1 listopada byłego agenta Federalnej Służby Bezpieczeństwa Litwinienkę w barze sushi na Piccadilly obsługiwała kelnerka z Polski, 22-letnia Elżbieta Małek, która obawia się teraz o swoje zdrowie.
Małek powiedziała "The Sun", iż dostała dziwnej wysypki na nogach, która nie chce ustąpić. Koleżanka ma podobną wysypkę na twarzy. Jej przyjaciele, którzy wiedzą o tym, że pracuje w restauracji, w której Litwinienko szukaj mógł zostać otruty, zerwali z nią kontakty. Polka wraz z 20 pracownikami baru Itsu czeka na wynik badań radiologicznych.
Jak podał minister Reid ślady napromieniowania radioaktywnego wykryto "w około 12 miejscach" w Londynie, w tym w barze sushi.
- Od czasu, gdy wyszło na jaw, kim był Litwinienko i w jaki sposób umarł, jestem przerażona - mówi Małek.
Źródło: PAP
-
-
Kelner - zawód niebezpieczny
4 dni później
Dzisiejszy "The Times" powołując się na brytyjskie źródła wywiadowcze donosi, że FSB zorganizowała akcję "Na Litvinienkę" na szerszą skalę angażując większą grupę ludzi. Poza tym Agenci brytyjscy badają dziś poziom radiacji w swojej ambasadzie w Moskwie.
==
Security sources have told The Times that the FSB orchestrated a "highly sophisticated plot" and was likely to have used some of its former agents to carry out the operation on the streets of London. "We know how the FSB operates abroad and, based on the circumstances behind the death of Mr Litvinenko, the FSB has to be the prime suspect," a source said yesterday.
The theory comes as the British police investigation moves to Russia where the British embassy in Moscow will today be tested for radiation.
Pełny tekst:
Niebezpieczny, ale za to jaki ciekawy, zwłaszcza jak ciśnienie spada :)
15 dni później
Scotland Yard już wie, kto zabił Litwinienkę
Brytyjczycy już wiedzą, kto zabił Litwinienkę. Ale postępują zgodnie z procedurą i na razie milczą - ujawnia Oleg Gordijewski, były szpieg KGB w Londynie i przyjaciel Aleksandra Litwinienki. I dodaje, że dowody, które zebrano, będą dla całego świata szokiem.
Gordijewski w wywiadzie dla radia Swoboda opowiada o szczegółach śledztwa Scotland Yardu. Mówi, że to, co spotkało Brytyjczyków w Rosji, to katastrofa. Moskwa miała im pomóc w śledztwie, ale na każdym kroku rzucała im kłody pod nogi. "Ale Brytyjczycy, jak tam jechali, wiedzieli, na co się porywają. Rosjanie urządzili show" - tłumaczy były szpieg KGB.
Przyjaciel Litwinienki twierdzi, że policja już wie, kto jest mordercą. Przyznaje, że byłego szpiega otruto herbatą z polonem. Ale nie podał mu jej żaden z rosyjskich biznesmenów, przesłuchiwanych w sprawie. "To człowiek, który dosiadł się do nich na 10 minut. Przyszedł, przyniósł filiżankę herbaty i tyle. I to był koniec Saszy" - tłumaczy Gordijewski. I dodaje, że to nie był pierwszy zamach na życie Litwinienki.
Nie ma też wątpliwości, że za śmiercią jego przyjaciela stoją Rosjanie. "Jak nie oni, to kto? I Amerykanie, i Brytyjczycy doskonale wiedzą, kto produkuje polon, jakiego rodzaju i jak dużo. A to, co było w Moskwie, to była czysta komedia" - oburza się Gordijewski.
To, jak zadziałał polon, było dla wszystkich niespodzianką. Nikt też nie wiedział, że wszędzie będzie aż tyle śladów. Ale - jak tłumaczy Gordijewski - rosyjskie specsłużby za wszelką cenę chciały wypróbować nowy środek. "Oni nie wiedzieli, że na Zachodzie jest taka aparatura, która może wykryć nawet tak drobne ślady" - podsumowuje były szpieg KGB.
Brytyjczycy coraz bardziej krzywią się na Rosjan
Najpierw brytyjski ambasador w Moskwie poskarżył się, że dręczy go kremlowska młodzieżowa bojówka. Potem zamordowany został Aleksander Litwinienko, były rosyjski szpieg, a od niedawna obywatel brytyjski. A od nowego roku Brytyjczycy nie będą już uczyć Rosjan angielskiego. Bardzo źle się dzieje między Moskwą a Londynem.
Brytyjscy nauczyciele ze znanego również w Polsce ośrodka British Council zaczynają pakować walizki. A to dlatego, że rosyjska Duma zdecydowała się utrudnić życie organizacjom pozarządowym, także tym z zagranicy. Deputowani tłumaczyli, że to gniazda ciemnych interesów, a poza tym siedliska szpiegów.
