na tej stronce www.REDBOXTV.pl mamy wywiady m.in. z byłym i obecnym szkoleniowcem Cracovii
http://redboxtv.pl/index.php?id=398 oto najnowszy z trenerem Lenczykiem
-
-
OREST LENCZYK - Treningi, sparringi, taktyka... (wątek zbiorczy)
[b]Alchemik ze Śląska[/b]
To doktor [b]Jerzy Wielkoszyński[/b]. Doradza trenerom GKS Bełchatów Orestowi Lenczykowi i Ruchu Chorzów Markowi Wleciałowskiemu. Efekt? Wystarczy spojrzeć na tabelę ekstraklasy i II ligi. Na czele Bełchatów i Ruch.
- Nie ma nawet o czym rozmawiać. Nade wszystko cenię sobie spokój - wzbrania się przed rozmową dr Wielkoszyński.
Od dawna współpracuje ze sportowcami. Zawsze z sukcesami. Na początku z siatkarzami Płomienia Milowice, którzy w 1978 roku wywalczyli prestiżowy Puchar Europy Mistrzów. Pracuje z każdym
- Dziś nikt już tego nie pamięta. Chyba tylko dinozaury - śmieje się. - Był także słynny lekkoatletyczny "wunderteam", z którym współpracowałem. Potem były piłkarska reprezentacja Polski za czasów Antoniego Piechniczka, kadry hokejowa i koszykarska - wymienia.
Dziś Jerzy Wielkoszyński współpracuje z GKS Bełchatów i Ruchem Chorzów. Ale w jego gabinecie w Piekarach Śląskich można też spotkać piłkarzy innych klubów. Do formy dochodzili tam m. in.
Jakub Błaszczykowski i Arkadiusz Głowacki z Wisły Kraków.
Od dyskusji do diety
- Każdy może skorzystać z moich rad. O ile oczywiście chce - uśmiecha się Wielkoszyński. - Trenerzy Lenczyk i Wleciałowski chcą współpracować. Ale to nie jest tak, że ja mówię, a oni tylko słuchają.
To jest dyskusja, niekiedy nawet bardzo ostra. Tak więc dobra gra Bełchatowa czy Ruchu to nie moja zasługa. Na to składa się wiele elementów. Jednym z ważniejszych jest atmosfera w drużynie.
Dopiero później Jerzy Wielkoszyński wymienia diagnostykę treningu, dietę, taktykę.
- Prowadzę stałą diagnostykę zajęć - mówi. - Później co cztery tygodnie robimy badania, które określają stan przygotowania piłkarzy. I ukierunkowuje się trening. Proste jak drut - żartuje.
Orestowi się udaje
Nie ukrywa, że jesteśmy daleko, daleko za światową czołówką. I niewiele się robi, aby to naprawić. Niewielu polskich trenerów chce iść do przodu, rozwijać się.
- W Polsce są piłkarze, którzy ze względu na pewne mankamenty nigdy nie powinni uprawić tego sportu. A oni nawet ocierają się o reprezentację - uśmiecha się Wielkoszyński. - Na Zachodzie klub
kupuje 12 piłkarzy. Są doskonale przygotowani pod względem techniki, motoryki. Gdy jakiemuś trenerowi zawodnik nie pasuje do całości, wymienia go. Do momentu kiedy całość funkcjonuje jak
maszyna. A u nas...
Wysoko ocenia trenera reprezentacji Leo Beenhakkera. Jego zdaniem to znakomity taktyk.
- Ale ma niewielki wpływ na motorykę piłkarzy. Zresztą nie musi się na tym znać - dodaje - On przecież ma zawodników na trzy, cztery dni przed meczem. Co innego trener ligowy. Ten musi umiejętnie połączyć taktykę z motoryką. Tak jak Lenczyk. I Orestowi to się udaje!
Orest Lenczyk: Doktor nie współpracuje z młotami
- Dlaczego współpracuję z doktorem Jerzym Wielkoszyńskim? Bo są tego wyniki. - mówi Orest Lenczyk - Cieszy mnie jego zaufanie. Doktor nie współpracuje bowiem z trenerami młotami. Martwi mnie zaś, że wielu trenerów młodszych i z mojego pokolenia nie korzysta z jego pomocy. Dziwi mnie, że trenerzy ze Śląska rezygnowali ze współpracy z nim i krytykowali jego metody pracy, podpierając się fizjologami z AWF. Mam satysfakcję, że współpracuję z fizjologiem lekarzem, a nie fizjologiem "awuefem".
