują kontrakty z piłkarzami, choć nigdy pieniędzy na te kontrakty nie będą mieli. A piłkarze podpisują te kontrakty, wiedząc, że tych pieniędzy nie dostaną. My kupujemy Bojarskiego, oferujemy mu jakąś tam kwotę, którą mamy i która jest rozsądna. Przychodzi z GKS Katowice, gdzie miał na papierze większe pieniądze, ale ich nie dostawał i już się pogodził z tym, że nigdy ich nie otrzyma. Natomiast inne kluby, które nie mają pieniędzy, są wciąż gotowe do rozmów i chcą dać dwa-trzy razy więcej niż my. Na szczęście, zawodnicy powoli zaczynają odróżniać prawdziwe pieniądze od tych na papierze. I w tym kontekście stać nas na pierwszą ligę.
Cracovia płaci?
- My piłkarzom mówimy, ile możemy im dać, i zaczynamy cieszyć się reputacją klubu, który co miesiąc obiecane pieniądze wypłaca. Nie są to małe pieniądze. Słyszałem, że prezes Górnika Polkowice mówił, iż najwyższa pensja w jego klubie wynosi 170 tys. zł miesięcznie. Jeśli tak, to my jesteśmy tu trochę wyżej. Paradoksalne jest to, że my musimy wydać więcej pieniędzy, by wejść do ligi, niż potrzeba, by się w niej utrzymać. Jest większa presja, musimy wszystkie mecze wygrywać i dlatego musimy mieć więcej zawodników.
Przenosi Pan nowoczesne działania menedżerskie do klubu z tradycjami, gdzie panowały inne mechanizmy podejmowania decyzji, liczyły się sentymenty, a nie tylko biznes. Czy nie boi się Pan, że nie da się tego połączyć?
- Było takie niebezpieczeństwo. Najpierw był ten flirt w postaci sponsorowania przed objęciem akcji. Zapowiadałem, że gdy obejmę akcje, to będzie inaczej. Pierwszym naszym posunięciem było odsunięcie tzw. kibicodziałaczy od zarządzania klubem i to bolało. Bałem się, czy wtedy nie wylecę. Konflikt wokół dyrektora finansowego, którego wprowadziliśmy, między działaczami a mną był duży. Zaczęliśmy zarządzać klubem twardo. Dajemy tyle pieniędzy, ile mamy, i czynimy z tego element sukcesu. Na przełomie lata usunąłem kilku działaczy poza zarząd klubu, a z grupami kibiców ułożyłem się tak, że oni mają swoją Grupę 100 i Koło Sympatyków. Granica jest wyraźnie zdefiniowana, ale napięcia duże były. Bałem się, że mnie nie zaakceptują i zostanę sam, a to przestałoby mieć sens. Wiem, że klub trzeba jeszcze organizacyjnie wzmocnić.
Mówi Pan, że marka Cracovii ma być wykorzystana dla wzmocnienia marki ComArchu. Dlaczego akurat Cracovia?
- Cracovia to znana marka. Był dylemat, czy nie wejść w Polonię Warszawa, jak zaproponował jeden z kolegów na zebraniu zarządu firmy. W Krakowie niewyobrażalne jest, żebyśmy pieniądze wysyłali do Warszawy. Wpadła mi do ręki książka o Cracovii. Jak się czyta, co było sto lat wstecz, kiedy widzi się, jak to jest udokumentowane, każdy drobiazg, to robi wrażenie. Ta tradycja jest wiecznie żywa.
Waldemar Kordyl: Zaczynał Pan sportowy sponsoring od Wisły.
- Od koszykówki damskiej. Dużą kwotę dałem, ale to nie miało sensu. Gdy zacząłem sponsorować Cracovię, to od początku celem było objęcie akcji. Jak rozpoczynałem większy sponsoring w Cracovii, to powiedziałem sobie, w związku z doświadczeniami z Wisłą, że muszę go oprzeć o układ właścicielski.