Taka organizacja może w Rosji działać pod jednym warunkiem - musi uzyskać specjalną licencję Ministerstwa Edukacji. Ale to nie jest łatwe. Proces ciągnie się bardzo długo, a i tak nie ma pewności, czy zgoda rzeczywiście będzie. British Council takiego pozwolenia od Rosjan nie dostało. I dlatego Wyspiarze zdecydowali się wrócić do domu.
Nie przekonały ich nawet zapowiedzi, że rosyjski MSZ jest gotów w styczniu usiąść do stołu i porozmawiać o jakiejś zgodzie na działalność British Council. Jak napisał "The Times", Brytyjczycy już szykują się do wyjazdu.
Gazeta nie ma wątpliwości. To kolejny sygnał, że między Londynem a Moskwą dzieje się coraz gorzej. Rosjanie zaczęli krzywić się na Brytyjczyków jeszcze kilka lat temu, kiedy Wielka Brytania nie zgodziła się wydać Borysa Bierezowskiego i Ahmeda Zakajewa, zaciętych wrogów Kremla, którym udało się uciec przed jego gniewem. I potem każda nieprzyjemna sytuacja między oboma krajami odbijała się podwójną czkawką.
Czarę goryczy przelała postawa Rosji wobec śledztwa w sprawie otrucia Aleksandra Litwinienki, byłego rosyjskiego szpiega, który mieszkał w Wielkiej Brytanii. Rosjanie, choć zapewniali o swojej gotowości do pomocy, tylko rzucali Scotland Yardowi kłody pod nogi. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że to właśnie z Rosji przyszło polecenie zabicia Litwinienki, wówczas już obywatela Wielkiej Brytanii.
Jeżeli nic się nie zmieni - a na to się nie zanosi - to przepaść między Rosją a Wielką Brytanią będzie się pogłębiać. I nie zabraknie kolejnych powodów do nieporozumień.
Źródło: Dziennik - Magdalena Miroszewska
27 dni później
Brytyjska policja zidentyfikowała mordercę byłego rosyjskiego agenta Aleksandra Litwinienki. Otruł go płatny zabójca, który przyleciał do Londynu prosto z Moskwy. Według dziennika "Times", policja ma jego zdjęcie z lotniska.
Wszystko układa się w logiczną całość. Litwinienko tuż przed śmiercią opisał policji, jak wyglądał morderca, który 1 listopada dosypał mu do herbaty śmiercionośny, bo radioaktywny polon 210. Wysoki, dobrze zbudowany, krótko ostrzyżony brunet około 30-stki z charakterystycznymi dla Azjatów skośnymi oczami. Policja zidentyfikowała dokładnie taką osobę, która 1 listopada przyleciała do Londynu z Moskwy.
Zdaniem "Timesa", policja ma dowody, że Azjata posługiwał się w Londynie co najmniej dwoma fałszywymi paszportami. Musi być profesjonalistą, bo nie zostawił po sobie żadnego śladu. Nie zameldował się w żadnym londyńskim hotelu na fałszywy paszport, którego używał na lotnisku. A dzięki jeszcze innemu dokumentowi wyleciał z Anglii.
Co ciekawe, zabójca leciał tym samym samolotem, co inny rosyjski biznesmen, który również 1 listopada spotkał się z Litwinienką. Przypadek? Wątpliwe. Zdaniem ekspertów od rosyjskich służb specjalnych, nie ma już żadnych wątpliwości, że zlecenie zabójstwa wydał ktoś z Kremla. Wierni przyjaciele Litwinienki (jeszcze z KGB) twierdzą, że agent został zamordowany na zlecenie samego prezydenta Rosji - Władimira Putina.
Źródło: Dziennik - Michał Pietrzak
Specjalne bojówki zabijają wrogów Kremla?
Czy rosyjskie służby specjalne stworzyły sieć tajnych bojówek, które likwidują ludzi niewygodnych dla władzy? - pyta moskiewska "Nowaja Gazieta". Dziennikarze tej znanej gazety prowadzą śledztwo w sprawie morderstwa swej koleżanki Anny Politkowskiej. Pismo stawia liczne pytania, władze milczą.
"Nowaja" opublikowała obszerne fragmenty tajnej instrukcji na temat organizowania tajnych oddziałów podpisanej ponoć jeszcze w początkach lat 90. przez jednego z komendantów milicyjnego Wydziału ds. Walki z Przestępczością płk. Siergieja Seliwerstowa.