Marek Wleciałowski: Wielkoszyński to wyrzeczenia
Doktor Wielkoszyński ma swój styl, jeżeli chodzi o prowadzenie treningu fizycznego. Odbiega on od schematów, ale jest bardzo logiczny. Jedno jest pewne, decydując się na współpracę z Jerzym Wielkoszyńskim, musimy wiedzieć, że będzie nas to kosztowało
sporo wyrzeczeń i bardzo dużo ciężkiej pracy. Ale efekty są!
Źródło: SuperExpress
==
Dr Wielkoszyński i piłkarze
[img]http://i5.sportfan.pl/spof380/7c7ca6710029c15849829e03[/img]
Jakub Błaszczykowski za radą wujka Brzęczka zawsze szuka porady u dr Wielkoszyńskiego. To jego polski doktor, jak mówi. Na zdjęciu w okresie rehabilitacji w styczniu 2009 r. w Spale.
[img]http://img.naszemiasto.pl/grafika2/nowy/61/40_809382_1_d_8098.jpg[/img]
Grzegorz Fonfara na rehabilitacji u Wielkoszyńskiego w Spale
Marek Citko po latach tak wspominał dr Wielkoszyńskiego:
[i]Miałem problemy ze ścięgnem Achillesa i poszedłem do lekarza klubowego Widzewa. Lekarze w polskich klubach na ogół boją się trenerów i dlatego leczą zapobiegawczo. Tak, żeby zawodnik na najbliższym meczu nie czuł bólu. Usłyszałem też, że oszczędzać
mogę się w kadrze, a w kadrze mówili mi, żebym się oszczędzał w klubie. W meczu ligowym ścięgno Achillesa strzeliło mi tak głośno, że pół stadionu w Zabrzu usłyszało. Wtedy już trzeba było coś z tym zrobić, bo stopa wisiała mi bezwładnie.
Operację przeprowadzono w szpitalu wojskowym w Łodzi. Robili to lekarze bez większego doświadczenia. Na zakończenie włożono mi nogę w gips na dwa miesiące. Potem przedstawiciel firmy Nike, która wówczas się mną interesowała, Andrzej Kulikowski, wysłał mnie na konsultacje do Finlandii. Kiedy zobaczyli mnie w gipsie, złapali się za głowy. Ich zdaniem operację wykonano na poziomie medycyny lat sześćdziesiątych, a był rok 1997. Okazało się, że przez sześć tygodni niepotrzebnie nosiłem gips. Po jego zdjęciu
przestraszyłem się, że nie mam mięśni. Wróciłem do Polski już ze specjalnym rusztowaniem i butem ortopedycznym na nodze, ale wkrótce trzeba było operację powtórzyć, bo okazało się,
że wszystko zostało źle zszyte.
Na szczęście trafiłem do doktora Roberta Śmigielskiego w Warszawie. Operacja trwała siedem godzin. Naprawił wszystko po kolegach, ale straciłem kilka miesięcy. I od tej pory zaczęły się moje problemy.
Mój klub Widzew nie pytał się gdzie jestem i co robię. [b]Pomógł mi za to dr Jerzy Wielkoszyński. Jeździłem z nim do Spały[/b]. Wszystko, wydatki na leczenie pokrywałem z własnej kieszeni.
Widzew się tym nie interesował. Trochę się do nich zraziłem i byłem już bliski przejścia do Wisły. Ostatecznie, kiedy podpisywałem nowy kontrakt z Widzewem, prezes Pawelec wszystko mi zwrócił.[/i]
==
[b]Wielkoszyński[/b] o sztabie medycznym Borussi Dortmund [wywiad z maja 2008 r.]:
[i]Wiosną narobił pan wstydu lekarzom Borussii. W przeciwieństwie do nich pan szybko postawił Kubę na nogi po kontuzjach. Nie chcieli pana zatrudnić na miejsce swoich lekarzy?