ComArch nazywacie firmą wiedzy, a jak nazywana będzie Cracovia?
- Są to jednak różne światy. Jest tradycja walczących kibiców Cracovii, kiedyś to był nawet element walki o przetrwanie. Nie było kadry, a było to, co ja eufemistycznie nazywam zadziornością. Cracovia ma tradycję walki, która w sposób cywilizowany powinna się realizować. Tradycja walki i zwyciężania jest komplementarna do tego, co my robimy. Z jednej strony nasza wiedza, a z drugiej walka, by nasza racja czy produkt przetrwał. Wygrywanie jest wspólnym czynnikiem dla ComArchu i Cracovii.
Sporo ludzi sportu - choćby Bogusław Cupiał z Wisły czy Piotr Dziurowicz z GKS-u - mówi, że gdyby mieli jeszcze raz decydować, czy wejść w futbol, dziś by się na to już nie zdecydowali. Czy i Pana zaczynają nachodzić podobne wątpliwości?
- Nie ma takiego tematu. Wejście prezesa Cupiała było potężne. On tam włożył niesamowite pieniądze. I doznał rozczarowań, bo takie pieniądze w warunkach polskich powinny dać lepszy efekt. My jednak wchodzimy umiarkowanie. Nasz przychód wynosi ok. 240-250 mln zł, my dajemy ok. 1-1,5 procenta, to nie jest dużo.
Czy z powodu meczu Cracovii zdarza się Panu przełożyć biznesowe spotkanie?
- To nie tak. Czy Cracovia grałaby, czy nie, to w weekendy ja chcę być w kraju. Na mecz z Pogonią przyjechałem z Genewy jednym kopem - samochodem, a na mecz z Tłokami prosto z Dallas, samolot lądował o g. 11.30, a o 13 byłem na meczu.
Żona, współwłaściciel ComArchu, nie wzywa Pana w takiej sytuacji na dywanik?
- Nie. Powiedziała, że to jest lepsze niż zabijanie zwierząt. Koledzy biznesmeni polują (śmiech).
Lubi Pan widowiskowy styl Realu Madryt, ceni Manchester United, kibicował Pan Zawiszy Bydgoszcz i Bońkowi, a nie przejmuje się Pan reprezentacją Polski.
- Bo za dużo rozczarowań przeżyliśmy. Już mi się nie chce psychicznie nastawiać, napinać przed meczem i kolejny raz doznać porażki. Przekornie mówiąc, ja wolę się cieszyć sukcesami Cracovii, bo tu mam jakiś wpływ, na to co się dzieje. A tam człowiek nie ma wpływu, a dostaje, za przeproszeniem, w tyłek.
Ale chyba jakieś miłe wspomnienia z reprezentacją Polski Pan ma?
- Niedawno Kazimierz Górski wspominał, że drużyna musi być grupą kolegów, która się lubi, i tamta drużyna z 1974 roku taka właśnie była. Nie chciałbym winić ani prezesa PZPN, ani trenera Janasa, ale obecna drużyna jest rwana. Kibice mówią, że to czynniki techniczne, a mnie się wydaje, że oni nie mają czasu, by się zaprzyjaźnić, pobyć z sobą i stworzyć kolektyw, w ramach którego kolega lubiłby podać koledze piłkę, żeby strzelił gola, bo będzie nam wszystkim fajnie. Brakuje atmosfery.
Chciałby Pan zostać prezesem PZPN?
- Nie, raczej nie, bo ja nie lubię bywać i udzielać się. Nie lubię odbywać oficjalnych spotkań, których głównym celem jest ku czci. Normalnie nie lubiłbym jechać np. na Bal "Piłki Nożnej".
Ale to i owo w polskiej piłce chciałby Pan zmienić?