- Spore cytaty z tego dokumentu drukowałem już pięć lat temu w "Moskiewskich Nowostiach". Wtedy wielu czytelników przyjęło ten tekst jako political fiction - mówi Igor Korolkow, dziennikarz "Nowej Gaziety". - Teraz postanowiliśmy wrócić do tej instrukcji, bo prowadząc śledztwo w sprawie śmierci Anny i analizując przypadki różnych zabójstw w ostatnich latach, doszliśmy do wniosku, że opisane w dokumencie wytyczne dotyczące stworzenia tajnych oddziałów specjalnych mogły zostać zrealizowane.
W skierowanej do dowódców rosyjskiej milicji 70-stronicowej instrukcji jej autorzy ostrzegają, że przeciw państwu występują "dobrze zorganizowane struktury wsparte przez rozwijający się nielegalny biznes i skorumpowanych urzędników". Wobec tego "niezbędne jest stworzenie struktury wykorzystującej techniki wywiadowcze, agenturalne, która miałaby możliwość rozwiązywania problemów wynikających z tych negatywnych zjawisk".
Dalej w instrukcji: "Powstaje więc specjalny, tajny oddział, należy też stworzyć regionalne grupy bojowo-operacyjne, które mogłyby działać pod płaszczykiem organizacji społecznych, takich jak na przykład Stowarzyszenie Weteranów Oddziałów Specjalnych Rosji".
Dokument określa, jakimi metodami mogą się posługiwać tajne oddziały: - "W przypadkach, kiedy jest to absolutnie niezbędne, oddział nielegalnego zwiadu może być wykorzystany do neutralizacji lub fizycznej likwidacji dowódców lub aktywnych członków grup terrorystycznych, wywiadowczych, dywersyjnych".
- O istnieniu jednej takiej grupy operacyjno-bojowej opinia publiczna dowiedziała się dziewięć lat temu. Chodzi o tak zwany Wydział Rozpracowywania Organizacji Przestępczych, który wcale nie zajmował się terrorystami - przypomina Korolkow.
W 1998 r. pięciu oficerów Federalnej Służby Bezpieczeństwa oddelegowanych do Wydziału, wśród nich zamordowany niedawno w Londynie Aleksander Litwinienko, zwołało konferencję prasową, by poinformować dziennikarzy, że dowódcy kazali im zamordować miliardera Borysa Bierezowskiego. W Moskwie wielu ludzi jest przekonanych, że była to prowokacja zorganizowana przez samego Bierezowskiego. Wydział Rozpracowywania Organizacji Przestępczych został jednak zaraz po tym spotkaniu z prasą rozwiązany, a dyrektor FSB Nikołaj Kowalow stracił stanowisko.
Potwierdzeniem tezy o tym, że tajne oddziały rzeczywiście mogły powstać, mogą być fakty, które wypłynęły w trakcie procesu grupy oficerów pułku zwiadowczego wojsk desantowych oskarżonych o zamordowanie w 1994 r. Dmitrija Chołodowa, dziennikarza "Moskiewskiego Komsomolca".
Świadkowie i oskarżeni wygadali się na sali sądowej, że jeden z oficerów ich jednostki został wysłany do Gruzji, by tam zabił gruzińskiego pilota, który w czasie wojny domowej w Abchazji zbombardował statek z cywilami. Inny oficer - jak zeznali uczestnicy rozprawy - miał podłożyć minę pod samochód rosyjskiego wiceministra finansów.
"Zastanawiające jest, że sąd i prokuratura przeszły do porządku dziennego nad rewelacjami zawartymi w złożonych pod przysięgą zeznaniach zawodowych oficerów. Nikt nie wszczął śledztwa w tych sprawach, nie próbował niczego wyjaśnić" - piszą dziennikarze "Nowej Gazety".
Proces oficerów oskarżonych o zamordowanie Chołodowa zakończył się ich uniewinnieniem.
[b]- Świadectw tego, że w Rosji mogą istnieć tajne formacje, jest wiele. Choćby to, że we Władywostoku, w Nachodce, w Kaliningradzie działały i zabijały przestępców i przedsiębiorców uzbrojone, znakomicie wyposażone, złożone z byłych specnazowców bandy, którymi kierowali czynni oficerowie służb specjalnych - opowiada Korolkow. - O ich istnieniu dowiedzieliśmy się, kiedy na trop tych ludzi natrafiali milicjanci. Ale te śledztwa kończyły się za każdym razem tak samo - albo ukaraniem prowadzących dochodzenie milicjantów, albo ich tajemniczą śmiercią.[/b]
Dziennikarz dodaje: - Annie Politkowskiej grozili śmiercią członkowie różnych organizacji weteranów oddziałów specjalnych. Wśród tych, którzy mogą być zamieszani w otrucie Litwinienki, wymienia się fundację weteranów służb specjalnych Honor i Godność. A w dokumencie, który opisaliśmy, mowa jest o tym, że tajne oddziały specjalne powinny działać pod przykrywką takich właśnie organizacji.