Byłem przez tydzień w Dortmundzie. Rozmawiałem z nawet z szefami klubu. Tam nie miałbym czego szukać. Niemiecka piłka jak i mentalność jest bardzo praktyczna - działa się "od - do". Jest trener od przygotowania piłkarskiego i trener od przygotowania fizycznego. Powiem trochę przewrotnie. Ten pierwszy, nie znając metod, jakimi pracuje ten drugi, może nie mieć w składzie dobrego piłkarza, mając... dobrego piłkarza.
Trener od przygotowania fizycznego w Borussii był maratończykiem. Wszystko odnosił do maratonu. Zgoda, piłka nożna to też niby 90-minutowy maraton, ale to zupełnie co innego. Wszystko jest oparte na sprincie, szybkości, a nie na jednostajnym człapaniu przez półtorej godziny. W Dortmundzie jest wielu dobrych piłkarzy, ale drużyna grała źle. Nie byli właściwie prowadzeni. Zresztą Kuba mówił o tym. Niemcy nie byli specjalnie z tego zadowoleni.[/i]
==
Dr Wielkoszyński współpracuje z Widzewem od września 2007 r. Wtedy właśnie nowym trenerem został Marek Zub. Obaj trafili na al. Piłsudskiego z GKS Bełchatów. Z badań Wielkoszyńskiego korzystał także jesienią trener Waldemar Fornalik (niegdyś asystent Lenczyka). Ale kiedy i on stracił pracę, a nowym szkoleniowcem drużyny został Paweł Janas, zastanawiano się, czy Widzew nadal będzie współpracować z Wielkoszyńskim. Janas od lat korzysta bowiem z doświadczenia i wiedzy fizjologa Zbigniewa Jastrzębskiego z gdańskiej AWF. Tak było choćby na mundialu w 2006 r. w Niemczech, kiedy obecny trener Widzewa prowadził reprezentację i ostatnio w GKS, gdzie pracował Janas.
- Współpracuję z profesorem Jastrzębskim. Doktor Wielkoszyński jest na razie w sztabie ekspertów w Widzewie - mówił Janas podczas swojej pierwszej konferencji prasowej przy al. Piłsudskiego.
Janas rozpoczął więc współpracę z dwoma fizjologami. Widzewiacy zostali przebadani przez Wielkoszyńskiego pod kątem wydolności,
a za kilka dni mieli kolejne badania, tym razem fizjologiczne. Przeprowadzili je współpracownicy Jastrzębskiego. Badania obu specjalistów się różnią i jak twierdzą w klubie, wcale się nie wykluczają. Ich wyniki mają być dodatkową wiedzą dla sztabu szkoleniowego. Badania profesora Jastrzębskiego przeprowadzane mają być dwa razy w roku. Wielkoszyński nadal będzie więc współpracował z Widzewem.
==
W środę widzewiacy przeszli badania szybkościowe, które przeprowadziła ekipa profesora Zbigniewa Jastrzębskiego. Polegały one na tym, że każdy z zawodników musiał sześciokrotnie
przebiec wyznaczone odcinki, oczywiście w jak najszybszym tempie. Badana była szybkość na odcinku 5, 10, 15, 20, 30 i 40 metrów. Na trasie biegu były ustawione specjalne fotokomórki, które mierzyły precyzyjnie kolejne czasy.
Tradycyjnie już, jedne z najlepszych wyników badań szybkościowych miał Łukasz Broź. Tym razem dobrze wypadł również Darvydas Sernas.
- Szczegółowych wyników jeszcze nie ma. Poza tym, nie ma sensu ujawniać takich informacji - wyjaśnia profesor Jastrzębski,
który nadzorował przeprowadzenie testów. Aby je zrealizować, specjalnie z Gdańska przyjechali jego współpracownicy.