- Mnie się wydaje, że w polskiej piłce samo się zmieni. Jeżeli wejdziemy do Unii Europejskiej i zostaniemy potraktowani poważnie, to liga musi się wyczyścić finansowo i to bez względu na to, czy prezes Listkiewicz będzie chciał, czy nie. To się stanie i będzie dobre dla piłki, i tragiczne dla niektórych klubów.
Druga zmiana, która też będzie się dokonywała bez udziału prezesa, to wchodzenie w piłkę takich osób, jak prezes Drzymała, moja skromna osoba czy pan Klicki z Kolportera. To jest szansa dla polskiej piłki, bo zachodni kapitał pieniędzy nie będzie dawał. Nasze przyjście w istotny sposób zmieni piłkę, bo nasze pieniądze są prawdziwe i są nazwane. Nie pozwolimy sobie na to, że damy kasę, a działacze będą tymi pieniędzmi rządzić. U nas każda złotówka jest pilnowana i sensownie wydawana. I to też tworzy nową jakość. Dawniej kopalnia mogła utopić dowolną kasę i nikt tego nie kontrolował.
I jeżeli te dwie sprawy zostaną wprowadzone, to zniknie problem nieuczciwego sędziowania czy też kupowania i sprzedawania meczów. To nie jest kwestia moralności, to jest kwestia ekonomii: jak to zabudżetować, czy ktoś dał, czy nie dał i ile dał. W dobrym układzie nie potrzeba wykrętów prezesa Listkiewicza i to się samo wyczyści.
Kto jest rdzeniem dzisiejszej Cracovii?
- Prezes i trener. O tym, że wszedłem w ten klub, zadecydowali ludzie, prezes Misior i trener Stawowy. Wiele się nie zmieniło, dalej są te osoby, one budują atmosferę w klubie. Teraz doszedł jeszcze Kaziu Węgrzyn, który jest bardzo pozytywną postacią.
Co zrobicie, jeżeli Szczakowianka otrzyma z powrotem 10 punktów, a Cracovia znajdzie się na trzecim miejscu?
- Nieprawdziwe jest stwierdzenie, że chcemy wygrać ligę przy zielonym stoliku. Budowana jest bardzo mocna drużyna. Transfery nie są na poziomie Zinedine Zidana, ale pozyskani piłkarze są bardzo przyzwoici. Chcemy na wiosnę mocno pograć i być na pierwszym czy na drugim miejscu. Gwarantują one awans niezależnie od tego, czy Szczakowianka dostanie 10 punktów. Szczakowianka miała bardzo mocną ekipę i była najlepsza. Wiosną powinno być lepiej, bo jesienią większość piłkarzy z III ligi miała jeszcze kłopoty ze swoją tożsamością.
Zakładamy, że awansujecie do I ligi. Co dalej z modernizacją stadionu?
- Trudne są sprawy z porządkowaniem stanu prawnego i majątkowego. To jest trudna praca do wykonania. Nie ma guzika, który można nacisnąć. Tak jak nie ma opery czy filharmonii, hali czy centrum kongresowego, tak nie ma stadionu i nie ma na niego pieniędzy.
Kiedy dojdzie do takiego momentu, gdy zasiądzie Pan z cygarem i kieliszkiem koniaku w ręku i powie: Dziś już nie muszę iść na mecz, bo wszystko zostało zrobione?
- Dla mnie to jest doprowadzenie do sytuacji, kiedy klub się bilansuje, tak że ComArch nie musi do niego dopłacać. Chcemy podnosić standard widowiska sportowego, tworzyć coś, za co ludzie chcą i mogą zapłacić. Na ulicy Wielickiej planujemy stworzyć bazę rekreacyjno-sportową, która będzie na siebie zarabiać. Jest projekt na siedem milionów. Będzie tam kilka kortów i boisko futsalowe na sztucznej trawie oraz hala na 400 widzów. Przejmiemy lodowisko, które też zacznie zarabiać. Chcemy, żeby to zaczęło się kręcić. To jest praca na kilka lat.