Źródło: gazeta.pl - Wacław Radziwinowicz
Litwinienko oskarżał Prodiego o związki z KGB
Były agent rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksander Litwinienko zarzucał obecnemu premierowi Włoch Romano Prodiemu związki z radziecką KGB - taką tezę przedstawił w poniedziałek w nocy program brytyjskiej telewizji BBC "Panorama". Inny kanał telewizyjny w Wielkiej Brytanii - ITV - przypomniał wywiad z Litwinienką, w którym sformułował te zarzuty.
Litwinienko został otruty wysoko radioaktywnym izotopem polonu i zmarł w Londynie 23 listopada 2006 roku.
Autorzy programu "Panorama" podkreślają, że dotarli do ściśle tajnego dokumentu, w którym Litwinienko oskarża premiera Włoch Romano Prodiego o "przyjaźń z KGB". Zdaniem włoskiego badacza historii wywiadu ZSRR Mario Scaramelli, "niektóre kompetentne źródła, również Litwinienko, powiedziały mi, że niektórzy oficerowie w Moskwie uważają go za swojego człowieka, człowieka KGB".
Scaramella był doradcą komisji włoskiego parlamentu, badającej w ostatnich latach działalność służb byłego bloku wschodniego na terenie Włoch, w tym okoliczności zamachu na Jana Pawła II w 1981 roku. Litwinienko pomagał mu w poszukiwaniach wtyczki KGB we Włoszech. - Niektóre informacje, można powiedzieć, były zabójcze. Ludzie ginęli za taki rodzaj współpracy - twierdził Włoch.
Litwinienkę przestrzegano m.in. przed ucieczką do Włoch, gdyż "w tym kraju jest wielu dobrych przyjaciół Rosji" - powiedział Scaramella.
Natomiast telewizja ITV pokazała fragmenty wywiadu z Litwinienką z lutego 2006 roku, gdzie powtórzył on oskarżenia dotyczące Prodiego. Powołując się na zastrzelonego w kwietniu 2005 roku niegdysiejszego wicedyrektora delegatury FSB w Moskwie, generała Anatolija Trofimowa, Litwinienko powiedział, że Prodiego nie nazwano agentem, "gdyż KGB unika tego słowa".
- KGB, wraz z Prodim, przeprowadziła we Włoszech kilka tajnych, brudnych operacji. Zrozumiałem to tak, że Prodi pracował dla KGB - mówił Litwinienko w wywiadzie.
Prodi już wcześniej zaprzeczył jakimkolwiek związkom z radzieckim czy rosyjskim wywiadem.
BBC "Panorama" twierdzi też, że mogło dojść do wielu prób otrucia Litwinienki, zanim śmiertelnie zachorował. Zdaniem autorów programu, do pierwszej próby otrucia eks-szpiega mogło dojść już w połowie października, na dwa tygodnie przed jego spotkaniem ze Scaramellą w jednym londyńskich barów sushi.
16 października Litwinienko w tej samej restauracji spotkał się z innymi byłymi agentami FSB - Andriejem Ługowojem i Dmitrijem Kowtunem. Śladowe ilości polonu 210 wykryto nie w miejscu, w którym siedział później z Włochem, ale prawdopodobnie tam, gdzie rozmawiał z Rosjanami. Truciznę znaleziono też w kilku innych miejscach, w tym w hotelu odwiedzanym przez Ługowoja i Kowtuna.
Litwinienko twierdził, że zna mroczne tajemnice rosyjskich tajnych służb. W 1998 r. oświadczył publicznie, że władze FSB zleciły mu zamach na życie znanego krytyka Kremla Borysa Bierezowskiego. W 2000 zbiegł do Anglii, tam uzyskał brytyjskie obywatelstwo. Na własną rękę prowadził dochodzenie w sprawie zabójstwa znanej rosyjskiej dziennikarki Anny Politkowskiej.
Na łożu śmierci były szpieg powiedział, że to sam prezydent Rosji Władimir Putin kazał go zamordować. Kreml konsekwentnie zaprzecza.
Źródło: PAP
Cześć, wygląda na to, że interesuje Cię ten temat!
Kiedy utworzysz konto, będziemy w stanie zapamiętać dokładnie to, co przeczytałeś, dzięki czemu możesz kontynuować dokładnie w miejscu, w którym skończyłeś. Otrzymasz również powiadomienia, gdy ktoś Ci odpowie. Możesz także użyć „Lubię to”, aby wyrazić swoje uznanie. Kliknij przycisk poniżej, aby utworzyć konto!
Aktualnie przeglądający (1 użytkowników)
Goście (1)