Zimą widzewiaków badało obu fizjologów, każdy według swojej metody. Badania wydolnościowe wyglądały u każdego z nich inaczej, choć w obu przypadkach chodziło o ustalenie tego samego, czyli progu przemiany tlenowo-beztlenowej. Wielkoszyński robił to z wykorzystaniem rowerków, na podstawie tętna. Natomiast ekipa Jastrzębskiego pobierała krew zawodnikom po przebiegnięciu
odpowiednich odcinków i na jej podstawie określała wyniki. Natomiast testy szybkościowe u obu fizjologów są bardzo podobne. Różniły się jedynie tym, że Wielkoszyński mierzył czasy tylko na 5,
10 i 30 metrze. Poza tym, zawsze przeprowadzał badania na sali gimnastycznej, a Jastrzębski preferował badania na boisku.
Czyje badania są bardziej precyzyjne? Każdy ma swoją opinię na ten temat. Faktem jest, że fizjolog z Gdańska prowadzi badania w bardziej piłkarskich warunkach, w całości na boisku i bez użycia
rowerków, które z futbolem nie mają wiele wspólnego. Natomiast atutem badań Wielkoszyńskiego było to, że były one realizowane zawsze precyzyjnie w tych samych warunkach. Na testy przeprowadzane na boisku zawsze wpływ ma pogoda i stan nawierzchni. Te warunki mogą się zmieniać również w trakcie jednej sesji testów.
Dodajmy, że korzystając z okazji, ekipa profesora Jastrzębskiego robiła również testy szybkościowe piłkarzy Lechii Gdańsk, którzy też przebywali na zgrupowaniu w Gutowie. Jako gdańszczanin, Jastrzębski od dawna pomaga Lechii. Ale w Gutowie jest członkiem ekipy Widzewa.
==
Co dalej z Matusiakiem? Czy jest szansa, że jeszcze kiedyś wróci do dawnej, znakomitej dyspozycji? Doktor Jerzy Wielkoszyński, który współpracował z piłkarzami Bełchatowa wtedy, gdy Matusiak osiągnął życiową dyspozycję, a teraz współpracuje z piłkarzami Widzewa, wierzy że tak.
- Radek musi teraz poświęcić sporo czasu na indywidualne treningi. Wtedy znowu zacznie nas zachwycać - mówi znany fizjolog.
Źródła: gazeta.pl / widzew.lodz.pl / gksbelchatow.com / Dziennik / Fakt
oczko RedBox Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> na tej stronce www.REDBOXTV.pl mamy wywiady m.in.
> z byłym i obecnym szkoleniowcem Cracovii
Czyżbyśmy mieli internetową TV o Pasach?
Szacuneczek po cweLce
Gratuluję i proszę o więcej.
FortArt Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> oczko RedBox Napisał(a):
> --------------------------------------------------
> -----
> > na tej stronce www.REDBOXTV.pl mamy wywiady
> m.in.
> > z byłym i obecnym szkoleniowcem Cracovii
>
> Czyżbyśmy mieli internetową TV o Pasach?
Internetowa tv red boxa :)
FortArt Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> oczko RedBox Napisał(a):
> --------------------------------------------------
> -----
> > na tej stronce www.REDBOXTV.pl mamy wywiady
> m.in.
> > z byłym i obecnym szkoleniowcem Cracovii
>
> Czyżbyśmy mieli internetową TV o Pasach?
dopoki mamy marketing taki jaki mamy to mozemy zapomniec...
Ten doktor Wielkoszyński został zatrudniony u nas na stałe czy tylko od czasu do czasu Lenczyk będzie korzystał z jego pomocy?
Po meczu z L mozna z optymizmem spogladac na nastepne mecze.Mysle ze orest i jego brygada zapewnia nam jeszcze duzo milych niespodzianek i odpowiednia ilosc punktow na koniec sezonu!!!Tak zebysmy to my sie smiali z innych tak jak z nas sie wysmiewali po ostatniej kolejce ubieglego sezonu i poczatku obecnego!!Wierze ze w koncu Lenczyk z Wlecialowskim to ludzie ktorych brakowalo w klubie po odejsciu Wojtka Stawowego!!!WIERZE ZE BEDZIE DOBRZE!!!
Kiedy najblizszy trening ?