Nie boi się Pan, że zabraknie Wam pieniędzy?
- Forsowanie tempa rozwoju klubu czy drużyny piłkarskiej jest kosztowne. My moglibyśmy wejść do pierwszej ligi w ciągu dwóch, trzech lat o wiele taniej. Jeśli wychowamy sobie kilku graczy w ciągu trzech czy czterech lat, to ekstraklasa będzie kosztować nas zdecydowanie mniej. Doświadczyliśmy już tego wchodząc z trzeciej do drugiej ligi. Gdybyśmy to zrobili spokojniej i dali sobie na to czas, byłoby taniej. Teraz chcemy mieć pewność, że wejdziemy do pierwszej ligi, i dlatego kupiliśmy czterech nowych piłkarzy. Za tę pewność się płaci. Po wejściu do pierwszej ligi zmienimy politykę i postaramy się okopać. Dla mnie takim wzorem do naśladowania jest Odra Wodzisław, która bardzo spokojnie i mądrze działa.
Co się musi stać, żeby Pan powiedział: Ja już mam serdecznie dość, bawcie się beze mnie.
- Jedyną możliwością jest sprzedaż naszych akcji. Nie wiem, czy będzie kupiec, może będzie. Nie przewidujemy takiego rozstania. Jeżeli ComArch będzie miał gorszą rentowność, to po prostu będziemy wydawać mniej pieniędzy na futbol.
Rozmawiali: Jerzy Chrzanowski, Waldemar Kordyl
Wiadomość zmieniona (28-12-03 20:33)
-
-
MOCNY WYWIAD
cały czas podkreślam - firma Pana Filipiaka nie jest "sponsorem" lecz współwłaścicielem z większościowym prawem głosu w spółce
i chwała Mu za to, że chciał zainwestować (podjąć ryzyko kapitałowo-inwestycyjne) w momencie, gdy jeszcze tak naprawdę więcej było niewiadomych niż wiadomym było
tup - to nie jest sprowadzenie na ziemię, to jest tylko uzmysłowienie pewnych oczywistości
a kto rozsadny z ocenami zjawisk typu "reprezentacja" "pzpn" "stadion" sie by nie zgodził?
Wiadomość zmieniona (28-12-03 21:09)
z tymi 170 tys. miesięcznie to chyba pomyłka o jedno zero.
Ja jestem tradycjonalistą, ale ten wywiad dla mnie jest OPTYMISTYCZNY i BUDUJĄCY. Szczególnie fragment o "tradycji walki i wygrywania". Myślę, że nasz klub wreszcie, po tylu latach klęsk dobrze trafił! Jest w tym jakiś udział także i nas, tych kibiców, ktorych na meczach 3 i 4 ligi było 300-400.
Wszystkim zyczę w Nowym Roku radości i dumy z naszego Klubu.
icek: właśnie miałem to samo napisać :-) to musi być jakiś błąd.
TeDe: w tym wypadku uzmysłowienie = sprowadzenie na ziemię.
Chodziło mi raczej o relacje ComArch-działacze.
I mi układ przedstawiony przez profesora odpowiada, tzn.wydaje mi się, że nie da się zbudować mocnego, prężnie działającego klubu inaczej.
A pierwszą uwagę przyjmuję z pokorą: współwłaściciel.
:-)
pzdr.
tup - to nie była uwaga do Ciebie, tylko ogolnie :):):):)
co do relacji Comarch - działacze - kibice (zgadzając się z mośkiem): pamiętacie wypowiedź Profesora nt. przyczyn zrezygnowania z możliwości zatrudnienia Adamusa?
i chyba panom dziennikarzom lub korekcie w GW rzeczywiście zero jedno sie dodało....
NIE BYŁO DOBRZE, ALE ŻYLIŚMY GODNIE - CZAS NA TO BYŚMY ŻYLI GODNIE I DOBRZE...A NASZA MIŁOŚC TRWAŁA, TRWA I TRWAC BĘDZIE
Wywiad jest bardzo pozytywny.