- Nestor mam na drugie, na pierwsze Orest - tak najstarszy polski w ekstraklasie trener spławia dziennikarzy. Piłkarzy i działaczy też umie spławić. Przyjmujący go w środę do pracy właściciel Cracovii pogubił się, kto jest szefem, a kto pracownikiem
Jedni przypominają, że jest prawie równolatkiem Aleksa Fergusona, więc spokojnie może jeszcze pracować. Inni wypominają emerytalny już wiek i blokowanie miejsca młodszym. Piłkarze są podzielni, ale ukradkiem wołają na niego "Dziadek". Raz, że najstarszy, z jakim pracowali, dwa - uwielbia zabawy z wnukiem.
Orest do Darka, Darek do Łukasza, Łukasz do...
Lenczyka albo kochają, albo nienawidzą, choć ci ostatni to z reguły działacze. Mało kto go jednak rozumie.
- Cześć Darek, powiedz Łukaszowi, żeby do mnie zadzwonił - rzucił do słuchawki podczas pracy w Bełchatowie jednemu z piłkarzy.
Do Lenczyka dzwoni Łukasz. - Cześć Łukasz, powiedz Piotrkowi, żeby do mnie zadzwonił.
Do Lenczyka dzwoni Piotrek. - Cześć Piotrek, powiedz Radkowi, żeby do mnie zadzwonił.
Do Lenczyka dzwoni Radek. - Cześć Radek, mam do ciebie sprawę...
Po co Lenczyk, który miał numer do Radka, urządził zabawę w głuchy telefon, nie wie nikt.
Jak przebiegała nocna rozmowa Lenczyka z Januszem Filipiakiem, też nikt nie wie, ale trener musiał zagrać w swoim stylu, bo właściciel Cracovii tłumaczył później, że czuł się, jakby to Lenczyk jego zatrudniał, a nie odwrotnie. 67-letni szkoleniowiec na pierwszej konferencji wypalił w swoim stylu: - Nic beze mnie w tym klubie się nie wydarzy. A nie przyszedłem tu zamiatać.
Gdyby jednak coś się wydarzyło bez wiedzy Lenczyka, następnego dnia wypowie kontrakt lub po prostu nie przyjdzie do pracy. Jeśli zostanie zwolniony, nie popuści - wyegzekwuje wszystko, co ma zapisane w umowie. To pewne. Tak było choćby w GKS Bełchatów, gdzie sprawa o kilkusettysięczne odszkodowanie jeszcze trwa. Działacze GKS, szukając haków na Lenczyka, wytykali mu, że w stylu ojca Rydzyka ("O, Boże, on się jeszcze nie mył. Chodź tutaj bracie, on się nie mył wcale") kpił z czarnoskórych piłkarzy.
- "Dziadek" to dziwak i już, ale złego słowa nie dam na niego powiedzieć. Jego mobbing czy nawet rasizm to g... prawda. Wiem, co mówię, bo byłem w szatni - mówi piłkarz Bełchatowa, który pracował z Lenczykiem. - Zdarzały mu się odpały, np. nigdy nie podawał ręki tym, którzy pierwsi ją wyciągali. Mnie to jednak nie przeszkadza. [b]Gdyby chciał mnie do Cracovii, a klub byłby wreszcie poukładany, poszedłbym za nim w ciemno.[/b]
- Głowę daję, że w przerwie zimowej Cracovia zmieni kadrę przynajmniej w połowie. Lenczyk mówi wprost, kto się nie nadaje, i bierze sprawdzonych ludzi. Czy to na współpracowników, czy do składu - twierdzi jeden z ligowych trenerów.
Czy za Lenczykiem pójdzie jego "synuś" (tak mawiają piłkarze o faworytach trenera), niechciany w Widzewie Radosław Matusiak? Pod ręką Lenczyka stał się reprezentantem Polski, zdarzyło się nawet, że trener nie chciał wsiąść do autokaru, dopóki nie znalazł się w nim negocjujący kontrakt z GKS napastnik.
Lenczyk już raz wysiadał z autokaru, kiedy działacze Ruchu Chorzów w drodze na pucharowy mecz chcieli podrzucić dziennikarza. Nikt nie ustąpił, drużyna pojechała bez trenera.
Wspaniałe widoki, rozlewiska Sanu...
Cracovia to 15. miejsce pracy. Był szkoleniowcem wszystkich największych klubów poza Legią i Lechem.