Profesorku !!!
daj Nam Ekstraklase :-))))))))))))))
dla mnie jest to Gość "nie do pod pier do le nia"
jeszcze takich kilku i wreszcie będziemy osiągać jakieś tam standardy europejskie w polskiej piłce
tylko prawo mamy trochę kulawe
Oby więcej takich ludzi, o których pisze profesor w naszej piłce, i oby generalne jego prognozy na temat jej kondycji słowem się stały.
po przeczytaniu wywiadu utwierdzilem sie w przekonaniu ze Pan Profesor jest tym kogo nam bylo trzeba!
Spoko spoko
Serce Pana Profesora jest Biało-Czerwone !
Gdyby chodziło wyłącznie o kase/biznes siedział by w niedzielę w domku w kapaciach i może by zainteresował się wynikem.
A przecież Profesor jeździ po całej Polsce za Pasami!
Dziękuję Ci Boże, że jesteś Pasiakiem
"Cracovia ma tradycję walki, która w sposób cywilizowany powinna się realizować. Tradycja walki i zwyciężania jest komplementarna do tego, co my robimy. Z jednej strony nasza wiedza, a z drugiej walka, by nasza racja czy produkt przetrwał. Wygrywanie jest wspólnym czynnikiem dla ComArchu i Cracovii."
Ehhhhhhhh :)))))))))
Na stronie superexpresu jest głosowanie - można wybrać osobę bardzo pozytywną w małopolsce za ubiegający rok, zagłosujcie na Profesora - może uda nam się jakoś w ten sposób odwdzięczyć/nagrodzić.
podaję link:
[url]http://www.superexpress.pl/glosowanie/sr_2003/krnews.asp?region=2[/url]
[i]PS. Moderatorzy, wiem że jest specjalny temat ku temu - ale tu więcej osób zagląda, i może przez to zagłosują.[/i]
170 tys. - tu nie ma żadnej pomyłki.
Chodzi po prostu o roczną kwotę kontraktu :-)
Uzupełnienie postu Tacy Dwaj: Profesor oprócz Ireneusza Adamusa miał na myśli K. Szostaka, który nie podobał mu się od początku. I tutaj w tych dwóch przypadkach zadziałał jak właściciel :-)) Mogę powiedzieć miał rację.
Drugi problem, któryu zauważyłeś, to że prof. Felipe nie autoryzuje wywiadów.
Nie wiem co was tak pozytywnie zaskoczyło?
przeciez o tm ze jest wspolwlascicielem i ze daje pieniadze na Cracovie juz chyba wwczesniej wiedzieliscie ;)
a to co wynika z wywiadu to ze na razie nie bedzeicie mieli stadionu (my niestety tez) i nawet jak postawice oswietlenie i dostaniecie zgode na gre w I lidze to nie zmieni faktu ze nie macie stadionu
TYLKO WISŁA TS
A was wiślaków swoje forum nie interesuje że przychodzicie na nasze. Czy może są tam same prymitywy i nie masz z kim porozmawiać.Jle masz lat może jeszcze jesteś psem w lecz chciałbyś jak wielu twoich kolegów do nas przejść . I masz wielki problem bo nie wiesz jak to zrobić . Szukasz sobie tu kolegów ??. Widać że serducho boli - a będzie boleć bardziej. Za rok zagramy 2 x derby.Jesteście naszym tłem jeśli chodzi o kibiców mimo sukcesów (rządzicie na rynku-ALE w bochni).W przyszłym sezonie będziecie naszym tłem jeśli chodzi o kluby.
potter, sorry, ale w stosunku do kolegi Ile Masz Lat, pokazałeś się z bardzo głupiej strony.. mnie osobiście polemiki z inteligentnymi wislakami bardzo interesują i na pewno nie chodzi tu o "szukanie sobie kolegów"..
pzdrw
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)