Czasów kariery piłkarskiej Lenczyk nie wspomina zbyt często, bo musiałby wymieniać egzotycznie brzmiące Sanoczankę Sanok czy Stomil Poznań. Z chęcią wraca jednak do dzieciństwa: "Wspaniałe widoki, rozlewiska Sanu"...
- Może właśnie powinien wziąć leżak, pojechać sobie nad te rozlewiska i wrzucić na luz. I niech weźmie wnuka, bo ponoć z nim lubi bawić się najbardziej - mówi piłkarz, którego trener "odstrzelił" kiedyś w Bełchatowie. - Nie rozumiałem się z nim nigdy, jest bucem, któremu wydaje się, że pozjadał wszystkie rozumy.
Ale Lenczyk nie przejmie się tą opinią, bo uważa, że tylko tchórze rzucają oskarżenia anonimowo. Tak jak w nosie ma docinki dotyczącego jego wieku.
Cytowany wyżej piłkarz był jedynym - choć szukałem wytrwale - który chciał powiedzieć coś złego o Lenczyku. Jedyne, co mu zarzucają, to te 67 lat. Ale on sobie nic z tego nie robi. - Dzień dobry, jestem rówieśnikiem Antoniego Piechniczka i Leo Beenhakkera - przedstawił się dziennikarzom pierwszego dnia pracy z Cracovią.
Na Zachodzie trener w tym wieku to żadne wynaturzenie, a Ferguson to wcale nie dinozaur. Zeszłoroczne mistrzostwa Europy wygrał dla Hiszpanii 69-letni Luis Aragones. Jego rówieśnikiem jest np. trener Greków Otto Rehhagel. Jeszcze starsi byli pracujący z reprezentacją Paragwaju Cesare Maldini (na MŚ 2002 skończył 70 lat) czy rekordzista Francuz Gaston Barreau, który w meczu z Meksykiem w 1954 roku miał 70 lat i 194 dni.
Ale to wszystko nic. W niewielkim Bath na zachód od Londynu wciąż pracuje Ivor Powell. 93-letni Ivor Powell.
Wyczyn "Profesora" - taki przydomek ma niesamowity Brytyjczyk - wpisano już do Księgi rekordów Guinnessa. Na ławce trenerskiej angielskiej ekstraklasy spędził aż 56 lat. Pracował w Port Vale, Bradford City, Leeds, Carlisle, ale od 1964 roku wierny jest tylko Bath. Obecnie jako asystent trenera i prezes.
Lenczyk nie chce powiedzieć, który to dla niego sezon w ekstraklasie. - Nie wiem, nie liczę - to jedyne, co można od niego usłyszeć. Ale uzbiera się nawet z 20 lat. Nigdy jednak nie pracował dłużej niż trzy sezony. Dlaczego?
- Nie wiem - mówi Tadeusz Gapiński, były kierownik drużyny Widzewa, gdzie Lenczyk zabawił dwa razy. - Kiedy wchodził do klubu, czułem jakąś barierę między nami. Z czasem to mijało, Lenczyk stawał się normalnym facetem. Za tą kamienną twarzą kryje się jednak wielka wrażliwość. Wiem, bo widziałem na własne oczy, ale nie powiem, o jaką sytuację chodzi. Krótko mówiąc, Lenczyk to człowiek i trener, który nie mieści się w żadne ramy. Jeśli ktokolwiek go zna, to chyba tylko jego własna żona.
- Chce układać wszystko po swojemu, może dlatego - zastanawia się Michał Goliński z Zagłębia, z którym latem Lenczyk wywalczył awans do ekstraklasy. - Wygraliśmy osiem na dziewięć meczów, to jeden z najlepszych trenerów, z jakim pracowałem.
Pomocnik z Lubina wspomina też dziwactwa Lenczyka. - Gramy na wyjeździe z Flotą Świnoujście, wygrywamy 3:1, ale rywal coraz mocniej naciska. Patrzę, trener woła mnie do siebie. Pomyślałem, że chce mi przekazać uwagi taktyczne, lecę do niego przez całe boisko, a on do mnie: "Schowaj brzuch". Zdurniałem, później zrozumiałem, że chciał w ten sposób rozładować atmosferę.
Kasa za kiełbasę
Lenczykowi nikt nie zarzucił korupcji, przekrętu czy popularnych wśród trenerów "działek" od piłkarzy za grę w podstawowym składzie. - Honorowy, nigdy się nie sprzedał, w żadne układy nie wejdzie, mógłbym poręczyć za niego głową - mówi gracz z Bełchatowa.
W jednym z klubów zamawiał u kogoś przez telefon ulubioną kiełbasę. - Tylko pamiętaj, masz wziąć za to pieniądze, bo inaczej nie przyjmę - krzyczał w autokarze w drodze na mecz.
W Lubinie też nikt mu niczego nie zarzucił. Może poza pazernością i niepohamowaną chęcią władzy przy negocjowaniu nowego kontraktu. - Jeśli ktoś twierdzi, że moje warunki były wygórowane, jest debilem - ucina krótko Lenczyk.
Słynie z ciętego języka. Na pytanie o ekstraklasę potrafi odpowiedzieć: "Wśród porządnych dziewczyn znajdują się też dziwki, ale ja w naszej lidze obstawiam się ludźmi porządnymi, do których mam zaufanie".
Ci ludzie to przede wszystkim jego byli piłkarze ze starego Ruchu - Waldemar Fornalik czy Marek Wleciałowski. Z Lenczykiem kojarzony od lat jest też dr Jerzy Wielkoszyński, trener od przygotowania fizycznego.
Goliński: - Lenczyk brał nas na siłownię nawet w dniu meczu na kilkanaście minut po to, by pobudzić mięśnie. Z meczu na mecz byliśmy coraz lepsi.
Powell w dniu swoich 90. urodzin: - W życiu dużo się napracowałem, przede wszystkim w futbolu, ale nadal chcę zrobić dużo rzeczy. Nigdy nie porzucę swojej pracy. Nigdy. Agresja, determinacja, wola zwycięstwa to zawsze były i są dla mnie kluczowe terminy. Takie wartości staram się zaszczepić w tych młodych ludziach. O dziwo, naprawdę mnie słuchają - mówi.
Lenczyka też słuchają, a on mówi w podobnym stylu co Powell. - Może jest oschły, ale chłopakom, którzy uczciwie zasuwają, nie da zrobić krzywdy - opowiada jego gracz z GKS. - Kiedy przychodził do nas, mówił wprost, że w piłkę już nas grać nie nauczy, ale na pewno dobrze przygotuje. [b]I zobaczycie, Cracovia będzie coraz lepsza.[/b]
Czy Lenczyk dobije do Powella i będzie pracował do dziewięćdziesiątki? - Musiałby mieć zapału na kolejne ćwierć wieku. U "Dziadka" to możliwe. On z tej karuzeli długo nie zejdzie, jeszcze parę klubów zwiedzi - kończy piłkarz GKS.
Lenczyk, odkąd został trenerem Cracovii, ma wyłączony telefon. Zresztą nawet, gdybym się do niego dodzwonił, powiedziałby pewnie jak zawsze: - Nie ma pan co robić w domu? Żona, dzieci, może tym warto się zająć, a nie mną. Żegnam, do widzenia...
Polska (niezłota) młodzież
Lenczyk w polskim futbolu to emeryt, na Zachodzie - norma. Polscy trenerzy na tle kolegów z pięciu czołowych lig europejskich to młokosy. Niestety - bez sukcesów.
Średnia wieku szkoleniowców ekstraklasy to ledwie 45,2, przed powrotem Lenczyka nawet 43,5. Na Zachodzie rzadko kto dostaje szansę przed czterdziestką, jeśli już, z reguły jest to znakomity w przeszłości piłkarz - Josep Guardiola (38, w Barcelonie), Mauricio Pochettino (36, w Espanyolu), Leonardo (40, w Milanie), Marcus Babbel (37, w VfB Stuttgart).
W ekstraklasie mamy czterech trenerów urodzonych w roku 1969 i później. Poza Michałem Probierzem (37, Jagiellonia) żaden nie może pochwalić się choćby ligową karierą. Akurat w Polsce to o niczym nie świadczy, bo z 16 szkoleniowców tylko dwóch (!) wie (żaden z nich nie był wielkim piłkarzem), co to mistrzostwo kraju - Maciej Skorża sięgał z Wisłą po tytuł w sezonach 2007/08 oraz 2008/09, a Orest Lenczyk z tą samą drużyną 30 lat wcześniej. We Włoszech, Francji, w Hiszpanii czy Niemczech, nie mówiąc już o Anglii to nie do pomyślenia, bo sam Alex Ferguson ma na koncie 11 tytułów z Manchesterem United.
Źródło: Gazeta Wyborcza
świetny ten artykuł....miód na moje serce, mimo że z wybiórczej.....
Jak widać po artykułach w prasie, zatrudnienie Lenczyka stało przeciwwagą dla bardzo złej prasy jaką mieliśmy po zamieszaniu z licencją ŁKS-u. Teraz o Cracovii wiązanej z osobą Lenczyka pisze się tylko pozytywnie, co widać najlepiej po artykule Kołtonia, który nie szczędził nam w ostatnim czasie uszczypliwości.
Ależ fajny wywiad trenera w liga+ extra.
Widać, jak człowiek jest zrównoważony, spokojny, inteligentny.
Na pytania odpowiada z rozwagą, kieruje rozmową, nawet z takim złośliwym fachurą z C+ (wyleciało mi jego nazwisko, ale bardzo go lubię)
Moim zdaniem zatrudnienie Lenczyka bylo genialnym posunięciem co pokazał już pierwszy mecz, miejmy nadzieje ze z tym trenerem pasy się utrzymają i nie bedzie nerwowki na koniec sezonu.A swoja droga w najblizszym meczu Orest Lenczyk wyrowna rekord jak trener w prowadzeniu druzyn w Ekstraklasie.
Bardzo podoba mi się jak Lenczyk prostuje zadufanych w sobie dziennikarzyków, oj nieprzygotowani oni są do wywiadów z nim :-) Zdaje się, że teraz będą musieli poświęcić nieco czasu na przemyślenie pytań a nie jak dotychczas co im ślina na język przyniosła, hehe.
Wykłady prof. Lenczyka
W tej kolejce ucieszyły mnie dwa fakty. 124. gol Tomasza Frankowskiego, który udowadnia, że wiek nie ma większego znaczenia, jeśli się dużo umie, i postawa Cracovii w Warszawie. Po ciężkiej porażce 2:6 z przeciętną Lechią ci sami piłkarze wywożą ze stolicy bezbramkowy remis. Ci sami, ale jednak inni. Nowy trener Cracovii Orest Lenczyk nie jest cudotwórcą, ale jako jeden z najlepszych i najbardziej doświadczonych czynnych trenerów w Polsce wie, co zrobić, żeby w ciągu kilku dni zdołowaną drużynę odmienić. Szkoleniowo może w tym czasie niewiele. Rozmawia więc, rozmawia, wmawiając piłkarzom, że potrafią znacznie więcej, niż pokazują.
Źródło: Rzeczpospolita - Stefan Szczepłek
I ma rację :)
No to Panie Lenczyk do dzieła, masz Pan mój kredyt zaufania. Tyle tylko, że ja za każdym razem ufam, że będzie lepiej i coś nie idzie. Oby tym razem poszło. Ot taki los kibica Pasów
zac Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Jak widać po artykułach w prasie, zatrudnienie
> Lenczyka stało przeciwwagą dla bardzo złej
> prasy jaką mieliśmy po zamieszaniu z licencją
> ŁKS-u. Teraz o Cracovii wiązanej z osobą
> Lenczyka pisze się tylko pozytywnie, co widać
> najlepiej po artykule Kołtonia, który nie
> szczędził nam w ostatnim czasie uszczypliwości.
Bardzo celna obserwacja zac. Gdzie się nie spojrzy tam pochwały dla Oresta i dla Cracovii.
Nawet "Futbol News", który nas mocno nie trawi ogłosił, że do niewydrukowanej tabeli (tabela z uwzględnieniem poprawek błędów sędziów) wraca Cracovia, a wylatuje z niej ŁKS.
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)